oj tam oj tam Droon, dramatyzujesz, dla mnie ten spojlerek to wartość dodana książki. Serio. Po pierwsze nie jest to zwykłe wygadanie się, ale jakby bonusowy opis w załączniku - myślę że na osobie piszącej blurba finałowa scena zrobiła duże wrażenie (mówiąc wprost - podjarała się) i zwyczajnie musiała się podzielić się tym. Pozatym sam opis nie niszczy pola intepretacyjnego bo kości to wiadomo, są i na okładce, ale jaki trup i czyj statek, aaa tego to już nie wiadomo właściwie do końca.
Ja też nabrałam ochoty, bo stoi na półce i się kurzy, ale wcześniej kupię sobie Wegnera nowego i przeczytam. O ile dzieciaki w szkole mnie nie wykończą.
Parę słów po lekturze Viriconium. Można zachwycać się pięknym językiem i poetyckim stylem, które to elementy przesłaniają wszystkie inne - ale to jednak za mało żeby książka się spodobała. Nie jest to pozycja, od której nie można się oderwać (powiedziałabym, że wręcz przeciwnie). I jak to ktoś napisał (Stary Ork chyba) po odłożeniu książki na półkę bohaterowie nie zapisują się mocno w pamięci.
Przeczytałam do końca, żeby książka nie wisiała nade mną jak jakiś wyrzut sumienia. Choć uparte przedzieranie się przez kolejne strony zaczęło wyglądać dla mnie jak jakaś wyrafinowana postać masochizmu. Grunt, że już za mną. Pierwsza książka z UW, która "nie podeszła", nieprędko sięgnę po Światło
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Jak tylko skończę Wegnera, którym się delektuję i nie chcę za szybko czytać, bo wiem, że potem długo poczekam na kolejną odsłonę świata, to zabieram się właśnie za Viriconium, zobaczymy czy moje odczucia będą podobne. Trochę się obawiam, a z drugiej strony wasze opinie zaintrygowały mnie na tyle, by porwać książkę z bibliotecznej półki.
Wczoraj miała miejsce premiera wydania kolejnej książki M. Johna Harrisona u nas
Nova Swing
Mag napisał/a:
Wielkie turystyczne statki wędrują od gwiazdy do gwiazdy. Wszystko jest osiągalne. Można kupić sobie nowe ciało. Albo nową osobowość. Każdy może stać się, kim tylko zechce – wszędzie poza zakazaną strefą w Saudade, gdzie przed pokoleniem fragmenty Traktu Kefahuchiego zaczęły spadać na ziemię. I wybór nie jest już możliwy.
Nieprzewidywalność strefy przyciąga poszukiwaczy przygód. Prowadzony przez nich handel niewytłumaczalnymi organizmami, destabilizującymi techologiami oraz biologicznymi artefaktami, jakie można tam odnaleźć, prowadzi do gwałtownego konfliktu z policją z Saudade. Tymczasem bogaci turyści podejmują ryzykowne pograniczne eskapady, prowadzeni przez niezasługującego na zaufanie Vica Serotonina, skorumpowanego przewodnika dusz; a ze strefy wydostała się choroba zupełnie nowego rodzaju.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Niestety, miałem ostatnio trochę innych rzeczy na głowie i zabierałem się za książkę już w łóżku, co nie kończyło się najlepiej. Trochę brakuje mi Shrandera. Pewnie dzisiaj lub jutro skończę, bo w przyszłym tygodniu mogę mieć jeszcze mniej czasu. Ale Piknik na skraju drogi ma już pierwszeństwo przed wszystkimi innymi lekturami.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Ale nauka w Świetle jest bardzo pretekstowa. Tu kwanty, tam kubity, siam napęd dynaflow. Nie na nauce się opiera. Nova Swing zresztą też (niedawno skończyłem).
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Ale nauka w Świetle jest bardzo pretekstowa. Tu kwanty, tam kubity, siam napęd dynaflow. Nie na nauce się opiera. Nova Swing zresztą też (niedawno skończyłem).
Egzekli. U Harrisona fikcją naukową więcej się miesza niż wyjaśnia. Co nie znaczy że te mieszanie jest głupawe albo nie prawdopodobne - wprost przeciwnie, świetnie oddaje dystans jaki dzieli istotę ludzką od sił jakich pojąć nie może.
Nie przeczę, ale do głowy nie przychodzi mi nazywanie Światła i, tym bardziej Nova Swing, powieścią, gdzie nauka jest hard. To jest raczej bogata wyobraźnia opakowana w okrągłe słówka (za to jak się to czyta!). Przecież nawet nie było próby opisu działania Matematyki K-statku, ona po prostu wszystko załatwia, plus wspomnienie przestrzeni dziesięciowymiarowej . Inżynieria genetyczna również po prostu jest, idziesz do Wuja Suwaga lub innego krawca i voila. Nowe ciało. Nie zrozumcie mnie źle, jest super, ale na pewno Harrison nie napisał niczego, co mógłbym nazwać sf (mowa oczywiście o Świetle i Nova Swing, niewydanych u nas tekstów nie czytałem).
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum