W pełni tego słowa literatura militarna. Sednem i główną zawartością są rozmaite starcia na lądzie morzu i w powietrzu. Mamy perspektywę polityczną, strategiczną, taktyczną i punkt widzenia poszczególnych jednostek czy nawet żołnierzy. Pełne możliwe spektrum. I jest to napisane świetnie, czyta się z zapartym tchem. Pełno tu akcji, detali technicznych, wszystkiego co tygryski lubią najbardziej.
Literacko poprawnie, nie o dzieło sztuki chodzi w tego typu literaturze.
Zastrzeżenia mam trzy.
Pierwsze i największe to powody rozpętania wojny. Terroryści zadają cios gospodarce paliwowej ZSRR, którego konsekwencje będą odczuwane przez lata. Politbiuro w celu uzupełnienia braków postanawia przejąć siłą, na własność, bliskowschodnie zasoby ropy. Mając świadomość, że NATO nie będzie patrzeć spokojnie na tego typu zagrywki, postanawia wyeliminować NATO. No i mamy wojnę. Jest to tak kuriozalne, że trudno wyobrazić sobie głupszy scenariusz. Ale umówmy się, to tylko zagajenie, na które możemy spokojnie przymknąć oko.
Drugie zastrzeżenie dotyczy drobiazgu. Nie wiedzieć czemu radzieccy politycy i dowódcy, w rozmowach między sobą, używają nazw kodowych NATO. Spodziewałby się, że Wołodia zagadując do Saszy nazwie Tu-22, Tu-22 albo Tupolewem 22 albo dwudziestką dwójką albo jakoś tak. Ale nie, Wołodia gadając z Saszą używa natowskiego określenia Backfire. Nie wiedzieć czemu.
Trzecie zastrzeżenie mam do tłumacza. No słabe to strasznie, kalka na kalce. Wrogów non stop nazywamy niedobrymi chłopcami (dobrze, że nie umorusanymi kotami), pociski moździerzowe to kule, i tego typu kwiatki. Szkoda.
Dla fascynatów tego rodzaju literatury rzecz obowiązkowa.
8/10
Tom Clancy, ech... Też piękne czasy. Aczkolwiek w zeszłym roku słuchałem jego "Sumy wszystkich strachów", którejś tam, jednej z lepszych, części o Ryanie. Zestarzała się ta fabuła, co nie dziwi. Ale szkoda.
"Ostrze" Joe Abercrombiego. Czytam trzeci raz, tym razem do recenzji. W zasadzie mógłbym recenzję napisać bez czytania. Ale uczciwiej będzie najpierw przeczytać. A ponadto nadal mi się ogromnie podoba więc taka "praca" to przyjemność. Może nabiorę rozpędu i po trylogii przejdę do ponownej lektury pozostałych powieści. Od dawna chciałem je sobie przypomnieć.
"Niesamowite przygody Kavaliera i Claya" Michaela Chabona. Dopiero zacząłem, ale wydaje mi się, że to może być najlepsza powieść tego pisarza, która została wydana w Polsce. Za mną pierwsza część i już się cieszę na resztę powieści.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czerwony sztorm to jedyna książka napisana na podstawie gry, która misie. Bardzo misie. Bardzo, bardzo.
Trylogię Abercrombiego właśnie teraz powtarzam. I pewnie potem będę musiała znów Bohaterów.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Niesamowite przygody Kavaliera i Claya" Michaela Chabona. Dopiero zacząłem
Zabawne, też dziś zacząłem, nie znam prozy tego pisarza oprócz Związku żydowskich policjantów ktore to podobało mi się średnio. Dam szansę Przygodom..., może dotrwam do końca.
Kontynuuję Adę Palmer. Nie jest lekko, ale ciekawie. Od czasu Ślepowidzenia chyba najbardziej angażująca wolę poznania powieść. Asher musi zostać przetłumaczony na nasze, bo to ucieszy tysiące zwykłych, fajnych zjadaczy SF z polotem! Przebudzenie Lewiatana świetnie się czyta. Nieodkrywczo stwierdzam, ale to dobre rzemiosło. Podobieństwa narzucają się z Kena MacLeoda cyklem Fall Revolution. Mac Leod pisze o poziom lepiej, co nie znaczy łatwiej się pochłania. Co do kompletności wizji to nie wiem, bo dopiero jestem przed połową pierwszej części, a tomów już osiem obstalowali. Świetnym przykładem aberracji edycyjnej w kraju nad Wisłą, której pierwszoligowym reprezentantem jest wydawnictwo Amber, które pomimo lubię i cenię jest opublikowanie wyżej wzmiankowanego Kena MacLeoda trzeciej części wspomnianego przeze mnie cyklu i jedynie tej trzeciej. Po kiego ? Nie wiemy jak się zaczęło i jak skończyło. Wydawnictwo sadystycznie podchodzące do czytelników. Ja nie wiem, może procent masochistów wśród czytelników jest wyższy niż spodziewany? Jak u wyborców.Dla kogo 13 będzie pechowa?
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Asher musi zostać przetłumaczony na nasze, bo to ucieszy tysiące zwykłych, fajnych zjadaczy SF z polotem!
Który cykl Neala Ashera masz na myśli? Polity Universe czy Owner Trilogy?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Hiroshi Sakurazaka "Na skraju jutra" - przeczytane.
Na podstawie tej książki, powstał film z Tomem Cruisem i Emily Blunt.
I co się rzadko zdarza, najpierw zobaczyłem film, a dopiero potem przeczytałem książkę, co powoduje, że od razu narzuca mi się porównywanie obydwu mediów.
A porównanie jest trochę dziwne, bo z jednej strony film wziął z książki dużo (bo cały koncept), a z drugiej mało (bo pozmieniał wszystko inne).
W obydwu przypadkach zaczynamy od rzucenia głównego bohatera na pierwszą linię walki z obcymi, w której to walce bohater ginie dość szybko. Przed śmiercią jednak robi coś, co wciąga go w pętlę czasu, powtarzającą tę bitwę dla bohatera, w kółko.
I również od początku mamy różnicę, bo
- główny bohater w książce to całkowity "greenhorn" (że tak westernowo napiszę), świeży w wojsku, szeregowy, młody Japończyk
- główny bohater w filmie to oficer wywiadu, który raczej z wojskiem ma do czynienia od dawna, starszawy Amerykanin
Ta zmiana od początku wpływa na całość, bo w kolejnych powtórzeniach cyklu: greenhorn doskonali swoją sztukę walki, oficer raczej "kombinuje".
Zmiana Japonczyka na Amerykanina również wpływa na tło fabuły - w książce mamy do kultury japońskiej kilka nawiązań (zaczynając od zielonej herbaty, przez narzucający się "trening samurajów", aż do znaczenia wysp Japońskich, w odróżnieniu od Chin czy Ameryki, w tej inwazji), w filmie tego nie kojarzę.
Z drugiej strony - książka jest napisana poprawnie, ale raczej prosto. Nie jest to literatura wysokich lotów, raczej w miarę zgrabna militarna fantastka, mogąca być IMHO nawet podpięta pod Young Adult.
Z trzeciej strony ( ;-) ) o dziwo, książka ma pewne przesłanie/motyw: "Nikt nie rodzi się bohaterem, za takiego możemy być uznawani, jeśli wcześniej będziemy ciężko pracować." (mniej, więcej takie zdanie się w książce pojawia, a potwierdzają to również słowa autora w posłowiu) To również IMHO pasuje bardziej do kultury japońskiej, niż amerykańskiej.
Oczywiście, jeśli powyższe słowa przeczytać w kontekście gier komputerowych i akcji "save, game over, load, repeat ..." (od których autor książki bynajmniej nie ucieka) to również trochę odbiór się znowu zmienia. ;-)
Jak na raczej "luźne" czytadło z militarnej fantastyki - można przeczytać bez obrazy dla czytelnika.
Jeśli komuś się film spodobał - również może po książkę sięgnąć, bo odbiór książki jest jednak inny, mimo zachowania sensu.
Jeśli ktoś szuka odpowiednika Dickensa, szuka "love story", czy czegokolwiek poza militarną fantastyką - to może sobie podarować.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Film bardzo mi się podobał. Nie rozumiem, po jaką cholerę kręcą ciąg dalszy. To znaczy, wiadomo: dla worków z dolarami. Ale nie spodziewam się powtórki z tego samego fajnego kina.
Do recenzji dostałem przedpremierowo "Ultimę" Stephena Baxtera, czyli drugi, ostatni tom dylogii. Wgryzłem się w ponad sto stron - a nie jest to trudne. "Proxima" zostawiła bohaterów w obliczu bardzo intrygujących wydarzeń. A "Ultima" podejmuje ich wątki w tym samym miejscu. I autor sprawnie wprowadza czytelników w nową rzeczywistość. Podobała mi się skromniejsza fabularnie "Proxima", nie wiem jeszcze czy "Ultima" ze swoim epickim rozmachem przypadnie mi do gustu, zwłaszcza jeśli autor rozpędzi się i wpadnie w jakieś rejony fantasy. Ale czyta się to nieźle, póki co.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Hiroshi Sakurazaka "Na skraju jutra" - przeczytane.
Na podstawie tej książki, powstał film z Tomem Cruisem i Emily Blunt.
I co się rzadko zdarza, najpierw zobaczyłem film, a dopiero potem przeczytałem książkę, ć.
Akurat w przypadku tej książki to chyba norma. Nikt by tego w Polsce nie wydał bez filmu.
Coś ci się po..mieszało z filmem.
Tom gra gościa który jest kompletnym żółtodziobem - choć jest oficerem, to nie wywiadu a propagandy (a to dlatego że pracował w reklamie), i na wskutek "okoliczności" zostaje wrzucony do środka akcji/walki - i dokładnie tak jak w książce musi się wszystkiego nauczyć "od zera".
To jeden z moich ulubionych filmów. Książka nie była zła.
Też mnie zaskoczyło info o sequelu - nie wiem? Polecą do obcych i zaatakują w mrowisku?
Tak czy inaczej - jestem dobrej myśli. Tom ostatnimi laty jest gwarantem przynajmniej dobrego kina fantastycznego
PS. Mumia była kijowa ale EoT i Niepamięć bardzo misię - poza tym za wszystkim stoi ten sam zespół czyli Emily, Tom i reżyser/producent Dough Liman (facet od jedynki no i od Bourne'a)
Beato, nie mam na myśli niczego poza osobą autora i dziełem jego w ogóle. Cykl o Cormacu, czyli serce opowieści o Polity i Owner Trilogy to są akurat dwa cykle, które posiadam w całości i nie sądzę, bym poczytał chronologicznie, bo ciekawią mnie inne odnogi. Trylogia Owner stoi z boku jakby i nie wiem na ile coś ma wspólnego z całością Polity? Omówienia są dość niespójne. Myślę, że fajnie byłoby równolegle wejść na ścieżki zaczynające się w Dark Intelligence i The Soldier. Na razie jestem rozpalony ogniem neofitycznym. Ale znając siebie, to przewiduję, że słoma się szybko wypali. A łyżka pałeczki, nie?
Poprzegladałem ostatnio miejsca, gdzie ludzie z Hameryki piszą o swych gustach literackich. Wiecie jaki autor z jaką powieścią powtarza się najczęściej chyba? No prawie. Sherwood Anderson z Miasteczkiem Winesburg. Ktoś czytał? Ja tak. 30 lat temu. Jak i wiele amerykańskich świetnych powieści, których dziś się tutaj nie czyta. To tylko tak, na boku jakby.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Sherwood Anderson z Miasteczkiem Winesburg. Ktoś czytał?
Mam już zakolejkowane.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Wygląd na to, że autorzy mieli koncepcję na dwa pierwsze tomy, w miarę zamkniętą historię. Potem okazało się, że rzecz się sprzedaje i trzeba pisać kontynuację bo szkoda żeby taka kupa zielonych się marnowała. W efekcie dostajemy powieść o wiele słabszą od swych poprzedniczek. Pierwsze tomy miały przemyślaną fabułę, dynamiczną akcję, bardzo dobrze skonstruowanych bohaterów i świetne tło. Z tego wszystkiego, we Wrotach Abaddona, zostało tylko tło. Fabuła jest pokraczna, nielogiczna, ciągnięta na siłę głównie chciejstwem twórców, mniej następstwami przyczynowo-skutkowymi. Trafiają się bzdury od których zgrzytamy zębami. Przy tym wszystkim akcja siada, rwie się, nuży. Główni bohaterowie z poprzednich tomów, Holden i jego załoga, zostali odsunięci na drugi plan. Na pierwszym zaś mamy bohaterów nowych, którzy jakościowo są stworzeni o dwie klasy gorzej, papierowi, często będący po prostu personifikacją stereotypowych cech, z kulawymi motywacjami, dając postacie bez cienia indywidualizmu. A nawet te bardziej rozbudowane, jak Clarissa Mao, są niezgrabne i nieprzekonujące, w ich charakterystyce wieje sztucznością.
Oczywiście nie jest to książka zupełnie beznadziejna, momentami wraca klimat poprzednich części, ale są to raczej epizody i nie ratują sytuacji.
Pod względem literackim/tłumaczenia, rzecz pozostała na poprzednim poziomie, odpowiednio średnio/słabo.
Biorąc powyższe pod uwagę, plus lekkie przejedzenie tematem, myślę, że będzie to moje ostatnie spotkanie z tym uniwersum. Postanowienie nie ma charakteru ultymatywnego, ale musiałyby zaistnieć bardzo opresyjne warunki bym wrócił.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Mnie zmęczenie materiału dopadło przy "Gorączce Ciboli" i to ją uznałam za najsłabszą z cyklu, ale lubię tę serię i nie poddaję się łatwo, więc zabrałam się za "Gry Nemezis". Jest wyraźnie lepiej, znów mamy ciekawą zagadkę do rozwikłania, a to, że drużyna z "Rosynanta" się rozdzieliła i każdy ma do opowiedzenia swoją historię, osobiście mnie cieszy. Nie będę Cię, Fidelu, namawiała do kontynuowania lektury (jeżeli "Wrota" Cię zmęczyły, to "Gorączka" pewnie by wnerwiła), jednakowoż...
utrivv napisał/a:
Za późno, właśnie dokupiłem kolejne 3 tomy
Nie porzucaj nadzieje
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Mnie zmęczenie materiału dopadło przy "Gorączce Ciboli" i to ją uznałam za najsłabszą z cyklu, ale lubię tę serię i nie poddaję się łatwo, więc zabrałam się za "Gry Nemezis". Jest wyraźnie lepiej, znów mamy ciekawą zagadkę do rozwikłania, a to, że drużyna z "Rosynanta" się rozdzieliła i każdy ma do opowiedzenia swoją historię, osobiście mnie cieszy. Nie będę Cię, Fidelu, namawiała do kontynuowania lektury (jeżeli "Wrota" Cię zmęczyły, to "Gorączka" pewnie by wnerwiła), jednakowoż...
utrivv napisał/a:
Za późno, właśnie dokupiłem kolejne 3 tomy
Nie porzucaj nadzieje
Tak, "Gorączka..." jest najsłabszą częścią z dotychczasowych. Ale "Gry Nemezis" przynoszą interesujące "przemeblowanie" uniwersum.
A poza tym wszystkie zarzuty pod adresem cyklu, że słaby literacko itp. uważam za nieco przesadzone. Jeszcze nie czytałem w tym gatunku czegoś co byłoby mocne literacko. Przynajmniej w polskim przekładzie. Narzekanie, że "Ekspansja" jest słaba literacko to jak narzekanie, że fantastyka jako gatunek jest ogólnie jest słaba literacko. No jest. "Od wieków". I co z tego? Nic. Jakbym chciał poczytać wysmakowaną językowo literaturę to sobie sięgnę po jakiegoś nudziarza "głównego nurtu", który mnie uśpi. Albo po któregoś z nielicznyc mistrzów, który mnie nie uśpi.
Na przykład po "Niesamowite przygody Kavaliera i Claya" Michaela Chabona, które wczoraj skończyłem. Doskonała literatura. Choć nie należy zbytnio przywiązywać się do okładkowego opisu. Zdecydowanie to najlepsza powieść Chabona, która ukazała się po polsku. W znakomitym przekładzie, co trzeba dodać. Choć krytyczne zachwyty, które czytałem przed lekturą wydają mi się przesadzone. Ale jak to z krytykami, mają inne kryteria oceny niż ja, szary czytelnik. "Przenikanie się fikcji i rzeczywistości" nic dla mnie nie znaczy, poza tym że jest takim "chwytem". I co z tego? Pstro, jeśli o mnie chodzi. Choć ciekawe jest to, że Chabon w zasadzie wymyślił genezę superbohatera, którą wielu potem uznało za prawdę. W tym sensie, fikcja stała się rzeczywistością. A może i to jest przesadą. Autor usiadł, przemyślał temat i wpadł na coś przed wszystkimi. Napisał to w wymyślonej fabule i się reszta zachwyciła. Ale nie odbieram mu niczego, ani nie umniejszam, broń mnie panie Lucyferze, abym to robił.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
gorbash, serial oczywiście pewne rzeczy zmienia ale trzyma się oryginału mocno, dodatkowo rozwijając pewne wątki. Poza tym jest co najmniej o level lepszy od oryginału. Tylko Bobi im nie wyszła. W książce wielka, muskularna, wysportowana baba, marine w 110%, w serialu sympatyczna acz stale naburmuszona, średniego wzrostu dziewuszka z apetycznym tłuszczykiem wszędzie.
żona twierdzi, że czwarty tom nędza ale piąty świetny i z niecierpliwością szykuje się na kolejny
Może niekoniecznie nędza (ciekawy (choroby), choć przewidywalny wątek w zasadzie rabunkowej eksploracji obcej planety, no i zakończenie angażujące emocjonalnie czytelnika), ale faktycznie nieco słabszy. Natomiast piąty tom jest bardzo dobry. Też się szykuję na kolejny.
BTW, jakie znacie cykle (min 5 tomów), których wszystkie tomy są co najmniej dobre?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
OK. Wiedźmin. Dorzucę Hain. I Pierwsze Prawo. I jeszcze parę innych by się dało wymienić.
IMHO cykl Coreya ma szansę do tych najlepszych dołączyć. I dobrze, dobrych cykli nigdy dość.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Akta Dresdena, Akty Caine'a, Protektorat Parasola, trzy trylogie z Bastardem i Błaznem Robin Hobb.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum