Ja też czytałam Sullivana "Królewską krew. Wieżę elfów". Jakieś tragiczne nie było, na pewno nie gorsze niż "Achaja". Przez moment chciałam nawet szukać dalszego ciągu, ale sobie odpuściłam.
Aczkolwiek to jakoś specjalnie dobra powieść nie jest.
No bo to jest już stały problem współczesnego fantasy: fabularnie to już chyba wszystko było, pozostają peryferia formalne, czyli właśnie bohater typu Conan-Gej czy brutalny język. Fabuła ma mało polotu, nie ma melodii, bym powiedziała, ale Morgan nieźle pisze, przynajmniej tak, że mnie zęby nie bolą. I wolę sto razy spójną brutalność i wulgarność języka niż pełne emfazy grafomańskie wypociny dla nastolatków, które teraz zalewają rynek książki, a których głównym patentem fabularnym jest jakiś rozlałzy romans. Przy czym reszta to tylko wypełniacze, sprawiające wrażenie, że spłodził je ktoś, kto zwyczajnie mało czyta.
Natomiast do ISY (wydawnictwa od Stal nie przemija) mam jedno zdanie: załatwcie se korektora&redaktora albo przynajmniej jakiś edytor tekstu z wbudownym słownikiem, bo tylu literówek to jeszcze w druku nie widziałam.
No i jeszcze, skoro już Sullivan zagościł, nieźle się czytało Milesa Camerona - Czerwony Rycerz. Ten sam problem jak wyżej, czyli fabuła taka se, ale bohaterowie i język samej powieści zupełnie zjadliwe, czyli czytadło. Nawet chyba zacznę się brać za dalsze części, bo właśnie wyszedł 3 tom.
No ja też Achaje po wydaniu i Sullivana 2 lata temu
Uczciwie mówiąc z Achaji niewiele pamiętam. Jakieś legiony, laska 150 levelu , taka klasyczna historia fantasy od zera do bohatera tylko tym razem nie chlopak a dziewczyna -tylko że pisane przez faceta z seksistowskim zacięciem.
Natomias świetnie pamiętam że Sullivan to była niezła kupa - nawet myślałem że popełnił to jakiś młodociany semigeek który za dużo gra w d&d, bo poziom "literatury" podobny do produkcji TSR/WotC którymi raczy /raczyła nas ISA. Okazało się że to jakiś 60latek.
No popacz, jak czytałam Achaję to myślałam, że napisał to przedszkolak we wczesnym stadium patologicznej mizoginii.
Polecam "Księgę nocnych kobiet" Marlona Jamesa. Mam za sobą trochę "kolonialnej" literatury i muszę powiedzieć, że to najlepsza książka jaką czytałam w tej tematyce. Napisane w bardzo ciekawej stylistyce, a świetne tłumaczenie Roberta Sudóła, który "podbił" slang niewolniczy w mistrzowski sposób, zasługuje na uwagę przy czytaniu. Nie będę pisać o czym jest fabuła, bo to jest w każdym blurbie, ale jak ktoś szuka wytrawnej i niesztampowej lektury to niech spokojnie się za to bierze. Jest realistycznie, brutalnie i bez nudnego pitolenia jakie np. mnie mocno zniesmaczyło w "Drodze do domu" Yaa Gyasi.
Nie za bardzo mi się chciało wciągać w "Krótką historię siedmiu zabójstw" Jamesa, ale po "Księdze nocnych kobiet" idę sobie to kupić.
Polecam "Księgę nocnych kobiet" Marlona Jamesa. Mam za sobą trochę "kolonialnej" literatury i muszę powiedzieć, że to najlepsza książka jaką czytałam w tej tematyce. Napisane w bardzo ciekawej stylistyce, a świetne tłumaczenie Roberta Sudóła, który "podbił" slang niewolniczy w mistrzowski sposób, zasługuje na uwagę przy czytaniu. Nie będę pisać o czym jest fabuła, bo to jest w każdym blurbie, ale jak ktoś szuka wytrawnej i niesztampowej lektury to niech spokojnie się za to bierze. Jest realistycznie, brutalnie i bez nudnego pitolenia jakie np. mnie mocno zniesmaczyło w "Drodze do domu" Yaa Gyasi.
Nie za bardzo mi się chciało wciągać w "Krótką historię siedmiu zabójstw" Jamesa, ale po "Księdze nocnych kobiet" idę sobie to kupić.
"Krótka historia siedmiu zabójstw" jest soczysta, ociekająco wręcz. Tłumacz jest genialny. Chyba zresztą ten sam. Właśnie dlatego bałem się kupić "Księgę nocnych kobiet", bo jest wcześniejsza. Nie chciałem się rozczarować.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Krótka historia siedmiu zabójstw" jest soczysta, ociekająco wręcz.
A to świetnie, bo miałam opór, ale w tym przypadku już wiem że gościu dobrze pisze, tylko wymaga nieco cierpliwości, a Booker znowu pokazuje, że mają dobrych szperaczy. Myślę, że się nie rozczarujesz "Księgą".
Kupiłam sobie jeszcze "To nie jest kraj dla starych ludzi" w tłumaczeniu RS i zrobię sobie powtórkę.
Obecnie wałkuję jeszcze staroć, "Bakunowy faktor" Bartha i wielkie wow, dawno się tak nie uśmiałam przy lekturze, więc znowu pochwalę tłumacza (Sławomir Magala) za bardzo udaną stylizację języka.
Namówiłaś mnie i wczoraj zaczęłam Księgę nocnych kobiet. Zarówno język, jak i treść od pierwszych zdań robią wrażenie.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Ludzkość otrzymuje fantastyczny wynalazek, silnik, który wyzwala sto procent energii zawartej w materii. Bezstratnie. Ponieważ jednak w tym procesie materia przestaje istnieć jako materia, zawarty w niej boski czynnik wydziela się i rozprzestrzenia. Jako, że ludzkość natychmiast zaczyna korzystać z wynalazku na skalę masową, czysty Absolut staje się powszechny. I niestety zaczyna wpływać na ludzi. Początkowo trudno przeczuwać, że jest w tym coś złego. Następuje gwałtowny skok religijności, miłość bliźniego osiąga niebotyczne rozmiary, nagminne stają cuda, uzdrowienia, zmartwychwstania i ogólny cyrk. Raj na ziemi. Niestety koniec końców wszystko to przeradza się w powstanie fanatyzmów na niespotykaną skalę. Każdy jeden oświecony pragnie uszczęśliwić resztę ludzkości jedynie prawdziwą prawdą. Zazwyczaj na siłę. "Ludzkość zbawię, ale ciebie, bracie, zabiję". Przez świat przetacza się wojna jakiej dotąd, nomen omen, świat nie widział. Wszyscy rzezają wszystkich.
Čapek, w tej satyrze, ukazuje wrodzone wady człowieka, który w imię idei, nawet najwznioślejszej, jest gotów czynić rzeczy najpodlejsze. Poza tym, przenikliwie prorokuje. Powieść napisana sto lat temu bardzo akuratnie diagnozuje kształt dzisiejszego społeczeństwa. Autor zdaje się mówić, że czy to bóg, dobra materialne, czy cokolwiek innego, w nadmiarze, nie są dobre dla człowieka. Trudno się z nim nie zgodzić.
Może nigdy nie było inaczej i inaczej nie będzie, a jedynie nieliczne jednostki są w stanie spojrzeć odrobinę dalej niż na kraniec własnego ego, tfu, nosa? Może ludzkość skazana jest na nieustanne dramaty wywoływane przez jedynych sprawiedliwych, których niestety imię Legion, a którzy spalą cię na stosie by cię zbawić? Być może lektura Fabryki absolutu, przybliży cię czytelniku do odkrycia odpowiedzi na to pytanie. Zdecydowanie warto przeczytać.
10/10
Skończyłem "Serce ciemności" w spolszczeniu Dukaja. Co tu dużo mówić - rozczarowanie. Wydaje mi się, że forma po prostu nie pasuje do tamtych czasów. Całość jest zbyt rwana, szarpana, taka trochę twitterowa. Niby takie miało być założenie, ale to nie zagrało w połączeniu z XIX w. Afryką.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
"Wojny konsolowe" - miałem stracha, bo kupiłem w ciemno i mimo pozytywnych recenzji mogło mnie to odrzucić. Tymczasem jest przeciwnie - pasjonująca lektura. Jestem zaskoczony. Gry konsolowe Nintendo, czy Segi nie były dla mnie jakimś istotnym wspomnieniem dzieciństwa. Ale takie korporacyjne opowieści o dwóch walczących firmach to ja lubię. Dobry materiał na jakiś fajny serial, w stylu "Halt And Catch Fire". Póki co, czytam od dwóch dni zaledwie i dwieście stron za mną. Dziś kończę "Głębokie Południe" i cieszę się, że następna w kolejce książka również nie będzie kiepska.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Deaths End za mną. Co dalej ósma klaso? Zawsze po zakończeniu czegoś nadprzeciętnego mam problem z kolejnymi lekturami. Nieważne. Zachwycające. Od czasu Hyperiona nie czytałem żadnej SF, która by zrobiła na mnie takie wrażenie. Furda tam warsztat pisarski - jest porządny. Wyobraźnia i skala w jakiej się rozwija zachwyca mnie. Pojawiają się reminiscencje - Barrington Bailey i Statek, który żeglował po oceanie czasu - to tylko jedno z mrugnięć. Stapledon i Starmaker - wciąż nie wydany po polsku. Ale to tylko nasunięcia. Cixin Liu napisał nieprzewidywalną powieść w trzech częściach, z których każda otwiera nowe wrota do Wszechświata, a trzecia to już w ogóle do .... Ha!
Dlatego niezwłocznie zamówiłem jego zbiór opowiadań i czekam na kolejną powieść, która po europejsku ukaże się dopiero w wakacje przyszłego roku.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
Polecam "Księgę nocnych kobiet" Marlona Jamesa. Mam za sobą trochę "kolonialnej" literatury i muszę powiedzieć, że to najlepsza książka jaką czytałam w tej tematyce. Napisane w bardzo ciekawej stylistyce, a świetne tłumaczenie Roberta Sudóła, który "podbił" slang niewolniczy w mistrzowski sposób, zasługuje na uwagę przy czytaniu. Nie będę pisać o czym jest fabuła, bo to jest w każdym blurbie, ale jak ktoś szuka wytrawnej i niesztampowej lektury to niech spokojnie się za to bierze.
Jest znakomita. Przy niej "Krótka historia siedmiu zabójstw" jest rozwleczona i momentami nudna.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Skończyłem "Serce ciemności" w spolszczeniu Dukaja. Co tu dużo mówić - rozczarowanie. Wydaje mi się, że forma po prostu nie pasuje do tamtych czasów. Całość jest zbyt rwana, szarpana, taka trochę twitterowa. Niby takie miało być założenie, ale to nie zagrało w połączeniu z XIX w. Afryką.
A mnie się podobało. Nie, nie było to lepsze od pierwotnego przekładu, ale przyniosło mi satysfakcję. Imo udany eksperyment, który momentami rzucił na historię Marlowe'a zupełnie nowe światło i w tych momentach był może nawet ciekawszy od oryginału. Przynajmniej dla dzisiejszych. Ogólnie jednak tłumaczenie Anieli Zagórskiej jest po prostu lepsze, bardziej satysfakcjonujące, lepiej oddziaływujące na wyobraźnię. Ogólnie. Nie liczyłem jednak na nic więcej, to i się nie rozczarowałem.
Dodać też należy, że Dukaj zmienił nie tylko pojedyncze wyrażenia, gramatykę i styl, on zmienił kolejność niektórych zdarzeń lub dodał nowe wprost ze swojej wyobraźni, zmienił całą historię w skali mikro, jakby poznał ją z opowieści, a potem przelał na papier własnymi słowami. By oddać honor wyobraźni własnej i tej z XXI wieku. Zatem to nie tylko Jądro ciemności w wersji dla współczesnych, to Jądro ciemności napisane od nowa przez Dukaja dla współczesnych.
Czytałam, że nieporównywalnie lepsza od Kolei podziemnej, dlatego właśnie Kolej chciałabym najpierw przeczytać. Tymczasem czytam Cmętarz zwieżąt Kinga. I dopiero zaczyna się robić ciekawie.
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
Obiektywnie to nie jest kiepścizna. Po prostu, moim zdaniem, Dukaj nie udźwignął napisania książki osadzonej w XIX wieku językiem i narracją wieku XXI. I na odbiór tego tekstu wpłynęło też u mnie słuchanie "Wytępić całe to bydło" Lindqvista. Mam wrażenie, że u Dukaja sporo istotnych treści gdzieś zanikło lub nie było tak uwypuklonych.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Przeczytałam ostatnio Rozłąkę Ch. Priesta i mam mieszane uczucia. Pierwsza część książki, opowieść Jacka trochę mnie znudziła, miałam nawet ochotę darować sobie resztę czytania. Ale nie poddałam się i dalszy ciąg okazał się bardziej interesujący, opowieść Joego a także wszystkie inne fragmenty, cytaty z książek, przemówień, listów itp. No i przyszło zakończenie... w sumie interesujące rozwiązanie, ale pozostawiające niedosyt. Dla mnie jest to trochę taka opowieść bez zakończenia.
Nie wiem, czy sięgnęłabym po kolejną książkę Priesta, no ale skoro już kupiłam Człowieka z sąsiedztwa, to trzeba chociaż spróbować, po kilkunastu stronach jest trochę ciekawiej niż w Rozłące.
_________________ Nie mów kobiecie, że jest piękna. Powiedz jej, że nie ma takiej drugiej jak ona, a otworzą ci się wszystkie drzwi.
Jules Renard
Pod każdym względem, z puentą łącznie, to mniej satysfakcjonująca lektura niż Rozłąka. Niestety:(
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Rozłąki jestem wielką fanką; podobnie jak samego Priesta.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum