FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Metal Gear Solid Seria
Autor Wiadomość
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 15:31   Metal Gear Solid Seria

khem, bo MGS4 to porażka jest i mówię to również jako fan serii. :roll:

Tyle gier mi zalega na półce i majaczy na horyzoncie, a ja właśnie od przejścia mistrzowskiego Portala 2 nie mam na nic ochoty, bo nic nie wydaje się móc z nim równać. Tylko czekam na Diablo 3 i się już doczekać nie mogę.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-04, 16:06   

Grigori napisał/a:
khem, bo MGS4 to porażka jest i mówię to również jako fan serii.

Kupiłem dla niej konsolę i nie żałuję. Choć nie jest to moja ulubiona część, nie uważam jej za słabą.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2011-08-04, 16:10   

Zgadzam się z Janderem - nie jest to najlepsza część serii, ale MGS4 to naprawdę świetna gra i fajne dopełnienie całej historii. A czwarty akt to majstersztyk.
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 16:19   

Trzeba Wam wiedzieć, że jestem powszechnie znany w całym internecie z bezkompromisowego krytykowanie tej gry. To moje klątwa, że ten temat dopada mnie w każdym zakątku sieci. Podyskutujemy o tym? //bicz
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2011-08-04, 16:26   

Możemy, ale jeśli twój avatar jest z Portable Ops i będziesz mi wciskać, że ta gra jest lepsza od czwórki, to od razu możemy sobie uścisnąć dłonie i się rozejść :P

EDIT: No, podejrzewałem, że Peace Walker. W to akurat jeszcze nie grałem :/
  
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-04, 16:26   

Wszak od miłości blisko jest do nienawiści. ;)
Ja tam rozumiem zarzuty, nie uważam jednak by można było na tej podstawie iść to tak daleko idących wniosków jak ten, że ta gra to porażka. I broni się w porównaniu z innymi grami na current-genach (które mniej mi odpowiadają, niż gry dwóch poprzednich generacji).
Black - awatar z Peace (Piss) Walkera - części lepszej od czwórki. :) Ja w głębsze dyskusje raczej wchodzić nie będę.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 17:05   

Oczywiście macie racje, degradacja uniwersum zaczęła się właśnie od Portable Ops. Avek to tylko świetny art Asha Wooda, najfajniejszy jaki znam z Big Bossem, równocześnie nadający się na fora - gra jest tragiczna.

Cóż, w moim przekonaniu MGS4 z perspektywy fabularnej zniszczył wszystko, co było w serii wartościowe, odpowiadając na każde pytanie stawiane przez lata przez fanów jednym słowem - nanomaszyny. Samo prowadzenie fabuły to dno, już wolałem klasyczne rozmowy przez codec, niż kolejne "wykłady" jakie serwowali nam kluczowi bohaterowie podczas gry. Tfu, wróć; wstawek filmowych. Tfu; pokazów slajdów. Johnnego i Meryl w ostatnim akcie przemilczę.

Ujmę to tak. Przez wszystkie lata obcowania z fandomem przeczytałem wiele bardziej satysfakcjonujących teorii i odpowiedzi na stawiane przez poprzednie odsłony gry pytania, sam również byłem autorem wielu. Według mnie to co zrobił Kojima to policzek dla fanów ponieważ poziom fabuły jaką otrzymaliśmy, w porównaniu do poprzednich części i oczekiwań jest kpiną.
Problem tkwi w tym, że usiłując zakończyć opowieść w komplementarny sposób, historia popadła w śmieszność i płytkość. Taki problem spotyka chyba wszystkie produkcje medialne, które opierają swój urok na tajemniczości i zagadkach (LOST - Zagubieni, to najlepsza analogia), bo kiedy się na nie zaczyna odpowiadać, nie zostaje nic, poza zawodem widza. (Swoją drogą uważam, że LOST obrał lepszą drogę, kończąc opowieść o bohaterach, ale pozostawiając tajemnice Wyspy nienaruszone i do rozgryzienia dla każdego uważnego widza samemu.)
Okej, to chyba jednak bardzo subiektywna opinia. Obiektywna jest taka, że nawet jak na Japońskie standardy i to do czego przyzwyczaiła nas seria, część czwarta przez skalę absurdu jest po prostu śmieszna zamiast poważna.

Teraz już same fakty, czyli gameplay, oprawa i wykonanie.
Jeśli chodzi o to pierwsze, oczywiście postęp zerowy wobec poprzedniczek. Brak postępu w tej branży to cofanie się.
Graficznie gra w chwili wydania prezentowała faktycznie niezły poziom, ale mowa tutaj tylko o grafice sensu stricte. Natomiast generalnie, to w oczy raziły fatalne animacje rodem z wczesnych lat poprzedniej generacji (co w trójce jeszcze można było wybaczyć) i słabiutki design oraz architektura środowiska. Toż to gra złożona z klocków przez kopiuj-wklej. Wampiry ze skazą euklidesowską długo by w świecie kątów 90 stopni nie pożyły, ale Vampa pewnie ocaliły nanomaszyny. ;)
Wykonanie techniczne to dno dna, wszechobecne loadingi i te patologiczne instalacje obnażyły absolutną nieumiejętność przystosowania się teamu Kojimy do nowej generacji.

Suma summarum, jestem przekonany, że wszystkie pozytywne opinie o tej grze zawdzięcza ona tylko i wyłącznie sprawnemu marketingowi Konami, hypowi i sentymentowi fanów, który przyćmiewa możliwość rozsądnej oceny. Czyli ostatecznie, wobec uprawnionych oczekiwań ta gra to jednak porażka. Gdyby nie te trzy literki w tytule nikt by nawet na nią nie zwrócił uwagi.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-04, 20:18   

Jestem prawie pewien, że to Big Boss z Peace Walkera, ale mogę się mylić. :)
Myślę, że znajdziesz tyle samo nanomaszyn w czwartej części co genów w pierwszej i memów w drugiej. Poza tym nanomaszynami tłumaczono raczej kwestie rozpoczęte w tej części, niż całej serii (Patrioci jednak nie zostali wyjaśnieni nanomaszynami, a to najważniejszy kontynuowany wątek; Vamp, Naomi, Big Boss to dodatki, bez których gra mogłaby się obyć).
Największą jednak wadą jest to, że to część kończąca serię. BARDZO trudno zrobić porządne zakończenie serii gier - w tej chwili nie przychodzi mi na myśl żadna gra porządnie kończąca serię. Wydaje mi się, że sporą wadą jest niesprostanie wymaganiom, którym prawie niemożliwe byłoby sprostać. LOST też nie sprostał - niektórzy znienawidzili serię przez zakończenie, ja uznałem zakończenie za w porządku, tak samo jak MGSa. Nie było to jednak pierdolnięcie, którego pewnie oczekiwali najwięksi fani. Póki co radzi sobie jedna produkcja - Fringe.
Grigori napisał/a:
Samo prowadzenie fabuły to dno, już wolałem klasyczne rozmowy przez codec

Proszę Cię... Serio? Rozmowy z MGS2?

Podsumowując myślę, że Kojima i team nie sprostali presji ostatniej, niejako najważniejszej części serii. Jeśliby to nie było zakończenie to nawet byłoby to znośne - jak np. słaby MGS2. Niestety zrobili część słabszą od poprzedniej, co jest trudne do wybaczenia. Nie będę oszukiwał, że niektóre rozwiązania są po prostu chujowe i zasługują na karnego kutasa, ale podobnie jest z innymi Produkcjami przez duże P. Takie GT5 zawiodło na wielu polach, ale to dalej świetna gra. Niestety niższy poziom japońskich produkcji widać gołym okiem, najnowszego Final Fantasy nawet nie dotknąłem przez relacje znajomego. Czy jednak gra nie dała mi satysfakcji? Czy źle się bawiłem znając całą fabułę? Czy zepsuła mi ona spojrzenie na serię? Trzy razy nie. I kolejna sprawa, że raczej nie spodziewam się już tak dobrych serii jak MGS. Dlatego czekam na MGS HD, bo wiem, że nie będzie już tak dobrych scenariuszy i bohaterów. Tyle.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 21:16   

Avek jest (był) na pewno z MPO, może w PW był ten sam, nie wiem, nie grałem, nie obchodzi mnie. ;)

Widzisz, widocznie zaliczamy się do różnych gatunków fanów, ponieważ nie podzielam powszechnej krytyki MGS2. Dla mnie fabularnie to był szczyt sagi, świetnie poprowadzone przebijanie czwartej ściany połączone z memetycznym podtekstem. Oczywiście codecowe rozmowy Raidena i Rosemary to patologia, ale w przeciwieństwie do zaręczyn i ślubu Maryl z czwórki, w dwójce było to bezpośrednio wpisane w wielowarstwowy twist fabularny.
Co do prowadzenia fabuły czwórki (prowadzenia - nie fabuły), mam pretensje, że wszystko to odbywało się według schematu tak walącego po oczach, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Najlepiej to pokazać na przykładzie wszystkich Pięknych Bestii. Najgorsi bossowie w historii, bo pozbawieni wyrazu; praktycznie zero interakcji z bohaterem, zero informacji, dopiero po pokonaniu którejś zgłasza się Drebin i robi nam wykład kim ona w ogóle była. Suche straszliwie. Tak samo jak reszta tłumaczeń zawiłości fabuły. Zupełnie jak wykłady u nudnego profesora.
Zdaje sobie sprawę, że to bardzo subiektywna ocena, ale mnie rzedła mina z każdą kolejną scenką i nigdy nie spotkał mnie taki zawód w doświadczeniach z grami-historiami. Może dlatego, że próżno szukać czegoś podobnego do MGSa. To jednak żadna wymówka dla Kojimi na głupawe pomysły na jakich ta część się opiera.

Co tam jeszcze? Ah, no właśnie, przypomniałeś mi o zapowiadanym wznowieniu w pseudo HD. Widzisz, od czasu MGS:PO ta seria aż kipi komercją. Wypluwają kolejne tytuły nie bacząc na kanon, robiąc z tego syf, którego już nie da się złożyć do kupy, bo szczegóły przestają pasować. Co prawda dotyczy to tylko części na PSP, ale $$$ widać również w czwórce. Bo przecież ta część to nic innego jak kryptoreklama produktów Apple, nowego modelu Triumpha czy jakichś japońskich napojów Regen'eracyjnych. Ja jestem człowiekiem, który goni z nożem ludzi roznoszących ulotki po blokach, więc trudno mi nie wytknąć tego jako wady. Wyłączając pewne specyficzne gatunki sztuki, to komercja po prostu nie idzie w parze z autorką wizją, więc trudno mi oceniać Kojime inaczej, niż jako komercyjną świnie, czemu zresztą daje nieustannie wyraz nie umiejąc odejść od serii, która teraz jest już tylko marketingową etykietką. I to niestety MGSowi4 przypadł zaszczyt przechylenia szali na tą właśnie stronę.

I tak na poprawę humoru filmik podsumowujący MGSa4.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-04, 21:45   

Nanomaszyny już komentowałem - gdyby zrobić filmik z jedynki miałbyś co chwilę geny i legendarnego bohatera (który nie czuje się bohaterem, a wojna jest zła bla bla bla), w dwójce memy (lub Patriotów, którzy rządzą wszystkim bla bla bla).
W MGS2 rozmowy nie tylko z Rosemary to patologia - przecież tam CAŁA fabuła się toczy przez codec. Emma, smoluch od bomb, ten cały agent Ames, prezydent, Patrioci. Rozmowy typu - cześć, mam dla ciebie ważne informacje, włącz codec. Poza tym od uratowania prezydenta w grze prawie kończyła się skradanka - druga część Big Shell to akcja, strzelanie, bossy, gadanie. Praktycznie w połowie gry gra się urywa. Dla mnie to najsłabsza część, ale z gatunku - i tak bym w nią zagrał.
Nie grałeś w PW - cóż, fabularnie to trochę spin-off, ale pomysł na rozgrywkę, oryginalność, bossowie - dla mnie to dobra część, lepsza od czwórki. Graficznie nie oceniam, bo to PSP. Przyjemnie mi się w to grało, nie narzekałem. Odpadłem na dodatkowych misjach przez poziom trudności. Z czego 3 czy 4 nie sprawiały mi problemu na max poziomie.
Grigori napisał/a:
Co do prowadzenia fabuły czwórki (prowadzenia - nie fabuły), mam pretensje, że wszystko to odbywało się według schematu tak walącego po oczach, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Najlepiej to pokazać na przykładzie wszystkich Pięknych Bestii. Najgorsi bossowie w historii, bo pozbawieni wyrazu; praktycznie zero interakcji z bohaterem, zero informacji, dopiero po pokonaniu którejś zgłasza się Drebin i robi nam wykład kim ona w ogóle była. Suche straszliwie. Tak samo jak reszta tłumaczeń zawiłości fabuły. Zupełnie jak wykłady u nudnego profesora.

Piękne Bestie to były rozmowy w codecu - sama fabuła dla mnie była podana w przystępniejszej formie, bo jeszcze były do tego obrazy. Pewnie, że rozmowy o Beauty były słabe, ale nie uważam to za najważniejszy moment gry. Dla mnie to nawiązanie do dłuższych rozmów wyjaśniających typu pierwsze spotkanie z Otaconem czy rozmowa z Graninem. Pewnie oceniałbym MGS4 gorzej, gdyby nie jeden moment - walka z Ocelotem i kwestie dookoła, czyli Naomi, etc. Ślub i Raiden to słabizna - zdarza się. Za to moment z Big Bossem pozostaje dla mnie epicki i nie jestem w stanie podchodzić do tego racjonalnie. Nawet teraz zobaczę ten moment.
Grigori napisał/a:
Bo przecież ta część to nic innego jak kryptoreklama produktów Apple, nowego modelu Triumpha czy jakichś japońskich napojów Regen'eracyjnych.

Ufilmowienie. Pamiętaj, że 80% Kojimy to filmy (tekst z PW). Dla mnie to elementy popkultury, podobnie jak nawiązania do filmów.
A i dla mnie szczytem fabuły i w ogóle serii jest część trzecia.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 22:17   

Gdyby faktycznie było tak jak mówisz w pierwszym akapicie, to przytoczony filmik miałby pozostałe części, a ich nie ma. Widzisz, ja nie twierdzę, że nanomaszyny/kontrola to zły wątek przewodni na fabułę, ale w przeciwieństwie do poprzednich części, które subtelnie wplatały tematy kolejno genów, memów i teatru życia, tutaj to słowo jest odpowiedzą na każde pytanie, obejściem każdej nieścisłości scenariusza i wyjaśnieniem wątpliwości. To jest po prostu płytkie i grubymi nićmi szyte.

MGS2 gameplayowo był słabiutki, moja opinia dotyczy fabuły, bo to za nią przeważnie był ganiony. W przeciwieństwie do pozostałych części, jest to jednak udana metafora i ciekawe zrealizowanie oryginalnej koncepcji przedstawienie gry w grze. Ten pomysł się naprawdę Kojiemu udał.

Cóż, moment zobaczenie Big Bossa w wersji modelu 3d to nawet ciekawe doświadczenie, ale oczywiście jak wyjaśnić czemu przeżył swoje dwie śmierci? Nanomaszyny. I cała powaga sceny pryska.

khem, ufilmowienie? Wstawianie produktów komercyjnych do fikcyjnego świata gry to to samo co nawiązania do znanych filmów? Nie bardzo.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-04, 22:30   

Grigori napisał/a:
khem, ufilmowienie? Wstawianie produktów komercyjnych do fikcyjnego świata gry to to samo co nawiązania do znanych filmów? Nie bardzo.

Nie uważam, żeby komórki Nokii w Matrixie umniejszały coś filmowi, a nawet dodają klimatu.
Grigori napisał/a:
Gdyby faktycznie było tak jak mówisz w pierwszym akapicie, to przytoczony filmik miałby pozostałe części, a ich nie ma.

Bo jest moda na krytykowanie 4 części, nikomu się nie chce zrobić o 1 czy 2. ;) Widziałem tylko naśmiewanie się z ciągłego "heart attack?" z pierwszej części, łatwo pewnie znaleźć. W ogóle to zauważ, że kwestię Ocelota nie wyjaśniono nanomaszynami, ale hipnozą. Ta-da! Z nanomaszynami mamy Vampa, Naomi, Big Bossa, Raidena no i kontrolę nad żołnierzami. Jak technologia w rzeczywistości się rozwinie to też wszyscy będą nimi srać. Lepsze to niż projekt S3 z MGS2 (symulacja? kontrola populacji? really?), albo chociaż na tym samym poziomie. Patriotów też nie wyjaśniono nanomaszynami, więc bez przesady. Nawet nie wkurzało mnie to w trakcie gry - filmik zwrócił moją uwagę, ale nie będę na tej podstawie oceniał całej gry. Tak samo jak nie będę oceniał na podstawie biegunkowego Johnego.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 22:46   

A wiesz, że na Liquid Ocelota było znacznie lepsze wyjaśnienie, z którego bóg raczy wiedzieć czemu Kojima zrezygnował? (może dlatego, że fani znają jego gry lepiej niż on sam)
Chodzi o to, że matką Ocelota była oczywiście The Boss, a ojcem The Sorrow, który był medium. W kontekście genetycznym banalnie byłoby przełożyć geny Ocelota na pojawienie się autentycznego Liquida, co przy okazji byłoby dowodem na to, że ta historia nie była pisana z części na część.
Ale niestety była, a to wyjaśnienie to prawdopodobnie tylko przypadek który wychwycili fani. Jednak to również dowód na to, jak daleko odszedł MGS4 od spuścizny poprzedniczek.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2011-08-04, 22:47   

Dobra, nie będę się ustosunkowywał do każdej opinii przedmówców, bo to zajmie za dużo czasu i nie chce mi się :P Więc napiszę co myślę i będzie spokój.
Jestem świadom wielu wad tej gry i elementów, które mnie drażniły. Przede wszystkim przegięcie z filmowością. Nie przeszkadza mi oglądanie scenek filmowych, wiem, że jest to wpisane w charakter serii, ale kurczę, taki np. piąty akt to duże przegięcie - jedna lokacja do przejścia, jedna walka z bossem i godzina oglądania filmów, potem kolejna walka z bossem i kolejne półtorej godziny oglądania scenek. Inna sprawa jest taka, że właściwa fabuła tak na dobrą sprawę zaczyna się dopiero w trzecim akcie - mówiąc o "fabule" mam na myśli nawiązanie do wątków z poprzednich części, na których rozwinięcie i wyjaśnienie czekałem. Przeszkadzała mi też cholerna telenowelowatość i rozwleczenie niektórych wątków, które po prostu bym wypierdzielił - Otacon i Naomi, albo ślub Meryl - niepotrzebne, nie interesuje mnie to, nie po to gram w grę, żeby przeżywać miłosne rozterki nerda któremu się nie powodzi w życiu.
Poza tym - Raiden. Jestem jednym z tych niewielu ludzi, którzy naprawdę LUBILI Raidena w dwójce i nie przeszkadzał mi on tak jak wszystkim. Dla mnie nie był on pedalski, był raczej młody i niedoświadczony. Za to Raiden w czwórce mi już przeszkadza - zrobili z niego przekozaczonego nindżasa, który miota brejki z dwoma robotami przywiązanymi do nóg (swoją drogą, nie rozumiem dlaczego Gecko muczą). I to jego pierdzielenie, że jest potworem, że jest maszyną, blablablabla... za dużo, za długo. A scena walki z Vampem, w której Raiden krwawi spermą, a Vamp zlizuje ją z noża była... no... dewastująca. Produkt placement też mnie drażnił, ale nie aż tak bardzo.
Nie da się ukryć, że ta gra to blockbuster (nawet jest to napisane z tyłu opakowania). I ma sprzedawać nowy sprzęt. Więc poszli w widowiskowość, w megawybuchy, sceny akcji i na tym wszystkim nieco wyłożył się scenariusz - po przejściu tej gry czułem się jak po obejrzeniu letniego kina akcji, które było wprawdzie widowiskowe, ale niespecjalnie zapadało w pamięć. Myślę, że jednym z powodów mojego rozczarowania był fakt, że oczekiwałem fabuły na miarę dwójki (którą naprawdę uwielbiam) - pełnej twistów, mindfucków skonstruowanych na zasadzie "finta w fincie w fincie", a otrzymałem jasne wytłumaczenie każdych wątków. Co do mnie dotarło dopiero po pewnym czasie i byłem tym usatysfakcjonowany. Uważam, że Kojima zakończył wszystko bardzo zgrabnie i sensownie, ładnie wytłumaczył nurtujący mnie problem, mianowicie "po cholerę zrobił MGS3", ładnie mi uratował postać Vampa (wolę sztampowe nanoroboty niż gdyby mieli to tłumaczyć w bardziej popieprzony sposób) i nawet tę nieszczęsną rękę Ocelota.
Uważam czwórkę za grę świetną. Nie wiem, kurde, czemu. Z sentymentu może. Ale po prostu ekstra było zobaczyć starego Snake'a jak doprowadza do końca tę swoją cholerną misję. Mocną stroną jest klimat - początek czwartego aktu autentycznie mnie wzruszył. W ten macho sposób oczywiście. Uważam, że to bardzo dobre zwieńczenie całej sagi - nie jest ani tak świeże jak jedynka, ani tak pojebane jak dwójka ani tak... nie wiem, nie jestem jakimś wielkim fanem trójki, ale takie jak to też nie jest. Na pewno nie zawiodła moich oczekiwań.

A swoją drogą, ja cholernie lubię BB Corps. Uważam, że to najlepszy zestaw bossów od FOXHOUND z "jedynki". Serio. Nie żartuję.
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-04, 22:59   

Powiedzcie mi, czemu Snake sobie nie strzelił w łeb rękami gracza na koniec? Czemu nie zrobiono takiej sceny na cmentarzu jak z The Boss w trójce, że to gracz musi nacisnąć spust? Aż się o to prosiło.
Mnie przychodzi na myśl tylko jedna odpowiedź. Bo lepiej dać kiepskie otwarte zakończenie z żywym kultowym bohaterem, niż pokazać że się ma jaja i w końcu zakończyć historie jak należy, z martwym protagonistom.
Oczywiście na 100% zobaczymy Solid Snake w MGS Raising, no jakże by inaczej.

Black, co do postaci Raidena, co do opinii o dwójce, zgadzam się w pełni. Cyrki jakie odstawiał blondas w czwórce przerosły wszelkie granice sensu. Ile razy on w tej grze prawie umarł? Jak w 4. akcie zatrzymał swoim ciałem Outer Haven, to już myślałem że wreszcie po nim i kiedy zobaczyłem go bijącego piorunami z kataną w zębach w 5. akcie straciłem resztki nadziei na satysfakcjonujący epilog. A później był Pan i Pani Smith jako nawiązanie do kultowej kinematografii, pocałunki o zachodzie słońca braci, kolejne zmartwychwstanie Big Bossa i ślub. Dla mnie to jest zbyt dużo absurdu nawet gdyby rozłożyć go na wszystkie części sagi.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2011-08-04, 23:11   

Spoiler, bo się będą czepiać.

W sumie to się zgadzam. Gdyby Snake palnął sobie w łeb, dużo bardziej zapadałoby to w pamięć z pewnością, zwłaszcza gdyby to rozwiązano tak jak mówiłeś - na podobieństwo trójki. Ale tego nie zrobili, zamiast tego poszli inną drogą - ostatecznym zamknięciem historii Big Bossa. Czy potrzebnie go wprowadzali? Nie wiem, mnie niespecjalnie poruszyła ta ostatnia scena, ale z drugiej strony była ona potrzebna - było to takie przypieczętowanie całej historii. Też wzruszające w sumie. Co do Raidena, ja naprawdę miałem wielką nadzieję, że on zginął w czwartym akcie, bo to by było w sam raz - i wystarczająco dramatyczne i jakoś by to wzmagało dramaturgię całości. A kiedy go zobaczyłem z mieczem w zębach byłem naprawdę wkurzony. No bo bez przesady - gościa przejechał gigantyczny lotniskowiec, trochę, kurde powagi! Więc tak, uważam Raidena za wielki, wielki minus tej części.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-04, 23:52   

Była chyba wersja, że Snake z Otaconem mieli zostać osądzeni na karę śmierci, ale Kojima pod wpływem producentów nie mógł tego zrobić. Nie oszukujmy się - ta gra to nie tylko Kojima, ale też Konami i wysoki budżet (chyba do dziś jest jednym z najwyższych?). Możemy gdybać - a co gdyby Kojima miał wolną rękę? Ale przykro mi - gry dążą do homogenizacji, nadawania się do większej publiczności, niż do samych fanów, którzy śmierć protagonisty jakoś przełkną. Jasne, mamy Modern Warfare czy Medal of Honor, ale tam szok na widok śmierci jest ważnym elementem gry. Dobra, wpadłem póki co tylko na jedną grę z takim rozwiązaniem, ale to nie blockbuster (RDR). Częściej też spotykałem się z tym w pojedynczych tomach książek, niż w zakończeniach dużych serii. W takim God of War 3 też nie skończyli. Z drugiej strony nie przeszkadzało mi snejkowe katharsis w rodzaju "już nie musisz więcej walczyć" - w końcu udaje się na zasłużoną emeryturę.
Grigori napisał/a:
Powiedzcie mi, czemu Snake sobie nie strzelił w łeb rękami gracza na koniec? Czemu nie zrobiono takiej sceny na cmentarzu jak z The Boss w trójce, że to gracz musi nacisnąć spust?

Ta, chyba Kojimie w łeb za powtórzenie tego samego rozwiązania. Może jeszcze dobijanie Naomi i zapalanie cygara Big Bossowi? Już nie mówiąc o tym, że media zrobiłyby Kojimie z dupy jesień średniowiecza za popełnianie samobójstwa rękami gracza.
Grigori napisał/a:
Oczywiście na 100% zobaczymy Solid Snake w MGS Raising, no jakże by inaczej.

Wydaje mi się, że nie bardziej niż Tidusa w FFX-2 bądź Aeris w Advent Children. Aczkolwiek dla mnie ta gra to wielka niewiadoma. Jak wróci młody przez nanomaszyny to zjem płytę z grą.
A Raiden powinien był zginąć na tankowcu, albo jeszcze przed nim.
Black napisał/a:
"po cholerę zrobił MGS3"

Żeby zrobić najlepszego MGSa, oczywiście. ;)
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-08-05, 00:27   

W nawiązaniu do drugiego akapitu; cóż, albo się opowiada historie bezkompromisowo oraz za pomocą wyjątkowych zabiegów i te zostaną zapamiętane jako kultowe/przełomowe, albo robi się gry dla pieniędzy, które tylko zyskami zapiszą się na kartach historii branży. Te drugie nie mają nic do zaoferowania dla osób takich jak ja, które oczekują czegoś więcej od tej formy rozrywki. Może po prostu wyrosłem już z zachwytów nad takimi grami, ale kiedy o tym myślę, to poprzednie części jakoś miały w sobie to coś, jakiś unikalny element, który mógł być zrealizowany tylko w takiej interaktywnej formie przekazu. A MGS4 to jednak tylko kiepska gra z gameplayowej perspektywy i film klasy B.
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-05, 09:34   

Według mnie MGS4 to raczej kompromis między wizją artystyczną Kojimy, a tworzeniem dla pieniędzy. Bezkompromisowych historii, które nie patrzą na zyski już się raczej nie robi. Branża gier przerosła branże filmowe czy muzyczne, to już nie są garażowe produkcje mogące zostać hitem, tylko produkty nastawione przede wszystkim na zysk. Mi też to nie odpowiada, ale dalej udaje mi się trafić na gry, które dają mi sporo satysfakcji. Tak samo sporo satysfakcji dał mi MGS4, mimo sporej ilości wad.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2011-08-05, 14:36   

Wydarzenia z Rising rozgrywają się między dwójką a czwórką, więc nic dziwnego, że będzie tam Raiden i Snejk :P
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2011-08-16, 21:09   

Przez waszą rozmowę ponownie przeszedłem Metal Gear Solid. I czy mi się wydaje, czy też od ostatniej gry (z 8 lat to już będzie?) fabuła zrobiła się jakaś głupsza?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-27, 00:54   

A konkretniej?
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2011-08-27, 09:18   

Zaczynając od tego całego "wiemy ale nie powiemy" od strony naszego wsparcia (czy wiesz kim jest ten ninja? nie, nie mam pojęcia. Na pewno? Oczywiście. Czy jednak jest coś co chciałabyś mi powiedzieć? Sam powinieneś się domyśleć! Powiem ci po walce.).Dalej jest cały numer z "dezaktywacją" Rexa. No i nieśmiertelność Liquida, ale to wkurzało już lata temu.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-27, 09:50   

Campbell to trochę szuja, sprawę z Meryl też ukrywał. W 2 części za to wsparcie to praktycznie twój wróg. Zresztą nieinformowanie o wszystkim zwykłego żołnierza to chyba modus operandi rządu USA? ;)
Dezaktywacja Rexa za pierwszym podejściem nie wydawała mi się mocno naiwna (ale miałem wtedy niewiele na karku|), zadziałało tylko dzięki bezgranicznemu zaufaniu do Millera.
A powroty Liquida to chwyt stary jak świat i działał jak dla mnie dość nieźle - człowiek był jeszcze bardziej na Liquida wkurwiony i chciał go zabić na amen.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2011-08-27, 13:17   

Najbardziej mnie zirytowało, że wybuch Rexa ogłuszył Snake'a. Gdzie był wówczas Liquid? W Rexie...
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2011-08-27, 13:49   

Wybuch mógł być słabszy, w końcu był otoczony tonami metalu, fala uderzeniowa mogła dotrzeć do Snejka łatwiej. Swoją drogą czepiasz się szczegółów jak porządny literaturofaszysta poszukujący najmniejszych potknięć autora. :mrgreen: Ja tam wolę fabuły z potknięciami, niż ich brak.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2011-08-27, 15:54   

Jasne, zwłaszcza jak waliłeś mu Stingerami w kabinę, prawie, że na klatę :)
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2011-12-15, 13:48   

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=5SNo8h-KfAU[/youtube]

REVENGEANCE REVENGEANCE REVENGEANCE
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2011-12-15, 19:52   

Stay calm stay calm //dystans
Ja wiem, że to jest tandetne i w ogóle, ale...
//slina
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Grigori 


Posty: 170
Skąd: Łódź / Piotrków Tryb
Wysłany: 2011-12-15, 20:04   

Pytanie za sto punktów - czy gdyby nie tytuł, to w ogóle zwróciłbyś uwagę na tą grę? Czy to jednak tylko skuteczny marketing?
_________________
Grigori
" W dzisiejszych czasach konwencjonalna opinia głosi, że to światło tworzy cienie. Prawda wygląda jednak inaczej. Ciemność była pierwsza. Jest nieporównywalnie starsza i trwalsza niż światło. [...]
Jeśli prawda rzeczywiście jest tym, co trwa i nigdy nie zmienia swej natury, niebyt jest prawdziwszy od bytu. "

K. J. Bishop "Akwaforta"
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fantasta.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,17 sekundy. Zapytań do SQL: 13