Dla mnie większym problemem są ci, którzy udostępniają pliki. A już zupełnie ogromnym, ci, którzy udostępniają i zarabiają na tym procederze.
A ile oni mogą na tym zarobić? Skoro nikt w Polsce nie czyta to pewnie nikt tez nie płaci za ściąganie. A może to jakiś kolejny fenomen?
BTW czy w literaturze istnieje cos takiego jak cover na własny uzytek który w muzyce nie jest łamaniem praw autorskich?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Dla mnie większym problemem są ci, którzy udostępniają pliki. A już zupełnie ogromnym, ci, którzy udostępniają i zarabiają na tym procederze.
A ile oni mogą na tym zarobić? Skoro nikt w Polsce nie czyta to pewnie nikt tez nie płaci za ściąganie. A może to jakiś kolejny fenomen?
BTW czy w literaturze istnieje cos takiego jak cover na własny uzytek który w muzyce nie jest łamaniem praw autorskich?
Naiwność. Jest kilka tysięcy osób (2-3k), które wyciągają z tego sporo pieniędzy (to dane od kogoś, kto zajmuje się zawodowo problememm piractwa). Nie tylko w ten sposób http://allegro.pl/listing...ng=chomikuj&p=2 . To tylko jedna z wielu możliwości i oczywiście nie dotyczy tylko książek (więcej tracą na tym twórcy oprogramowania, muzycy i wytwórnie filmowe).
Naiwność. Jest kilka tysięcy osób (2-3k), które wyciągają z tego sporo pieniędzy (to dane od kogoś, kto zajmuje się zawodowo problememm piractwa). Nie tylko w ten sposób http://allegro.pl/listing...ng=chomikuj&p=2 . To tylko jedna z wielu możliwości i oczywiście nie dotyczy tylko książek (więcej tracą na tym twórcy oprogramowania, muzycy i wytwórnie filmowe).
Wiem że chomikuj zarabia ale chyba nie na książkach? Większość można przeczytać bez zalogowania. Sam wydaje sporo na chomika, prawdę mówiąc nie używam już odtwarzacza DVD, jeżeli chcę obejrzeć coś co i tak mam na płycie wolę ściągnąć, to samo w płytach CD)
Gry w większości tez mam cyfrowe, jedynie książki wolę w papierze.
Z filmami/płytami jest taki kłopot że prawo zezwala mi na tworzenie kopii ale zabrania łamania zabezpieczeń więc jeżeli chcę to zrobić legalnie muszę ściągać z internetu
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
A co handlem używanymi książkami? Przecież od tego autorzy nie dostają nic, a nic.
Tak, ale za te używane książki ktoś zapłacił. Ktoś je pierwotnie legalnie nabył, legalnie otrzymał itd. Czy pliki na Chomiku wszystkie co do jednego są legalne? Gdyby były to by problemu żadnego nie było. Wydawca założyłby sobie tam profil i sprzedawał. A może już tak robią?
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Toteż ja tu nie o prawie (cywilnym głównie), tylko o czymś większym niż prawo. Dla mnie to nie jest ok. Taką mam wrażliwość. Głównie za sprawą tego, że Chomikuj to płacenia jakiemuś cwaniakowi, który, jak napisałem, robi interes na orżnięciu wszystkich, byle do jego kieszeni wpadło wszystko. To nieuczciwe. Dlatego nie płacę za udział w szemranej działalności. Ale wy róbcie co chcecie (choć pozwy cywilne, jak ktoś się uprze, dopadną was wszędzie).
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
TChomikuj to płacenia jakiemuś cwaniakowi, który, jak napisałem, robi interes na orżnięciu wszystkich, byle do jego kieszeni wpadło wszystko. To nieuczciwe. .
Youtube'a tez pewnie nie oglądasz? Pewnie 90% filmów jest tam nielegalnie (zaczynając od filmów z gier udostępnianych bez zgody producenta i filmów w wersji językowej innej niż angielska)
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Gorzej, youtube nie jest polski więc nie płaci u nas podatków i nie zatrudnia u nas ludzi
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Prawda. Ale nie z mojej kieszeni.
A poza tym, wcale nie uznaję się za świętego To nadal może być zgodne z prawem, ale to nie znaczy, że musi być uczciwe. Jak pisałem - kwestia indywidualnej wrażliwości. Możesz oglądac polskie (czy zagraniczne) filmy na YT a możesz ich nie oglądac, bo wiesz, że na pewno zostały tam wrzucone bez zgody właściciela praw autorskich. Niech każdy we własnym sumieniu decyduje.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Możesz oglądac polskie (czy zagraniczne) filmy na YT a możesz ich nie oglądac, bo wiesz, że na pewno zostały tam wrzucone bez zgody właściciela praw autorskich. Niech każdy we własnym sumieniu decyduje.
Pokonałeś mnie. Pozostaje pytanie co z prawem? Skoro prawo na to zezwala przestrzeganie prawa może być moralnie złe?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Ok. polskiego prawa może być?
Polskie prawo dopuszcza prywatny użytek a twórcy ( w teorii bo ZAIKS nie chce pokazać na co idą te pieniądze) dostają za to kilkadziesiąt (set?) milionów rocznie (opłata reprograficzna, za chwilę objęte nią zostaną także smartfony i tablety,to da kolejne 300 mln)
Dlatego właśnie mnie sumienie nie gryzie, twórcy dostają imo więcej niż gdyby dozwolonego użytku nie było a ja mam wygodę
A tak z ciekawości pytanie do AM ile pieniędzy dostajecie z tytułu tej opłaty? I jak ta pula jest dzielona?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Możesz oglądac polskie (czy zagraniczne) filmy na YT a możesz ich nie oglądac, bo wiesz, że na pewno zostały tam wrzucone bez zgody właściciela praw autorskich. Niech każdy we własnym sumieniu decyduje.
Pokonałeś mnie. Pozostaje pytanie co z prawem? Skoro prawo na to zezwala przestrzeganie prawa może być moralnie złe?
To nie jest kwestia przestrzegania prawa, jeśli prawo nie nakłada na ciebie żadnego ograniczenia lub obowiązku. Prawo nie zabrania oglądania nielegalnie wrzuconych na YT filmów. Ale to nie znaczy, że możesz to robić, wiedząc, że są nielegalnie udostępnione. Jednak to nie kwestia prawa tylko twojej własnej, osobistej uczciwości.
Tak jak ze zdjęciami gwiazd, które zostały wrzucone niedawno do Internetu. Zostały zdobyte nielegalnie, rozpowszechnione bez wiedzy i zgody zainteresowanych. Wiedząc o tym, sam decydujesz czy chcesz zobaczyć nagą Jennifer Lawrence, czy jednak moralność, etyka, powstrzymają cię przed tym.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Tak jak ze zdjęciami gwiazd, które zostały wrzucone niedawno do Internetu. Zostały zdobyte nielegalnie, rozpowszechnione bez wiedzy i zgody zainteresowanych. Wiedząc o tym, sam decydujesz czy chcesz zobaczyć nagą Jennifer Lawrence, czy jednak moralność, etyka, powstrzymają cię przed tym.
Dlatego piszę że czuję się pokonany. Moje sumienie mi tego nie wyrzuca ale uznaję twoje argumenty.
Książek nie ściągam, z filmów tylko seriale wyemitowane w tv, nie gromadzę plików i uważam całość za dozwolony użytek. Nie mniej gdyby opłata reprograficzna została wycofana jestem gotów zrezygnować z chomika, prawdę mówiąc i tak nie przepadam za filmami a z muzyki wystarczy mi radio soma.fm
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Według Waszego rozumowania, by poznać statystyki jednostek przeciwnika muszę kupić (prócz podręcznika głównego) wszystkie dziewiętnaście kodeksów armii do WH40k. Plus suplementy i dataslate. Ewentualnie te kodeksy pożyczyć do "przestudiowania" (co w moim przypadku łatwe nie jest).
Każdy kodeks kosztuje mniej więcej ~130 PLN i jest naprawdę ślicznie wydany (chociaż nowe ze zdjęciami figurek posysasją, wcześniejsze arty były przepiękne). Zawiera fluff, opis jednostek i oczywiście ich statystyki. Znając statystyki jestem w stanie opracować odpowiednią taktykę, etc. W czym problem? Otóż GW nie udostępnia darmowych opisów jednostek (chociażby w głupiej tabeli zbiorczej, samo mięso - bez fluffu) i co więcej, nie zezwala na ich publikowanie w internecie.*
Tym samym jestem moralnie zobligowany do tego, by te wszystkie kodeksy kupić, choć tych wszystkich armii nie zbieram I kij z tym, że ładuję grube funty w plastikowy crack do gry i nie zniżam się do kupowania żywicy od Chińczyków (a odlewy miewają lepsze od oryginałów i znacznie tańsze). By moralności stało się zadość, muszę kupić wszystkie kodeksy, gdyż filozofia wydawnicza GW zamyka się w zdaniu "Jestem wąsatym korpo kapitalistą i co mi zrobisz, płać frajerze."
A że nie potrzebuję tych kodeksów? Że to "towar luksusowy", że zawsze mogę poczytać w trakcie gry z przeciwnikiem? Oczywiście że mogę, ale jadąc na turniej bardzo lubię sobie przypomnieć co mogę napotkać, no i by nie spowalniać gry pytaniem co pięć minut "te, co ta jednostka robi?".
A jak (od strony moralnej) oceniacie wycinanie fragmentu kodu gry komputerowej po to, by go później sprzedać jako DLC? To trochę tak jak kupić książkę, w środku znaleźć kilka pustych kartek i informację, że rozdział XV (który opisuje mniej istotny aczkolwiek fabularnie ciekawy wątek) będzie dostępny w sprzedaży już wkrótce
Przepraszam, ale po prostu szlag mnie trafia, gdy czytam o moralności w kontekście zdobywania dóbr kultury
* Warto zaznaczyć, że takie podejście na rynku bitewniakowym to skamielina. Chyba już większość systemów udostępnia zasady do gry za darmo w wersji elektronicznej, a publikuje w HC tylko egzemplarze kolekcjonerskie.
A widzisz, coś w tym jest, bo ostatnio chętniej gram w Infinity niż w WH40k
Chodzi mi tylko o to, że jakimś cudem do moralności zobligowany jest tylko użytkownik, a nie wydawca
Chodzi mi tylko o to, że jakimś cudem do moralności zobligowany jest tylko użytkownik, a nie wydawca
To proste. Użytkownicy przestają kupować od niemoralnej firmy, firma zaczyna mieć straty, zmienia postępowanie i użytkownicy wracają. Zyski rosną. Kapitalizm!
A widzisz, coś w tym jest, bo ostatnio chętniej gram w Infinity niż w WH40k
Chodzi mi tylko o to, że jakimś cudem do moralności zobligowany jest tylko użytkownik, a nie wydawca
Zatem, co? To cię "zwalnia" z bycia przyzwoitym? Może po prostu nie graj? A jak grasz, to przyjmuj zasady gry, a nie wybieraj te, które ci pasują To, że wydawca chce zarobić na tobie to jego święte prawo w ramach wolnego rynku. Twoim świetym prawem jest nie branie udziału w takiej grze rynkowej. Ale czy twoim świętym prawem jest pozbawianie wydawcy jego zarobku i niszczenie całego modelu biznesowego?
Znowu, żeby nie było, nikogo nie oceniam, ani nie nakazuję mu postępować przyzwoicie Każdy ma swoje miary przyzwoitości. Wybierasz i żyjesz z tym.
A czasami zbiera się większość demokratyczna, która jakiś wzór postępowania czyni prawem, czy też chroni go prawem.
Problem w tym, że wszystkiego się prawem nie da uregulować. Nawet nie trzeba. Tylko nie można zasłaniać się zawsze tym, że jak coś nie jest zabronione to jest dozwolone. Ta zasada obowiązuje w prawie, tj. jak coś nie jest zabronione to jest dozwolone i nie można ci z tego czynić zarzutu np. popełnienia przestępstwa. Ale to nie zmienia też faktu, że prawo bywa często niedoskonałe, nie nadąża za rzeczywistością. Wtedy po prostu masz wybór jak się zachować i przykładasz do tego miary moralnego zachowania.
Nie ściągam książek z Chomika, ponieważ wiem, że to narusza prawa wydawcy i autora i oni sobie tego nie życzą, ale nie mają - z powodu niedoskonałości prawa - skutecznych instrumentów, aby temu przeciwdziałać. Mój wybór. Bo mogę ściągać, zapychać kieszeń cwaniakowi zamiast legalnemu właścicielowi i mówić, że skoro to nie zabronione, nie można mi uczynić z tego powodu zarzutu przestępstwa, to znaczy, że jest to ok, w porządku, sumienie mam czyste.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A widzisz, coś w tym jest, bo ostatnio chętniej gram w Infinity niż w WH40k
Chodzi mi tylko o to, że jakimś cudem do moralności zobligowany jest tylko użytkownik, a nie wydawca
W przypadku ceny kodeksów działa po prostu magia bycia biednym Polaczkiem, w Niemczech taki kosztuje 40€. Gdyby kodeks kosztował 60 złotych, pewnie nie miałbyś z nim takiego problemu.
W tym konkretnym przypadku nie czuję kompletnie żadnych wyrzutów sumienia (a piszę z perspektywy gościa, który wydał już kilka tysięcy złotych na modele). Z tymi zasadami gry bym zaś nie szarżował, bo jak zaczynałem grę dwa lata temu, to wspomniany wypisy jednostek oraz ich statystyki były dostępne na stronie GW (edit: inaczej, każdy model w sklepie GW miał wypisane statystyki). Wot, wydawca zasady zmienił
Romulus napisał/a:
Ale czy twoim świętym prawem jest pozbawianie wydawcy jego zarobku i niszczenie całego modelu biznesowego?
Oczywiście że tak, to jest Games Workshop! Szatan!
dworkin napisał/a:
W przypadku ceny kodeksów działa po prostu magia bycia biednym Polaczkiem, w Niemczech taki kosztuje 40€. Gdyby kodeks kosztował 60 złotych, pewnie nie miałbyś z nim takiego problemu.
Teoretycznie nie. Praktycznie tak, bo po cholerę mi one skoro potrzebuję tylko statystyki jednostek, które na tabeli zbiorczej nie zajmują nawet kartki A4
@
A tak serio, ja nie mam za złe ludziom z GW, że chcą zarobić pieniądze. Serio. To jest ich prawo i obowiązek wobec akcjonariuszy.
Ja mam im za złe, że robią to w tak paskudnym stylu
Jeżeli ze statystykami jest rzeczywiście, jak mówisz, to to wąsate skurwysyństwo (ja mówiłem o kodeksie samym w sobie). I czytaj pobrane z niedozwolonych miejsc na zdrowie. Jednak trudno mi uwierzyć, by publikowanie tej tylko liczbowej informacji było nielegalne. Bo co np. w przypadku posta-recenzji nowej wersji zasad, który się do nich odnosi? Co z zamkniętym forum, gdzie jeden właściciel kodeksu dzieli się tą informacją z drugim? Co z samodzielnie przepisanymi informacjami liczbowymi? Tak samo ścigany miałby być każdy cytat z nowo wydanej książki? Choćby obejmował całą stronę A4.
Bo co np. w przypadku posta-recenzji nowej wersji zasad, który się do nich odnosi? Co z zamkniętym forum, gdzie jeden właściciel kodeksu dzieli się tą informacją z drugim? Co z samodzielnie przepisanymi informacjami liczbowymi?
No nie wolno i już. Na największym forum czterdziestkowym w Polsce moderacja twardo kasuje posty, w których zawierane są pełne statystyki modeli (i cząstkowy koszt punktowy). Tak samo na forach sklepów, przy których gromadzi się lokalna fanbaza graczy. Podobnie było jakiś czas temu z przeciekami. Czyli w zasadzie wszędzie tam, gdzie może zerknąć lokalny przedstawiciel GW. Tutaj raczej nie zagląda, więc nie ma obaw. W razie czego list od prawnika GW kierujcie do Orka, on ma doświadczenie z wąsatymi kapitalistami
dworkin napisał/a:
Jeżeli ze statystykami jest rzeczywiście, jak mówisz, to to wąsate skurwysyństwo (ja mówiłem o kodeksie samym w sobie).
To że istnieje kodeks. Nietani, ale pięknie wydany. Za który trzeba zapłacić (d'oh)! Kompletnie mi to nie przeszkadza. Sam mam kupiony do swojej armii. Przeszkadza mi to, że nie ma innej legalnej drogi, bym poznał statystyki innych armii (a była!). W duszy mam ich fluff. W duszy mam ich opis. Ja potrzebuję tylko cyferki
Tak samo ścigany miałby być każdy cytat z nowo wydanej książki? Choćby obejmował całą stronę A4.
A to jest akurat inna kwestia, bo spokojnie możesz cytować fragmenty zasad z podręcznika. Np. tłumaczysz komuś jakąś zasadę i podpierasz się adekwatnym cytatem. To jest ok. Nie wolno podawać statystyk oraz cząstkowego kosztu punktowego jednostek
Widzę, że temat ceny książek pojawia się co jakiś czas: http://natemat.pl/120229,...wany-do-tablicy
Tym razem padło na Miłoszewskiego.
Mnie taka cena nie oburza, szczerze pisząc. Czytam i kupuję książki, nie jestem "niedzielnym" czytelnikiem, od bestsellera do bestsellera. Ceny takich książek mnie nie dziwią. I argumenty przyjmuję.
Chodzi mi raczej o postulat wprowadzenia tej ceny stałej (czasowo stałej). Pomysł mi się nie podoba, ponieważ kojarzy mi się źle z epoką dawno minioną. Ale jeśli działa to w innych krajach, to czemu nie rozważyć. Tylko, czy rzeczywiście to działa, tj. przynosi jakiś wymierny skutek? Tego właśnie nie wiem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Widzę, że temat ceny książek pojawia się co jakiś czas: http://natemat.pl/120229,...wany-do-tablicy
Tym razem padło na Miłoszewskiego.
Mnie taka cena nie oburza, szczerze pisząc. Czytam i kupuję książki, nie jestem "niedzielnym" czytelnikiem, od bestsellera do bestsellera. Ceny takich książek mnie nie dziwią. I argumenty przyjmuję.
Chodzi mi raczej o postulat wprowadzenia tej ceny stałej (czasowo stałej). Pomysł mi się nie podoba, ponieważ kojarzy mi się źle z epoką dawno minioną. Ale jeśli działa to w innych krajach, to czemu nie rozważyć. Tylko, czy rzeczywiście to działa, tj. przynosi jakiś wymierny skutek? Tego właśnie nie wiem.
Warto w tej sprawie wziąć pod uwagę trzeci punkt widzenia. A mianowicie taki, że polityka cenowa sprzedawców jest elementem rozpaczliwej walki o klienta. Nowe podmioty walczą o jak najlepsze miejsce na rynku, a stare bronią się przed odpływem kupujących. Na dłuższą metę, jednak, nie stać ich na prowadzenie podobnej polityki cenowej i niemal wszyscy wyobrażają sobie, że po czasie "wojny" wrócą czasy "pokoju" i normalnych cen. Oczywiście, będzie to mało możliwe, ale to już osobna kwestia...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum