FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Lost
Autor Wiadomość
elTadziko 


Posty: 335
Skąd: Oława
Wysłany: 2009-05-20, 21:21   

Romulus napisał/a:
Wygrzebałem na Popcornerze zapowiedzi nowego serialu fantastycznego, pt V. Wydaje mi się, że jest wzorowany na trochę nudnym serialu Earth: Final Conflict, który wyszedł spod ręki legendarnej pary: Majel i Gena Roddenberry. Jeśli ktoś ma pod ręką AXN Sci-Fi - to zarzynają tam ten serial na okrągło. Zapowiedź wygląda mi na odświeżenie fabuły i restart. Jedną z głównych ról gra tam Blondzinka - Słodzinka z LOST (to już wiadomo, dlaczego z Juliet było jak było w finale :) ) oraz pochmurny pan policjant z 4400. W zapowiedziach wygląda to ciekawie i chyba warto dać szansę:
http://www.popcorner.pl/p...na_sukces_.html

Hmm... Zaciekawiłeś mnie :P
Myślę, że zacznę oglądać ten serial - i fabuła może się bardzo ciekawie rozwinąć i fajni aktorzy ;)
A jak już jesteśmy przy aktorach z 4400, to ta główna policjantka też znalazła rolę w nowym serialu :P A dokładnie w serialu "Mental", który będzie opowiadał o pracy nietypowego psychiatry ;) Będzie tam też grać Whistler z "Prison Breaka".
_________________
Moja biblionetka
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2009-08-19, 09:50   

Ostatni sezon LOST szykuje sporo zaskakujących niespodzianek. Jeśli wierzyć spoilerom "puszczanym" na sieci, to szykuje się "powrót" bohaterów, którzy dotychczas "odeszli". Niby nic zaskakującego: te "manewry" z czasem w poprzednim sezonie to wręcz do tego otwarta furtka (a jak, w międzyczasie, J.J. Abrams pokazał w Star Treku, oklepane motywy można jeszcze ładnie wycisnąć i podać). Szkoda że trzeba czekać tak długo na premierę.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Tomasz 
Kain Czarny


Posty: 4635
Skąd: Skraj Nieba
Wysłany: 2009-08-19, 11:00   

Oglądałem dotąd LOSTa dość regularnie, całkiem mi się podobał, ale ostatni sezon puszczany na AXN mnie zmęczył. Zgubiłem jeden odcinek, potem kolejny i całkiem się pogubiłem. Poza tym przesadzili z zapętleniami fabuły, z tymi kolejnymi zagadkami tajemnicami itd, za mało dając wyjaśnień starszych zagadek. Znudził mnie LOST po prostu. Ogólnie podobało mi się do finały przedostatniego sezonu. Potem już tylko Ben i jego wątek mi odpowiadał. A ostatnio całość jakoś siadła.
_________________
"Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2009-08-19, 11:21   

SPOILERY PO V SEZONIE

Sezon 5 skończony wielkim BUM. I tylko mieszane uczucia pozostały. Początek serii był nijaki, a wędrówka w czasie była męcząca. Odniosłem wręcz wrażenie, że seria zmierza do nikad, zabrakło jakiejś myśli przewodniej. Ciekawiej zrobiło się w chwili, kiedy akcja zawędrowała do 1977 roku (nota bene świetny rocznik) i trzymała poziom do końca. Extra były wstawki z Jacobem. Zgadzam się z tym, ze niepotrzebnie wprowadzono "frakcję cienia statuy" (czyżby znów Witmore?) czy Jacoba i jego wroga. Chyba, że autorzy mają coś jeszcze w zanadrzu. Inna sprawa, ze kwestia Locka/nieLocka specjalnie mnie nie wzięła. Bardziej interesują mnie losy Sheparda i s-ki. Zobaczymy jak to się wszystko skończy.

Biorąc pod uwagę, ze do obsady wraca aktor grający pilota lotu 815 nie zdziwiłbym się, gdyby ostatnia seria rozpoczęła się na pokładzie wspomnianego samolotu przy czym część/wszyscy pasażerowie będą pamiętać to co sie wydarzyło. Minus tej koncepcji - co z Jacobem i drugim Lockiem? Ich starcie teoretycznie nie powinno mieć wtedy miejsca.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-01-14, 15:13   

Ha! A niedługo ostatni, szósty sezon. Tutaj mała garstka spoilerów: http://www.popcorner.pl/p...owili_i___.html Wrzucam linka dlatego, że pada w tam zdanie, że szósty sezon można łatwiej zrozumieć po przypomnieniu sobie pierwszego... Opadam z sił.

I fakt, że aktorzy już nie bardzo czają o co chodzi w szóstym sezonie...

Tak czy siak, "zabawy" z czasem skończą się tak, że... Niewiadomo jak. Prawdopodobnie dziwnie. Gdyby nie postać Jacoba i jego Przeciwnika, to obstawiałbym, że na skutek tych czasowych "historii" to sami rozbitkowie z pechowego lotu linii Oceanic cofnęli się w czasie i to oni odkryli wyspę u zarania jej dziejów i coś tam się pokiełbasiło. Ale to również nieprawdopodobne, kupy się nie trzymające wytłumaczenie, jak każde inne, które przychodzi mi do głowy.

Ostatni sezon trzeba będzie obejrzeć, bo może z tego serialu - jako całości - wyjść albo wielki zakalec, albo arcydziełko.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2010-01-14, 17:26   

Romulus napisał/a:
Wrzucam linka dlatego, że pada w tam zdanie, że szósty sezon można łatwiej zrozumieć po przypomnieniu sobie pierwszego... Opadam z sił.

Wydaje mi się, że zrozumiesz po pierwszym odcinku, mogę zdradzić ale to może zepsuć zabawę.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-01-14, 21:35   

Teoria bohaterów nt. tego co miałoby się stać po wybuchu bomby miała sens, co oczywiście oznacza tylko tyle, że tak się na pewno nie stanie. :P
No i Jacob stwierdził, zanim spłonął, że oni wracają.

Moja teoria: Ci którzy podróżowali w czasie wrócą do pierwszego samolotu, który i tak się rozbije na wyspie, ale nie na początku historii, a w czasie "obecnym" (samolot skoczy w przyszłość?).

Albo, samolot rozbije się na nowo w przeszłości. Z całą (choć nie koniecznie) załogą i pasażerami, z tym że ci którzy podróżowali w czasie pamiętać będą wydarzenia z poprzednich sezonów... ale to raczej niemożliwe, bo Walt już nieco urósł... hmm...

Liczę jednak, że zostanę zaskoczony. Najpewniej jest to coś o czym nikt nie pomyślał, bo te moje teorie, nie mają wiele sensu, jeśli chodzi o przyczynowość. :-? W każdym razie, myślę, że jakoś zmodyfikują jeszcze przeszłość, bo nie sądzę, żeby to był koniec Jacoba. Jego wróg wydawał się wpychać go do ognia w bezsilnej złości, bo przecież samo pchnięcie nożem by wystarczyło.
  
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-01-14, 21:46   

Mogą być spoilery z 5 sezonu

Mnie także wydaje się, że Jacob wyjdzie z tego obronną ręką. Sądzę tak po tym, iż na początku finału 5 sezonu pokazywano go jako obecnego w trakcie kluczowych, dla niektórych bohaterów, zdarzeń. Nie byłby tam przypadkowo, wydaje mi się. Skoro "fikał" sobie tu i tam, to może przewidział, to co stało się w finale 5 sezonu - albo zakładał taki scenariusz. Wcale nie był zaskoczony widokiem Nie-Locka (czy FLocka, jak go tam w sieci nazywają).
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2010-01-14, 22:11   

Spojlery ewentualne
Ja to widzę tak, że w wyniku wybuchu powstała alternatywna rzeczywistość, w której czyny głównych bohaterów sprzed katastrofy zostały zmienione (np. Sawyer nie zabija tego gościa w budce). A sezon zacznie się tak samo jak pierwszy - zaraz po katastrofie. Taki reset całej historii. Przynajmniej tak się kończyła gra Lost: Via Domus (bohater ucieka z wyspy, pojawia się białe światło i budzi się na plaży po katastrofie ze swoją partnerką, która jednak przeżyła).
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-01-14, 23:00   

SPoiLeRy...
Resetowanie całej historii nie miałoby chyba wiele sensu. Są tu przecież wątki niedokończone, jak Claire, najwyraźniej "namówiona" przez swojego "ojca" (czy raczej przeciwnika Jacoba) do współpracy. Rzecz musi się więc dziać bez (całkowitego) resetu najwyraźniej...

Jacoba 'fikanie sobie', rzeczywiście wygląda na szukanie odpowiednich ludzi. Pewnie szukał, poddawał selekcji i wybierał tych, którzy najwyraźniej mieli pomóc naprawić jego zabawy w sprowadzaniu ludzi na wyspę. Można by rzec, że dbał o ich przeznaczenie, aby na wyspę trafili. Mogły to być albo środki zaradcze powzięte jeszcze w czasie rozpoczęcia się Gry, albo podjęte później, gdy nabrał większych obaw, że tym razem może przegrać. Ciężko orzec. Szczegółowo nie śledziłem/nie pamiętam kiedy i na jaki okres Jacob został zamknięty o szopie.

No właśnie, co wiemy o regułach Gry i o mocach Jacoba i Abocaj-a (taka moja prywatna, lustrzana nazwa przeciwnika Jacoba :-> )?

*wygląda na to, że się nie starzeją (a przynajmniej nie tak szybko, albo tylko gdy opuszczą wyspę, bo jednak swoje lata mają, a widać, że Abocaj nosi oznaki starzenia), nie sądzę więc, że są jakimiś bogami. Zresztą, jest już jeden nie starzejący się bohater.

*grają w to nie pierwszy już raz (jak wynika z ich rozmowy) - a jeśli tak, to może są zamknięci w jakiejś pętli czasowej, najpewniej nie będącej zupełnie pod wpływem przyczynowości
(hehe, wyspa będąca poza przyczynowością, pozwalałaby na naciąganie historii na te mniej prawdopodobne tory), pewnie zresztą po zakończeniu Gry, wszystko wróci do normy i dwaj panowie zaczną od początku (chyba, że tym razem jeden(obaj?) z nich zginie, co jest jak najbardziej prawdopodobne).
* są śmiertelni, ale jeden nie może zabić drugiego własnoręcznie - to dziwna reguła. Są śmiertelni, a jednak nie mogą tego tak rozstrzygnąć.
* wydaje się, że mają jakieś moce (zmiana postaci Abocaja) i wgląd w różne linie czasu ("oni wracają") Jacoba i jego poruszanie przedmiotów za pomocą myśli.

... i DyWaGaCJe (które mogą popsuć ci serial, jeśli, nie daj twój-boże, mają coś wspólnego z prawdą)
;)

Więc jednak są jakimiś bogami? "Dobrem i Złem. Czernią i Bielą" :?: A może raczej zwykłymi śmiertelnikami, którzy po prostu potrafią perfekcyjnie niemal, korzystać z mocy dostarczanych przez wyspę? Ja bym optował za drugim. A jeśli tak jest...

Abocaj zabiłby Jacoba na miejscu, gdyby tylko mógł. Ale nie mógł. Jeden wniosek, który można wysnuć, to honorowa kultura obydwu, nakazująca przestrzeganie jakiegoś kodeksu postępowania. Manipulacja owszem, ale nigdy nie zniżać się do rękoczynów ;)
Bardziej prawdopodobne wydaję mi się jednak, iż ktoś inny ustala reguły, że to nie oni są tu bogami i najważniejszymi osobami, nie oni stoją za wszystkim...
mamy bowiem jeszcze przecież Potwora - boga, demona, a może Sztuczną Inteligencję sterującą nanomaszynami?

Piszę i piszę i kolejne nowe myśli mnie nachodzą! Wybaczcie jeśli nieco chaotycznie to wychodzi, ale to pierwszy raz, kiedy się tak na prawdę nad tym zastanawiam.

No i skąd w ogóle wzięła się wyspa, którą można podróżować w czasie, przesuwać...
skąd,jeśli nie z samej przyszłości, gdzie taka technologia (i nanotechnologia) mogła powstać. Naszła mnie teoria, że oni wszyscy są właśnie z przyszłości - być może uciekli z rozpadającego się świata, a może prowadzili badania i utknęli w tej pętli czasowej, o której wspominałem. W każdym razie, nano-SI może ich tolerować, będąc generalnie niezależną.
Albo wszyscy z nich starają się rozwiązać problem powrotu do swoich czasów, a każdy ma nieco inny punkt widzenia. Waśń między Jacobem i jego wrogiem może mieć np. podłoże osobiste, a nie być starciem dobra i zła, jak niektórzy sugerują. Wreszcie to sama SI mogła niejako wyrwać się spod kontroli. Telekinetyczne umiejętności Jacoba również mogłyby zostać wyjaśnione, na płaszczyźnie wyewoluowania jej u ludzi w dalekiej przyszłości.

Generalnie, pętla czasowa może nie pozwalać jednemu z nich na zabicie drugiego (ten by się pojawił znów na początku cyklu), ale wprowadzenie zewnętrznych czynników ze zwykłego kontinuum może utrwalić zmianę. Wydumane to to, ale tak to już jest z elementami fantastycznymi w sf.

Wybaczcie te szalone dywagacje, ale jakoś mnie tak naszło... :P
Teraz pozostaje czekać na kolejny sezon i patrzeć jak podważają wszystko co napisałem //asx
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-02-05, 08:16   

MORT, możemy popełnić błąd zakładając w miarę logiczne rozwiązania :)

Czy ktoś widział już pilota? Ja jeszcze nie i boję się zaglądać na fora tematyczne, aby nie spalić sobie co lepszych zaskoczeń. Zatem, jeśli ktoś widział, to proszę pisać maksymalnie niezrozumale, aby nie spalić początku końca :)

A szósty sezon wiosną zadebiutuje w AXN, czyli jeszcze przed finałem w USA (25 maja).
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-02-05, 09:48   

Też to miałem na myśli pisząc ostatnie zdanie. ;)

Ja widziałem pierwsze cztery minuty pierwszego odcinka i... tak na prawdę to praktycznie zupełnie nic nie można po nich powiedzieć na pewno ;) No może trochę.
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2010-02-05, 11:27   

Napisałem wypowiedź z minimum spojlerów, ale i tak moim zdaniem zdradzała trochę. Nie chcę nikomu psuć zabawy, ważne że LOST wrócił i ma się dobrze, będzie duuuużo akcji. :)
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-02-14, 04:18   

Skończyłem właśnie oglądać S06 E00-E03.

mmmmmm.... :mrgreen:

Może jednak w paru szczegółkach miałem rację? :-) A może nie ;-)

SPOILEROWyCH DYWAGACJi CiąG DALSZY

A więc Abocaj (wróg Jacoba, jak to zwykłem go zwać) najwyraźniej jest również Dymem. Powiedział przy tym, że chce wrócić do domu, miałem więc chyba trochę racji. Rozwinę więc moją teorię o przyszłości, gdzie SI będąca chmurą nanomaszyn mogła wyrwać się spod kontroli. Najprawdopodobniej została ona w ostatniej chwili wysłana w jakąś pętlę czasową, czy coś... w każdym razie - na wyspę, gdzie jest odcięta od swej rzeczywistości. I teraz próbuje się z niej wydostać, powrócić do swojego czasu. Być może Jacob był strażnikiem, który miał ją w jakiś sposób trzymać na wyspie. Nadal nie mam nowego pomysłu, dlaczego Nemesis Jacoba nie może go po prostu zabić, niż ten, że to by nic nie dało i musiał zrobić to ktoś z zewnątrz pętli.

No i wygląda na to, że wytworzyły się dwie alternatywne rzeczywistości. Być może ta, w której wszystko jest ok będzie tą ostateczną, happy-endem, a to co obserwujemy na wyspie to 'tylko' dramatyczne zakończenie się rozerwanej pętli czasowej... jeśli ta pętla w ogóle istnieje ;)

Hmmm... ciekawe. Said może okazać się zarówno sobą, Abocajem (choć ten przybierał raczej tylko ciała martwych osób przybywających z zewnątrz wyspy), albo wreszcie Jacobem, choć oczywiście musiałby być może dopiero stopniowo przejmować kontrolę nad jego ciałem. No tak, ewentualnie ta sama "infekcja", która spowodowała, że Rousseau zabiła swoich. Zresztą Claire wyglądała trochę jak nowa Rousseau.

Co do Richarda, pewnie też pochodzi ze Świątyni, gdzie ta wspaniała woda daje pewnie wszystkim długowieczność... i regeneruje tkanki (a przynajmniej chyba tak było przed wydarzeniami z tych odcinków). To kojarzy mi się ze starą książką ze świata Magic the Gathering Strumienie czasu, gdzie po eksplozji maszyny czasu powstały strefy różnego upływu czasu i woda wypływająca ze stref wolnego upływu, niejako zachowywała własności i ci, którzy ją pili regularnie nie starzeli się. Być może ta woda działa na podobnej zasadzie, plus działanie regeneracyjne, a że dostaje się pewnie również do środowiska całej wyspy, przez powietrze, rośliny, rzeki, itd., leczy przy okazji różne choroby, w tym raka (choć czemu nie raka Bena? Może Jacob, albo Abocaj wywołał go specjalnie, aby z jakiejś przyczyny pomóc przeznaczeniu? ... albo po prostu twórcy Lost o tym zapomnieli? ;) ).

No i Rekin! ^^



EDit:
Przespałem się i jeszcze coś mnie naszło...

Miles 'usłyszał' po śmierci Juliet, że ona powiedziała 'udało się'. Mógł to być chwyt dla zwiększenia dramatyzmu i nie znaczyć nic szczególnego... albo wszyscy bohaterowie będą musieli zginąć, żeby ich jaźnie wróciły do tamtej happy-endowej rzeczywistości, więc możliwe, że pod koniec historii będą padać jak muchy :-P

Zastanowił mnie jeszcze Aaron... może nic się za nim nie kryje, ale sądzę, że twórcy LOST szykują tu jakąś niespodziankę. Może ma być nowym ciałem zmarłego Jacoba? Może Abocaj 'porwał' Claire dlatego, że nie mógł dzieciaka wykończyć własnoręcznie (tak jak nie mógł tknąć Jacoba), a sądził, że zabierając mu matkę, będzie mu przeznaczone zginąć?

Jeszcze jedno - a może Jacob także jest taką samą SI??? I ciała, które obaj mieli na wyspie dawno dawno temu, to ciała ludzi, które 'opętali' jeszcze wcześniej, podczas poprzedniej Gry (czy raczej które przybrali)?
Może być, że jedna SI została strażnikiem drugiej, która w ich czasie i rzeczywistości wyrwała się spod kontroli. Wreszcie - to może nie być kwestia zdrowotnej wody zachowującej właściwości sił wpływających na czas...
Co jeśli to nanomaszyny Jacoba, które rozprzestrzeniły się w środowisku wyspy - to nanomaszyny lecznicze (niejako Jacob jest wyspą, jeśli chodzi o jej właściwości i przy okazji 'wolę'). W końcu to jedno z zastosowań przewidywanych dla nich w przyszłości. Większość z nanomaszyn Jacoba wciąż byłaby jednak w wodzie wewnątrz Świątyni i to dla tego była to jedyna nadzieja Saida. Z drugiej strony wygląda na to, że gdy tam dotarli, woda stała się jakby rdzawa i przestała działać, co może świadczyć o tym, że po śmierci Jacoba, większość jego nanomaszyn uległa destrukcji i możliwe, że parę pozostałych funkcjonujących nawiązało kontakt z Hurleyem...

SI Abocaja mogła przy tym ulec awarii, albo po prostu sensownie się zastanowić XD i zacząć niszczyć ludzi, zabijać ich zamiast leczyć. I dla tego została wyrzucona ze swego czasu...

Okrąg z popiołu być może nie jest popiołem, chociaż bardziej bym się skłaniał do tego, że to zaprogramowana część SI Dymu-potwora, zabezpieczenie którego nie mógł obejść, a które nie pozwala mu przekraczać wyraźnie zaznaczonych okręgów (czy może po prostu szarych linii, bo przed wejściem do Świątyni wysypali chyba linię).

Być może jeden nie może zabić drugiego, bo będąc SI mają na siebie jakiegoś haka (albo stałoby się coś analogicznego do spięcia), i zginęli by obaj.
Przy okazji, wygląda na to, że Jacob może opuszczać wyspę, a więc i znać sekret podróży w czasie (jest więc strażnikiem?!) podczas gdy jego wróg, niczym więzień, jest do niej ograniczony.

Jacob, być może z nudów sprowadza na wyspę kolejnych ludzi, podczas gdy Abocaj stara się to wykorzystać do zabicia tamtego, wydarcia tajemnicy podróży w czasie (ewentualnie do dotarcia do już niestrzeżonej maszyny czasu), co pozwoli mu wrócić do swojego czasu i skopać kilka tyłków.



Nie ma to jak parę szalonych teorii. :mrgreen:

--------------------------------
koniec spoilerów

Słyszeliście mam nadzieję Answeres song?
http://www.youtube.com/watch?v=j1PAB6Sgdp8 :mrgreen:
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-02-19, 10:38   

Czwarty odcinek szóstej serii za mną.
Wreszcie padają mniej lub bardziej prawdziwe odpowiedzi na niektóre z pytań. //kas
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-02-20, 18:18   

Coraz raźniej wszystko zmierza ku finałowi i każdy kolejny odcinek ogląda się z coraz większą przyjemnością. Jeśli tempo będzie tak doskonałe cały czas to po finale 6 sezonu zaczynam kompletować cały serial na dvd.

Pomyśleć - stacja ABC chciała jakoś zapełnić pustkę po LOST, którego oglądalność przecież słabła. Wypuściła dwa intrygujące tytuły (FlashForward i V), ale LOST jest jedyny i niepowtarzalny. Obecnie wśród seriali w telewizjach sieciowych chyba jeden z najlepszych.

SPOILERKI NIEGROŹNE:
Co do "objawień" z 4 odcinka: kim był ten chłopak? Nazwiska w jaskini - niezłe. Nie-Locke to niezgorszy manipulator i ma po swojej stronie niezłego sprzymierzeńca. KONIEC SPOILERA

Ogólna refleksja: Ben Linus. Od kiedy pojawił się w serialu, od razu zrobiło się naprawdę ciekawie )"My name is Henry Gale, from Minnesota"). Zwłaszcza że wzrastał z odcinka na odcinek jako niesamowicie intrygujący master of puppets. Trochę mnie smuci proces jego degradacji do roli "jednego z wielu".

Wątki zastanawiające (acz może przez moją nieuwagę):

- dzieci z lotu, który jednak się rozbił (w pierwszym odcinku) - co z nimi się stało?

- inni Inni ze świątyni - jaki jest ich związek z pierwotnymi Innymi (tymi co się szwendali po dżungli i okazali się Innymi Od Bena)? W jednym z odcinków 1 lub 2 sezonu rozbitkowie ukrywali się w dżungli i obok ich kryjówki przechodzili właśnie Inni (wśród nich było dziecko, które ciągnęło misia)? Czy to byli Inni Ze Świątyni, czy Inni Od Bena? A może nie ma między nimi różnicy? Skoro tak, to po co była szopka z udawaniem Inicjatywy Dharma? Dharma to był chyba po prostu projekt, który wpakował się w sytuację na wyspie, o której nie miał pojęcia.

- alternatywna (?) rzeczywistość - to tylko taka zabawa ("co by było gdyby"), czy będzie to miało jakiś finał? Rozbitkowie, Którzy Nie Zostali Rozbitkami utworzą Projekt Dharma (z pieniędzmi Hugo...) i jakoś powrócą na wyspę? Nie, to by była skucha, bo przecież wszyscy widzieliśmy co się stało z wyspą w pilocie... Mój mózg zaraz osłabnie.

Hipoteza MORTA odnośnie tożsamości FLocka, czy Nie-Locka (tam mi ładniej brzmi) na razie nie została zweryfikowana negatywnie ani pozytywnie. Przypominam sobie te bariery, które chroniły osadę. Emitowały one jakieś pole, czy dźwięki, które Coś powstrzymywały. Może to wskazuje na biologiczny charakter Tego Czegoś?
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-02-20, 22:19   

SPOILERy

Romulus napisał/a:

SPOILERKI NIEGROŹNE:
Co do "objawień" z 4 odcinka: kim był ten chłopak?

Może to nowe ciało dla Jacoba ;) Możliwe, że nie Jacob będzie potrzebował czasu żeby je przejąć. No dobra przegięte to.
Wcześniej sądziłem, że jest ktoś trzeci kto ustala reguły. Celowałem w potwora, ale ponieważ okazał się tym kim się okazał, możliwe, że tym trzecim jest ktoś inny.
Ciężko orzec, tym bardziej, że w serialu niemal na każdym kroku może pojawić się nowa postać. Dzieciak mógł być np. wysłannikiem. (Kim jest ten trzeci, jeśli istnieje? Trzecią chmurą nanomaszyn? ;P)
Cytat:
- dzieci z lotu, który jednak się rozbił (w pierwszym odcinku) - co z nimi się stało?

Może mi się wydawało, ale chyba były jakieś dzieciaki w świątyni, Możliwe, że Jacob chciał je oszczędzić od kłopotów i kazał je porwać i umieścić w świątyni.
Cytat:

- inni Inni ze świątyni - jaki jest ich związek z pierwotnymi Innymi (tymi co się szwendali po dżungli i okazali się Innymi Od Bena)? W jednym z odcinków 1 lub 2 sezonu rozbitkowie ukrywali się w dżungli i obok ich kryjówki przechodzili właśnie Inni (wśród nich było dziecko, które ciągnęło misia)? Czy to byli Inni Ze Świątyni, czy Inni Od Bena? A może nie ma między nimi różnicy? Skoro tak, to po co była szopka z udawaniem Inicjatywy Dharma? Dharma to był chyba po prostu projekt, który wpakował się w sytuację na wyspie, o której nie miał pojęcia.

Różnica jakaś musi być. Ben nie ma pojęcia o świątyni. Tylko Richard wydaje się być świadomy jej istnienia, więc mniemać można iż on jest stamtąd, należy do wyższego kręgu wtajemniczenia w to co się dzieje na wyspie.
Dharma, to chyba był po prostu naukowy projekt ludzi, którzy natrafili na ślad wyspy i chcieli zbadać jej właściwości. Ben, po zostaniu przywódcą Innych, może po prostu postanowił skorzystać z wygód, które zapewniała. Po co się tułać po dżungli, jak można mieć bieżącą wodę, wyprasowaną koszulę itd...
Najwyraźniej jednak, wcześniej potwór nie był taki 'zły', jeśli po tej dżungli się błąkali... (albo to niedopatrzenie twórców ;) )


Cytat:

- alternatywna (?) rzeczywistość - to tylko taka zabawa ("co by było gdyby"), czy będzie to miało jakiś finał? Rozbitkowie, Którzy Nie Zostali Rozbitkami utworzą Projekt Dharma (z pieniędzmi Hugo...) i jakoś powrócą na wyspę? Nie, to by była skucha, bo przecież wszyscy widzieliśmy co się stało z wyspą w pilocie... Mój mózg zaraz osłabnie.

A ja się chyba wycofam z teorii, że wszyscy muszą umrzeć, żeby ich jaźnie w pełni wróciły do drugiej rzeczywistości ;) Niby martwa Juliet powiedziała, że 'udało się', ale... z drugiwj strony, widzieliśmy już choćby martwego doktorka Artza, czy jak mu tam i nic nie pamiętał z tamtego życia (podobnie zresztą z Lockiem). Choć z trzeciej strony, od czasu do czasu Jack, czy Kate coś tam niby czują... ale to może znów tylko chwyt dla poplątania myśli biednych widzów. Też już mnie łeb boli :mrgreen:

(EDIT: Dam jeszcze szanasę tej teorii :D może ich jaźnie połączą się dopiero w chwili śmierci na wyspie i odpowiednim czasie w zwykłej rzeczywistości. Chyba nie widzieliśmy dotąd nikogo kto do tej pory zaprzeczy tej sposobności ;) )
Cytat:

Hipoteza MORTA odnośnie tożsamości FLocka, czy Nie-Locka (tam mi ładniej brzmi) na razie nie została zweryfikowana negatywnie ani pozytywnie. Przypominam sobie te bariery, które chroniły osadę. Emitowały one jakieś pole, czy dźwięki, które Coś powstrzymywały. Może to wskazuje na biologiczny charakter Tego Czegoś?

No właśnie. Ponadto, twierdził on w E04, że też kiedyś wiedział co to miłość, wiedział jak to jest kogoś stracić, że też był osobą, balbalba... Co może świadczyć np. o uwięzieniu umysłu człowieka w nanomaszynach ^^
Może SI nie było, tylko w jakiś sposób sterowano te nanoroboty zdalnie, a potem zdarzył się wypadek ;)
Tak, czy inaczej, musimy pamiętać, że to co kryje się pod skórą Locka może specjalnie okłamywać tych, których chce zwerbować. Chce ich przeciągnąć na swoją stronę, więc NieLock wcale nie musiał być nigdy człowiekiem (chyba, że był na początku czymś w stylu SI potrafiącej kochać, jak w Superzabawkach Aldissa i późniejszym filmie na podstawie tych opowiadań). Ten wypadek na klifie też wydawał mi się podejrzany. Może to też był wybieg, żeby przeciągnąć S. na swoją stronę...
Bariery emitowały chyba pole drgań o jakiejś częstotliwości, która może zabić człowieka, co nie oznacza, że nie ruszy też maszyny.
Widzieliśmy jak NieLock zmienia się w chmurę (właściwie nie widzieliśmy tego dokładnie, ale widzieliśmy, że rozpłynął się w powietrzu). Podobnie, po tym jak on sam wrzucił ciało Jacoba do ognia w palenisku, po ciele nie zostało ni prócz popiołu. Stąd sądzę, że obaj muszą mieć dokładnie tą samą naturę.

Co ciekawe, wygląda na to, że Jacob wybierając osoby, które udadzą się na wyspę, w pewien sposób musiał umieć określić, że w zwykłej rzeczywistości ich losy będą splątane.

KUNIEC
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-02-26, 16:53   

Piąty odcinek za mną. Taki średni. Coś jakby zwolniło, choć zawsze trzeba parę takich odcinków, żeby podbudować całość.

SPOILERY

Nie podobał mi się specjalnie moment z latarnią. Za to autorzy przewidzieli to zawiedzenie i pytania zeźlonych fanów, czemu dotąd nikt jej nie widział... dowcipasy.

Za to moja teoria o masowej śmierci mieszkańców wyspy (najpewniej oprócz nowego strażnika, albo kogokolwiek szuka Jacob) może się jednak ziścić :)
Wygląda na to, że wszyscy ludzie ze świątyni zginą i tylko Sayid przeżyje, najpewniej dołączając do NieLocka.

Być może NieLock także szuka kogoś na swoje miejsce. (Pod jego wpływem jak dotąd była Claire, Sayid i najwyraźniej także Rousseau).

KONIEC
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-03-11, 22:17   

Kolejny odcinek rozczarował mnie trochę. Nie był zły - widać, jak ustalają się fronty przed finałem, ale szkoda mi Bena. Najbardziej zajebisty manipulator, master of puppets, najbardziej fascynujący czarny charakter w serialu telewizyjnym ever i tak skończył?

A poza tym: w zasadzie już mogę zamawiać sezony od 1 do 5 na dvd. Bo LOST to najbardziej pogmatwany, najbardziej fascynujący masowy serial w telewizji. Nawet, jeśli finał będzie... "kontrowersyjny".
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-03-11, 23:49   

SPOILERY GWARANTOWANE

Moje wrażenia z szóstego:

Sporo akcji, to na plus. Jedynie nieco mnie irytuje, że wszyscy wchodzą i wychodzą sobie z/do świątyni jak im się żywnie podoba. Niby jest to po części usprawiedliwione, ale nie zawsze... Gdy Kate wróciła tam nikt się specjalnie nie przejął, nikt jej nie złapał, nie wypytał... Widać już, że ta końcówka jest robiona 'na szybko', aby skończyć. Przynajmniej takie wrażenie odnoszę, że autorzy nie będą się wysilać, żeby wszystko miało znamiona maksymalnego realizmu.

Wrażenia z siódmego:

Pokazano, że jednak Ben ma też lepszą stronę, co wcale nie jest IMO takie złe. Mógł pójść z Lockiem, a jednak wreszcie wybrał (być może) słusznie, inaczej niż byśmy się spodziewali. A to, że wszyscy główni machinatorzy zostali sprowadzeni do roli 'kolejnej postaci' da się zrozumieć, gdyż wkroczyliśmy na wyższy szczebel Jacob-NieLock. Swoją drogą jeszcze pozostał tajemniczy Widmore.
Zdziwiłem się, że Ben znał Dogena (japończyka) ze Świątyni. Choć oczywiście mógł się dowiedzieć o nim od Ilany, ale chyba nie jest łatwo rozpoznać ciało pływające głową w dół w rdzawej wodzie...
Końcówka odcinka strasznie wtórna. Męczą mnie już te spotkania-starych-znajomych-na-plaży-ze-wzruszającą-muzyką... Było to dobre raz, drugi raz wtórne, teraz już irytujące.
Ciekawe, że według Richarda zdetonowanie samego siebie nie zadziałałoby. Chciałbym zobaczyć jak by się składał na nowo z tych skrawków napalonego mięsa. :P Ale scena była nawet niezła.

A rozwijając teorię o nanomaszynach, to kto wie, czy dar Milesa też nie jest związany właśnie z nimi i 'darem' Jacoba. Tym bardziej, że potrafi on odczytać tylko ostatnie myśli umarłej osoby. Choć zdziwiło mnie, że z popiołu po Jacobie też zdołał użyć tej sztuki, chyba że oczywiście są tam jeszcze działające nanomaszyny. ;)
 
 
Sammael 


Posty: 668
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2010-03-12, 00:39   

SPOILERY GWARANTOWANE


MORT napisał/a:

Zdziwiłem się, że Ben znał Dogena (japończyka) ze Świątyni. Choć oczywiście mógł się dowiedzieć o nim od Ilany, ale chyba nie jest łatwo rozpoznać ciało pływające głową w dół w rdzawej wodzie...


Ale przecież Ben był kiedyś (nie tak dawno ;) ) przywódcą Innych. To jak miał nie znać swojego podwładnego?
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-03-12, 07:48   

Sammael napisał/a:
SPOILERY GWARANTOWANE


MORT napisał/a:

Zdziwiłem się, że Ben znał Dogena (japończyka) ze Świątyni. Choć oczywiście mógł się dowiedzieć o nim od Ilany, ale chyba nie jest łatwo rozpoznać ciało pływające głową w dół w rdzawej wodzie...


Ale przecież Ben był kiedyś (nie tak dawno ;) ) przywódcą Innych. To jak miał nie znać swojego podwładnego?

Z tym stosunkiem zależności to już pewien nie jestem. Ale - niezależnie od tego - fakt, iż Ben znał Dogena świadczy co najmniej o tym, że Inni ze Świątyni i Inni Od Bena to była ta sama "familia".
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-03-12, 14:30   

Sammael napisał/a:
SPOILERY GWARANTOWANE


MORT napisał/a:

Zdziwiłem się, że Ben znał Dogena (japończyka) ze Świątyni. Choć oczywiście mógł się dowiedzieć o nim od Ilany, ale chyba nie jest łatwo rozpoznać ciało pływające głową w dół w rdzawej wodzie...


Ale przecież Ben był kiedyś (nie tak dawno ;) ) przywódcą Innych. To jak miał nie znać swojego podwładnego?

Sęk w tym, że Dogen sprawiał wrażenie wyższego rangą, wręcz pierwszego po Jacobie (zważ choćby na fakt, że czarny dym nie mógł się dostać do świątyni tak długo, jak Dogen żył; choć Ben też wiedział coś o potworze i potrafił go wywołać - to był to dla niego zawsze potwór, przed którym się ukorzył, a Dogen miał większe zrozumienie tej kwestii, dla niego to był 'angry men', osoba).
Fakt drugi, Dogen rozmawiał z Jacobem, znał go mniej czy więcej. Dla Bena, Jacob był tajemnicą, przez co był nawet gotów zabić Locka, gdy ten stwierdził, że usłyszał Jacoba. Bo Ben nigdy nawet nie widział Jacoba i tylko przewodził grupie przemieszczającej się po wyspie... z doradcą Richardem, przez którego zastał wyznaczony i który także znał/widział Jacoba.
Fakt trzeci, tylko Richard sprawiał wrażenie, że wiedział o Świątyni (gdy wystrzelono racę i co ta raca oznacza).
Fakt czwarty, dotąd ani Ben ani nikt inny z jego grupy nie zdradził się z wiedzą na temat uzdrawiających właściwości wyspy (choć mogli to zatajać). Natomiast Dogen zdaje się wiedział, że sekret tkwi w wodzie ze źródła (i być może nanomaszynach ;) ). Czemu Ben nie miałby pójść do źródła i starać się najpierw uleczyć z raka jego wodą, zamiast ryzykować machinacje z Jackiem (chyba, że próbował już tego off-screen).

Tak czy inaczej, skłania mnie to do uznania Świątyni jako wyższego kręgu wtajemniczenia, bliższego Jacobowi, co być może świadczy właśnie o tym, że były dwie oddzielne grupy Innych.

Oczywiście, chyba że wpadłem w pułapkę szukania sensu w niedociągnięciach fabularnych serialu. ;)
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-03-12, 15:04   

STARE SPOILERY

Ale te dwie grupy jakoś się ze sobą stykały. Pamiętacie taką scenę z 3 sezonu (chyba?): kiedy Jack, Kate i Sawyer siedzieli w klatkach? (Tamte tortury teraz mają sens po zajściu z Sayidem w tym sezonie) Wtedy podeszła do klatki Jacka kobieta z grupy Dogena (bo była w świątyni wraz z dziećmi), która na pokładzie lotu Oceanic 815 była stewardessą.

Poza tym, w odcinku z dużym flasbackiem Bena, Richard przyszedł do niego z dżungli, od "kogoś" (ze świątyni, od Jacoba) i mówił mu wówczas o walkach na wyspie (z Nie - Lockiem, zapewne). Może ta grupa Bena to byli tacy "nowicjusze"? Choć w relacjach Bena z Richardem widać było, że Ben cieszy się niekwestionowanym autorytetem, a może - zważywszy na finał z Jacobem i jeszcze wcześniej zdarzenie z Lockiem w chatce Jacoba - była to tylko z jego strony tylko gra, aby sprawiać pozory. A Richard mu pozwalał (bo Jacob mu kazał). Ben był przecież im potrzebny jako człowiek z wewnątrz Dharma Initiative, który załatwił sprawę tejże Dharmy. A potem - może - ciągnęli kasę z zewnątrz utrzymując jakiejś jej pozory?

A Widmore chyba jest "spadkobiercą" Dharmy, mniej pacyfistycznie nastawionym od jej twórców (chyba już za późno w serialu na rozwinięcie wątku fundacji Alvara Hanso, która pojawiała się w sieci w grze).

Fajnie będzie kiedyś obejrzeć ten serial w całości, odcinek po odcinku. Po finale pewnie pojawi się lista nieścislości i narastać będzie legenda :)

MORT - podziwiam twój upór z tymi nanomaszynami. Ale, na razie, nie jest to wykluczone. Choć jakieś mistyczne nuty się pojawiaja od czasu do czasu. I może być tak, że pójdą do finału w stronę rozwiązań fabularnych jak w Battlestar Galactica.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Sammael 


Posty: 668
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2010-03-12, 19:08   

SPOILERY

Ben mógł próbować się leczyć, ale raczej w to wątpię, z jednego powodu: powiedział kiedyś, że po tym wszystkim co zrobił dla Wyspy, Wyspa go odrzuciła i obdarzyła rakiem. Więc po co iść do źródła, przecież ono nie "działa" wbrew Wyspie ;)

Nie sądzę żeby były dwie grupy Innych; owszem mogli dzielić się na grupki (jak np. w 5 sezonie - część siedziała sobie na plaży, część w Świątyni), ale nie był to jakiś wyraźny podział. Pamiętajcie że w 3 sezonie, po utracie Baraków, Inni z Baraków (tam też był Ben, Richard itd) udali się właśnie do Świątyni. W którymś z ostatnich odcinków tam też właśnie udali się Inni spod posągu Tawaret. Zdaje mi się, że Świątyni służyła Innym za dom, schronienie, po tym jak opuścili Baraki.

Ben na pewno wiedział o istnieniu Świątyni (podał jej lokację Rousseau i Alex). Zresztą sam tam był gdy został uleczony po postrzale.

Co do pozycji Dogena. Problemem jest to, że nigdy nie pokazali nam jego relacji z Richardem, Benem, Lockiem, Widmore'em, nikim. Dlatego tak na prawdę nie wiemy jaką miał pozycję wśród Innych; sądzę jednak że niższą od przywódcy - był po prostu zarządcą Świątyni, powstrzymywał MIBa przed wtargnięciem do niej (pewnie kolejny dar Jacoba), ale to tyle.

A kim dla Bena był Potwór... w czasach gdy był uwięziony, pamiętajcie że przynajmniej w jednej sytuacji mu pomógł; możnaby powiedzieć: posłuchał. Tzn przybył na jego wezwanie żeby rozgonić bandę najemników Keamy'ego ;)
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2010-03-13, 02:01   

SPOJLERY

Sammael napisał/a:
A kim dla Bena był Potwór... w czasach gdy był uwięziony, pamiętajcie że przynajmniej w jednej sytuacji mu pomógł; możnaby powiedzieć: posłuchał. Tzn przybył na jego wezwanie żeby rozgonić bandę najemników Keamy'ego ;)

Potwór mu pomógł tylko dlatego, że miał przygotowany plan dla Bena. Inaczej by się nie pojawił i chyba była taka sytuacja. Tak samo jak Potwór nigdy nic nie zrobił Locke'owi - pełnił on w końcu bardzo ważną rolę. A reszta przy spotkaniu z nim ginęła.
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Sammael 


Posty: 668
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2010-03-13, 03:20   

Tak, to logiczne, ale!

MIB nie jest wszechmocny, i nie umie przewidywać przyszłości. To wiemy. W serialu zbyt często był eksplorowany wątek wolnej woli, zmiany przeznaczenia, żeby na koniec nam wyjechali z "tak na prawdę to wszystko było ustawione a MIB od początku wiedział jak wszystko się skończy".

Stąd też pytanie: skąd MIB wiedział żeby nie krzywdzić akurat Locke'a? Przewidział ratunek Oceanic 6, timeshifty, lot Ajira 316? No raczej nie. To, że John znalazł się gdzie znalazł, to wypadkowa niezliczonej ilości zmiennych. To, że został zabity a jego ciało wróciło na wyspę, to znowu masa zmiennych. Wystarczyłoby żeby jedna cegiełka gdzieś po drodze została wyciągnięta, i z misternego? planu byłyby nici.

Może po prostu MIB zobaczył że w rozbitym samolocie Ajiry znajduje się ciało Locke'a i to dobra okazja do znalezienia "loophole"? Tylko skąd mógł wiedzieć że Ben pójdzie za nim? Albo że ktoś odkryje ciało Locke'a prędzej, i jego tożsamość zostanie zdemaskowana nim doprowadzi do śmierci Jacoba? Chociaż z drugiej strony praktycznie nic mu nie groziło... tylko zmarnowana szansa.

Tak samo z Benem: facet wiedział żeby wezwać pomoc, zdawał się być pewny że ją uzyska, więc myślę że można śmiało założyć że to nie pierwszy raz kiedy MIB mu pomógł. No i znowu, z jakiej paki? Przewidział, że akurat Ben będzie mu kiedyś przydatny? Ze nie zginie gdzieś po drodze (co, biorąc pod uwagę zachowanie Bena, było baardzo prawdopodobne)? Że w ostatnim momencie nie stwierdzi "nie, wierzę w Jacoba, zostaw mnie w spokoju"? Przecież to było możliwe (skoro Jacob miał do końca nadzieję, że się mylił co do Bena).

Podsumowując, rodzi się pytanie: czy wszystkie te wydarzenia to misterny plan MIBa (a jeśli tak, to skąd wiedział kogo "obstawiać"?) A może koleś jest po prostu ogromnym hazardzistą? :mrgreen:
 
 
Jander 
Nonholik


Posty: 6189
Skąd: Kolabo. miasto Tichy
Wysłany: 2010-03-13, 10:56   

Kompletnie zapomniałeś o Jacobie - przecież on wpłynął na życie bohaterów, żeby ich życie potoczyło się tak a nie inaczej i znaleźli się w locie 815. Dla mnie wszystkie wydarzenia są grą pomiędzy Jacobem a Czarnym Charakterem (w skrócie Villain), ta gra ma określone reguły (o czym mówił chłopiec) i wydaje mi się, że Jacob i Villain mają takie same możliwości. Pamiętaj, że pilot (nie pamiętam imienia Oo) zaspał na lot 815, ale i tak na wyspę trafił. Bardziej mi odpowiada wizja Lost jako partii szachowej, w której Jacob już stracił hetmana (którego zbił Ben), a Villain wypromował piona. Ruchy można przewidywać, ale przeciwnik może pokrzyżować plany, ręką bohaterów. Nic nie dzieje się przypadkowo, co już było wyjaśnione w chyba drugim sezonie (choćby Hurley, wygrana na loterii i numery, takie same jak w bunkrze).
pozdrawiam
_________________
www.lovage.soup.io
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23164
Wysłany: 2010-03-18, 22:53   

SPOILERY

Ha! MORT, twoja teoria nadal trzyma się kupy, pod warunkiem że przyjmiemy, że FLocke, czy Nie-Locke kłamie. To bardzo prawdopodobne, zwłaszcza że ma dobre słowo dla każdego, ale jest niepokojącym typem. Może finał będzie taki, że znowu zostaną z Jacobem sami na wyspie? Bo wszyscy inni skończą martwi. Bo przecież zawsze na tą wyspę ktoś przybywa. Jak nie Black Rock, to Oceanic 815 albo Ajira. Dobre zakończenie to takie, które pokazuje, że Gra nigdy nie ma końca. To dobry, sprawdzający się patent.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2010-03-20, 01:58   

Romulus napisał/a:
SPOILERY

Ha! MORT, twoja teoria nadal trzyma się kupy, pod warunkiem że przyjmiemy, że FLocke, czy Nie-Locke kłamie. To bardzo prawdopodobne, zwłaszcza że ma dobre słowo dla każdego, ale jest niepokojącym typem. Może finał będzie taki, że znowu zostaną z Jacobem sami na wyspie? Bo wszyscy inni skończą martwi. Bo przecież zawsze na tą wyspę ktoś przybywa. Jak nie Black Rock, to Oceanic 815 albo Ajira. Dobre zakończenie to takie, które pokazuje, że Gra nigdy nie ma końca. To dobry, sprawdzający się patent.


Oczywiście, że trzyma się kupy! Na tym polega ten serial ;)
Nic nie wiadomo na pewno do (prawie) samego końca.
No i NieLock wcale nie musi kłamać (bo po co?). Rzeczywiście mógł być kiedyś człowiekiem, którego jaźń została przeniesiona do potwora (albo nanomaszyn :-P ).

Powoli zaczynam jednak wątpić w tę swoją wersję, bo pewnie za dużo tłumaczenia by wymagała. A zawsze łatwiej zwalić na mistycyzm, czy magię... choć przecież z trzeciej strony, LOST od początku starało się zachować 'realizm', mocne osadzenie w rzeczywistości, tłumacząc wszystkie... no dobra, większość zjawisk, nawet tych z pozoru nadprzyrodzonych. Tak było od początku, więc można zakładać, że będzie tak do końca (albo, że tak nie będzie, bo będą nas chcieli zaskoczyć... głowa mnie boli :P )

Zobaczymy.

Mnie się wydaję (i można to wywnioskować z rozmowy Jacoba i MiBa), że nie jest to pierwsza gra (abstrahując od tego, czy są w pętli czasowej, czy nie). A jeśli nie jest to pierwsza gra, to myślę, że ta której jesteśmy świadkami skończy się jednak inaczej niż remisem... tzn. częściową wygraną jednej ze stron, choć bardzo możliwe, że rzeczywiście Jacob i/lub Lock, w dowolnej kombinacji, zostaną zastąpieni przez nowe osoby. Ale to już będzie rozgrywka innych graczy.

Co do rozmowy o Innych, jeśli mówicie, że się osoby z obu grup mieszały, wierzę wam. Niestety mam pewne luki w pamięci. Tylko pierwsze dwa sezony oglądałem dwa razy. Resztę generalnie tylko raz i to na TVP1, czyli z długimi, tygodniowymi przerwami.
Zastanawiam się teraz, czy nie odświeżyć sobie całości właśnie teraz, przed finałem. Może parę szczegółów się jeszcze wychwyci.

Wciąż ciężko mi jednak uwierzyć, że nagle wszyscy z Innych znają Jacoba, a ich przywódca Ben, tylko o nim słyszał. I Ben nie mógł udawać tego, że nie miał kontaktu z Jacobem. Był autentycznie wkurzony zarówno gdy postrzelił Locka, za to te, że usłyszał Jacoba, jak i na samego Jacoba, zaraz przed zabiciem go.
Co do 'daru' dla Dogena, to i racja.

Co do możliwości Jacoba i NieLocka, to oczywiście nie są takie same. Choć generalnie mogą mieć to samo źródło mocy, NieLock był uwięziony i nie miał, ani nadal nie ma dostępu do technologii podróży w czasie.
Zawsze był tym w gorszym położeniu (kamienie na szalach wagi w jaskini) i usilnie musiał poszukiwać tej całej dziury w działaniach Jacoba. Myślę więc, że jest on hazardzistą, ale nie takim zwykłym. W tej rozgrywce pokera, tylko Jacob i NieLock są dorosłymi, a reszta to dzieciaki. Niektórym gra się nie podoba, niektórzy mogą być łatwo wyeliminowani lub zmanipulowani.

Co do najnowszego odcinka, niezły ubaw z pracą Sawyera.


... a jeszcze coś mnie gryzie.

Cała ta scena z Benem i Lockiem, którzy poszli do Jacoba. Co pamiętam/wiem:
-Ben nie sądził, że jest tam ktokolwiek, chciał tylko manipulować Lockiem i był równie zdziwiony co Lock, że coś tam spotkali (czemu poszli akurat tam?)
-Głos poprosił Locka, by ten mu pomógł
-Ekipa Ilany szukała Jacoba w tej samej chatce. Okazuje się, że była otoczona przerwanym kręgiem z popiołu, trzymając go najwyraźniej wcześniej w uwięzi (od kiedy? Nie pamiętam, czy było to wcześniej pokazywane. Kto przerwał linię? Czemu Ilana tam go szukała? Najwyraźniej rzeczywiście to była jego chatka, choć wcześniej pewnie Ben nigdy go tam nie zastał).

Popiół wskazuje, że rzeczywiście Jacob i NieLock mają tę samą naturę, przy czym najprawdopodobniej oboje nie mogą się nie tylko zabić, ale także bezpośrednio atakować. Pytanie brzmi, co się tam właściwie wydarzyło?

NieLock nie miał jeszcze nikogo po swojej stronie, ale najwyraźniej upadek samolotu mimo wszystko dał mu przewagę na Jacobem (a może miał ją już wcześniej?). Jak go jednak zdołał uwięzić w chatce (wątpię, aby Jacob dał się tak po prostu złapać w krąg popiołu, tym bardziej, że prawdopodobnie MiBowi nie wolno by było zrobić tego samodzielnie)? Ile czasu spędził tam Jacob? Jakieś teorię? Dodatkowe fakty, których mogę nie pamiętać?

Pewnie zostanie to jeszcze poruszone, choć już raczej nie w retrospekcji ;) Czemu o retrospekcji pomyślałem? Bo pomyślałem także o Widmorze. Być może miał on coś wspólnego z przechyleniem się szali na korzyść MiBa i jego zerwanie się ze smyczy, oraz uwięzieniem Jacoba?
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fantasta.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,82 sekundy. Zapytań do SQL: 13