Mam w końcu tufty z Paint Forge, zajebiste są. 18 zł za pond 100 kępek (w tym kilka wiekszych), na miękkim kleju który bez problemu lepi się do piaskowych podstawek (przy drobnej perswazji cienkim narzędziem), nie za miętkie, nie za sztywne. Nic tylko brać. Polecam ja, Szczur.
_________________ HELBRUT TO JEST KRÓL STOŁU TAK JAK HELDREJK TO KRÓL POWIETRZA!
Gdzieś w okolicach 2020 roku, jak już będę miał sandevistana, ruskie nogi z hydraulicznym wspomaganiem i zachipowane savate na 4+, będę mógł powiedzieć kapitalistom że nie, w ten weekend nie pracuję. A na razie jest jak jest.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Mam szybkie zapytanko podobno w Pszczynie odbywa się w każdy piątkowy wieczór jakieś rytualne mordobicie ktoś wie coś więcej może na ten temat? bo mam się wybrać w najbliższy a nie wiem nawet do końca gdzie
W tym tygodniu gramy w piątek chyba, Age of Sigmar i ktoś 9th Age chyba będzie męczył.
no właśnie podobno ja ;P jeszcze bioły negocjuje z żoną też co to za miejscówka ogólnie?
Mordor
Asterix, nasz największy klimaciarz ma zrobiony nad garażem klub do grania i picia piwa. Składa się z paru stołów, wielu makiet, pochyłej podłogi, niskich belek stropowych, gorących żarówek, stromych schodów, wyjmowanych okien, piwa i wpierdolu w figurki. Polecam
_________________ HELBRUT TO JEST KRÓL STOŁU TAK JAK HELDREJK TO KRÓL POWIETRZA!
Dziewczyny, posucha trochę. A w wikend przy piwku kumpel mi przypomniał opowiadanie co to kiedyś napisałem na konkurs na Gloria Victis i sie nawet pośmialiśmy. Macie, lektura na długie letnie wieczory zamiast samogwałtu i alkoholizmu.
Cytat:
Stompa
Gruntaz brutalnie przeciskał się przez tłum. Wszyscy orkowie z okolicy zebrali się żeby zobaczyć legendarną Mad-Blasta-Stompę, stumetrowy, czerwony, naszpikowany brońmi każdego kalibru orkowy cud techniki. Setki ton żelaza, kilkanaście ton amunicji, dwie tony losowych części zamontowanych w ostatniej chwili bez konkretnego powodu. Kilkudziesięciu chopakóf próbujących ogarnąć obsługę tej maszyny w przerwach pomiędzy radosnym strzelaniem na oślep przez otwory strzelnicze. Setki gretchinów tylko czekających żeby dostać kopa od przechodzącego orka. I wielki mekanik Spanner-basher, ogarniający cały chaos. Gruntaz był dumny mogąc być częścią załogi tej wspaniałej maszyny.
Wypłacił ostatni cios w mordę jakiegoś pokurcza i już był w środku. Ale chłopaki z zewnątrz nie dawały za wygraną: „Thórze! Za blachom siem chowajom zamiast ludzióf uczciwie po mordach czaskać!”. „Cfaniaku kulawy, zobaczym jeszcze kto więcej żołnierzyków ukatrupi! A nie chcesz czekać to ci tera pokaże kto ma łapy mocniejsze!”- Gruntaz był wyjątkowo cięty na chłopakóf którzy twierdzili że zabijają więcej wrogów. W końcu za każdym razem kiedy liczył po bitwie to kończyły mu się palce w dłoniach i stopach, oczywisty znak że zabił tylu że nie da się zliczyć! Od dalszej kłótni powstrzymało ich przybycie orka z niebezpiecznie wyglądającym palnikiem który silnym kopnięciem zatrzasnął drzwi do Stompy i zaczął je spawać żeby przypadkiem nie otworzono ich z wewnątrz- „Siedźcie tam dygory, prawdziwej bitki nie zobaczycie! Z gretchinami się pobijcie suabeusze!”. Stłumiona salwa śmiechu z zewnątrz po chwili przerodziła się w odgłosy bójki niechybnie rozpętanej z powodu rozbieżnych opinii co do przynależności palnika. Gdyby nie przyspawane drzwi Gruntaz samemu by się przyłączył- niech wiedzą że on bitki nie omija! Zdenerwowany kopnął przechodzącego gretchina i udał się przed siebie korytarzem.
Z grubej rury komunikacyjnej ciągnącej się od mostka przez całe wnętrze stompy dobiegł głos mekanika Spanner-bashera: „Wielkiego Grzmota do lufy ładować! Bez opierdalania się!”. Gruntaz przyśpieszył kroku- jeśli uda mu się wziąć udział w ładowaniu czterystukilogramowego pocisku, to może dostanie się przy okazji na mostek i naciśnie jakiś przycisk- zawsze o tym marzył! Skład amunicji łatwo zlokalizował po odgłosach z niego dobiegających. Garstka chłopakóf rozpaliła na środku ognisko i urządziła konkurs w celnym rzucaniu nabojami do niego. Te efektownie eksplodowały a kule rykoszetowały od ścian i skrzyń z amunicją czyniąc zabawę o wiele bardziej interesującą. Jeden z orków widocznie znudził się małymi wybuchami i szykował się do wrzucenia do ogniska pocisku z moździerza ale przerwało mu warknięcie Gruntaza: „Wielkiego Grzmota tsza załadofać! W bunkry ludzióf przywalimy!”. Ekipie nie trzeba było dwa razy powtarzać- jeden z chłopakóf chwycił w łapy gruby pręt i szybko wdrapał się po skrzyniach na samą górę stosu, gdzie leżał Wielki grzmot. Prętem podważył kliny przytrzymujące kolosalny pocisk w miejscu a ten powoli, powolutku zaczął przetaczać się na bok. Po chwili dotarł do skraju stosu, zatrzymał się na momencik ale zaraz potem runął w dół. Ciężko stwierdzić co było zabawniejsze- sam upadek i huk jaki wywołał czy fakt że ten głupi gretchin tak uparcie próbował założyć buta że nie zauważył lecącego prosto na niego pocisku. Orkowie zdrowo buchnęli śmiechem i przetoczyli Wielkiego Grzmota w stronę dźwigu przy okazji zdrapując z niego resztki gretchina.
Kiedy pocisk wtoczył się na platformę dźwigu Gruntaz podlazł do konsoli. Dwie dźwignie- jedna odpowiadała za ruch dźwigu w górę, druga w dół. Obie nie opisane. Trudny wybór. Gruntaz w zamyśleniu poskrobał się po głowie i żeby nie ryzykować przesunął obie. Mechanizmy dźwigu zawyły więc przywalił z całej siły w obudowę konsoli- podziałało, platforma z wielkim grzmotem powoli ruszyła w górę. Kilka sekund później potężny huk rozległ się w pomieszczeniu. „Bitka siem zaczyna!” pomyślał ucieszony Gruntaz. Kolejne kilka sekund i ponownie pocisk trafił w stompę, wgniatając metrowej grubości pancerz o kilka centymetrów do środka. Orkowie byli coraz bardziej rozochoceni. Podbiegli do otworów strzelniczych i zaczęli strzelać na oślep wyjąc z zachwytu. Ogłuszająca kanonada, zwielokrotniona przez echo w środku była jedną z najpiękniejszych rzeczy jaką Gruntaz słyszał, zaraz po dźwięku miażdżonej w dłoni ludzkiej czaszki. Sam z chęcią przyłączyłby się do strzelania ale jego myśli wciąż zaprzątała wizja przejęcia kontroli na mostku. Po kilku minutach dźwig wciągnął pocisk na poziom głównego działa. Gretchiny rzuciły się naprzód żeby załadować go do komory. Przymocowały liny, łańcuchy, wylały na podłogę olej z będącej pod ręką rury (nie wiadomo czy przez przypadek czy celowo, żeby ułatwić sobie zadanie) i odpaliły ładowarkę. Prymitywna maszyna składająca się z klekocącego silnika napędzanego wszystkim co się pali, kilku krzywych kół zębatych i jednego czerwonego przycisku do obsługi zawyła, buchnęła spalinami i ogniem z rury wydechowej i zaczęła mozolnie wciągać wielkiego grzmota do komory głównego działa. Pocisk oczywiście nie pasował idealnie. Właściwie to nie pasował w ogóle. Czyli i tak całkiem nieźle jak na orkowe standardy. Gruntaz chwycił leżący pod ścianą dwudziestokilowy młot- gretchiny w popłochu odskoczyły na wypadek gdyby zechciał go najpierw przetestować na czymś miękkim. Podszedł do komory i zaczął wbijać pocisk na miejsce. Po kilku chwilach z grubsza dopasowany Wielki Grzmot ze zgrzytem został wepchnięty do lufy i tylko kilka chwil dzieliło go od wystrzelenia. Gruntaz odrzucił młot który spadł na dół do składu amunicji i sądząc po odgłosie trafił kogoś w głowę, po czym udał się na mostek.
O dziwo był tam tylko mekanik. Gruntaz chcąc się przypodobać dowódcy odchrząknął i ryknął „Grzmota załadofałem!”. „To grzmotmiem w ludzióf!” ucieszył się mekanik Spanner-Basher. Ale Gruntaz już go nie słuchał- oniemiały oglądał wszystkie dźwignie, przekładnie, przyciski, pokrętła i inne ruchome elementy znajdujące się na mostku. Kilka sekund później bez wachania wykorzystał nieuwagę mekanika i rzucił się do manipulowania czym tylko się da. Przez okno zobaczył ogromną imperialną fortecę i tysiące orków ją szturmujących. Ziemia trzęsła się od nieustannych eksplozji a niebo rozrywały serie z działek przeciwlotniczych i ryk orkowych szturmowców szaleńczo pikujących nad fortyfikacjami wroga. „Zostaw to, kulawcu!” ryknął wściekły mekanik, po czym przywalił Gruntazowi w ryj. Tego było dla Gruntaza za wiele- nie będzie go własny dowódca po mordzie walił! Zawył wściekle i rzucił się do kontrataku. Kilkaset kilogramów mięśni przetoczyło się po mostku stompy, okładając się nawzajem i wzywając Gorka (a może Morka?) na pomoc. Kiedy kolejny imperialny pocisk trafił w stompę, Gruntaz wykorzystał zdezorientowanie mekanika, chwycił leżący z boku klucz i potężnie zdzielił go po głowie. Czym prędzej wstał, dopadł do głównej konsoli i ze łzami szczęścia w oczach wcisnął największy czerwony przycisk…
***
Oblężenie imperialnej twierdzy Corgath na planecie Corgath IV zakończyło się kapitulacją obrońców po zaledwie 30 minutach walki. Nikt nie mógł przewidzieć, że ogromna stompa na chwilę przed wejściem na pole minowe zatrzyma się, dziko zamacha ręką, obróci się kilka razy wokół własnej osi, a następnie wypali czterystukilogramowym pociskiem prosto w główny bunkier, zabijając wszystkich dowódców Gwardii Imperialnej. Jeszcze większym zdziwieniem dla orków okazała się malownicza eksplozja, która rozerwała stompę na kawałki kilka minut później, kiedy orkowi w składzie amunicji w końcu udało się wrzucić pocisk z moździerza prosto do ogniska.
_________________ HELBRUT TO JEST KRÓL STOŁU TAK JAK HELDREJK TO KRÓL POWIETRZA!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum