Przeczytałam Palimpsest. Miodzio. Z recenzją Shadowa zgadzam się, a nawet bardziej. Znakomita książka, pełna kapitalnych pomysłów. I przepięknie opisanych. I ten język! Autorkę dopisuję grubym flamastrem (bo już jestem pewna) do swojej prywatnej listy pisarzy, których książek - bez uszczerbku dla treści - nijak nie da się skrócić. Wszystkie kawałki o pociągach są przecudowne (takie malusie perełki, rozsiane po książce) - SPOILER, JAK NIC! - poczynając od pomysłu na miłość, poprzez owoc tejże, badania naukowe na temat, legendę i na koniec - uwolnienie z pęt (a raczej z... szyn). KONIEC SPOILERA. I jako czytelnik odnoszę wrażenie, że autorka bawiła się przy pisaniu niektórych fragmentów, przynajmniej tak samo dobrze jak ja przy ich lekturze - są takie radosne. Nie śmieszne, nie ironiczne (choć są i takie), ale właśnie - radosne. Och, są także sceny straszne czy przygnębiające, o prawdziwie koszmarnym wydźwięku - jak w życiu, które nie z samych miłych chwil się składa.
W sumie - kapitalna rzecz. I nieprędko o niej zapomnę.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Tak naprawdę nie wiem czy styl pani Valente można nazwać kwiecistym. Owszem, obfituje w rozbudowane opisy. Owszem, jest bogaty. Ale taki język pozwala na malowanie obrazów jednym zdaniem. I jeszcze na danie czegoś do zrozumienia czytelnikowi. Gdy już widzisz obraz i - wydaje Ci się, że wiesz co będzie - autorka (nadal w tym samym zdaniu) skręca, nie sięga po oczywistość, tylko zwraca uwagę na coś innego, wydobywa jakiś drobiażdżek, niuans. I nie dopowiada do końca. Tak, jak we fragmencie (str. 169):
"Ermenegilde zawsze pierwsza zjawia się wieczorem na plaży. Od dawna pasjonuje się fotografią i pielęgniarki co wieczór pomagają jej rozstawić aparat do dagerotypów, z których odbija potem ogromne portrety okrągłej srebrnej twarzy księżyca, licząc na to, że ta w końcu ją uzdrowi. Bierze głęboki wdech i modli się w duchu, żeby księżyc znieruchomiał do zdjęcia. Wie jednak, jakie to trudne, i nie ma do niego pretensji, że bywa niespokojny. Ona również musiała siadywać nieruchomo przed pamflecistami i historykami medycyny. Po tylu latach dysponuje niezmierzonymi pokładami empatii."
Język wcale nie jest wyszukany, nadmuchany porównaniami, prawda? Ale ile z tego kawałka da się wycisnąć! - poza napisanymi słowami... uporczywe podejmowanie skazanych na niepowodzenie wysiłków, rezygnacja, ale i nadzieja, że tym razem może się uda, być może nawet obsesja, a jednocześnie zrozumienie "narowów" księżyca, spojrzenie na "niepokój" księżyca przez siebie, przez własne przeżycia. A poza tym, nigdy nie wpadłoby mi do głowy, żeby tak napisać o nieudanych fotografiach.
Aha, ta Ermenegilde to bohaterka epizodyczna. I bardzo podoba mi się, że autorka taką atencją obdarza postaci trzeciego nawet planu. Pewnie, książka nic by nie straciła w warstwie fabularnej, gdyby ten kawałek wywalić. Ale byłaby uboższa o koloryt, bo bohaterka jest przedstawicielem jednej z grup mieszkańców Palimpsestu. Bo akcja w tej książce nie jest najważniejsza, istotniejsze jest, co dzieje się w głowach bohaterów. Tych trzecioplanowych również.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Pisząc o kwiecistym stylu odnosiłem się do "Opowieści sieroty"... Przykłady:
- twarz przypominała księżycową poświatę srebrzącą cyprysy i pióra ptaków
- Nadawało jej to tajemniczy wygląd milkliwej sowy, która siedzi w krokwiach z kości słoniowej, albo szopa pijącego z wartkiej rzeki
- jego twarz przypominała zimowe słońce, był szczupły jak nadrzeczna trzcina
"Tajemniczy wygląd milkliwej sowy" mi się bardzo podoba. Tak samo "szczupły jak nadrzeczna trzcina" oraz "twarz jak zimowe słońce". Te porównania są "oswojone" i czytelne (to ostatnie jest typowe dla kultur wschodnioazjatyckich), każdy czytelnik ma jakieś tam wyobrażenia, własne skojarzenia i póki poza nie autor nie wykracza, wszystko jest OK. Śmiem twierdzić, że większość z nich przechodzi podczas lektury niezauważona. Ale gdy tylko pojawia się coś nietypowego, jakieś novum, od razu włącza się alarm u czytelnika. Tak jak w tym kawałku z szopem - dla mnie osobiście ten fragment przestaje pełnić funkcję literackiej figury, a staje się kawałkiem edukacyjnym, bo z szopami praczami żadne skojarzenie mi nie pika - teraz już wiem, że szop pijący z wartkiej rzeki (a gdyby pił z wolno płynącej, to już nie?) ma mieć tajemniczy wygląd.
Ale - poza wszystkim - "Opowieści sieroty" to baśń. Egzotyczna baśń. I ona ma być taka. Pełna obcych zapachów, obcych krajobrazów, dziwnych zwyczajów, nietypowych porównań. I w tym kontekście moje czepianie się szopa nie ma sensu. Bo skoro to baśń, to może i ten szop taki więcej baśniowy i egzotyczny jest? I ta rzeka pewnie musi być wartka, bo gdyby tam było rozlewisko i leniwy nurt, to czytelnik by zasnął.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Catherynne M. Valente Palimpsest
Czuję się rozczarowany. Valente poprzednimi książkami pokazała, że może mnie oczarować, więc chciałem więcej. I wydawało mi się, że w Palimpsest również jest ta magia. No i na początku była, były słowa, które na powrót mnie oczarowały. I potem klimat się zmienił. Magia nadal była, ale nie moja.
Zbyt wiele, jak dla mnie, miejsca poświęcono aspektowi erotycznemu. Autorka świetnie włada słowem pisanym, więc jest to utrzymane w konwencji zmysłowej, a nie wulgarnej, jednak druga część przygód bohaterów właśnie sprowadza się do szukania nowych partnerów, dzięki którym mogli by wrócić do miasta. Bohaterowie są aż za charakterystyczni, przytłoczeni pasją.
Obudowa mitów pociągów jest świetna, najbardziej przypadła mi do gustu.
Niezbyt mi natomiast przypadły sceny smutne czy przygnębiające, właśnie z uwagi na swoją przygnębiającość.
Opowieści Sieroty oceniam wyżej.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Zbyt wiele, jak dla mnie, miejsca poświęcono aspektowi erotycznemu
A to nie o tym była książka? O tym konkretnym mieście i w jaki sposób ludzie się do niego mogli dostać? Trochę nie rozumiem o czym innym miałaby pisać autorka, opowieść jest o Palimpsescie, nie?
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Zbyt wiele, jak dla mnie, miejsca poświęcono aspektowi erotycznemu
A to nie o tym była książka? O tym konkretnym mieście i w jaki sposób ludzie się do niego mogli dostać? Trochę nie rozumiem o czym innym miałaby pisać autorka, opowieść jest o Palimpsescie, nie?
Ano właśnie... opowieść pięknie pokazuje ile niektórzy (my?) są w stanie poświęcić, jak się zeszmacić by osiągnąć to czego pragną, by spełnić marzenia. Stosunki odarte z romantyzmu... to jest przykre ale jakże prawdziwe. W końcu w życiu nie jest tak kolorowo, niejednokrotnie bardzo ciężko zarówno psychicznie jak i/lub fizycznie.
Mnie książka zachwyciła, podobał mi się wątek z Domem (przeeeurooczyy) i z 'dziećmi'. Tutaj też można co nieco powyciągać, ale nie będę spoilerować
Pięknie Tixonie powiedziałeś, że w tej książce jest magia (a nawet Magia), ale nie dla ciebie. Ale nie można powiedzieć, że jej nie ma
Przekonałam się, że książki autorki mogę kupować na ślepo (chociaż tak było już zanim kupiłam Palimpsest).
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
W sumie to kusi mnie trochę, by tę książkę kupić, gdyż oba tomy Opowieści Sieroty mnie zachwyciły. Językiem, pomysłowością, najzwyczajniej wszystkim. I najpewniej Palimpsest też kiedyś przeczytam. W przypadku Valente nawet mnóstwo erotyki mnie nie zniechęca. Ale raczej nie teraz, mam kilka książek na oku i z moim tempem czytania może do końca roku je wszystkie skończę.
Skoro tu już piszę- czytał ktoś jakąś książkę która była/jest udostępniona na blogu Valente w języku angielskim?
Właśnie skończyłam Palimpsest i jestem zachwycona. Wszystkim. Opowieścią, językiem, postaciami bohaterów (ach, ci epizodyczni mieszkańcy miasta - cud). Mieszanką oniryzmu, groteski, poezji. Obrazowo mi się z filmami Greenawaya kojarzył - Księgi Prospera czy Pillow Book. Tę powieść odbiera się jak lirykę, gdzieś na poziomie podświadomości, przenikają w człowieka ukryte symbole i znaczenia. I jest jak wszystkie znakomite dzieła o miłości, ale nie jest banalna. Nadmiar erotyki? - jakaś bzdura, nie zauważyłam niczego takiego.
Jesteś w trakcie czytania 1 tomu Opowieści sieroty... Jest po porstu magiczna... Od pierwszych zdań rzucaja się w oczy te porównania (nigdzie dotąd przeze mnie nie spotkane), chociaż miałam momenty, że jak było ich już 5 na stronie to lekko mdliły...
Do tego nie miałam świadomości, że ksiąąka jest opowieścią w opowieści w opowieści o opowieści, w której jest opowieść.... Stawiałam na opowiadanie każdej nocy kolejnej, innej historii... Nie uktywam, że miałam ( w sumie nadal mam) problemy, żeby ogarnąć kolejne "otwierane" i "zamykane" opowieści, muszę cofać parę kartek, żeby sprawdzić w której opowieści jest dopiero co zakończona... Jednak to nie zniechęca wcale, a wcale...
Co do okłądek (czytałałam temat) to podobają mi się polskie wersje o wiele bardziej niż oryginalne... I nie widzę, żadnych naćpanych wykastrowanych chłopców . W oryginalnych jest to jakoś tak bez łądu i skąłdu upchane na okłądce, jakby powklejane przez dziecko obrazki z wyklejanki jakiejs.... a w "naszych" to się tak łądnie komponuje... ale to moje zdanie
Mam tą przyjemność, że nie muszę czekać na wydanie kolejnego tomu, bo już jest, jednak msuzę zakupić... Palimpsest, też już czeka na półce, jednak z tego co wiem (tu z tematu i ogólnie z recenzji i opini) książka jest bardzo różna klimatem i przede wszystkim tematyką od Opowieści... Dlatego odłożę ja chyba sobie na później, tzn. między Opowieściami... a Palimpsestem wrzucę kilka innych książek....
Przygodę z twórczością Catherynne M. Valente rozpoczęłam od „Palimpsestu” i muszę przyznać, że chociaż język powieści i sam Palimpsest oczarowały mnie od pierwszej strony, chwilami nie mogłam się opędzić od wrażenia, iż to jedna z tych historii, które „pokazują mężczyzn i kobiety o martwych oczach, uwikłanych w niezrozumiałe dla niej rytuały życia”, że pozwolę sobie zacytować samą autorkę (swoją drogą, cytat jest genialny, zresztą nie on jeden). Bohaterowie Valente to ludzie zagubieni, zdesperowani, naznaczeni piętnem utraty w tym samym stopniu, co czarnymi liniami ulic Palimpsestu. Gotowi poświecić wszystko, co mają, by się tam dostać (nie żeby znowu mieli wiele, bo miasto zdaje się przenosić życiowych rozbitków nad zadowolonych z egzystencji szczęśliwców) i zostać na stałe. Palimpsest bywa okrutny, żąda od imigrantów daniny cierpienia, ale i tak jest o niebo lepszy od ich macierzystego świata, bo oferuje ucieczkę od rzeczy najbardziej przerażającej – samotności.
A teraz się przyznam, że mimo niesamowitej scenerii, mimo wszystkich owych cudownych drugoplanowych i epizodycznych postaci, za nic nie potrafiłam przejąć się czwórką głównych protagonistów. Nie wiem, czy o to chodziło pani Valente, ale podczas lektury dziewięćdziesiąt procent uwagi poświęcałam warstwie stylistycznej. To wprost niesamowite, co ta kobieta umie wyczarować ze słów
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Czytałem sobie ,,Opowieści sieroty", gdy nagle zamiast wyjaśnienia co zrobiła siostra księcia to pojawiła się pusta strona, przeglądam książkę a tam następne 2 i następne 2 i jeszcze jedna pusta. Albo to jest dziwny zabieg literacki (czyli coś takiego jak ,,Zostaw nas w spokoju! {pusta strona) zamku, i nie mógł liczyć na ucieczkę,'' jest logiczne), albo ja mam cholerne szczęście i trafiłem na taki wadliwy egzemplarz... . A do Wrocławia gdzie kupiłem tą książkę i mógłbym zareklamować jest z godzinę drogi i jeszcze trzeba jakoś wrócić a dziś niedziela i mało jest autobusów. Ale ja mimo wszystko lubię książki, które zawierają całą treść...
A opowieści sieroty są takie, że chciało by się od niej nie odrywać....
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Jestem po lekturze Palimpsest i powiem szczerze tak: totalnie, kompletnie nie rozumiem wszystkich zachwytów nad tą książką. Wszelkie opisy Palimpsestu są szczątkowe i nieciekawe, zupełnie jakby autorka pisała wszystko co przyjdzie jej do głowy nie redagując tego w żaden sposób. Do tego książka ogranicza się do jednego - krótki rozdział, na koniec bzykanko no i przenosimy się do tego wspaniałego świata na kolejnych kilka stron, żeby poczytać jakieś ułomne opisy "czegoś" (z reguły można się tylko domyślać, czego) i w sumie tyle, wracamy do normalnego świata, kolejny bohater, kolejny seks i tak w koło. Tak w ogóle, to autorka tych wszystkich opisów tzw. "miłości" (omijać stronę 63, ostatni akapit, jest tam dwóch pedałów) wygląda o, w ten sposób, czyli mówiąc krótko, wygląda tak, jakby nikt nie chciał jej ruchać i dlatego musi pisać takie książki.
Nie mówię, że powieść jest żenująca - ma jakiś tam potencjał, jest kilka krótkich momentów, które można uznać za wciągające, ale to za mało na cokolwiek. Zmuszałem się praktycznie do przeczytania każdej kolejnej linijki tekstu i żałuję zmarnowanego czasu. Nigdy więcej nie chcę mieć do czynienia z twórczością tej pani.
No ja zwątpiłem po pierwszym ruchaniu. Moja żona doczytała do drugiego i też dała sobie spokój.
No i zapytała się, czy teraz harlequiny wypuszczają w takich fajnych okładkach. Zuch dziewczyna
Mnie w sumie nie odstraszyło samo bzykanie, tylko dziwne przeczucie, że stracę czas przy tej książce
Jeżeli w podobnym stylu są napisane Opowieści sieroty, to chyba je sobie daruję.
Nie są w podobnym stylu, są zupełnie inną (moim zdaniem sporo lepszą) książką. Ale i Palimpsest nie jest taki zły, choć w porównaniu z Opowieściami rzeczywiście stanowił pewne rozczarowanie, głównie dlatego, że po lekturze tych pierwszych miałam bardzo wygórowane oczekiwania.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
MrSpellu, Opowieści mnie zachwyciły absolutnie, Palimpset... Ujdzie. Dokładnie jak z Viriconium i Światłem, jedno miałam ochotę wywalić przez okno, drugie ujdzie. W sieci można znaleźć fragment 'Opowieści sieroty', chyba z początku, przeczytaj i zastanów się czy Ci się podoba, bo może się okazać że Cię zmęczy. Dla mnie to było absolutne objawienie i zachwyciłam się.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Ja pierwszy tom Opowieści Sieroty przeczytałem i nawet w miarę mi się podobało, zakupiłem drugi tom i... zamuliło mnie dość szybko. Chyba już za dużo było dla mnie tych cudnych malowniczych, poetyckich, słodziutkich porównań. Po przekroczeniu pewnej normy staje się to niestrawne.
Tak w ogóle, to autorka tych wszystkich opisów tzw. "miłości" (omijać stronę 63, ostatni akapit, jest tam dwóch pedałów) wygląda o, w ten sposób, czyli mówiąc krótko, wygląda tak, jakby nikt nie chciał jej ruchać i dlatego musi pisać takie książki.
Tak w ogóle to ciekawe jak wygląda autor takich "argumentów", posługujący taką metodologią interpretacji powieści. A propo pedałów w książkach to skontaktuj się z userem Grigorim, możecie zostać pen-friendami wymieniającymi się numerami stron z pedalskim seksem. Naturalnie po to żeby go omijać.
Tak w ogóle, to autorka tych wszystkich opisów tzw. "miłości" (omijać stronę 63, ostatni akapit, jest tam dwóch pedałów) wygląda o, w ten sposób, czyli mówiąc krótko, wygląda tak, jakby nikt nie chciał jej ruchać i dlatego musi pisać takie książki.
Tak w ogóle to ciekawe jak wygląda autor takich "argumentów", posługujący taką metodologią interpretacji powieści. A propo pedałów w książkach to skontaktuj się z userem Grigorim, możecie zostać pen-friendami wymieniającymi się numerami stron z pedalskim seksem. Naturalnie po to żeby go omijać.
Może napisał np. pracę "Ludzie, których nikt nie chciał ruchać - życie i twórczość. Analiza krytyczno-estetyczna" . Temat wart naukowego roztrząśnięcia
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum