Powrót do Breaking Bad - co się stało z Pinkmanem. Niby wszystko ok, ale jakoś brak żółtka w tym jaju. Poza kilkoma drobiazgami, gdzie kiwnąłem głową z aprobatą, reszta jest monotonna, niespecjalnie poruszająca.
Może tak miało być, (ciach)
1. W pełni się zgadzam.
2. Nie tak miało być. Twórca pierwotnie planował inne zakończenie, lecz uległ sile perswazji, niestety.
"The Laundromat" - produkcja Netflixa w doborowej obsadzie. Opowiada o aferze "Panama Papers" sprzed trzech lat i procederze unikania podatków zorganizowanym na międzynarodową skalę, w którego środku tkwiła panamska kancelaria "Mossac Fonseca". Wszystko fajnie, ale twórcy nie za bardzo wiedzieli, jaką historię opowiadają. Czy chodzi o sam przekręt i jego wpływ na różnych ludzi - od tych z wielkimi pieniędzmi do tych bez pieniędzy, czy o coś jeszcze innego. Zatem wyszło nieco letnio. Do "The Big Short" mu brakowało. Luzu i przejrzystej historii, która jakoś mogłaby obejść. Do tego przełamywanie tzw. czwartej ściany i podkreślanie umowności opowiadanych zdarzeń też nie sprzyjało wiarygodności całej fabuły. Ale mimo to można obejrzeć bez bólu: https://www.youtube.com/watch?v=wuBRcfe4bSo
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czarownica 2 - taka bajeczka na 6/10
oczywiście kontynuacja "jedynki" - ładniutko-cukierkowa... jak to baśniowa opowieść, wizualnie bez zarzutu
Angelina w tym filmie głównie wygląda.
słabsze od jedynki jakby kto pytał
w tym wyjątkowo mało ma do powiedzenia (a jeszcze mniej mówi)
do tego tu nie chodzi o to że "wygląda" jak np. w Turyście (czyli subiektywnie - świetnie, choć nie jestem fanem) tyko wygląda - czyli świetnie połączyli jej urodę z charakteryzacją postaci w bardzo udaną wizualną kreację - która robi 66% "roboty"
"Ready To Mingle" - wbrew tytułowi, to film hiszpański (czy meksykański), znaleziony na Netflixie, na niedzielne ponure popołudnie. W sumie zbyt zabawny nie jest, romantyczny także. Ale sympatyczny, jak najbardziej. Główną bohaterką jest Ana, która desperacko szuka męża. I co z tego wynika... Irytowała mnie na początku. Jakoś nie potrafię zrozumieć tego typu kobiet. Uważam je za nieco żałosne. W zasadzie to nie wierzyłem, że jeszcze jakieś istnieją. Ale żona mnie wyprowadziła z błędu, twierdząc że świat jest pełen tego typu kobiet, wychowanych po to, aby mieć męża, dzieci, broń boże nie być niezależną, tylko zawsze uwieszoną na chłopie. Z pokolenia na pokolenie kształtowane przez im podobne przodkinie, pozbawiane poczucia własnej wartości. Liczy się tylko posiadanie męża, potem potomstwa. Reszta nieważna. Nie będę się kłócić, ponieważ dawno przestały mnie intrygować inne kobiety. A już na pewno nie zauważam w swoim życiu takich postaw. Ale ten sympatyczny film otworzył mi oczy. https://www.youtube.com/watch?v=fwrJP_Wrrnw
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Poza tem, znaczenie ma ogromne to czy film jest z Meksyku czy Hiszpanii.
Co jak co ale to rejony (amerył. Łacińska ) to ostoja tradycji -ych postaw.... w tym pozycji kobiety w społeczeństwie/ roli w pdst komórce.
W Polsce też. Człowiek żyje w bańce, otoczony ambitnymi kobietami i zakłada, że wszystkie są takie. Potem trudno uwierzyć, kiedy na ekranie ogląda desperatkę szukającą męża, za wszelką cenę, jakby od tego jej życie zależało. I się dziwi, że takie przekombinowane, a tu wręcz odwrotnie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Sensacyjniak na wesoło. Bardzo radosny. Humor od bardzo prostego do specyficznie wysublimowanego. Kilka scen wymiata. Bruce Willis, John Goodman i parę jeszcze całkiem wporzo osób.
"The King" - dzisiejsza nowość od Netflixa. Czekałem na ten film i trochę się rozczarowałem. Nie spodziewałem się epickiego widowiska historycznego więc nie płaczę z tego powodu, że go nie było. Ale scenariusz chyba dałoby się napisać lepiej. Począwszy od konfliktu Henryka V z jego ojcem, Henrykiem IV, po rozwój postaci aż do finału skończywszy. Nie widzę w tej historii konsekwencji. Henryk, kiedy zostaje królem to w zasadzie do końca filmu się nie zmienia. Trochę się waha, trochę się dziwi spiskowi i trochę za szybko, ni z gruszki ni z pietruszki wpada na wszystkie odpowiedzi sam. Moja żona się wynudziła na tym filmie, ja mam słabość przeogromną do historii Anglii i filmów historycznych, więc oceniam produkcję trochę wyżej. Oscara dla Timothy Chalameta za główną rolę nie spodziewam się. Ale podobała mi się jego rola, szkoda że scenariusz nie dał mu więcej pola do popisu. Głównie skupiając się na sir Johnie Falstaffie, którego zagrał Joel Edgerton, współautor scenariusza. Ale i ta postać jawi się jako zbyt enigmatyczna, mało treściwa. Film zmarnowanych szans, jednak i tak dałem mu 7/10. https://www.youtube.com/watch?v=svVykTznk9Q
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Chłopak z może nie ortodoksyjnej ale z pewnością mało liberalnej rodziny żydowskiej postanawia się wyłamać i odmawia ślubu z Żydówką. Znajduje sobie nieżydowską pannę, czego nie może znieść jego matka. Trochę dystansu, trochę śmiesznego humoru, świetna rola ojca i fabuła bez celu i konkluzji. Ogląda się przyjemnie ale końcówka zostawia nas w momencie totalnego nieogarnięcia scenariuszowego.
6/10
"The King" jest dobrym filmem, nieźle się go oglądało. Nie spełnił jednak moich oczekiwań stąd 7/10. Za ciekawą fabułę, choć niczego nie urywającą. Pomijam bzdurność jeśli chodzi o realia historyczne - lepiej nie oglądajcie bitwy pod Azincourt, ponieważ krew was zaleje. "Braveheart" też był historyczną bajką, ale doskonałym widowiskiem. "The King" jest historyczną bajką i "tylko" dobrym filmem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
No niby tak. Ale, ekhm, "pieśni łuków" to tam nie zauważysz. Jedna, dwie rachityczne serie a potem naparzanka w błocie. Jakbyś bitwę na łuku kurskim oglądał bez czołgów.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Fidel - a to nie wiedziałem, czytałem utyskiwania, że to niezgodne z historycznymi realiami. Ale dla mnie to miało drugorzędne znaczenie. Jeśli widowisko dobre... Tu widowiskowo nie było, a i fabuła nie była konsekwentna. Począwszy od przemiany Henryka, która w filmie nie wychodzi poza słowa, po spisek, który główny bohater rozwikłuje chyba na zasadzie olśnienia. A ten banał między nim a jego żoną, francuską księżniczką, jeżu...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Romulus, czyli jednak ,godnie z prawdą historyczną.
Plus pińcet.
Fidel-F2 napisał/a:
Anglicy chooja mogli pancernym zrobić tymi łukami. Francuzów załatwiło błoto.
Pińcet plus. Pod Patay w z grubsza tej samej konfiguracji minus błoto Angoli zmiotła jedna szarża francuskiego hufca czelnego, większość armii francuskiej nie miała nawet okazji pochylić kopii.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
"Sicario 2. Soldado" - w sumie to bardzo dobry film. Ma jednak dwie wady, które - w moich oczach - czynią go słabszym od pierwszego "Sicario". Pierwsza, najważniejsza, to brak Emily Blunt. To żadna niespodzianka, że jej nie ma, ale duetowi Brolin - Del Toro nie udało się jej zastąpić. Druga - nieprzekonujące zakończenie, które częściowo wynika z wad intrygi. Scenarzyści za bardzo trzymali się części pierwszej, chyba chcąc powtórzyć najmocniejsze jej elementy a na koniec zaproponowano rozwiązanie, które pozbawione jest napięcia, ale zawiera otwartą furtkę do części trzeciej. Nie wiem, czy powstanie, ale zobaczymy. Generalnie, to bardzo dobry film. Miał trudne zadanie przeskoczenia "jedynki", któremu nie sprostał, ale i nie poległ jakoś boleśnie na niej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wczoraj postanowiłem nadrobić wielką filmową zaległość jaką była ekranizacja Na Srebrnym Globie i nie wytrzymałem dłużej niż pół godziny. Nie no, film zapowiadał się ambitnie, lata siedemdziesiąte w Polsce i takie przedsięwzięcie? Szacun.
Cóż, niestety to dzieło jest dla mnie nieoglądalne, może potem coś się rozwinęło, nie wiem, ale w tej półgodzinie słyszałem sztywne dialogi i monologi już nie tyle sztywne co koturnowe.
Za jakiś czas czas zabiorę się do literackiego pierwowzoru, ciekawe czy też mnie odrzuci?
wczoraj przypomniałem "se"
Labirynt aka Prisoners z Gyllenhaalem i Wolverinem - a za kierownicą Villeneuve
czyli dobre kino o seryjniaku dziecięcym
gdzieś rzuciła mi się w oko recka w której napisano że DV otarł się w tym filmie o geniusz - gdyby trochę bardziej popracował nad elementami i nawet mogę się z tym zgodzić.
Mimo że film kiedyś tam oglądałem - to w sumie kompletnie nie pamiętałem "kto zabił" , bo dużo produkcji o tej tematyce. (czyli: ojciec, pierwszy podejrzany, drugi, policjant,itd )
ps. Imdb mówi że Diuna jest już w postprodukcji - jaram się jak Notre Dame
poza tem - IMDB wskazuje że nst. DV będzie robił film o Kleopatrze
"The Irishman" - znakomity film Martina Scorsese. Od wczoraj w niektórych kinach i na Netflixie. Doskonała robota, ale bez szału. To jest, właśnie takiego filmu Martina Scorsese należało się spodziewać i taki film Martin Scorsese dostarczył. Obsada genialna. Chyba Al Pacino powinien dostać nominację do Oscara. Może i Joe Pesci. Trochę dziwnie obserwowało się odmłodzone komputerowo twarze Pesciego i De Niro. Ale nie przeszkadzało to. Nie rzuca się za bardzo w oczy, choć przy dobrym telewizorze i w jakości HD można zauważyć. Fabuła, jeśli ktoś nie wie, oparta jest na książce "Słyszałem, że malujesz domy" Charlesa Brandta. To opowieść o Franku "Irlandczyku" Sheeranie, który został cynglem mafii. I to z jego ręki miał zginąć Jimmy Hoffa. Scorsese opowiada historię chronologicznie, poza początkowymi dwoma "prologami". Robert De Niro w tytułowej roli wreszcie miał co zagrać. Sheeran w jego wykonaniu jest surowy, żadnego w tym romantyzmu nie ma, kiedy zabija widać, że robi to groźny człowiek, bez skrupułów. Ale mimo to Pacino i Pesci trochę mu ukradli show. Scorsese miał ponoć długo namawiać Pesciego do zagrania, gdyż ten wycofał się już z aktorstwa. A w tym filmie nie musiał już grać podobnej postaci do tej z "Chłopców z ferajny", czy "Kasyna". I wypadł świetnie. Film jest długi, trwa prawie trzy i pół godziny. Ale warto obejrzeć. Choć nie ma w nim mocy "Chłopców z ferajny", to jednak jest to wytrawne, mistrzowskie kino. Pewnie już nikt czegoś takiego nie nakręci na takim poziomie. https://www.youtube.com/watch?v=RS3aHkkfuEI
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Też wczoraj widziałem. Trzy i pół godziny ale nie odczuwa się. W planie było oglądanie w dwóch odcinkach, ale polecieliśmy do końca. Młode wersje staruchów biją po oczach sztucznością, ale poza tym luzik. Dobrze zrobione gangsterskie kino, bardziej rzeczywiste bo opowiadające prawdziwą historię. No i w końcu wyjaśnili kto zabił JFK.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum