Pisząc recenzję staram się nie być mądrzejszy, niż jestem w rzeczywistości Kiedy podaję jakiś fakt, to zawsze go wcześniej sprawdzam, aby nie wyjść na idiotę
Ale zauważyłem, że pisząc recenzję staram się zawsze trochę ratować książkę. Wynika to z tego, że przyjmuję, że ktoś inny niż ja może być jej "celem". Książki dla młodzieży zatem nie będę oceniał z punktu widzenia 37letniego młotka, który gustuje w znacznie bardziej skomplikowanych fabułach, itp. Aczkolwiek, takiego Dashnera, którego teraz czytam nie uratuje przede mną nawet fakt, że to książka dla młodzieży.
Wracając do "Trawy", to podobała mi się ta powieść. Choć umiarkowanie, nie piszczałem z radości w trakcie lektury. Jednak, co najbardziej u mnie istotne, literatura to dla mnie przede wszystkim rozrywka. I jako rozrywka "Trawa" sprawdza się właśnie umiarkowanie. Doceniam doskonały styl, jakim została napisana. Nie ma zbyt wyrazistych bohaterów, ale to nie przeszkadzało i fabuła bez tego była ciekawa. Ale gdybym szukał w tej powieści jakiegoś gatunkowego olśnienia, albo intelektualnego sznytu, to bym go nie znalazł i byłbym rozczarowany.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Andrzej Miszkurka postawił najwyraźniej na swoim i kolejną powieścią Tepperowej, którą wyda nie będzie coś dobrego, ino Beauty. Takie niby fantasy. Przeczytałem sporo powieści tej autorki. Jeszcze bardziej wielu nie przeczytałem, bo pisała właśnie fantasy dla dziewcząt, oraz jakieś kryminalno-obyczajowe pod pseudonimami. Miała eksplozję talentu po sześćdziesiątce. Kilka lat pisała świetne rzeczy. Wyżej przytoczona książka doczekała się chyba największej atencji ze strony krytyki. Dla mnie nuda. Ale może, gdy po tylu latach wrócę okaże się, że nie miałem racji. Może i jestem ździebko nieobiektywny w swej ocenie jej twórczości, ale pewnie każdy z nas ma jakieś małe fiksum dyrdum na temat jakiegoś literata.
_________________ Nie było Nieba ani Ziemi, ino jeden dumb stojał.
A ja się cieszę, bo Beauty jest od dawna na liście do przeczytania
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
A ja nie wiem co ja uważam. Będzie - kupię. Nie będzie - nie będę rozpaczał. "Trawa" mnie nie zachwyciła, więc autorka jest mi raczej neutralnie obojętna. Ja wciąż liczę na "Krainę basni" McAuleya w godnym wydaniu. Pewnie się nie doczekam, ale marzyć ludzka rzecz. Pamiętam, że Zbierzchowskiego też wszyscy olewali ("Requiem dla lalek"), ale jak opowiadanie wyszło w antologii Powergraphu, później poszedł "Holocaust F" to już były zachwyty. Tu mogłoby być tak samo.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Trawa przeczytana, czy raczej przemęczona. Miałem wobec książki oczekiwania i dostałem nimi po twarzy
Na dzień dobry przywitała mnie ścianę ekspozycji i przedstawienie świata. Niestety, nad autorką wisi widmo Simmonsa - napisali bardzo podobne w założeniach książki i porównując je, wyraźnie widać, gdzie Tepper brakuje. Tam, gdzie Dan przedstawia, jak doszło do danej sytuacji religijno-politycznej (i jest to wplecione w powieść), tak Sheri oferuje nam tłumaczenie - świat działa na zasadzie "bo tak". Jakby tego było mało, zawieszenie niewiary co i rusz zmuszone jest przełknąć różne absurdy (najbardziej stanął mi w gardle motyw rodem z przesadzonego opowiadania: Ziemia utożsamiająca się z judeochrześcijańskim dziedzictwem mówi nie antykoncepcji i aborcji, ale nielegalne ciąże oznaczają karę śmierci dla matki i potomka).
Akcję obserwujemy przeskakując między punktami widzenia postaci. Dosyć licznych. Nie dość, że utrudnia to nawiązanie jakiejś więzi emocjonalnej z bohaterami (no chyba, że celem było budzenie antypatii, w takim razie się udało), to w swej większości są oni albo strasznie nijacy, albo do bólu sztampowi, jakby wycięci z szablonu do odegrania konkretnych ról.
A skoro już o rolach mowa, to autorka zawiesza strzelby i buduje suspensy z gracją słonia w składzie porcelany. Wiadomo, kiedy pojawiają się kluczowe przedmioty/zdarzenia dla fabuły, wiadomo też jak się dane wydarzenia skończą, mocno tu pomaga czy to ograniczona inteligencja bohaterów (by nie miejscami skończona głupota) czy też zbudowanie ich do tej właśnie roli.
Jedziemy dalej. Jednym z motywów książki jest rozwój jednej z bohaterek, wyzwolenie się z roli bogobojnej żony/matki, pokornej i poddanej kaprysom męża, przyjęcie pro-aktywnej postawy. I chociaż na początku wygląda to na wątek z potencjałem, z czasem nawarstwia się coraz więcej wymienionych powyżej problemów: antypatyczność bohaterki, bezmyślność innych postaci i absurdalne sytuacje robią sieczkę z tematu.
Jednak największym rozczarowaniem jest główne danie.
Uwaga, mogą wystąpić spoilery.
Sposób w jaki zostaje rozwiązana sprawa morderczej, sięgającej wszystkich światów i nieuleczalnej, mimo wszelkich starań, zarazy woła o pomstę. W ramach wyjaśnienia dostajemy brzmiące naukowo mambo dżambo. Powiedzieć, że jest słabe, to nic nie powiedzieć. Science fiction z naukowego punktu widzenia jest w większości bzdurą (silniki, uzbrojenie, sposób w jaki statki latają), więc nie oczekuję, że autorskie wytłumaczenie przy zastosowaniu fachowej terminologii będzie w 100 procentach zgodne z obowiązującą wiedzą (a zostało wykazane, że research autorki obejmował tylko nazwy i podstawy, z których nie wszystko do końca zrozumiała). Jednakże w Trawie wytłumaczenie ma jedynie pozory sensu, nie dość, że niespójne i wewnętrznie sprzeczne, do tego zbudowane na piętrowych założeniach (które same w sobie są kulawe).
Tak więc praktycznie połowa książki nadaje się do wyrzucenia przez okno. Druga część jest jako tako czytalna. Jednakże ogólnie, pozycja mocno rozczarowuje.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Tixon, miałem podobne wrażenia
ALE
Na podstawie książki i filmów Jurassic mój umysł zaserwował mi rewelacyjny sen.
Planeta na niej żyją dinozaury ale inteligentne choć maja łapy nie ręce. Ludzie przybywają i nawiązują stosunki (głównie z łagodnymi roślinożercami)
Podnoszą się głosy że to tylko zwierzęta, mięsożercy atakują ośrodek misji, morze krwi ale broń palna czyni cuda i rzeź jest obopólna.
Okazuje się że dysponują ogromnymi statkami w stylu statku latających twierdz z malazańskiej czy statku Zergów
Nastaje względny pokój
Dawno tak nie miałem tak ciekawego snu
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum