"Via Carpatia" Szczerka. Kupiłem to jakieś dwa lata temu, ale do tej pory nie znalazlem czasu na lekturę. Po cichu liczyłem na audiobooka i przyswojenie przez uszy, ale, jak widać, nie wyszło. Moim zdaniem tego typu książki - pokazanie bliskiego Polsce, a jednak znacznie różnego świata - wychodzą Szczerkowi najlepiej. Z jego diagnozami można się nie zgadzać, ale lubię jego styl. I on bardzo pasuje do słuchania, dlatego żałuję braku wersji audio, podobnie jak w przypadku "Międzymorza" czy "Tatuażu z tryzubem".
Książki o Ukrainie to wiadomo - takie trochę gonzo, Polska, tylko bardziej. Czego się spodziewać po wizycie na Węgrzech? W sumie znowu mamy Polskę, tylko bardziej, albo po prostu na późniejszym etapie. Tym razem jest to bardziej w kontekście przejmowania władzy i uzależniania jej od jedynowładcy. I nawet polskie międzymorze zaczyna wyglądać jak uboga krewna przy panturanizmie.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Pokazały się już ebuki "Córki Lasu" i "Syna Cieni" Juliet Marillier. Ale nie żałuję, że kupiłem papier. Wprawdzie dopiero wgryzłem się w "Córkę Lasu", ale już wiem, że mi się ta powieść spodoba i będzie mogła stanąć na półce. Nawet żałowałbym, że nie kupiłem w papierze. Jest bardzo dobrze napisana, nad wszystkim unosi się trochę bajkowy "klimat", ale raczej dodaje uroku niż przeszkadza, czy infantylizuje fabułę. Magia jest trzymana w ryzach, co podoba mi się samo w sobie. Choć główną bohaterką jest trzynastolatka, to nie jest to powieść dla młodzieży, czy tylko dla młodzieży. Jak dla mnie to dorosła fantasy. Na bardzo wysokim poziomie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja normalnie nie kupuję już książek, ale dla tej serii zrobiłam wyjątek, mam papier i ebooki i jeszcze kupiłam na prezent. Nie mogę uwierzyć, że taka dobra literatura fantastyczna została olana przez wydawców tego gatunku i odnalazła się 20 lat za późno w jakimś wydawnictwie dla nastolatek.
Nie mogę uwierzyć, że taka dobra literatura fantastyczna została olana przez wydawców tego gatunku i odnalazła się 20 lat za późno w jakimś wydawnictwie dla nastolatek.
Papierowy Księżyc wydaje też inne rzeczy, nie tylko dla nastolatek Przykładowo: kilka lat temu wypuskał "Magiczne lata" czy "Swan Song" McCammona.
"Lepiej późno, niż wcale". Gdyby nie Papierowy Księżyc, to obawiam się, że nikt by się nie pokusił.
Swego czasu MAG był zainteresowany wydawaniem twórczości Pani J. Marillier, a że nic z tego nie wyszło, to już inna sprawa
Frantisek Kotleta, Underground. Z jednej strony powieść ma typowe cechy dystopii, duszna, wisielcza atmosfera, akcja dzieje się w przyszłości na terenie samowystarczalnego, odseparowanego od reszty świata miasta-molocha (Praga, uwierzycie?), społeczeństwo jest mocno zdywersyfikowane w barwnych okolicznościach rozpasanego neoliberalizmu, na górnych piętrach bogactwo, na dole nędza i skurwienie (skojarzenie z Chung Kuo Wingrove’a). Z drugiej strony (i to różni czeską dystopię od rosyjskich i niektórych polskich) Kotleta próbuje mrugać do widza, jadąc z narracją po bandzie w taki sposób, że trudno to brać serio. Autorowi jakby wcale nie zależało, by jakoś uprawdopodobnić wykreowany (z fantazją, nie przeczę) świat. Bardziej liczy się efekt „wow”. No i główny bohater - kolejna kalka, sterany wojną macho, wegetujący na uboczu, ale jak co do czego, to kasuje Rambo, Bonda i Hansa Klossa razem wziętych, a różnymi prokuratorami, ministrami i milionerami pomiata, niczym Harvey Weinstein. Jakby mu pozwolić, sam wygrałby bitwę pod Stalingradem.
Byłem ciekaw, jak wypadnie książka, która w Czechach została sajfajem roku. Rozczarował mnie styl, bo nijak nie sięga do czeskich tradycji (na co liczyłem), a można odnieść wrażenie, że Kotleta stara się być bardzo amerykański, w tym raczej prostackim znaczeniu. Zabrakło mi tu finezji i subtelności, zarówno w sferze samego języka, jak i konstrukcji postaci, że o fabule nie wspomnę. Rzuca się jednak w oczy tak charakterystyczne dla naszych południowych sąsiadów obrazoburcze i prześmiewcze podejście do wszelkich wartości, świętości i symboli. Dobre i to. Plusem jest też wartka akcja, w tym wypadku niezbędna dla utrzymania uwagi czytelnika.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Nuta polska to wygrana przez nas wojna o Śląsk, która zapoczątkowała rozpad Czech i wybicie się miast na niepodległość - nie spojleruję, bo to wchodzi na samym początku. Aha, i jeszcze bohater lubi polskie żarcie rozumiane jako bigos, pierogi i żubrówka.
_________________ Kiedy jesteś martwy, nie wiesz, że jesteś martwy. Cały ból odczuwają inni.
To samo dzieje się, kiedy jesteś głupi.
(Lemmy)
Przecież Abercrombie nie jest ceniony za fantasy, które jest co najwyżej średniackie, a za bohaterów. O to chodziło mi w porównaniu. McGuire w konstrukcji bohaterów to superliga.
Nie dostał Bookera, był finalistą.
W trakcie urlopu czytałem same głupstwa. Lekkie, łatwe i przyjemne. Ale czas wrócić do normalności i do "Córki Lasu" oraz "Familii". Dawno nie miałem tak długo "rozgrzebanych" książek, do tego są to świetne tytuły.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Córka Lasu" - jestem po i tym bardziej przyłączam się do polecanek. Zacząłem czytać drugą część i myślę, że już na tym wczesnym etapie nie jest gorzej niż w części pierwszej, więc naprawdę się cieszę. Doskonała fantasy. Zwłaszcza że poza wszystkimi innymi zaletami, autorka trzyma magię w karbach i jest jej niewiele i "wypada" w sposób bardzo naturalny.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czytam pierwszą powieść Eduarda Wierkina wydaną po naszemu Wyspa Sachalin. Wizja po zagładzie atomowej inna niż wszystko, co było mi do tej pory czytać. przede wszystkim napisane to jest z talentem nieczęsto spotykanym wśród uprawiających ten gatunek. Wierkin momentami pokazuje świat w sposób przywodzący na myśl Strugackich, a realizm od purnonsensu oddziela granica cienka jak cynfolia i równie trzeszcząca.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Fabryka Os Banksa. Czyli kilka dni z życia nastoletniego psychopaty. Świetnie napisane, dołujące, chlodne. Z paroma nieoczywistymi mini-twistami po drodze i jedną bombą w finale. Zasłużenie dzierży miano jednej z najbardziej brutalnych książek ubiegłego wieku, choć siłą rzeczy nie wywołuje już takich reakcji, jakie mogła wywoływać 40 lat temu. Niemniej, warto znać. Niemainstreamowy Banks to ten lepszy Banks.
Powoli zmierzam do końca "Familii" Pawła Majki. Nie sądziłem, że powieść mi się spodoba. Nie przepadam za polskimi klimatami z XVIII wieku, a nawet w ogóle za czasami po Jagiellonach. A XVIII wiek, August II, August III to już syf, kiła i mogiła, trzęsące się państwo, a raczej już trup, który nie wie, że umarł, trawiony wewnętrznymi konfliktami, zależny od Rosji. Ale Majce udało się stworzyć ciekawą historię. W zasadzie fabuła rozpisana jest na kilkadziesiąt lat. Główni bohaterowie jako młodzi ludzie zostali wciągnięci w "tryby" stronnictwa Czartoryskich i w zasadzie całe swoje życie poświęcają, aby Czartoryscy urośli w siłę. Kosztem własnego szczęścia, czy życia. Autor doskonale pisze, ale to nie nowość. Potrafi wciągnąć czytelnika w opowieść, nawet jeśli zna on historię i wie, czym to się wszystko skończy. Choć powieść ma i wady. Na przykład - epizodyczność. Mamy jakąś intrygę, rozwiązanie, następnie akcja skacze do przodu o kilka lat i tak dalej. Ale może to nie wada. Do tego mogą nie podobać się niektóre rozwiązania fabularne, jako zbyt łatwe. Mimo to powieść powinna się sprzedawać jak ciepłe bułeczki, bo ma wartką fabułę, świetnych bohaterów, ciekawe intrygi i widać, że autor odrobił lekcje z historii.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czytam pierwszą powieść Eduarda Wierkina wydaną po naszemu Wyspa Sachalin. Wizja po zagładzie atomowej inna niż wszystko, co było mi do tej pory czytać. przede wszystkim napisane to jest z talentem nieczęsto spotykanym wśród uprawiających ten gatunek. Wierkin momentami pokazuje świat w sposób przywodzący na myśl Strugackich, a realizm od purnonsensu oddziela granica cienka jak cynfolia i równie trzeszcząca.
znalazłem taką reckę (fb więc mam spory dystans)
Cytat:
akże ona pięknie na mnie patrzyła tymi oczodołami. Jakże ślicznie się do mnie uśmiechała z półki (pewnej księgarni). Prawdziwa kokietka. Alabastrowa delikatna kość. Jak tu się nie zainteresować. Że ja jestem młody i naiwny, to dałem się złapać na piękne opakowanie. Czy wyszło jak zawsze w moich podbojach miłosnych ? Sprawdźmy. Eduard Wierkin "Wyspa Sachalin".
Świat po trzeciej wojnie światowej. Mocarstwa obrzuciły się atomówkami, ktoś wypuścił super wirus i jakoś to się kręci prawie od zera. Jedynym państwem które jako tako się ostało, bo uwaga uwaga, zarządziło całkowite zamknięcie granic (i małej pomocy Rosjan którzy z jakiego powodu zestrzelili Północnokoreańskie pociski taktyczne zmierzające na kraj kwitnącej wiśni) Ta da. Proste co nie 😃 Dobra. Główna "akcja" dzieje się na wyspie Sachalin, na którą zostaje wysłana nasza bohaterka, pani futurolożka (też wam się tak dziwni robi w ustach jak to mówicie?), młoda Rosjanka Lilak.
Tak sobie zwiedza tę wyspę, a wraz z nią my. Pierwsze trzysta stron w jedną stronę, pozostałe 200 w drugą. Odwiedzamy miasta, wsie, więzienia, elektrownie, wsie, miasta, elektrownie, rzeki, nadbrzeża, potoki, lasy, góry, doliny, miasta, wsie, elektrownie. I tak do u...ej śmierci. Po dwustu stronach tej wycieczki, zacząłem się zastanawiać co ja tu robię. Oczywiście poznajemy ponure zwyczaje wyspy (i to jest tak naprawdę cel tej książki) i jej mieszkańców. Nie wiem jak wy to odbierzecie, ale sceny pokazane na kartkach tej powieści nie są ani szokujące ani nie skłoniły mnie do myślenia bardziej niż to robiłem wcześniej. Ksenofobia, polityka przemocy, brak empatii. Serio, w tych czasach wystarczy sobie puścić Netflixa i mamy to samo. Nie potrzebujemy książek, a jeżeli dopiero po przeczytaniu tej pozycji to poczuliście to mam dla was złe informacje. Kontynuując, żeby nie było, w około połowie, zaczyna się akcja. Wohooooo myślę warto było poczekać. Otóż nie. Nasi bohaterowie jadą z powrotem i tym razem już muszą sobie radzić ze zbiegłymi więźniami iiiiiiiiiiii o zgrozo czymś jeszcze.
Bohaterowie. Lilak i jej wierny obrońca Artiom. Ona młoda uczona, on samozwańczy białorycerz komandos. Nasza główna jest jak skała. Nic jej nie rusza. Nawet jak jest opisane, że rusza to jest to zrobione w ten sposób, że tego nie czujesz. Wojownik (chodzi z niełamliwym magicznym bosakiem bo bronią palną się nie skala mimo, że w pewnym momencie leży tego cholerstwa góra) którego szkolenie jest tajemnicą, a przeszłość tajemnicą 😃 A teraz tak najzupełniej serio. Autor wręcz na siłę stara się zbudować naszą wieź z podaną dwójką i mimo usilnych starań, w moim przypadku, to mu się zupełnie nie udaje. Absurdalne sytuacje jak trafianie, przez panią futurolożkę, w sytuacji stresowej, osoby oddalonej o 100 kroków, z broni krótkiej prosto w łeb. Budowani głębi w komandosie poprzez zmuszanie go do układania sterty kamyków. Nawet nie wspomnę o tym, że przy ichniej diecie, połowa wyspy padła by w tydzień, ale nie (!) nasz komandos biega, skacze, skrada, czaruje (zmyśliłem to) jak j...ny olimpijczyk. Co z tego, że autor pisze, że on się męcz skoro my widzimy coś zupełnie innego. Tragedia. A nad nimi wisi jeszcze mroczne widmo (Nie jest źle?!! Tam potwory, tu cieknie, nie mamy zasilania, to kiedy będzie się dziać coś złego?!!) uhuhuhuhuhuu plagi zombie 😃. Tada.
SPOILER
Aż zrobię osobny akapit. MOB, bo tak zwana jest ta plaga, jest dziwnym rodzajem wścieklizny który powoduje w ludziach niesamowitą agresję (28 Dni później na pewno nie było inspiracją, nie e). Bardziej standardowo się nie da. Oczywiście, tracą całe swoje człowieczeństwo, można ich zabić strzałem w głowę i takie tam. Wodę mogą pobierać tylko z pożartego mięsa. Czemu ? Bo uwaga, uwaga. Mają WODOWSTRĘT. Ja to napiszę jeszcze raz WO DO WSTRĘT. Nie wlezą Ci do basenu 😃. Autor napisał, że również nie wejdą do głębszej kałuży. AHAHAHAHAHAHA. Pada pytanie nawet pytanie. A co podczas deszczu. Tu też mamy szybką odpowiedź. Chowają się pod dach. Serio opadło mi wszystko. Dosłownie. Ale uwaga uwaga to jeszcze nie koniec absurdu. Zarażeni nie potrafią wchodzić po schodach. Bo nie 😃 Nie wnikaj. Nierozwiązana pozostaje kwestia krawężników, ani tego jak wstają z ziemi skoro nie mogą w teorii zginać nóg (ewentualnie jak nosferatu, ja to widzę 😃). Nie mam słów.
Książka jest napisana tak totalnie nudnie, tak absolutnie schematycznie, że nie mamy tu czego tak naprawdę szukać. Rozumiem , że pisarz chciał dać przekaz ludzkości. Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy i takie tam. Nawalił masę banałów ale niech mu tam będzie. Skoro miała to być głęboka pozycja to co tam robią "zombie". Szczerze, w moim odczuciu autor chciał dać swoją myśl światu ale sama sucha fabuła by była niechwytliwa to wpieprzył to w realia postapo i dołożył "straszliwy wirus". Tytuł nudny do bólu. Bez wyraźnych bohaterów i bez dobrego wykonaniania. Polecam fanom klimatów post apokaliptycznych po to, żeby docenili swoich ulubionych pisarzy.
"Syn Lasu" za mną. Fatalnie te powieści trafiły u mnie, bo ciągłe rozjazdy urlopy, czytanie z doskoku. Moja wina, bo nie chciałem poczekać do listopada. Niemniej, nie zaniżyło to wcale mojej oceny. Nie wiem, skąd wydawcy wzięła się "epika", w tych powieściach jej nie ma, chyba że w trzecim tomie, który mam nadzieję ukaże się u nas bez opóźnień. Fabuła doskonała, schemat początkowo wydaje się podobny, ale tym razem mamy nową bohaterkę, która jest zdecydowana i nie ma zamiaru poddawać się i być narzędziem w rękach sił, których celów nie rozumie. Próbuje walczyć o swoje szczęście i nie ulegać nikomu, chyba że sama tak zdecyduje, a nie żadne przepowiednie, proroctwa i magiczne mambo dżambo, któremu pokazuje jego miejsce. A poza tym - styl tej powieści nie jest nawet odrobinę słabszy niż "Córki Lasu". Naprawdę wyborna fantasy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Seria rozwija się wręcz entuzjastycznie, co chwilę otrzymujemy kolejny tom. Jeszcze chwila, a samą masą wytworzy takie pole grawitacyjne, że w literackim kosmosie będzie ciałem nie dającym się ignorować. Wydawałoby się, że redaktor zebrał co najlepsze w tomie pierwszym, a dalej "idzie na masę", może mu się uda coś jeszcze w drugim. Ale w trzecim? No raczej przecież chyba nie? A jednak. Trzeci tom TGF, podobnie jak poprzednie, jest bardzo dobrym, równym zbiorem opowiadań. Oczywiście trafiają się słabsze momenty, ale która antologia ich nie ma? Szczęśliwie, nie są to żadne katastrofy, a po prostu słabsze momenty.
Zbiór jest bogaty w gatunki (mamy nawet komiks), rozważane zagadnienia, spojrzenia, nastroje, uczucia. Jest bardzo różnorodny. Wyraźnym wyznacznikiem jest też zaangażowanie. W zasadzie każdy utwór bierze na tapetę jakiś problem lub ich kilka. Relacje międzyludzkie, rodzina, rozmaite aspekty psychologiczne, zmiany środowiska naturalnego, rozwój społeczny i polityczny, postęp technologiczny, zmiany w filozofii i etyce, trendy językowe i z pewnością jeszcze parę rzeczy o których teraz nie pamiętam.
Dobre wrażenie robi również bardzo przyjemna okładka, daleka od sztampy i aktualnych rynkowo-popelinowych trendów.
A teraz króciutkie kilka słów o poszczególnych tytułach.
Droga do Tarnowic - Paweł Kwiatek Rzetelna opowieść w świecie historycznego fantasy. Czyta się bardzo dobrze, choć jeśli chodzi o realia trzynastowieczne, to i owo można by poprawić.
Być może - Anna Krztoń Komiks o tym jak marzenia, młodziakowa naiwność, przegrywają z trywialnym życiem. Szczerze mówiąc, nic specjalnego. Na szczęście lektura nie boli.
Imperium brudu - Marcin Rusnak Świetnie skonstruowane opowiadanie bliskiego zasięgu. Umysł w maszynie, przemiany obyczajowe, ofiary kołtuńskiego społeczeństwa. Bardzo dobra rzecz, mogłaby być świetna gdyby nie lekko klapnięta końcówka.
Wszystkie śmierci Klary - Agnieszka Włoka Rewitalizacja kilku schematów. Toksyczni rodzice, walka o szczęście, diabelski cyrograf, siła charakteru. Nic specjalnie wybitnego, ale nieźle napisane, bez psychologicznego chodzenia na skróty, z ładnie zarysowaną bohaterką.
Gorączka srebra w Tarnowskich Górach - Witold Jabłoński Niby napisane sprawnie, choć dialogi takie sobie, to na tle innych opowiadań, w moim odczuciu, wypada mocno trywialnie. W moim prywatnym rankingu to najsłabszy element zbioru.
Tarnina - Anna Askaldowicz Dość generyczne opowiadanie ekologiczne. Niczego nowego nie odkrywa, ale nie zawiera oczywistych błędów, literacko na przyzwoitym poziomie. No i dzięki niemu czegoś się nauczyłem. Dowiedziałem się co to są czyżnie.
Bożyszcze tłumów - Kazimierz Kyrcz Jr, Zeter Zelke Bardzo przyjemna, bezpretensjonalna humoreska. Czysta przyjemność.
Błyszcz ołowiu - Anna Maria Wybraniec Język może odrobinę nazbyt potoczny, i chyba redakcja to i owo przeoczyła. Rzecz w tonie horrorowatym, przyprawiona szczyptą obrzydliwości. Na poziomie problemowym opowiada o słabościach i sile charakteru oraz o konsekwencjach gdy jej zabraknie.
Spoczywanie - Wit Szostak Z typowym dla autora pewnym zadęciem, jednak dość lekkie, niepozbawione specyficznego humoru. Trochę kafkowsko-schulzowe, uderzające bardziej w formę niż treść. Interesujące.
Noeton - Marta Magdalena Lasik Opowiadanie oryginalne koncepcyjnie, z pomysłowym settingiem. Świetne psychologicznie, o ideowcach, którzy zawsze mają pod górkę, ale czasem trafia im się samorodek. Z mojej ocenie to jeden z najmocniejszych punktów antologii.
Dwie osoby wchodzą do windy - Anna Kańtoch Wielopłaszczyznowe problemowo, przemyślanie skonstruowane, z suspensem. Jednocześnie lekkie w aspekcie sensacyjno-kryminalnym. Świetna rzecz.
Sumując, w obszarze polskiej literatury fantastycznej ostatnich lat, jest to tytuł zdecydowanie powyżej średniej.
8/10
Bardzo mi się podoba "Ziemia nieświęta" Laviego Tidhara. To chyba - dla mnie - jego najlepsza powieść. Na początku zacząłem czytać ze zwykłą ciekawością w przypadku powieści pisarza, którego twórczość już znam i jakoś cenię. Ale dziś czytnik mnie dosłownie wessał i przeczytałem ponad pięćdziesiąt procent powieści. Pewnie bym skończył dziś, ale zostawię sobie coś na jutrzejsze przedpołudnie. Zwłaszcza że nie jest to powieść obszerna, w papierze to chyba ok. 320 stron. Warto, moim zdaniem. Nie chcę spoilerować, choć już z okładki można wyczytać kluczową informację, że akcja rozgrywa się w alternatywnym "Izraelu", tyle że położonym w Afryce, na terenie Ugandy. Ale tych alternatywnych "Izraelów" jest więcej. Bohaterem wydaje się Lior Tirosh, autor powieści sci-fi (trochę alter-ego Tidhara), szukający śladów po swojej bratanicy, która zaginęła. Choć sam na początku nie wie, że taki będzie jego cel. Nie jest jedyną postacią z własnym wątkiem, ale tu już byłoby za dużo spoilerów. Podoba mi się to, jak Tidhar z łatwością i lekkością wprowadza te alternatywne światy, w zasadzie wystarczy mu na to jeden rozdział i potem już "samo leci".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Victus. Upadek Barcelony 1714
Albert Sánchez Piñol
Polecam, świetna powieść awanturniczo-historyczna, napisana ze swadą, humorem i erudycją. To moja druga książka tego autora, kilka lat temu czytałam dziwną powieść Chłodny dotyk, też mi się podobała, i idę kupić trzecią. Nie wiem dlaczego mi to ze dwa lata przeleżało w kolejce, bierzcie śmiało, to nie jest szajs.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum