Ja wiem, ebooka dostałem tanio i nie żałuję. Przyjemne, odstresowujące teksty. A że nie wielka literatura? Mogła być z tego wielka bryndza, a jest całkiem przyjemnie i nic ponadto? Nie przeszkadza mi. Zwłaszcza przy tym opasłym głupstwie, jakim jest "Belgariada", z którą walczę i jeszcze 20 procent przede mną.
Jest ciekaw recenzji
Seryjnie za szczeniaka podobało mi się, a Eddings należał do ulubionych autorów
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Tixon, ale tak serio, po chuj? Jest tyle dobrej literatury na świecie, po co marnować czas na badziew? Żeby to jeszcze ze sto stron miało albo wzięło cię z zaskoczenia. Ale świadomie ładować się w gównianego tasiemca? No nie kumam.
Lubię lajtowe fantasy, skupione na opowiedzeniu dobrej historii.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Lubię lajtowe fantasy, skupione na opowiedzeniu dobrej historii.
To nie ten tytuł. Chyba że jesteś w podstawówce i zaczynasz "przygodę" z fantasy. Okrutnie tu wszystko proste, naiwne i pozbawione realizmu psychologicznego.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Rzucę przykładami z przedwczoraj - zbawiciel "ucieka" z częścią drużyny, aby wypełnić Misję/Proroctwo/Łotewa i nie narażać reszty świata i przyjaciół. Na miejscu zostaje księżniczka, co to udaje, że się boczy a tak naprawdę kocha. A że udaje wrednotę a serduszko tak naprawdę kruche i kochające, to postanawia grać wrednotę dalej. I zjednoczyć podzielone królestwa i krainy. Jak to zrobić? Łatwizna na jeden rozdział. Wystarczy gadka motywacyjna i przebranie się w zbroję. I wszyscy jedzą jej z ręki. Jest jeszcze tatuś księżniczki - cysorz. Zły na córunię i nie bardzo chętny do współpracy. Jak przekonać, aby dał legiony? Przemówić do legionów i sypnąć z sakiewki i już za nią idą jak posłuszne owieczki za swoim pasterzem. Choć przed chwilą dosłownie się cieszyli, że nie będzie wojny z pozostałymi królestwami, których armie prowadzi dzielne dziewczę. Ale zaraz zaczynają się cieszyć, że jednak wojna będzie, tylko że z gorszym i groźniejszym przeciwnikiem. I tak to głupota goni głupotę w tej powieści/powieściach.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Piękna niewiasta w roli wodza, gadka motywacyjna + złoto - któż by się oparł zestawowi takich pokus? Nie od dziś wiadomo, że samczyki myślą fujarami, a do tego jeszcze szlachetny kruszec jako słodka brzoskwinka na torcie... Zatem przykład "głupoty goniącej głupotę" nieadekwatny, psze Pana Uzurpatora
Złoto i kobiety - słusznie. Ale wykonanie decyduje o wszystkim. W "Belgariadzie" jest wykonanie na poziomie prostoty scenariusza filmu pornograficznego. Ce'Nedra przemawia do legionów: wicie, rozumicie, znacie mnie, fajna jestem, a tu mam trochę złota. Nie musicie walczyć z moją armią, więc się cieszcie. Wśród żołnierzy ulga i radość. A tymczasem Ce'Nedra: A ja dam wam złoto i powalczycie ze znacznie groźniejszą armią. I też ulga i radość. Nikt się nie zastanowi przez chwilę, skąd księżniczka nie mająca własnego królestwa, ani dochodów, weźmie hajs na żołnierzy taty. Zakładam, że wśród nich jest choć jeden ze szczątkową inteligencją. Albo chociaż taki oficer. Zwłaszcza że tatuś wcześniej córeczkę pognał. A tu proszę, kilka monet i elitarne oddziały rzucają się na nie jak psy na kość.
Mistrzem jest jednak bohater. Objawione zostaje jego przeznaczenie. A ten w buty tego przeznaczenia wchodzi tak, jakby z łaźni wyszedł i zachowuje się tak, jakby nic innego wcześniej nie robił tylko właśnie grał rolę z przeznaczenia. Bajki, bajki, bajki...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Romulus, ale tak prawdę mówiąc, Ce'Nedrze gwiazdkę z nieba bym dał, gdyby poprosiła
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Skończyłem Phlebasa Banksa i wziąłem się za przypominanie sobie Użycia broni. W sumie Wspomnij Phlebasa, to najciężej czytalna powieść SF Banksa. Momentami mocno przegadana. Ale jeśli kto nie czytał, a nie ma zadęcia na intelektualizmy to polecam. Zacząłem też wreszcie Accelerado. To znaczy zacząłem po raz n-ty, ale po raz pierwszy się już wbiłem głębiej. Po lekturze Brunnera, to już nie kopie, ale się czyta z zainteresowaniem. Przed snem standardowy kryminał pani Sue Grafton S jak stryczek. Do zaśnięcia. Kiedyś kupiłem kilka jej powieści i jeszcze jakieś zostały do zaliczenia. Ale musu nie czuję, acz jako usypiacz dobre. Odłożyłem natomiast Wzgórze psów Żulczyka. Jakoś mi się jawa nie domyka po takiej lekturze przed snem. Facet ma dobry słuch, ale czasem tandeci. Lektura dla obrażonych na świat.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Miałem czytać "Na południe od Brazos", ale przez swe rozmiary książka McMurtry'ego nie bardzo nadawała się jako lektura pociągowa. Wygrało kończenie różnych zaczętych tytułów, które miałem rozgrzebane na czytniku. W końcu weszło też coś nowego i padło na "Świat równoległy" Tomka Michniewicza. Dość ciekawe reportaże zahaczające niby różną tematykę, ale punktem wspólnym przynajmniej części z nich jest przemoc (terroryści, więźniowie, żołnierze, konflikty rasowe). Może Michniewicz mistrzem reportażu nie jest, ale pisze na tyle dobrze i ciekawie, że sięgnę po kolejne jego książki.
Orku, którą wersję czytasz? Bo wiem, że były co najmniej dwie, ale do dziś nie wiem, czym dokładnie się różniły. I dlaczego druga miała dopisek "wersja autorska". Czy to znaczy, że pierwszej nie napisał Gaiman?
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Arlie Russell Hochschild - "Obcy we własnym kraju. Gniew i żal amerykańskiej prawicy". Powiadają, że to jedna z tych książek, które pozwalają zrozumieć zwycięstwo Trumpa. Pewnie tak jest. Ale i bez tego jest to książka bardzo ciekawa. Autorka pojechała do Luizjany i tam próbowała zrozumieć amerykańską prawicę - tę od Tea Party. Spotkała tam ludzi, którzy burzą mocno stereotyp związany z tymi ludźmi. Jako liberałka z Berkeley prowadząca badania została przyjęta ciepło i gościnnie. Zamiast buraków z wieców Trumpa spotkała ciężko pracujących, uczciwych i przyjaznych ludzi, którzy go wspierają. I próbowała zrozumieć coś co nazywane jest Wielkim Paradoksem. Mianowicie, dlaczego ci ludzie głosują tak bardzo sprzecznie ze swoim interesem ekonomicznym. Popierają republikanów, walczą z rządem federalnym. A przez to republikanie obcinają finansowanie rządu federalnego, popierają korporacje (jak gubernator Bobby Jindal, którego rabunkowa gospodarka doprowadziła do spustoszenia Luizjany). Te zaś niczym im się nie odwdzięczają. Wysysają z nich wszystkie soki życiowe. Autorka skupiła się na ochronie środowiska bo tam jak w soczewce skupiają się te wszystkie paradoksy. Reasumując, próbuje się dowiedzieć, dlaczego drobny przedsiębiorca, właściciel małej firmy popiera wspieranie korporacji, niskie podatki dla korporacji. Bo to tak, jakby właściciel małego sklepu popierał budowę koło siebie wielkiego hipermarketu, którego jedynym celem jest zabicie takiego interesu, jak jego.
Autorka znajduje trochę odpowiedzi, m. in. w kontekście wojny kulturowej. Ale bez uproszczeń.
Szkoda, że ta książka jest tak krótka, niecałe 400 stron plus dodatki (m. in. demitologizacja popularnych na amerykańskiej prawicy haseł).
A dla czystego eskapizmu i odtrutki na "Belgariadę", z którą się wreszcie uporałem: "Kaznodzieja", tom 1. I od razu kamień z serca mi spadł. Bałem się, że ten komiks się postarzał. A nic z tych rzeczy. Jest tak samo, jak za pierwszym razem.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
i jakieś konkluzje ? bo standardowym - "bo ludzie durni są"
coś odkrywczego ?
Jest tam pewien rozdział, który jest niemal odzwierciedleniem postawy życiowej badanych zwolenników prawicy i Trumpa. Ich punkt widzenia. Bez uprzedzeń. Warto przeczytać. Ale ci go nie streszczę bo jest zbyt długi. Autorka jednak genialnie przedstawiła ich sposób widzenia świata. Ale daleki od uproszczeń typu "durni ludzie". Zamknąć go w kilku zdaniach się nie da, bo to właśnie byłoby już stereotypowe uproszczenie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dla równowagi zacząłem czytać "Kanadę" Katarzyny Wężyk. Na razie jest to świetna książka opowiadająca o "fenomenie" Kanady, tj. czy jest w ogóle jakiś fenomen. Napisana bardzo dobrze, z dowcipem - jak opowieść o powstaniu Kanady.
A recenzencko: Brandon Sanderson "Dawca Przysięgi". Jest dobrze, ale jednak czuję ogromny przesyt fantasy. Szczególnie taką: ze skomplikowanym światem, skomplikowaną ontologią, przytłaczającymi główną akcję i bohaterów. Czytam, ale spływa po mnie ta powieść jak woda po kaczce. Nie boli, nie porywa, ot, lektura do odbębnienia.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja ostatnio jakaś taka zaćwiekowana - sobie Zawiszę Czarnego czytam, potomstwu: Świetlika w ciemności. I jedno i drugi podobamisie, z tym że Świetlik bardziej. Młodym Świetlik też się podoba, z czytaniem Zawiszy Czarnego na głos przy dzieciach nie eksperymentuję
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
A recenzencko: Brandon Sanderson "Dawca Przysięgi". Jest dobrze, ale jednak czuję ogromny przesyt fantasy. Szczególnie taką: ze skomplikowanym światem, skomplikowaną ontologią, przytłaczającymi główną akcję i bohaterów. Czytam, ale spływa po mnie ta powieść jak woda po kaczce. Nie boli, nie porywa, ot, lektura do odbębnienia.
Kto przy zdrowych zmysłach na Katedrze daje Tobie do czytania fantasy?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
A recenzencko: Brandon Sanderson "Dawca Przysięgi". Jest dobrze, ale jednak czuję ogromny przesyt fantasy. Szczególnie taką: ze skomplikowanym światem, skomplikowaną ontologią, przytłaczającymi główną akcję i bohaterów. Czytam, ale spływa po mnie ta powieść jak woda po kaczce. Nie boli, nie porywa, ot, lektura do odbębnienia.
Kto przy zdrowych zmysłach na Katedrze daje Tobie do czytania fantasy?
Ale ja lubię fantasy. Trochę z braku wyboru, bo dobrej współczesnej sci-fi na polskim rynku jak na lekarstwo. Robin Hobb, czy Miles Cameron - świetne, obszerne. Ale nie są przeładowane. Nie przytłaczają kreacją świata. Nie przytłaczają fabuły i mają ciekawych bohaterów. U Sandersona losy tych bohaterów nie są w stanie mnie zainteresować. A do tego ta ontologia - tyle terminów, zasad, nużącej "mechaniki". Czytasz, może się nie nudzisz. Ale gołym okiem widać ociężałość. GRRM przy wszystkich wadach PLiO (jeśli chodzi o budowę świata), potrafi opowiadać historię angażujące czytelnika. Sandersonowi też to się zdarzało. Ale ten jego cykl jest po prostu... rozpasany, ale mało ciekawy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
czuję ogromny przesyt fantasy. Szczególnie taką: ze skomplikowanym światem, skomplikowaną ontologią, przytłaczającymi główną akcję i bohaterów.
Czasem mnie to w fantasy męczy - że magia jest traktowana jak gałąź (para)nauki, jak system, jak metafizyka, a nawet jak fizyka.
I wtedy tęskno mi do sword&sorcery, gdzie magia była po prostu nadnaturalną, para-normalną, niezrozumiałą siłą
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum