FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Ekranizacje
Autor Wiadomość
Chester 
ROLAND


Posty: 6
Skąd: Wołomin
Wysłany: 2008-01-06, 13:47   Ekranizacje

Czyli ekranizacje które uważacie za kopletną porażke lub te które uważacie za dobrze odwzorowanie książki :]
 
 
Neander 
Rex Mundi


Posty: 64
Skąd: mam wiedzieć?!
Wysłany: 2008-01-06, 14:22   

Dla mnie najlepszą ekranizacją - ba nawet lepszą od samej książki - jest "Władca pierścieni". Świetnie oddany klimat, brak długich opisów przyrody więc i brak przynudzania. Chociaż Sam i Frodo strasznie mnie irytowali to i tak uważam tę filmową trylogię za arcydzieło.

Kolejną świetną ekranizacją (lecz już ździebko gorszą od drukowanego oryginału) jest "Wywiad z wampirem". Także klimat oddany rewelacyjnie, aktorzy dobrani niemal idealnie.

Podobał mi się całkiem "Gwiezdny pył" chociaż nie miałem przyjemności czytać książki, ale film do tego zachęca.

Porażka? "Eragon" (chociaż książka też jest dla mnie kompletną klapą, w 90% zapożyczoną od innych autorów) i "Wiedźmin" (bleee!).
_________________
Jak zostać fantastą? Proste. Wystarczy żyć w irracjonalnym państwie kierującym się surrealistycznymi zasadami, wśród nietuzinkowych ludzi przeżywających nieprawdopodobne przygody.

Kir Bułyczow
 
 
Chester 
ROLAND


Posty: 6
Skąd: Wołomin
Wysłany: 2008-01-06, 14:33   

Właśnie Eragon kompletna klapa filmowa dla tych co przeczytali książkę. Jeśli chodzi o Władcę Pierścieni jest to rewelacyjny film :] szczególnie że dodali potem ciekawe rozszerzenia :)
_________________

 
 
red91 
Latoj


Posty: 44
Skąd: Kraków
Wysłany: 2008-01-06, 15:18   

Neander napisał/a:
Dla mnie najlepszą ekranizacją - ba nawet lepszą od samej książki - jest "Władca pierścieni".

Przesadziłeś kolego.

Dobre według mnie ekranizacje (wymienię tylko te, które pamiętam w danej chwili):

-"Skazani na Shawskank" Franka Darabonta
-"Zielona Mila" Franka Darabonta
-"Lot nad kukułczym gniazdem" Milosa Formana
-"Lśnienie" Stanleya Kubricka
-"Władca pierścieni" Petera Jacksona
-"Ring" Gore Verbinskiego
-"Fight Club" Finchera
-"Dziewiąte wrota" Polańskiego
-"Mechaniczna pomarańcza" Kubricka
 
 
Neander 
Rex Mundi


Posty: 64
Skąd: mam wiedzieć?!
Wysłany: 2008-01-06, 15:24   

red91 napisał/a:

Przesadziłeś kolego.


Przykro mi, takie jest moje subiektywne zdanie. Przez II tom nie mogłem przebrnąć przez długie opisy, a film jest o wiele lepszy.

red91 napisał/a:

-"Skazani na Shawskank" Franka Darabonta
-"Zielona Mila" Franka Darabonta

red91 napisał/a:
-"Dziewiąte wrota" Polańskiego


zapomniałbym :))
_________________
Jak zostać fantastą? Proste. Wystarczy żyć w irracjonalnym państwie kierującym się surrealistycznymi zasadami, wśród nietuzinkowych ludzi przeżywających nieprawdopodobne przygody.

Kir Bułyczow
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-01-06, 18:41   

A mnie zabrakło w powyższych wyliczeniach "Ojca chrzestnego" - nie dość, ze genialny film, z wielkimi kreacjami aktorskimi to dodatkowo na podstawie równie dobrej książki. A muzyka - mniam, mniam.
Z naszego poletka warto wspomnieć "Ziemię Obiecaną" A. Wajdy - książka ponoć średnia - film arcydzieło.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
red91 
Latoj


Posty: 44
Skąd: Kraków
Wysłany: 2008-01-06, 19:54   

Tigana - > "Ojciec chrzestny" to podstawa, film genialny, absolutnie kanoniczny. Wyleciało mi z głowy wcześniej.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-08-13, 12:50   

Moda na ekranizacje długaśnych cykli fantasy tra. Chociaż póki co umilkły głosy o PLiO to w zamian filmowcy oferują (chyba) serialowe wersje Goodkinda i Jordana Ponoć jeszcze "Władcy runów" mają być sfilmowani.
Co do trailera Goodkinda - tragedia. Wygląda na naparzanke w stylu "Herkulasa" czy "Xeny". W sumie nie ma co sie dziwic - producentem jest Disney.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Ł 
dziura w niebycie


Posty: 4475
Skąd: fnord
Wysłany: 2008-08-13, 18:48   

Dla fanów ekranizacji powieści Palahniuka, niedawno miało premiere Choke (pol. Udław się) , oczywiście i na trailerze i na plakecie wyraźnie zaznaczono że Palahniuk to ten co napisał Fight Club (pol. Podziemny Krąg). U nas dopiero będzie w kinach w październiku, ja już sobie ostrze zęby, bo mam ochote to obejrzeć właśnie w kinie. Zwłaszcza że samego Choke nie czytałem.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2008-12-01, 11:43   

A z Goodkinda to już ponoć jakiś serial zrobili - brr......., nawet nie sprawdzam, bo ostatnio z poskramiam w sobie zaczepno - zjadliwe zachowania. Zamiast tego robię pompki :mrgreen:

Ze swoich własnych ekranizacji dorzuciłbym od siebie:

- Tajemnice Los Angeles: jak na razie jedyna adaptacja powieści J. Ellroya, która nie zawodzi; pewnie dlatego, że twórcy nie trzymali się kurczowo fabuły i "wyjęli" z niej jeden z głównych wątków i dokonali adaptacji według własnej wizji, która była pełnym sukcesem - poprzez także nie kanoniczne trzymanie się książki (w filmie wszak porucznik Smith ginie, a w książce nie, bo ostatnie starcie z Exleyem ma miejsce dopiero w White Jazz a i tu kończy się tak jak kończy :) )

- Pokuta - to z kolei wierna adaptacja literackiego pierwowzoru. I równie wspaniała, jak ksiażka.

- Potop - film lepszy od książki i pokrojcie mnie szablami jeśli myślicie inaczej :)

- Bezdroża - czytałem książkę w oryginale, zatem mogę być trochę "obok", ale film podoba mi się ogromnie i bardziej niż w książce czuć opary wina unoszące się nad akcją :)

Co do Ojca Chrzestnego - zgadzam się z Tiganą, poza faktem, że książka jest świetna :)

- Blade Runner - bez dwóch zdań film Ridleya Scotta przebił literacki pierwowzór. Plus do tego genialna muzyka Vangelisa...

Coś pewnie mógłbym jeszcze dorzucić...
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-12-01, 12:21   

Romulus napisał/a:
Zamiast tego robię pompki :mrgreen:

Proponuje też zimny prysznic.
Romulus napisał/a:
- Tajemnice Los Angeles: jak na razie jedyna adaptacja powieści J. Ellroya, która nie zawodzi;

Genialny film - szczególnie początek, gdzie przedstawieni są kolejni główni bohaterowie. No i obsada palce lizać - rzadko się spotyka w jednym filmie cztery równorzędne, świetne kreacje. Szkoda, ze ta sama sztuka nie udała się Brianowi de Palmie z "Czarna dalią"
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
stoniu 


Posty: 54
Skąd: Lubliniec/Opole
Wysłany: 2008-12-01, 21:37   

Ostatnio miałem okazję sobie przeczytać "Miasto Boga" Linsa. Film zaś oglądałem wcześniej. W każdym bądź razie film całkowicie różni się od książki, która jest bardzo gęstą powieścią. Oczywiście medium jakim jest film ma dość znaczne ograniczenia, więc trudno byłoby umieścić wszytkie wątki. Tak naprawdę główny bohater filmu Kapiszon, w książce, jest jedną z wielu drugoplanowych postaci. I tak naprawdę książka jak i film mają swoje plusy, mimo, że są diametralnie różne.
_________________
mikser kultury
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2009-01-29, 09:12   

Warto dorzucić do ekranizacji jeszcze Co się wydarzyło w Madison County Clinta Eastwooda. Film niezwykły, bo wyreżyserowany z taką... czułością i wrażliwością, zadziwiającą u ekranowego twardziela (i do tego Republikanina :) ). Film mnie powalił za pierwszym razem (a u towarzyszki wywołał szloch). W tym przypadku film przebił pod każdym względem literacki pierwowzór, który spokojnie można sobie darować, jeśli najpierw obejrzało się film.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
beldin 

Posty: 97
Wysłany: 2009-02-01, 21:32   

Jak dla mnie najlepszą "ekranizacją" jest Blade Runner. Właściwie nie chodz mi tutaj o treść ale o odtworzenie atmosfery poprzez zdjęcia i fantastyczną muzykę.
Reszta ekranizacji raczej mnie nie zachwyciła. No może jeszcze Odyseja Kosmiczna 2001.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2009-02-03, 15:43   

beldin napisał/a:
Jak dla mnie najlepszą "ekranizacją" jest Blade Runner. Właściwie nie chodz mi tutaj o treść ale o odtworzenie atmosfery poprzez zdjęcia i fantastyczną muzykę.

Film cudny jakkolwiek nie mający za dużo wspólnego z oryginałem.
Ja teraz czekam na filmową wersję "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona " - inna sprawa, ze nie czytałem opowiadania i pewnie po nie nie sięgnę - interesuje mnie sam film. Czytał to ktoś może?
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
stoniu 


Posty: 54
Skąd: Lubliniec/Opole
Wysłany: 2009-02-03, 16:30   

Fanom Lovecrafta powinna spodobać się klimatyczna ekranizacja "Call of Cthulhu". Utrzymany w konwencji kina niemego, dość dobrze stylizowany, potrafi przykuć uwagę. Dodać trzeba, że tego krótkiego filmu nie stworzyli profesjonalni filmowcy. Jeśli macie możliwość zapoznajcie się z nim.
_________________
mikser kultury
 
 
beldin 

Posty: 97
Wysłany: 2009-02-03, 18:16   

Tigana napisał/a:

Ja teraz czekam na filmową wersję "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona " - inna sprawa, ze nie czytałem opowiadania i pewnie po nie nie sięgnę - interesuje mnie sam film. Czytał to ktoś może?


Niestety nie i też się nie przymierzam.

Natomiast przypomniałem sobie kolejny film stanowiący ekranizację książki.
Chodzi tutaj o "Pamięć Absolutną". Książka autorstwa Piersa Anthonego a film w reżyserii Paula Verhoevena (1990).
Książka może nie najwyższych lotów ale film tylko dla oglądaczy. Czytacz po jego obejrzeniu za książkę nie weźmie się ni cholery.
Gra aktorska Arnolda Sch. i jego towarzyszy niedoli dała kolejny film odrzucający od książki. Najlepsza była aktorka z potrójnym biustem i oczy wychodzące na wierzch u Ariego w końcowych scenach. ;)
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2009-02-03, 19:02   

"Pamięć absolutna" to była ekranizacja opowiadania Philipa Dicka "Przypomnimy to panu hurtowo", o ile mnie pamięc nie myli ;) .
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2009-02-03, 19:27   

Co do 'udanych' ekranizacji:

Wywiad z wampirem nie był złym filmem.
Rob Roy też był całkiem niezły.
Ostatni Mohikanin - moim zdaniem rewelacja - mimo, że zupełnie inny od książkowego pierwowzoru.
Blade Runner też tu gdzieś padał, ale nikt nie wspomniał o Johnnym Mnemonicu, kiedyś jeden z moich ulubionych filmów ;)
No i nikt nie wspomniał o Przeminęło z Wiatrem :mrgreen:
_________________
Instagram
Twitter
 
 
beldin 

Posty: 97
Wysłany: 2009-02-03, 19:28   

Stary Ork napisał/a:
"Pamięć absolutna" to była ekranizacja opowiadania Philipa Dicka "Przypomnimy to panu hurtowo", o ile mnie pamięc nie myli ;) .


:oops: Sorry popie.... mi się. Cóż już nie ta pamięć. Czyżbym był gościem Firmy "Rekall" (ew. Korporacji "Pamięć")???
Zapomniałem a przecież czytałem, ale niestety na półce u mnie stoi właśnie takie coś noszące tytuł "Pamięć Absolutna" (Total Recall) autorstwa Piersa Anthonego,która dość dokładnie odzwierciedla fabułę filmu z Arnim, co właściwie nie dziwi bo jest "nowelizacją" ??? filmu, co jak zrozumiałem (może błędnie) jest książką napisana na podstawie scenariusza.
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2009-02-03, 21:25   

Tak właśnie sobie pomyślałem, jak wysłałem posta, bo sam film to nie ekranizacja, tylko luźna adaptacja Dicka. Ale fakt faktem, oczy Arniego robią wrażenie :mrgreen: . A moja lista udanych i nieudanych ekranizacji:

Udane:

Imię róży - za takie role kocham Connery'ego. Film kongenialny w stosunku do powieści.

Lot nad kukułczym gniazdem - wielkiego oskarowego szlema nie zgarnia się za byle co.

Blade Runner - raczej inspirowany powieścią niż będący wierną adaptacją, ale wielki jak Azja.

Potop - po tym arcydziele Hoffman mógł spokojnie umrzeć. Oglądając Ogniem i mieczem żałuję, że tak się nie stało.

O jeden most za daleko - cud-miód i orzeszki. Najdłuższy dzień już słabszy, ale znośny.

Autostopem przez galaktykę - nie sądziłem, że się uda. Udało, się, i to jak! Bezbłędnie oddany styl Adamsa i duch książki.

Nieudanych jest legion, ale przy oglądaniu kilku oczy szczególnie szczypią:

Dziewiąte wrota - seks z nieletnią może Polańskiemu ujdzie na sucho, ale tak okrutny gwałt na "Klubie Dumas" nie powinien.

Ogniem i mieczem - patrz Potop.

Diuna i Dzieci Diuny w wersji Hallmarkowskiej - ciotunia w fiołkowych tiulach udaje padyszacha Szaddama, quarterback z liceum w Iowa udaje Muad'Diba, córka młynarza spod Ostrołęki udaje Chani, a to gówno udaje ekranizację. Lynch w porównaniu z tym nakręcił arcydzieło.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2009-02-03, 23:45   

Stary Ork napisał/a:
Imię róży - za takie role kocham Connery'ego. Film kongenialny w stosunku do powieści.

Rzadko się zdarza, żeby ekranizacja była lepsza od literackiego pierwowzoru. To jeden z nielicznych przykładów.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2009-02-04, 11:24   

Romulus napisał/a:
Stary Ork napisał/a:
Imię róży - za takie role kocham Connery'ego. Film kongenialny w stosunku do powieści.

Rzadko się zdarza, żeby ekranizacja była lepsza od literackiego pierwowzoru. To jeden z nielicznych przykładów.
Krzywdzisz ksiazke Romulus, film wydobyl jeden watek (wiodacy, owszem) pozostawiajac polowe ksiazki na polce. To tak jakby pokazac we Wladcy Pierscieni tylko Froda i Sama, bo reszta przeciez nie niosla pierscienia.
Cala reszta to wysmienity sos, w ktorym watek wiodacy unosi sie jak glowne danie. Wg mnie film nawet w polowie nie oddaje ducha epoki oraz genius loci jak ksiazka.
Film jest swietny, ale ksiazka po prostu oferuje Ci wiecej.
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2009-02-04, 11:36   

Mag_Droon napisał/a:
Rzadko się zdarza, żeby ekranizacja była lepsza od literackiego pierwowzoru. To jeden z nielicznych przykładów.
Krzywdzisz ksiazke Romulus, film wydobyl jeden watek (wiodacy, owszem) pozostawiajac polowe ksiazki na polce.[/quote]
Zgadzam się z Mag Droonem - film świetny, ale "jednowątkowy" Chwała za to Annaud, ze nie popełnij na "Imieniu róży" takiego gwałtu jak wspomniany wyżej Polański i jego "9 wrota".
Inna sprawa - jaka jest idealna ekranizacja? Film odtwarzający scenę po scenie z książki czy też będacy nieco luźniejszą wersja pisanego oryginału. No i mamy jeszcze skrajny wypadek - trylogia o Jasonie Bournie - która poza pomysłem wyjściowym i kilkoma scena z pierwszej części z literackim pierwowzorem nie ma nic wspólnego - za to świetnie sprawdza się jako film.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
You Know My Name 
Vortex Surfer


Posty: 7413
Skąd: wyższe sensy lodu
Wysłany: 2009-02-04, 11:51   

Tigana napisał/a:
Inna sprawa - jaka jest idealna ekranizacja? Film odtwarzający scenę po scenie z książki czy też będacy nieco luźniejszą wersja pisanego oryginału. No i mamy jeszcze skrajny wypadek - trylogia o Jasonie Bournie - która poza pomysłem wyjściowym i kilkoma scena z pierwszej części z literackim pierwowzorem nie ma nic wspólnego - za to świetnie sprawdza się jako film.
No to wlasnie jest Tigana roznica miedzy ekranizacja a adaptacja.
Moze powstac i kiepska ekranizacja i wspaniala adaptacja z tego samego utworu literackiego. To troche tak, ze dobry tworca filmowy zrobi swietny film na kilku skojarzeniach z literackim pierwowzorem a kiepski chocby i "las krzyzy" odnalazl to zrobi gniota i ju.
_________________
Ziuta na Polconie napisał/a:
Pałac Kultury i Nauki...
Mały, ale gustowny
 
 
Black
Żydowska Małpa


Posty: 370
Wysłany: 2009-02-04, 23:19   

W sumie to ciekawe, bo jak tak chodzę do kina to widzę, że większość filmów jakie teraz powstają są kręcone na podstawie książki - "Droga do szczęścia", "Benjamin Button", biorąc tylko pierwsze lepsze z brzegu, z tych najnowszych i najgorętszych. Czy je też rozpatrujemy w kategoriach ekranizacji, czy traktujemy je jako kompletnie oddzielną historię? :P Ciekawi mnie też że naprawdę rzadko się zdarza, żeby to książka została napisana na podstawie filmu, jak to było w przypadku "Stowarzyszenia Umarłych Poetów". Po prostu może mi się wydaje, ale reżyserom i twórcom filmowym albo brakuje pomysłów, albo nie chce im się po prostu wysilać i sięgają po książki jako źródło inspiracji. Nie mówię, że to źle, tego się przeważnie nie zauważa, tak sobie tylko gdybam :P
Na liście świetnych ekranizacji brakuje mi jeszcze "Forresta Gumpa" (lepszy od książki i to sporo) i oczywiście "Milczenia Owiec" :P "Ojciec Chrzestny", zarówno filmowy jak i drukowany mnie nie porwał nigdy. Dobre, ale nie genialne :P
 
 
ASX76 
zrzęda


Posty: 15588
Skąd: z grzędy
Wysłany: 2009-02-05, 13:27   

"Miasto ślepców" (2008 r.) - adaptacja powieści J. Saramago. Ależ badziew!! Nie tykać nawet kijaszkiem. Z racji tego, że do oglądania się nie nadaje, pozwolę sobie wrzucić troszkę nie mających większego znaczenia spoilerów w celu wykazania/udowodnienia irytującej treści/postępowania (pseudo)bohaterów. No żesz kur... ka wodna. Większego stada ciepłych kluch to nie widziałem w żadnym filmie. Toczka w toczkę same ciamajdy i lebiegi bez względu na płeć i zawód. Nawet ochroniarz i policjant to totalne dziadostwo. :-P
Początek: Japończyk (czy Chińczyk - nie rozróżniam) nagle traci wzrok na środku ruchliwej ulicy. Od niego ponoć zarażają się inni, od innych jeszcze inni i tak dalej...
Tzw. rząd (czyli świnie przy korycie) reaguje prawidłowo, czyli poddaje ślepców drobiazgowej kwarantannie/izolacji w budynku a la więzienie.
Jeden z zarażonych jest okulistą. Zdrowa żona (J. Moore) nie chce go pozostawić na pastwę losu, dlatego podąża razem z nim do miejsca odosobnienia.
Epidemia się rozszerza, (u)więzionego luda przybywa. Z czasem tworzą sie dwie grupy: ci co przyszli wcześniej (pod wodzą małżowinki doktorka) oraz "oddział" złych i występnych kierowanych przez faceta z pukawką. Pomaga mu niewidomy od urodzenia (zamknęli go przez pomyłkę? ;) ). Gdzieś tak do połowy film da się oglądać bez zgrzytu ząbków i nawet kartofle w piwnicy (jeszcze) nie gniją, za to później zaczynają się bezpardonowe gwałty zarówno na ekranie, jak i na wytrzymałości widza. W tym drugim przypadku katowanego oczywiście nie sexualnie, lecz głupotą i "bezjajactwem" mężczyzn z gr. nr uno.
Aktorstwo? Ha, ha, ha. J. Moore się stara i robi co może, natomiast cała reszta to statyści.
Ich zachowania na utratę wzroku są niewiele większe od reakcji na skaleczenie się w paluszek.
Do tego żonka musi myć i podcierać męża (okulistę, znaczy się), bo ten sobie nie radzi... Zupełnie tak, jakby utrata wzroku upośledziła jego czynności umysłowe i fizyczne. No dobra, mniejsza z tym. Lecim dalej.
Komando nr 2 (dziwnym trafem tam same samce są i ani jednej cizi) uzyskuje kontrolę nad dostawami żywności (pistolet to argument nie do zbicia) i wpada na ciekawy pomysł: podzielą się racjami (ma się rozumieć, nie po połowie), jeśli pozostali oddadzą wszystko co mają cennego. Nie, nie w sensie cielesnym... póki co. Rozchodzi się o biżuterię, zegarki, obrączki... i takie tam badziewie. Po co ślepym takie rzeczy, to jest już ich błyszcząca tajemnica. Kiedy gr. number uno "odciąża się" od metali szlachetnych, boss di tutti capi comanda 2 (zakapiorstwo mu z mordy aż bucha) wpada na sensowny koncept (aż chciałoby się powiedzieć - wreszcie!) i ogłasza co następuje: od teraz opłata za żywność pobierana w naturze, tzn. kobiety będą w zamian dawały/użyczały swoich wdzięków (w każdym ich zakresie). Wyjaśnienie dla niekumatych: ostre rżnięcie, a w co, to zależy od potrzeb/fantazji wykorzystujących. Grupa dowodzona przez Moore'ową początkowo planuje się zbuntować, jednak kiedy jedna z kobiet (akurat najmniej powabna) zgłasza się na ochotniczkę, pozostałe niczym stadko pokornych owieczek podąża jej śladem. A co na to faceci (tyle że z nazwy)? Symbolicznie protestują małżo(wi)nkowie, ale niewiasty stawiają na swoim. Widząca bohaterka prowadzi je na miejsce i zaczyna się orgia full-wypas. A przecież... Moore'owa mogłaby wykorzystać przewagę tego, że widzi, odebrać hersztowi broń i zrobić porządek... Mężowi oczywiście taki pomysł nawet do głowy nie przychodzi, a dla niej dopiero po zbiorowym "fuck-cie"... I wszystko toczyłoby się tak samo, gdyby nie "śnięta ryba". Mianem tym została nazwana pierwsza ochotniczka, która w łożu okazała się niczym kłoda, czym wielce zirytowała obsługiwanego. Cała sytuacja skończyła się dla niej zejściem... śmiertelnym. No to wtedy pani M. się zdenerwowała i wprowadziła nożyczki do tętnicy bossa przerywając jego wątłą nić żywota niepoczciwego. Ja przepraszam, nie można było tego załatwić wcześniej, niekoniecznie w tak drastyczny sposób?
Aha, jeszcze jedno.
Żeby całe towarzycho nie uciekło, pilnowali je żołnierze i strzelali jak do kaczek, kiedy przekraczali dozwoloną granicę. W celu uniknięcia zarażenia trzymali się na dystans. To, co działo się w środku mieli w... (można się domyśleć).
Co było dalej nie chce mi się pisać. W każdym razie coraz głupiej.
Wspomnę tylko o jednej scenie:
po wyjściu z więzienia bohaterka widzi bezpańskie psy żywiące się truchłem człowieka. Obok nich przechodzi skądinąd sympatyczny z wyglądu psiak, podbiega do niej i liże po gębusi. Że też ta mu daje/pozwala... nie wiedząc wszakże, co (lub kogo) jadł na śniadanie... ;)
  
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2009-02-05, 14:56   

O! Zgadzam się z przedmówcą. Film ten to żenua, głupi - będąc na miejscu autora książki podciąłbym sobie żyły z "radości", że sprzedałem prawa autorskie i teraz muszę przemykać ze wstydu opłotkami. Bez dwóch zdań - książce ta ekranizacja nie przysporzy nowych czytelników. Przynajmniej na długo :) Bo pisarz ten nie należy do lekkich, łatwych i przyjemnych.

Wracając do Umberto Eco i ekranizacji "Imienia Róży". Znowu się wysikałem pod wiatr... Ale będę konsekwentny. Książkę przeczytałem raz i próbowałem przeczytać raz drugi, ale już się nie dało. Po prostu nie potrafiłem czerpać żadnej przyjemności z lektury i do dziś uważam, że to najsłabsza, najmniej atrakcyjna fabularnie powieść Eco. Uwielbiam za to Wahadło Foucaulta i te przeczytałem ze 4 razy (szkoda że nie ma ekranizacji). Nie mnie kwestionować wartości literackie Imienia Róży - ale bez wątpienia pozostaje fakt, że nie wrócę już do tej książki, bo nie zaznałem przyjemności czytania.
Imię Róży od początku wydawało mi się po prostu ciosaniem kołków na głowie i gdybym najpierw nie obejrzał filmu, to dziś byłbym uboższy, gdyż nie poznałbym tej ekranizacji spod ręki J.J. Annauda (jak większość jego filmów - znakomite dzieło, może poza Wrogiem U Bram - nie był to film zły, ale nie umywał się do poprzednich).
Pozostając przy tym reżyserze - warto zwrócić uwagę na jego KOCHANKA. Piekne, wysmakowane, erotyczne kino zrealizowane w oparciu o powieśc M. Duras. Erotyka w tym filmie zasługuje na miano sztuki rzadko spotykanej w kinie.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2009-02-05, 17:02   

Ciekawe, czy nakręcą "Wahadło..." //mysli . Ale gdyby był kręcony na fali niosącej męty w stylu "Kodu Leonarda", chyba bałbym się to obejrzeć.

Przyszła mi do głowy kolejna genialna ekranizacja: "Trzej muszkieterowie" z Michaelem Yorkiem i resztą ekipy. Rewelacyjna obsada, wspaniała szermierka (przynieście mi głowę Errola Flynna //pisowcy ), kapitalne kostiumy. "Czterej muszkieterowie" równie dobre, natomiast "Dwadzieścia lat później", mimo że ta sama obsada, to już inna para kaloszy.
Inne ekranizacje "Muszkieterów" to wedle mojej opinii jedna żenada goniąca drugą, ale wszystkich nie widziałem, więc może jakimś cudem się mylę. Waaaaaaaaaaagh.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2009-02-05, 17:16   

Stary Ork napisał/a:
Przyszła mi do głowy kolejna genialna ekranizacja: "Trzej muszkieterowie" z Michaelem Yorkiem i resztą ekipy. Rewelacyjna obsada, wspaniała szermierka
Ten film popchnął mnie wiele lat temu do przeczytania książki. I zgadzam się z przedmówcą, zdecydowanie jedyna słuszna ekranizacja tego dzieła. Drugą jedyną słuszną ekranizacją innej książki jest Hrabia Monte Christo z 1974 roku, z Richardem Chamberlainem - aczkolwiek film z 1998, z Depardieu również jest całkiem całkiem.

Stary Ork napisał/a:
przynieście mi głowę Errola Flynna

Nie wiem jak tam u niego z machaniem szpadą/rapierem, ale koleś był mistrzem machania wackiem. Nie uważasz, że koleś który 'zaliczył' ponad 1,5k kobiet w swoim życiu i miał prywatnego alfonsa na Kubie nie zasługuje na samczy podziw i szacunek? XD
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

OGIEN I LÓD - Przystan mil/osników prozy Georgea R. R. Martina


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,14 sekundy. Zapytań do SQL: 13