FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Nasza szkoła, nasze studia.
Autor Wiadomość
Metzli 
Diablica


Posty: 3556
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2007-10-28, 20:46   Nasza szkoła, nasze studia.

Wiadomo, temat rzeka. Czy lubimy naszą szkołą czy raczej jej nienawidzimy, czy nas rozwija czy wręcz przeciwnie, na jakiej zasadzie ją wybraliśmy, no i obgadywanie prowadzących :P

Ja swojego liceum nie wspominam jakoś szczególnie, po prostu zwykła szkoła, która nie odznaczała się niczym szczególnym. Wyjątkiem były tutaj lekcje japońskiego, oczywiście nieobowiązkowe, na które można było chodzić. Zresztą, w liceum uczy się masy rzeczy, których niekoniecznie chcemy się uczyć - w moim przypadku jest to fizyka czy chemia i dopiero na studiach jest możliwe pewne ukierunkowanie i wybranie takich studiów jakie sprawiają nam jakąś tam satysfakcję. Co nie znaczy, że na studiach nie ma jakiś porąbanych przedmiotów, które istnieją tylko po to żeby zapchać program :P

Ja lubię swoje studia, chociaż często na nie narzekam :P Mogę powiedzieć górnolotnie, że poszerzają moje horyzonty o.o A prowadzący są różni, niektórzy są dziiiiwni O.o Tak jak np. dzisiaj koleś z takiego przedmiotu jak organizacja i zarządzanie. Przez większość czasu tych zajęć czułam się jak na jakimś kursie marketingowym, gdzie lecę teksty w stylu: "możesz wszystko jeśli tylko chcesz", "jeśli myślisz, że potrafisz to masz rację" i różne podobne tego typu. Facet też sypał różnymi dziwnymi tekstami. Jak np., że ten przedmiot nas zmieni i musimy być tego świadomi, a jak nie chcemy się zmienić to najlepiej od razu zrezygnować ze studiów... i jak będziemy mieć pierwszy milion to mamy do niego zadzwonić i podziękować, bo to na pewno stanie się dzięki jego zajęciom :P

A jak jest u was? :mrgreen:
_________________
Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
 
 
Olisiątko 


Posty: 819
Skąd: Izolatka
Wysłany: 2007-10-28, 21:28   

Metzli napisał/a:
Przez większość czasu tych zajęć czułam się jak na jakimś kursie marketingowym, gdzie lecę teksty w stylu: "możesz wszystko jeśli tylko chcesz", "jeśli myślisz, że potrafisz to masz rację" i różne podobne tego typu. Facet też sypał różnymi dziwnymi tekstami. Jak np., że ten przedmiot nas zmieni i musimy być tego świadomi, a jak nie chcemy się zmienić to najlepiej od razu zrezygnować ze studiów... i jak będziemy mieć pierwszy milion to mamy do niego zadzwonić i podziękować, bo to na pewno stanie się dzięki jego zajęciom :P


Gość należy do jakiejś sekty czy co? :mrgreen:
Z perspektywy czasu moje LO wspominam naprawdę dobrze. Większość psorów naprawdę chciała dobrze, no i LO jakoś tam wali w łeb tych którzy się nie przyzwyczaili do życia :P Ale fakt faktem, zbytni nawał niepotrzebnej wiedzy (na co mi do cholery chemia poza alkoholem i biologia poza antykoncepcją?!) ale tez i sporo potrzebnej (w LO się zaczęło pić dopiero, wiem, kajam się za apóźny start, nadrabiam :P ).

Kocham moja uczelnię! Dosłownie! Zwłaszcza Mariolkę (automat do kawy tak ochrzciłem)! Naprawdę, może i ludzie trafiają na chorych, powalonych psorów nieumiejących uczyć i bez uczuć. Ale ja trafiłem na naprawdę dobrą uczelnię z porządnymi psorami (z dyrem ostatnio się nawaliliśmy xDDDD) którzy przykładają się do zawodu i nie traktują nas przedmiotowo. Wpływ ma na to liczebność grup (15 osób) jak i to, że opinia studentów ma znaczenie (w zeszłym roku tak pozbyliśmy się debila z francuskiego). Naprawdę, jeśli możecie wybierać to polecam małe szkoły, kolegia itp niż jakieś kolosalne uczelnie.
_________________
All the ways you wish you could be, that's me.
I look like you wanna look.
I fuck like you wanna fuck.
I am smart, capable, and most importantly, I am free in all the ways that you are not.
 
 
Tyraela 
Femme Fatale


Posty: 652
Skąd: Szczecin
Wysłany: 2007-10-28, 21:43   

O gimnazjum nie powiem ani słowa, bo szkoda klawiatury. Chodzę, bo muszę, jak do wc ;P

Obecnie chodzę do tej samej szkoły, co Ari - LO5 w Szczecinie, profil humanistyczny. I wcale nie czuję się jak w humanie, prócz tego, że wszyscy traktują nas jak debili ;P mamy jednak ciekawych nauczycieli - polonistka, która gada do siebie i wchodzi do klasy z okrzykiem "SILENCE! I'LL KILL YOU!", wielką nauczycielkę łaciny, której mimika, gesty po prostu powalają ("Ty! żujesz gumę!" -"nie" -"jesz coś!" -"nie!" <tu pełnym rykiem, a kobieta naprawdę ma siłę głosu> "PORUSZASZ ŻUCHWĄ! PROSZĘ NIE PORUSZAĆ ŻUCHWĄ NA LEKCJACH JĘZYKA ŁACIŃSKIEGO!") xDDD Ari może coś powiedzieć na ten temat, kiedy ona ma polski w sali obok, słyszy, jak ta kobieta drze na nas mordę xD mamy jeszcze zboczonego historyka (który uparcie mi wmawia, że głębokość jest istotniejsza od długości) itp... xD jestem tu od niedawna, ale jest pozytywnie, pomijając ilość godzin i frustrację, w jaką mnie wprawia nauka.
_________________
"Jaka jest lepsza nagroda niż ta, kiedy unosimy broń nad pokonanym wrogiem, którym pogardzamy, a potem ją opuszczamy? O tak, szlachetność to najcenniejsza rzecz na świecie."
H. Duncan "Atrament"
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2007-10-28, 23:43   

Tak czytam i czytam i aż się lezka w oku kręci. Niestety - "ale to już było". Teraz stoją po drugiej stronie prawa i porządku :mrgreen: Powiem tak - nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo punkt widzenia zależy od tego, z której strony biurka się jest. Fakt faktem to my: mówimy nieraz głupoty, popełniamy błędy, piszemy dziwne uwagi (ale nieraz zachowania uczniów po ludzku opisać się nie da). Pamiętajcie jednak, ze cokolwiek robimy jest to z myśla o was i o waszym dobru. Nawet jeśli inaczej to teraz postrzegacie. mam nadzieję, zę z akilka lat to docenicie.
Sam wspominam moich nauczycieli miło. Gdyby nie pewien historyk pewnie nie byłbym tym kim jestem - a to dużo. Oczywiście, że o wielu "gogach" nie mam najlepszego zdania, ale jak stawiam sie na ich miejscu to zmieniam zdanie - starali sie (jak ja teraz0 i po prostu nie zwsze im to wychodziło (jak mi dzisiaj) C'est la vieux.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
MadMill 
Bucek


Posty: 5403
Skąd: hcubyw ikleiw
Wysłany: 2007-10-29, 23:08   

Nudy i nerwy na każdym kroku... dlaczego? Bo takie jest założenie studenta. ;P Narzekam i mam podstawy, a najważniejszą podstawą do narzekania jest to, ze narzeka się dla zasady. ;) W tym semestrze mam dużo wykładów mało ćwiczeń więc straszne nudy na uczelniach. No niekiedy aż się nie chce wstać z łóżka i słuchać tych... znaczy wykładowców. No nic co samych studiów... no niby kierunek mi odpowiada, niby mnie ciekawi, ale jak pomyślę, że to dopiero połowa to czuję się staro... tak marudzę znowu. xD
_________________

"Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2007-11-03, 11:35   

Swoje liceum i klasę lubiłem, mimo że byłem w klasie ogólnej, zamiast w humanistycznej, jak chciałem. Główną wdą było zawsze to, że była w niej matematyka i chemia - dwa znienawidzone przeze mnie przedmioty.

Swoje studia lubię, chociaż, tak jak Metz, często na nie narzekam. Przede wszystkim dlatego, że dwa razy w tygodniu (w zeszłym roku było raz) muszę wstawać o 5:30 rano, czego nienawidzę. A także dlatego, że np. teraz mam informatykę historyczną, a informatyki nigdy nie lubiłem, a w zeszłym roku miałem takie nielubiane zajęcia, jak wstęp do badań historycznych, nauki pomocnicze historii czy szkolenie informatyczne. Nie lubię konwersatoriów, zawsze trzeba samemu wszystkiego się dowiadywać, zamiast czerpać wiedzę od prowadzącego. I samemu przygotowywać prace. Wyjątkiem był tu konwers z dziejów Rosji Sowieckiej, gdzie zawsze miałem dużo do powiedzenia, nawet bez czytania zadanych lektur ;) . Nie lubię języka angielskiego, który mam od niedawna. Lubię natomiast samą treść informacji, jakich dowiaduję się na wykładach. Lubię również język rosyjski.
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
Terrapodian 


Posty: 75
Skąd: Rzeszów
Wysłany: 2007-11-03, 13:06   

Ja chodzę do rzeszowskiego liceum numer jeden. Niezwykle wysoki poziom nauczania, ale co przyjąłem z ulgą, nie ma zbyt wielu kujonów, a wręcz poznałem kilku nowych znajomych. Ogólnie jest bardzo miło, jeśli się nie przejmuje ocenami. Gdybym miał w tym liceum uczyć się na piątki za wszelką cenę, to nie byłoby mnie tutaj, a prawdopodobnie bym kuł lub przesypiał nieprzespaną noc. Moje podejście do nauki jest jednak dość luźne - uczę się tego co przyda mi się w przyszłości i ignoruję przedmioty które w tym roku kończę (tzn. fizyka, biologia, chemia). Moja średnia to pokazuje - w III kl. gimn. 4.75, koniec I kl. LO 3.4. W sumie teraz idzie mi lepiej, więc na półrocze wyjdę z 4.0 czy coś, ale kto by się tam ocenami przejmował :)

Lubię swoją szkołę :D
 
 
Zireael 


Posty: 516
Skąd: Maribor
Wysłany: 2007-11-03, 14:57   

Nie znoszę mojej szkoły. Ma na to wpływ jedna, jedyna rzecz, ale za to o kolosalnym znaczeniu.
Plan. Jest tak, za przeproszeniem, ch****y, że żyć się odechciewa.
Wszystko dlatego, że do mojego oddziału było zbyt wielu chętnych i utworzyli dodatkowy.
Dlatego brakuje sal i dlatego poniewierają nami na drugiej zmianie.
W związku z tym nie mogę chodzić na żadne zajęcia dodatkowe, a tych mam w szkole pod dostatkiem. Rosyjski, japoński, DKF, taniec irlandzki, chór, grupa teatralna, koło recytatorskie... Żebym mogła w piątek chodzić na zebrania redakcji kroniki szkolnej, muszę być w szkole trzy godziny przed rozpoczęciem lekcji :|.
Do tego kwestia ocen... Na razie są to trzy pałki(jedna poprawiona), rząd trój, dwie czwórki i trzy piątki. Krzyż na drogę, alleluja.
Plusem jest atmosfera elytarności :D, chociaż biorąc pod uwagę stosunek kilku osób z klasy do wszystkiego, to im by chyba nie robiło różnicy, gdyby byli w ZSZ.
 
 
Alrauna 
DON'T BLINK


Posty: 62
Skąd: Katowice
Wysłany: 2007-11-03, 23:39   

Moi starsi koledzy i koleżanki zdaje się że mają. Ale od 7.10, nie 7.15 i do 15.40. A co to za różnica zresztą, lekcji jest ile jest.
Do mojej obecnej szkoły chodzę dopiero 2 miesiące, ale niby jest w porządku. Nauczyciele jak nauczyciele są gorsi i lepsi, straszni i wporzo ( ;) ), generalnie dobrze jest.
W gimnazjum było dobrze, póki nie zmienili się nam prawie wszyscy nauczyciele. Starzy zostali zastąpieni nowymi - to był koszmar. Już moja koleżanka na lekcji poprawiała nuczycielkę. Fizyczka nie umiała fizyki. Aż mi słabo gdy myślę o tych biednych uczniach, którzy teraz muszą z niż się użerać...


Kilka korb już mam, ale piątek też. Generalnie idzie mi gorzej niż w gim., ale nawet na to nie patrzę. Nastawiam się na polski, historię i angielski, może też ruski. Fizykę całkiem olewam bo i tak nic nie rozumiem. Z resztą jakoś sobie radzę.
Jakoś to będzie, nie?
Ale i tak codziennie z bólem serca wstaję do szkoły.
 
 
Tanit 
Czarnoskrzydła


Posty: 1459
Wysłany: 2007-11-05, 11:07   

1 rok Historii na Uniwerku w Łodzi - dzienne ;)
Własnie siedzę na informatyce i się obijam xD ekhmm... produkuję się :P
Nie byłam pewna kierunku mimo lubienia tegoż przedmiotu... ale jest światnie! I można (trzba) dużo czytać ;D

Mile też wspominam moje Liceum *^^* Szkoła na wysokim poziomie, zarówno naukowym jak i moralnym więc nie być zadowolonym jest nie do pomyślenia ^^'

Au revoir!
_________________
***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat...

TanBlog
 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4472
Skąd: fnord
Wysłany: 2007-11-13, 18:53   

Nauki polityczne na UW:
  • lubię moje studia - choć w sumie nie znam się dobrze na niczym, mogę się mądrzyć na wiele tematów.
  • Lubię UW. Mój wydział znajduje się zaraz koło kampusu głównego ale mamy własny wewnętrzny ogród w środku warszawy [przylegający co ministerstwa finansów] w których regularnie obalamy to i owo a nawet grillujemy.
  • Są fajne eventy np. http://pl.youtube.com/watch?v=5yEWroQxuT8
  • Sa fajnie ludzie.
  • Są fajni wykłądający, troche betonu i troche wariatów
  • Jakby nie było ja jestem urodzny do studowania -.
Z dawnych szkół wspominam podstawówke - małą wiejską szkółke, bez sali gimnastycznej i w oldschoolowym stylu [nauczyciele mieszkali w szkole : D]. Skąd ja się wyrwałem.
  
 
 
dream92 
The Bohemian

Posty: 127
Skąd: Chojnów
Wysłany: 2009-07-01, 08:30   

Ł napisał/a:
Z dawnych szkół wspominam podstawówke - małą wiejską szkółke, bez sali gimnastycznej i w oldschoolowym stylu [nauczyciele mieszkali w szkole : D]. Skąd ja się wyrwałem. :mrgreen:

Ale odlot, nie przypuszczałem, że jeszcze są takie szkoły.

Ja naprawdę lubię szkołę. Podstawówka co prawda była tragiczna. W gimnazjum było OK, ale kiedy odeszły starsze roczniki, to poprzychodziły jakieś smarkacze, które sięgały mi do pasa /i nie miały za grosz kultury osobistej, nie dbały o higienę, rzucali jawnie wyzwiskami w kierunku nauczycieli i ogólnie zachowywali się jak zgraja porąbanych małp/.

W moim LO jest super. Najgorsze typy i typiary poszły do technikum albo zawodówy. Atmosfera jest wspaniała i kameralna /tylko 6 klas/. Kupa fajnych, miłych lasek i takichże kolesiów. Nauczyciele, mimo że surowi, są na ogół dowcipni. /przeraża mnie tylko matematyczka, uwzięła się na mnie, bo jestem zdolny ale strasznie leniwy/. Nie mam tak dobrych ocen jak w poprzednich szkołach; postanowiłem w pierwszej klasie dać trochę na luz i dopiero w 3. kuć do utraty przytomności ;) /byłem świadkiem, jak moje koleżanki z klasy w gimnazjum kuły całą pierwszą klasę, a później opadły z sił i stopnie bardzo im się pogorszyły, dlatego stosuję odwrotną taktykę/. Nauczyciele raczej mnie lubią, bo jak mam nastrój, to potrafię rzucić celną ripostę na pytanie, dlaczego znowu nie zrobiłem zadania domowego, a do tego udzielam się "w życiu szkoły" :-) jestem specem od sprzętu nagłaśniającego, dlatego współpracuję z nauczycielami podczas przygotowywania i wystawiania przedstawień, apeli itp. w auli. Jest to też okazja, by poznać trochę tych fajnych lasek.
Może zabrzmi to dziwnie, ale z niecierpliwością czekam na 1 września. :mrgreen:
 
 
salat 


Posty: 29
Skąd: z ogródka
Wysłany: 2009-08-25, 19:50   

Podstawówka i gimnazjum w mojej wsi, więc nie mogłem sobie pozwolić na wybryki :P Grzeczny byłem

Liceum... Genialna klasa :D Takich ludzi jak oni to nigdzie nie ma. Do dziś widujemy się dwa razy w roku (do dziś... znaczy jestem dwa lata po liceum już :] ) Nauczyciele generalnie byli ok :) No poza tą prukwą z historii :P A koleś z geografii wymiatał :D
- Umie pan?
- Coś tam umiem
- Na pewno pan umie?
- Umiem, umiem
- Piątka, siadaj pan

:D

Studia jak studia, jakoś leci :] Grupa w porządku, ale brak kobiet doskwiera... uroki politechniki :P Prowadzący... trzymają się normy :P Jedni są normalni, a inni drą japę o byle co... Ale generalnie mogło być gorzej.
 
 
Sosnechristo 


Posty: 68
Skąd: Białystok
Wysłany: 2009-09-02, 15:12   

Podstawówkę wspominam z pewnym rozrzewieniem, może dlatego, że byliśmy w najwredniejszej klasie w szkole. W gimnazjum zachowywaliśmy się jak banda psycholi, co bawiło tylko do czasu, a w końcu się na niektórych zemściło.
Liceum... No cóż, różne rzeczy się dzieją, ale przynajmniej nie można narzekać na nudę. Mamy już trzeciego polonistę (polonistkę), trzecią anglistkę i drugą matematyczkę. Chodzę do babskiej klasy (proporcje 24 do 6, żyć, nie umierać :mrgreen: ). Dopiero tu nauczyłem się porządnie imprezować.
A że natłok wiedzy, no cóż... zawsze można było skończyć na gimnazjum.
 
 
Sammael 


Posty: 668
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2009-10-26, 00:46   

Najlepiej wspominam gimnazjum. Był to najlepszy okres w moim życiu, co prawda trzeba się było dużo uczyć i wcześnie wstawać, ale jakoś inaczej do tego się wtedy podchodziło, a moich najlepszych kumpli, jak i dziewczynę, poznałem właśnie wtedy :)

LO i studia to już tylko równia pochyła jeśli idzie o ilość nauki i ilość zajęć na których trzeba się pojawiać. Czyli super. Za to z ludźmi różnie, raz lepiej raz gorzej, ale ejdnak jak ktoś jest z innego środowiska to się ostro czuje różnice między sobą. W LO miałem sporo kujonów i abstynentów; na studiach też trochę jeszcze mam ale dali się oswoić i pożyczaja notatki :mrgreen: Studia to fajna rzecz (chociaż mocno przereklamowana), póki nie nadejdzie sesja - przeżyłem dwie i więcej nie mam ochoty ;p
 
 
Fenrir 


Posty: 96
Skąd: Lublin
Wysłany: 2010-01-06, 21:59   

Ok studia mgr Edukację zdrowotną z rehabilitacją a wcześniej licencjat pedagogika specjalna z wczesnoszkolną :)
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2010-01-14, 23:23   

W tym semestrze w zasadzie po raz pierwszy nie chodzę na jakiś wykład - byłem na trzech pierwszych wykładach z historii historiografii, ale facet mówił w tak nudny sposób i potrafił podczas jednego wykładu 30 razy powtarzać te same frazy, które nic nowego ani odkrywczego nie wnosiły, że przestałem chodzić. Żaden wcześniejszy wykład nie był tak nudny.
Metzli napisał/a:
Facet też sypał różnymi dziwnymi tekstami.

Co do sypania dziwnymi tekstami - jako rekordzistę pod względem dziwności zapamiętałem mojego licealnego nauczyciela od fizyki, mającego niesamowicie barwną osobowość i sposób bycia, bardzo specyficzne poczucie humoru, sposób wyrażania się i wyobraźnię. Słynął on z nietypowych skojarzeń i nietypowego zwracania się do uczniów, w tym ze swoich słów-kluczy, takich jak "dziewczynka", "babcia", "bambino", "bimbać", "prędkość", "względność". Zwracał się zwykle w osobie trzeciej - jeśli do ucznia, to mówił, że "chłopiec podejdzie do tablicy", "chłopiec siada", "chłopca żegnamy", a jeśli do uczennicy, to "dziewczynka usiądzie" itd. Bardzo mocno akcentował głoski nosowe "ą" i "ę" (zresztą mówił przez nos) i nigdy na ich miejsce nie mówił "on" i "en", jak to wymawia większość ludzi, i nigdy nie ubezdźwięczniał głosek, mówiąc "pręęędkość", a nie "prentkość", "gładki" zamiast "głatki" itd. (miał wtedy pięćdziesiąt kilka lat)

Kiedy rysował na tablicy jakiś okrąg, to mówił, że naokoło tego okręgu "bieda jakiś piesek albo koń". Kiedyś nabazgrał na tablicy mnóstwo wzorów i działań, po czym odszedł od tablicy, popatrzył i powiedział: "To teraz trzeba się zabrać do tej kiełbasy".

Kiedyś w środku zajęć (tablica od początku była zamknięta) nagle odwrócił się w stronę tablicy i powiedział: "Otwieram tablicę, zobaczymy, co jest w środku"

Uczeń: "Cukierki!"

Nauczyciel (odwracając się i unosząc znacząco palec wskazujący): "Cukierki są bardzo trujące. Przeterminowane, takie niedobre. W środku jest jakiś gaz z pierwszej wojny".

Jak to usłyszałem, to mało nie umarłem ze śmiechu.

Innym razem, mówiąc coś o oddziaływaniu na odległość, podszedł do jednej uczennicy, mówiąc: "Zobaczcie: dziewczynka sobie spokojnie siedzi i się nie rusza, a ja jej nie dotykam, tylko ją straszę" - i tuż przed jej twarzą zaczął na przemian otwierać i zamykać dłonie, prostując i zginając palce - i pyta ją: "Boisz się?". Oczywiście się nie bała.

"Klasa będzie stała jak domino. Jak ja popchnę tę pierwszą osobę, to ta czterdziesta padnie dopiero po minucie. Bum, bum, bum, bum, bum, bum, bum" - i wykonywał ręką takie ruchy, jakby naprawdę kogoś popychał/uderzał.

Często, tłumacząc jakieś zjawiska, brał otwartą książkę i kierował ją kartkami w dół, mówił: "BUM!" i zrzucał tą książkę.

Mówiąc o oddziaływaniach wzajemnych, stwierdził, że "Pocisk w jedną, a armata z babcią w drugą stronę".

Kiedyś narysował na tablicy sinusoidę i powiedział: "To są takie biusty falujące". A kiedy potem jedna z koleżanek coś rysowała przy tej sinusoidzie, to nauczyciel powiedział, żeby zrobiła prostą linię "od biustu do biustu".

Parę jego cytatów:

"Ja wiem, że tobie jest ciężko, bo nudno, ale zanim umrzesz i odejdziesz z tego świata, to narysuj ten wykres".

"Człowiek to w 70% woda - zobacz tę dziewczynkę, sama woda" - tu wskazał palcem na jedną z uczennic.

"Jeżeli dziewczynka zjadła 16 kanapek i nadal je, to to się nazywa nienasycenie".

"Masz gruby kawałek kiełbasy, taki szeroki - aaam, albo cienki - am am."

"Normalnie to dziewczynka nigdy nie może być pewna, czy temperatura jej ciała rzeczywiście wynosi 36,6 stopni. Dopiero jak wsadzi sobie pod pachę termometr - taki radziecki, czerwony, duży - to będzie wiedziała."

"Ja muszę produkować oceny".

"Ty chyba musiałeś korzystać z jakiejś rosyjskiej książeczki" - do ucznia, który napisał referat zawierający błędy.

"Osoby, które nadużywają kredy, za chwilę będą pisały" - do osób, które podczas jego chwilowej nieobecności robili rysunki na tablicy i pisali różne frazy.

W ciekawy sposób "straszył" uczniów i uczennice rzekomymi konsekwencjami ich nieuwagi:

"Za chwilę zostaniesz dopadnięęęta i lew ciebie zje".

"Przyjdzie aligator i aaam zrobi".

"Za moment będą nieszczęścia".

"Diabełki już na ciebie czekają z widłami".

"Zamknij się, bo będzie z ciebie kotlecik".

"Ciebie wiesz, co czeka - smażalnia".

"Bo rzucę urok i chłopiec nie przeżyje".

"Aniołki wszystko widzą".

"Uważajcie dziewczynki, bo przyjdzie chłopiec zza drzwi i was połknie".
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
New Era 


Posty: 11
Wysłany: 2010-01-15, 00:24   

Stary chyba znam tego ziomka :-)
Że tak się spytam: Bydgoszcz? ;)
Jeśli tak(a z tych tekstów, które tam umieściłeś jestem na 95% pewien, że mówimy o tym samym człowieku :D) to ja dorzucę parę hitów z mojego rocznika:

- "Chłopiec, który siedzi w kącie i myśli, że go nie widzę niech się orientuje, łapie długopis i sprawdzi obecność"
- "Chłopiec z lasu podejdzie do tablicy"
- "Romeo wytłumaczy dziewczynce co to jest orbita, bo dziewczynka jest zbyt tępa, żeby narysować elipsę na tablicy"
- "Ja wiem, że chłopiec i tak nie idzie do toalety, chłopiec weźmie 2 złote i kupi mi drożdżówkę"
- "Wyobraźmy sobie babcię, czy jeśli babcia schowa się do szafy to przeżyje gdy spadnie na nią bomba?
= Raczej nie
- Przeżyje, jeśli szafa będzie dębowa, bo dąb to mocne drewno"
- "Dwie dziewczynki na rolkach mają taką samą masę i rzucają do siebie piłką z taką samą siłą, czy jest możliwe, że jedna rzuci tak, żeby druga odjechała?
= Nie?
- Tak jeśli druga dziewczynka pierdnie, bo wtedy będzie lżejsza"

Najlepsze były sprawdziany, które były niczym więcej jak testami ABCD w których było np. 60 pytań, dawał do tego kartę odpowiedzi na której było tylko 40 możliwych do zaznaczenia, ale żeby było ciekawiej to jeszcze razem z odpowiedzią E.
Standardowy tekst:
- "Chłopiec nie wie, chłopiec strzela!"

I klasyk z początków liceum również u tego pana. Otóż razu pewnego dał nam sprawdzian, który był ni mniej, ni więcej tylko testem sprawdzającym na 2 bodajże roku fizyki z Politechniki Gdańskiej. Miało tototo 9 pytań, z czego 3 pytanie brzmiało mniej więcej:
"Uzupełnij równanie jądrowe".
Na nasze teksty w stylu:
"Ale przecież tego nie było, to dopiero na studiach"
odpowiedział klasycznym:
"Chłopiec nie wie, chłopiec strzela!"

Był asior ;)
 
 
Saika 
Czarna katana


Posty: 2969
Skąd: Z Pierwotnego Chaosu
Wysłany: 2010-03-11, 23:03   

Oj, ja w LO to dopiero miałam polonistę...
Tytuł miał doktora, siwe włosy i, jak to się mówi "własne kredki"...
Np. MP3 nazywał "maszyną grającą" (z technikaliami, z racji wieku, był na bakier!), albo kazał "spływać z nurtem gnojówki"... ale poza tym nie umiał uczyć, a sama buda była niesamowicie konserwatywna i w pewnej mierze cieszyłam się, że odchodzę.

Za to studia...
Miodzio. Serio. Zwłaszcza dzięki niektórym wykładowcom- np. od socjologi, od filozofii niemieckiej, od komunikacji medialnej i do psychologii komunikacjii...
Niestety, stosunki międzynarodowe mamy teraz z takim niesamowitym bucem, że szkoda gadać... Zjadło go jego własne ego, a to przykre, bo ma ogromną wiedzę, lecz nie umie jej przekazać.

Oczywiście są przedmioty bardziej lub mniej lubiane, ale tak jest zawsze. I generalnie jest całkiem miło.
_________________

 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2010-03-11, 23:13   

Wiesz, ja najbardziej na studiach nie lubiłem "luzaków", którzy się chcieli kumplować ze studentami. Bo jakoś nie szedł za nimi talent pedagogiczny. Ale "buce" świadomi własnej wyjątkowości i - do tego - wymagający - o, od nich nauczyłem się wiele, bo byli surowi i wysoko podnosili poprzeczkę, np. prawo handlowe, logika, prawo europejskiej, doktryny filozoficzno - prawne. Tu dostać tróję to był komplement a czwórka była jak laur zwycięstwa w Imperium :) Po zdaniu tych egzaminów najpodlejszy alkohol smakował jak nektar bogów.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2010-03-12, 08:06   

Ja lubię wyważonych. Na moich studiach miałem dwóch takich "luzaków" i jeden z nich zaproponował nawet przejście wszystkim na Ty (grupa zgodnie odmówiła). I słusznie, bo na zajęciach totalny lajcik, a zaliczenie zrobił takie, że krwi nam trochę napsuł :/ Co do "buców", to także zdarzyło się może dwóch. Buce nie ze z względu na wredny charakter (aczkolwiek jeden był bucowaty), tylko wyśrubowane i nie do końca jasne wymagania (legendarne pytanie zadane kumplowi, egzamin z literatury XX lecia międzywojennego - "po jakich wodach i w jakich latach pływał pancernik Potiomkin". Gdyby mi zadał, to bym odpowiedział ;) Ale już na pytanie bym wymienił różnice między jazzem z N. Orleanu, a jazzem z St. Louis :shock: ). Sporo wykładowców było na szczęście ludźmi wyważonymi. Część z nich potrafiła przekazać wiedzę i nie byli "zmanierowani".

Sam dopiero zaczynam przygodę "po drugiej stronie" i docieram się. Staram się opanować mój chaotyczny tok myślenia (nie zawsze wychodzi), staram się chodzić przygotowany na zajęcia, z masą przykładów do analizy, staram się być "wyważony", ale nie sztywny. Cóż, kolokwium pokaże czy potrafię przekazywać wiedzę :freak:
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2010-03-12, 08:34   

Spellsinger napisał/a:
Sam dopiero zaczynam przygodę "po drugiej stronie" i docieram się. Staram się opanować mój chaotyczny tok myślenia (nie zawsze wychodzi), staram się chodzić przygotowany na zajęcia, z masą przykładów do analizy, staram się być "wyważony", ale nie sztywny. Cóż, kolokwium pokaże czy potrafię przekazywać wiedzę :freak:

Raz mi się zdarzyło stanąć "po drugiej stronie". Ale nie podobało mi się za bardzo - ludzie po prostu chcieli załatwić sobie zaliczenie jak najszybciej i najłatwiej (czyli nic się nie zmieniło). I choć starałem się jak mogłem mówić ciekawie, wplatałem mnóstwo przykładów "z życia", aby łatwiej zrozumieli - to i tak widziałem znudzenie na twarzy a pytania, które mi zadali świadczyły tylko o tym, że zrozumieli jakieś podstawy z tego, co mówiłem. Zatem, kiedy potem kolega zaproponował mi, abym pociągnął jeden semestr (na początek), doszedłem do wniosku, że to nie dla mnie. Na cholerę mi się starać dla kogoś kto przychodzi tylko dla papierka, poświęcać mu czas kosztem swoich własnych przyjemności? Fakt, kasa. Ale - ostatecznie - argument ten nie przeważył. Perspektywa wyspania się w weekend, posnucia się po mieście, czy oglądania seriali w piątkowy wieczór i noc zwyciężyła.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2010-03-12, 08:40   

Romulus napisał/a:
Raz mi się zdarzyło stanąć "po drugiej stronie". Ale nie podobało mi się za bardzo - ludzie po prostu chcieli załatwić sobie zaliczenie jak najszybciej i najłatwiej (czyli nic się nie zmieniło). I choć starałem się jak mogłem mówić ciekawie, wplatałem mnóstwo przykładów "z życia", aby łatwiej zrozumieli - to i tak widziałem znudzenie na twarzy a pytania, które mi zadali świadczyły tylko o tym, że zrozumieli jakieś podstawy z tego, co mówiłem. Zatem, kiedy potem kolega zaproponował mi, abym pociągnął jeden semestr (na początek), doszedłem do wniosku, że to nie dla mnie.

Ja mam to szczęście, że moje grupy są całkiem komunikatywne. Co prawda dopiero zaczynam z nimi "współpracę", ale myślę że jakoś przebrniemy przez ten semestr. No i samo zajęcie podoba mi się. Może kiedyś będzie ze mnie jeszcze dobry wykładowca? ;)
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Jachu 
princeps senatus


Posty: 3200
Skąd: Dom-na-Drzewie
Wysłany: 2010-03-12, 08:42   

Romulus napisał/a:
Wiesz, ja najbardziej na studiach nie lubiłem "luzaków", którzy się chcieli kumplować ze studentami. Bo jakoś nie szedł za nimi talent pedagogiczny.
W zasadzie się zgadzam, gdyż na zajęciach z kilkoma wykładowcami nie nauczyłem się kompletnie nic właśnie dlatego, że zarówno zajęcia jak i zaliczenie czy egzamin były "bezstresowe". Owszem, sam co nieco przejrzałem jeśli chodzi o zakres materiału, ale nie przyswajałem tego jakoś specjalnie, więc raczej niewiele wyniosłem. Miałem też farta, że jeden z ciężkich przedmiotów "Heurystyka i prakseologia w decyzjach politycznych" trafiłem na luzaka i zaliczenie było za obecność, bo w życiu bym się chyba tego nie nauczył ;)

Romulus napisał/a:
Ale "buce" świadomi własnej wyjątkowości i - do tego - wymagający - o, od nich nauczyłem się wiele, bo byli surowi i wysoko podnosili poprzeczkę, np. prawo handlowe, logika, prawo europejskiej, doktryny filozoficzno - prawne. Tu dostać tróję to był komplement a czwórka była jak laur zwycięstwa w Imperium :) Po zdaniu tych egzaminów najpodlejszy alkohol smakował jak nektar bogów.
Dokładnie :) Też miałem "wariatów", którzy wymagali wiedzy szczegółowej, ale też dzięki nim i godzinom spędzonym nad książkami i materiałami, wiele rzeczy się nauczyłem i posiadłem wiedzę, która została do dzisiaj :) "Geografia polityczna", "Postępowanie administracyjne i egzekucyjne", "Teoria polityki", "Mniejszości narodowe i grupy etniczne na świecie", "Polityczne dylematy najnowszej historii Polski", "Prawo cywilne - rzeczowe i zobowiązania" czy choćby "Decyzje i gry polityczne" to były prawdziwe wyzwania. I człowiek po zaliczeniu czuł się jak gladiator po wykończeniu wszystkich przeciwników na arenie, kiedy całe Koloseum wiwatuje na jego cześć :mrgreen:

Spellsinger napisał/a:
Cóż, kolokwium pokaże czy potrafię przekazywać wiedzę :freak:
Mylisz się. Wyniki pokażą tylko to, czy grupa w ogóle przygotowała się do zaliczenia ;)
A co wykładasz?
_________________
Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz //orc [Stary Ork]

Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje //utrivv [utrivv]

"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2010-03-12, 09:03   

Martinus Jachus napisał/a:
Mylisz się. Wyniki pokażą tylko to, czy grupa w ogóle przygotowała się do zaliczenia

Dobre i to ;)
Martinus Jachus napisał/a:
A co wykładasz?

Etykę dziennikarską oraz Gatunki dziennikarskie :)
_________________
Instagram
Twitter
 
 
BitterSweet 
Slave Driver


Posty: 606
Skąd: Zoznowitz
Wysłany: 2010-03-12, 10:33   

Ja również wolę wymagających niż luzaków, ale Ci wymagający i tak muszą mieć klasę.
Luzaków nie lubię, bo później się nic nie umiem, nie ma dyscypliny itd.

Za to mam jednego "fajnego" wykładowcę, który ćwiczenia traktuje jak wykłady i sam do siebie mówi o temacie. Mówi okropnie chaotycznie, do każdego słowa dodaje 5 synonimów a porównania autorów robi do 2 epok wyżej, których jeszcze nie przerabialiśmy i nie wiemy o co kaman. Przetrzymuje nas na zajęciach. Pyta nas ile minut zostało i np. jak mówimy, że dwie, to on mówi, że okej zaraz kończymy i hajda kolejne 15 minut monologu. Ostatnio zaczynały nam się już kolejne zajęcia, a on dalej mówił. Jak tylko zaczerpnął powietrza to wszyscy się zaczęli pakować chamsko, a on: OK nobody's listening to me, so GET OUT.
ta dam, zostaliśmy wyrzuceni :mrgreen:
Ten wykładowca jest okropny. Ma dużą wiedzę, ale jest strasznym chamem i mizoginem.

Co do początkujących wykładowców, Spell, z mojego obecnego doświadczenia, naprawdę nie trzeba mieć dużo praktyki, najbardziej, dla mnie przynajmniej, liczy się zapał i przygotowanie oraz chęć komunikacji ze studentem. Jeśli chcesz coś wartościowego przekazać i jesteś na sali z powołaniem, to studenci gotowi są być tolerancyjni na pewne niedociągnięcia. Np. teraz od Composition mam młodą wykładowczynię. Nie mówi jakąś piękną angielszczyzną, ale widać, że zawsze się przygotowuje i że ma zapał, próbuje nam przekazać wiedzę i nawiązuje z nami kontakt.
 
 
Saika 
Czarna katana


Posty: 2969
Skąd: Z Pierwotnego Chaosu
Wysłany: 2010-03-12, 10:51   

Gdyby "mojemu" Bucowi zależało, żeby czegoś nas nauczyć i gdyby sie przykładał (a nie filmy puszczał i tworzył peany na cześć swoją!)-nie nazwałabym go bucem. Po pierwszych zajęciach ze Stosunków Międzynarodowych byłam nim szczerze (!) zachwycona uważając, że gość z praktyczną wiedzą nam się przyda. Po drugich klęłam-całego wykładu nie powinno się tracić na podanie definicji SM. Na trzecich płakałam-film o Etiopii znalazłabym sama. Na czwartych miałam ochotę zabić- sam nie wiedział, co nam puści.
Dlatego, choć go w pewnej mierze cenię, bo zmusza do pracy-odmawiam mu talentu pedagogicznego i nazywam, jak nazywam.
_________________

 
 
Dhuaine 
Catty


Posty: 662
Skąd: Łódź
Wysłany: 2010-03-12, 19:02   

Nie lubię bardzo wymagających wykładowców, bo mają jakieś poryte pomysły, traktują ludzi jak śmieci i za nic nie idzie się z nimi o nic dogadać. Rezultat jest taki, że człowiek w bólach to zaliczy, a potem zaraz wszystko zapomni. Z powalonej Mikroelektroniki już nic nie pamiętam. To samo spotkało Sygnały i Systemy i jeszcze kilka innych przedmiotów.

Najwięcej się nauczyłam od wykładowców, którzy umieją ciekawie opowiadać i zachęcić do własnej nauki (np. fizyka współczesna - potrzebne po nic, a w sumie sporo pamiętam), a także z przedmiotów projektowych, gdzie można było samemu wybrać (w granicach rozsądku) temat i go robić, a nikt nie dyszał nad głową. Człowiek sam szukał informacji, decydował się na coś, a wykładowca tylko prowadził go w dobrym kierunku i służył uwagami.

Luzaków mieliśmy wybitnie mało, albo ich nie pamiętam. Raczej to pierwsze. Kojarzy mi się tylko kilka przedmiotów, które wykładowca olewał. Programowanie GUI - ale to świetnie, że facet miał nas gdzieś, bo faktyczna treść przedmiotu nijak się miała do nazwy i nikomu to nie było potrzebne, a tylko czas zajmowało. Wstęp do projektowania stron internetowych został także olany, choć niektórym przydałoby się odświeżyć (lub nauczyć poprawnego) XHTMLa. *idzie po indeks* Gość od labów z przetwarzania sygnałów cyfrowych olewał wszystko równo, ale to też wyszło nam na dobre, bo przedmiot był kompletnie niepotrzebny nikomu i nawet telekomunikacja się dziwiła, po co informatykom go wlepili. Już i tak dość mieliśmy problemów z zaliczeniem egzaminu, który był u dziekana. Pan dziekan dał na egzaminie zadania, których nikt nigdy wcześniej na oczy nie widział, bo wykłady były wyłącznie z teorii. Ba, nawet wzorów wszystkich nie podawał. (A laby były z czegoś innego, więc też by nam nic nie dały.)
Ostatnim olanym przedmiotem był wstęp do telekomunikacji. Sam wykładowca powiedział, że nie wie, co u nas robi, bo przejrzał nasz program i to jest niemożliwe, żebyśmy go zrozumieli, bo po prostu nie mamy podstaw. Wykłady były luźne, bez technicznych detali. Ot, przedmiot zapychacz. Bardzo dobrze, że nam facet kłopotów nie robił. ;)
_________________
goodreads .
 
 
Saika 
Czarna katana


Posty: 2969
Skąd: Z Pierwotnego Chaosu
Wysłany: 2010-03-12, 19:10   

Własnie tam, gdzie można było się wykazać, jest najprzyjemniej, ale...
Studenta trzeba szanować.
Nienawidzę wykładowców traktujących studentów jak gówno, naprawdę.
Był jeden taki.
Zastanawialiśmy się, jak został profesorem, i jakim cudem jego ksiązka, pełna błędów (!) którą oczywiście musieliśmy przeczytać, dostała się do druku...
Choć bywało czasem tak, że moje początkowe negatywne nastawienie ulegało zmianie.
_________________

 
 
Sammael 


Posty: 668
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2010-03-12, 19:29   

Ja nie lubię wymagających wykładowców. Znaczy to jak wykłada jest mi w sumie obojętne. Byle łatwo zaliczał //pisowcy
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Katedra


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,38 sekundy. Zapytań do SQL: 13