Wikipedyja: Andre Norton napisała ponad sto książek. Wśród nich są książki okultystyczne, przygodowe, detektywistyczne, historyczne i szpiegowskie. Wyróżnienia które świadczą o jej popularności to:
Boys Club of America Award (1965), Grand Master of Fantasy Award (1976), Gandalf Award(1977), Jules Verne Award(1984).
Twórczość jej śmiało można podzielić na trzy okresy:
Książki dla dzieci.
Science fiction (również typu kosmiczny western)
Fantasy, w tym jej najbardziej znana seria, Świat Czarownic.
Jako pierwsza kobieta otrzymała Nebula Grand Master Award (1983)
AD 1 - Tak
AD 2 - Średnio
AD 3 - przeczytałem 2 albo 3 pierwsze tomy "Świata Czarownic" oraz "Twierdzę/fortecę na boagnach/mokradłach" i na tym skończyła się moja przygoda z prozą tej pani. Może i mistrzyni fantasy, ale nie dla mnie.
_________________ "Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois
Znam i nie wiem czy się z tego cieszyć. Dwie pierwsze książki ze świata czarownic jeszcze ujdą w tłoku, chociaż jakieś wybitne to nie było, raczej takie niskie stany średnie. Za to Operacja "poszukiwania w czasie" to totalna tragedia. Od ponad 2 lat nie wróciłem do książek Norton, to świadczy o tym, że nie przypadły mi do gustu ani trochę.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Znam i nawet lubiłem. Nadal mam spory sentyment i nie rozumiem waszego sarkania. Niektóre jej książeczki są całekim fajne. Inna kwestia, że mi się już tytuły zlewają.
Babka pisała rzeczywiście sporo i całkiem do rzeczy. Nie znam świata czarownic. Ale cykl o Murdocu Jern bardzo lubię i żałuję że nie ma 3 tomu Tak samo lubię tom o Kripie Vorlundzie.
Agenci czasu nie są źli Czepiasz się
Cytat:
Andre Norton to pseudonim, a w późniejszym okresie oficjalne imię i nazwisko Alice Mary Norton (ur. 17 lutego 1912 w Cleveland, Ohio, zm. 17 marca 2005 w Murfreesboro, Tennessee), amerykańskiej pisarki, przedstawicielki literatury fantasy i science fiction. Inne pseudonimy pisarki to Andrew North i Allan West.
Jedna z autorek (na początku myślałem że to autor) z którą rozpoczynałem moją zabawę z fantastyką na szerszą skale. Generalnie omijałem jej wielkie cykle (w tym świat czarownic), nawet nie tylko świadomie co poporstu w biblitece były jej 'jednostrzały". I generalnie bardzo mi podeszły szczególnie te postapokaliptyczne - świt 2250, gwiaździsta odyseja (bardzo dziwnie przetłumaczony tytuł) czy specyficzny,koci miot. Z podróży w czasie pamiętam świetną "Na rozdrożach czasu" która zresztą jak właśnie spojrzałem na kontynuacje. No i cykl Central Control z którego też zaliczyłem pierwszę książke. Było też parę ksiązek który nie podeszły mi np. Zwycięstwo na Janusie czy Lot na Planete Victor.
Myśle że Andre Norton ma świetne pomysły w swoich światotworzeniach. Niestety kontrastuje to z dość schematycznym prowadzeniem fabuły każdej z jej książek. Coś jak bycie na wycieczce w pięknej kraainie ale z średnio ciekawym przewodnikiem. ; ) Napewo inspirujące dla wyobraźni, nieco mniej zajmujące tu i teraz.
Toudisław napisał/a:
Znam i nawet lubiłem. Nadal mam spory sentyment i nie rozumiem waszego sarkania. Niektóre jej książeczki są całekim fajne. Inna kwestia, że mi się już tytuły zlewają.
Mam podobnie. Ale niedługo będę robił sobie odświerzenie tytułów i ich rozwnięcia w postaci serii, które szczególnie mi się podobały. Napewo będzie to cykl ww. "Crosstime" i "Central Control". No i chyba jej cykl najbardziej rozpoznawalny w popkulturze - Władce Zwierząt. Może jeszcze o Murdocu Jernie jak polecasz tak.
romulus napisał/a:
Przeczytałem większość,
Większość z jej ponad 100 książek? To znaczy ile - 80- 90?
Przeczytałem większość - to znaczy: przeczytałem większość dostepnych na polskim rynku w polskim przekładzie gdzieś w okresie 1993 - 1995 r., bo wtedy jeszcze fantastyka to nie było to co lubiłem (dorastałem i co ja - szczeniak - mogłem wiedzieć ). Może i stąd biorą się moje letnie uczucia do twórczości pani Norton.
Sprecyzowanie większości nie jest możliwe: nie pamiętam. Skąd wiem, że była większość? Bo bibliotekarka była jej fanką i kupowała (za publiczne pieniądze ) wszystko co się ukazało wówczas w Polsce i miało na okładce A. Norton jako autorkę. I pożyczała mnie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Andre Norton ma niektóre dobre powieści, niektóre gorsze. Przeczytałam część jej książek z gatunku science fiction i na pewno chciałabym, żeby trzy z nich znalazły się w mojej biblioteczce: Skrzyżowania światów, Tajni agenci czasu (I tom cyklu Ross Murdock) i Ognista Ręka (V tom cyklu Ross Murdock).
_________________ Talent kształci się w ciszy,
a charakter w wirze świata.
A ja kiedyś sądziłam, że to jedna z najlepszych autorek fantasy. Życie zweryfikowało ten pogląd.
Mimo to nadal na półeczkach mam:
"Gniazdo gryfa"
"Gryf w chwale"
"Brzemię Yurthów"
"Świat czarownic"
"Świat czarownic w pułapce"
"Troje przeciw światu czarownic" - jedne z tych lżejszych czytadeł.
Posiadam cały Świat Czarownic - zebranie wszystkich tomów zajęło dobre kilka lat - oraz część standalonów fantasy. Swoją przygodę z fantasy zaczynałam między innymi z Norton. Upłynęło sporo czasu, ale ja nadal kocham jej książki Nie są jakieś ambitne, ba, 80% z nich jest pisana na jedno kopyto, zmienia się tylko fragment świata i ułamek psychiki bohaterów, ale... w powieściach Norton jest magia. ^^ Uwielbiam jej światy, tajemnicze stworzenia, niezrozumiane moce - magię spójną, ale nie dającą się wyjaśnić i zdefiniować klarownymi prawami.
ba, 80% z nich jest pisana na jedno kopyto, zmienia się tylko fragment świata i ułamek psychiki bohaterów, ale... w powieściach Norton jest magia. ^^
Nie należy tez zapominać, kiedy te książki były pisane. To co teraz może wydawać się sztampą czy obkutym schematem, kiedyś mogło być o wiele bardziej oryginalne a wręcz nowatorskie. Ja jej twórczość zapamiętam z dużym sentymentem, mimo świadomości że nie byłą to pisarka wybitna. Ale czy nie fajnie, że nawet średniej jakości książki nadal są czytane i jakiś poziom trzymają.
Chyba podobnie jak Łako odświeżę sobie co poniektóre pozycję tej Pani.
ba, 80% z nich jest pisana na jedno kopyto, zmienia się tylko fragment świata i ułamek psychiki bohaterów, ale... w powieściach Norton jest magia. ^^
Nie należy tez zapominać, kiedy te książki były pisane. To co teraz może wydawać się sztampą czy obkutym schematem, kiedyś mogło być o wiele bardziej oryginalne a wręcz nowatorskie.
Jasne, może pierwsze książki były oryginalne, ale jak wciąż powtarzała ten sam motyw, to nie ma znaczenia, kiedy były pisane.
Przeczytałam parę książek tej pani. Trylogię o Gryfie i ze dwa tomy ze Świata Czarownic. Bardzo dawno, w czasie gdy zaczynałam czytać fantastykę. Nie wydawały mi się złe te książki, ale też niespecjalnie zapadały w pamięć. Odpuściłam sobie resztę Świata Czarownic, gdy odkryłam ile ma on części i że są one nie do zdobycia w bibliotece.
Wracać do ŚC, czy brać się za inne książki A. Norton, nie mam ochoty.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Szanuję Norton za bycie prekursorem fantastyki i... tyle. Nie lubię jej książek głównie z tego względu, że na czytanie ich jest już za późno, w porównaniu do reszty teraz dostępnego materiału są one teraz po prostu sztampowe, nudne i słabe. Chociaż jakby nie patrzeć, zaczynałam ją czytać chyba już w podstawówce, głównie Świat Czarownic, aczkolwiek miałam też kontakt bodajże z "Kręgiem Gwiazd" (chociaż teraz nie jestem pewna), co mi się podobało już bardziej.
Powtarzam opinie z postów powyżej, wiem : D
Toudisław napisał/a:
Chyba podobnie jak Łako odświeżę sobie co poniektóre pozycję tej Pani.
Jeśli chcesz mam pierwsze 3 tomy ŚC i "Świat magii czarownic" (leży u mnie na półce chyba już 10 lat a ja nadal nie wiem nawet, co to jest XDDDD)
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
Jasne, może pierwsze książki były oryginalne, ale jak wciąż powtarzała ten sam motyw, to nie ma znaczenia, kiedy były pisane.
A u jakiego pisarza nie znajdziesz powtarzających się motywów? Zawsze coś się powtórzy, czy wyda podobne. Widać jednak, że potrafiła pisać książki bardzo różnorodne i w wielu sceneriach. Napisała ich tak wiele, że kilka mogła.
Tyraela napisał/a:
w porównaniu do reszty teraz dostępnego materiału są one teraz po prostu sztampowe, nudne i słabe.
wydać się fabularnie podobnych jednak ja uważam że jej twórczość jest różnorodna
Sztampowe? mylisz skutek z przyczyną kochanie. Inne są sztampowe wobec Norton bo ona byłą jedną z pierwszych.
Zawsze coś się powtórzy, czy wyda podobne. Widać jednak, że potrafiła pisać książki bardzo różnorodne i w wielu sceneriach.
To, że były różne scenerie, nie oznacza różnorodności fabuły. Zresztą sam piszesz, że Tobie się tytuły zlewają, czyli chyba wielkich różnic pomiędzy nimi nie było. Ja nie przeczytałam aż tak wielu jej książek, żeby mi się znudziły. Wystarczyły cztery i pół.
Zielony napisał/a:
Napisała ich tak wiele, że kilka mogła.
Ta... i to mnie zniechęca. Postawiła na ilość. Zauważ, jaką objętość mają jej książeczki, około 200 stron. A ile ich jest?
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Sztampowe? mylisz skutek z przyczyną kochanie. Inne są sztampowe wobec Norton bo ona byłą jedną z pierwszych.
Czytaj uważnie to, co wypacam - "w porównaniu do reszty TERAZ wydaje się to bla bla". ;P
_________________ "Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie." H. Duncan "Atrament"
To fakt że Norton fabularnie nie była innowacyjna. Kiedyś na jakieś polskiej stronie tej autorki (teraz niemogę jej znaleść, chyba już nieistnieje) był świetny artykuł o schemacie Andre Norton który właściwie pokrywał się z wiekszością jej książek (nadzwyczajny młodzieniec z niejasna przyszłoscią udaje się w podróż w czasie której przechodzi przyspieszony kurs dorastania).
Ja próbowałem przypomnieć sobie prozę AN, ale niestety po przeczytaniu I tomu o Władcy Zwierząt zrezygnowałem z kolejnych dwóch postnawiając nie psuć sobie naprawdę dobrych choć zamazanych wspomnień.
Ale wtedy tak pisano. Cegły nie były w modzie jak to ma miejsce teraz. Zobacz sobie na inne książki tego okresu ? One mają podobną objętość
No dobra, ale jaki to ma związek z oryginalnością? Pisała na ilość (bo tak było modnie, jak mówisz), więc siłą rzeczy motywy się powtarzały, ale dla mnie to nie jest usprawiedliwienie i zachęcenie do czytania. To jest tylko pokazanie, że obecnie jej twórczość jest przestarzała i już mniej interesująca.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Hm, Norton może i poszła na jakość, ale nikt nie zaprzeczy że kilka pierwszych tomów (zwłaszcza pierwsze cztery) trzymają poziom i mają swój niepowtarzalny klimat. Mimo wszystko panią Norton będę bronił:)
Znać znam, ale czy lubię? Dosyć trudne pytanie, postaram się na nie odpowiedzieć poprzez trzecie
Czytać przeczytałem dwie książki - Świt 2250 - historię (klimatyczną i z morałem) o postapokaliptycznej ziemi, oraz Świat czarownic - czyli pierwszy tom cyklu. I też było całkiem przyjemnie, ale nic na tyle szczególnego by zachęcić mnie do dalszej znajomości z tą panią. No przynajmniej nie mam nic przeciwko niej
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Czytane "Czarodziejka ze świata czarownic". Ba z tym że to dano było i wówczas była to pierwsza książka z jaką się zetknąłem która łączyła ze sobą fantasy i SF w dość ładnym stylu. Owszem było kilka zgrzytów ale całkiem dobra książka mimo iż z czasem człowiek poznał lepsze jednak to ta złamała u mnie przesąd że SF jest Zue. Miło tą lekturę wspominam a to najważniejsze
Przeczytane mam też "Świat czarownic w pułapce" przy czym w tej pozycji już musiałem się trochę namęczyć i jeśli chodzi o emocje związane z czytaniem tej lektury była to książka jak dla mnie nijaka. No cóż na razie nie planuję czytać kolejnych książek z tej serii.
Mi babcia czytala jako dzieciakowi kilka książek z cyklu "świata czarownic", zresztą z tego co wiem sama sobie czytuje je czasem jako bajki na dobranoc do tej pory .
W sumie do tego się te ksiązki nadają, bo o ile jest to niewątpliwie klasyk, pisany ładnym językiem i w soposób obrazowy, o tyle wtórność fabuły sprawia że książki są tak przewidywalne, że czytelnikowi który przeczytał kilka z nich nie chce sie czytać kolejnej bo i tak wie, ze miłośc zwycięży wszystko, pod koniec będzie walka z czarnym charakterem, która będzie trudna, ale zwycięska. A na koniec bohaterowie będa się gzić w borówkach - no dobra tego w książkach nie ma, ale teraz mnie fantazja poniosła
_________________ some people say that some things are better left unsaid
zresztą z tego co wiem sama sobie czytuje je czasem jako bajki na dobranoc do tej pory
Z moich doświadczeń z twórczością tej pisarki wynika, że czytanie tego cyklu jest wręcz idealne właśnie "na dobranoc". Fantastycznie usypiają . O ile dobrze pamiętam przeczytałem trzy pierwsze części Świata Czarownic i jedną, nieco dalszą, "Klucz Keplianów", lub coś w tym stylu. Chciałem je rozdzielić i omówić w dwóch turach . To było strasznie dawno i wspomnienia odnośnie tych książek mam strasznie zamazane, ale pamiętam moje odczucia. Wiem, że po przeczytaniu pierwszej książki byłem całkiem zadowolony, w zasadzie takie bardzo sztampowe fantasy gdzie bohater z przeszłością trafia do magicznego świata i musi go ratować przed najazdem jakichś wrednych drani i tak dalej i tak dalej. Przebrnąłem przez to bez bólu, ale też bez zachwytu, ot tak. Potem było już gorzej. O ile dobrze pamiętam drugą część też jakoś zniosłem, choć trud był nieporównywalnie większy, ale trzecia ("Trójka przeciw Światu Czarownic" bodajże) była już niemożliwie wręcz nudna. Przez kilkaset stron nie działo się praktycznie nic konkretnego, bohaterowie wędrowali, snuli się i prowadzili jałowe dyskusje z których nie wynikało NIC. Przeczytałem to, choć do dziś nie pamiętam do końca jak, ale przykre poczucie cholernego zniechęcenia pozostało.
"Klucz Keplianów" natomiast był książką do której podszedłem z wielkim dystansem, głównie przez przykre wspomnienia związane właśnie z poprzednimi częściami. Z tego co się orientuje to chronologicznie jest to bardzo oddalone od pierwszych powieści, bohaterka jest inna, nie ma tu żadnych nawiązań, tak właściwie jest to po prostu oddzielna książka. Co wyszło jej bardzo na dobre. Wiem, że pomimo początkowego dystansu szybko mnie wciągnęła, oferując ciekawą fabułę i bardzo sugestywny klimat, coś z pogranicza grozy i mistycyzmu, z dodatkiem lekkiej atmosfery tajemnicy... miło się to czytało, naprawdę. Ale do Andre Norton dalej jestem zrażony i czytać więcej książek napisanych przez tą kobietę (to kobieta, tak? ;P) raczej nie zamierzam.
Do Tych wszystkich uwag powyżej mogę dodać, że m.in. na fantasy A.Norton zaczynałem swoją edukację w tej dziedzinie. Dla początkującego i młodego czytelnika lektura była fascynująca i wprowadzająca we wspaniały świat magii.
Jakieś dwa lata temu próbowałem uzupełnić swoją znajomość książek AN o lektury, których nie udało mi się dostać i przeczytać uprzednio.
Niestety nie dałem rady. Za stary już jestem a czytanie kolejnych opowiadań z cyklu Świata Czarownic było nie do dokonania. I jak to się gust wyrabia
Ja siegnalem po SC jako po klasyka gatunki i do konca trzeciej bodaj czesci mialem radoche czytajac ale potem zaczelo byc pod gorke. Swiat... mimo, ze moglby pozostac w pamieci kazdego jako nieco za prosty ale dobry cykl , to jednak pozostanie jako jeden z pierwszych "bytow niesmiertelnych" literatury fantasy (nie mylmy go tu z Conane, bo nie autor go tak rozdmuchal).
W sumie przeczyatalem jakos 5 czy 6 czesci i nie dalem rady wiecej.
Ostatnio pożyczyłam znajomej Grę o tron, pożaliłam się przy okazji, że nie mam co czytać - jako, że brat owej znajomej ponoć czyta sporo fantastyki. Dziewczyna obiecała mi, że następnym razem przyniesie mi kilka naprawdę fajnych książek ... IMHO gdybym była osobą zaczynającą przygodę z fantastykę i dostałabym do przeczytania jakąkolwiek książkę Andre Norton ...
Podejść do literatury pani Norton, robiłam kilka - od cyklu Estcarp po Handlarzy Czasu i inne jej powieści sf. Żadnej książki nie skończyłam czytać.
Nie chcąc robić przykrości kobiecie zmusiłam się do czytania, i tak z trzech pozycji: Czarodziejskie miecze,Strzeż się sokoła, Brama kota, przeczytałam do ostatniej strony jedynie "Strzeż się sokoła"...
_________________ "Life is a bitch and then you die."
Laura Roslin "Battlestar Galactica"
A ja właśnie dzięki AN i jej cyklowi "Świat czarownic" poznałem coś takiego jak fantastyka. Wychowałem się w strasznej dziurze. Liczbę książek w naszej panstwowej "bibliotece" dało się policzyć na palcach jednej ręki drwala po ciężkiej przygodzie z piłą mechaniczną. Po AN sięgnąłem po prostu tylko dlatego, że nic innego nie zostało już na półce.
Przepadłem.
Książka wykopała mnie w kosmos. Od pierwszych stron. Czas spędzony przy czytaniu minął błyskawicznie. Zbyt szybko wręcz. Powrót z tamtej rzeczywistości był bolesny. Chciałem więcej i więcej...
Następnego dnia molestowałem Panią bibliotekarkę, tak długo aż podała mi namiary na osoby przetrzymujące pozostałe części cyklu. Każdy z pierwszych 10 tomów pochłonąłem co najmniej po 2 razy.
Później przyszedł Tolkien, Ursula LeGuin i inni. Przez lata przeczytałem setki książek. Jedne były lepsze inne gorsze. Normalka.
Przez cały ten czas towarzyszył mi jednak sentyment dla Świata Carownic. Chyba stworzyłem w swojej głowie wyidealizowany obraz tamtego cyklu. Kiedyś przypadkiem pewnie wpadnie w moje łapska jakiś tom AN. Wiem, że fabuła będzie tandetna a kreacja świata prosta jak miecz rzymskiego legionisty. Ale co z tego? I tak przeczytam to rycząc ze wzruszenia jak bóbr. Bo to będzie podróż w przeszłość. Do czasów dawno minionych.
Tak na dobrą sprawę prawie nie pamiętam o czym te książki były. Pamiętam za to klimat jaki towarzyszył mi podczas ich czytania.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum