Dystrykt 9. - Najbardziej zajebisty film sf jaki widziałem od lat. Powaga. Film Petera Jacksona jest trochę zbliżony rozwojem fabuły do Blade Runnera (zresztą blurby zachwalają, że ten film to Blade Runner XXI. wieku). Otóż dwadzieścia lat temu nad niebem Johannesburga (Tak, tak! Nie NY, LA czy inne amerykańskie miasto - wybór nieprzypadkowy jeżeli wziąć pod uwagę poboczny wątek filmu, czyli traktowanie obcych przez ludzi) pojawia się ogromniasty statek obcych. Pojawia się... i wisi. Nie atakuje, nie ląduje, tylko wisi. Ziemianie decydują się na odwiedziny statku i znajdują w środku około miliona schorowanych, niedożywionych obcych. Ludzkość decyduje się pomóc "nielegalnym" emigrantom. Sprowadzeni na ziemię obcy (wyglądem przypominają pomieszanie Tachidów i Klackonów z MMO3 - pomieszanie mrówki z krewetką. stąd nazwa potoczna obcych - "krewetki") zostają zamknięci w tytułowym dystrykcie dziewiątym. Mija ponad dwadzieścia lat. Miejscowa ludność zdążyła znienawidzić obcych, którzy pozbawieni przywództwa są ogromną kupą (ze sporym przyrostem naturalnym, po dwóch dekadach jest ich 1,8 miliona) darmozjadów, którzy organizują się w gangi i czasem napadają ludzi. Pojawia się masa nowych problemów społecznych (np. transgatunkowa prostytucja <sic!>), tarć między miejscową biedotą, a obcymi (którzy handlują swoją technologią, której ludzie i tak nie mogą użyć - technologia jest sprzężona z nimi kodem genetycznym, przy tym jest bardzo... potężna). Ludzie decydują się przenieść obcych gdzieś na peryferia. W trakcie zbierania podpisów ze zgodą (biurokracja dotyczy także obcych*) zdarza się pewien wypadek. Ale to już obejrzyjcie sami. Siłą filmu jest także jego konstrukcja. W sporej części jest on utrzymany w konwencji paradokumentu (archiwalne nagrania, wywiady, wypowiedzi ekspertów), w innej staje się rasowym filmem akcji (Transformersi ze swoimi scenami walki mogą schować się pod ziemię - nieprzypadkowo rzuciłem tym tytułem ). Podoba mi się wiele niedomówień, brak łopatologicznego tłumaczenie, kto, gdzie, kiedy, dlaczego i jak. Podoba mi się także bardzo otwarte zakończenie. Ogólnie jestem podjarany i szczerze polecam. Najlepszy film widziany w 2010.
*Spieszyłem się, zamieńcie sobie co drugie "obcych" na kosmitów lub przybyszów z kosmosu
Oj, Spell przyznam, że mnie zachęciłeś do obejrzenia Dystryktu PJ jest reżyserem Nowo Zelandzkim więc i podejście do tematu ma inne... ^^
Ostatni oglądam same bajki, przyda się odmiana xD
Temat wydzielony z OT w "Co gały widziały"
Spell
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Oj, spell przyznam, że mnie zachęciłeś do obejrzenia Dystryktu PJ jest reżyserem Nowo Zelandzkim więc i podejście do tematu ma inne... ^^
Ostatni oglądam same bajki, przyda sie odmiana xD
W takim razie nieco ostudzę ów p(op)ęd, jeśli łaska... Nie wiem jak to jest dalej (bo na razie tylko do około tego momentu obejrzałem), lecz pierwsze pół godziny filmu może Cię rozczarować. Niewiele dzieje się ciekawego, a Obcy wyglądają jak ruchome maskotki z wytwórni Jima Hansona.
Tak żebyśmy się dobrze zrozumieli: nie zniechęcam do produkcji. Jedynie radzę przygotować się na możliwy (drobny?) wstrząs na początku.
Oj, spell przyznam, że mnie zachęciłeś do obejrzenia Dystryktu PJ jest reżyserem Nowo Zelandzkim więc i podejście do tematu ma inne... ^^
Ale przecież Dystrykt nie jest Jacksona, to był debiut reżyserski
ASX76 napisał/a:
W takim razie nieco ostudzę ów p(op)ęd, jeśli łaska... Nie wiem jak to jest dalej (bo na razie tylko do około tego momentu obejrzałem), lecz pierwsze pół godziny filmu może Cię rozczarować. Niewiele dzieje się ciekawego, a Obcy wyglądają jak ruchome maskotki z wytwórni Jima Hansona.
No nie wiem. Na mnie animacja obcych wywarła ogromne wrażenie. Gollum się chowa. Gdyby film wyszedł w innym roku to typowałbym go do Oscara za ten element.
Film jest utrzymany w ciekawej formie, o czym pisał Spellsinger, więc jako wzorowany na dokument może nie powala od początku rozwijającą się akcją. To się potem trochę zmienia, zresztą w pewnym momencie chyba rzeczywiście zaczyna przypominać Transformersów (ale ich nie widziałem to nie wiem).
Generalnie nie powalił mnie na kolana, ale gdybym miał wymieniać najlepsze filmy sf ostatnich lat jakie widziałem, to chyba ten tytuł przyszedłby mi pierwszy na myśl. Po takim debiucie dobrze wróżę reżyserowi.
Oj, spell przyznam, że mnie zachęciłeś do obejrzenia Dystryktu PJ jest reżyserem Nowo Zelandzkim więc i podejście do tematu ma inne... ^^
Ale przecież Dystrykt nie jest Jacksona, to był debiut reżyserski
W rzeczy samej... Jest to film Neilla Blomkampa, który nie dość, że go wyreżyserował, to jeszcze napisał scenariusz
Peter Jackson był tylko producentem...
Mister Spell Doradzam wizytę u okulisty lub dokształcenie się.
ero napisał/a:
No nie wiem. Na mnie animacja obcych wywarła ogromne wrażenie. Gollum się chowa. Gdyby film wyszedł w innym roku to typowałbym go do Oscara za ten element.
Animacja OK, zważywszy na skromny budżet w wysokości 30 mln dolców. Chodziło mi bardziej o wygląd Alienków.
Nie wiem jak to jest dalej (bo na razie tylko do około tego momentu obejrzałem), lecz pierwsze pół godziny filmu może Cię rozczarować. Niewiele dzieje się ciekawego,
Fakt, początek jest bardzo spokojny, ale przez to wcale nie jest zły. Ja ten paradokument chłonąłem Potem zaczyna się dziać i to całkiem sporo
ero napisał/a:
Ale przecież Dystrykt nie jest Jacksona, to był debiut reżyserski
ASX76 napisał/a:
Peter Jackson był tylko producentem...
Mój błąd. Zmylił mnie wielki napis przy napisach wstępnych, a przy okazji otwierałem wtedy butelkę wina No i film nie wyglądał na debiut
ASX76 napisał/a:
Doradzam wizytę u okulisty lub dokształcenie się.
A ja doradzam Tobie wizytę u proktologa.
ero napisał/a:
Generalnie nie powalił mnie na kolana, ale gdybym miał wymieniać najlepsze filmy sf ostatnich lat jakie widziałem, to chyba ten tytuł przyszedłby mi pierwszy na myśl. Po takim debiucie dobrze wróżę reżyserowi.
Otóż to, chętnie obejrzę kolejny film tego reżysera.
ASX76 napisał/a:
Chodziło mi bardziej o wygląd Alienków.
Dla mnie bomba. Pierwsze skojarzenie jakie miałem, to dwa gatunki obcych z gry Master of Orion 3.
Stanę tu nieco w opozycji, bo Dystrykt 9 nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Jest to moim zdaniem niezły film i pewien powiew świeżości w kinie sf, lecz również pełen niedociągnięć. Przedstawiona w utworze wizja obcych (biologicznie, socjologicznie i technologicznie) nie przekonuje mnie, a jego akcja to tak naprawdę hollywoodzka sztampa. I chociaż można tę produkcję porównać do Blade Runnera, nie wytrzymuje ona tego zestawienia.
Swoją drogą, Dystrykt 9 przypomniał mi powieść Huberatha - Ostatni, którzy wyszli z raju. Moim skromnym zdaniem znacznie lepszą (i wcześniejszą).
Przedstawiona w utworze wizja obcych (biologicznie, socjologicznie i technologicznie) nie przekonuje mnie
Co Cię nie przekonuje? Fakt, że oddychają w atmosferze tlenowej i ich kod genetyczny jest w stanie skrzyżować się z ludzkim? Po dwóch dekadach nauczyli się ludzkiego języka? Że są wszystkożerne? Że zdecydowana większość z nich, to mało rozgarnięty motłoch, a jednak ich technologia mocno wyprzedza ludzką? Tu akurat jestem w stanie obronić reżysera. Dał przecież sugestię iż społeczeństwo krewtek jest skonstruowane na zasadzie roju. Robotnicy zostali pozbawieni przywództwa, które prawdopodobnie zostało wytrzebione przez zarazę (sugestia ta padła w filmie). Myślę, że przez to popadli w decyzyjny marazm (z ich arsenałem mogli przecież wywalczyć sobie kawałek Ziemi). Nie jest też dopowiedziane kim był główny krewtkowy bohater. Inteligentną anomalią czy też właśnie wyżej postawionym w hierarchii? Nie wiem no, uzasadnij jakoś swoje obiekcje.
dworkin napisał/a:
a jego akcja to tak naprawdę hollywoodzka sztampa
Chyba masz na myśli efekty specjalne. Gdyby to była sztampa, to miałbyś łopatologiczne tłumaczenie wszystkiego, a tutaj większość pozostaje w sferze domysłu. No i masz średnio hollywodzkie zakończenie. Wiadomo, co prawda, co się stało z ludzkim bohaterem, ale już nie wiadomo co postanowi krewtek. Wróci czy nie? Z flotą inwazyjną czy tylko by zabrać pobratymców i spełnić obietnicę.
Mnie nie przekonuje, że tak łatwo dali się zdegenerować, skoro rozwiązanie było tak proste - wystarczyło pozbierać trochę cieczy i w drogę. Zresztą u na swoim blogu stawiałem temu filmowi sporo zarzutów. Jak dla mnie zdecydowanie przereklamowany i oprócz dobrego początku niemający za wiele do zaoferowania.
A końcówka? Przecież to jawne zostawienie sobie furtki do nakręcenia drugiej części
Jeśli zbieranie wystarczającej ilości paliwa kropla po kropli zajęło dziesięć lat i całość mieściła się w niewielkiej fiolce, to dlaczego ilość znacznie uszczuplona (w końcu trysnęła Wikusowi w twarz) również wystarczyła do takiego samego celu?
Bardziej już mnie zastanawia czemu od razu po "dożywieniu się" na Ziemi, z tego panelu sterowania nie ściągnęli statku matki. Tak jak to zrobili w finale.
Dalej podtrzymuję, iż wydaje mi się całkiem logiczne, że jak padła kadra dowódcza, to reszta zdziczała - jeżeli tylko ich społeczeństwo jest zbliżone do roju, a 99.999% obcych to przytępawi robotnicy nastawieni na jedzenie, kopulację i wykonywanie rozkazów. Pragnę też zauważyć, że nie dopowiedziano dlaczego obcy nie dokonali napraw. Mam teorię, że ten sprytny krewetek, jako że był sprytny lub z wyższej kasty, nie chciał by w czasie lotu na macierzystą planetę wszyscy (większość) jego pobratymców padła. Sam mógł wrócić gdyż na statku mogło starczyć zapasów na dwie krewetki (on i syn, lot miał trwać w jedną stronę 1,5 roku). Zaaranżował odpadnięcie tego małego statku, który widocznie miał funkcję "zapadnięcie się pod ziemię" (z drugiej strony, czemu nie schował na nim paliwa?) Dobra, widzę, że dopisuję nieistniejącą bajkę
Btw. Nie twierdzę, że to film wybitny. Twierdzę tylko, że to film bardzo dobry. Wyższa liga kina rozrywkowego
@
Ciekawostka, za wiki.
wiki napisał/a:
(Wazne dla zrozumienia: W okolicach Johanesburga wystepuja Parktown Prawn, koniki polne, skrzaty, swierszcze, ktore sa ogromnych rozmiarow. Dorosle osiagja wielkosc 5 cm. Stad wziela sie nazwa jaka miejscowi nazywali przybyszow. Jest to rodzaj slangu. Bez znajomosci - tej lokalnej nazwy - dla "świerszczy", blednie mozna stosowac tlumaczenie jako krewetka, staje sie to jednak niezrozumiale i bezsensowne)
W polskim oficjalnym tłumaczeniu jest "krewetka"
@
Shadowmage napisał/a:
A końcówka? Przecież to jawne zostawienie sobie furtki do nakręcenia drugiej części
Btw. Nie twierdzę, że to film wybitny. Twierdzę tylko, że to film bardzo dobry. Wyższa liga kina rozrywkowego
Mnie się nie spodobał zupełnie. Po pierwsze niesamowicie chaotyczny. No i dziwi mnie że ludzie nie "zaopiekowali" się statkiem matką. Nie zbudowali tam laboratorium ani nie przeholowali jej gdzie indziej.
Chyba masz na myśli efekty specjalne. Gdyby to była sztampa, to miałbyś łopatologiczne tłumaczenie wszystkiego, a tutaj większość pozostaje w sferze domysłu.
Precyzyjniej: miałem na myśli drugą, stricte hollywoodzką część utworu. Akcja to oczywiście całokształt zdarzeń, nie tylko fajerwerki, więc się poprawiam:
Początek filmu to jakaś satyra na dzisiejszą rzeczywistość - ludzie z przesiedleń robią sobie reality show. I ta część naprawdę mi się podobała. Jednak dalej następuje hollywoodzka sztampa: pojmanie, ucieczka, atak na arsenał, końcowe poświecenie. Nie, żebym tym gardził, bo lubię też czystą akcję.
Cytat:
Co Cię nie przekonuje?
Do "ględzeń Shadowa" dodam jeszcze parę wątpliwości:
Nie umiem wyobrazić sobie roju jako cywilizacji bardzo wysoce rozwiniętej technologicznie. Nie, wiedząc jak funkcjonują ziemskie mrowiska i ule. Skoro głupie krewetki są robotnicami, po co w ogóle im tak daleko posunięta inteligencja? Jest to ze szkodą dla działania roju. Kto im wcześniej wydawał rozkazy i w jaki sposób? Mrówki jednak nie muszą przyjmować poleceń, od narodzin doskonale wiedzą - co maja robić. Konkretne czynności podejmują za wskazaniem czynników chemicznych (np. feromonów).
Może właściwiej byłoby mówić o społeczeństwie zhierarchizowanym. Gdzie nadinteligentna klasa wyższa włada głupiutką klasą robotniczą. Trudno jednak uwierzyć, by w cywilizacji tak technologicznej, gdzie możliwości intelektualne wyznaczają wartość jednostki, klasa robotnicza była jeszcze do czegokolwiek potrzebna. Po co proletariat (robotnice) przy takich możliwościach (także pozyskiwania energii)? Podobnie rozwinięta rasa mogłaby wszystko osiągnąć bez wykorzystywania własnej siły fizycznej, znacznie łatwiej i szybciej.
Mam też wątpliwości co do potraktowania broni (i w ogóle technologii) kosmitów. Czy rządy pozwoliłyby, tak po prostu, by istniała na wyciągnięcie ręki dla wszystkich, którzy odwiedzali dystrykt? Wątpię, by USA pozostawiły to w gestii RPA. I dlaczego ten oręż nie został wykorzystany przy zbieraniu paliwa? To najbardziej oczywiste źródło energii, produkowało jej ogromne ilości wprost z niczego. Akurat w to, że ludzie chcieliby położyć na tej broni swoje łapy, jestem skłonny uwierzyć. Lecz skoro nie byli w stanie zrozumieć zasady jej działania i tak wystarczyłaby im na krótki okres czasu.
Początek filmu to jakaś satyra na dzisiejszą rzeczywistość - ludzie z przesiedleń robią sobie reality show. I ta część naprawdę mi się podobała. Jednak dalej następuje hollywoodzka sztampa: pojmanie, ucieczka, atak na arsenał, końcowe poświecenie. Nie, żebym tym gardził, bo lubię też czystą akcję.
No dobra, od biedy się zgodzę. Twierdzę jednak, że zawartość sztampy w sztampie nie jest jakoś specjalnie wysoka.
dworkin napisał/a:
Nie umiem wyobrazić sobie roju jako cywilizacji bardzo wysoce rozwiniętej technologicznie. Nie, wiedząc jak funkcjonują ziemskie mrowiska i ule. Skoro głupie krewetki są robotnicami, po co w ogóle im tak daleko posunięta inteligencja? Jest to ze szkodą dla działania roju. Kto im wcześniej wydawał rozkazy i w jaki sposób? Mrówki jednak nie muszą przyjmować poleceń, od narodzin doskonale wiedzą - co maja robić. Konkretne czynności podejmują za wskazaniem czynników chemicznych (np. feromonów).
Nie mam problemów z wyobrażaniem sobie takiej cywilizacji, bo namiętnie grywałem w Master of Orion 2 i 3 Ustrój społeczny insektoidów był doskonały pod względem gospodarki/wydobycia/produkcji, ale mocno kulał pod względem kreatywności. Może robotnicy są potrzebni do instalacji maszyn, wydobycia lub jako mięso armatnie (czyli jednak pozyskiwanie energii lub walka). I jak mówiłem, ważne są główne jednostki - królowa, kasta, cokolwiek (w filmie nie jest powiedziane jak wygląda dowództwo) Co do mrówek, wytłumacz mi dlaczego mrowisko pozbawione królowej przypomina burdel ogarnięty pożarem? Do momentu "ponownej elekcji" Zresztą krewetki mogły być zarządzane nie feromonami, ale na przykład psioniką, albo czymś takim.
dworkin napisał/a:
Może właściwiej byłoby mówić o społeczeństwie zhierarchizowanym. Gdzie nadinteligentna klasa wyższa włada głupiutką klasą robotniczą. Trudno jednak uwierzyć, by w cywilizacji tak technologicznej, gdzie możliwości intelektualne wyznaczają wartość jednostki, klasa robotnicza jest jeszcze do czegokolwiek potrzebna. Po co proletariat (robotnice) przy takich możliwościach (także pozyskiwania energii)? Podobnie rozwinięta rasa mogłaby wszystko osiągnąć bez wykorzystywania własnej siły fizycznej, znacznie łatwiej i szybciej.
Uniformizm? W tym wypadku robotnice raczej by były żołnierzami. Kiepskimi, bo po utracie dowództwa bardzo niesamodzielnymi.
dworkin napisał/a:
am też wątpliwości co do potraktowania broni (i w ogóle technologii) kosmitów. Czy rządy pozwoliłyby, tak po prostu, by istniała na wyciągnięcie ręki dla wszystkich, którzy odwiedzali dystrykt? Wątpię, by USA pozostawiły to w gestii RPA. I dlaczego ten oręż nie został wykorzystany przy zbieraniu paliwa? To najbardziej oczywiste źródło energii, produkowało jej ogromne ilości wprost z niczego. Akurat w to, że ludzie chcieliby położyć na tej broni swoje łapy, jestem skłonny uwierzyć. Lecz skoro nie byli w stanie zrozumieć zasady jej działania i tak wystarczyłaby im na krótki okres czasu.
Tu się zgodzę. Bo nie bardzo widzę jak obcy mieliby tą broń przemycać. Są dwie możliwości (ale to już czyste domysły). Spory arsenał był w module, który odpadł. Ludzie odpowiedzialni za "przenosiny" ze statku zostali przekupieni. Ale raczej pierwsza możliwość, bo pancerza wspomaganego by raczej nie przepuścili Co do energii, może ta energia z broni nie była kompatybilna z energią potrzebną do startu? No i bardziej zastanawiający jest argument Toudiego. Czemu ludzie nie założyli na głównym statku jakieś placówki naukowej. Może założyli, i krewetek zabrał tych biednych naukowców ze sobą?
Nie mam problemów z wyobrażaniem sobie takiej cywilizacji, bo namiętnie grywałem w Master of Orion 2 i 3
Jeśli chodzi o kosmiczne mrowiska, to bardziej przekonuje mnie rasa Zergów ze Starcrafta (brak nieorganicznej technologii). Albo rój w Niezwyciężonym, jednak to już literatura.
Cytat:
Może robotnicy są potrzebni do instalacji maszyn, wydobycia lub jako mięso armatnie (czyli jednak pozyskiwanie energii lub walka). I jak mówiłem, ważne są główne jednostki - królowa, kasta, cokolwiek (w filmie nie jest powiedziane jak wygląda dowództwo)
Już dzisiaj piechota ma nieporównywalnie mniejsze znaczenie niż sto lat temu. Co powiedzieć więc o cywilizacji tak zaawansowanej technologicznie? Wątpię, by jeszcze wykorzystywała mięso armatnie (tudzież zwykłych roboli), mogąc je z taką łatwością zastąpić bardziej efektywną maszyną. Ktoś mógłby powiedzieć, że taka właśnie jest charakterystyka roju, jednak wtedy nie rozwinąłby się on technicznie.
Cytat:
Co do mrówek, wytłumacz mi dlaczego mrowisko pozbawione królowej przypomina burdel ogarnięty pożarem? Do momentu "ponownej elekcji"
W rzeczywistości mrowisko pozbawione królowej (i następczyń) przepadłoby w ciągu paru miesięcy, ponieważ mrówki żyją krótko. U Blomkampa jest inaczej. Co również dziwi, bo długowieczność jest dla roju nieefektywna.
Wyobrazić można sobie wszystko, ale w sf musi to być jeszcze wiarygodne. Tutaj pojawia się za dużo "ale". Nie potrafię znaleźć logicznego uzasadnienia, które wyjaśniałoby wszystkie elementy świata przedstawionego. Rozwiązanie jednego z nich - nie pasuje w innym (i vice versa).
Już dzisiaj piechota ma nieporównywalnie mniejsze znaczenie niż sto lat temu.
Dla ludzi. Rozumowanie obcych może być inne (nie znamy warunków rodzinnej planety obcych). Zresztą trochę zagłębiamy się w sprawy mało istotne dla samej fabuły
dworkin napisał/a:
Jeśli chodzi o kosmiczne mrowiska, to bardziej przekonuje mnie rasa Zergów ze Starcrafta (brak nieorganicznej technologii). Albo rój w Niezwyciężonym, jednak to już literatura.
W WH40k technologia Tyranidów także jest organiczna. Tylko że rój-flota jest połączana w jeden organizm o jednej jaźni i małe stworki są tam w pełni zależne od przekaźnika, ale też na poziomie taktycznym dosyć "samodzielne" czy raczej szczwane. Zabicie przekaźnika powodował taki paraliż decyzyjny także. U krewetek (czysta teoria) dowództwo okrętu mogło być takim przekaźnikiem, powodującym, że zwykli "mieszkańcy statku" byli bardziej kreatywni. To co teraz odprawiam, to mambodżambo w czystej postaci, ale... czemu nie?
dworkin napisał/a:
Wyobrazić można sobie wszystko, ale w sf musi to być jeszcze wiarygodne. Tutaj pojawia się za dużo "ale". Nie potrafię znaleźć logicznego uzasadnienia, które wyjaśniałoby wszystkie elementy świata przedstawionego. Rozwiązanie jednego z nich, nie pasuje w innym (i vice versa).
No dobra, przekonałeś mnie. Film jest do dupy i nie warto go oglądać
Niemniej chętnie obejrzę prequel o ile tylko reżyser zdecyduje się go nakręcić. Budżet pewnie będzie większy, tym samym zawartość sztampy w sztampie będzie także większa, bo jak stwierdził sam reżyser - Dystrykt 9. po części docelowo był filmem hollywoodzkim Made in RPA*
*Z wywiadu w jakiejś południowoafrykańskiej stacji radiowej.
W WH40k technologia Tyranidów także jest organiczna. Tylko że rój-flota jest połączana w jeden organizm o jednej jaźni i małe stworki są tam w pełni zależne od przekaźnika, ale też na poziomie taktycznym dosyć "samodzielne" czy raczej szczwane. Zabicie przekaźnika powodował taki paraliż decyzyjny także. U krewetek (czysta teoria) dowództwo okrętu mogło być takim przekaźnikiem, powodującym, że zwykli "mieszkańcy statku" byli bardziej kreatywni. To co teraz odprawiam, to mambodżambo w czystej postaci, ale... czemu nie?
Takie troche OT- Tyranidzi byli wcześniej niż Zergowie, a eldarskie Wraithlordy wcześniej niż protoskie Dragoony
A co do samego filmu: nie rozumiem czepiania się. Co prawda film jest ambitniejszy niż inne, typowo sensacyjne, więc wymagam więcej wiarygodnoście, ale czepianie się każdego detalu, rozkładanie na czynniki pierwsze każdego błędu jest lekko... nerdowskie? No ludzie, film dla mnie jest świetny i dobrze się przy nim bawiłem nie tylko ze względu na efekty specjalne. Może mam małe wymagania? O.o
Spellsinger napisał/a:
bo namiętnie grywałem w Master of Orion 2 i 3
O, fajnie wiedzieć, że jest tu jakiś fan MoO Sam kilkadziesiąt razy podbiłem galaktykę w II, ale w III nie grałem, bo wszyscy na nią narzekają. Dobra jest?
Położono większy nacisk na ekonomię i jest zdecydowanie trudniejsza, bardziej rozbudowana. Dla mnie bomba.
Spell.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum