Ooo... czyżby to był sygnał, że warto w końcu wybrać się na jakiś konwent?
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
On już w Polsce był, jakby kogoś z UW, to nowego chcę
Ja bym Simmonsa chciał Ale na MacLeoda chętnie bym się wybrał i złapał trzy autografy Ile kosztuje takowa wejściówka?
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Kuszące, ale mi się tak bardzo na Polcon nie chce jechać...
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Yhy, czyli kwota w sumie do przyjęcia, choć trzeba sobie dodać nocleg A jak jeszcze żona będzie chciała jechać ze mną?
Shadowmage napisał/a:
Cennika chyba jeszcze nie ogłosili.
Jeszcze nie, strona na rok 2013 jest uboga w jakiekolwiek informacje, a za 2012 rok nie działa Dlatego pytałem stałego bywalca
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Rewelacyjna wiadomość! ^^ Rok temu niestety nie dałam rady jechać na Bachanalia, ale Polconu już nie odpuszczę. "Wieki światła" muszą drobić się autografu. :D
Przeczytałem Wieki światła. Teraz czytam peany powyżej i mocno się zastanawiam czy nie kliknąłem jakiego wątku obok. W zasadzie nie zgadzam się z żadną pochwałą, którą można tu znaleźć. Czytałem po 40-50 stron dziennie, nie byłem w stanie więcej, po tej ilości byłem zakorkowany. Po pierwsze fabuła - w zasadzie jej nie ma a to co jest to jakiś szczątkowy zarys, który kupy trzyma się umownie jedynie, zasadniczo nie dbając o jakieś tam logiczne procesy, przyczyny i następstwa. Bohater łazi bez składu, ładu i uzasadnienia po różnych lokacjach i jeśli coś z tego wynika to przypadkiem a jeśli wynika z zamysłem to prawie że wbrew logice (gdzieś tam Żerań stwierdził, że Wieki światła miażdżą fabułą ). Dwa, język. Piękny, niesamowity, nastrojowy. Zwyczajnie poprawny z nutą męczącą. Trzy, koncept, przesłanie. Zupełnie nic oryginalnego, rzeczy przerobione wielokrotnie. Prus, Żeromski, Orzeszkowa pisali o tym sto lat temu i to znacznie lepiej. Zresztą taka LalkaPrusa (jasne że to nie idealnie równoważny odpowiednik) bije Wieki światła o kilka długości pod każdym niemal względem. MacLeod jedzie banałem za banałem by od czasu do czasu błysnąć myślą godną mistrz Coelho. Cztery, świat. I to już nie zarzut ale i nie pochwała. Świat to po prostu przełom wieków XIX-XX odmalowany dość przyzwoicie ale bez specjalnej oryginalności, eter to tylko gadżet w zasadzie zbędny. Znajduję jednak dwa pozytywy w powieści. Pierwszy to postacie. Niewątpliwie zgrabnie wykreowane (ale już nie interakcje między nimi - te są mocno drewniane i kulawe, a bezpośredni ich objaw czyli dialogi to rekord gamoniowatości i pierdołowatości), z autentyczną głębią i umocowaniem w rzeczywistości. I drugi to nastrój/atmosfera, faktycznie od okładki do okładki otacza nas przygnębiający opar beznadziei, marności i fatalnego determinizmu.
Podsumowując, nie jest to zła książka ale do wybitności jej bardzo daleko.
Przedwczoraj zabrałam się za "Wieki światła". Nie powiem, żebym pędziła przez powieść szybko, dotarłam dopiero do 64-tej strony. Po pierwsze dlatego, że pierwsze kartki czytałam po kilka razy - nie dlatego, że były napisane jakimś specjalnie ciężkim językiem, albo niezrozumiałe - po prostu nie chciałam niczego uronić. Chciałam też porządnie wgryźć się w utwór, z czym dosyć często mam trudności na początku książek nieznanego wcześniej autora.
Druga sprawa, to brak czasu - do przerwy świątecznej został jeszcze tydzień, wyjątkowo zapracowany tydzień. Z tego powodu bałam się, że wybór MacLeoda będzie złą decyzją, bo nie chciałabym czytać go "po łebkach". Mimo to jakoś idzie - małymi partiami, powoli, zostawiając sobie chwilę na przemyślenie tego, co przeczytałam.
Do tej pory targają mną sprzeczne uczucia - z jednej strony, zwłaszcza na początku byłam zachwycona światem przedstawionym, nawet pomimo tego całego Londyńskiego brudu, jaki został nam praktycznie rzucony w twarz już od pierwszego akapitu. Potem jednak przyszło dosyć mocne przygnębienie, zwłaszcza po wizycie Roberta w fabryce.
Książka fascynuje już od samego początku, nie zależnie od tego, czy jestem na etapie "zachwytu" czy "depresji". Poza tym, jako że ledwie musnęłam utworu, nie potrafię jeszcze powiedzieć nic konkretnego i zdecydowanego, jeśli chodzi o mój stosunek do utworu. Jestem nastawiona pozytywnie, a dotychczasowa lektura nie przyniosła mi rozczarowania, może nawet odrobinę pozytywnie zaskoczyła.
Wieki Światła nie urzekły mnie nader szczególnie. Ot, odrobinę nużąca opowieść z kilkoma jasnymi punktami. Tak i do Domu Burz nie podchodziłem z nadmiernymi oczekiwaniami. Jednak od pierwszych stron okazało się, że jest zupełnie nieźle, lektura wciągnęła mnie i do końca pierwszej części czytałem z dużym zainteresowaniem. W części drugiej lekko oklapłem, w trzeciej, wojennej, męczyłem się z rozmemłaną fabułą, by finalnie jednak całość docenić. Cześć pierwsza to bardzo ładna historia, opowiedziana zgrabnie, logicznie, bez zbędnych naddatków. Niestety później górę bierze wyobraźnia, przemyślność zostawiając w tyle. Pojawiają się dziury logiczne, chciejstwo autorskie, niepotrzebne postaci (na co komu pani Chrząszcz?). Nie dyskredytuje to powieści, bo też nie są to wady liczne ani ciężkiego kalibru, niemniej konstrukcja fabularna jest najsłabszą stroną powieści. Summa summarum, po świetnej części pierwszej, doznałem zawodu.
Do zalet pozycjii należy kreacja bohaterów. Przemyślana, z duża głębią i dbałością o szczegóły. Również konstrukcja świata, chociaż może odrobinę przesadnie barokowa, jest mocną stroną powieści.
Rzecz jest ładnie napisana i przetłumaczona - duże brawa dla Pana Wojciecha Próchniewicza. Chociaż nie obyło się bez drobnych wpadek (np. Steward Dunning ).
Ku memu zaskoczeniu, jako całość, powieść spodobała mi się w stopniu wyższym niż umiarkowany. Mimo pewnych niedociągnięć, znajdziemy tu dobrze napisaną, niegłupią literaturę. Z całą zaś pewnością, Dom burz w pełni zasłużył na znalezienie się pod szyldem "Uczty wyobraźni".
Wieki Światła nie urzekły mnie nader szczególnie. Ot, odrobinę nużąca opowieść z kilkoma jasnymi punktami.
Przy całym moim szacunku do walorów literackich tej powieści - trudno mi sobie przypomnieć lepszy środek nasenny niż Wieki Światła Męczyłem się z nią przeokrutnie. Z drugiej strony - musiałem być te kilka lat temu w niezłej kondycji psychofizycznej, skoro doczytałem ją dzielnie do końca; dziś zwyczajnie bym ją odstawił i chwycił za coś innego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum