( oczywiście dalej twierdzę, że każdy człowiek ma prawo do decytowania o swoim życiu - w tym także do jego zakończenia
- ale musi istnieć silny mechanizm kontrolny, czy to jest rzeczywiście JEGO decyzja.
Nie wiem - komisja lekarska, zgoda sądu, lub coś podobnego. )
To by było skomplikowane... Pytanie: Czy nasze życie jest nasze czy raczej tych, którzy nam je dali? A moze jest Jeszcze inaczej? Odpowiedź na to pytanie to odpowiedź na to, kto odpowiada za Życie. Nie jego jakość, tylko za życie. Ale "testament życia", z czysto praktycznego punktu widzenia, zdaje się być niezłym pomysłem...
Cytat:
Powstanie presja środowiska na osoby stare i chore, które staja się ciężarem,
swego rodzaj zwyczaj postępowania w społeczeństwie.
Już teraz ludzie starsi często czuja się odrzuceni - ich dzieci maja własne życie, instytucja rodzin wielopokoleniowych zanikła, domy starców sa przepełnione.
Kiedy eutanazja stanie się normą, będzie ogromna presja na "nieużytecznych", żeby "przestali być ciężarem", "zwolnili miejsce".
"Twoja stara już poszła na eutanazję, a moja ciągle nie chce".
Boję się, że będzie to kolejny krok w stronę odhumanizowania życia,
w stronę całkowitego zapędzenia ludzi do "wyścigu szczurów".
Pracuj, zarabiaj, kupuj, bądź piękny i młody, szczupły i zdrowy,
a kiedy już nie dajesz rady, straciłeś młodość, zdrowie ( i zdolność kredytową) - nie zajmuj miejsca.
Tego, niestety, nie unikniemy. A może właśnie dyskusja nad eutanazją nie pojawiłaby się (z braku osób walczących o prawo do śmierci), gdyby nie to odhumanizowanie? Z drugiej strony- niekiedy cierpienia nie da się udźwignąć i wówczas zabicie, mimo wszystko, jest czynem miłosiernym?
To by było skomplikowane... Pytanie: Czy nasze życie jest nasze czy raczej tych, którzy nam je dali? A moze jest Jeszcze inaczej? Odpowiedź na to pytanie to odpowiedź na to, kto odpowiada za Życie. Nie jego jakość, tylko za życie.
Hejże, co to za pytanie? Ci, którzy dali nam życie, są tylko ,,dawcami", zaś ono samo jest własnością ,,obdarowanego", przecież to oczywiste. A jak nie jest nasze, ani rodziców, to należy może do Boga? Moje postrzeganie świata dalekie jest od fideizmu, więc się nie mogę zgodzić z tą częścią Twojego wywodu. Za życie odpowiadamy sami, tak bynajmniej uważam. Co nie oznacza iż, muszę mieć rację, ale to już inny temat.
Geoffrey napisał/a:
Boję się, że będzie to kolejny krok w stronę odhumanizowania życia,
w stronę całkowitego zapędzenia ludzi do "wyścigu szczurów".
Pracuj, zarabiaj, kupuj, bądź piękny i młody, szczupły i zdrowy,
a kiedy już nie dajesz rady, straciłeś młodość, zdrowie ( i zdolność kredytową) - nie zajmuj miejsca.
Nakreśliłeś brutalną wizję świata, który traktuje ludzi starych jak zbędne tobołki będące przeszkodą na drodze ku oddawaniu się nieograniczonym przyjemnościom. Lecz można by i w odwrotną stronę...Pracujesz, zarabiasz, kupujesz, pompujesz się botoksem i silikonem (panie głównie mam na myśli, aby się panowie zaraz nie oburzyli ), a jak masz już dość i wewnętrzne wypalenie osiąga swoje apogeum - wybierasz odpowiednią klinikę...
Ale to tylko taka wzmianka, refleksja nad tematem, który wiąże się z niezliczoną ilością tragedii. Wszyscy na świecie debatują, rozważają i roztrząsają wszelkie podjęte decyzje dotyczące eutanazji patrząc na to przez pryzmat osoby, która odeszła poprzez jej zastosowanie. A ci, którzy zostali, którzy wydali wyrok? Jak dla mnie - niewyobrażalne wręcz rozterki co do słuszności podjętych decyzji...
Hejże, co to za pytanie? Ci, którzy dali nam życie, są tylko ,,dawcami", zaś ono samo jest własnością ,,obdarowanego", przecież to oczywiste. A jak nie jest nasze, ani rodziców, to należy może do Boga? Moje postrzeganie świata dalekie jest od fideizmu, więc się nie mogę zgodzić z tą częścią Twojego wywodu. Za życie odpowiadamy sami, tak bynajmniej uważam. Co nie oznacza iż, muszę mieć rację, ale to już inny temat.
To rozumowianie bliskie mnie... I chyba jedyną osobą, która może decydować o przedłużaniu swego zycia, jestem ja... Ale z drugiej strony- to by oznaczało akceptację samobójstw. (Zgadzamy się na przynoszenie ulgi w bólu fizycznym przez zabicie- a ignorujemy problem bólu psychicznego)
Astarte napisał/a:
Nakreśliłeś brutalną wizję świata, który traktuje ludzi starych jak zbędne tobołki będące przeszkodą na drodze ku oddawaniu się nieograniczonym przyjemnościom. Lecz można by i w odwrotną stronę...Pracujesz, zarabiasz, kupujesz, pompujesz się botoksem i silikonem (panie głównie mam na myśli, aby się panowie zaraz nie oburzyli ), a jak masz już dość i wewnętrzne wypalenie osiąga swoje apogeum - wybierasz odpowiednią klinikę...
A może po prostu nie chcemy czuć się odrzuceni przez społeczeństwo, akceptujące tylko "pięknych, sławnych i bogatych"?
Nakreśliłeś brutalną wizję świata, który traktuje ludzi starych jak zbędne tobołki będące przeszkodą na drodze ku oddawaniu się nieograniczonym przyjemnościom. Lecz można by i w odwrotną stronę...Pracujesz, zarabiasz, kupujesz, pompujesz się botoksem i silikonem (panie głównie mam na myśli, aby się panowie zaraz nie oburzyli ), a jak masz już dość i wewnętrzne wypalenie osiąga swoje apogeum - wybierasz odpowiednią klinikę...
To jest cały czas ta sama strona.
Po co pompujesz się botoksem i silikonem?
Po co zabijasz się w pogoni wiecznej młodości?
Bo chcą tego reklamy i media?
Bo musisz spełnić jakieś dziwne medialne wyobrażenia o szczęściu rodem z przygód lalki Barbie?
Nie można żyć spokojnie i spokojnie umrzeć?
Astarte napisał/a:
A ci, którzy zostali, którzy wydali wyrok? Jak dla mnie - niewyobrażalne wręcz rozterki co do słuszności podjętych decyzji...
Mówisz o ojcu dziewczyny?
Sam sobie te rozterki zafundował,
wcale mi go nie szkoda.
Po co bawi się w Boga?
Nie mogł dać córce spokoju, zostawić jej u zakonnic, które chciały się nią opiekować?
Za kogo on się uważa, żeby odbierać życie?
_________________ Χριστoς aνέστη εκ νεκρων, θανάτω θάνατον πατήσας, καi τοiς εν τοϊς μνήμασι ζωήν χαρισάμενος.
Geoffrey, miałam tu na myśli taki abstrakcyjny future, czyli przeżyjesz swoje życie, a potem zamiast czekać, aż zaczną Ci doskwierać skutki starości, możesz sobie wybrać jakiś luksusowy apartament, gdzie podadzą odpowiednie rzeczy na tacy. Chodziło mi tu raczej o coś na kształt tzw. ,,turystyki śmierci". Więc bez jakiejkolwiek presji otoczenia, tylko z własnego wyboru będącego skutkiem zmęczenia życiem.
Geoffrey napisał/a:
Po co pompujesz się botoksem i silikonem?
Po co zabijasz się w pogoni wiecznej młodości?
Bo chcą tego reklamy i media?
Bo musisz spełnić jakieś dziwne medialne wyobrażenia o szczęściu rodem z przygód lalki Barbie?
Nie można żyć spokojnie i spokojnie umrzeć?
Niestety, kultura popularna, konsumpcji, instant itp. złapała w swe szpony i trzyma mocno wytwarzając presję czerpania przyjemności ze wszystkiego właściwie. Gloryfikacja idealnego wizerunku zmusza do ciągłej pogoni, by stawać się jeszcze bardziej upodobnionym do propagowanego szablonu. Wszechobecne mass media lansują, a właściwie wytwarzają nową rzeczywistość, w której ,,trzeba" umieć się odnaleźć, by nie zostać przydzielonym do mniejszości. Kult ciała i sukcesu wyznaczają nowe ścieżki dla wszystkich członków społeczności i czy tego chcemy, czy nie, w głównej mierze jesteśmy postrzegani jako ,ja" zewnętrzne z pominięciem, ewentualnie uszczupleniem roli wewnętrznych wartości. Taki to teraz parszywy światek.
Geoffrey napisał/a:
Mówisz o ojcu dziewczyny?
Sam sobie te rozterki zafundował,
wcale mi go nie szkoda.
Nie, tym bardziej, iż miał wybór przekazania opieki komuś innemu, jeśli nie mieli już siły, by dalej się zajmować tą dziewczyną. Chodziło mi tu raczej ogólnie o tych wszystkich ludzi, którzy zetknęli się z cierpieniem bliskich i prośbą o pomoc w ich zakończeniu. Tego typu rozterki miałam na myśli...
Geoffrey, miałam tu na myśli taki abstrakcyjny future, czyli przeżyjesz swoje życie, a potem zamiast czekać, aż zaczną Ci doskwierać skutki starości, możesz sobie wybrać jakiś luksusowy apartament, gdzie podadzą odpowiednie rzeczy na tacy. Chodziło mi tu raczej o coś na kształt tzw. ,,turystyki śmierci". Więc bez jakiejkolwiek presji otoczenia, tylko z własnego wyboru będącego skutkiem zmęczenia życiem.
Nie szokuje mnie taki future.
Ale wciąż nie mogę sobie wyobrazić człowieka, który "zmęczony życiem" z własnej woli chce umrzeć.
Kiedyś tacy ludzie zostawali pustelnikami, szli do zakonów,
stawali się zdziwaczałymi staruszkami,
Ja zająłbym się czytaniem tych wszystkich książek, na które teraz nie mam czasu.
Słuchaniem opery, oglądaniem starych filmów, odświeżaniem starych znajomości.
Jest tyle ciekawych i łatwych rzeczy do zrobienia w życiu.
Chcesz skończyć ze sobą?Wyjdź z domu, idź na róg do kafejki, zamów dobrą kawę i patrz, jak się ludzie spieszą.
Świetne zajęcie, zwłaszcza wtedy, gdy się nigdzie nie śpieszysz.
Myślę, że człowiek, który nie chce żyć, ma problem "zewnętrzny", wynikający spoza niego samego - depresja (choroba), rozczarowanie ludźmi, "nieprzystawanie" do obowiązującego modelu zachowania.
Twierdzę, że zawsze "ja chcę umrzeć", ma przyczynę poza "mną".
Takiemu człowiekowi najpierw trzeba pomóc, pokazać sens życia - a nie od razu podawać mu pistolet z jedną kulką.
Astarte napisał/a:
Kult ciała i sukcesu wyznaczają nowe ścieżki dla wszystkich członków społeczności i czy tego chcemy, czy nie, w głównej mierze jesteśmy postrzegani jako ,ja" zewnętrzne z pominięciem, ewentualnie uszczupleniem roli wewnętrznych wartości. Taki to teraz parszywy światek.
Zawsze możemy nie pójść "wyznaczonymi ścieżkami".
To oczywiście pociąga za sobą pewne koszty ( co najmniej etykietka "dziwaka" ),
ale ludzie, którzy potrafią przeciwstawić się nurtowi, także są doceniani.
Astarte napisał/a:
Chodziło mi tu raczej ogólnie o tych wszystkich ludzi, którzy zetknęli się z cierpieniem bliskich i prośbą o pomoc w ich zakończeniu. Tego typu rozterki miałam na myśli...
Nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji i nie potrafię jej sobie wyobrazić.
Z pewnością z całych sił starałbym się odwieść taką osobę od jej decyzji.
Obawiam się, że jednak nie przyłożyłbym ręki do pomocy bliskiej osobie w samobójstwie.
Ze względów religijnych ta opcja jest dla mnie zamknięta.
Ale religia daje wiele innych opcji, które akurat w umieraniu z pewnością mogą się przydać.
_________________ Χριστoς aνέστη εκ νεκρων, θανάτω θάνατον πατήσας, καi τοiς εν τοϊς μνήμασι ζωήν χαρισάμενος.
Przypadek zabójstwa w świetle prawa Włoszki, Eluany (bo dla mnie to było zabójstwo, póki co) rozgrzebał dyskusję o eutanazji i w Polsce. Ale, póki co, darmowy to trud, bo nie ma takiego prawa, które by na to pozwoliło.
Dziennik z 23 lutego 2009 napisał/a:
"Chcę eutanazji dla mojego dziecka. Pozwólcie Krzysiowi godnie umrzeć, tak jak Włoszce Eluanie" - to dramatyczna prośba Barbary Jackiewicz, matki 40-latka cierpiącego na rzadkie powikłanie po odrze. Choroba doprowadziła do zaniku mózgu. Mężczyzna od 24 lat nie ma kontaktu ze światem.
Matka 40-latka, która cały czas się nim opiekuje, apeluje: ”Niech obrońcy życia i przeciwnicy eutanazji, Jarosław Gowin czy Marek Jurek, przyjdą i zobaczą Krzysia”.
Krzysztof Jackiewicz tak jak Włoszka Eluana Englaro nie ma żadnych szans na to, że jego stan się zmieni. Właśnie ten argument - brak możliwości poprawy zdrowia - stał się podstawą do bezprecedensowego wyroku włoskiego sądu najwyższego. Mimo że we Włoszech nie ma prawa do eutanazji, na początku lutego sąd pozwolił na zaprzestanie sztucznego karmienia Eluany. Stało się tak na prośbę ojca. Tego samego chce dla swojego syna Barbara Jackiewicz.
Jej syn cierpi na rzadką chorobę SSPE. Większość ludzi umiera po trzech latach od jej ujawnienia się. Jednak Krzysztof żyje 24 lata, od momentu, kiedy jako 16-letni chłopiec stracił w szkole przytomność. Od tej chwili czynny jest jedynie pień jego mózgu, dzięki temu mężczyzna oddycha i bije jego serce. ”Zniszczenia, jakie czyni w mózgu zmutowany wirus odry, są nieodwracalne. Po tylu latach choroby nie można się spodziewać poprawy. Wszelkie reakcje chorego, które mogą się wydawać jakimiś przebłyskami świadomości, są automatyczne” - nie pozostawia złudzeń prof. Jerzy Kulczycki, neurolog, ekspert od tej rzadkiej choroby.
Krzysztof Jackiewicz ostatnią tomografię mózgu miał robioną w 1998 r. Na wyblakłym papierze widać zdanie: ”Dużego stopnia uogólniony zanik mózgu oraz zanik móżdżku”. Kolejnych badań lekarze już nie chcieli zlecać. ”Nie ma sensu” - odpowiadali matce, która łudziła się jeszcze, że może jakimś cudem mózg syna zacznie się regenerować. Teraz już wie, że nic się nie da zrobić, dlatego chce walczyć o godną śmierć dla niego.
”W Polsce nie ma na to szans” - odpowiada prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Jak tłumaczy, polski sędzia nie wydałby zgody na zaprzestanie karmienia, tak jak stało się to w przypadku Eluany, ponieważ nie jest ono traktowane jako uporczywa terapia. Zolla nie przekonuje również uzasadnienie, jakie wydał włoski sąd. ”To było zabójstwo” - mówi.
Zdaniem prof. Magdaleny Środy, etyka i filozofa, Barbara Jackiewicz powinna mieć prawo do ubiegania się o eutanazję syna. ”Ta historia powinna rozpocząć poważną debatę na temat eutanazji, której w Polsce brakuje” - mówi prof. Środa. Poseł Jarosław Gowin, autor projektu ustawy bioetycznej, w którym zawarty jest zapis o tzw. testamencie życia, nie daje jednak nadziei kobiecie. ”Rozumiem ją i mam do niej wielki szacunek. Nie można jednak dla jej przypadku zmieniać prawa i dopuszczać eutanazji” - mówi Gowin.
Sparaliżowany Janusz Świtaj, który jako pierwszy Polak złożył w sądzie wniosek o pozwolenie na eutanazję, zna historię Krzysztofa. ”Nie jestem za eutanazją, ale uważam, że nie można w nieskończoność przedłużać takiego cierpienia” - mówi Świtaj.
Zresztą przypadek Janusza Świtaja pokazuje, że taki wniosek o eutanazję to nie zawsze pragnienie śmierci. Przynajmniej w jego przypadku - nie miał po prostu powodu do życia, pogrążony w chorobie, nikt się nim nie interesował, bez możliwości godnego życia, nie chciał być ciężarem dla starzejących się rodziców. Publiczne poruszenie to sprawą i reakcja na nią sprawiły, że zrezygnował z pragnienia śmierci i dziś cieszy się życiem.
Nie zawsze więc pragnienie eutanazji u ofiary choroby jest takie oczywiste, jeśli chodzi o motywy. Choć w przypadku tego człowieka w śpiączce, kwestia jest jeszcze inna i bardziej skomplikowana etycznie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Przypadek 40stolatka z funkcjonujacym jedynie pniem mozgu to nie spiaczka. To trwale uszkodzenie, nie rokujace w zaden sposob szans na ratunek, zaden, z wyjatkiem eutanazji. Przeciez nie ma szans aby martwe od 24 lat kresomozgowie ozylo nagle i aby wszstko wrocilo do normalnosci. W takich warunkach, bez stresu, bez zlej diety, cholesterolu itp, organy wewn moga zyc cholera wie jak dlugo jeszcze. Tylko powiedzcie mi co to za zycie?? Ze niby bog daje i odbiera, a ja mowie, ze boga nie ma to do czego nas to prowadzi?? Kto zajmie sie "chorym" po smierci jego opiekunow prawnych??
Toteż wymaga to uregulowania prawnego. Bo dziś nie można zrobić nic. Rodzice umra, "przejmie" go państwo. Ale i w przypadku uregulowania takiej eutanazji zastanowić się należy, czy nie stworzyć też alternatywy dla takiej eutanazji. Na przykład, jeśli jakaś organizacja będzie chciała ocalić życie tego człowieka (bo według ich zasad, każde zycie jest święte), to może wówczas należałoby zamiast eutanazji "oddać" im, nawet wbrew woli opiekunów prawnych, którzy chcieliby eutanazji? Ale nie wyobrażam sobie, aby państwo miało takiego pacjenta przejmować pod opiekę...
Gdyby był testament życia było by po sprawie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wiesz Romulusie, że jestem raczej za tym rozwiązaniem prawnym. Ale nie daje mi spokoju fakt, że to przyzwolenie na samobójstwo. Choć rozumiem, że gdy na ratunek nie ma szans (a ocena ta może być mylna) nie ma sensu sztucznie podtrzymywać życia i przysparzać choremu cierpień...
Ale nie daje mi spokoju fakt, że to przyzwolenie na samobójstwo
A co z wolną wolą i decydowaniem o swoim życiu? Skoro moje życie należy do mnie i tylko do mnie, to chyba powinienem mieć prawo je sobie samemu odebrać? Kontrowersyjne jest tylko mieszanie w to osób trzecich.
Ale nie daje mi spokoju fakt, że to przyzwolenie na samobójstwo
A co z wolną wolą i decydowaniem o swoim życiu? Skoro moje życie należy do mnie i tylko do mnie, to chyba powinienem mieć prawo je sobie samemu odebrać? Kontrowersyjne jest tylko mieszanie w to osób trzecich.
Dokładnie - nie można nikogo na siłę powstrzymać przed samobójstwem - jeśli naprawdę będzie chciał to zrobić, a nie zwrócić na siebie czyjąś uwagę - to się zabije. Pomagać zmienić decyzję trzeba - ale ktoś naprawdę zmotywowany jest nie do upilnowania ani do przekonania. Wątpliwości tylko budzi mieszanie w to innych - jak napisał Spell. Etyczne - bo nie prawne, przynajmniej na dzień dzisiejszy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dokładnie - nie można nikogo na siłę powstrzymać przed samobójstwem - jeśli naprawdę będzie chciał to zrobić, a nie zwrócić na siebie czyjąś uwagę - to się zabije. Pomagać zmienić decyzję trzeba - ale ktoś naprawdę zmotywowany jest nie do upilnowania ani do przekonania. Wątpliwości tylko budzi mieszanie w to innych - jak napisał Spell. Etyczne - bo nie prawne, przynajmniej na dzień dzisiejszy.
Zgadzam się. Przekonaliście mnie. Jedyną osobą, która może decydować o podtrzymywaniu swego życia jestem ja. Choć to, jak napisała Carol Weston, "Trwałe rozwiązanie chwilowego problemu". Nie zawsze tak jest, ale przeważnie. Dlatego należy odwodzić od samobójstwa.
Choć to, jak napisała Carol Weston, "Trwałe rozwiązanie chwilowego problemu". Nie zawsze tak jest, ale przeważnie
W wypadku eutanazji, gdy gdy nie ma medycznych szans na poprawę zdrowia raczej nie można mówić o "chwilowym problemie". Za kilka godzin umrę w przeraźliwym bólu, chciałbym przynajmniej tego bólu uniknąć (A ludzie czasem umierają dni, tygodnie w męczarniach. Tym bardziej mnie to rusza, że u mnie był przypadek raka w rodzinie. Oj, miałem traumę.). Co do samobójstw z innych powodów (życie uczuciowe, problemy finansowe, wyrzuty sumienia, ból po utracie kogoś...) to owszem, należy odwodzić, przekonywać ale nie rozumiem jak można to zakazywać? Sam mam na tyle zakorzenioną w sobie wartość swojego życia i szacunek do niego, że raczej bym się nie targnął na swoje życie (wątpliwości budzi tu ból po utracie, bardzo nie chcę tego doświadczać). Z drugiej strony, gdy kogoś odwodzisz i Ci się nie uda, możesz do końca życia to sobie wypominać (choć absolutnie nie powinnaś, niestety z ludźmi różnie bywa, rzadko postępujemy naprawdę racjonalnie).
Przy dopuszczeniu eutanazji dochodzą jeszcze kwestie... hmm... biurokratyczne. Czy towarzystwo ubezpieczeniowe widząc możliwość "rozwiązania" życia, dzięki czemu nie trzeba będzie dalej płacić za leczenie z polisy, nie będzie czuło potrzeby, aby "naciskać" na rodzinę, aby odłączyła "problem"? Wcale a wcale nie jest to wydumany przykład. Sformułowanie polisy ubezpieczeniowej w taki sposób, aby zabezpieczyć się przed dalszym opłacaniem leczenia w przypadku nie wybrania opcji "eutanazja" też jest możliwe przecież. Tak samo może być z publicznym "dostarczycielem" usług w zakresie ochrony zdrowia. A to już mi śmierdzi.
Dlatego moja skłonność do kompromisu w tym przypadku kończy się na testamencie życia. Jeśli ktoś go podpisze, to wiadomo w jakich wypadkach należy go nie reanimować i za wszelką cenę nie podtrzymywać przy życiu. Jeśli ktoś go nie podpisze - sprawa jasna: podtrzymywać przy życiu aż się nie rozsypie w popiół. Niezaleznie od tego, czego będzie chciała rodzina, ubezpieczyciel, czy opiekun prawny.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dlatego moja skłonność do kompromisu w tym przypadku kończy się na testamencie życia. Jeśli ktoś go podpisze, to wiadomo w jakich wypadkach należy go nie reanimować i za wszelką cenę nie podtrzymywać przy życiu. Jeśli ktoś go nie podpisze - sprawa jasna: podtrzymywać przy życiu aż się nie rozsypie w popiół. Niezaleznie od tego, czego będzie chciała rodzina, ubezpieczyciel, czy opiekun prawny.
A co z nieletnimi pacjentami? Dzieci też umierają na przewlekłe i bolesne choroby. Też zdarza im się zapaść w nieodwracalny stan wegetatywny. Czy bez takiego świstka (bo zakładam, że testament życia będzie można podpisać po ukończeniu 18 roku życia) rodzic może zdecydować o wyłączeniu aparatury? Jeżeli dziecko 'kończy' 18 rok życia w takim stanie i nie jest w stanie sporządzić testamentu życia, co wtedy? Ogólnie pomysł jest dobry tylko właśnie wypatruję w nim luk.
Jan Rokita w Dzienniku z 25 lutego 2009 napisał/a:
Ludzie w potrzasku chcieliby często, aby zmiana ustawy, decyzja urzędnika albo wyrok sądu pozwoliły im na uczynienie czegoś, co boją się uczynić bez państwowego przyzwolenia. Ale ani rzeczą dziennikarzy, ani polityków, ani sędziów nie jest ulegać ich pragnieniu - pisze Jan Rokita.
DZIENNIK piórem swej komentatorki wystąpił z postulatem „jakiegoś szczegółowego uregulowania” kwestii zabójstwa z litości w polskim prawodawstwie. Jest to postulat błędny, nie w sensie intencji, ale faktów. O ile bowiem zawiłe kwestie początków ludzkiego życia ciągle pozostają poza dostatecznymi regulacjami, o tyle zabójstwo z litości i eutanazja dokonywana na życzenie są precyzyjnie i jasno prawnie regulowane.
Zabójstwo z litości jest po prostu prawem zakazane i grozi za jego popełnienie kara wieloletniego więzienia, zaś eutanazja – również zakazana – karana jest o wiele łagodniej, łącznie z możliwością odstąpienia przez sąd od orzekania jakiejkolwiek kary wobec sprawcy. W tej sytuacji postulat „jakiegoś szczegółowego uregulowania” musi być rozumiany jako sugestia złagodzenia dotychczasowych przepisów, a tym samym otwarcia furtki dla przyzwalania przez państwo na te praktyki. I dlatego – bez względu na intencje Autorki – jej postulat trafia w rdzeń gorącego sporu dzielącego współczesny świat.
Nie jestem moralistą, a w tej sprawie interesuje mnie to, co czynić winno państwo i prawo. Nawiasem mówiąc, doradzam tego typu postawę uczestnikom życia publicznego, tak politykom, jak i poważnym mediom. Nie uczestniczymy w życiu politycznym ani w publicznej debacie po to, aby rozstrzygać, jak ludzie mają się zachowywać w sytuacjach etycznie granicznych. Dlatego stawianie publicznie pytania: co ktoś ma zrobić w takiej chwili, jest moim zdaniem niedopuszczalne. Ma zrobić to, co dyktuje mu jego wola i sumienie.
A już w najwyższym stopniu nie jesteśmy uczestnikami życia publicznego po to, aby z ludzi, którzy znaleźli się na etycznej krawędzi, zdejmować odpowiedzialność, próbując ją przerzucić na państwo, prawo albo władzę. Owszem, ludzie w potrzasku chcieliby często, aby tak było. Aby zmiana ustawy, decyzja urzędnika albo wyrok sądu pozwoliły im na uczynienie czegoś, co boją się uczynić bez państwowego przyzwolenia. Na przykład zabić. Ich pragnienie jest zrozumiałe. Ale ani rzeczą dziennikarzy, ani polityków, ani sędziów nie jest ulegać ich pragnieniu.
Dlatego tak płytka intelektualnie, by nie rzec bezmyślna jest kalka, która każe dziś powtarzać na prawo i lewo slogan o tym, jakim to „chowaniem głowy w piasek” albo „hipokryzją” jest twarde stwierdzenie: „W sytuacjach granicznych róbcie ludzie to, co wam nakazuje wola i sumienie”. Nie wiedzieć dlaczego, świadectwem odwagi i braku hipokryzji ma być rozstrzyganie ludzkich dramatów przez ustawy. Gdy tymczasem na pierwszy rzut oka widać, że nieuzasadnionym roszczeniem jest właśnie wołanie o to, by jakimś nowym świadczeniem socjalnym państwa stało się przyzwalanie na czyny moralnie wątpliwe w drodze aktów administracyjnych albo sądowych wyroków. Piotra możesz zabić – ma powiedzieć urzędnik albo sędzia. A Pawła nie. I Paweł ma żyć, a Piotr umrzeć. Szczerze mówiąc, to najbardziej przerażająca utopia przyszłości. „Nowy wspaniały świat” do jakiejś geometrycznej potęgi.
Może to zabrzmi brutalnie dla wielu współczesnych wydelikaconych uszu. Ale przecież jest tak. Jeśli po głębokim namyśle sumienia i pod wpływem litości ktoś chce zabić osobę najbliższą – to jest jego straszliwy wybór. Jako człowiek jestem w stanie zrozumieć tego starca z podflorenckiego Prato, który wszedł do szpitala i oddał trzy strzały w serce swojej żony, od wielu lat bezwładnie i bezmyślnie leżącej na łóżku z Alzheimerem. Jako prawnik podjąłbym się dla idei jego obrony przed sądem. Tylko proszę nie żądać, aby uchwalono ustawę, która umożliwi każdemu starcowi w podobnej sytuacji wystąpić do jakiegoś urzędu albo sądu o pozwolenie.
Bo Rzeczpospolita istnieje po to, aby ludziom w potrzasku udzielić wsparcia i pomocy. W takich sytuacjach naprawdę potrzebujemy państwa, a ono właśnie wtedy zazwyczaj zachowuje biurokratyczną obojętność. Tu jest cel walki, jaką mamy obowiązek poprowadzić! Ale Rzeczpospolita nie istnieje po to, aby w chwilach moralnych dramatów komukolwiek udzielać absolucji. Jeśli komuś starcza sił, aby zabić z litości albo na żądanie, musi mu ich starczyć także, aby stanąć twarzą w twarz ze sprawiedliwością. Dlatego nie wolno łagodzić dobrych polskich praw.
Chyba mógłbym się zgodzić z tymi poglądami. Na pewno są pro-humanistyczne w sensie, że ich autor nie chce biurokratyzować śmierci i sprowadzać życia do podpisania kilku świstków papieru stanowiących w swej istocie wyrok dla niewinnej istoty ludzkiej. Nie chce zadekretować ustawą wolności od wyrzutów sumienia. Przy tym trochę wydaje mi się jednak Jan Rokita zbyt pryncypialny, mimo że jestem skłonny przyznać mu rację.
W Niemczech, Danii, Islandii dla osób w śpiączkach, takich jak opisywano wcześniej istnieje cały system pomocy opiekuńczej, który nie pozostawia bez wsparcia rodzin ludzi żyjących, ale nieodwracalnie pozbawionych świadomości, w śpiączkach. Nie trzeba ich usypiać. A ci, ktorzy chcą sami odebrać sobie życie z powodu nieuleczalnej choroby - droga wolna. Człowiek, który jest w stanie w sposób świadomy wyrazić swoją wolę może na swe żądanie zaprzestać leczenia, bo nie ma takiego prawa, które zdrowego psychicznie człowieka pozwalałoby leczyć wbrew jego woli.
Odnośnie tego, co napisał Spellsinger: czy rzeczywiście jest luka w przypadku dzieci? Polskie prawo, jak prawo każdego innego kraju, przewiduje, że do czasu osiągnięcia przepisanego wieku, dziecko pozostaje pod władzą rodziców. Wraz z nabywaniem odpowiedniego wieku, np. 12 lat w prawie cywilnym, prawo pozwala na nawiązywanie pewnych samodzielnych, kontrolowanych czynności prawnych; w prawie rodzinnnym 16 lat plus zgoda rodziców pozwalają zawrzeć związek małżeński (a w takim wypadku z urzędu osoby te nabywają pełnię praw, jak gdyby byli 18-letni). Można zatem i tu, od pewnego przedziału wieku zdecydować o nabyciu prawa do podpisania testamentu życia (przed tym dorzuciłbym jako warunek rozmowę z psychologiem, aby sprawdzić, jak bardzo autonomiczna i przemyślana jest to decyzja). Ale do pewnego wieku nie można nic poradzić: dziecko pozostaje pod władzą rodziców i nie ma prawa decydować o samym sobie. Tego zmienić nie można.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Odnośnie tego, co napisał Spellsinger: czy rzeczywiście jest luka w przypadku dzieci? Polskie prawo, jak prawo każdego innego kraju, przewiduje, że do czasu osiągnięcia przepisanego wieku, dziecko pozostaje pod władzą rodziców. Wraz z nabywaniem odpowiedniego wieku, np. 12 lat w prawie cywilnym, prawo pozwala na nawiązywanie pewnych samodzielnych, kontrolowanych czynności prawnych; w prawie rodzinnnym 16 lat plus zgoda rodziców pozwalają zawrzeć związek małżeński (a w takim wypadku z urzędu osoby te nabywają pełnię praw, jak gdyby byli 18-letni). Można zatem i tu, od pewnego przedziału wieku zdecydować o nabyciu prawa do podpisania testamentu życia (przed tym dorzuciłbym jako warunek rozmowę z psychologiem, aby sprawdzić, jak bardzo autonomiczna i przemyślana jest to decyzja). Ale do pewnego wieku nie można nic poradzić: dziecko pozostaje pod władzą rodziców i nie ma prawa decydować o samym sobie. Tego zmienić nie można.
Cóż, z jednej strony- nie wyobrażam sobie, aby 10-letnie dziecko mogło zażyczyć sobie własnej smierci a z drugiej-cierpienie nie zna wieku. Pytanie tylko: Czy rodzice decydują się na przerwanie terapii dziecka (na razie mówię więc tylko o eutanazji biernej) tylko ze wzgledu na jego cierpienia czy też na swoje własne? Co do systemu opiekuńczego- marne są szanse, by coś takiego powstało choć z tego, co wiem (a mogę się mylić) jakieś tego zalążki u nas są. No i oczywiście chyba nikt nie jest za biurokratyzacją śmierci? Nie, chciałabym raczej, by w miarę wyraźnie było napisane kto, kiedy i jak może skończyć życie. (przy czym byłabym za szybkim końcem a nie głodzeniem chorego) Jest to wielki kompromis a Testament jest projektem mocno niedoskonałym- ale ja na horyzoncie lepszego nie widzę. Co do nadużyć (wcześniejszy post)- tu ustawa musi ściśle regulować sprawę, by nie dopuścić do mataczenia przy np. pieniądzach z polisy. Propozycja Rokity byłaby dobra- ale kto by się zdecydował na pomoc przy eutanazji, skoro potem miałby wytoczony proces? Sprawy zaczęto by rozwiązywać tak, jak dotychczas-po cichu...
Nie, chciałabym raczej, by w miarę wyraźnie było napisane kto, kiedy i jak może skończyć życie. (przy czym byłabym za szybkim końcem a nie głodzeniem chorego)
Zawsze możesz taką decyzję podjąć sama - odnośnie własnego życia.
Saika napisał/a:
Propozycja Rokity byłaby dobra- ale kto by się zdecydował na pomoc przy eutanazji, skoro potem miałby wytoczony proces? Sprawy zaczęto by rozwiązywać tak, jak dotychczas-po cichu...
Skoro ma się odwagę pozbawić kogoś życia - choćby pod wpływem współczucia - to tym bardziej trzeba mieć odwagę, aby skonfrontować się z konsekwencjami swojej decyzji.
Nie wiem, szczerze mówiąc, czy dyskutowanie na ten temat ma sens. Największy kompromis, jaki można w tej sprawie osiągnąć, to właśnie ten Testament Życia czy Do Not Reanimate. Na kompromis w sprawie eutanazji nie ma co liczyć.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie wiem, szczerze mówiąc, czy dyskutowanie na ten temat ma sens. Największy kompromis, jaki można w tej sprawie osiągnąć, to właśnie ten Testament Życia czy Do Not Reanimate. Na kompromis w sprawie eutanazji nie ma co liczyć.
Ok, napisałam, że lepszego rozwiązania nie wymyślono...
Romulus napisał/a:
Skoro ma się odwagę pozbawić kogoś życia - choćby pod wpływem współczucia - to tym bardziej trzeba mieć odwagę, aby skonfrontować się z konsekwencjami swojej decyzji.
Ponownie zgoda, ale to stawia "wsółczującego" w bardzo niekomfortowej sytuacji... Chociaż- przyczyniłoby się też może do ograniczenia nadużyć?
Nie wiem, szczerze mówiąc, czy dyskutowanie na ten temat ma sens. Największy kompromis, jaki można w tej sprawie osiągnąć, to właśnie ten Testament Życia czy Do Not Reanimate. Na kompromis w sprawie eutanazji nie ma co liczyć.
Racja, niekończące się przeciąganie liny celem obalenia racji innej osoby, topienie kontrargumentów w metaforycznym błocie pomiędzy ciągnącymi - a porozumienia jak nie było tak nie ma i przypuszczalnie nie będzie (gwoli ścisłości - mam tu na myśli ogólnoświatową dyskusję - a nie konkretnie tą zamieszczoną na forum). Więc też uważam, iż nie wiadomo jak długie dysputy prowadzono by na ten temat, to i tak jego istoty nie da się osadzić w konkretnym punkcie stwierdzając, iż takie a nie inne rozwiązanie będzie optymalne dla wszystkich.
Misterium śmierci uwikłane jest w sporą dozę lęku, niepewności, obaw przed wszelakim rodzajem bólu, zaś postrzeganie go jako procesu, który może zostać poddany kontroli / ingerencji innych osób zwielokrotnia tą dawkę. Najważniejsza jest gwarancja, by wola każdego została zaakceptowana, by nie podważano autonomii jednostki, jeśli chodzi o dokonanie indywidualnego wyboru. I tyle.
"Misterium śmierci uwikłane jest w sporą dozę lęku, niepewności, obaw przed wszelakim rodzajem bólu, zaś postrzeganie go jako procesu, który może zostać poddany kontroli / ingerencji innych osób zwielokrotnia tą dawkę. Najważniejsza jest gwarancja, by wola każdego została zaakceptowana, by nie podważano autonomii jednostki, jeśli chodzi o dokonanie indywidualnego wyboru. I tyle.
Mówisz o ojcu dziewczyny?
Sam sobie te rozterki zafundował,
wcale mi go nie szkoda.
Po co bawi się w Boga?
Nie mogł dać córce spokoju, zostawić jej u zakonnic, które chciały się nią opiekować?
Za kogo on się uważa, żeby odbierać życie?
Za kochającego ojca, który nie chciał by jego córka bezsensownie dłużej cierpiała? Z drugiej strony może należy zapytać za kogo uważają się ludzie, którzy próbują ingerować w boskie wyroki (przyjmując dla potrzeb dyskusji że takowe istnieją) poprzez sztuczne podtrzymywanie życia?
_________________ "Sometimes known as the Phoenix King, Asuryan was the king and the most powerful deity of the pantheon of Eldar gods. He was believed to be the psychic might of the whole universe."
Hahaha. Dobre. Niech na papieża powołują się tylko wierzący Ciekawe, czy ta pani zdaje sobie sprawę z degradacji papieża w swoim wykonaniu
Ruch Palikota ogłosił projekt wprowadzenia tzw. testamentu życia http://wyborcza.pl/1,7547...u_Palikota.html
Wprawdzie Terlikowski już naucza, że to prawie eutanazja, ale czego innego spodziewać się po tak zaślepionym ideolo?
Ja chętnie taki testament bym podpisał, bo nie chciałbym być warzywem, sztucznie podtrzymywanym przy życiu. W USA takie testamenty istnieją. Nazywają się deklaracjami DNR
http://en.wikipedia.org/wiki/Do_not_resuscitate I nie ma to nic wspólnego z eutanazją. Terlikowskiemu, prawie jak zwykle, wszystko się myli i wszystkiego się boi. W imię swojego strachu chętnie by mnie zamknął w cierpieniu i pitolił, że mnie to uszlachetni.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
PiS nie da rady wygrać z testamentem życia. Jak bumerang wraca decyzja JPII, żeby zaprzestać jego leczenia, więc odwoływanie się do katolicyzmu nic tu nie da.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum