FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
STAR WARS
Autor Wiadomość
Sharin 
Pigeon Slayer


Posty: 1200
Wysłany: 2009-10-17, 11:15   STAR WARS

Mick Harrison, Welles Hartley Star Wars: Dark Time #1 The Path to Nowhere, part 1

"Dawno, dawno temu w odległej galaktyce", te słowa z pewnością zna (a przynajmniej powinien!) każdy miłośnik fantastyki. Przygodę z Gwiezdnymi Wojami rozpocząłem od filmu. Pamiętam jak wspomniane zdanie usłyszałem po raz pierwszy. Czy serce zabiło szybciej? Nie. W moim odczuciu Nowa Nadzieja okazała się przereklamowanym gniotem z prostolinijną fabułą i mało znanymi aktorami. Co ja wygaduję. W ogóle ich nie kojarzyłem a muszę powiedzieć, że w połowie lat dziewięćdziesiątych atrakcyjność bohaterów miała dla mnie istotne znaczenie. Byłem przecież zwykłym dzieciakiem. Luke Skywalker nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Wyżej ceniłem westerny i Johna Wayne’a.

Myliłem się.
Stopniowo weryfikowałem zdanie o lucasowej sadze i jej filmowych adaptacjach. I choć ostatnie ekranizacje nie emanują czarem czwartego czy szóstego epizodu to jednak do dnia dzisiejszego uśmiecham się na widok młodego Obi-Wana czy seksownej Amidali. Gdzie leży przyczyna zmiany wyobrażeń? Nadmiar wolnego czasu w latach licealnych zaowocował szerszym poznaniem "odległej galaktyki" George Lucasa. Zafascynowała mnie mistyczna otoczka oblekająca Jedi, odwieczna walka Jasnej i Ciemnej Strony Mocy, kosmiczni kowboje w stylu Hana Solo i oczywiście historia Anakina Skywalkera.

Wszystko, co dobre kończy się.
W moim przypadku miało to miejsce po przeczytaniu trylogii o Akademii Jedi. Nowa Era Jedi nie przemawia do mnie. Uważam, że jest prze kombinowana. Lubię historie zawiłe, rozbudowaną akcję, ale to, w jaki sposób postępuje się ze światem Gwiezdnych Wojen powinno podpadać pod łamanie prawa. Po co ja to mówię? Rzeczywistość, jaka jest każdy widzi. Na pocieszenie pozostaje świadomość ukazywania się, co jakiś czas książek, których akcja dzieje się w czasach zbliżonych do Mrocznego Widma. Nie są one pisane przez pisarzy z dużym P na początku. Mamy do czynienia z bohaterami na ogół nakreślonymi w sposób płytki, powierzchowny, z góry wtłoczonymi w dobrą bądź złą rolę. Nie czepiam się (no może czasami) fabuł tych utworów gdyż ich zadaniem jest nie tylko porwanie czytelnika w wir wydarzeń, ale także (a może i przede wszystkim) rozbudowanie scenariusza filmowej sagi Geogra Lucasa.



Nadzieja matką głupich.
Historia opowiedziana w Star Wars: Dark Times #1. The Path to Nowhere, part 1 dzieje się bezpośrednio po wydarzeniach mających miejsce w Zemście Sithów. Kanclerz Palpatine ogłosił narodziny Imperium, zakon Jedi przestał istnieć a Darth Vader rozpoczął mroczną karierę.
Głównym bohaterem opowieści jest Dass Jennir, jeden z ostatnich rycerzy Jedi. Nie powiem, że jest to postać oryginalna. Bardzo łatwo można dostrzec podobieństwa pomiędzy nim a dorastającym Anakinem Skywalkerem. Poczucie niesprawiedliwości, krzywda najbliższych, niespełnione marzenia wyzierają z niego na niemal każdym kroku. Dass Jennir miota się, pragnie ratować przyjaciół, ale nie jest w stanie. Czy trzeba dopowiadać zakończenie? Ciemna Strona Mocy kusi. Twórcy komiksu poprzez wykreowanie prostej w odbiorze przygody umiejętnie ukazali dramat jednostki. Rycerza Jedi, który w natłoku nieszczęść nie jest w stanie poradzić z otaczającym go światem. Na jednym z portali internetowych pojawiły się nawet insynuacje, że zarówno jego wygląd jak i zachowanie przypominają wiedźmina Geralta. Spuśćmy zasłonę milczenia.
Na uwagę zasługuje niewątpliwie także postać lorda Vadera. Niestety polski wydawca skrócił jego wątek do minimum, co w rezultacie doprowadziło do wielu niedopowiedzeń. Zamiast mrocznego Jedi przewodzącego czystkom w rodzącym się Imperium spotykamy targanego rozterkami dawnego Skywalkera. Ile można? W oryginalnym wydaniu oba aspekty są równomiernie rozprowadzone.

Dobra linia robi swoje.
Odpowiednie rysunki to więcej niż połowa sukcesu komiksu. Nie będę się rozwodził nad znaczeniem kreski dla wyrażania emocji postaci, bo to jest kwestia oczywista. Powiem natomiast, że to co zrobił pan Douglas Wheatley przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Pamiętacie kolorystykę Batmana z lat dziewięćdziesiątych? Chwała mu i cześć i dziękczynienie! Mógłbym wypowiedzieć jeszcze kilka ciepłych słów pod jego adresem, ale po co? Lepiej jeżeli sami się przekonacie.

Niech Moc będzie z Wami!
_________________
Próżnia doskonała

Próżnia Doskonała na Facebooku
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Neil Gaiman- blog w polskiej wersji językowej


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 13