FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Co teraz czytam? V2.0
Autor Wiadomość
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2017-09-13, 08:39   

Szkoda
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23110
Wysłany: 2017-09-13, 08:45   

Nie czytaj. Będziesz zawiedziony. :mrgreen:
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Trojan 


Posty: 11270
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2017-09-13, 08:55   

eh, u mię Cixin i Ken leżą na półce i czekają...
ale są w pierwszej kolejności ...
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2017-09-13, 09:04   

No widzisz Romulus, za chwilę zacznę i trochę mnie zasmuciłeś. Ale, może paradoksalnie, będzie nieźle bo będę czytał z niewielkimi oczekiwaniami.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2017-09-13, 10:40   

Też czytam "Ciemny las".
Może się przypieprzę niepotrzebnie, ale dotarłem do momentu (nie będzie to spojlerem), gdzie naukowcy konstruują "wielką, niesamowitą bombę", której sposób tworzenia, zapłonu jest zupełnie inny niż dotychczas.

"Ponaddziesięciokrotnie przewyższa najpotężniejszą na świecie bombę termojądrową. Musiałaby mieć zupełnie inny zapalnik i inne fazy wybuchu niż konwencjonalna broń jądrowa, a może też całkowicie odmienną konstrukcję. Nie mamy projektu pasującego do tych założeń."

Ta superbomba ma mieć moc - uwaga - 200 kiloton (tak jest w książce).

Patrzę sobie zatem jak wielka była bomba zrzucona na Hiroszimę - okazuje się, że 15-16 kiloton. Już mi coś ostro nie gra.
Potem widzę, że ruscy odpalili w 1961 roku Car Bombę o sile - uwaga - 50 megaton, czyli 50 000 kiloton.

Znaczy Car Bomba była już 250 razy silniejsza niż to co projektują w powieści. A z tekstu wynika, że ma być ona tak trudna do wykonania jak nic innego do tej pory. Więc wychodzi na to, że tłumaczowi (któremu?) ostro pomieszały się kilotony, megatony, gigatony itd. Bo nie sądzę aby Cixin Liu nie widział różnicy.

W science fiction mnie takie rzeczy drażnią - choć nie musi to być wina autora.
 
 
Trojan 


Posty: 11270
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2017-09-13, 10:57   

bodaj Tzar miał 200 megaton, tylko ograniczyli ją do 50 bo się bali ;)

dalej idać 200 MT x 50 = 1000 MT czyli 1 Gigatona ?:)

i wracając do fabuły książki - po co im tak wielka bomba ? chcą zniszczyć Tatooin ?
 
 
bimali1 


Posty: 751
Wysłany: 2017-09-13, 13:00   

"Samotny wędrowiec" Jamesa Lee Burke, taki kryminał z szerokim tłem obyczajowym i akcją głównie w powojennej Ameryce. Dość zagmatwana intryga, niejednoznacznie źli ludzie i faceci z kodeksem moralnym. Chandler mi się przypominał.
_________________
no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
 
 
bio 
Człek pod dębem

Posty: 1816
Skąd: Znad stawu w parku
Wysłany: 2017-09-13, 15:06   

Na stronie 174 Diaz mówi: Absolutne minimum to dwieście kiloton. W wydaniu angielskim na stronie 135 : Two hundred megatons at an absolute minimum.Itd. Jakąś sieczkę zrobili, tłumacz lub redakcja.
_________________
Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
 
 
Trojan 


Posty: 11270
Skąd: Wroclaw
Wysłany: 2017-09-13, 15:19   

może poszli tropem że każda większa liczba w USA to bilion ?
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23110
Wysłany: 2017-09-13, 15:42   

bio napisał/a:
Na stronie 174 Diaz mówi: Absolutne minimum to dwieście kiloton. W wydaniu angielskim na stronie 135 : Two hundred megatons at an absolute minimum.Itd. Jakąś sieczkę zrobili, tłumacz lub redakcja.

Tak na marginesie zastanawia mnie w tym wszystkim "fenomen" Luo Ji. Nie chcę spoilerować. Dotarłem do zakończenia i jestem mocno zdziwiony. O czym będzie tom trzeci skoro to wszystko się tak rozegrało? Albo autor coś skopał, albo ma coś w zanadrzu. Może właśnie Luo Ji. Ale i tak - lektura "Ciemnego lasu" była bardzo satysfakcjonująca. Przypomniała mi, jak bardzo uwielbiam science fiction. Nie fantasy, nie cyberpunk, nie space operę, ale właśnie takie powieści. Dałem najwyższą ocenę, za to orzeźwiające i satysfakcjonujące wrażenie. Nie będę się kłócił, czy to arcydzieło, czy nie. Pewnie nie, ale w tej chwili to bez znaczenia. Czy umierający z pragnienia na pustyni wybrzydza na podaną mu wodę? :)

"W stronę mroku" Lindy Nagaty również za mną. Szkoda, że w ostatnim tomie trylogii autorka nie spróbowała ambitniej ruszyć z Czerwienią. Ostatecznie, trylogia ta przypomina kolejne misje z gry komputerowej, gdzie szerszy obraz służy tylko dopisywaniu sensu do wysyłania komandosów na Ważne Misje. Choć na końcu autorka dodaje do tego ciekawą i nie wziętą z tyłka refleksję o zaufaniu żołnierza do przełożonych. Ale to za mało by się cieszyć. Mimo to, jest to świetna przygodówka. Dobrze się czyta, dynamiczna akcja, kilka fajnych pomysłów. Ale można to napisać o większości tego typu powieści. Może wyróżniać ją to, że jest lepiej napisana.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2017-09-13, 22:18   

„Pancerniki na Morzu Pińskim” 1920-1941 - Mariusz Borowiak

Opracowanie monograficzne biorące za temat flotylle rzeczne II RP, a przede wszystkim Flotyllę Pińską, ze szczególnym uwzględnieniem najpotężniejszych jej okrętów, monitorów rzecznych - "rzecznych pancerników".

Rzecz napisana zajmująco, nie nuży stylem, czyta się z dużym zainteresowaniem.

Praca bardzo obszerna, zawiera informacje z szerokiego spektrum dotyczącego omawianego tematu. Mamy tu przedstawienie początków Polskiej Marynarki Wojennej, koncepcje jej rozwoju, potem rozmaite plany i zmiany podejścia; informacje o projektach monitorów, tych zrealizowanych i tych niezrealizowanych; historie budowy poszczególnych jednostek, ich służby podczas pokój i losy wojenne; na koniec mamy informacje o ich służbie pod banderą Związku Radzieckiego i współczesnej archeologii związanej z tematem. Prócz tego mamy drobne informacje, ciekawostki na temat uzbrojenia czy afer szpiegowskich związanych z omawianym przedmiotem - wybór skromny (mógłby być bogatszy), dość arbitralny ale interesujący, budujący koloryt.

Pozycja uzupełniona jest solidną ilością zdjęć, map i schematów oraz bogatą bibliografią.

Wydanie twardookładkowe, edytorsko podane zupełnie przyzwoicie z plusem.

Na koniec kilka uwag o różnym stopniu istotności:

- mam świadomość, że rzecz skupia się na historii monitorów, niemniej brakowało mi zestawienia wszystkich jednostek (również samolotów) flotylli rzecznych, z sylwetkami i krótką charakterystyką techniczną - wszak nie było tego bardzo dużo, rzecz do zrobienia,
- zbyt skrótowo potraktowana działalność jednostek Flotylli Pińskiej w latach trzydziestych, być może byłby to najbardziej monotonny i nudny fragment opracowania, wszak co roku działo się mniej więcej to samo, jednakże uważam, że należałoby ten okres potraktować szerzej,
- brak szerszej informacji na temat ścigacza KU-30, swoistego cudu technicznego przedwojennej polskiej myśli technicznej,
- słabej jakości mapy,
- błąd w opisie miny typu "Rybka", autor nazywa tę minę zamiennie również miną typu "R" a mina typu "Rybka" i mina typu "R" to zupełnie różne miny, błąd niby drobny, niemniej, gdy później mówi o planach minowania przy pomocy min typu "R", to nie bardzo wiem o które miny mu chodzi,
- błąd w opisie zdjęcia na stronie 236, opis mówi o monitorze typu krakowskiego, a zdjęcie przedstawia monitor typu warszawskiego,
- nieliczne literówki i jeden akapit którego, mimo kilkukrotnego czytania, nie do końca zrozumiałem, wyglądało to tak jakby ktoś przypadkiem wyciął losowy fragment lub skleił średnio pasujące do siebie fragmenty.

Sumując, praca solidna, warta poświęconego czasu, drobne grzeszki nie umniejszają jej wagi, mogę szczerze polecić wszystkim zainteresowanym tematem.
8/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2017-09-13, 22:57   

Plejbek napisał/a:

"Ponaddziesięciokrotnie przewyższa najpotężniejszą na świecie bombę termojądrową. Musiałaby mieć zupełnie inny zapalnik i inne fazy wybuchu niż konwencjonalna broń jądrowa, a może też całkowicie odmienną konstrukcję. Nie mamy projektu pasującego do tych założeń."

Ta superbomba ma mieć moc - uwaga - 200 kiloton (tak jest w książce).

Patrzę sobie zatem jak wielka była bomba zrzucona na Hiroszimę - okazuje się, że 15-16 kiloton. Już mi coś ostro nie gra.
Potem widzę, że ruscy odpalili w 1961 roku Car Bombę o sile - uwaga - 50 megaton, czyli 50 000 kiloton.

Znaczy Car Bomba była już 250 razy silniejsza niż to co projektują w powieści. A z tekstu wynika, że ma być ona tak trudna do wykonania jak nic innego do tej pory. Więc wychodzi na to, że tłumaczowi (któremu?) ostro pomieszały się kilotony, megatony, gigatony itd. Bo nie sądzę aby Cixin Liu nie widział różnicy.

bio napisał/a:
Na stronie 174 Diaz mówi: Absolutne minimum to dwieście kiloton. W wydaniu angielskim na stronie 135 : Two hundred megatons at an absolute minimum.Itd. Jakąś sieczkę zrobili, tłumacz lub redakcja.

Ewidentnie lewy tłumacz i ślepa redakcja.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
bimali1 


Posty: 751
Wysłany: 2017-09-14, 07:26   

Frank Schätzing "Odwet oceanu" - tytuł może prostacki, ale autor ma solidną wiedzę z dziedziny biologii, genetyki, oceanografii i solidnie się do pracy przyłożył. Początkowo czyta się jak thriller ekologiczny, potem książka zmienia się w rasowe s-f. Może trochę przydługo (950 stron), ale ciekawie.
_________________
no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2017-09-14, 07:35   

Czyli taka uwspółcześniona wersja Inwazji jaszczurów Capka. Miałem nawet na to chęć, ale ostatecznie uznałem, że jednak szkoda czasu.
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
bimali1 


Posty: 751
Wysłany: 2017-09-14, 09:08   

Fidel-F2 napisał/a:
Czyli taka uwspółcześniona wersja Inwazji jaszczurów Capka. Miałem nawet na to chęć, ale ostatecznie uznałem, że jednak szkoda czasu.


"Inwazję.." czytałem wieki temu, ale podobieństwa są raczej niewielkie; czeska opowieść była rodzajem satyrycznej baśni.
_________________
no i jestem
widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem
 
 
Carmilla 
gołąbeczka


Posty: 500
Skąd: z miasta
Wysłany: 2017-09-14, 20:24   

bimali1 napisał/a:
Frank Schätzing "Odwet oceanu" - tytuł może prostacki, ale autor ma solidną wiedzę z dziedziny biologii, genetyki, oceanografii i solidnie się do pracy przyłożył.

Tja, nawet książkę, o objętości podobnej do "Odwetu" napisał i swoich badaniach do powieści. Może też kiedyś przeczytam, bo "Odwet" zrobił na mnie dobre, czy nawet bardzo dobre wrażenie.
_________________
Recedite plebes! Gero rem imperialem
 
 
MORT
in emergency brea...


Posty: 1905
Wysłany: 2017-09-14, 21:01   

Tekst reklamujący powieść brzmi dla mnie dość głupio. Omijałbym [chyba że humorystyka].
Ale jeśli mówicie, że dobre...
 
 
Plejbek 


Posty: 842
Skąd: Black Lodge
Wysłany: 2017-09-15, 12:35   

Romulus napisał/a:
Za to doszły do tego świetne pomysły, jak np. finałowy wywód dotyczący wykorzystania w fabule pewnych wytłumaczeń paradoksu Fermiego.


Ogólnie rzecz biorąc, najmocniejszy punkt powieści. Oczywiście musimy odrzucić praktycznie całego Lema, bo Liu robi to co większość twórców SF - czyli zakłada, że jest w ogóle możliwa teoria gier między cywilizacjami. Teoria gier jest możliwa wtedy, gdy wszystkie strony biorące udział kierują się w niej tymi samymi zasadami, np. maksimum zysku. A jeśli nie tymi samymi zasadami, to przynajmniej rozumieją czym się kieruje przeciwnik.

Lem to negował już na starcie.
Ale dobrze, że niektórzy autorzy idą w takie założenia, bo wówczas nie powstałaby większość science fiction :)

I też się zastanawiam o czym będzie ostatnia część, bo tak jakoś... pozamiatane zostało.
 
 
Carmilla 
gołąbeczka


Posty: 500
Skąd: z miasta
Wysłany: 2017-09-15, 23:52   

MORT napisał/a:
Tekst reklamujący powieść brzmi dla mnie dość głupio. Omijałbym [chyba że humorystyka].

W sumie nigdy się nad tym tekstem nie zastanawiałam. Pożyczył mi swojego czasu książkę gość, który znał tłumacza "Odwetu" i się tym zachwycał. Skoro zaś mi pożyczył to głupio było oddać nie przeczytawszy. Kiedy zaś zaczęłam czytać trudno się było od tego oderwać.

Zaczęłam czytać (jak zwykle ostatnio) uszami "Obóz świętych" Jeana Raspaila. Powieść świetnie opisuje sytuację w jakiej znalazła się dziś Europa zmagająca się z falą "uchodźców" czyli emigrantów ekonomicznych. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że powieść powstała 40 lat temu. Niby tutaj uchodźcy płyną z Indii, o wszystkim ludzie dowiadują się z radia a organizacją międzynarodową, która powinna coś z tym zrobić jest ONZ a nie UE ale mimo wszystko książka bardzo aktualna.
_________________
Recedite plebes! Gero rem imperialem
 
 
marjarkasz

Posty: 202
Wysłany: 2017-09-16, 18:24   

MORT napisał/a:
Ale jeśli mówicie, że dobre...


Moim zdaniem warto. Czytałem to dość dawno temu, ale podobało mi się. Wybijającą się z szarego tła powieść s-f z elementami hydrologii, przygody i etnicznymi smaczkami. Duży plus.
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2017-09-16, 22:35   

Ktoś mi ostatnio polecał Szkołę bogów, według was warto?
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23110
Wysłany: 2017-09-19, 18:04   

I wsiąkłem w "Ogar piekielny ściga mnie" Hamptona Sidesa. Wyśmienita książka. Bardzo drobiazgowa, ale bez męczenia szczegółów i tracenia z oczu całego "obrazu". Czyta się ją jak thriller, co dziwne. Ponieważ od początku wiadomo kto zginie, kto jest zabójcą i jak się to wszystko skończy. Autor nie poświęca dużo miejsca teoriom spiskowym, którymi obrosło zabójstwo MLK jra. W zasadzie pisze o nich nie pisząc o nich. Bowiem jego rekonstrukcja zdarzeń oparta jest na bogatym materiale źródłowym. Istnieją w nim luki, autor ich nie pomija. Jednak nie jest to dowód na spisek, zwłaszcza że - co już sam czytałem gdzie indziej - najważniejsze z tych teorii spiskowych zostały skompromitowane już dawno. Do tego świetny obraz Ameryki pod koniec lat 60-tych i zaskakująca pochwała FBI. Które z jednej strony nienawidziło pastora Kinga i próbowało go kompromitować wynikami inwigilacji (choćby jego zdrady małżeńskie), z drugiej po zabójstwie ruszyło w pościg za sprawcą i wielu agentów wykonało wyśmienitą, wzorową pracę, która pozwoliła na ujęcie sprawcy. A przy tym autor przedstawia Kinga jako człowieka z krwi i kości, pokazując, że jego słabości wcale nie czyniły go nikczemnym tylko ludzkim. I nie ujmowały niczego sprawie, o którą walczył.

Wgryzłem się do tego stopnia, że pewnie dziś lub jutro skończę.
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
BG 
Wyżełłak


Posty: 2080
Wysłany: 2017-09-20, 17:16   

Właśnie skończyłem "Krew to nie wszystko" Izabeli Degórskiej. Wciąga, bardziej niż pierwsza część - widać, że autorka się literacko rozwinęła i rozbudowała świat przedstawiony. Momentami czyta się jak thriller, momentami jak urban fantasy, momentami jak gotyckie opowieści wampiryczne. Obraz wampirów jest tu nieszablonowy, fabuła i bohaterowie są mniej przewidywalni niż w większości tego typu literatury. Jeśli ktoś lubi takie klimaty, to naprawdę przyjemne czytadło, godne polecenia. Mam nadzieję, że będzie jeszcze trzecia część, bo historia jest tu mniej zamknięta niż w "Pamięci krwi".
_________________
Załaduj Wszechświat do działa. Wyceluj w mózg. Strzelaj.
 
 
bio 
Człek pod dębem

Posty: 1816
Skąd: Znad stawu w parku
Wysłany: 2017-09-20, 19:49   

W październiku wychodzi w Zysku Daleka droga do małej, gniewnej planety Becky Chambers. Sam jestem ciekaw, czy tak dobre jak pisali?
Kończę Panów z dzielnicy Goncalo Tavaresa. Ale to fajne. Na złe chwile, czy w ogóle by odetchnąć. Trochę przywodzi na myśl Viana, czasem Vonneguta w jeszcze krótszych klipach tekstowych. Dla mnie Bombka między bardziej znaczącą ciszą poważnych powieści.
W oczekiwaniu na Cixina Liu część trzecią zacząłem Richarda Paula Russo Ship of fools. Facet nie jest płodnym autorem. Znam tylko jego trylogię o detektywie Carluccim. Takie noir w sztafażu SF. Niezłe i klimatyczne. Statek głupców to wciągająca opowieść o statku arce od nie wiedzieć kiedy podążającej przez kosmos i natykającej się w końcu po raz pierwszy na coś, co zapewne jest dziełem Obcych. Na razie jest dobrze, ale jak zawsze w takich opowieściach zadecyduje rozwiązanie narastającego napięcia. Poduszka pierdziuszka, czy porządna petarda?
_________________
Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
 
 
Auri 


Posty: 88
Wysłany: 2017-09-20, 20:12   

Pratchett dożylnie potrzebny na już.
Zatem: Ruchome obrazki idą w ruch.
_________________
Auri
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2017-09-22, 18:50   

Miasto schodów Bennetta. Jeszcze nie skończyłam, ale dotychczasowa lektura jest całkiem całkiem. :) Bardzo ciekawy świat, dużo tajemnic do odkrywania.
Nie wiem, jak książka jest klasyfikowana, ale jeśli jako YA, to jestem przeciw. :)
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2017-09-22, 19:07   

Czytasz dla własnej frajdy czy do jakiej recenzji?
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Beata 
deformacja IU


Posty: 5370
Wysłany: 2017-09-22, 20:45   

Dla własnej. :)

Skończyłam. No i tak: bardzo jest obiecująco w warstwie opisującej relacje bogów i ludzi (na płaszczyźnie ogólnych rozważań), ciekawie w warstwie badań historycznych i zafałszowań historii oraz implikacji dla teraźniejszości, z polityką jest troszku słabiej, ale naprawdę tylko troszku. A poza tym jest poszukiwanie mordercy i zapobieganie rewolucji (a może i wojnie). Na poziomie wątków czysto "akcyjnych" faktycznie Miasto schodów nie jest niczym nadzwyczajnym, ale wartość książki podnoszą walory wyżej wspomniane. To pierwszy tom cyklu, mam nadzieję, że autor w kolejnych odsłonach nie ulegnie pokusie, nie pójdzie w stronę uproszczeń i nie zrobi z cyklu YA (i niczego nie będę musiała odwoływać :P ).
_________________
Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2017-09-24, 21:22   

Problem trzech ciał - Cixin Liu

Konstrukcja opowieści jest dość prosta, modularna, idziemy po sznurku od koniecznej lokacji/zdarzenia do kolejnych tak samo skonstruowanych, do swoistych modułów których zadaniem jest konkretne działanie. Znamy efekt działania i nic więcej nam nie serwują. Brak tu mylących tropów, zbędnych zawirowań, głębszego tła. Domysły zawsze się sprawdzają, plany zawsze wypalają. W efekcie daje to fabularną suchość.

Podobnie jest w przypadku artystycznej strony stylu literackiego. Prosto, rzeczowo, bez ozdobników. Sucho. Nie wiem w jakim stopniu jest to zależne od samego autora, piętrowe tłumaczenie z pewnością nie pozostają bez wpływu na ten aspekt.

Bohaterowie (poza jednym, odrobinę odstającym), skonstruowani są na podobnej zasadzie. Rzeczowi, stonowani, trochę stereotypowi, bez specjalnych cech szczególnych, poza tymi które służą do umieszczenia ich w konkretnym miejscu fabuły. To trybiki sprawnie działającej machiny.

Ta asceza środków wyrazu skutkuje lekturą lekką, nieutrudniającą, która daje sie czytać niezwykle szybko i sprawnie acz pozostawia nas bez żadnych, w zasadzie, emocji. Bliżej temu do sensacyjnych produkcyjniaków niż rzeczywiście pięknej literatury.

Uwagę czytelnika przykuwa dopiero wyobraźnia autora. Problem trzech ciał, koncepcja kontaktu, czy pomysł drukowanych protonów - rewelacja. A za wymianę bramki logicznej trisolarnego komputera należy się dziesięciominutowa owacja na stojąco.

Podsumowując, dostajemy tu powieść literacko akceptowalną i nic więcej, ale która mocno broni się błyskotliwością pomysłów.

Dałbym 6/10, ale za tę wymianę bramki muszę podnieść.
Ostateczna ocena: 7/10
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2017-09-25, 23:45   

Zazwyczaj, gdy zaraz po lekturze siadam do spisywania wrażeń, świadczy to o tym, że książka mnie w jakiś sposób poruszyła. Głębia. Skokowiec mnie ruszyła. Jednakże obawiam się, że nie w sposób przez Marcina Podlewskiego zamierzony.

Otwarcie tego cyklu (Głębia planowana jest na 4 tomy, ostatni się tworzy) przebiega mniej więcej tak: kapitan z tajemniczą przeszłością kupuje statek kosmiczny po dosyć mrocznych przejściach i zapełnia kilkuosobową załogą, z których każdy też ma swoją historię. Lecą na prostą misję, sprawy się komplikują, próbują uciec, a wtedy sprawy komplikują się jeszcze bardziej. Prosta historia, więc dlaczego to liczy AŻ 700 STRON? (tak, jedną z odpowiedzi jest - "ponieważ to Fabryka", ale zignorujmy wydawcę z ichnią praktyką w tym przypadku). Powodów jest kilka.
Przede wszystkim autor 'ambitnie' podszedł do budowy swego uniwersum, czym zasłużył sobie na odznaczenie Kapitana Ekspozycji. Ekspozycja ciągnie się strona za stroną, mijamy setną, dwusetną - a końca jeszcze nie widać. W dodatku przyjęto założenie, że nic nie poprawia dynamiki scenie akcji tak jak umieszczenie w jej środku dwóch stron wyjaśnień.
Niestety, podobnych problemów jest więcej - tłumaczenia nie współgrają z narracją, tylko przedstawione są jako bloki tekstu, podobnie otrzymujemy historię bohaterów - w odpowiednim momencie dostajemy fragment bio, a potem powrót do głównego nurtu.
Kolejnym powiązanym z tym zgrzytem są dialogi. W większości to koszmar, postacie ze sobą nie rozmawiają, tylko wygłaszają wcześniej przygotowane (infantylne) kwestie, nie mają ze sobą interakcji - odgrywają role, po prostu nie żyją. Czasami chciało by się posadzić autora przed telewizorem aby (jeszcze raz?) obejrzał space opery, posłuchał ichnich dialogów. A potem siadł nad własnymi i zapłakał.
Kiedy już kończyłem lekturę z silnym przekonaniem, że książce przydało by się gruntowne (przepisanie) cięcie, na końcu natrafiłem na informację, że to i tak wersja po solidnych przycinkach Michała Cetnarowskiego. Aż strach się bać, jak wyglądał pierwotny draft.
To nie jest koniec bolączek. Mamy roszczeniową i naciąganą fabułę z topornymi tropami (autor wiesza strzelby czechowa z gracją słonia w składzie porcelany), przeszarżowanych bohaterów, gdzie nie potrafiąc stworzyć wiarygodności trzeba było każdego w jakiś sposób przerysować (mania kontroli, czystości, sadyzm), bezbarwność dalszego planu (Elohim czy Strips, są właściwie tacy sami). Ech, nawet humor i odwołania (poza metażartem z Lemem) mają posmak wstawionych z usilnym mruganiem oka.

Jak dla mnie powyższe mankamenty wynikają z braku programowej nauki pisania. Nikt u nas tego już nie uczy. Mało kto chce się tego uczyć (a później ćwiczyć) dialogów, kompozycji, narracji. Zresztą nie ma presji na pisanie jako pisanie (do szuflady), obecnie wszystko musi być pisane ku publikacji.

Sam pomysł to nie wszystko (a ten z Głębi rokuje nadzieje, tym bardziej boli wykonanie), trzeba go jeszcze zaprezentować czytelnikowi tak, by ten nie chciał wyrzucić książki przez okno.
Mam nadzieję, że Marcin Podlewski jest autorem chcącym się rozwijać i poprawiać.
(Inaczej czekające mnie tomy to będzie droga przez mękę)

Ostatecznie 4/10 z nadzieją na progres.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Fantasta.pl


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,46 sekundy. Zapytań do SQL: 14