Moja recenzja sprzed roku (wisi w wątku recenzenckim):
Cytat:
Mitch Cullin, Kraina traw
Po śmierci znienawidzonej matki narkomanki, jedenastoletnia Jeliza-Rose opuszcza Los Angeles i wraz z ojcem, światowego formatu podstarzałym ex rockmanem, wyrusza do What Rocks, rodzinnej farmy gdzieś w sercu Teksasu. Rose ma trudne dzieciństwo, ojciec nie puścił jej do szkoły i edukował w domu, gdyż szkoła według niego tylko ogłupia. Domowa edukacja zazwyczaj polegała na oglądaniu telewizji i przygotowywaniu działki heroiny dla rodziców. Na farmie dziecko odkrywa drugi świat, w którym jednymi przyjaciółmi są urwane główki lalek Barbie (dolar za pięć sztuk) oraz upośledzony umysłowo chłopak imieniem Dickens. W tym świecie samotna dziewczynka kreuje sobie swoją własną rzeczywistość, rzeczywistość samotnego dziecka, pełną magii i fantazji gdzie wiewiórki są groźnymi potworami, a człowiek z bagien budzi się o zmierzchu by kogoś porwać i zabić. Pozornie zwykłe wydarzenia zamieniają się w tym wyimaginowanym świecie w sytuacje pełne niebezpieczeństwa. Autor sugestywnie zderza opisy tej prawdziwej rzeczywistości skonfrontowanej z imaginowaną w sposób, który przyprawia o ciarki na plecach.
Czym jest ta książka? Do czego ją porównać? Bystry czytelnik od razu zauważy, że jest to wariacja „Alicji w Krainie Czarów” (jest sporo odniesień intertekstualnych do tej książki, jak sytuacje fabularne, motywy, cytaty, etc.) oraz książek takich jak „Zabić drozda” czy „Chłopak rzeźnika”. Jeżeli mowa jest o onirycznych motywach, to tutaj mamy je podane w gotyckiej oprawie w połączeniu z niezłą psychodelą. Świat przedstawiony, mimo że opisywany z punktu widzenia dziecka jest bardzo mroczny, jakby utopiony w lepkich narkotycznych wizjach, momentami nie szczędzący naturalistycznych opisów choć cała konwencja książki, opis zdarzeń fabularnych to czysty surrealizm. Rzeczywistość tej powieści to bardzo niebezpieczne miejsce, pełne przyczajonego zła ukrytego w ograniczonej zdolności percepcyjnej bohaterki. Założę się, że Gaiman pisząc Koralinę inspirował się tą książką. Czy warto przeczytać Krainę Traw? Zdecydowanie warto.
Z ciekawostek podam jeszcze, że zachwycony nią Terry Gilliam nakręcił film na podstawie tej książki, a David Firth inspirował się nią przy tworzeniu Salad Fingers.
Ocaliłam z wyprzedaży Zemstę Skulliona Toma Sharpe'a. Książeczka nieduża, znakomita do środków komunikacji miejskiej, zatem od razu trafiła wysoko na listę czytelniczą. Tym razem autor - znany mi z humorystycznych opowieści o Wilcie - bierze na warsztat brytyjski system kształcenia wyższego i środowisko akademickie. Obrywają wszyscy - i studenci, i nauczyciele akademiccy, i politycy. Naprawdę jest się z czego pośmiać - traf chciał, że jeden ze śmieszniejszych fragmentów (scena z prezerwatywami) czytałam na przystanku autobusowym, z trudem opanowując głośny atak wesołości i narażając się na pełne dezaprobaty spojrzenia współstaczy, którym czekanie na autobus najwyraźniej kojarzy się jedynie z martyrologią. Zatem jest śmiesznie, ale gdzieś pod warstwą satyryczną kryją się całkiem poważne sprawy: autor zastanawia się, gdzie leży granica między poszanowaniem tradycji, a skostnieniem i niezgodą na rozwój; czy można usprawiedliwić posługiwanie się szantażem, jeśli w dobrym celu (np. w obronie słabszych) działamy; porusza kwestię etyki dziennikarskiej. Jednak autor nie przesadza z powagą, nie moralizuje. Fragmenty poważne sąsiadują z farsą - jak w życiu. Całość czyta się lekko, od czasu do czasu wybuchając głośnym śmiechem - niektóre stwierdzenia są cudownie absurdalne i przewrotne, jak na przykład to: "Spadek liczby samobójstw jest najbardziej miarodajnym wskaźnikiem obniżenia się poziomu moralnego studentów. Sumienie już im tak nie doskwiera, jak za czasów mojej młodości".
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Ledwie zaczęłam, a już skończyłam Wnuczkę pana Linha Phillipe'a Claudella. Książeczka nieduża (grubość podróżna) i czyta się znakomicie. Opowieść o emigrancie z Azji, starszym panu z wnuczką, który przyjeżdża do jakiegoś kraju zachodniego i tam usiłuje się zaaklimatyzować. Wszystko jest tu obce: mowa, zapachy, zachowania ludzi. Pan Linh nie może się odnaleźć, tym bardziej, że inni emigranci drwią z niego. Ale w końcu, któregoś dnia pan Linh poznaje mężczyznę, z którym - mimo nieznajomości języka - nawiązuje nić porozumienia. Rozmawiają ze sobą mową ciała, błyskiem oczu, tonem głosu... każdy na własny sposób odczytuje tego drugiego, nierzadko wadliwie, ale dla obu nieistotne jest literalne porozumienie, ważna jest atmosfera takiej rozmowy: życzliwa bliskość drugiego człowieka.
Piękna książka, pełna niuansów i niedomówień (autor niczego nie mówi wprost - czytelnik ma pełne pole do popisu), z zakończeniem, które zmienia całkowicie wymowę tej historii. Silnie oddziałuje na emocje czytelnika.
Coś mi się majaczy o ekranizacji tej historii z Jeanem Reno. Wcale nie byłabym zdziwiona - mam wrażenie, że książka wyjątkowo podatna za zamianę w scenariusz.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Darwinia była zajefajna gdzieś tak do połowy, jak dla mnie
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
"Europa walczy" i "Powstanie" Daviesa. Warto? Widziałem, że parę osób to czytało/czyta, więc może doczekam się jakiejś odpowiedzi
Jest to wiarygodne historycznie i dość łatwo przyswajalne dla laika?
O wiarygodności nie mnie sądzić, ale przyswajalność doskonała "Powstanie" jest trochę inną lekturą, niż się spodziewałem, ale to dobrze akurat. Widziane bardziej z... planu ogólnego, niż z punktu widzenia samych walk w Warszawie. A ten plan ogólny obejmuje nie tylko umiejscowienie powstania w kontekście całej wojny i gier politycznych aliantów, ale również tego, co się działo po wojnie do czasów nam współczesnych z pamięcią o nim. Ale tak daleko jeszcze nie zabrnąłem, tyle obiecuje wstęp.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Planuj "przesłiczować" szwagra na SF. Zafiksował się chłopak na fantasy a warto by rozszerzyć mu spektrum pojmowania fantastyki.
Planuję zaserwować mu Guzka, Kosika (Kameleon) może Rzekę Bogów.
On natomiast jest podatny na wpływy cyberpunkowe, które mi są obce. Co polecicie na start cyberpunka??
Nie jestem fanem cyberpunku, ale uwielbiam Krainę baśni Paula J. McAuleya. Właściwie nie jest to już cyberpunk, ale sporo czerpie z tej tradycji, więc polecam (na esensji ma niską ocenę, ale nie sugeruj się nimi). Nie przeraź się idiotyczną okładką (rycerz i smok). Pamiętam świetne opowiadanie Pat Cadigan pt Kuszenie ślicznego chłopca, prawdopodobnie w którejś antologii Dona Wollheima, być może też w którymś z Ubików. Kolejnym opowiadaniem, które kiedyś mnie wbiło w fotel było Naciśnij ENTER Johna Varleya (również któraś antologia Wollheima), też nie do końca cyberpunkowe, ale mimo wszystko można je pod ten nurt podciągnąć. Oczywiście jest również opowiadanie Ellisona, Nie mam ust a muszę krzyczeć, również nie cyberpunkowe, ale myślę, że może się spodobać. Na pewno jest w zbiorze opowiadań Ptak śmierci, pełnym świetnych tekstów, podobnie jak Pożeglować do Bizancjum Silverberga. I oczywiście Gibson. I Zamieć Stephensona.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Planuj "przesłiczować" szwagra na SF. Zafiksował się chłopak na fantasy a warto by rozszerzyć mu spektrum pojmowania fantastyki.
Zostaw go, po co na siłę zmieniać coś, co jest ok. Lepsze jest wrogiem dobrego.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
On natomiast jest podatny na wpływy cyberpunkowe, które mi są obce. Co polecicie na start cyberpunka??
Cykl Inny świat Tada Williamsa wydaje się być dobrym rozwiązaniem. SF pełną gębą, cyberpunkowe jak najbardziej, a jednocześnie nie jest zbyt hard. Kawał doskonałej czysto rozrywkowej literatury, polecam.
Gibson tez może być - wiadomo, klasyk. Albo Diamentowy wiek Stephensona, ale nie wiem czy to dobry wybór na start z gatunkiem. CHociaż w sumie czemu nie spróboweac.
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Jeśli Stephensona, to może od Zamieci zacząć? Taka bardziej przystępna mi się wydaje...
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Obawiam się, że "Zamieć" Stephensona znieczuli każdego na cyberpunk. Nie wiem, czy jest sens po tej powieści sięgać po "klasyków" gatunku jak Sterling, czy Gibson. Po prostu Neal Stephenson tą powieścią "podsumował" cały cyberpunk. Jeśli chcesz zniechęcić do cyberpunku - podrzuć "Zamieć" do przeczytania. Każda inna lektura z tego gatunku rozczaruje go po tym.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nienienie... nie zgadzam się absolutnie. Skoro już spadać, to z wysokiego konia. Albo po lekturze się przekona do gatunku i będzie chciał sprawdzić, od czego się wszystko zaczęło, albo w ogóle nie "zassie". Oby to pierwsze.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Obawiam się, że "Zamieć" Stephensona znieczuli każdego na cyberpunk. Nie wiem, czy jest sens po tej powieści sięgać po "klasyków" gatunku jak Sterling, czy Gibson. Po prostu Neal Stephenson tą powieścią "podsumował" cały cyberpunk. Jeśli chcesz zniechęcić do cyberpunku - podrzuć "Zamieć" do przeczytania. Każda inna lektura z tego gatunku rozczaruje go po tym.
Nie zgadzam się. Podzielam zdanie Beaty.
No i polecałbym Trylogię ciągu Gibsona, razem z opowiadaniami. Niestety Cadigan nawet dla mnie bywa zbyt "hard". Na początek to zły pomysł.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Jej Wgrzesznicy/Syntezatorowi grzesznicy nie są najprzyjemniejszą lekturą
Ale ja nie twierdzę, że mi się nie podoba. Tylko, że jest przyciężkawa. Zresztą teraz czytam "Głupców" i śmiem twierdzić, że i przyjemniej i ciekawiej. Mimo, że dalej hard
Opowiadania czytam niezbyt często. Wolę dłuższe formy
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
W sumie racja, jeśli nie chce się od razu porywać na powieść. Te 3 opowiadania to będzie niezły wstęp. Jak nie zaskoczy to Gibson raczej nie dla niego i wtedy można próbować Zamieć Stephensona, która dla mnie jest jednak dużo bardziej przystępna, chociaż nie robiłbym z niego takiego boga i jednocześnie rzeźnika cyperpunka. Gibson może i nie pisał tak dobrze, ale pomysły miał rewolucyjne i dla mnie późniejszy cyberpunk to w dużym stopniu zrzynka z tego co stworzył.
Z takich bardziej przystępnych powieści CP mogę jeszcze polecić Święty płomień Sterlinga i zdecydowanie odradzać Pieprzony los Kataryniarza Ziemkiewicza. Ciekawą powieścią z nutką CP jest też Koniec świata i hard-boiled wonderland Murakamiego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum