Planuję zrobić większe zamówienie, jest ku temu okazja więc korzystam. (:
Zbliżam się ku końcowi "Ślepowidzenia" które mnie oczarowało. Szukam innych, równie dobrych pozycji z serii Uczta Wyobraźni.
Polećcie mi proszę coś od siebie. Poczynając od 1. dla ulubionej książki, stwórzcie osobisty ranking. :D Mile widziane dodatkowe opinie.
Jak na razie miejsce pierwsze to Ślepowidzenie.
Dalej, polecam w szczególności Valente i dwa tomy jej Opowieści Sieroty. Coś zupełnie w innym stylu. Zwykle porównywane do Baśni z tysiąca i jednej nocy. Choć porównanie nie jest dokładne, wiadomo czego się mniej więcej spodziewać. Ciągnącej się w nieskończoność historii, ciągnącej się jak miód, pisanej przepięknym językiem. Coś optymistycznego, po mimo wszystko lekko dołującym Ślepowidzeniu.
Dla mnie to na razie zdecydowana czołówka (acz nie czytałem jeszcze wszystkich - dawkuję sobie powoli).
Duncan - obie (koniecznie Welin)
VanderMeer - Shriek: Posłowie jazda obowiązkowa (pod warunkiem, że Miasto Szaleńców i Świętych już za Tobą)
Harrison - obie (ale Światło koniecznie)
oraz Akwaforta, Rzeka Bogów no i oczywiście Ślepowidzenie
Zbliżam się ku końcowi "Ślepowidzenia" które mnie oczarowało.
W podobnych nieco klimatach jest Accelerando, a także (ale już znacznie mniej) Światło i te myślę warto obadać. Accelerando ma pewne wady konstrukcyjne, przy doskonałej kreacji świata brakuje bardziej wciągającej fabuły (Watts tego błedu nie popełnił, dlatego Ślepowidzenie stawiam znacznie wyżej). Światło z kolei to nieco inna filozofia pisania sf, mniej "hard", jest bardziej mistycznie, nastrojowo.
Z zupełnie innej bajki moja ulubiona ksiązka z UW (ale wszystkiego nie znam, żeby nie było) - czyli Wieki światła. Doskonała lektura, chociaż dosyć smutna i "jesienna", zdecydowanie warto przeczytać.
Valente też można spróbować, ale ja się na przykład na Opowieściach sieroty trochę zawiodłem. Owszem, to dobra książka i w ogóle, ale jakoś do mnie nie trafia - nie czuję magii w lekturze, jakieś to takie płytkie wszystko, w odróżnieniu do ww MacLeoda. Może za dużo oczekiwałem, nie wiem. Któregoś dnia do niej wróce i zobaczę czy coś mi się zmieniło w postrzeganiu, w każdym bądź razie nie mam zamiaru na razie poszerzać znajomości z twórczością tej pani.
Przy czym należy zaznaczyć, że jak na razie na żadnej książce z UW się nie przejechałem totalnie, żadna nie jest po prostu słaba. Myślę, że można brac każdą w ciemno, bo szanse, że będzie to coś słabego są bardzo małe.
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Ja jestem bardzo początkująca w serii UW, ale mam zamiar spokojnie przeczytać wszystko. Za mną Dom Burz, który jest kontynuacją Wieków światła - tak dziwnie zaczęłam, pozycja dość ciekawa. Ponadto genialna Rzeka bogów i rewelacyjne Accelerando. Obecnie na półce czeka Światło i Palimpsest i sądzę, że się nie zawiodę.
Myślę, że można brac każdą w ciemno, bo szanse, że będzie to coś słabego są bardzo małe.
I na tym w zasadzie można by poprzestać. I pewnie jeśli zacznie wypowiadać się tu więcej osób będziesz mieć bardzo różnorodne opinie. Ja bym miała problem ze wskazaniem swojego numeru jeden, też jeszcze nie wszystko przeczytałam - czeka Światło, Rzeka bogów, Opowieści sieroty i Palimpsest. I niedokończone Viriconium, jak na razie jedyna pozycja z UW, na której się "zacięłam".
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
rybieudka - początek jest średni, ale od pewnego momentu wszystko się rozkręca i zatrzymuje się dopiero przy zakończeniu.
Właśnie chyba dotarłem do tego momentu. Niemal dokładnie w połowie książki akcja bardzo gwałtownie nabiera tempa. Choć pewne moje "ale" są ciągle aktualne. No nic, jeśli sie nie zdezaktualizują to napiszę o nich jak będę pisał reckę
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
Problem z Bacigalupim jest taki, że jakby go analizować stricte naukowo, to się sypie (Wawrzyniec Podrzucki na swoim blogu trochę o tym pisał). Z tym, że nie należy zawsze brać sf tak śmiertelnie poważnie, bo czasem opisuje ona projekcje, a nie konkretne rozwiązania.
Co do Duncana, to nie dałem rady. Jak język, styl i forma były genialne, tak przytłoczona tym wszystkim fabuła nie była wstanie przykuć do końca mej uwagi.
Welin wędruje na koniec mojej biblioteczki i czeka, aż się ponownie przełamię. Wątpię bym sięgnął po Atrament, ale też wątpiłem, że sięgnę po Światło.
Valente, jeszcze nie wiem.
Watts, jak najbardziej.
MacLeod, po fragmencie z antologii Steampunk... mam wątpliwości. Niemniej Dom Burz i Wieki światła czekają cierpliwie na swoja kolej.
Bishop? Czemu nie. Akwafortę czytało się całkiem fajnie.
Aż dziw z drugiej strony, ze fabuła w tym była dla Ciebie istotna...
Dla mnie fabuła zawsze jest istotna. Chyba, że mam do czynienie z Vonnegutem lub z Pynchonem, albo Witkiewiczem. Widzisz, ja lubię fabułę. Nie powiem, Welin działał na wyobraźnię. W trakcie lektury odnosiłem wrażenie, że jestem w galerii i oglądam wystawę obrazów, lub analizuję film klatka po klatce. Co oczywiście ma swoje zalety, ale widocznie trafiło u mnie na zły okres czytelniczy. Nie twierdzę, że Welin jest zły (jak Viriconium) po prostu zabrałem się za lekturę w złym momencie.
Mag_Droon napisał/a:
To oznacza, ze Nova Swing raczej Cię nie zachwyci.
Zależy. Nie przesądzajmy, mój gust czytelniczy bywa chaotyczny.
@
Okładka Nova Swing mi się nie podoba. Nie cierpię kotów.
To Orbitowski jest rosjaninem?! Dobra, koniec tych uśmiechów rodem z Cheshire. Kot z okładki jest w większej niż mniejszej mierze symboliczny i odnosi się do pubu "Czarny Kot, Biały Kot" w którym zaczyna się akcja.
Kot z okładki jest w większej niż mniejszej mierze symboliczny i odnosi się do pubu "Czarny Kot, Biały Kot" w którym zaczyna się akcja.
Spoko choco, włożyłem sobie do koszyka, wybiorę kilka innych rodzynków, zapłacę i będę czytał przy okazji kolejnego L4.
Niestety na bezrobocie iść nie mogę, bo od maja będę przez trzy lata spłacał pożyczkę pracowniczą. Życie.
Problem z Bacigalupim jest taki, że jakby go analizować stricte naukowo, to się sypie (Wawrzyniec Podrzucki na swoim blogu trochę o tym pisał).
Podrzucki pisał swoją opinie na podstawie jednego opowiadania "(Kaloriarz") i cześć jego zarzutów (czy sprężyny rosną w polach? i czemu się nie buntują ludzie?") jest zbijana już pierwszym rozdziałem "Nakręcanej Dziewczyny". Część wątpliwości podzielam - np. co z energetyką jądrową? - może PB (dobrze że nie BP :D) założył wyczerpywanie się wysokojakościowych złoż uranu.
Tixon wydziel posty do adekwatnego tematu, proszę.
MacLeod, a przynajmniej Wieki Światła, ma fabuły tyle co Welin.
No weź sobie pan tak nie żartuj
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum