FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
POLSKA
Autor Wiadomość
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2019-07-17, 06:28   

utrivv napisał/a:
rozmawia sam ze sobą


Ja też tak robię kiedy chcę pogadać z kimś na poziomie //mysli .
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-07-17, 07:59   

Romulus napisał/a:
Grzegorz Sroczyński w rozmowie o polskim transporcie publicznym, trochę podnosi ciśnienie: http://next.gazeta.pl/nex...goLBXewpY72lK5c
Dlaczego nie ma polityków, którzy mogliby te tematy podnieść i ruszyć z nimi do miast i miasteczek?

Po.1. Qrde ... nie ostrzegłeś, ze to artykuł sprzed 3 miesięcy ... czytam i cały czas miałem wrażenie deja vu ... bo już to wcześniej czytałem. ;-)

Po.2. No właśnie nie do końca politycy z tym nie idą - PIS zaczął z PKSami.
Wprawdzie w swoim tradycyjnym stylu, czyli po łebkach i bez sensu, ale zaczął.
A reszta polityków - im bardziej słucham ich propozycji, tym bardziej odnoszę wrażenie, że nawet ich thinktanki w ogóle nie wiedzą o czym mówią. Rzucają jakieś propozycje z d... i liczą nie wiadomo na co. Pod tym względem też PIS jednak ciut wygrywa. Bo oni się od warszawki ciut oderwali (na ile mogli, przy Kaczyńskim który zna tylko warszawkę) i zauważyli, że dotychczasowe główne tematy polityki są dla zwykłych ludzi kompletnie obojętne.
Chociaż potem strzelają takimi tematami, ze głowa boli (dla mnie cały czas wygrywa te milion elektrycznych samochodów na drogach, przy kompletnym ignorowaniu braku miejsc do naładowania takich samochodów, ani już istniejących problemów z brakiem prądu, blackoutem i koniecznością importowania tego prądu).
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 09:00   

A no stary, Sroczyński jednak nie zawodzi i przedwczoraj wrzucił wywiad w podobnym temacie. Tym razem o nadmiernym ruchu samochodowym w miastach i wszystkich jego konsekwencjach: http://next.gazeta.pl/nex...zy-drozsze.html

Cytat:
Wiceprezydent Warszawy Robert Soszyński: "Nasz generalny kierunek jest taki, że właściciel auta musi mieć gdzie zaparkować".

Życzę powodzenia. Przy tak dużej liczbie samochodów - 750 na 1000 mieszkańców - Soszyński nigdy nie wybuduje tylu miejsc parkingowych, żeby wystarczyło (...)

750 aut na 1000 mieszkańców w Warszawie to dużo? Bardzo dużo?

To europejskie rekordy! W dodatku liczba aut wciąż rośnie. W Berlinie jest 290 aut na tysiąc mieszkańców i trend odwrotny - tam liczba aut spada. Kopenhaga - 241, Amsterdam - 247… Samochody w Warszawie wyrywają dla siebie coraz większą przestrzeń - legalnie i nielegalnie, parkując gdzie popadnie. Obecnie w strefie płatnego parkowania więcej mieszkańców wystąpiło o abonament, niż jest miejsc parkingowych. To są często drugie albo trzecie samochody (...)

Z badań wiadomo, że 250 aut na 1000 mieszkańców to granica, powyżej której miasto przestaje dobrze funkcjonować i być wygodne dla pieszych. My w wielu aglomeracjach przekraczamy tę liczbę trzykrotnie.

Na tym etapie już tylko pozbywając się części ruchu prywatnego można zbudować realną alternatywę publiczną.
  
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-07-17, 09:18   

A to nie tak, że Wawa to dwa miliony singli z prowincji? Każdy z samochodem?
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-07-17, 10:08   

dworkin napisał/a:
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24597694,rozklady-jazdy-pkp-specjalnie-ustawiano-tak-zeby-ludzie-nie.html#s=BoxMMtImg1

Sroczyński o polskiej aberracji, jaką jest inwestowanie praktycznie wszystkich zasobów w ruch samochodowy, kosztem transportu publicznego. Na przykład - komunikacja w Polsce działa na zasadzie odwróconej redystrybucji - od biednych do bogatych. Na przykład - po raz kolejny to Rzymianie z UE zmusili barbarzyńców ze wschodu, by nie porzucali kolei, inaczej byłoby jeszcze gorzej.


Gold - Bo temat już był tu wrzucany przez dworkina :)
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-07-17, 10:36   

15 lat temu, jak poznałem M. to komunikacja na trasie Wrocław -Lubań (Legnica, Bolesławiec, Zgorzelec ) była kompletnie zdominowana przez autokary (PKS LUBAŃ, PKS ZGORZELEC ITD) . Jeździły częściej, szybciej i taniej. Gdzieś od 2010 koleje dolnośląskie zrobiły szereg prac i inwestycji które kompletnie wykręciły tendencje. Obecnie jest dokładnie na odwrót.

Już n8e pomnę, ale ten doktor z artykułu chyba popełnił jeszcze jeden wpis (wcześniejszy) - o tym jak koncerny samochodowe w USA zniszczyły komunikację miejską na początku XXw. Zresztą bardzo podobne do działań destrukcyjnych PKP.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 10:46   

Fidel-F2 napisał/a:
A to nie tak, że Wawa to dwa miliony singli z prowincji? Każdy z samochodem?

Może i nie są singlami, ale jeżdzą, jakby nimi byli. Co samochód w godzinach szczytu, to sam kierowca bez pasażerów.
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-07-17, 11:37   

dworkin napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
A to nie tak, że Wawa to dwa miliony singli z prowincji? Każdy z samochodem?

Może i nie są singlami, ale jeżdzą, jakby nimi byli. Co samochód w godzinach szczytu, to sam kierowca bez pasażerów.

Mam wrażenie, że to się nijak ze sobą nie wiąże. ;-)
Od 10 lat zabieram po drodze koleżankę z pracy, za to jeszcze nigdy nie miałem w tym samym kierunku pracę co żona. ;-)
Jak żona szukała pracy 2 miesiące temu, to w niektórych przypadkach nie mielibyśmy innego wyjścia niż kupić drugi samochód.
Ja dojadę do pracy z 2 przesiadkami, zajmie mi to trochę ponad 1 godzinę i mam autobusy/tramwaje w miarę często - max jakieś 15 minut czekania, więc jeszcze "by się dało", chociaż odrzuca mnie tłok w zbiorkomie na 7mą rano. I mówiąc tłok, mam na myśli tłok, taki, że czasami wolałem odpuścić autobus i jechać kolejnym, bo wypadanie z drzwi co przystanek jest raczej frustrujące.
Żona do niektórych firm, do których składała papiery, nie potrafiła w żaden sposób znaleźć sposobu dojazdu zbiorkomem. Tzn jakiegoś sensownego. Wychodziło jej że na dojazd zbiorkomem zużywałaby 2h zazwyczaj, w jedną stronę.

"Mordowanie" zbiorkomu to ja pamiętam.
W połowie lat 90tych jeżdziłem na polibudę do Gliwic.
Jak zaczynałem - pociąg z Bytomia wyjeżdżał tak, że na polibudzie byłem gdzieś 7:50, czyli akurat.
W którymś momencie komuś się odwidziało i zmienił rozkład jazdy tak, że pociągiem byłem na polibudzie, albo 7:10, albo 8:10.
A to był pociąg w którym o tej godzinie, 99% pasażerów to byli studenci albo wykładowcy.
Czyli kompletnie bez sensu.
Puścili autobus bezpośredni. Był tak zapchany rano, że nie dało się wsiąść na innym przystanku niż początkowy. W tym momencie już połowa studentów zaczęła jeździć samochodami, bo autobusem się nie dało, chyba, że też jeździłeś godzinę wcześniej.
Po roku go zlikwidowali, bo "przez połowę dnia jeździ pusty" ... jasne, tylko, że przez drugą połowę nadrabia pasażerami za 4 linie.
Dokładniej to najpierw zaczęli puszczać go rzadziej, co spowodowało, że kolejne osoby przesiadły się na samochód, bo jakoś chciałoby się wrócić do domu, a nie czekać 1.5h. Aż faktycznie przestało to mieć sens.

W tej chwili jakiś autobus z Bytomia do Gliwic jeździ, ale nie ma w nim zbyt dużo osób z tego co widzę czasami.
Za to ilość samochodów z Bytomia do Gliwic i to często pełnych się zwiększyła.
Bo poza polibudą, na którą studenci dalej jeżdżą, powstała fabryka Opla w Gliwicach.
I nawet pracownicy Opla próbowali jakoś wpłynąć na sensowną organizację zbiorkomu, ale "niedasię" ...
Zresztą - codziennie, od lat, widzę łańcuch samochodów jadących do Katowic - melduję się w nim, jak inni. ;-)
Ja bym nie miał nic przeciwko możliwości poczytania sobie w zbiorkomie, zamiast jeździć samochodem. Ale niech ktoś takie coś mi umożliwi, bo ja chciałbym (tak, mam qrde wymagania, taki ch..j jestem) jechać w warunkach przynajmniej trochę lepszych niż bydło, zresztą bydło ma chyba określone warunki przewozu, więc może wystarczyłoby mieć warunki chociaż takie same ...

Nie wspominając, że jeśli 2 osoby zrzucają się na paliwo (wiem, że są jeszcze inne koszty utrzymania samochodu), to wychodzi to je taniej niż bilety miesięczne dla 2 osób osobno.
Wygoda, możliwość załatwienia czegoś po drodze, różnica zużytego czasu to już tylko kolejne "plusy" jeżdżenia samochodem.
Mam parking dla pracowników, więc nie mam problemu z szukaniem miejsca, i nie zajmuję go na chodnikach.
I niech mi ktoś na końcu nie pitoli o zanieczyszczeniach jakie generuje mój samochód, bo jak widzę co się potrafi unosić z rur wydechowych autobusów, to wolę się trzymać jak najdalej ...
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2019-07-17, 11:51   

goldsun napisał/a:
I niech mi ktoś na końcu nie pitoli o zanieczyszczeniach jakie generuje mój samochód, bo jak widzę co się potrafi unosić z rur wydechowych autobusów, to wolę się trzymać jak najdalej ...


Prawie jak z 15-letniego passerati w tedeiku, ukochanego pojazdu krajowych motoentuzjastów? //spell . Ale to jest kwestia nakładów na komunikację i wymiany taboru, w Tychach większość autobusów jeździ na CNG. Nie ma się co oszukiwać że na dobrym zbiorkomie można zarobić albo chociaż załatwić to najtańszym kosztem tak, żeby działało.
Poza tym nawet jeśli autobus wiozący, strzelam, 20 pasażerów kopci jak Mississipi w ogniu to i tak emituje mniej niż 10 osobówek wiozących po 2 pasażerów każda.

goldsun napisał/a:
Nie wspominając, że jeśli 2 osoby zrzucają się na paliwo (wiem, że są jeszcze inne koszty utrzymania samochodu), to wychodzi to je taniej niż bilety miesięczne dla 2 osób osobno.


Na jednej trasie. Ale miesięczny na cały zbiorkom wyjdzie Cię jednak taniej niż porównywalne trasy zrobione w prywatnym aucie - zwłaszcza że np. dzieciaki ze ŚKUP jeżdżą za darmo. Oczywiście koszta to sprawa trzeciorzędna jeśli zbiorkom będzie tradycyjnie ulepiony z gówna i patyków.
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 11:59   

goldsun napisał/a:
dworkin napisał/a:
Fidel-F2 napisał/a:
A to nie tak, że Wawa to dwa miliony singli z prowincji? Każdy z samochodem?

Może i nie są singlami, ale jeżdzą, jakby nimi byli. Co samochód w godzinach szczytu, to sam kierowca bez pasażerów.

Mam wrażenie, że to się nijak ze sobą nie wiąże. ;-)

Nie mam na myśli singli w sensie czysto matrymonialnym, tylko w każdym. Tak to po prostu wygląda - single person in each car.

Przynajmniej początkowo postulowane rozwiązania będą bolały, ale z czasem przyniosą głównie profity. I mówi się trudno - trzeba dzisiaj poświęcić nieco tego średniej jakości komfortu, by jutro lepiej było prawie wszystkim. Nie ma innej drogi. Trzeba sukcesywnie zamykać kolejne partie miast przed większością ruchu osobowego. Podwyższać opłaty parkingowe. Ograniczać możliwość parkowania czasowo. Zmniejszać liczbę miejsc parkingowych.

Poprawienie tylko i wyłącznie publicznej komunikacji miejskiej jest w Warszawie już mało wydajne, ponieważ ma po pierwsze ograniczone możliwości z powodu istniejącego obok i blokującego jej dalszą rozbudowę ruchu osobowego. Np. wiele ulic nie ma w ogóle buspasów, bo nikt nie ma odwagi zabrać tej nitki zwykłym kierowcom. A tylko czyniąc w ten sposób da się tam realnie rozbudować ruch autobusowy. Nakłady nań już są olbrzymie, autobusy nowoczesne i w wielkiej ilości.

Po drugie zaś, choć przykro mówić, kierowcy nie przesiądą się do zbiorkomu samodzielnie, trzeba ich do tego przymusić. Jak pokazuje przykład zachodnich miast - z czasem sami zauważają profity i zaczynają je doceniać.
  
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-07-17, 12:37   

A jak u was z funkcjonowaniem elektrycznych hulajnog? We,Wro już 3 firmy wynajmują na minuty. I,choć realnie nie jest to tani środek transportu, to popularność wydaje się olbrzymia.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 12:48   

BTW - z ciekawości porównałem liczbę samochodów na mieszkańca w Polsce w stosunku do średniej unijnej oraz liczbę wypadków śmiertelnych na mieszkańca w Polsce w stosunku do średniej unijnej.

W 2017 w Polsce doszło do 0.075 wypadków śmiertelnych na 1000 mieszkańców, a średnia dla UE wynosiła 0.050 - co dawało nam 150% średniej unijnej.

W 2017 w Polsce było 740 samochodów na 1000 mieszkańców, a średnia dla UE wynosiła 505 - co dawało nam 146% średniej unijnej.

Hmmmmmm...

EDIT (18:00): Drugie to statystyka dla roku 2016 i w przypadku Polski wynosi ona 571, nie 740 (lub 115% średniej UE). My bad :-|
  
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2019-07-17, 12:53   

Wszystko się zgadza, większa liczba samochodów = więcej wypadków śmiertelnych, po co to hmm?

Hulajnóg jest tyle że zacząłem ich nienawidzić, nie da się przejść 100 metrów by się o jedną nie potknąć
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 12:57   

utrivv napisał/a:
Wszystko się zgadza, większa liczba samochodów = więcej wypadków śmiertelnych, po co to hmm?

Trochę przeczy to narracji - wszystkiemu winna tylko krwiożercza jazda Polaków, zwalczać trzeba ich pomstą i przykładami grozy.
  
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-07-17, 13:04   

Stary Ork napisał/a:
goldsun napisał/a:
I niech mi ktoś na końcu nie pitoli o zanieczyszczeniach jakie generuje mój samochód, bo jak widzę co się potrafi unosić z rur wydechowych autobusów, to wolę się trzymać jak najdalej ...


Prawie jak z 15-letniego passerati w tedeiku, ukochanego pojazdu krajowych motoentuzjastów? //spell . Ale to jest kwestia nakładów na komunikację i wymiany taboru, w Tychach większość autobusów jeździ na CNG. Nie ma się co oszukiwać że na dobrym zbiorkomie można zarobić albo chociaż załatwić to najtańszym kosztem tak, żeby działało.
Poza tym nawet jeśli autobus wiozący, strzelam, 20 pasażerów kopci jak Mississipi w ogniu to i tak emituje mniej niż 10 osobówek wiozących po 2 pasażerów każda.

Nie przypominam sobie, żeby z mojego golfa w tdiku ;-) leciał kiedykolwiek taki czarny dym, jaki potrafię widzieć z rur autobusów.
Może ten czarny dym jest mniej szkodzący niż niewidoczny dym z mojego samochodu, ale tak czysto wizualnie mnie odrzuca jednak bardziej. ;-)
Ostatnio zauważyłem jakieś autobusy opisane, że "electric", więc może idzie w jakimś lepszym kierunku ...

Stary Ork napisał/a:
goldsun napisał/a:
Nie wspominając, że jeśli 2 osoby zrzucają się na paliwo (wiem, że są jeszcze inne koszty utrzymania samochodu), to wychodzi to je taniej niż bilety miesięczne dla 2 osób osobno.


Na jednej trasie. Ale miesięczny na cały zbiorkom wyjdzie Cię jednak taniej niż porównywalne trasy zrobione w prywatnym aucie - zwłaszcza że np. dzieciaki ze ŚKUP jeżdżą za darmo. Oczywiście koszta to sprawa trzeciorzędna jeśli zbiorkom będzie tradycyjnie ulepiony z gówna i patyków.

Miesięczny z kolejami śląskimi z tego co kojarzę wychodzi chyba 260plnów/miesiąc.
Dla 2 dorosłych osób wychodzi ponad 500plnów.
To jest jakieś 90 litrów dizla po 5,50pln.
A to wychodzi jakieś 1200km przejechanych - 7l/100km.
A oszczędność samego czasu to, na samych dojazdach do pracy - 1h/dzień, czyli około 20h/miesiąc.
O zrobieniu zakupów nie wspomnę. Nieduże zakupy to robię pod domem. Jeśli potrzebuję gdzieś pojechać, to zazwyczaj są to zakupy większe. Mam z takimi targać się wypchanym do granic zbiorkomem?

Dzieciaki mają darmowy ŚKUP i z niego korzystają np. jeżdżąc same do babci.
A właściwie miały, bo moja córka kilka miesięcy temu skończyła 16 lat, więc już nie ma.
Swoją drogą - to też temat dla mnie idiotyczny. W wieku 16 lat dzieciaki zaczynają chodzić/dojeżdżać do szkoły gdzieś dalej niż pod domem. I właśnie od wtedy już nie mają darmowych przejazdów. Dla mnie - pokazówka i tyle.

Dodam jeszcze jeden temat.
Pracuję w Katowicach, mieszkam całą rodziną w Bytomiu.
Spróbuj coś w Bytomiu załatwić w godzinach późniejszych niż 16ta. Wywiadówki w szkole, terapia dzieci, jakaś wizyta w którymś Urzędzie (bo czasami coś potrzeba załatwić albo wyjaśnić ...) itd.. Jadąc zbiorkomem nie mam prawie żadnych szans zdążyć, ewentualnie nie być na 5 minut przed zamknięciem. Samochodem - mam więcej czasu.
Z żoną czasami się udaje wymieniać - kto wcześniej zdąży.
Ale np. w przypadku 2 wywiadówek, bo 2 dzieci, w 2 różnych szkołach, czyli w 2 różnych miejscach, za to w tym samym dniu i godzinie ... trochę się robi problem.

I jakoś wątpię, żebym tylko ja tak miał widząc codziennie te same samochody jadące do katowic na 7 i wracające po 15tej ...

Bo kolejnym tematem który rozwiązuje jeżdżenie samochodem to brak elastycznych godzin pracy i brak elastycznych godzin załatwiania czegoś. Bez tego - pracując na etacie, 20-30km od domu, w innym mieście, bez samochodu - to jednak bywa jazda bez trzymanki.

Na szczęście już nie dotyczy mnie temat odbierania/odstawiania dzieci do przedszkola/szkoły. Ale wiem, że koledzy/koleżanki kombinują czasami na zasadzie np. żona rano odstawia dzieci bo do pracy jedzie na późniejszą godzinę, mąż odbiera, bo kończy wcześniej. Tylko taką możliwość też trzeba mieć.

W Polsce panuje zwyczaj pieprznięcia jakimś tematem, bez patrzenia globalnie.
I nie wątpię, że w końcu ktoś doprowadzi do maksymalnego utrudniania życia kierowcom. Chociażby tylko po to, żeby się pochwalić, że się coś zrobiło.
Nie wątpię również, że jednocześnie będzie mieć w dupie całą resztę. Bo tak to cały czas działa.
I stawiam minimum 60%, że ten kto to wprowadzi, sam dalej będzie jeździć samochodami po warszawce, a do domu poleci co tydzień samolotem ...
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 13:17   

goldsun napisał/a:
W Polsce panuje zwyczaj pieprznięcia jakimś tematem, bez patrzenia globalnie.
I nie wątpię, że w końcu ktoś doprowadzi do maksymalnego utrudniania życia kierowcom. Chociażby tylko po to, żeby się pochwalić, że się coś zrobiło.

Czyli dokładnie w sposób potwierdzony naukowo i w praktyce zachodnich miast. A że kierowcy będą początkowo czuć się pokrzywdzeni, to też droga dokładnie przerobiona przez zachód. Nie ma więc co się zbytnio przejmować.

PS Gdy spojrzeć na komentarze pod zalinkowanym wywiadem - jakby im ktoś odbierał najbardziej podstawowe prawo człowieka. Takim jednak nie jest.

goldsun napisał/a:
Na szczęście już nie dotyczy mnie temat odbierania/odstawiania dzieci do przedszkola/szkoły. Ale wiem, że koledzy/koleżanki kombinują czasami na zasadzie np. żona rano odstawia dzieci bo do pracy jedzie na późniejszą godzinę, mąż odbiera, bo kończy wcześniej. Tylko taką możliwość też trzeba mieć.

A dlaczego zawsze trzeba ją mieć? Dzieci w pewnym wieku spokojnie przejdą ten 1 do 3 km lub przejadą więcej komunikacją miejską. Dowożenie nawet nastolatków do szkół to w Polsce istna plaga. Niektórzy rodzice gdyby tylko mogli, to parkowaliby na holu pod salą lekcyjną.
 
 
goldsun 
Szeregowy


Posty: 1626
Skąd: Bytom
Wysłany: 2019-07-17, 13:42   

dworkin napisał/a:
goldsun napisał/a:
W Polsce panuje zwyczaj pieprznięcia jakimś tematem, bez patrzenia globalnie.
I nie wątpię, że w końcu ktoś doprowadzi do maksymalnego utrudniania życia kierowcom. Chociażby tylko po to, żeby się pochwalić, że się coś zrobiło.

Czyli dokładnie w sposób potwierdzony naukowo i w praktyce zachodnich miast. A że kierowcy będą początkowo czuć się pokrzywdzeni, to też droga dokładnie przerobiona przez zachód. Nie ma więc co się zbytnio przejmować.

PS Gdy spojrzeć na komentarze pod zalinkowanym wywiadem - jakby im ktoś odbierał najbardziej podstawowe prawo człowieka. Takim jednak nie jest.

Acha.
czyli - utrudnijmy życie ludziom bo dlaczego by nie? Bo skoro sami sobie jakoś do tej pory dają radę, to jak im kolejną rzecz utrudnimy, to pewnie znowu sobie poradzą? Bo pokazałem przecież wyżej dlaczego w niektórych przypadkach samochód jednak jest po prostu ułatwieniem życia, a nie tylko "muszę się pokazać w mojej furze ..."
To samo zresztą w temacie "mój passat w TDIku ..." - według was ludzie kupują nastoletnie samochody z dizlem, bo tego na serio chcą i wolą od nowych, elektrycznych?

Jak ktoś chce naprawiać świat - niech najpierw sprawdzi dlaczego tak działa.
Robienie "po łebkach", zamiast walczyć z podstawowymi problemami, doprowadzi IMHO do równie bezsensownych/szkodliwych sytuacji, tylko po prostu innych.

Podniesiemy opłaty za parkowanie, zlikwidujemy parkingi - banalnie proste do zrealizowania. Dlatego takie nośne. Nawet tyłka zza biurka nie trzeba będzie ruszyć, żeby to załatwić. A jakie będzie "halo", że "ja to załatwiłem, cała moja ciężka praca w imię ochrony środowiska" ...
Kierowcy to ch...je. To też nośne.
Spowoduj takie zmiany, żeby kierowcy się przesiedli do zbiorkoma, nie zmuszając ich do tego, tylko przekonując - to już trudniejsze co nie? Dlatego wszyscy to w dupie będą mieć - niech sobie ci kierowcy sami poradzą, do tej pory zawsze sobie jakoś radzili ...

Kierowcy to ci sami ludzie, którzy czasami chodzą pieszo, czasami muszą coś załatwić, czasami wcale nie mają ochoty jechać, ale muszą ... (i w drugą stronę to jednak nie zawsze działa ... ;-> )
To nie jest do choinki odrębna rasa, albo odrębny naród.
Dlaczego mam wrażenie, ze są tak traktowani? "Dopieprzmy im w imię zasad."
Im, nie "nam". ;-)


dworkin napisał/a:
goldsun napisał/a:
Na szczęście już nie dotyczy mnie temat odbierania/odstawiania dzieci do przedszkola/szkoły. Ale wiem, że koledzy/koleżanki kombinują czasami na zasadzie np. żona rano odstawia dzieci bo do pracy jedzie na późniejszą godzinę, mąż odbiera, bo kończy wcześniej. Tylko taką możliwość też trzeba mieć.

A dlaczego zawsze trzeba ją mieć? Dzieci w pewnym wieku spokojnie przejdą ten 1 do 3 km lub przejadą więcej komunikacją miejską. Dowożenie nawet nastolatków do szkół to istna plaga w Polsce. Niektórzy rodzice gdyby tylko mogli, to parkowaliby na holu pod salą lekcyjną.

Traktujesz mnie jak typowego idiotę, czy tylko ignorujesz celowo to, że dzieci jednak nie są od razu nastolatkami?
Moja córka zaczęła sama chodzić do szkoły ... nie pamiętam kiedy. ;-) Do gimnazjum już na pewno sama chodziła, a nawet nauczyła się dojeżdżać 2 przystanki, jak się jej chodzić nie chciało. Podstawówka była blisko, więc ciężko do końca mówić o odprowadzaniu ...
Mój 12letni syn sam jeździ (albo chodzi pieszo jak ma widzimisia) do babci - jakieś 5km, albo 2 autobusy.
Staramy się nie wychowywać kalek życiowych. ;-)

Przy czym - zawsze mam "z tyłu głowy" jedną rzecz - jak bardzo zostałbym przez opinię publiczną, innych ludzi, a może nawet Sąd zmieszany z błotem, gdyby podczas takiego samotnego wypadu któremuś z moich niepełnoletnich jednak dzieci - coś się stało?
Bo z tego co mi się kojarzy - rodzice w pełni odpowiadają za niepełnoletnie dzieci, chyba, że te mają innego dorosłego opiekuna w tym czasie? Gdyby mojemu synowi na ulicy coś się stało, a mnie przy tym nie było - jaka byłaby reakcja?
Więc czy to dowożenie nawet nastolatków przypadkiem nie wynika z czegoś więcej niż nadopiekuńczość?
_________________
Załączam różne wyrazy i pozdrawiam
Goldsun

Per ASperger ad astra
 
 
fdv 


Posty: 1073
Skąd: Neverland
Wysłany: 2019-07-17, 15:20   

dworkin napisał/a:
BTW - z ciekawości porównałem liczbę samochodów na mieszkańca w Polsce w stosunku do średniej unijnej oraz liczbę wypadków śmiertelnych na mieszkańca w Polsce w stosunku do średniej unijnej.

W 2017 w Polsce doszło do 0.075 wypadków śmiertelnych na 1000 mieszkańców, a średnia dla UE wynosiła 0.050 - co dawało nam 150% średniej unijnej.

W 2017 w Polsce było 740 samochodów na 1000 mieszkańców, a średnia dla UE wynosiła 505 - co dawało nam 146% średniej unijnej.

Hmmmmmm...


Ta, a podaj liczby jaka była śmiertelność w 1998 i jaki był odsetek w posiadaniu aut wtedy, bo ja jestem głęboko przekonany ale może się mylę że śmiertelność była większa a spada dzięki lepszym drogom. A tak przy okazji te 740 aut na 1k mieszkańców to w całej PL czy tylko Warszawa ? Bo znowu może się mylę ale wygląda to tak jakbyś sobie wybierał odpowiednie cyferki i na siłę udowadniał z góry założoną tezę.
_________________
W życiu - oczekujemy co najwyżej sporej porcji bezrefleksyjnej zabawy i przyczynku do dalszej zabawy.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-07-17, 16:06   

goldsun napisał/a:
Przy czym - zawsze mam "z tyłu głowy" jedną rzecz - jak bardzo zostałbym przez opinię publiczną, innych ludzi, a może nawet Sąd zmieszany z błotem, gdyby podczas takiego samotnego wypadu któremuś z moich niepełnoletnich jednak dzieci - coś się stało?
Bo z tego co mi się kojarzy - rodzice w pełni odpowiadają za niepełnoletnie dzieci, chyba, że te mają innego dorosłego opiekuna w tym czasie? Gdyby mojemu synowi na ulicy coś się stało, a mnie przy tym nie było - jaka byłaby reakcja?
Więc czy to dowożenie nawet nastolatków przypadkiem nie wynika z czegoś więcej niż nadopiekuńczość?

W jakich warunkach starsze niż 7-8 lat dziecko wymaga nadzoru rodzica podczas pokonywania trasy do pobliskiej szkoły? W jakich warunkach dziecko starsze niż 10-12 lat wymaga podwożenia na dalsze odległości, które mogłoby pokonać samodzielnie w komunikacji miejskiej? Takie warunki oczywiście istnieją, ale należą do znakomitej rzadkości.

Dlatego daruj te głodne kawałki, że każde niepełnoletnie dziecko wymaga podobnej opieki lub że za każdy ewentualny wypadek takiego dziecka odpowiada rodzic. Odpowiada tylko za wypadek w warunkach, w których istnieje podwyższone niebezpieczeństwo, jakie mógł przewidzieć. Od razu kontrując - takie warunki nie należą do częstych.

Owszem więc, twierdzę, że podobne przyzwyczajenia kierujących wynikają głównie z ich zamiłowania komfortu w aktualnej organizacji życia. Np. tuzinie zajęć dodatkowych dla swych pociech, które to zajęcia jednak nie są podstawowym prawem człowieka, ani nie jest nim luksusowy transport między takimi zajęciami. Tym bardziej, że stanowią one wtedy odwróconą redystrybucję, czyli ograniczanie ogólnej infrastruktury kosztem osób, jakich na takie zajęcia nie stać.

goldsun napisał/a:
Acha.
czyli - utrudnijmy życie ludziom bo dlaczego by nie? Bo skoro sami sobie jakoś do tej pory dają radę, to jak im kolejną rzecz utrudnimy, to pewnie znowu sobie poradzą? Bo pokazałem przecież wyżej dlaczego w niektórych przypadkach samochód jednak jest po prostu ułatwieniem życia, a nie tylko "muszę się pokazać w mojej furze ..."

Jeśli przez utrudnienie rozumiesz ograniczenie komfortu wynikającego z przyzwyczajenia, nie z konieczności, bo przy odpowiedniej organizacji można go z lekkim poświęceniem zachować, to to właśnie mam na myśli. Oczywiście sam nazywam to raczej poprawą jakości życia dla wszystkich. Ograniczony ruch osobowy sprawi automatycznie, że komunikacja zbiorowa stanie się szybsza, bardziej powszechna i o większym zakresie. Dodatkowo drastycznie obniży poziom szkodliwych związków w powietrzu. Zmniejszy przez to i przez mniejszą liczbę wypadków, a także większą ilość ruchu fizycznego odsetek corocznych dolegliwości i zgonów. Nieco oddali katastrofę klimatyczną. Nie wspominając już o najzwyklejszym uczynieniu miasta bardziej przyjaznym dla pieszych. Nic tylko brać. A przejazdy osobowe, które pozostaną konieczne, dalej się będą odbywać. Tylko zracjonalizowane, w uzasadnionych przypadkach.

I patrząc na ogólny trend w Unii Europejskiej, jej zapatrywania w temacie transportu, jestem spokojny, iż to droga nieunikniona. Prędzej czy później podobne reformy zaczną i w Polsce mieć miejsce, ku zachodniej cywilizacji. Odwrotne trendy to droga wyłącznie na wschód. A wszystkie słowa, jakie tu powiedziałeś, padły już 30 lat temu w Niemczech, Holandii lub Francji, nie powstrzymując jednak postępu.

fdv napisał/a:
A tak przy okazji te 740 aut na 1k mieszkańców to w całej PL czy tylko Warszawa ? Bo znowu może się mylę ale wygląda to tak jakbyś sobie wybierał odpowiednie cyferki i na siłę udowadniał z góry założoną tezę.

Dobra, musiało mnie zaćmić, bo nie wiem, skąd wziąłem te 740 aut. 505 na 1000 to średnia dla UE za rok 2016 (wg Eurostatu). Dla Polski - 571. Czyli większa liczba samochodów ma w tym przypadku mniejsze znaczenie (150% wypadków śmiertelnych przy jakichś 115-120% aut).

Ogromne liczby dla największych polskich miast (~700 i więcej) jednak się zgadzają i są nawet trzy razy wyższe niż takie same liczby dla miast zachodnich.
  
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-07-17, 18:18   

Dane ilości samochów są w Polska nie rzeczywiste bo nie usunięto z rejestru samochodów które po prostu "zniknęły" np. 2 mln maluchów.
 
 
Trojan 


Posty: 11269
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2019-07-25, 14:19   

http://wiadomosci.gazeta....i-zobaczyc.html

Cytat:
GAZETA.PL, ŁUKASZ ROGOJSZ: Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku zostanie zapamiętany nie z powodu haseł i postulatów uczestników, ale zamieszek i ataków na przedstawicieli środowisk LGBT. Można było przewidzieć, że tak to się skończy? Zwłaszcza, że mówimy o Białymstoku.
DR HAB. MARCIN NAPIÓRKOWSKI: Nie lubię pytań o to, czy można było coś przewidzieć. Po fakcie zawsze jesteśmy mądrzy. I w żadnym razie nie chciałbym stygmatyzować Białegostoku.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-08-12, 14:53   

http://next.gazeta.pl/nex...ml#s=BoxMMtImg1 - tym razem o śmieciówkach

Cytat:
Dr Wojciech Paczos: Kilka informacji z "Wyborczej", Gazeta.pl i "Pulsu Biznesu": w restauracjach KFC, Burger King, Pizza Hut i Starbucks należących do AmRestu, aż 6,5 tys. z 14 tys. polskich pracowników ma umowy śmieciowe, w lokalach tej samej sieci w Austrii, Hiszpanii, Czechach czy Rumunii - nikt. Odzieżowy gigant LPP, właściciel m.in. Reserved, zatrudnia w Polsce prawie 26 tys. osób, ok. 10 tys. z nich ma stałe etaty, reszta - umowy na czas określony lub umowy-zlecenia. Firma tłumaczy, że "niektórzy pracownicy wolą inną formę zatrudnienia". Dla InPostu pracuje 3 tys. kurierów, żaden nie ma etatu. "Wśród krajów OECD większy odsetek umów śmieciowych ma tylko Chile. Nie chcecie tego srebrnego medalu" — mówi do Polaków publicznie Jose Angel Gurria, sekretarz generalny OECD.

I ma rację, że nas mocno krytykuje za śmieciówki. Podobnie jak Bank Światowy i Komisja Europejska. W Polsce, zależnie jak liczyć, od 20 do 40 proc. pracowników jest na "innych formy zatrudnienia" (...)

Grzegorz Sroczyński: Wszyscy eksperci w polskich mediach mówią coś odwrotnego: że śmieciówki może nie są fajne, ale jednak dobrze służą gospodarce. Prezes InPostu Rafał Brzoska i szefowa Lewiatana Henryka Bochniarz zgodnie twierdzą, że bez śmieciówek rozwijalibyśmy się znacznie wolniej, i że elastyczne formy zatrudnienia są naszym firmom niezbędne do życia. To kto ma rację?

Rację ma OECD i Bank Światowy, bo pracują na nowych modelach ekonomicznych. A to, co mówi polski biznes i część ekspertów, wynika ze starego myślenia. Mamy w ekonomii sporo badań empirycznych dotyczących umów śmieciowych, które wyjaśniają te mechanizmy. Długotrwały skutek dla gospodarki jest zdecydowanie negatywny. I mamy też przykłady krajów - najważniejszym i najczęściej analizowanym przez ekonomistów jest Hiszpania - gdzie był podobny problem z umowami śmieciowymi i podobna skala tego zjawiska, jak w Polsce. Argument - "Dobrze, dobrze, może umowy śmieciowe nie są fajne, ale dzięki nim gospodarka staje się bardziej konkurencyjna" - jest fałszywy.

Jak to działa?

Zostańmy na chwilę przy przykładzie Hiszpanii. Po dyktaturze generała Franco rynek pracy był bardzo sklerotyczny, sformalizowany. Jeśli ktoś już dostał pracę, to do końca życia, nie można go było zwolnic, ani nawet przenieść do innego biura. Więc w latach 80. już w demokratycznej Hiszpanii wprowadzono kilka reform, które deregulowały rynek pracy, wprowadzono nowe formy zatrudnienia - dziś nazywane są śmieciówkami. Mam tu parę liczb: w 1985 roku 15 proc. siły roboczej w Hiszpanii było zatrudnionych na innych formach umowy niż stały etat, a w 1995 roku - już 35 proc. W tym samym roku aż 90 proc. nowych kontraktów to były "inne formy zatrudnienia". I rzeczywiście reformy spowodowały wzrost zatrudnienia, ale jednocześnie wydarzyło się coś, czego ich zwolennicy kompletnie się nie spodziewali: wystąpił znaczny spadek produktywności.

Produktywności?

Chodzi o to, ile tzw. wartości dodanej pracownik wytwarza w ciągu godziny. W dobrze działającej gospodarce produktywność powinna rosnąć, pracownicy są coraz lepiej wyszkoleni, stanowiska pracy lepiej wyposażone i po prostu więcej w ciągu godziny człowiek może wyprodukować. W Hiszpanii przed deregulacją rynku pracy produktywność rosła może niezbyt szybko, ale jednak rosła - średnio 1,5 proc. rocznie. A w kolejnej dekadzie po wprowadzeniu "elastycznych form zatrudnienia" zaczęła spadać - średnio co roku o 0,5 procenta. Proszę zwrócić uwagę, że jest to okres, kiedy trwała rewolucja w IT i w wielu innych krajach dzięki komputeryzacji produktywność rosła jak szalona. Czyli mamy około 35 proc. siły roboczej na śmieciówkach i z roku na rok ci ludzie stają się coraz mniej produktywni.

Ale z czego to wynikało? Że Hiszpanie w pracy się zaczęli lenić?

Dość dobrze zbadano, co się wydarzyło. Po pierwsze rzeczywiście spadła motywacja do wkładania w pracę większego wysiłku. Nie dlatego, że ludzie stali się leniwi, tylko po prostu szanse awansu zawodowego dramatycznie spadły, bo prawdopodobieństwo przejścia z umowy czasowej na stały etat było bliskie zeru. Nie ma sensu się wysilać, skoro i tak nie będzie nagrody.

Po drugie - i to jest rzecz, która się wydarzyła po stronie pracodawców - firmy przestały inwestować w pracowników, szkolić ich, dbać o ich ścieżkę zawodową. Śmieciówka do niczego nie zobowiązuje żadnej ze stron, więc jeśli pracownik z dnia na dzień odfrunie do innej firmy, bo mu dadzą za godzinę dwieście peset więcej, no to nie warto go wysyłać na drogie szkolenie. Jakość tzw. kapitału ludzkiego ma dużą siłę oddziaływania na gospodarkę, zajmuje się tym cały osobny dział w ekonomii. Jeżeli nie inwestujemy w umiejętności pracowników, żeby najlepsi mogli awansować, robić ciekawsze rzeczy, bardziej angażujące, to ten kapitał ludzki się deprecjonuje.

Trzeci istotny efekt śmieciówek, to nadanie kierunku, w jakim poszła cała hiszpańska gospodarka. Okazało się, że przy tym dualnym, elastyczno-nieelastycznym runku pracy bardzo opłacało się zakładać firmy w sektorach dość prostych, manualnych - przede wszystkim budowlanym i turystycznym. W Hiszpanii te proste sektory zaczęły dominować, a te bardziej skomplikowane słabły (...)

Ciekawe jest jeszcze to, co się stało w Hiszpanii po 2008 roku, czyli po wybuchu światowego kryzysu. Skupmy się na bezrobociu. Bo główny argument zwolenników deregulacji rynku pracy był taki, że dzięki elastyczności rośnie liczba zatrudnionych. "Ludzie przynajmniej mają pracę". Tyle że w Hiszpanii w kryzysie po 2008 roku bezrobocie wystrzeliło z 8 do 23 procent.

To chyba w kryzysie normalne?

Aż tyle? Dobrym porównaniem jest Francja, która miała podobną stopę bezrobocia przed kryzysem - około 8 proc. - a w kryzysie skoczyło im do 10 procent. We Francji rynek pracy jest dość mocno regulowany, ludzi nie tak łatwo zwolnić.

No ale można powiedzieć, że dzięki elastyczności firmy łatwiej przetrwały kryzys.

Nie można. Hiszpańska gospodarka nie tylko bardzo źle zniosła kryzys, ale dużo trudniej z niego wychodziła. Bo jest duża wartość w tym, żeby utrzymywać pracowników w czasie kryzysu. Właśnie ze względu na umiejętności, które po odbiciu koniunktury można szybko uruchomić. Jeśli ludzie pozostają bez pracy, dość szybko tracą te umiejętności.

Z powodu śmieciowych umów Hiszpania zaliczyła bardzo szybki wzrost zatrudnienia, a potem błyskawiczny spadek. Czyli deregulacja rynku pracy spowodowała ogromne wahania. Problem polega na tym, że wzrost zatrudnienia w dobrych czasach nie rekompensuje spadku zatrudnienia w czasie słabej koniunktury. W dodatku w gospodarce z takimi wahaniami poziomu bezrobocia ludziom żyje się gorzej. Są nieustannie narażeni na większe ryzyko, stają się mniej odważni w podejmowaniu decyzji zawodowych, mniej też inwestują w siebie.

To wszystko pokazuje, że nawet jeśli ktoś uważa wzrost PKB za świętego Graala, to nie powinien być zwolennikiem hiper-elastycznego rynku pracy. Badania na ten temat są dostępne, jest ich sporo, modele ekonomiczne uwzględniające wpływ śmieciowego zatrudnienia na gospodarkę są też dostępne i powszechnie wykorzystywane (...)

To co powinniśmy ze śmieciówkami zrobić?

Reforma rynku pracy powinna polegać na istnieniu jednego kontraktu i nie chcę mówić, jak on powinien wyglądać. Nie znam się na tym. Z ekonomii natomiast wiemy, że dwie skrajności są złe - sklerotyczny rynek pracy, jak w Hiszpanii Franco, ale też rozmontowany rynek pracy, gdzie 30 proc. ludzi ma "inną formę zatrudnienia". Przy czym z badań wiemy, że jedna skrajność jest jednak nieco gorsza od drugiej. Francja przeszła kryzys z mniejszymi stratami społecznymi i ekonomicznymi niż Hiszpania.

Dla wielu firm, które bazują na taniej pracy, powrót do obowiązywania kodeksu pracy w Polsce mógłby oznaczać upadłość.

Tak. To się w ekonomii nazywa kreatywną destrukcją i po prostu przetrwaliby ci, którzy mają lepszy pomysł, lepszą technologię i potrafią organizować pracę w firmie sprawniej. Czyli prawdopodobnie wzrosłaby innowacyjność polskiej gospodarki.

I że tak powiem - niech giną. Kolejne potwierdzenie dlaczego inwestycje wewnętrzne utrzymują się w Polsce na niskim poziomie, czyli dlaczego nasi pracodawcy nie inwestują, tworząc np. nowe miejsca pracy. Bo ich bazą zawsze były niskie koszty - niskie płace i łatwe do zerwania formy zatrudnienia. PiS zachwiał pierwszym z tych "filarów" i nawet przy wciąż śmieciowym rynku pracy starczyło, by skulili się w kątach ze strachu. A skoro nie są w stanie opuścić ich samodzielnie, trzeba ich stamtąd wykurzyć. Może wtedy na zwolnionym miejscu wyrośnie coś normalnego. Widać, przedsiębiorco, na wolnym rynku nie dałeś rady. Szukaj etatu u lepszego prywaciarza.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-08-28, 15:47   

Kilka miesięcy temu ekonomiści współpracujący z Thomasem Pikettym w ramach World Inequality Lab wydali raport wg którego nierówności w Polsce są jednymi z najwyższych w UE. Trochę przeczy to danym z Eurostatu wg których nierówności wyrażane współczynnikiem Giniego spadły nam ostatnio do bezprecedensowych poziomów, wreszcie średnich dla UE. Zagwozdka? Wyjaśnia ją następujący artykuł: https://krytykapolityczna.pl/kraj/nierownosci-w-polsce-badania-wskazniki-interpretacje/

Cytat:
Pierwszy z wyżej wymienionych (...) odnosił się do głośnych badań World Inequality Lab (WIL) (...) Wynika z nich rzeczywiście, że Polska należy do kilku najbardziej rozwarstwionych państw Unii Europejskiej. Przykładowo górny 1 procent drabiny dochodowej zgarnia w Polsce 12,5 proc. krajowych dochodów, co jest drugim najwyższym wynikiem we Wspólnocie (...) Podobnie sprawa ma się w przypadku dochodów górnych 10 procent. W Polsce ludzie ci zgarniają 34,6 proc. dochodów, co jest trzecim wynikiem w UE (...)

Pytanie brzmi jednak, jak w tej analizie rozumiany jest dochód. Okazuje się, że mowa tu o wszystkich dochodach z aktywności zarobkowej (wynagrodzenia, zyski, odsetki od kapitału) oraz o świadczeniach emerytalnych. Są to dochody przed opodatkowaniem i nie uwzględniają one transferów socjalnych. Można więc powiedzieć, że badanie WIL pokazuje nierówności powstające na rynku, bez uwzględnienia polityki społecznej państwa (...)

Jeśli wziąć to pod uwagę, dane WIL nie będą już tak wielkim zaskoczeniem. Rozkład płac w Polsce jest jednym z najbardziej zróżnicowanych w Europie, co wiemy od dawna. Według danych Eurostatu w 2014 roku reprezentanci najwyższego decyla płac zarabiali co najmniej 4,7 razy więcej niż przedstawiciele najniższego decyla. Był to najwyższy wynik w Europie (...)

Inny obraz dają wskaźniki nierówności, które biorą pod uwagę wszystkie dochody do dyspozycji gospodarstw domowych; także te ze świadczeń socjalnych (...)

W 2017 roku ci z górnego kwintyla w Polsce uzyskali dochody przynajmniej 4,6 razy większe niż przedstawiciele dolnego kwintyla (...) Według najnowszych danych w ubiegłym roku wskaźnik ten znów w Polsce spadł do poziomu 4,25 (...)

Także według wskaźnika Giniego polskie nierówności szybko spadają od 2015 roku. W 2016 roku Gini wyniósł nad Wisłą 29,8 (wobec 30,6 rok wcześniej), a w 2017 już tylko 29,2 (...) Według tych samych danych w ubiegłym roku Gini znów w Polsce radykalnie się obniżył, tym razem do 27,8 (...)

Jak widać więc, na nadwiślańskim rynku pracy i płacy dziki kapitalizm hula, jak hulał w najlepsze. Niemal niczym nieograniczony, skąd też niekiedy drastyczne rozwarstwienie płac netto (duże miasto - prowincja, specjalista na działalności gospodarczej - fizyczny na śmieciówce). PiS prawie nic w tej kwestii nie zrobił (choć zrobił więcej niż ktokolwiek wcześniej - patrz minimalna za godzinę i danina solidarnościowa). Podatki są niskie i płaskie, jak były.

Po dodaniu 500+ jednak sprawa wygląda diametralnie inaczej. Na tej płaszczyźnie PiS zrobił już bardzo wiele. Po spojrzeniu na powyższe liczby jego dokonanie staje się wręcz historyczne, jak epickie wstrzymanie żywiołu. Samo w sobie prostackie, bo wyrafinowana metoda powinna polegać też na reformie systemu podatkowego i rynku pracy, ale skuteczne. Na zachodzie racjonalizacja rozporządzalnego dochodu gospodarstw domowych opiera się na kilku równorzędnych filarach - systemie podatkowym, usługach publicznych i wreszcie transferach socjalnych. W Polsce został oparty głównie o trzeci z nich.

A ogrom środków wydawanych na 500+ to prostactwo podkreśla. Niestety podkreśla również skalę rynkowej wolnoamerykanki, jaka od transformacji psuje nasz kraj, skoro by ją czysto pieniężnie zniwelować konieczne są aż tak olbrzymie środki. Które jeśli nie zaczną być waloryzowane, w ciągu kilku lat stracą znaczenie, a Gini wróci do swych poprzednich poziomów.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-09-06, 17:46   

http://next.gazeta.pl/nex...entownosci.html - o tym jak zjebaliśmy nasz transport publiczny, część kolejna. Balcerowiczowskie przekonanie, że każda instytucja powinna być zarządzana jak prywatna firma, a jej efektywność i sens istnienia oceniane jeno przez pryzmat pieniężnych zysków, zatruło nasz kraj do kości. Widać to zwłaszcza w dużych miastach. Dopiero w ostatnich latach ten trend się odwraca.

Cytat:
Grzegorz Sroczyński: Kto miał rację w sprawie stacji we Włoszczowie: media czy Gosiewski?

Karol Trammer: Gosiewski. Został rzucony przez Kaczyńskiego na województwo świętokrzyskie, żeby z bastionu SLD zmienić je w bastion PiS. I jego sposób działania był dość prosty: słuchał, czego chcą ludzie w różnych miejscach i starał się to wylobbować na poziomie rządowym. W przypadku Włoszczowy była to stacja kolejowa.

Niepotrzebna.

Potrzebna.

To był 2006 rok. Media przez kilka miesięcy rozpisywały się, jak idiotyczna jest to inwestycja. I że pociągi ekspresowe z Warszawy do Krakowa będą się musiały zatrzymywać w kilkutysięcznej dziurze. "Nigdzie w Europie nie buduje się takich stacji".

Buduje się.

Z Warszawy na południe biegnie Centralna Magistrala Kolejowa, która powstała za Gierka. Łączy Warszawę, Kraków i aglomerację śląsko-dąbrowską. Podczas projektowania tej linii w ogóle nie zwracano uwagi na przecinane przez nią obszary, a jeśli jakiś ciąg transportowy łączy duże miasta i nie uwzględnia tego, co mija po drodze, powstaje tzw. efekt tunelu. I ambicją regionalistyki światowej jest walka z efektem tunelu, żeby nie było tak, że połączenie komunikacyjne służy jednym, a innym pogarsza jakość życia, generuje hałas, przecina lokalne tkanki i nic nie daje w zamian. Największe miasta na trasie Centralnej Magistrali Kolejowej to Opoczno i Włoszczowa, w obu od początku był ból: przemykają pociągi, a my możemy na nie tylko popatrzeć. I od zawsze mieszkańcy pisali petycje, żeby zbudować stację kolejową.

Ok. Kwestie społeczne. A ekonomicznie ta stacja też miała sens?

Miała. To nie był duży koszt - trzeba było zbudować jeden peron - a czas dojazdu z Włoszczowy do Warszawy skrócił się z pięciu godzin do półtorej godziny. Żadna inna kolejowa inwestycja nie dała takiego skrócenia podróży. W Niemczech, we Francji - gdy powstaje linia dużej prędkości - co kilkadziesiąt kilometrów buduje się stacje pośrednie, często w miejscowościach jeszcze mniejszych niż jedenastotysięczna Włoszczowa. Na linii TGV te stacje mają nazwy nie od miejscowości, tylko od całych regionów. Bo ludzie dojeżdżają tam samochodami z okolicy. I tak samo się stało z Włoszczową, korzystają z tej stacji mieszkańcy z promienia 30 km, mogą szybko się dostać do Krakowa czy Warszawy.

Przywiodło mi to na myśl pewną refleksję. Za rządów Platformy to elektorat wielkomiejski terroryzował prowincję, gorzej wykształconych i uposażonych. Powyższa sytuacja jest tego żywym symbolem. Sam pamiętam tę pozycję merytorycznej wyższości, że finansowa rentowność stanowi wyznacznik sensu istnienia danej linii (i to prostacko rozumiana, bo gdy spojrzeć ogólnie, eliminacja nierentownych połączeń tak naprawdę zmniejsza przerób całości), a kto się sprzeciwia, ten ekonomiczny dyletant, który nic nie rozumie. Pamiętam politowanie dla sądzących inaczej, w tamtym czasie na przykład obrońców Włoszczowy. Więc i bali się odzywać, narażeni na śmieszność. Sam ulegałem tej narracji. Była jednak błędna.

Dziś z kolei to prowincja, wcześniej wykluczeni terroryzują duże ośrodki. PiS włączył ich do ogólnego dobrobytu, systemu dystrybucji godności, przywrócił im wiarę w moc samostanowienia o swoim losie w debacie publicznej oraz wyborach. To i stanowią, tym razem nie oddając pola wielkomieszczuchom i nie ufając ich utyskiwaniom o upadających liberalizmie i praworządności, bo traktując je jako chęć przywrócenia poprzedniego stanu.

Co odbicie wahadła, to terror większości.
  
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2019-09-06, 18:36   

Ok, ja to kumam. Ale jednak ten przykład wydaje mi się mocno z d.py wzięty. Fajnie, że mieszkańcy Włoszczowej dostali przystanek szybkiej kolei pośrodku niczego. Zdarzyło mi się jeździć szybką koleją w Italii i we Francji (dawno bo dawno, ale jednak). I nie pamiętam, aby pociąg zatrzymywał się w Nigdzie jako stacji pośredniej. We Francji jechałem z Marsylii do Paryża. Ostatnio w Italii z Florencji do Bolonii. To duże miasta. Nie nadają się do porównania z Włoszczową. I jestem pewien, że na pewno w Italii pociąg nie zatrzymywał się na stacjach pośrednich. Trasa wiodła z Neapolu przez Rzym, Florencję, Bolonię do Mediolanu. Żadnych pośrednich.

I mówimy o szybkiej kolei. Najszybszej, jaka jest w Italii. Do zatrzymywania się na stacjach pośrednich są pociągi pospieszne, między regionalne lub regionalne. A nie super szybka kolej. Ale nie jestem ekspertem, mogę się mylić. W takiej Włoszczowej nie był potrzebny przystanek szybkiej kolei. Bo bilety na nią są najdroższe. Ludziom dojeżdżającym do pracy potrzebna była "zwykła" kolej. Zbierająca pasażerów ze stacji pośrednich a nie śmigająca między wielkimi miastami, bez przystanków pośrodku Niczego.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
bio 
Człek pod dębem

Posty: 1816
Skąd: Znad stawu w parku
Wysłany: 2019-09-06, 19:57   

Romek, ogarnij się i przeczytaj artykuł. Chuj z Włoszczową. Nie jest ważny rzep, ino dupa do której się przyczepił.
_________________
Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23107
Wysłany: 2019-09-06, 20:02   

No czytałem, ale odnoszę się do tego fragmentu. Pomysł, że szybka kolej to odpowiedź na wykluczenie komunikacyjne wydaje mi się po prostu głupi. Trzeba przywrócić połączenia lokalne, regionalne/wojewódzkie. Pospieszny/regionalny zatrzymujący się we Włoszczowej do spółki z lokalnym to też dobry pomysł. Po co od razu "pendolino"? To zróbmy też pendolino z jakiejś bieszczadzkiej stacji, aby mieszkańcy dojeżdżali szybko do pracy w Warszawie. Toż to absurd. Może na odcinki drogowe puśćmy lokalne połączenia autobusowe obsługiwane przez luksusowe autobusy, z barkiem, rozkładanymi siedzeniami i szampanem lejącym się z siedzeń.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
bio 
Człek pod dębem

Posty: 1816
Skąd: Znad stawu w parku
Wysłany: 2019-09-06, 20:05   

Sory Romku, ale pomyliłem artykuły, bo w obu maczał palce Sroczyński, a podobne miały adresa. Ten, o który mi chodziło pochodził z 1 kwietnia( sic!). Mea culpa.
_________________
Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2019-09-07, 08:38   

Gdy spojrzeć na rozkład PKP, w ciągu doby przez Włoszczowę (stacja Północ) do Warszawy odchodzi 11 pociągów. 6 TLK, 3 IC oraz 2 EIC (do Krakowa już same TLK i IC). Wszystkie w maks 2 godziny, zamiast wcześniejszych 4-5 z innej pobliskiej stacji.

Gdy spojrzeć na rozkład TGV, na przykład z Paryża do Bordeaux (580 km w 3 godziny) odchodzi pociąg na godzinę, zatrzymując się po drodze 5 razy (6 licząc Bordeaux). Najmniejsze z tych 5 miejscowości liczą 15 i 20 tys mieszkańców (Włoszczowa 10 tys).

No ale jak to?! Niech kmiecie patrzą, jak pany z Warszawy jadą, ale nie spowalniają im podróży!
  
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2019-09-07, 11:12   

Pierdolisz
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Qfant


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,29 sekundy. Zapytań do SQL: 13