Tatiana Nikiticzna Tołstoj urodziła się 3 maja 1951 roku w Leningradzie, w rodzinie o wybitnych korzeniach literackich. Dziadek ze strony ojca — klasyk literatury radzieckiej Aleksiej Nikołajewicz Tołstoj, autor „Piotra Pierwszego”, „Drogi przez mękę”, a także „Buratina”, rosyjskiej wersji Pinokia. Babcia — Natalia Wasiljewna Krandijewska-Tółstoj, autorka kilku tomików poetyckich oraz libretta do opery „Dekabryści”. Ze strony matki również sławny przodek — wybitny tłumacz Michaił Łozinski, który przełożył na rosyjski, między innymi, Dantego, Szekspira, Cervantesa, Moliera. Wiersze pisała także druga babka Tatiany Tołstoj, Zofia.
Tatiana jest uznawana za jedną z najwybitniejszych i najbardziej kontrowersyjnych współczesnych pisarek rosyjskich.
"Kyś" przedstawia świat dwieście lat po Wybuchu wojny atomowej. Jakże niewiele było trzeba, żeby człowiek, najdoskonalszy twór ewolucji, uległ uwstecznieniu, stał się zaledwie bladym cieniem samego siebie z nie tak przecież dalekiej, rysującej się w jasnych barwach przyszłości... Zacofanie przejawia się we wszystkim: myśleniu, języku, postrzeganiu siebie i otoczenia, kontaktów międzyludzkich... Jest to społeczność, która oderwana od przeszłości, pozbawiona tożsamości, kultury i pamięci, znalazła się w epoce kamienia łupanego. Każdy osobnik ulega większym bądź mniejszym mutacjom:
"A ci, co urodzili się po Wybuchu, mają Effekty insze, najróżniejsze. Jeden - ręce niby zieloną mąką obsypane, jakoby w chebiodzie grzebał, inszy - skrzela, jeszcze inszy - grzebień koguci albo co tam jeszcze. A bywa, że żadnych Effektów nie ma, chyba że na starość pryszcze z oczu wychyną albo we wstydliwym miejscu broda rość pocznie do samych kolan. Albo znowuż nozdrza na tych kolanach wyskoczą".
Pytanie: czy to jeszcze ludzie...?
Gdzieniegdzie żyją jeszcze niedobitki Dawnych, lecz jest ich coraz mniej:
"Dwieście trzydzieści i trzy latka przeżyła mama na tym świecie. I nie zestarzała się. Jaka była rumiana i czarnowłosa, takiej jej oczu zamknęli. Tak to już jest, że kto nie fajtnął podczas Wybuchu, ten się już nie zestarzeje. To taki Effekt. Jakoby coś się w nich zaklinowało. Ale takich jest ilu? Jedno, dwoje... i już. Reszta w ziemi leży: jednego kyś zepsuł, drugi zającami się otruł, a mateczka akurat świetlakami (świetlaki - napromieniowane daktyle - dop. ASX)..."
Jak układają się stosunki między jednymi a drugimi? Ano tak:
"A po śmierci matki N.I. niby nic, ale zaczął jakoby więcej milczeć, od ludzi stronić. Wiadoma sprawa: Dawnych prawie już nie masz, chyba że wygeneraci, ale co tam z nich za ludzie, a z dziesiejszymi ludkami, znaczy się z nami, już takiej rozmowy miał nie będzie. Bo i prawda. Dawni naszych słów nie rozumieją, a my ichnich też."
(...) A N. I. taki sam: nic nie rozumie, a mówi. Raz powiada: "Żadnego kysia nie ma, to tylko - mówi - ludzka ciemnota". Aha! A kto ludziom żyłę przecina? Kto z szyi krew wypija? Co?! Jak nie wiesz, człeku, to nie gadaj. Siedź cicho i sobą się zajmuj."
Życie sąsiedzkie? Też ciekawie... np.:
"Sąsiad człowiekowi na to jest dany, żeby mu na sercu brzemieniem leżał, rozum mącił, nastrojenie psuł. Od sąsiada jakoby coś takiego szło, niepokój ciężki albo trwoga. Czasem przyjdzie do głowy myśl: czemu sąsiad taki jest, a nie inszy? Czego tak? Patrzysz na niego: wyszedł właśnie na ganek. Ziewa. Patrzy w niebo. Splunął. Znowu w niebo patrzy.
Myślisz tedy: "Na co tak patrzy? Czego tam nie widział? Stoi, stoi, a czemu tak stoi - sam nie wie". Zawołasz:
- Ej!
- Co?
- A nic! Co i co... Rozcokał się, cokacz jeden... Czegoś się tak rozcokał? Co?
- A ty czego?
- A niczego!
- No to cicho siedź!
- Sam siedź cicho, bo jak ci...
No i pobijesz się, bywa, że zabijesz na śmierć albo tylko ręce-nogi połamiesz, wybijesz oko abo co tam się nadarzy. (...)"
Sprawy męsko-damskie? Proszę bardzo...:
"Baba niezawodnie potrzebna ludzikowi - jakże tak bez baby? W tej babiej sprawie B. chodził do wdowy, do Marfuszki: raz albo dwa na tydzień, ale zawsze do Marfuszki wstąpił. Na twarzy to już nie można powiedzieć, żeby szczególnie ładna była. Prawdę rzekłszy, cała facyjata jakoby na bok zjechała, jakoby Marfuszkę kto hołoblą w gębusię zajechał. I jedno oko zapuchnięte. Figurka też nie można powiedzieć, żeby udatna. Podobna do rzepy. Ale Effektów nie ma: gdzie trzeba, wszystko u niej wypuczone, a gdzie nie trzeba - wklęśnięte. Ale przecie nie oglądać ją chodził, tylko z babią sprawą. Kto ma chęć patrzeć, niech wyjdzie na ulicę i patrzy, póki oczu nie wypatrzy. A tu co inszego. To, jak Fiodor Kuźmicz, niech się sławi imię jego, napisał:
I nie dlatego, że światło od niej bije
Ale dlatego, że światła z nią nie trzeba.
Żadnego światła z nią nie trzeba, a nawet przeciwnie. B., kiedy do niej przyjdzie, to od razu świeczkę gasi i dawaj tarzać się, i obracać, i koziołkować, i wszelakim sposobem miłować. I w przysiadzie, i w rozkroku, i tak, i siak, i po chacie skaczący - (...)"
Cytatami możnaby jeszcze sypać niczym z rogu obfitości (najsmaczniejsze kąski, ma się rozumieć, pominąłem np. co się stało, gdy kura zniosła białe jajka i wiele, wiele innych...).
Jak widać na przykladach, "Kyś" został napisany stylem ludowo-archaicznym, dopasowanym do panujących czasów. Tylko Dawni porozumiewają się "po naszemu".
Powieść czyta się świetnie. Dużo humoru, nawiązań/odniesień literackich, klimat..., ale przede wszystkim - język utworu! Opisy zwyczajów, zachowań Nowych Ludzi - "to je pikne!"
Setnie się uśmiałem. Starałem się dawkować lekturę porcyjami, coby starczyło na dłużej, ale nic co dobre nie trwa wiecznie.
"Kyś" powstawał na przestrzeni lat 1986 (pamiętny rok awarii w Czarnobylu) - 1999. Jest to nie tylko inteligentna i przewrotna satyra wymierzona w ZSRR, można ją również odnieść do czasów obecnych. Imperia/ustroje/rządy upadają, problemy pozostają.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje mistrzowski przekład pana Jerzego Czecha!
Jedne rzeczy mogą umknąć podczas czytania, innych się nie zauważy... Choćby dlatego warto poświęcić kilka chwil na lekturę Posłowia, gdzie tłumacz poruszył wiele bardzo istotnych kwestii dotyczących książki.
Po lekturze postu założycielskiego i recenzji ( tutaj ) nie mam wyjścia - po prostu wiem, że "Kyś" jest kolejną pozycją z gatunku: na pewno kupię i przeczytam.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Po lekturze postu założycielskiego i recenzji ( tutaj ) nie mam wyjścia - po prostu wiem, że "Kyś" jest kolejną pozycją z gatunku: na pewno kupię i przeczytam.
Na litość... To trzeba było "ruszyć niebo i ziemię", żeby Cię do tego przekonać?
Mam nadzieję, że w przypadku książki Olgi Tokarczuk pt. "Prawiek i inne czasy", taka "akcja" nie będzie konieczna...
Przypominam, bo wspominałaś, że z pamięcią u Ciebie cosik nie bardzo czy cuś...
Na temat "Kysia" możnaby gadać/pisać długo i namiętnie. Celowo nie poruszyłem pewnych kwestii, żeby zostawić sobie "furtę" do późniejszych akcji reklamowo-spamerskich.
Na litość... To trzeba było "ruszyć niebo i ziemię", żeby Cię do tego przekonać?
Nie zaszkodzi... nie zaszkodzi...
ASX76 napisał/a:
Przypominam, bo wspominałaś, że z pamięcią u Ciebie cosik nie bardzo czy cuś...
"Kyś" już jest w koszyku. Zakup na pewno zrobię (kiedyś ), przeczytam i wtedy będę gadać.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Przygoda pisarska Tatiany Tołstoj zaczęła się... bardzo ciekawie. Samo życie...:
"Gdzieś około 1982 roku, kiedy przeszłam operację oczu w klinice Fiodorowa umarł Breżniew. Tylko dlatego pamiętam dokładnie, że to był 1982 rok i że umarł Breżniew, że kiedy jechałam do szpitala na zmianę opatrunku, nagle zapadła cisza. To była minuta, trzy, a może pięć minut. Dla uczczenia pamięci zmarłego genseka. Staliśmy wszyscy w zimnym autobusie, tłum ludzi, każdy inaczej zabandażowany. Do położonej daleko, na pustkowiu kliniki autobus wiózł nas przez jakieś tory, obok jakichś wiaduktów, szop i baraków. W tej klinice robiono rozmaite operacje. No i stoi ten wypchany kalekimi ludźmi autobus, zimnica, wieje ze wszystkich stron, wokół — koszmar, sowieckie baraki aż po horyzont… i wszystko zamarło. Ponieważ było to odgórne rozporządzenie, samochody stanęły, piekarnie umilkły, ręce trzymające trzy kopiejki zawisły nad kasą. Wszyscy musieli milczeć. To było straszne, jakieś absolutnie przerażające uczucie. Wszystko nie wiadomo dlaczego zamilkło. Później przyszło mi do głowy, dlaczego tak się stało: skończyła się straszna epoka. Właśnie w tym momencie wszystko się skończyło i zaczęto usuwać gruzy. Po operacji przeżyłam trzy miesiące całkowitej bezczynności — nie wolno mi było nic robić. Toteż nic nie robiłam, ponieważ najmniejszy promień światła raził mnie tak okropnie, że zawiesiłam specjalne zasłony na oknach i nosiłam dwie pary ciemnych okularów. Były to trzy miesiące zastoju umysłowego. Słuchałam muzyki. Później moje oczy odżyły, przejrzałam i przypomniałam sobie dzieciństwo, sąsiadów, jakieś zapachy… to wszystko, co już od dawna zbladło i rozpłynęło się w pamięci, a teraz nagle pojawiło się znowu. Pomyślałam: „Napiszę!”. Wzięłam długopis, kartkę i napisałam opowiadanie. Wiedziałam, jak to się robi, od razu zrozumiałam. Wszystko było dla mnie oczywiste, nie miałam żadnego przygotowania, szkiców, brulionów. Jakoś od razu zaczęłam pisać i w tak zaczęło się moje zabawne i bardzo interesujące życie."
Jak widać, wcale nie trzeba planu, kiedy ma się wszystko w głowie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum