Lekkie francuskie kryminały M. J. Longworth "Verlaque i Bonnet na tropie" (warto czytać po kolei). Fajnie opisywana Prowansja, delektowanie się jedzeniem i piciem francuskim, intryga kryminalna w sumie mniej ważna.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Chyba z brutalizmem, okrucieństwem, przygnębieniem. Nie każdy lubi takie książki.
Millenium czy cykl o Strike'u też nie są wolne od brutalności i nie najweselsze.
nie no NNoD nie czytałem
ale Milenium t.2 i 3 to literatura niżyszch lotów - jakby SL nie miał pomysłu jak pociągnąć story głównego bohatera z dobrej pierwszej części. Skrzyżowanie Mission Impossible z Bourne'em ale kobietą+konieczne gwałty. Raczej odczytywałbym te tomy jako zapis kompleksów SL'a
Jeśli kryminał, to może Val McDermid, choćby Miejsce egzekucji, albo z nieco innej beczki powieści z inspektorem Frostem R.D. Wingfielda - zjadliwy humor, ale fabuła na poważnie. Żeby inaczej całkiem to powieści Toma Sharpe'a - te o Wilt'cie, ale też taka Zemsta Skulliona, czy Nieprzystojne obnażenie dają wiele frajdy.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Przypomniało mi się jeszcze odnośnie kryminałów. Mocno polecam Jamesa Lee Burke'a. Przeczytałem trzy tomy z serii z Davem Robicheaux. I to są pierwszorzędne rzeczy.
Elektryczna mgła
Cytat:
W rejony indiańskiego rezerwatu leżącego w pobliżu miasteczka New Iberia przybywa ekipa filmowa, by nakręcić film historyczny. Jeden z głównych aktorów Elrod Sykes zostaje zatrzymany przez policję na jeździe po pijanemu. Aresztującemu go porucznikowi z policji Nowego Orleanu Davidowi Robicheaux Sykes opowiada o pojawiającym się na pobliskich moczarach Atchafalaya widmie młodego Murzyna spętanego łańcuchem. Ktoś inny potraktowałby te rewelacje zapewne jak urojenia nadużywającej alkoholu hollywoodzkiej gwiazdy, ale Robicheaux był w młodości świadkiem morderstwa czarnego mężczyzny, którego ciała nigdy później nie odnalezionoa I tak pracujący właśnie nad sprawą zamordowanych prostytutek detektyw rozpoczyna nierówną walkę z demonami przeszłości, stając oko w oko z mroczną spuścizną wojny secesyjnej
Kryminał z serii z Davem Robicheaux w roli głównej. Są trupy, są trupy sprzed lat, jest polityka (tym razem odrobinę mniej),jest mafia, drobne brudne interesy, są dziwki, alfonsi, rasizm, itp. Dodatkowo mamy lekko mistyczno-psychodeliczno-magiczny element w którym dominują postacie z wojny secesyjnej. Lekko to od czapy, ale autor ładnie to wpasował i nie odczuwałem dysonansu. Wątek ów został wykorzystany do rozważań o etyce, człowieczeństwie i jakiejś tam próby rozliczeń z, ciągnącym się przecież do dziś, konfliktem Północ-Południe, poprzez dociekanie racji Południa, które nie zamykały się jedynie w obronie systemu niewolniczego.
Powieści Burke'a, to rozwinięcie stylu noir. Detektyw jest po przejściach, ma charakter, styl, rzeczywistość jest mroczna, świat brutalny. Różni się to wszystko od takiego np. Chandlera, tym, że jest bardziej, bliżej, głębiej i prawdziwiej. Bardziej realnie. Proza to gęsta, dosadna, bezpardonowa, narracja mocno realistyczna, nie unikająca obrazowania okrucieństwa, bezwzględności.
Jak zwykle, prócz samej fabuły, autor wprowadza dodatkową płaszczyznę. Portretuje Stany Zjednoczone Ameryki patrząc przez pryzmat dołów społecznych, fatalizmu losów, małych, tradycjonalistycznie zapóźnionych społeczności, konfliktów rasowych, relacji polityka-świat przestępczy, itp.
W klasie kryminału to rzecz bardzo dobra; dla czytelników którzy szukają czegoś innego niż naiwność ojca Mateusza czy płaskostopie Mroza.
Bogowie deszczu
Cytat:
Masowy mord na nielegalnych imigrantkach, domniemanych, przyszłych prostytutkach. Sterany życiem szeryf prowadzi sprawę, w której pojawiają się kolejne dna, boczne tropy i mnóstwo niejednoznaczności. Konstrukcja fabularna jest zbalansowana w wyjątkowo sprawny sposób. Autor nie stosuje rozwiązań typu duch z maszyny i jednocześnie unika narracyjnych naiwności w zachowaniu bohaterów.
Choć to bezdyskusyjnie kryminał, może z domieszką jakiego thrillera, to zupełnie odmienny od prymitywizmu do którego przyzwyczaił nas ostatnimi czasy wysyp rozmaitych twórców tego gatunku. Bogowie deszczu to powieść z niespieszną narracją, niepospolicie przemyślaną psychologią postaci, wyjątkowo bogatym tłem teksańskiej rzeczywistości, tej mocno prowincjonalnej, i wyraźnym komentarzem dotyczącym społeczno-ekonomicznych problemów w USA.
Trudno zarzucić coś autorowi w kwestiach językowych. Rzecz jest napisana eleganckim, świadomym językiem, z naturalnymi, stworzonymi bez zarzutu dialogami. Niestety tłumacz czasem wrzuca jakieś kiksy od siebie, nie czyni to jednak rzeczy.
Szafa grająca Cadillac
Cytat:
Mieszanka czarnego kryminału, politycznego thrillera, powieści obyczajowej. Powieść bogata w znaczenia, unikająca czarno-białych uproszczeń, ukazująca Amerykę od spodu. Rasizm, bieda, korupcja polityczna, przemoc, systemowa niesprawiedliwość. Tło społeczne to najważniejszy bohater opowieści.
Warsztatowo bez zarzutu. Postacie skonstruowane wyjątkowo umiejętnie, dialogi naturalne, fabuła nietuzinkowa, unikająca prostackich rozwiązań. Narracja nieśpieszna, soczysta, korzystająca z sugestii, niuansów, subtelnych odcieni.
No i John Grisham zawsze jest wart lektury. Poza tym lubię też Tanę French, Kate Atkinson.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Bo pierwsze są słabe. Potem jest super. Osobiście bardzo lubię też Hakana Nessera. Spoza Skandynawii polecam uwadze np. Andreę Camilieriego czy Ruth Ware. Z polskich świetna jest seria Chmielarza o Jakubie Mortce i praktycznie wszystko od Anny Kańtoch. Doskonałe książki pisze też Anthony Horowitz.
Camilleri bardzo bardzo tak. Ja z klasyków jeszcze polecam ES Gardnera, zwłaszcza cykl o Perrym Masonie. Oraz Borysa Akunina.
A poza tym u mnie w domu wysokie notowania ma Donna Leon, Ian Rankin, Mankell, Kathy Reichs.
Elektra napisał/a:
Lekkie francuskie kryminały M. J. Longworth "Verlaque i Bonnet na tropie" (warto czytać po kolei). Fajnie opisywana Prowansja, delektowanie się jedzeniem i piciem francuskim, intryga kryminalna w sumie mniej ważna.
To chyba się jednak skuszę, bo mam te książki w zakładce "do rozważenia".
Z polskich świetna jest seria Chmielarza o Jakubie Mortce i praktycznie wszystko od Anny Kańtoch. Doskonałe książki pisze też Anthony Horowitz.
Co do Kańtoch, to:
- część książek to fantastyka różna, więc jak ktoś chce bardziej kryminały to niech zwraca uwagę jaką książkę ogląda, żeby się nie zdziwić
- mojej żonie się Kańtoch przejadła, zaczęła być jakoś powtarzalna/przewidywalna. W dodatku seria z tytułami z pór roku, podobno jest dość mocno inspirowana (że nie napiszę "zerżnięta") z jakiejś innej książki/serii - to opinie mojej żony, która się w takich książkach lubuje
Anthony'ego Horowitza czytałem jakąś jedną książkę - chyba nawet na okładce sugerowali mocną inspirację Bondem. I owszem, było to Bondowskie, niekoniecznie jakoś bardzo kryminalne ZTCP.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Ja nie kupiłem w cyklu z porami roku finałowego rozwiązania zagadki, która przewijała się przez cały cykl. Mocno królik z kapelusza. Ale poza tym lubię
Ja trochę fenomenu Ani Kańtoch nie rozumiem. To niby spoko literatura, nie najgorsza, ale ilość zachwytów najpierw nad jej fantastyką, poparte licznymi Zajdlami, a potem nad kryminałami, albo jest mocno przesadzona albo to źle świadczy o poziomie krajowej fantastyki i kryminału.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Dla mnie była to dobrze zapowiadająca się autorka fantastyki, jeszcze nie gwiazda. Poszła w kryminały, być może dla chleba, bo z pisania fantastyki u nas nie wyżyjesz. I w tym momencie zniknęła mi z radaru, bo to nie moja nisza.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Jeśli chodzi o Kańtoch, to kwestia gustu. Ja lubię od niej zarówno kryminały, jak i fantastykę. Poziom poszczególnych tytułów się różni, ale zawsze jest co najmniej przyzwoicie. Bardzo cenię u niej stronę stylistyczną i psychologię bohaterów.
Z Horowitzem chodziło mi o jego własne kryminały: dylogię Morderstwa w Somerset i Morderstwa w Suffolk oraz Pogrzeb na zamówienie. Akunin to też jeden z moich ulubieńców.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Lekkie francuskie kryminały M. J. Longworth "Verlaque i Bonnet na tropie" (warto czytać po kolei). Fajnie opisywana Prowansja, delektowanie się jedzeniem i piciem francuskim, intryga kryminalna w sumie mniej ważna.
Kupiłem 5 tomów, jestem w połowie pierwszej książki i jest pysznie, wynotowuję sobie pomysły na obiady. Zagadka też jest, jakieś śledztwo ale jakby w tle. Pyszna rada Elektro
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Pod tym względem niezrównane jest Nie zawsze musi być kawior Johannesa Simmela. Jeśli nie czytałeś, to koniecznie, bo to poza wartościami kulinarnymi, przezabawna, znakomicie, lekkim piórem napisana awanturnicza opowieść.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Zacząłem czytać cykl Algorytmy Wojny Michała Cholewy.
Pierwsze wraźenie nawet fajne, ale po 70 stronach okazuje się się że to głównie batalistyka, której nie lubiè i mnie nudzi.
Czytać dalej czy rzucić w kąt?
Zacząłem czytać cykl Algorytmy Wojny Michała Cholewy.
Pierwsze wraźenie nawet fajne, ale po 70 stronach okazuje się się że to głównie batalistyka, której nie lubiè i mnie nudzi.
Czytać dalej czy rzucić w kąt?
To zależy czego właściwie szukałeś w tych książkach?
Bo to od początku jest militarna fantastyka.
I nie jest to "Gambit Lisa". Ale Campbell czyli "rzućmy 500 statków lewą flanką, 500 statków prawą flanką i 1000 środkiem" to też nie jest. Taki średniak-czytadło.
Później (w kolejnych tomach) się Michał wyrabia trochę, bo początkowo potrafił popłynąć z realiami.
Jest sporo "finty w fincie", plany w planach okraszone niespodziewankami to właściwie norma. Ale to cały czas jest jednak militarna fantastyka.
Mnie się czytało fajnie, taki poziom minimalnie wyżej niż space-opery Szmidta. Ale ja czasami lubię takie czytadła przy których można mózg prawie wyłączyć.
Przy czym, czytania jednym ciągiem wszystkich tomów bym nie polecał - wychodzi IMHO monotonnie i zmęczy.
Opowiadania są fajne - sporo wprowadzają do świata i nie są tylko militarne.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Thx.
W sumie to nie wiem czego się spodziewałem na pewno nie czegoś takiego.
No nic, odpuszczam sobie, chyba by mi się mózg zlasował po siedmiu tomach.
To dla odmiany ja zapytam.
Ktoś czytał "Psy Pana" Marcina Swiątkowskiego ?
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5077100/psy-pana
Wiem, że dopiero co się ukazuje, ale może akurat ...
Albo może chociaż coś więcej o autorze, bo nie ma za dużo, żeby ocenić sposób pisania.
Opisy sugerują trochę klimat trylogii husyckiej, albo innych książek typu magia i szablą w realiach historycznych. Lubię takie klimaty, zwłaszcza jak ta magia będzie jakaś w miarę realna (czyli nie D&Dkowa i podobnie - właśnie jakieś wiedźmy, rytuały itp.).
Recenzje są pozytywne, ale jakoś nie wiem czy wierzyć, bo to pewnie recenzje sponsorowane (czyli recenzenci dostali książki do recenzji i nie wiem czy byliby gotowi wytykać błędy i narzekać).
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Odkąd pamiętam do polskiego współczesnego mainstreamu podchodzę jak pies do jeża. Po peanach dla Masłowskiej i Nike dla Tokarczuk za "Biegunów" doszedłem do wniosku, że polski mainstream to nie tyle przerost formy nad treścią, co sama forma bez treści (dla porządku: ani Masłowskiej, ani "Biegunów" nie czytałem, więc równie dobrze mogę chrzanić). Kolejne edycje Nike też nie pomagają. Więc jak już czytam cokolwiek polskiego co nie należy do fantastyki, to tylko autorów, którzy od fantastyki zaczynali, jak Twardoch czy Szostak.
Więc moje pytanie brzmi: czy w polskim mainstreamie są jacyś autorzy warci uwagi poza wyżej wspomnianymi?
Ach, dodam, że "Księgi Jakubowe" Tokarczuk przeczytałem i chyba dam szansę jej innym książkom.
Żulczyk i Orbitowski, ale bierz te, z których już po fantastyce nie został ślad, im dalej od fantastyki tym lepiej im idzie. Na początek polecałabym Kult Orbita.
Żulczyk i Orbitowski, ale bierz te, z których już po fantastyce nie został ślad, im dalej od fantastyki tym lepiej im idzie. Na początek polecałabym Kult Orbita.
Właśnie miałem nadzieję na autorów, którzy nigdy z fantastyką nie byli związani. Ale za Żulczyka dzięki - rzucę okiem.
Prawie każdy zaczyna w fantastyce, bo to łatwizna na wielu poziomach, więc trudno coś znaleźć, właśnie patrzę na moje staty i w tym roku na jakieś 15 polskich książek podobała mi się jedna. Ni ma lekko.
Po peanach dla Masłowskiej i Nike dla Tokarczuk za "Biegunów" doszedłem do wniosku, że polski mainstream to nie tyle przerost formy nad treścią, co sama forma bez treści (dla porządku: ani Masłowskiej, ani "Biegunów" nie czytałem, więc równie dobrze mogę chrzanić).
Więc moje pytanie brzmi: czy w polskim mainstreamie są jacyś autorzy warci uwagi poza wyżej wspomnianymi?
Ach, dodam, że "Księgi Jakubowe" Tokarczuk przeczytałem i chyba dam szansę jej innym książkom.
Z ostatnich lat polecam "Mapę" Barbary Sadurskiej, ze starszych Rylskiego, przede wszystkim "Warunek" i taki dyptyk "Stankiewicz. Powrót" (dwie minipowieści razem wydane).
Dominika Słowik, te z tych młodszych. Możesz zacząć np. od opowiadań z tomu "Samosiejki".
A znowu ze starszych byłem pod wrażeniem parę lat temu zbioru Pawła Huelle "Tabhita".
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Po peanach dla Masłowskiej i Nike dla Tokarczuk za "Biegunów" doszedłem do wniosku, że polski mainstream to nie tyle przerost formy nad treścią, co sama forma bez treści (dla porządku: ani Masłowskiej, ani "Biegunów" nie czytałem, więc równie dobrze mogę chrzanić).
To jest zadziwiające zdanie.
Ponieważ brzmi jak festiwal ignorancji? Na swoją obronę mogę tylko napisać, że taką opinię wyrobiłem sobie jeszcze w liceum, gdy w głowie miałem fiu-bździu . Niemniej, gdy przez kolejne lata obserwowałem rodzimy rynek wydawniczy i które książki oraz dlaczego są zachwalane, jakoś tak ta moja szczeniacka opinia podtrzymywała się i niebardzo paliłem się, by ją zweryfikować. Ale stąd właśnie wzięło się moje pytanie - bo uznałem, że najwyższy czas na weryfikację.
Tomasz napisał/a:
Z ostatnich lat polecam "Mapę" Barbary Sadurskiej, ze starszych Rylskiego, przede wszystkim "Warunek" i taki dyptyk "Stankiewicz. Powrót" (dwie minipowieści razem wydane).
Dominika Słowik, te z tych młodszych. Możesz zacząć np. od opowiadań z tomu "Samosiejki".
A znowu ze starszych byłem pod wrażeniem parę lat temu zbioru Pawła Huelle "Tabhita".
Dzięki, Tomaszu, to wygląda na dobry punkt wyjścia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum