FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Nieuniknione
Autor Wiadomość
Prev 
Wina Korwina


Posty: 751
Skąd: Z Twojego ekranu
Wysłany: 2007-12-08, 21:02   Nieuniknione

Paweł wstał jak zwykle o 8:00. Szykował się już do wyjścia do pracy. Pijąc poranną kawę przeglądał harmonogram zadań na obecny dzień. Ponieważ jego biuro było niedaleko domu zawsze chodził na piechotę mijając po drodze banki, sklepy, galerię i stary, opuszczony budynek mieszkalny. Wszedł przez obrotowe drzwi do filii swojej firmy i przeciągnął kartą magnetyczną przez czytnik bramki wejściowej. Udał się na koniec korytarza, gdzie znajdowało się jego biuro, użył jeszcze raz karty magnetycznej i wygodnie rozsiadł się w fotelu.
- Jezu, jak ja nie cierpię tej roboty…
Wycedził przez zaciśnięte zęby. Chwilę później do pokoju wpadł jakiś facet w okularach i położył mu na biurku stos dokumentów.
- Szef chce to jak najszybciej Paweł.
-To znaczy na kiedy ?
- Na wczoraj !
Rzucił okularnik wychodząc z pomieszczenia. Paweł zaczął powoli przeglądać dokumenty, które mu dostarczono…
- Sprawozdanie, wydzielenie zadań, zarządzanie flotą… Szykuje się fascynujący dzień…
Jego oczom ukazała się kartka wystająca z jednej teczki. Wziął ją do ręki, lecz zauważył że była nie zapisana i położył ją obok monitora…
- Pewnie się zawieruszyła…
Po 5 godzinach sumiennego pracowania i sporządzania różnorakich raportów nadszedł czas na przerwę obiadową, lecz najpierw Paweł postanowił wypić kawę. Oczywiście nie miał przydzielonej sekretarki, był na zbyt niskim szczeblu, więc wszystko musiał robić sam. Po chwili, potrzebnej na zaparzenie się kawy w ekspresie, pracownik z wielką ulgą oddał się przyjemności spożywania płynnej kofeiny. Nigdy nie stawiał kubka obok klawiatury, bo już raz zdarzył mu się nieprzyjemny wypadek, więc odsunął ów nieco dalej i wyciągnął poranną gazetę. Do pokoju wszedł ten sam facet co wcześniej i spojrzał na Pawła jak na jakiegoś wyrzutka.
- No, jak tam robota ?
- A nie jest źle, mam już gotową część raportów i…
Paweł obrócił się na krześle i ręką szturchnął kubek, wylewając kawę na biurko.
- Cholera jasna, szlag by to trafił !!!
- Oż ty ofermo… Wezmę te dokumenty, a ty posprzątaj ten burdel.
Paweł szybko wziął szmatkę i zaczął wycierać rozlany napój, gdy spostrzegł że na kartce, którą wcześniej położył obok monitora pojawiają się jakieś dziwne znaki. Próbował zetrzeć kawę z papieru i wtedy ukazały się wyraźne znaki, jakby kawa nie tknęła papieru. Wyglądały jak jakieś poskładane ze sobą patyczki porozmieszczane w pewnej odległości. Niby nic specjalnego, ale nie mógł oderwać od nich wzroku. Patrzał się na symbole próbując zrozumieć ich znaczenie i siedział tak wpatrując się w kartkę… Po dłuższej chwili spojrzał na zegar.
- Kurwa, co ???
Na zegarze w radiu widniała godzina 18:00, co oznaczało że przesiedział bezczynnie prawie 4 godziny.
- To… To niemożliwe…
Spojrzał jeszcze raz na papier, ale symbole znikły, cała kartka była brudna od kawy.
- Potrzebuję urlopu i to natychmiast…
Po powrocie do domu zjadł kolację i obejrzał jak zawsze wieczorny film. Nagle poczuł się jakby dostał czymś ciężkim w głowę, zaczęła go niemiłosiernie boleć i zrobiło mu się niedobrze. Udał się do łazienki żeby opłukać twarz. Zimna woda łagodnie zwilżała każdą część jego skóry, to było jak cudowne lekarstwo na wszelakie zmartwienia. Przyłożył do twarzy ręcznik i chwilę tak go trzymał, a potem spojrzał w lustro, żeby po raz kolejny zapewne przekonać się że wygląda jak gówno. Podszedł do lustra i mętnym wzrokiem spojrzał w swoje odbicie.
- Jezu Chryste !!!
Cofnął się do tyłu, przewracając się na kosz z brudnymi rzeczami. Powoli się podniósł i niepewnie jeszcze raz spojrzał w swoje odbicie. Tym razem wszystko wydawało się w porządku. Dotknął swoich policzków i nosa żeby sprawdzić że wszystko gra…
- Co to było, matko… Muszę odpocząć…
Zobaczyć swoją twarz jako kości ze zwisającymi na nich kawałkami zgniłego mięsa było dziwnym uczuciem i definitywnie przerażającym…
Paweł szedł korytarzem do łóżka myśląc cały czas o kartce, którą widział dziś w biurze.
- Przecież te symbole były tak wyraźne… Widziałem je, jestem pewien że je widziałem…
Spostrzegł że idzie korytarzem już dość długi czas, już dawno powinien być w sypialni. Obrócił się do tyłu i był cały czas przy drzwiach od łazienki, nie ruszył się z miejsca.
Przetarł oczy i podparł się ściany
- Co się ze mną dzieje, co się kurwa, dzieje ?
Położył się spać w nadziei że kolejny dzień będzie lepszy…
Jego sen był dziwny, bardziej realistyczny niż kiedykolwiek przedtem… Widział ludzi na ulicach, tak jak zawsze. Ale ci ludzie… Oni nie mieli twarzy, tak jakby zostały wymazane. Ale życie toczyło się normalnie, pojazdy jeździły po drogach, ludzie wszędzie się spieszyli…
Nagle w tłumie zauważył coś dziwnego, kogoś kto miał jednak swoją twarz, przynajmniej tak mu się wydawało. Podszedł do owej osoby i klepnął ją dyskretnie w ramię. Postać odwróciła się i wtedy ujrzał jej twarz. To był… on sam. Odsunął się kawałek dalej z przerażeniem w oczach, podczas gdy ten naprzeciwko stał spokojnie, bez cienia emocji. Wysunął przed siebie dłoń, na której były jakby wycięte te same symbole, które Paweł widział na kartce. Zaczęły spływać krwią, ręka mężczyzny powoli się rozkładała, tak jak całe jego ciało. Paweł z przerażeniem w oczach odsunął się do tyłu patrząc jak alternatywny on zamienia się w kupkę popiołu… Ze snu wyrwał go budzik. Była na nim 7:59.
- Cholera jasna, ja tak dłużej nie mogę… Muszę iść do psychoanalityka, albo coś…
Jednak coś było nie tak, powietrze było ciężkie, niemal nie dało się nim oddychać. I cisza… Przerażająca cisza, żadnych odgłosów. Zwykle o tej porze było słychać samochody za oknem i ogólny szmer. Ale panowała absolutna cisza. Paweł wyjrzał przez okno. Ulica była całkowicie pusta, nigdzie żywej duszy.
- Co do diabła ?
Szybko się ubrał i zbiegł na dół. Nie było nikogo. W zasięgu wzroku i słuchu było całkowicie pusto. W żadnym z okien nie paliło się światło, nigdzie nawet nie było słychać kroków przechodniów. Za to jego własne niosły się nienaturalnym echem po całej okolicy. Szedł ulicą w stronę swojego biura, ale powietrze stawiało mu jakby opór, im dalej był od domu, tym poruszanie się przechodziło ciężej. Obrócił się za siebie i spostrzegł że nie widzi co jest 10 metrów za nim, tak jakby otoczenie się rozpływało. Gorzej że zasięg widoczności cały czas się zmniejszał. Paweł poczuł nagle irracjonalny strach, coś kazało mu uciekać, biec ile sił w nogach. Nawet nie zauważył że już biegnie. Jakby coś nim kierowało, nie mógł kontrolować własnego ciała. Zbliżał się w stronę kościoła, jakby jakaś siła go tam kierowała. Wbiegł po schodach i zamknął za sobą wielkie, drewniane drzwi. Poczuł ulgę, w środku wszystko wyglądało normalnie, nawet powietrze zrobiło się rzadsze. W jednej z ław siedział jakiś mężczyzna. Paweł podszedł do niego powoli i cicho, tak aby w niczym nie przeszkodzić.
Niespodziewanie nieznajomy zwrócił się do niego.
- Podejdź tu, podejdź…
Wślizgnął się do ławki i usiadł obok osobnika.
- Pewnie nie wiesz czemu tu jesteś i co się właściwie dzieje… To jest twoja podświadomość przyjacielu, nie było innej metody skontaktowania się z tobą.
Paweł próbował dojrzeć twarz mężczyzny, ale za każdym razem gdy chciał na nią spojrzeć, pojawiały mu się białe plamy przed oczami, tak że był praktycznie całkowicie ślepy.
- Co ja tu robię ?
- Nie zadawaj pytań, po prostu słuchaj. Nie jesteście sami… Nigdy nie byliście. Obserwujemy was… Od samego początku aż do teraz. Widzimy jak się rozwijacie.
- Kim jesteś ?
- Mówiłem już, żadnych pytań. Wiele lat temu prowadziliśmy eksperyment… Chcieliśmy stworzyć formę idealną, bez skazy. Nie powiodło się… Powstał człowiek. Istota słaba, irracjonalna, głupia i zbędna. Ale jednak żywa. Nie chcieliśmy was zabić, nie mogliśmy. Ale wiedzieliśmy że takie istoty jak wy nie przetrwają długo, nie będą mogły. Wszyscy zginiecie. Zauważyliśmy wtedy że panicznie boicie się własnej śmierci, chcieliście żyć, lecz my nie mogliśmy wam tego zapewnić. Daliśmy więc co innego, daliśmy wam twór, wy nazwaliście go Bogiem. Stworzyliśmy go na własne podobieństwo. Wy zinterpretowaliście go na różne sposoby. Ale podziałało. Do czasu… Do obecnego czasu. Zaobserwowaliśmy że moc naszego tworu słabnie w zastraszającym tempie. Nie mogliśmy znaleźć przyczyny owego spadku mocy, gdy doszliśmy do wniosku… Że to wy jesteście tym powodem. Dopóki baliście się umrzeć, dopóki nasz twór miał ogromną siłę. Ale wy się już nie boicie. Przestaliście uznawać dzieło, jakie wam daliśmy. A zaczęliście podziwiać samych siebie… Człowiek jest zbyt nieobliczalną istotą, aby dać mu wolność. Stanowicie zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla całego wszechświata. Przeszliście nasze najśmielsze oczekiwania. Nasz nieudany eksperyment, jeden z wielu, stał się naszym nemezis. Wy nie możecie przestać się bać, to oznacza zagładę wszystkiego. Powiedziałem ci jak się zaczęło, a teraz powiem jak się skończy. Nie mamy już nad wami kontroli, usamodzielniliście się przez naszą niedbałość. Przez nasze błędy przyjdzie nam zapłacić wysoką cenę. Twór, który wam daliśmy jest w agonii, to tylko kwestia czasu, aż stanie się tylko iluzją.
Nieznajomy otworzył jakąś książeczkę, którą miał przed sobą, oczom Pawła ujawniły się znane mu już symbole.
- Poznajesz je, prawda ? To jest twoje zadanie, musisz odkryć znaczenie, musisz poznać siebie, tylko wtedy jest jeszcze nadzieja. Teraz możesz zadać jedno pytanie, jedno i jedyne.
Paweł chciał spytać o znaczenie symboli, ale coś mu podpowiadało że musi zadać inne pytanie, dręczyło go od samego początku tego spotkania.
- Dlaczego ja ?
- Bo tylko tobie może się udać, wszyscy inni polegli. Jesteś ostatnią nadzieją.
Zanim spytał się co to ma znaczyć, coś jakby wyrwało go z ławki, wyrzuciło przez drzwi kościoła i przeciągnęło po ulicy aż do jego domu. Słyszał ten świdrujący dźwięk budzika.
Spojrzał na zegar – 8:00. Rozejrzał się dookoła i usłyszał dźwięki dochodzące z ulicy.
- To był tylko sen… Tylko sen…
Paweł poszedł do kuchni, aby zagotować wodę na kawę. Przejrzał harmonogram zadań na ów dzień i zaczął się ubierać. Na swoim biurku zauważył oblaną kawą kartkę, była już sucha i brudna. Przyjrzał się jej dokładnie.
- Hmmm… Żadnych symboli, nic… Zły sen, przemęczenie… Kupię sobie multiwitaminę, to mi przejdzie.
Podszedł z kawą do okna i wyrzucił papier na wiatr, upijając łyk napoju.
- Głupi sen i tyle…
Kartka poszybowała ku górze i wysoko nad miastem jakby zatrzymała się w powietrzu. Symbole złożyły się w litery, a te w zdanie: „Nikt nie uchroni przed nieuniknionym”, kartka spłonęła, a popiół rozwiał się na wszystkie strony.
Paweł poszedł do pracy.
_________________
Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/
I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

OGIEN I LÓD - Przystan mil/osników prozy Georgea R. R. Martina


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,13 sekundy. Zapytań do SQL: 13