"American Horror Story 1984" - staro szkolny slasher. Szkoda czasu.
I zgadzam się i się nie zgadzam. Po kilku odcinkach ciekawie się rozwija fabularnie. W stylu tej serii plus dużo krwi i przemocy. Za wcześnie, aby trąbić o sukcesie, ale jeszcze nie ma co skreślać.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wy się tu wyborami podniecacie, a skończył się drugi sezon "Sukcesji". Zdania nie zmieniam. Drugi sezon lepszy od pierwszego. Do tego fabularnie soczysty, rewelacyjnie zagrany i napisany. Mam nadzieję, że powstanie nie tylko sezon trzeci (już zamówiony), ale i czwarty. A nawet i piąty. Choć nie wiem, czy jest tyle paliwa fabularnego. Ale przecież w drugim sezonie cała fabuła kręciła się jedynie wokół kwestii przejęcia Waystar i jakoś nie czułem niedosytu. W zasadzie jedyny niedosyt to czuję dlatego, że sezon się skończył. W niezłym stylu. Ciekawe, czy było to kwestią planu tego bohatera, czy nie. Może impuls związany z rozmową? Tyle czasu trzeba teraz czekać na odpowiedzi.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wy się tu wyborami podniecacie, a skończył się drugi sezon "Sukcesji". Zdania nie zmieniam. Drugi sezon lepszy od pierwszego.
Panie, ja się jaram tym serialem niczym szczerbaty sucharami od pierwszego odcinka pierwszego sezonu, a drugiego jeszcze nie ruszałem, bo czekałem, aż się zbierze cały
Poza tym mam inne zaległości, a chciałem sobie zostawić na później coś, co na pewno nie zawiedzie
"American Horror Story 1984" - staro szkolny slasher. Szkoda czasu.
I zgadzam się i się nie zgadzam. Po kilku odcinkach ciekawie się rozwija fabularnie. W stylu tej serii plus dużo krwi i przemocy. Za wcześnie, aby trąbić o sukcesie, ale jeszcze nie ma co skreślać.
Głupie to niemożebnie. Poza tym mam "alergię" na produkcje w takim stylu, więc z czystym sumieniem dałem cancel
Derry Girls, bardzo sympatyczne po obejrzeniu 1,1 odcinka, oczywiście serial o nastolatkach nie leży na osi moich zainteresowań ale jeden odcinek tygodniowo zniosę.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Derry Girls, bardzo sympatyczne po obejrzeniu 1,1 odcinka, oczywiście serial o nastolatkach nie leży na osi moich zainteresowań ale jeden odcinek tygodniowo zniosę.
Ale to chyba nie taki typowy serial o nastolatkach? Irlandia Północna, lata 80-te XX wieku. Czytałem o nim sporo pozytywnych recenzji, ale jeszcze nie obejrzałem.
"Modern Love" - antologiczny serial Amazona. Dziś miał premierę. Każdy odcinek opowiada inną historię. Po pierwszym jestem rozczarowany - jego długością. Ale każdy trwa około 30 minut. Szkoda. Zwłaszcza że pierwszy odcinek był uroczy i pozytywnie nastrajający. Obsada co najmniej znakomita. https://www.youtube.com/watch?v=650Mt63HIBU
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Watchmen" - pozostaje mi się przyłączyć do zachwytów. Aczkolwiek moje nie są, na razie, takie wielkie. Zdecydowanie mocny start serii. Świetnie (z)budowany świat, złożony, zapewne dopieszczany będzie stopniowo. Historia jest również intrygująca. Fabuła rozgrywa się współcześnie. Serial nie jest prostą kontynuacją komiksu. W zasadzie to za dużo kontynuacji tegoż tam nie widziałem. Elementy świata, "charakterystyka" postaci, pewna nie nachalna symbolika. Ktoś kto nie czytał, nie powinien czuć się obco, nie bardziej zresztą, niż ten kto - jak ja - czytał kawał czasu temu. Uwspółcześnienie, brak postaci z komiksu odrywa go od tegoż i czyni dziełem w miarę samodzielnym. Przynajmniej po pierwszym odcinku. Ponoć kolejne są jeszcze lepsze, a sezon nie jest długi. Dlatego czekam z niecierpliwością.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Looking for Alaska" - sympatyczny miniserial stacji Hulu. W Polsce dostępny na HBO GO. Trailer pozostawił mnie nieco obojętnym, ale kiedy produkcja została dodana przez HBO GO postanowiłem sprawdzić. Pomyślałem, że skoro to miniserial, więc może będzie z tego coś fajnego i niebanalnego. Nie pomyliłem się zasadniczo. To adaptacja jakiejś popularnej powieści. Z młodymi bohaterami, akcja rozgrywa się w szkole z internatem, gdzieś w Alabamie. Jest dosyć typowo, ale jednak z wdziękiem, sympatycznie i historia potrafi zaskoczyć i wciągnąć. Być może siódmy odcinek jest nieco przegadany i przedramatyzowany, ale można to odpuścić. Historia jest trochę inicjacyjna, trochę o miłości, dojrzewaniu, radzeniu sobie - a bohaterowie szybko wychodzą z przypisanych im ról typowych nastolatków. Dlatego nie jest to seans stracony i ostatecznie bardzo mi się wszystko podobało. https://www.youtube.com/watch?v=rWNlrgNNVm4
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dwa seriale wróciły dziś na Netflix z kolejnymi sezonami.
"BoJack Horseman" - finałowy sezon. Podzielony został na dwie części. Osiem odcinków dziś, osiem kolejnych w styczniu. Trochę mi będzie go brakowało. Ale cieszę się, że się kończy. Ten serial nie zasługuje na zamęczenie go kolejnymi sezonami. Potrzebuje finału i mam nadzieję, że scenarzyści nie zawiodą. https://www.youtube.com/watch?v=ZOGxOQxXjdo Jedyny serial animowany, który jestem w stanie nie tylko znieść, ale i go pokochałem.
"The Kominsky Method" - po pierwszym odcinku drugi sezon prezentuje się tak samo dobrze, jak pierwszy. Pewnie "wciągnę" przez kilka dni.
Za to "Modern Love" od Amazona dawkuję sobie bardzo oszczędnie. Osiem krótkich odcinków, a każdy to perełka. Choć najbardziej lśnią te, które nie są tak po prostu romantyczne. Fantastyczna robota.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Za to "Modern Love" od Amazona dawkuję sobie bardzo oszczędnie. Osiem krótkich odcinków, a każdy to perełka. Choć najbardziej lśnią te, które nie są tak po prostu romantyczne. Fantastyczna robota.
A poza tym wrócił "Castle Rock" z drugim sezonem. W pierwszym odcinku pojawia się Annie Wilkes (dla nie znających: bohaterka "Misery"). I pierwszy odcinek robi naprawdę dobrą robotę: jest bardzo soczysty, mocny i dobrze wróży całemu sezonowi. Oczywiście, ja nie nastawiam się na jakiś strach. To mało prawdopodobne, abym się bał. Ale pierwszy sezon miał naprawdę wybitne momenty i obsadę, więc liczę na powtórkę z rozrywki: https://www.youtube.com/watch?v=9bytPaQ5I8U
Tak jak sezon pierwszy, w Polsce dostępny na HBO GO. Od razu jak w USA: trzy początkowe odcinki.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Za mną dwa odcinki drugiego sezonu "Castle Rock". Pierwszy miał tak nieoczekiwany zwrot akcji, że aż gębulę rozwarłem z dziwowiska. Drugi też trzyma fajny poziom. Lizzy Kaplan jest świetna!
Co do pierwszego sezonu - owszem, miał kilka bardzo dobrych momentów i było się czym podniecać, jednakowoż szmatławe i bezsensowne zakończenie położyło całą historię, która przecież miała spory potencjał. No i spokojnie można byłoby ją odchudzić ze dwa epizody, skompresować.
"Pani Fletcher" - adaptacja powieści Toma Perrotty, chyba została wydana w Polsce. Serial komediowy, ale raczej komediodramat z tego będzie. Opowiada o tytułowej pani Fletcher, samotnej matce, która "wypuściła" syna do koledżu i teraz - zdaje się - ma zgłębiać swoją seksualność. Po pierwszym odcinku jakoś nie wpadam w zachwyt, ale to HBO, pewien poziom gwarantowany, zatem obejrzę. Choć taki "Barry" jakoś mnie nie zachwyca, "The Righteous Gemstones" również. Ale może "Pani Fletcher" się uda. https://www.youtube.com/watch?v=EzKu5JKrY6U
"Dolina Krzemowa" - serial powrócił z finałowym sezonem i pierwszy odcinek świetnie wprowadził w klimat. Było po prostu zabawnie. W każdym wątku i przy każdej postaci.
I wreszcie finał "The Deuce" - polski tytuł "Kroniki Times Square" - David Simon wciąż ma "to". Potrafi ze swoją ekipą opowiadać historie, które wciągają, uciekają od banału i klisz. Serial, jak wiadomo, skupia się na branży porno w Nowym Jorku w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Trzeci, finałowy sezon, "skoczył" w lata 80-te, pokazując zmierzch "starych dobrych czasów". Inne podejście do korupcji w policji, do mafii, zmieniająca się branża wypychana z Times Square przez nowe władze, które z Gotham chciały zrobić Nowy Jork Jaki Znamy z ładnych obrazków. Sezon w ośmiu odcinkach potrafił treściwie, bez żadnych skrótów domknąć każdą historię. Przewidywalnie - to jest, bez wspomnianych klisz i chodzenia "na skróty", aby schlebiać gustom widzów. Smaczkiem dodatkowym - malutki spoilerek - jest "epilog", czyli pokazanie Times Square w 2019 r., oczyma jednego z bohaterów przechadzającego się ulicą i spotykającego "duchy przeszłości". Specyficznie nostalgiczne. Znakomita robota.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A ja pochłonąłem Lambs of god i jestem zachwycony, miniserial przecudnej urody, aż chciało by się przeczytać literacki pierwowzór, u nas niestety nie wydany.
Natomiast 10ty sezon Walking dead nudzi mnie śmiertelnie, czekam na porządne tąpnięcie, na razie straszna lipa.[/b]
A ja pochłonąłem Lambs of god i jestem zachwycony, miniserial przecudnej urody, aż chciało by się przeczytać literacki pierwowzór, u nas niestety nie wydany.
Natomiast 10ty sezon Walking dead nudzi mnie śmiertelnie, czekam na porządne tąpnięcie, na razie straszna lipa.[/b]
1. Przy takiej ekranizacji lektura książki chyba nie ma większego sensu
2. W rzeczy samej, przynudzają jak cholera. Ale czegóż oczekiwać od tak rozciągniętego tasiemca połykającego własny ogon?
Niemniej pod kierunkiem Angeli Kang da się to od biedy wytrzymać, o ile ktoś lubi zombi
Tyler Perry to aktor i producent telewizyjny, który tworzy - według mnie - afromamerykańskie guilty pleasure. "The Oval" to właśnie coś takiego. Obsada jest czarnoskóra, fabuła jest prosta z tendencją do komplikowania się, ale takiego rodem z opery mydlanej. Wizytówka twórczości tego pana. Głównie dla kanałów telewizyjnych lub serwisów streamingowych tagujących takie seriale dla "gospodyń domowych", czy "a la opera mydlana". W tym serialu fabuła koncentruje się wokół białego prezydenta USA i jego czarnoskórej żony - przy okazji wiele tu miłości dla Baracka i Michelle Obamów - ich małżeństwa i rodziny mocno dysfunkcyjnych. Do tego dochodzą wątki poboczne, oczywiście z czarnoskórą obsadą. Dzieje się sporo, ale serial doradzam tylko tym, którzy potrzebują czegoś do "zresetowania się" przy mało wymagającej rozrywce. https://www.youtube.com/watch?v=Jd1Oh1e_HEE
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dwójka tajnych agentów bierze na cel ważnego producenta ecstasy wiodącego luksusowe życie na holendersko-belgijskim pograniczu w osiedlu domków kempingowych. Jest w miarę nieźle fabularnie. Naiwności czy dziury logiczne w miarę niewielkie i zaklajstrowane dość przyzwoicie. Oprócz kryminalno-sensacyjnej fabuły mamy jeszcze nieprzesadne acz wyraźne rozważania na temat dylematów moralnych, prywatnych konsekwencji i co z tą odchłanią która patrzy w ciebie.
Poświęciłem weekend na zapoznanie się z nowościami od AppleTv+ i jestem, na razie, bardzo pozytywnie zaskoczony.
Nie widziałem jeszcze "See", ale zbiera przeciętne opinie, więc się nie spieszę. Jeśli chodzi o "Dickinson" to w tym przypadku AppleTv+ wypuściło od razu cały sezon (serial?). "The Morning Show" i "For All Mankind" na razie "wyszły" w trzyodcinkowym pakiecie, następne raz w tygodniu. I w przypadku tych tytułów jest na co czekać i jest na czym budować sukces.
"The Morning Show" opowiada o współczesnych mediach. Raczej się nie certoli, choć robi to z perspektywy tzw. telewizji śniadaniowej. Ale jest tu mnóstwo cynizmu i bezwzględnych gier. Na razie bohaterka grana przez Reese Whiterspoon jest trochę taką laleczką, którą pogrywają, ale wiadomo od pierwszego odcinka, że nie wypadła sroce spod ogona zatem kwestią czasu jest, kiedy się ogarnie i zacznie pogrywać samodzielnie. Jennifer Aniston gra starą wyjadaczkę, która przy okazji kompromitacji swojego współprowadzącego chce przejąć więcej kontroli nad programem i zyskać samodzielność. Nie jest jej łatwo.
Serial nie jest tylko opowieścią o kobietach, które chcą grać pierwsze skrzypce. Bardzo to modne, ale na szczęście nie idzie to - na razie w tym kierunku. Bowiem w tle jest jeszcze wątek MeToo i oskarżeń pod adresem postaci, którą gra Steve Carrell. Tu jest spory potencjał, aby podgrzać kontrowersje, ale nie wiem czy scenarzyści pójdą tą drogą. Ale właśnie ta postać jest najciekawsza, ponieważ bohater próbuje się bronić, oskarża cały "ruch" MeToo, a i bohaterka grana przez Jennifer Aniston nie jest postacią jednoznaczną. Można tu pokazać pazur fabularny i wyjść poza slogany, także jeśli chodzi o oskarżanie kobiet o manipulacje itp.
"For All Mankind" jest serialem, któremu zapewne podniosę rating do 9/10. Soczystość, po trzech odcinkach. Punktem wyjscia jest alternatywny zwrot historii, w którym to ZSRR wysyła pierwszego człowieka na Księżyc. Sprawia to, że Amerykanie zostają w tyle. Choć niedaleko. Nie będzie dużym spoilerem jeśli napiszę, że już w pierwszym odcinku i Amerykanie lądują na Księżycu. Bo serial jest ogólnie o wyścigu kosmicznym i ze zwiastuna i zapowiedzi kolejnych odcinków wynika, że idzie on znacznie dalej w tym alternatywnym świecie. Potencjał tu widzę ogromny. Większy niż w "The Morning Show". W trzech odcinkach historia rusza z kopyta, sporo się dzieje. A i serial powoli pokazuje, jak zmienia się rzeczywistość pod wpływem rozwoju programów kosmicznych. Także obyczajowa - emancypacja kobiet. A mamy w serialu rok 1969 r. Postacie są świetnie napisane. Wątki nakreślone doskonale. Obsada daje radę. Nic tylko oglądać. Gdybym miał przedłużać subskrypcję to właśnie dla tego serialu. Udostępnione trzy odcinki sprawiły, że chcę poznać ciąg dalszy.
I na koniec powrót z Amazon Prime. "Jack Ryan" sezon drugi. Wydaje się, na razie, lepszy niż sezon pierwszy. Nie wszystko mi się podoba, ale ogólnie jest bardzo dobrze i jeśli poziom zostanie utrzymany, to myślę, że kontynuacja jest pewna. Cieszy mnie to, że serial powieści Toma Clancy traktuje bardzo użytkowo i pobieżnie. W zasadzie to, że rozgrywa się współcześnie już wiele mówi o tym, jak ogólnikowo twórcy podeszli do materii powieściowej. I bardzo dobrze. Fani powieści nie mają za bardzo czego szukać w tym serialu. Ale jego dynamika, doskonała realizacja i ciekawiej prowadzona fabuła sprawiają, że bez problemu powinien zyskać nowych sympatyków. https://www.youtube.com/watch?v=Un2zXkM-03U
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"His Dark Materials" - "Mroczne Materie". Świetny początek serialu. Widać, że BBC do spółki z HBO nie oszczędzali na zdjęciach i scenografii. Wszystko wygląda znakomicie i cieszy oczy. Fabularnie również jest intrygująco. Film, na szczęście, pamiętam mgliście, powieści nie czytałem. Jest spora szansa, że wszystko przypadnie mi do gustu. Dodać należy do tego obsadę, którą kupiłem z miejsca i jest szansa na hit.
"Watchmen" - trzeci odcinek chyba najbardziej zbliżył się do postaci z komiksu. Począwszy od bohaterki odcinka, po Doktora Manhattana i samego Veidta (to akurat nie jest chyba zaskoczeniem). I mimo tego, można ten serial oglądać jako samodzielną historię, bez znajomości komiksów. Co najwyżej traci się pewien "posmaczek", nie dostrzega się niuansów, których tak naprawdę nie ma sensu dostrzegać. Ot, dodatkowa atrakcja. Na razie. Ale myślę, że nie należy się spodziewać, że serial nagle zrobi się zbyt trudny poprzez odniesienia do komiksu, czy mocniejsze z nim związanie fabuły. To byłby chyba strzał w stopę i niepotrzebny regres w stosunku do prezentowanej dotychczas historii.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"The Affair" - finał serialu mnie trochę zawiódł. A może nie powinien. Czytałem utyskiwania, że nie zakończył wszystkich wątków ze "współczesności". Ale czy musiał? Do niczego mi to nie było potrzebne, ponieważ to jak potoczyła się historia Noaha po oskarżeniach o molestowaniu, co dalej ze związkiem Helen i Sashy itd. nie miało żadnego znaczenia, albo to znaczenie nie było tak istotne dla głównej osi fabularnej. Bohaterowie dostali szansę na przepracowanie siebie i swoich relacji. I poza męczącym jak cholera przedostatnim odcinkiem, wszystko zostało dobrze rozegrane. Wątek Joannie potoczył się inaczej, niż myślałem. Rozwiązał jedną z tajemnic z przeszłości/teraźniejszości, ale tak naprawdę niepotrzebnie, ponieważ nic z tego nie wynikało. Jeśli chodzi o samo rozwiązanie fabuły - oferowanie odpowiedzi, zwłaszcza na pytania, na które nie powinno się odpowiadać (o szczęście, o drugie szanse, o rodzinę, o miłość), zawsze prowadzi do banałów. Scenarzyści tego serialu pokazali wiele razy swoją dojrzałość, aby nie byli tego świadomi. Kwestia gustu, czy to się podoba, czy nie. Mnie nie przeszkadzało. Stąd zawód był, ale niewielki i wynikał głównie z tego, że padały odpowiedzi. Może jednak lepsze to niż alternatywa? Patrząc z perspektywy całości, podobało mi się to, jak ten serial wymyślił się na nowo. Próbował już w trzecim sezonie, który był porażką. Ale czwarty i piąty zaprezentowały doskonale napisane i zagrane (ale z grą od początku było doskonale) historie, które dotyczyły przecież tych samych bohaterów, ale odchodziły od wątków z sezonu pierwszego i drugiego, całej kryminalnej otoczki, w stronę psychologicznego dramatu. Nie jest to kierunek w moim guście, ale lubię się czasem przełamać i obejrzeć coś z innej beczki, niż dotychczas. Zwłaszcza kiedy jest ładnie opakowane, co umila przełamywanie przyzwyczajeń.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Już drugi sezon zrobił się nudny i gdyby nie uroda głównej bohaterki, ciężko by było wytrwać do jego końca. Do oglądania trzeciego nie byłem w stanie się zmusić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum