Ej no!
Weźcie nie chwalcie wszystkiego co czytacie, bo i tak mam takie opóźnienia w czytanie, że ... piiip!
A jeszcze zastanawiam się czy nie napisać pełnoprawnej recenzji "Człowieka z sąsiedztwa" Priesta, bo w żadnej recenzji (na katedrze i na lubimyczytać, google też nie zwraca nic na takie połączenie przynajmniej po polsku) nie znalazłem ani słowa o tym, co mnie dla odmiany podpadło, a nawet "mocno rzuciło się w oczy".
Z drugiej strony nie wiem czy faktycznie chce mi się spędzić dużo czasu (i przypomnieć sobie inną książkę), jeśli dalej mam wątpliwości czy zachęcać do przeczytania czy nie. ;-)
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Nie śmiałabym chwalić wszystkiego, choć to wykonalne. Ale chwalę tylko te, które jakoś zarezonowały. Pozytywnie lub negatywnie. Jakoś. Rzeczy przeciętne są... przeciętne.
goldsun napisał/a:
(...) zastanawiam się czy nie napisać pełnoprawnej recenzji "Człowieka z sąsiedztwa" Priesta, bo w żadnej recenzji (...) nie znalazłem ani słowa o tym, co mnie dla odmiany podpadło, a nawet "mocno rzuciło się w oczy".
Pisz. Bezapelacyjnie. Obszernie i do samego końca.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Znowu przekręciłam tytuł. A mówili, żeby sprawdzać.
Znaczy, Szturmu przez Gruzję też nie czytałam.
Kurczę, zapomniałam, gdzie postawiłam, bo nie ma tam, gdzie myślałam, że stoi. No nic, znajdzie się. A w kontekście Twojej informacji: czeka mnie czytanie z przeszkodami.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Niech chwalą. Potem wrzucają taki Szturm Stirlinga I już wiesz jakiego poziomu możesz się spodziewać.
Nie trafiłeś. Gdyż po pierwsze primo - nie czytałam, zatem jakiekolwiek porównania nie wchodzą w grę. Po drugie primo*: we wspomnianej recenzji Szturm przez Gruzję przywoływany jest nie jako arcydzieło gatunku w szczególności i literatury w ogóle, ale jako totalna historia alternatywna, z licznymi i dopracowanymi szczegółami, z solidnymi fundamentami, czyli świat bez logicznych dziur. I w tym kontekście jestem książki ciekawa. Pewnie, że talent literacki autora jest ważny, jednakowoż akurat tym razem bardziej chcę wiedzieć, co wymyślił.
* nie poprawiać, wspominam jedną panią, z tych "elokwentnych".
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
hę ? arcydzieło...
ja tam pamiętam że pęka w szwach, ale co kto lubi...
czytałem to wieki temu, ale to w tym przypadku nie jest na +. teraz bym jeszcze ostrzej do tego podszedł.
Stirling to dostarczyciel średniej jakości fantastyki przygodowej, autor z tej samej półki co Harry Turtledove, czy David Drake, z którym zresztą pisał do spółki. Inny jego cykl z alternatywną historią to Island in the Sea of Time, gdzie fragment Nantucket dzisiejszego zostaje przeniesiony w czasie w starożytność. Trzy grube tomy przygodówki bez większej ambicji, acz bardzo miło się czytało. Jeśli zaś ktoś naprawdę lubi alternatywne wizje historyczne podbudowane rzeczową wiedzą to można polecić właśnie Turtledove'a, bo chyba coś jego u nas wydawali.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Ja pierdziu! Pszesz napisałam, że, nie arcydzieło.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Kur.de, Trojanie,
Sorry, ale nie masz racji. To nie szufladkuje recenzenta.
Albowiem dwie sprawy.
Recenzent nie pisze o arcydziele w kategoriach bezwzględnych, tylko w kontekście oceny pomysłu i spójności tego pomysłu - akapit, w którym pada to wywołujące najwyraźniej straszliwe emocje słowo, dotyczy pomysłu na mechanikę świata opowieści. Tyle. Inne elementy książki nie są tam wspomniane, ani tym bardziej oceniane. Nie wiem czy aby jakaś skaza z mię nie wyłazi, ale nie mam najmniejszego problemu z osobnym ocenianiem pomysłu i sposobu prezentacji tego pomysłu. Tak samo osobno oceniam język, kreację bohaterów, tempo akcji, różne fabularne kwiatki, humor, ingerencje narratora i co tam jeszcze. Osobno.
Nie jest to recenzja Szturmu.
Z mojej strony EOT.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
hę ?
pomysł i spójność pozostawia sporo do życzenia.STOP.
Cytat:
Ale dla mnie, najważniejszym wydarzeniem tamtego roku było pierwsze wydanie książki „Szturm przez Gruzję” S.M. Stirlinga, która otwiera najlepiej napisaną, najbardziej szczegółową i dopracowaną alternatywno-historyczną epopeję w całych dziejach literatury S-F – cykl o Dominacji.
Sorry Trojanie, ale z Tobą nie da się rzeczowo rozmawiać. Byłam przekonana, że o ocenie Invictusa rozmawiamy. O książkach nieprzeczytanych i o ich recenzjach nie będę dyskutować. Tym razem naprawdę EOT.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
"Era supernowej" Cixina Liu "wchodzi" nadzwyczaj dobrze. Może dlatego, że autor nie zajmuje się w powieści kwestiami ściśle naukowymi. Na początku bardzo ciekawie tłumaczy zagładę ludzkości. Ale kiedy przychodzi już do rządów dzieci, idzie jak z płatka. Tak jak i w "Piorunie kulistym" wszystko podporządkowane jest pomysłowi i w zasadzie autor tych nielicznych bohaterów traktuje tylko jako urozmaicenie lektury. Ale jakoś specjalnie do nich się nie pozwala przywiązać. Zresztą, to nie jest książka o losach poszczególnych bohaterów, tylko całej zbiorowości przefiltrowanych przez różne uwarunkowania społeczne, gospodarcze i polityczne. Strawne to, choć nie trzyma w napięciu, ale ciekawi. Pewnie skończę raz dwa. Cieszę się, że nie muszę pisać recenzji, bo i nie miałbym za bardzo o czym. Może trochę na siłę można byłoby szukać porównań między rządami dzieci i dorosłych, powtarzaniu tych samych błędów lub wyolbrzymianiu z racji wieku społeczeństwa pewnych problemów, jak dekadencja, zdziecinnienie (tak!), itp.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja nie dałem rady jej przebrnąć. Jedna z najgorszych SF jakie dane mi było czytać. Aż trudno uwierzyć, że pisał tego gniota ten sam autor, który dał Problem trzech ciał. Era to taki produkcyjniak z zamierzchlej przeszłości.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Ja po Problemie trzech ciał dałem sobie spokój z autorem. Może i potrafi zaskoczyć fajnym pomysłem czy ciekawą sceną ale czerstwość i przaśność organizacyjno-literacka zniechęcają mnie skutecznie.
Cixin Liu mistrzem słowa nie jest, ale jego świeża i rozbuchana wyobraźnia mnie kupiła. Natomiast w Erze jest tylko drzewno drzewniane i korniki. A dzieli te powieści tylko kilka lat.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Cixin Liu jest świetny dokładnie w tym samym obszarze co Greg Egan. Obaj naprawdę w niesamowity sposób fabularyzują pewne odjechane koncepcje naukowe (np. świat mikro w skali makro z "Pioruna kulistego" - super). Dopóki mocno trzymają się hard SF i na nim opierają swoje historie - jest ok. Pozostałe kulejące elementy ich powieści są gdzieś na drugim planie. Nie patrzymy tam bo co innego nas angażuje.
W "Erze supernowej" nie ma hard SF. W ogóle (jest tylko opis cyklu życia gwiazdy, zakończony eksplozją supernowej - to wszystko co ma cokolwiek wspólnego z hard SF). Skoro nie ma tego elementu, to nie ma kamuflażu i narzędzi do odwracania uwagi. "Era supernowej" to naprawdę słaba rzecz. Tu wszystko leży - wiarygodność wizji Liu jest zerowa. Tak naiwnej i bzdurnej opowieści już dawno nie czytałem - a on to wszystko napisał na poważnie.
Zgodnie z tytułem wątku - dalej jeszcze czytam "Dallas 63" Stephena Kinga.
Chociaż gdyby to cholerstwo nie było takie grube, to pewnie zarwałbym noc i już skończył. ;-)
Już dobrych kilka lat nie czytałem nic Kinga ... i nie wiem czy ta przerwa wyszła na dobre, czy teraz będę siedział i nadrabiał, bo czyta mi się książkę bardzo dobrze.
King dla mnie jest świetnym gawędziarzem, po prostu opowiada historie tak, że chce się je poznać dalej (zazwyczaj).
I co mi zawsze najbardziej się podobało - u Kinga straszne nie jest to co nadprzyrodzone, straszne jest to co jest całkowicie "normalne" - do spotkania za rogiem, albo u sąsiadów.
W gruncie rzeczy, jak na razie (jestem za połową książki, czyli na około 550 stronie), poza samą ideą przeniesienia w czasie (zakładam, że to nie jest spojler) nie mamy nic nienaturalnego. Za to fajnie oddany klimat lat 60tych w Ameryce. Trudno mi powiedzieć na ile realny, ale chyba ze sporym prawdopodobieństwem tak.
Nie wiem jeszcze jak się zakończy, ale nie zdziwiłbym się, gdyby "wszechświat bronił się przed zmianą w czasie" w sposób bardziej subtelny, niż robi to wcześniej. A to IMHO byłby spory plus książki. ;-)
In minus zaliczam tylko to, że King do sajfajów nigdy nie startował, więc wątek "efektu motyla w czasie" z jednej strony jawnie wspomniany, z drugiej - bohater go ignoruje całkowicie, poza główną linią fabularną. Mimo równie jawnego wskazania wcześniej, że grzebiąc w czasie, można osiągnąć efekt który wcale nie będzie lepszy.
Jeśli ktoś lubi "gawędy Kinga" to spokojnie może się zabierać za czytanie. Zwłaszcza jeśli lubi ten klimat "małego miasteczka w stanie Maine" w którym wszyscy wszystkich znają, ale tylko pobieżnie, bo "za drzwiami ludzie zmieniają się w upiory".
Jeśli ktoś liczy na logiczne wytłumaczenie podróży w czasie, albo jakieś większe rozważania "czy zabiłbyś Hitlera, mając aktualną wiedzę i mogąc cofnąć się w czasie na chwilę", to nie za bardzo.
_________________ Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun
Utknąłem w 1/3 Kultu Orbitowskiego. Lektura to dość lekka pozornie, początkowo zabawna, lecz w miarę upływu czasu staje się monotonnie nużąca. Do tego dochodzi bardzo szary świat początku lat 80'. Zrobię sobie przerwę dla oddechu, może wtedy dokończę. A może konstrukcyjnie ta książka jest niestabilna, bo nie widzę w niej jakiegoś kręgosłupa na którym się opiera narracja, poza samym faktem zbiorowego olśnienia. Po 30 latach wracam do Hellikonii Aldissa. Nie wiem, czy dam radę, bowiem całości nigdy nie skończyłem. Gdy na studiach miałem praktyki w Instytucie Biochemii i Biofizyki poznałem pewną miłą Niemkę, Brigitte. Była tak ujęta faktem, że mogła z kimś porozmawiać, że dowiedziawszy się o mej pasji SF po powrocie domu obdarowała mnie stertą fantastyki. Wtedy to był skarb. Do tego wśród tytułów była właśnie świeżo wydana w Reichu Wiosna Hellikonii .Byłem zachwycony. Ale minęło kilka lat nim kolejne części ukazały się po polsku i wtedy już mi wychłódło. Pokonał mnie rozmach objętościowy, a może i powolne tempo. teraz sam jestem powolniejszy, to może bedzie to bardziej kompatybilna lektura?
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Po 30 latach wracam do Hellikonii Aldissa. Nie wiem, czy dam radę,
przeczytałem całość gdzieś w średnich latach dziewięćdziesiątych, byłem zachwycony i od jakiegoś czasu mam coraz większa chęć na powtórkę, ale sam nie wiem
Jakieś dwa lata temu przeczytałem w końcu Helikonię całą, no i nie wiem czy poleciłbym, no chyba tak, bo w sumie świat przedstawiony jest oryginalny, jednak z drugiej strony sama narracja nie zachwyca. Ciekaw jestem jak to odbierzesz.
Ale z naszymi umarłymi Dehnela. Czytane jednocześnie z relacją tegoż z MR w Białymstoku. Nie wiem, czy to za sprawą połączenia tekstów, czy też mojego poruszenia/wzburzenia, ale zarezonowało. W związku z tym nie jestem obiektywna. Punktem wyjścia powieści jest nasze dziś. Dehnel ma oko do szczegółów, IMHO kapitalnie uwiarygadnia nimi budowany obraz. Sama alegoria nie jest jakoś specjalnie trudna do odczytania. Fabuła nie zaskakuje, bo i nie bardzo ma jak zaskoczyć, świat opowieści napiera na bohaterów z taką siłą, że praktycznie odcina im wszystkie alternatywy. To po prostu książka zaangażowana, głos sprzeciwu. Jeśli czytelnik odbiera obecną rzeczywistość odmiennie niż autor, to książkę uzna za stek bzdur, przesadę, wyśmiewanie i co tam jeszcze. I tu paradoks mię się, albowiem w kontekście twierdzenia Hrabala o tym, jaką funkcję powinna spełniać porządna książka (porządna książka nie jest po to, aby czytelnik mógł łatwiej usnąć, ale żeby musiał wyskoczyć z łóżka i tak jak stoi, w bieliźnie, pobiec do pana literata i sprać go po pysku), autor ewidentnie nie napisał jej dla mnie.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum