FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Deus Ex Machina
Autor Wiadomość
Raziel 


Posty: 54
Skąd: Starachowice
Wysłany: 2008-05-10, 15:28   Deus Ex Machina

Oto mój nowy szort, który możecie znaleźć na moim blogu ale zamieszczam go także tutaj, dla waszej wygody.

Wysokie iglice zrujnowanych budynków omiatał lodowaty wiatr, powiewał strzępami proporców i flag, zmiatał resztki śmieci z niszczejących już ulic. Szyby w oknach były potłuczone, przeróżne sprzęty i przedmioty porozrzucane po ziemi, tu i tam drogi były zawalone gruzem z zniszczonych budynków. Jeśli dobrze by się przypatrzeć można by dostrzec też bielejące gdzieniegdzie stare kości, kości zwierząt i ludzi. Każdy, nawet niewiele wiedzące dziecko, potrafiłby stwierdzić że te kości są bardzo stare. Jednak nie było nikogo kto by mógł to stwierdzić. Nigdzie.

Czarne chmury gromadziły się od rana nad miastem duchów, ciężkie i ołowiane kolosy zwiastujące burze nadciągały od wschodu i północy. Minęły dobre cztery godziny nim chmury zbliżyły się do siebie i zbiły w jedną gromadę a potem musiało przeminąć jeszcze kilka minut żeby lunął deszcz. Z początku spadały pojedyncze krople, powoli, jakby z wahaniem. Potem spadało ich coraz więcej i więcej aż rozpętała się prawdziwa ulewa, zalewając wszystko niekończącymi się strugami wody. Znów resztki cywilizacji, wcześniej wywiane przez wiatr z dawnych mieszkań zostały zmyte do pobliskiej rzeki a stamtąd gdzieś w głąb morskich odmętów.

Nagle chmury rozdarł dyskopodobny kształt, był to pojazd kosmiczny napędzany technologią której mieszkańcy tego świata nigdy nie poznają. Przesuwał się on nad zniszczonym miastem powoli, jego załoga obserwowała pradawne ruiny i zastanawiała się nad przyczyną zagłady. Jednak nie musieli myśleć długo, właśnie otrzymali komunikat od załogi innego statku zwiadowczego o ich znalezisku, był to niesamowicie ogromny krater na jednym z północnych kontynentów z planety, krater po olbrzymiej planetoidzie która zniszczyła tutejszą cywilizacje. Przybyszów więc zaczęła nurtować nowa myśl. Tutejsza cywilizacja wyglądała na dość zaawansowaną, więc czemu nie próbowała się bronić?

Oczy przybyszów wyglądających przez holościany swego pojazdu przykuł kształt. Poruszający się kształt na pajęczych odnóżach, przez chwilę wszyscy myśleli że to element miejscowej, być może nawet uległej jakimś mutacjom, fauny. Ale jednak się mylili. Żadna fauna nie rodzi metalowych konstruktów. Za stalowym pajęczakiem który wynurzył się ze sporej groty w górze wynurzyły się setki innych, znacznie mniejszych, wyposażonych w chwytaki i różnego rodzaju narzędzia. Pajęcza armia ruszyła do upiornego miasta.

Istoty z gwiazd zebrały się na naradę na mostku swego pojazdu. Obradowały dość długo zastanawiając się co począć. Istnienie pajęczaków, które jak zaobserwowano zbierały różne rzeczy z miasta i szły z nimi za góry, ewidentnie sugerowało że jakaś cywilizacja wciąż musi istnieć. Obcy postanowili przekazać informacje innym zwiadowcom i poczekać parę dni nad jaskinią, obserwując.

Każdego dnia cykl się powtarzał, z pieczary wychodziły pajęczaki, ruszały do wymarłego miasta i tam przeczesywały je w poszukiwaniu różnych, zdawało by się losowych przedmiotów a potem ruszały na drugą stronę gór, nigdy nie wracały. Próbowano nawiązać z nimi jakiś kontakt jednak wszelkie próby spełzły na niczym. Były to proste roboty zaprogramowane do jakiegoś konkretnego celu i nie umiały nic więcej.

Druga narada przybyszów zadecydowała że trzeba zbadać jaskinię. Wybrano trójkę świetnie wyszkolonych zwiadowców którzy zeszli na ziemię, zaraz po odejściu pająków, i weszli do jaskini, kontakt utrzymywali póki mogli, po jakimś czasie jednak zeszli zbyt głęboko żeby fale radiowe mogły się przebić przez litą skałę która wisiała nad ich głowami. Trzech zwiadowców wędrowało skrytą w ciemności jaskinią przez wiele godzin, musieli urządzić parę odpoczynków. Jasne było że nie jest to naturalna grota, została wyrzeźbiona i to dość precyzyjną maszyną. Cywilizacja która zamieszkiwała tę planetą okazała się znacznie bardziej zaawansowana niż początkowo sądzono. Ostatnie godziny marszu potwierdziły że wciąż tu coś istnieje, zwiadowcy natrafili na niewielkie fabryki robotów, zarówno maszyn robotniczych jak i wojennych, musieli to wszystko wyłączyć na chwilę bombą elektromagnetyczną żeby móc w spokoju przejść do kolejnej komnaty.

To co ujrzeli zaparło im dech w piersiach. Komnata była ogromna, nie widzieli jej sufitu. Komnatę wspierał ogromne, nieskończone ilości filarów przy których zamontowane były jakby łoża. Tuż przy wejściu zwiadowcy znaleźli tabliczkę z jakimś dziwnym napisem, postanowili ją zabrać żeby w przyszłości odczytać jeśli uda im się rozszyfrować tutejszy język. Zbliżyli się do komór. I ujrzeli ludzi. Śniących, podłączonych kablami, jedność z technologią. Bogowie Maszyn. Śnili teraz swe życia które spędzali w stworzonym przez siebie Interświecie, swe ciała umieścili w Katedrach, obcy później znaleźli ich wszystkie dziesięć. Zwiadowcy ujrzeli wielki zegar który wyświetlał cyfry, zegar ewidentnie był zepsuty. A'ke, jeden ze zwiadowców nagle zrozumiał co tu się stało. Ludzie odkryli planetoidę zmierzającą w ich stronę, użycie broni jądrowej nie wchodziło w grę, ryzyko było zbyt wielkie, nie posiadali kolonii na innych planetach a stworzenie takich na Marsie czy Księżycu i tak by nie rozwiązało sprawy ponieważ były by uzależnione od dostaw z Ziemi. Pozostało tylko zakopać się głęboko pod ziemią i pogrążyć w śnie. A żeby nie zniszczyć swych mózgów stworzyli sztuczny, wirtualny świat. A roboty? Roboty miał im odbudować realny świat. Jednak uderzenie planetoidy musiało uszkodzić ich mechanizmy. I nigdy nie wyjdą ze swego więzienia. Które sami zbudowali.

Parę dni później kiedy poznano język ludzi odczytano tabliczkę.
"Wszystko żeby przetrwać" - głosiła jej treść.Wysokie iglice zrujnowanych budynków omiatał lodowaty wiatr, powiewał strzępami proporców i flag, zmiatał resztki śmieci z niszczejących już ulic. Szyby w oknach były potłuczone, przeróżne sprzęty i przedmioty porozrzucane po ziemi, tu i tam drogi były zawalone gruzem z zniszczonych budynków. Jeśli dobrze by się przypatrzeć można by dostrzec też bielejące gdzieniegdzie stare kości, kości zwierząt i ludzi. Każdy, nawet niewiele wiedzące dziecko, potrafiłby stwierdzić że te kości są bardzo stare. Jednak nie było nikogo kto by mógł to stwierdzić. Nigdzie.

Czarne chmury gromadziły się od rana nad miastem duchów, ciężkie i ołowiane kolosy zwiastujące burze nadciągały od wschodu i północy. Minęły dobre cztery godziny nim chmury zbliżyły się do siebie i zbiły w jedną gromadę a potem musiało przeminąć jeszcze kilka minut żeby lunął deszcz. Z początku spadały pojedyncze krople, powoli, jakby z wahaniem. Potem spadało ich coraz więcej i więcej aż rozpętała się prawdziwa ulewa, zalewając wszystko niekończącymi się strugami wody. Znów resztki cywilizacji, wcześniej wywiane przez wiatr z dawnych mieszkań zostały zmyte do pobliskiej rzeki a stamtąd gdzieś w głąb morskich odmętów.

Nagle chmury rozdarł dyskopodobny kształt, był to pojazd kosmiczny napędzany technologią której mieszkańcy tego świata nigdy nie poznają. Przesuwał się on nad zniszczonym miastem powoli, jego załoga obserwowała pradawne ruiny i zastanawiała się nad przyczyną zagłady. Jednak nie musieli myśleć długo, właśnie otrzymali komunikat od załogi innego statku zwiadowczego o ich znalezisku, był to niesamowicie ogromny krater na jednym z północnych kontynentów z planety, krater po olbrzymiej planetoidzie która zniszczyła tutejszą cywilizacje. Przybyszów więc zaczęła nurtować nowa myśl. Tutejsza cywilizacja wyglądała na dość zaawansowaną, więc czemu nie próbowała się bronić?

Oczy przybyszów wyglądających przez holościany swego pojazdu przykuł kształt. Poruszający się kształt na pajęczych odnóżach, przez chwilę wszyscy myśleli że to element miejscowej, być może nawet uległej jakimś mutacjom, fauny. Ale jednak się mylili. Żadna fauna nie rodzi metalowych konstruktów. Za stalowym pajęczakiem który wynurzył się ze sporej groty w górze wynurzyły się setki innych, znacznie mniejszych, wyposażonych w chwytaki i różnego rodzaju narzędzia. Pajęcza armia ruszyła do upiornego miasta.

Istoty z gwiazd zebrały się na naradę na mostku swego pojazdu. Obradowały dość długo zastanawiając się co począć. Istnienie pajęczaków, które jak zaobserwowano zbierały różne rzeczy z miasta i szły z nimi za góry, ewidentnie sugerowało że jakaś cywilizacja wciąż musi istnieć. Obcy postanowili przekazać informacje innym zwiadowcom i poczekać parę dni nad jaskinią, obserwując.

Każdego dnia cykl się powtarzał, z pieczary wychodziły pajęczaki, ruszały do wymarłego miasta i tam przeczesywały je w poszukiwaniu różnych, zdawało by się losowych przedmiotów a potem ruszały na drugą stronę gór, nigdy nie wracały. Próbowano nawiązać z nimi jakiś kontakt jednak wszelkie próby spełzły na niczym. Były to proste roboty zaprogramowane do jakiegoś konkretnego celu i nie umiały nic więcej.

Druga narada przybyszów zadecydowała że trzeba zbadać jaskinię. Wybrano trójkę świetnie wyszkolonych zwiadowców którzy zeszli na ziemię, zaraz po odejściu pająków, i weszli do jaskini, kontakt utrzymywali póki mogli, po jakimś czasie jednak zeszli zbyt głęboko żeby fale radiowe mogły się przebić przez litą skałę która wisiała nad ich głowami. Trzech zwiadowców wędrowało skrytą w ciemności jaskinią przez wiele godzin, musieli urządzić parę odpoczynków. Jasne było że nie jest to naturalna grota, została wyrzeźbiona i to dość precyzyjną maszyną. Cywilizacja która zamieszkiwała tę planetą okazała się znacznie bardziej zaawansowana niż początkowo sądzono. Ostatnie godziny marszu potwierdziły że wciąż tu coś istnieje, zwiadowcy natrafili na niewielkie fabryki robotów, zarówno maszyn robotniczych jak i wojennych, musieli to wszystko wyłączyć na chwilę bombą elektromagnetyczną żeby móc w spokoju przejść do kolejnej komnaty.

To co ujrzeli zaparło im dech w piersiach. Komnata była ogromna, nie widzieli jej sufitu. Komnatę wspierał ogromne, nieskończone ilości filarów przy których zamontowane były jakby łoża. Tuż przy wejściu zwiadowcy znaleźli tabliczkę z jakimś dziwnym napisem, postanowili ją zabrać żeby w przyszłości odczytać jeśli uda im się rozszyfrować tutejszy język. Zbliżyli się do komór. I ujrzeli ludzi. Śniących, podłączonych kablami, jedność z technologią. Bogowie Maszyn. Śnili teraz swe życia które spędzali w stworzonym przez siebie Interświecie, swe ciała umieścili w Katedrach, obcy później znaleźli ich wszystkie dziesięć. Zwiadowcy ujrzeli wielki zegar który wyświetlał cyfry, zegar ewidentnie był zepsuty. A'ke, jeden ze zwiadowców nagle zrozumiał co tu się stało. Ludzie odkryli planetoidę zmierzającą w ich stronę, użycie broni jądrowej nie wchodziło w grę, ryzyko było zbyt wielkie, nie posiadali kolonii na innych planetach a stworzenie takich na Marsie czy Księżycu i tak by nie rozwiązało sprawy ponieważ były by uzależnione od dostaw z Ziemi. Pozostało tylko zakopać się głęboko pod ziemią i pogrążyć w śnie. A żeby nie zniszczyć swych mózgów stworzyli sztuczny, wirtualny świat. A roboty? Roboty miał im odbudować realny świat. Jednak uderzenie planetoidy musiało uszkodzić ich mechanizmy. I nigdy nie wyjdą ze swego więzienia. Które sami zbudowali.

Parę dni później kiedy poznano język ludzi odczytano tabliczkę.
"Wszystko żeby przetrwać" - głosiła jej treść.
_________________
Per mortis ad gloria! - Warhammerowy blog, codzienne aktualizacje od dwóch lat :)
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Qfant


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 14