Asiks, ale książki są naszpikowane bredniami nie gorzej od serialu, a do tego przegadane, rozwleczone, nudne i nie widać cycków. Więc do serialu nawet startu nie mają.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Asiks, ale książki są naszpikowane bredniami nie gorzej od serialu, a do tego przegadane, rozwleczone, nudne i nie widać cycków. Więc do serialu nawet startu nie mają.
Nie przesadzaj i nie szkaluj książek Martina. Przecież można je wydrążyć i trzymać w nich blueraye z serialem, nadając ich bytowaniu jakiś sens.
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
A ja mnie zastanawia jedno. Mróz trzaska, śnieg nakurwia, wiatr wieje. A oni wszyscy bez czapek. Co jest grane?
W jakimś wywiadzie twórcy przyznali wprost że to licencia poetica bo bohaterowie w czapkach/kapturach są trudni do odróżnienia dla odbiorcy i szersze plany byłby słabo czytelne. Jak dla mnie są usprawiedliwieni bo faktycznie tak jest.
Podobał mi się ten odcinek, wbrew krytyce. Był solidny. Pozbawiony fajerwerków. Jon, jak zwykle, szlachetnie się wygłupił, ale ostatecznie i tak skończyłoby się tak jak się skończyło i bez jego porywów.
Poza tym ładne ucięcie jednego wątku. Choć mało spektakularne i tu można się przypiąć do twórców. Z drugiej strony, czy musiało być efektownie?
Po wygłupie, jakim był 7x06 finał sezonu uspokoił mnie nieco. I chyba sprawdziła się "moja" teoria/przypuszczenie, po co była wyprawa na Północ w poprzednim odcinku. Było to nieudolnie przeprowadzone "uzbrojenie" Nocnego Króla w potrzebną mu broń. Naprawdę, wystarczyłaby jedna scena z Branem siedzącym pod drzewem-sercem, trzęsącym się z zimna i mówiącym "Jon, nie". I ileż więcej sensu znalazłoby się w całej fabule. Szkoda, że wersji reżyserskiej nie będzie.
A poza tym - 6 odcinków do końca. I oby tylko rok czekania, do jesieni 2018 r. A nie do wiosny 2019. Choć ta druga data jest tak cholernie realna.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Moim zdaniem, ten sezon jest znacznie gorszy od poprzedniego. Dramaturgia siada, co jest o tyle dziwne, że mamy do czynienia z wydarzeniami, których nie znamy z powieści, więc zaskoczyć jest stosunkowo łatwo. Bezsensowne miotanie się bohaterów po różnych krainach właściwie nie posuwa akcji do przodu. Bitwy wypadają tak sobie, zaś wiele postaci jest tylko cieniami dawnych siebie; Tyrion, Danny, Littlefinger świecą jedynie światłem odbitym. Choć finałowy odcinek trochę przywrócił mi wiarę w serial, to jednak widać, że scenarzyści nie potrafią rozwinąć sensownie ogólnego pomysłu Martina.
_________________ no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
A ja mam niedosyt Muru. Całą resztę mogę wybaczyć, bo serial się kończy i jakoś trzeba to wszystko upchnąć w przyzwoitym czasie. To, że odkąd twórcom serialu zabrakło Martina i jego pomysłów, rzadko im się udawało kogokolwiek zaskoczyć, że zaczęli jechać po linii mniejszego, a czasem najmniejszego fabularnego oporu, było widać już w sezonie poprzednim. Mieliśmy czas przywyknąć. Ale Mur, z racji swej starożytności, zajebistości i wplecionych w niego zaklęć, zasługiwał przynajmniej na kilkanaście minut porządnej walki. Tymczasem dostał kilkanaście sekund spawania palnikiem acetylenowo-tlenowym i bam. Biali Wędrowcy nabrali takiego animuszu, że w następnym odcinku powinni być już w Królewskiej Przystani.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Wątek Littlefingera był symboliczny jako koniec knucia i pójście w full epic fantasy*. Swoją drogą w ogólnej perspektywie widać że Paluch poprostu postawił na złego konia i miał pecha, lądując na peryferiach całego konfliktu, otoczony magicznymi dziećmi z których jeden wie wszystko, druga zabija wszystkich, a trzecia ma władze i zna motywacje. To starsznie słabo wyglądało że taki gracz miał w osteteczności tylko jedną kartę jaką było widzimisię Sansy. Zabrakło czasu na godną ekspozycję motywacji tej postaci chociażby zdrzenie jego socjopatycznej racjonalności z wizją armii umarłych.
* - oki jeszcze jest Cersei z swoim niecnym jak wujek fester planem, ale przemycenie 20 tys armii pod okiem Varysa brzmi śmiechowo. Chociaż w sumie patrząc na to jak działał jego wywiad w tym sezonie to nawet możliwe.
A ja mam niedosyt Muru. Całą resztę mogę wybaczyć, bo serial się kończy i jakoś trzeba to wszystko upchnąć w przyzwoitym czasie. To, że odkąd twórcom serialu zabrakło Martina i jego pomysłów, rzadko im się udawało kogokolwiek zaskoczyć, że zaczęli jechać po linii mniejszego, a czasem najmniejszego fabularnego oporu, było widać już w sezonie poprzednim. Mieliśmy czas przywyknąć. Ale Mur, z racji swej starożytności, zajebistości i wplecionych w niego zaklęć, zasługiwał przynajmniej na kilkanaście minut porządnej walki. Tymczasem dostał kilkanaście sekund spawania palnikiem acetylenowo-tlenowym i bam. Biali Wędrowcy nabrali takiego animuszu, że w następnym odcinku powinni być już w Królewskiej Przystani.
Niby tak. Ale lepszy krótki lecz dobitny efekt, niż grzmocenie maczugami o lód. Ładnie to wyglądało, nie trwało zbyt długo żeby się znudzić.
Wprawdzie się tego nie dowiemy, ale jak bez smoka Nocny Król zamierzał przejść przez Mur? Z perspektywy tego odcinka wydaje się, że nie dałby rady. Już Dzicy byli bardziej żwawi. Nie byli wspomagani magią, ale i bez niej trzeba byłoby stoczyć bitwę na Murze. Zresztą, myślałem, że taki będzie finał: armie zetrą się na Murze. A tu niezłe zaskoczenie. I ogromne wyzwanie dla herosów. Chociaż, smok jak smok - dwa na jednego (jeśli to możliwe) i może być po sprawie.
Los Daenerys wydaje mi się być przypieczętowany - umrze bidulka, zwłaszcza że Jon w swej szlachetności nie zniesie incestu i związek ich jest skazany na porażkę. Ależ byłoby fajnie, gdyby było inaczej. Dobry incest kontra Zły incest, choć Jaime już się chyba opowiedział jednoznacznie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wprawdzie się tego nie dowiemy, ale jak bez smoka Nocny Król zamierzał przejść przez Mur? Z perspektywy tego odcinka wydaje się, że nie dałby rady. Już Dzicy byli bardziej żwawi. Nie byli wspomagani magią, ale i bez niej trzeba byłoby stoczyć bitwę na Murze. Zresztą, myślałem, że taki będzie finał: armie zetrą się na Murze. A tu niezłe zaskoczenie. I ogromne wyzwanie dla herosów. Chociaż, smok jak smok - dwa na jednego (jeśli to możliwe) i może być po sprawie.
To że NK zastawił pułapkę na smoka i wygryał po raz kolejny "pojedynek telepatów" z Branem jest raczej pewne - w wizji Brana z odcinka 5, NK stoi w tym miejscu w którym później nastepuje obława w odicnku 6. Nie wierzę w takie przypadki i cięcie kosztów że użyli tej samej charakterystycznej lokacji 2 razy przypadkowo. Widac Smok był potrzebny z jakiś magicznych powodów, neutralizując magię Muru. Chociaż wiemy że zombiaki mogły przekraczac Mur (1 sezon zombiak działał w Castle Black no i teraz w Krolewskiej przystani) to może White Walkerzy nie mogli?
Chociaż faktycznie samo przekroczenie Muru jakoś bez wow...przypomina generyczne intro do gry Blizzarda, czyli fajnie, ładnie ale nic zaskakującego.
Też uważam, że sezon był słabszy od poprzedniego. Zabrakło w nim twistu z prawdziwego zdarzenia, niszczącego psyche pierdolnięcia w stylu śmierci Eddarda, Krwawych Godów lub pękającej czaszki Oberyna. Co by nie mówić o sezonie szóstym, to jednak wybuch Wielkiego Septu był prima sort (jako scena pełna napięcia, jako zaskoczenie i jako efekt końcowy). Tutaj mieliśmy to najwyżej w mikro-skali, w rajdzie Amfetaminowego Pirata lub zadzidowaniu smoka. Być może taki skutek skrótowości (mniejszej liczby odcinków), która nie potrafi zbudować odpowiedniej atmosfery i przekonującej logiki wydarzeń. Pod względem tej ostatniej zresztą seria zasłabowała jak nigdy wcześniej. Zaczynam przestawiać się już tylko na wizualne widowisko.
Ł napisał/a:
Wątek Littlefingera był symboliczny jako koniec knucia i pójście w full epic fantasy
W kategoriach symbolicznych odebrałem to jako rytuał przejścia. Sansa osiągnęła dojrzałość w swym nowym wcieleniu. Pokonując poprzedniego mistrza, przejęła jego moc i miejsce.
Nie będę się spierał - był to sezon słabszy, skrótowość mu się nie przysłużyła. Co dziwne, bo był czas na dogranie scenariuszy. Szósty odcinek mnie straumatyzował nieco, stąd 7 przyjąłem z ulgą. Ale z Branem i Nocnym Królem nie trzeba było wiele, aby pokazać ich jakieś "połączenie" i uwiarygodnić bardziej polowanie na smoka. Choćby czekaniem armii Nocnego Króla z atakiem na przylot smoków. A tak wyszło na to, że "bali się" "przerębla".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Bo co by nie mówić o sezonie szóstym, to jednak wybuch Wielkiego Septu był prima sort. Jako scena pełna napięcia, jako zaskoczenie i jako efekt końcowy.
Fun Fact jest taki że w tym sezonie podczas ostatniej rozmowy Cersei i Jaimiego w tle zagrało parę taktów z "Light of Seven" czyli soundtracku z wybuchania septu. Miły detalik.
Zaszkodziło to że za dużo pary poszło w efektowność scen batalistycznych, a za mało w sensowne dialogi coś wnoszące do fabuły, w te nazwijmy je intrygi.
A jak odbieracie to, że rozmowa Tyriona z Cersei skończyła się dla widza gdy domyślił się on ciąży? I te finałowe rozżalone spojrzenie Tyriona na kajutę, w której bratanek posuwa ciotkę?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
A jak odbieracie to, że rozmowa Tyriona z Cersei skończyła się dla widza gdy domyślił się on ciąży? I te finałowe rozżalone spojrzenie Tyriona na kajutę, w której bratanek posuwa ciotkę?
Kryzys wieku średniego? Bo on też by chciał się ustatkować, ale nie ma z kim?
Przy okazji, fajna rozmowa, ale szkoda że nie pasująca do intrygi. Bo Cersei wiedziała co chce zrobić już przed przystąpieniem do rozmowy (stąd wyjazd Greyjoya przecież). Więc jej późniejszy foch był obliczony fabularnie tylko na doprowadzenie do niej Tyriona, ale z punktu widzenia jej planu był głupi, bo go niweczył, gdyby Tyrion do niej nie poszedł.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A nie jest to jakiś pomysł na "zdradę" Tyriona? To byłby jakiś twist na początek nowego sezonu.
Poza tym mam wrażenie, że zajebistość NK zakłada że północ padnie cała najdalej w drugim odcinku. Może będą się kryć i bronić w tej niezdobytej Dolinie Arrynów?
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum