Wręcz przeciwnie. Trojan jest typem dowódcy który dostaje od ministerstwa fundusze na uzbrojenie, wystawia fakturę na T34-85, zamawia dwa zespawane rowery obleczone płótnem z wystającym przez front kijem od mopa, a różnicę chowa do siennika na ciężkie czasy .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Mi się udało za drugim, ale musiałem mocno się powstrzymywać od pogalopowania w dżunglę. Świetna misja, chyba najlepsza w jaką grałem w OoB do tej pory. Na Guadalcanalu można poza tym naprawdę docenić artylerię plot
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Za trzecim razem już dokładnie wiedziałem jakie uzupełnienia mi będą potrzebne i jak przebiegają ataki przez cała misję (w drugiej straciłem Henderson Field trzy rundy przed końcem), acz nie były identyczne, olałem zatapianie japońskich uzupełnień dzięki czemu lotnictwo było bardziej operatywne przy bezpośrednim wsparciu walk, na jednej flance i w centrum się okopałem z minimalnymi siłami ale wystarczającymi a na drugiej flance, wzdłuż drogi poszedłem za japsami i zdobyłem jedną z baz (czyli ekstra kasa na uzupełnienia) i natychmiast wróciłem akurat by wesprzeć atak w centrum, gdzie ich zmasakrowałem i od południa wsparłem obronę pierwszej, okopanej dotąd flanki, gdzie było ciężko ale dali radę. Żeby zdobyć bazy na tej flance nie starczyło mi już czasu.
_________________ zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
Stary Ork napisał/a:
Jeśli Ziemkiewicz jest normą to trzeba spieprzać na margines
Rozpaczliwe łatanie dziur w pękającej obronie zawsze było wysoko na mojej prywatnej liście przebojów Po tym scenariuszu aż miałem ochotę zapalić, a ja nawet nie palę. Ostatni raz mi się tak zdarzyło w Dark Omen po bitwie na rynku w Bogenhafen . Aż mnie kusi, żeby znów odpalić kampanię USMC, ale zaledwie wczoraj straciłem Singapur i teraz biję się do ostaniego Hindusa o jakąś zafajdaną przełęcz w dżungli
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Trzecia misja skończona. Za pierwszym razem, 15% przed czasem, ale słabo poszło z drugorzędnymi 1/5. Niemniej, przestaje słuchać podpowiedzi sztabu. "Zatop posiłki ", "Otwórz drugi front". Głupie chuje. Poza tym musiałem walczyć lotnictwem nie posiadając lotnisk ani lotniskowców. Trochę chłopaków zginęło póki nie zdobyłem lotniska.
Zaczynam się ogarniać z tym całym zaopatrzeniem, zmęczeniem.
_________________ zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły
Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
Stary Ork napisał/a:
Jeśli Ziemkiewicz jest normą to trzeba spieprzać na margines
Gdybyście byli ciekawi, jak wyszło przeniesienie na grunt gry komputerowej najlepszego aspektu starego WoD-a, czyli Wilkołaka, to nie musicie już drżeć z niecierpliwości; zagrałem w Werewolf: the Apocalypse - Earthblood, żebyście Wy nie musieli. Matko Gajo, jaka z tej gry jest pozbawiona wdzięku i uroku przytłaczająca kupa parującej chujni, to się w klaivie nie mieści. Teoretycznie mamy do czynienia ze skradajkowo-mordobijnym action RPG, w praktyce dostajemy nudną, repetytywną żenadę polegającą na robieniu do twardego rzygu powtarzalnych misji polegających na biciu w ryj i łażeniu przewodami wentylacyjnymi. Po trzech minutach nic już nas nie zaskakuje, po czterech mamy ochotę iść w cholerę. Rozwój postaci nie wnosi kompletnie nic, drzewka umiejętności są chyba tylko po to żeby były, sama walka jest chaotyczna i można ją spokojnie ogarnąć wściekłym klikaniem w losowe klawisze.
Sama strona erpegowa to już chujnia dla wytrawnych koneserów; dialogi były tworzone przy pomocy Generatora Chujowych Dialogów v1.01, a bohaterów niezależnych zrobiono w Generatorze Chujowych Enpisów v1.01. Przeniesienie papierowego erpega zostawiło trochę sztafażu i wyjedwabiło w pizdu cały sens Wilkołaka - przede wszystkim gramy jednym wilkołakiem. Jednym. Noż kurwa; żeby dodać insult do injurii, nasz gieroj to ahroun Fianna, więc siłą rzeczy przez większość gry musi się skradać i bawić w hakowanie jak jakiś gnatożujski ragabash. Całą mechanikę Umbry okrojono do jakiegoś podglądu okolicy, wypierdolono Dary i duchy, o totemie można zapomnieć (skoro nie ma watahy, duh ). Ogólna ocena to w przybliżeniu 2/10, Żmijowe zepsucie, taniocha, paździerz, kiła i syf. Unikać. Do tego polski przekład uporczywie nazywa watahę stadem. No jakby mi kto w mordę dał
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum