FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Odpowiedz do tematu
Poprzedni temat :: Następny temat
Poezja
Autor Wiadomość
Arlzermo 
Dorsz Marienburski


Posty: 402
Skąd: Chrzanów/Wrocław
Wysłany: 2008-01-10, 22:23   Poezja

Tak sobie łaziłem po tym forum, przeglądałem różne tematy książkowe i doszedłem do jednego wniosku - nie ma tu żadnego tematu poświęconego poezji. Natychmiast postanowiłem naprawić ten błąd poprzez napisanie tegoż oto posta. Ale do rzeczy. Czytujecie poezję? A może nią pogardzacie na całej lini, a stronicie od niej jak diabeł od wody święconej? Jest ona dla was wzniosłym uzewnętrznieniem duszy autora, czy może tylko bełkotem idioty? Co powoduje, że ją lubicie, bądź też nie przepadacie za nią? Wymieńcie swoich ulubionych autorów, wiersze....
Temat zasadniczo jest "ogólnopoetycki", więc miło by były widziane różne dyskusje związane z tą dziedziną literatury.
P.S. Nie bardzo wiedziałem w jakim dziale założyć ten temat, więc niech żaden miły-mod nie ma mi tego za złe, jeśli źle trafiłem. ^^"
_________________
"Wycinamy pędy i drzewa rąbiemy,
Depczemy korzenie, nasiona palimy,
Nadchodzi ulewa i gleba odpływa,
Pozostaje kamień oraz ciężka glina.
W zielonych łańcuchach nasze ciała gniją.
Ciała wciąż ruchome, chociaż już nie żyją."
 
 
Dabliu 


Posty: 834
Skąd: Wrocław
Wysłany: 2008-01-12, 01:03   

Parę wierszy, które bardzo lubię, a które warto z uwagą przeczytać, bo są mocne i piękne:


"Święty Szymon Słupnik"
Stanisław Grochowiak


Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
I grób.

A ludzie chłopaka na szafot przywiedli,
Unieśli mu głowę w muskularnej pętli.
Powołał go pan na stryk.

Powołał go Pan,
By trwał.
By śpiewał mu pieśń
I piał.

A ludzie dziewczynę wśród przekleństw gwałcili
I włosy jej ścięli, i ręce spalili.
Powołał ją Pan
Na gnój.

Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
I grób.

A ludzie mych wierszy słuchając powstają
I wilki wychodzą żerującą zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.


"Tygrys"
William Blake


Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
Jakiemuż nieziemskiemu oku
Przyśniło się, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?

Jakaż to otchłań nieb odległa
Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie
Wznieciły to, co w tobie płonie?

Skąd prężna krew, co życie wwierca
W skręcony supeł twego serca?
Czemu w nim straszne tętno bije?
Czyje w tym moce? kunszty czyje?

Jakim to młotem kuł zajadle
Twój mózg, na jakim kładł kowadle
Z jakich palenisk go wyjmował
Cęgami wszechpotężny kowal?

Gdy rój gwiazd ciskał swe włócznie
Na ziemię, łzami wilżąc jutrznię,
Czy się swym dziełem Ten nie strwożył,
Kto Jagnię lecz i ciebie stworzył

Tygrysie, błysku w gąszczach mroku:
W jakim to nieśmiertelnym oku
Śmiał wszcząć się sen, że noc rozświetli
Skupiona groza twej symetrii?

(tłum. Stanisław Barańczak)


"Ulalume"
Edgar Allan Poe


Chmura niebo mroczyła surowa
I od liści powiędłych szedł szmer —
Od gałęzi powiędłych szedł szmer...
Była ciemna noc październikowa,
Najstraszniejsza z mego życia er...
Był to Aubr, który we mgle się chowa,
I wilgotny, pomroczny las Weir;
Aubr — jezioro, co w mroku się chowa,
I od wiedźm opętany las Weir...

Tam to niegdyś szeroką aleją
Śród cyprysów z swą duszą sierocą —
Ze swą Psyche błądziłem sierocą,
W dniach, gdy w sercu płomienie goreją,
Jak te ognie, co z wirem i mocą,
Jak te lawy, co wiecznie a z mocą
Aż na Yanik siarczyście się leją
Pod biegunów lodowych północą —
Aż na Yanik jęcząco się leją
Pod tych królestw lodowych północą.

Słowa myśl nam mroczyła surowa
I od marzeń zdrętwiałych szedł szmer —
I od wspomnień zdradzieckich szedł szmer:
Bom nie wiedział, że październikowa
Była noc — ach! najstraszniejsza z er,
Noc śród nocy najstraszniejszej z er —
Że to Aubr, który we mgle się chowa
(Choć-em błądził ongi śród tych sfer),
Aubr — jezioro, ,co w mroku się chowa,
I od wiedźm opętany las Weir.

A gdy noc opuszczała niebiosa,
Kompas gwiazd zapowiadał już ranek —
Jako gwiazda, co wróży poranek,
Kres nam drogi rozjaśnia z ukosa
Blade światło zza lasu firanek...
I cudowna, srebrzysta lśni kosa,
Róg podwójny — róg dawnych sielanek —
Diamentowa Astarty lśni kosa,
Róg widomy, xóg greckich sielanek.

„Ona — rzekłem — świetniejsza od Diany,
Ona krąży po westchnień eterze,
Ona włada we wspomnień eterze,
Ona wie, że wciąż niewypłakany
Ból, gdzie rozpacz na twarzy łez strzeże —
I nad gwiazd się uniosła rydwany,
By nam w niebie zgotować wieczerzę,
Letejskiego pokoju wieczerzę.
Uleciała nad złote rydwany,
Aby ziemskie oświecać rubieże.
Uleciała nad jasne rydwany,
Aby ziemskie weselić rubieże".

Lecz uległa nieznanej mi sile,
Wzniósłszy palec do góry: „Nie wierzę! —
Tak mię Psyche mistycznie ostrzeże —
Słuchaj, smutnie tej gwieździe nie wierzę,
Ach, bladości jej dziwnie nie wierzę!
Śpiesz, zbyt długie zostajesz tu chwile.
Spiesz — uchodźmy! Zaklinam cię szczerze."
W bólu mówi i skrzydeł swych pierze
Spuszcza w dół, aż sunęły się w pyle;
W zgrozie mówi — i białe swe pierze
Spuszcza w dół, aż tarzały się w pyle,
Aż rozpacznie tarzały się w pyle.

„Siostro — rzekłem — to nic, urojenie!
Płyńmy, płyńmy w ten srebrny blask dalej,
W kryształowy ten blask idźmy dalej:
Sybilińskich to świateł natchnienie,
Co Nadzieją i Pięknem się pali —
Na błękicie tej mocy się pali...
Z wiarą idźmy w te jasne promienie,
Zaufajmy świetlanej tej fali.
Śmiało dążmy w te czyste promienie,
Szczęście ku nam wybłyśnie z tej fali,
Co na niebie, drżąc, jasno się pali..."

Tak mą Psyche cieszyłem nadzieją,
By ją wyrwać z ponurych tych dum.
I z ponurych wyrwałem ją dum —
I na kres szliśmy dalej aleją,
A na kresie alei był tum...
Jakiś napis na drzwiach nosił tum.
„Jakież głoski tu, siostro, jaśnieją,
Jaki napis na drzwiach nosi tum?"
Rzekła mi: „Ulalume — Ulalume —
To umarłej twej grób Ulalume!"

Jękła pierś ma żałobą surowa,
Jako liści powiędłych ten szmer,
Jak zeschniętych gałęzi ten szmer —
I krzyknąłem: „Ach, październikowa
Noc to była — najstraszniejsza z er,
W roku zeszłym, najstraszniejsza z er,
Kiedym błądził, błądził śród tych sfer —
I przyniosłem tu czerwiom na żer
Straszny ciężar — aż pęka mi głowa —
W noc śród nocy najstraszniejszej z er...
Jakiż demon wiódł mię do tych sfer?
Znam ja Aubr, który we mgle się chowa,
I wilgotny, pomroczny las Weir —
Aubr-jezioro, co w mroku się chowa,
I od wiedźm opętany las Weir!"

tłum. Antoni Lange


"Cmentarz"
Bolesław Leśmian


Wędrowiec, na istnienie spojrzawszy z ukosa,
Wszedł na cmentarz: śmierć, trawa, niepamięć i rosa.
Był to cmentarz Okrętów. Pod ziemią wrzał głucho
Trzepot żagli, pośmiertną gnanych zawieruchą.
Wędrowiec czuł, jak wieczność z traw się wykojarza,
I ciszę swą do ciszy dodając cmentarza,
Przeżegnał to, co bliżej: pszczół kilka, dwa krzaki,
I na pierwszym grobowcu czytał napis taki:
Zginąłem nie na ślepo, bo z woli wichury,
I wierzyłem, że odtąd nie zginę raz wtóry,
Że znajdę przystań w śmierci, a śmierć w tej przystani,
Ale śmierć mię zwiodła! Umarłem nie dla niej!
Trwa nadal wiatr przeciwny i groza rozbicia
I lęk i niewiadomość i wszystko prócz życia!
Szczątki moje podziemne, choć je nicość nuży,
Jeszcze godne są steru i warte są burzy!
Nikt nie wie, gdzie ten wicher, który żagle wzdyma?
Kto raz w podróż wyruszył - już się nie zatrzyma.
Znam tę głąb, gdzie się Okręt mocuje nieżywy.
Snu - nie ma! Wieczność - czuwa! Trup nie jest szczęśliwy!
Za wytrwałość mych żagli, które śmierć rozwija,
Przechodniu, odmów - proszę - trzy Zdrowaś Maryja!
Wędrowiec dla nikogo zerwał liście świeże
I ukląkł, by żądane odmówić pacierze


"Giną ludzie"
Josif Brodski


W chwili, kiedy przy kolacji
bronisz niedorzecznych racji
żal za głupstwem topiąc w wódzie -
giną ludzie.
W przecudownych starych miastach
strach w codzienny pejzaż wrasta
śniąc o ocalenia cudzie -
giną ludzie.

W wioskach, których wcale nie ma,
bo śmierć przez nie przeszła niema -
wierząc swej nadziei złudzie
giną ludzie.

Giną ludzie gdy głosujesz
za spokojem - i próbujesz
bunt sumienia zbić doktryną -
obcy giną.

W chwili, gdy rozrywki żądasz,
w telewizji mecz oglądasz,
lud się pławisz w słodkiej nudzie -
giną ludzie.

Oto nowa jest idea:
jeszcze ludzkość nie zginęła,
chociaż w Kainowym trudzie
giną ludzie.

Wielbiąc każde przykazanie,
zapis świętych praw w Koranie,
Ewangelii i Talmudzie
giną ludzie.

Wśród wyznawców każdej wiary
są mordercy i ofiary -
twe milczenie wskaże teraz
kogo wspierasz.


"BIESY"
Aleksander Puszkin


PĘDZĄ CHMURY, WALĄ CHMURY,
NIEWIDOMIE KSIĘŻYC MŻY,
NA ŚNIEG LOTNY PRÓSZĄC Z GÓRY;
MĘTNE NIEBO, MĘTNE MGŁY.
JADĘ, JADĘ W DAL BEZBRZEŻNĄ,
DZYŃ – DZYŃ - DZYŃ DZWONECZKA DŹWIĘK,
STRASZNIE, STRASZNIE W TĄ NOC ŚNIEŻNĄ!
ROŚNIE PUSTKA, ROŚNIE LĘK.
„JAZDA STARY!” „DOBRODZIEJU,
KONIE LEDWIE ZIPIĄ JUŻ,
ZAMIEĆ MI POWIEKI SKLEJA,
DROGI ZMIOTŁO, ANI RUSZ”.
WOKÓŁ MROK, CHOĆ WYKOL OCZY;
CO TU ROBIĆ? BĘDZIE ŹLE!
BIES NAS, WIDAĆ, W POLU TOCZY
I KOŁUJE NAMI W MGLE.

WIDZISZ? WIDZISZ? W PUSTCE BIAŁEJ
WYJE, WIJE SIĘ I PLWA,
TERAZ KONIE OSZALAŁE
PROSTO W OTCHŁAŃ JARU PCHA.
TUTAJ SŁUPEM NIEBYWAŁYM
ŚMIGNĄŁ MI NA JEDEN MIG,
TAM ŚWIETLIKIEM BŁYSNĄŁ MAŁYM
I WE ĆMIE PRZEPASTNEJ ZNIKŁ”.

PĘDZĄ CHMURY, WALĄ CHMURY,
NIEWIDOMIE KSIĘŻYC MŻY,
NA ŚNIEG LOTNY PRÓSZĄC Z GÓRY;
MĘTNE NIEBO, MĘTNE MGŁY.
ZNÓW OD ROWU DO PAROWU,
SIŁ JUŻ BRAKNIE, DZWONEK ZMILKŁ,
KONIE STOJĄ ... „CÓŻ TAM ZNOWU?”
„KTO ICH WIE: CZY PIEŃ CZY WILK?”

ZAMIEĆ WYJE, ZAMIEĆ PŁACZE,
CZUJNE KONIE CHRAPIĄ, RŻĄ,
TERAZ JUŻ DALEKO SKACZE,
TYLKO ŚLEPIA BŁYSKIEM DRŻĄ.
KONIE ZNOWU SIĘ ZERWAŁY,
DZYŃ - DZYŃ - DZYŃ ŚRÓD ŚNIEŻNYCH WYDM;
WIDZĘ - NA RÓWNINIE BIAŁEJ
ZEBRAŁ SIĘ KOROWÓD WIDM.

NIEZLICZONE, UPRZYKRZONE,
W BLASKU MDŁYM MIESIĘCZNYCH MŻEŃ
BIESY KRĘCĄ SIĘ, SZALONE,
JAKO LIŚCIE W SŁOTNY DZIEŃ.
SKĄD ICH TYLE? DOKĄD PĘDZĄ,
ZAWODZĄCE STRASZNĄ PIEŚŃ?
CZY TO CZART SIĘ ŻENI Z JĘDZĄ?
CZY UBOŻE ZMARŁO GDZIEŚ?

PĘDZĄ CHMURY, WALĄ CHMURY,
NIEWIDOMIE KSIĘŻYC MŻY,
NA ŚNIEG LOTNY PRÓSZĄC Z GÓRY;
MĘTNE NIEBO, MĘTNE MGŁY.
PĘDZĄ BIESY RÓJ ZA ROJEM
W NIEPRZEJRZANY ŚNIEŻNY DYM,
ROZDZIERAJĄC SERCE MOJE ROZPACZLIWYM JĘKIEM SWYM.

TŁUM. JULIAN TUWIM


"RZEŹNIA"
Andrzej Bursa


Dwaj rzeźnicy grają w karty
O koronę króla
O mieczyk waleta
O uciechę z damą

W kojcach rząd baranów swojskich
Śpiewa w płaszczach apostolskich

Kto wygra koronę
Kto miecz brylantowy
A kto białogłowę

Komu skarb
Komu zawieja
Komu miecz
A komu róża

Diamentowy kwiat nadziei
Rozjaśnia ściany szlachtuza.

//kciuki
 
 
Tigana 
Sandman


Posty: 4427
Skąd: Czerwone Zagłębie
Wysłany: 2008-05-16, 23:00   

Poezja jakoś mi nie podchodzi. Być może jest to awersja ze szkoły, gdzie nagminne było interpretowanie wierszy w imię nieśmiertelnego pytania: "Co autor chciał przez to powiedzieć" //mur Jeśli już to wole poezje śpiewaną w wykonaniu Jacka Kaczmarskiego lub Przemysława Gintrowskiego. Gdyby jednak przyszło mi wybierać jakiego poety twórczość najbardziej do mnie przemawia to chyba byłby to Zbigniew Herbert - chociażby jego "Kwestia smaku" czy "Tren Fortymbrasa" - ARCYDZIEŁA.
_________________
"Z gustami literackimi jest po trosze jak z miłością: zdumiewa nas, co też to inni wybierają"
Andre Maurois

 
 
Tixon 
Ukryty Smok


Posty: 6273
Skąd: Piła
Wysłany: 2009-10-30, 00:08   

Tigana napisał/a:
Poezja jakoś mi nie podchodzi. Być może jest to awersja ze szkoły, gdzie nagminne było interpretowanie wierszy w imię nieśmiertelnego pytania: "Co autor chciał przez to powiedzieć" //mur

Miałem odwrotnie. Za czasów licealnych poezja to było to :-) Godzinami w szkole można było siedzieć nad wierszami i je analizować, zachwycając się kunsztem doboru słów, a po powrocie do domu zasiąść i poczytać wiersze znajomych :mrgreen:
I tak jakoś się złożyło, że po skończeniu liceum poezja na jakiś czas odeszła na drugi plan, a gdy spróbowałem do niej wrócić, to już nie było to. Więc na jakiś czas (parę lat chyba wystarczy) utrzymam ją na dystans, a potem kto wie...
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?

MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.

Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew? :/
 
 
lemurek 

Posty: 13
Wysłany: 2010-01-26, 11:45   

Ja bardzo lubię od czasu do czasu sięgnąć po lirykę. Ostatnio chętnie sięgam po tomik Marty Gracz "Apokalipsa" z goneta.net- nie jest to propozycja łatwa i przyjemna:) No i oczywiście Różewicz mój ukochany i jedyny
 
 
toto 
Carrot Guerilla


Posty: 8272
Skąd: Magic Kingdom
Wysłany: 2010-01-26, 11:52   

5 postów, 4 razy goneta.net. Czy to aby nie przesada?
_________________
es­te­ta eks­tra­or­dy­na­ryj­ny

To wprawdzie zbyteczne, ale może jednak.

Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
 
 
Dobromir 


Posty: 151
Wysłany: 2010-05-17, 22:28   

Nie jestem wielkim koneserem poezji, ale jest paru autorow ktory bardzo lubie. Na przyklad Robert Frost. Poezja zawsze traci w tlumaczeniu, wiec najpierw po angielsku:

Fire and Ice

Some say the world will end in fire,
Some say in ice.
From what I've tasted of desire
I hold with those who favor fire.
But if it had to perish twice,
I think I know enough of hate
To say that for destruction ice
Is also great
And would suffice.



Ogień i lód

Jedni mówią, że świat zniszczy ogień,
Inni, że lód.
Iż poznałem pożądania srogie,
Jestem z tymi, którzy mówią: ogień.
Gdyby świat zaś dwakroć ginąć mógł,
Myślę, że wiem o nienawiści
Dość, by rzec: równie dobry lód
Jest, aby niszczyć,
I jest go w bród.
_________________
FEELINGS ARE BORING. KISSING IS AWESOME.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2010-05-21, 09:21   

Jeden z moich ulubionych:

Dabliu napisał/a:
"Święty Szymon Słupnik"
Stanisław Grochowiak

Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
I grób.

A ludzie chłopaka na szafot przywiedli,
Unieśli mu głowę w muskularnej pętli.
Powołał go pan na stryk.

Powołał go Pan,
By trwał.
By śpiewał mu pieśń
I piał.

A ludzie dziewczynę wśród przekleństw gwałcili
I włosy jej ścięli, i ręce spalili.
Powołał ją Pan
Na gnój.

Powołał go Pan
Na słup.
Na słupie miał dom
I grób.

A ludzie mych wierszy słuchając powstają
I wilki wychodzą żerującą zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.


Norwida też bardzo lubię.

C.K. Norwid, Modlitwa

Przez wszystko do mnie przemawiałeś - Panie,
Przez ciemność burzy, grom i przez świtanie;
Przez przyjacielską dłoń w zapasach z światem,
Pochwałą wreszcie - ach! - nie Twoim kwiatem...

I przez tę rozkosz, którą urąganie
Siódmego nieba tchnąć się zdaje - latem -
I przez najsłodszy z darów Twych na ziemi,
Przez czułe oko, gdy je łza ociemi;
Przez całą dobroć Twą, w tym jednym oku,
Jak całe niebo odjaśnione w stoku!...

Przez całą Ludzkość z jej starymi gmachy,
Łukami, które o kolumnach trwają,
A zapomniane w proch włamując dachy,
Bujnymi z nowa liśćmi zakwitają.
Przez wszystko!...

Panie! - ja nie miałem głosu
Do odpowiedzi godnej - i - milczałem:
Błogosławionym zazdrościłem stosu
I do Boleści jak do matki drzałem -
I jak z bliźnięciem zrosły w pół z Zapałem,
Na cztery strony świata mając ramię,
Gdy doskonałość Twą obejmowałem,
To, jedno słowo, wyjąknąwszy: "kłamię",
Do niemowlęctwa wracam...

Jestem znamię!...
Sam głosu nie mam, Panie - dałeś słowo,
Lecz wypowiedziéć któż ustami zdoła?
Przez Ciebie prochów stałem się Jehową,
Twojego w piersiach mam i czczę anioła -
To rozwiąż jeszcze głos - bo anioł woła.
_________________
Instagram
Twitter
 
 
Romulus 
Imperator
Żniwiarz Smutku


Posty: 23108
Wysłany: 2010-07-01, 18:59   

Rafał Wojaczek. Najs //piwo
_________________
There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2010-07-01, 19:06   

Romulus napisał/a:
Rafał Wojaczek. Najs

Kiedyś lubiłem. Przeszło mi.
_________________
Instagram
Twitter
 
 
dworkin 


Posty: 3985
Wysłany: 2010-07-01, 21:30   

Jak stwierdził kiedyś Spell - mój styl jest nieco patetyczny. Odnośni się to zresztą do całej mojej osoby, dlatego cenię np. twórczość Norwida, a także Herberta oraz Miłosza. Bawiąc się poezją w liceum, poszukiwałem złotego środka - między patosem a zdaniem prostym - połączeniem Norwida i Szymborskiej. U Wojaczka forma jest dosyć podniosła, ale opisuje rzeczy codzienne.

Dobromir napisał/a:
Nie jestem wielkim koneserem poezji, ale jest paru autorow ktory bardzo lubie. Na przyklad Robert Frost.

Zauważyłem, że od pewnego czasu panuje moda na zachwyt twórcami z zewnątrz (zwłaszcza anglosaskiego kręgu). Dobitnym przykładem jest Edgar Allan Poe - niezwykły autor, który podnieca miłośników liryki na całym świecie, jakby mieli do czynienia z ewenementem w skali historycznej. Trudno mi to zaakceptować. Oczywiście rozumiem zachwyt amerykańską kulturą - jest silnie rozreklamowana - sam zresztą bardzo lubię np. Kruka, co widać w moim podpisie. Ale chociaż wielce podziwiam Allana Poe - muszę stwierdzić, iż Leśmian bije go na głowę (podobne wrażenie robią na mnie tylko Herbert i Kawafis). Ave, Mistrzu! Warto najpierw poznać rodzimych bardów, by nie grzeszyć później ignorancją. Szczególnie że polska poezja XX w. należy do najwybitniejszych na świecie.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2010-11-14, 10:52   

Tadeusz Miciński
Lucifer
Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży,
lecący z jękiem w dal -- jak głuchy dzwon północy --
ja w mrokach gór zapalam czerwień zorzy
iskrą mych bólów, gwiazdą mej bezmocy.

Ja komet król -- a duch się we mnie wichrzy
jak pył pustyni w zwiewną piramidę --
ja piorun burz -- a od grobowca cichszy
mogił swych kryję trupiość i ochydę.

Ja -- otchłań tęcz -- a płakałbym nad sobą
jak zimny wiatr na zwiędłych stawu trzcinach --
jam błysk wulkanów -- a w błotnych nizinach
idę, jak pogrzeb, z nudą i żałobą.

Na harfach morze gra -- kłębi się rajów pożoga --
i słońce -- mój wróg słońce! wzchodzi wielbiąc Boga.
 
 
martva 
grzeczna dziewczynka


Posty: 1942
Wysłany: 2010-11-15, 22:28   

Toudisław napisał/a:
ochydę

Toudisław napisał/a:
wzchodzi

No wiesz...?
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2010-11-15, 23:00   

martva, To nie ja pisałem.
 
 
martva 
grzeczna dziewczynka


Posty: 1942
Wysłany: 2010-11-15, 23:10   

Ale albo przepisałeś, albo sobie dobrze wybrałeś ulubionego poetę ;)
_________________
Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
 
 
Toudisław 
Ropuszek

Posty: 6077
Skąd: Z chińskiej bajki
Wysłany: 2010-11-15, 23:11   

martva napisał/a:
Ale albo przepisałeś, albo sobie dobrze wybrałeś ulubionego poetę ;)

Nie wiem czy wiesz ale w poezji to tak być może. Jak poece brakuję do rymu. Zresztą zerknę czy w źródle z którego czerpałem nie powstał błąd
 
 
Fidel-F2 
Fidel-f2


Posty: 13136
Wysłany: 2010-11-15, 23:12   

Toudisław napisał/a:
Nie wiem czy wiesz ale w poezji to tak być może. Jak poece brakuję do rymu. Zresztą zerknę czy w źródle z którego czerpałem nie powstał błąd
:mrgreen: :mrgreen:

Martva, bo nie wiem czy wiesz
_________________
https://m.facebook.com/Apartament-Owocowy-108914598435505/

zamaszyście i zajadle wszystkie szkaradne gryzmoły

Jesteśmy z And alpakami
i kopyta mamy,
nie dorówna nam nikt!
 
 
MrSpellu 
Waltornista amator


Posty: 19049
Skąd: Milfgaard
Wysłany: 2010-11-16, 10:32   

Nie wiem czy wiesz Toudi, ale Micińskiego ciężko zaliczyć do nurtu poezji lingwistycznej :P
Zaufaj mi. Wkleiłeś z felernego źródła ;)
_________________
Instagram
Twitter
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2010-11-16, 10:45   

Takie wiersze do mnie przemawiają (oraz wszystkie wiersze KIG)
Sorry bo to długie:

Artur Rimbaud - Statek Pijany

Prądem Rzek obojętnych niesion w ujścia stronę,
Czułem, że już nie wiedzie mnie dłoń holowników;
Dla strzał swych za cel wzieły ich Skóry - Czerwone
I nagich do pstrych słupów przybiły wśród krzyków.

Nie dbałem o załogi po wsystkie me czasy,
Ja, dźwigacz zbóż flamandzkich, angielskiej bawełny.
Gdy się z holownikami skończyły hałasy,
Gdzie chcialem, ponosiły mię Rzek spienione wełny.

Pośród wściekłych kołysań przypływów, odpływów,
Ja, pzeszłej zimy głuchszy nad mózgi dziecinne,
Biegłem! Tryumfalniejszych nie zaznaly dziwów
Półwyspy wzięte lądom przez bezdrożne płynne.

Zbudzenie me na morzu święcił wir powietrzny.
Dziesięć nocy jak korek tańczyłem na fali,
W której ludzie kołowrót widzą ofiar wieczny Nie tęskniąc
do mdłych latarń znikłych gdzieś w oddali.

Słodsza niż ustom dzieci miazga jabłek kwaśnych,
Wód zieleń w mą sosnową wdarła się łupinę,
Uniosła ster, kotwicę, stosy lin zapaśnych
I zmyła kały wstrętne i win plamy sine.

I odtąd kąpałem sie w wielkiej pieśni Morza,
Przesyconej gwiazdami, śpiewanej jak muzyka,
Pożegnałem toń modrą, gdzie pośród bezdrorza
Zadumany topielec niekiedy przemyka.

Gdzie barwiąc nagle szafir - pijanymi wiry
Albo rytmem powolnym, pod słońc płomienienie -
Mocniejsze nad alkohol, olbrzymsze nad liry,
Fermentują miłości żółciowe czerwienie.

Znam nieba pękające w gromy i wichrzyce,
Nawroty wściekłe wałów, prądy, znam wieczory
Znam jutrzenki srebrzyste jak gołębice,
Widziałem to, co człowiek widzieć zawsze skory.

Widziałem słońce nisko w plamach gróz mistycznych,
Jak słało długie, zimne fioletów martwice,
Podobne do aktorów w dramach praantycznych,
Na fale w dal toczące swych drgań tajemnice,

Marzyłem noc zieloną śród śniegów olśnienia,
Całunki na mórz oczy kładnące się wolno,
Żółtomodre fosforów śpiewnych przebudzenia
I niesłychaną skoków pogoń dookolną.

Mieśiące całe z falą, równą histerycznym
Oborom, szturmowałem ku raf skalnych ścianom,
Nie śniąc że stopy Maryj na sierpie księżycznym
Mogą łeb dychawicznym zetrzeć Oceanom.

Potrącałem, czy wiecie ? Florydy bajeczne
Z chaosem ócz panterzych i kwiatów urody
Ludzkiej i tęcz, wiądących , jak cugle powietrzne
Pod mórz widnokręgami lazurowe trzody.

Widziałem wąrące bagnisk olbrzymioch fermenty,
Śieci, gdzie wśród trzcin gniją całe Lewiatany,
Zapadania wód nagła śród ciszy zaklętej,
Katarakty oddalań ku bezdni nieznanej.

Lodowce, słońca srebrne, opal fal nieb żary,
Przeokropne mielizny w zatok ciemnych toni,
Gdzie żarte przez robactwo olbrzymie wężary
Pieszczą drzewa skręcone jadem czarnych woni.

Chciałbym dzieciom pokazać te dorady, gwiazdy
Fal modrych, ryby złote, ryby śpiewające...
Piany kwietne świeciły me z golfów odjazdy,
Niewysłowionych wichrów skrzydliły mnie gońce.

Czasem gdy mnie znudziły bieguny, zwrotnik,
Morze, słodko mię łkaniem kołysząc omdlałym,
Wznosiło ku mnie ssawki flory mroków dzikiej,
I - jak kobieta w modłach - wraz nieruchomiałem;

Jak wysepka gościłem ptaków roje gwarne,
Swarliwe i niechlujne, o źrenicy płowej,
I żeglowałem dalej, gdy me więzy marne
Zerwał na sen zstępując wgłąb, topielec nowy.

Otóż ja, łódź ginąca w golfach pod źiół brodą,
Miotana przez orkany w eteru przestwory,
Ja, którego kadłuba pijanego wodą,
Nie wyłowią żaglowce, Hanz ni Monitory ,

Wolny rzeźwy, dymiący, odzian w mgły dziewicze,
Ja, com zachodów mury dziurawił płomienne,
W których dla dobrych piewców przednie są słodycze:
Mchy słoneczne i strzępy lazurów bezcenne;

Ja, co biegałem w płomykach elektrycznych cały,
Szczątek płochy, śród morskich rumaków eskort,
Gdy skwarne lipce maczug ciosami strącały
Ultramaryny niebios we wrzące retorty;

Ja co drżałem, o sto mil czując bekowiska
Behemotów i wściekłe Maelstromów ukropy,
Pielgrzym wieczny błękitów cichych rozlewiska,
Ja tęsknię do wybrzeży odwiecznych Europy.

Archipelagi gwiezdne widziałem ! Wysp roje,
Gdzie rzeglarzom otwarte niebo szalejące.
- W tych że to nocach bez dna ukrywasz sny swoje,
Milionie złotych ptaków, przyszłej Mocy słońce ?

Lecz zbyt wiele płakałem ! Jutrznie sabolesne,
Srobie - wszystkie ksziężyce, gorzkie - wszystkie zorze.
Cierpka miłość mi dała strętwienie przedwczesne.
O, niechaj dno me pęknie ! Niech pójdę pod morze !

Jeżeli jakiej wody tam w Europie pragnę,
To błotnistej kałuży, gdzie w zmrokowej chwili
Dziecina pełna smutku, kucnąwszy nad bagnem,
Puszcza statki wątlejsze od pierwszych motyli.

Skąpanemu, o fale, w waszej omdlałości,
Nie ubiedz już dźwigaczy bawełnianych plonów,
Nie mknąc w pysze sztandarów i ogni świętości !
Nie pruc wód pod oczami strasznymi pontonów.
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2010-12-14, 09:08   

A ja wpadłem ostatnio w Bukowskiego.


I made a mistake

I reached up into the top of the closet
and took out a pair of blue panties
and showed them to her and
asked "Are these yours?"
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2011-05-23, 07:25   

Piękny wakacyjny wiersz Gałczyńskiego:


Wiktor Hugo miał rację:
Wakacje! Słodkie wakacje!
O świcie na nosie bąbel:
to pająk użył sobie.
Wstaję. W jeziorze kąpiel
na bąbel dobrze zrobi.
Zębami szczękam: - Tik-tak-tak,
za nogę chwyta mnie rak.
Raka odczepiam. Spodnie nawlekam,
bo już śniadanko czeka.

Menu jak zwykle: jaja na twardo.
Zjadam jedenaście sam,
bo jak powiedział doktor Desarto:
l'appetit vient en mangeant.
Atak wątroby. Leżę siny.
I tak mijają godziny...
Na obiad jajka, na deser grzyby,
wstrzymuję się w miarę sił.
Bąbel na nosie rośnie, jak gdyby
na własną rękę żył.
Wstyd się pokazać. Nos jak bania.
Szczęka mnie boli od ziewania.

Lecz nagle słońce. Zatem otucha.
Idę na łąkę. Łąka sucha.
Kładę się w słońcu, w wietrze złotym
nade mną lata motyl.
I nagle ryczę rykiem wołu:
komary z wierzchu, mrówki z dołu,
rana od raka się nie goi,
jedenaście jajek w gardle stoi
i noc nadchodzi bez księżyca.
Deszcz. Na kolację jajecznica.

Autor "Dzwonnika z Notre Dame"
miał rację. I ja też mam.
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2013-04-13, 19:12   

Odświeżam temat - poezję czytuję, cytuję, analizuję i w ogóle często mam z nią do czynienia przy różnych okazjach. Niektórych twórców nie znoszę, innych lubię, a czasem trafię na coś, co przemawia do mnie wielkim głosem (na przykład niezmiennie mam łzy w oczach podczas lektury "Króla Olch" :mrgreen: ). Ulubionego poety nie mam, bo każdemu zdarza/zdarzało się smęcić, a tylko niektórym porywać :)

Z ostatnich odkryć:

M. Swenson "Pytanie"

Ciało mym domem

rumakiem chartem

cóż biedna pocznę

kiedy je stracę



Gdzie będę spać

Czym pomknę w dal

Co będę jeść



Dokąd się udam

już bez wierzchowca

który mnie niósł

Skąd będę wiedzieć

co na mnie czeka

w leśnej gęstwinie

Bez mego Ciała

wiernego psa



Jakże to będzie

snuć się po niebie

bez drzwi i dachu

z wiatrem za wzrok



pośród obłoków

jakże się skryć?



Świt
John Donne


Prawda, dzień wstaje; owszem, gwiazdy gasną;

Czy i ty musisz wstać, rozstać się ze mną?

Musimyż wstawać dlatego, że jasno?

Czyśmy się kładli dlatego, że ciemno?

Miłość, co nas przywiodła tutaj swym rozkazem

Wbrew ciemności — wbrew światłu niech trzyma nas razem.

Światło języka nie ma — jest źrenicą;

Gdyby i widzieć, i mówić umiało,

Nie byłoby dla świata tajemnicą,

Że z kim mi dobrze, z tym zostaję śmiało,

Lub że tak kocham honor mój, iż chcę być blisko

Z tym, kto posiadł me serce, honoru siedlisko.

Mówisz, że pilne cię zajęcie wzywa?

O, to miłości jest defekt przeklęty:

Łotra, kpa, łgarza zniesie miłość tkliwa —

Nie tego, kto czymś innym jest zajęty.

Być zajętym i kochać — grzech to tak olbrzymi,

Jak gdy człowiek żonaty goni za innymi.


E. Dickinson "O świcie wzięłam psa i poszłam"

O œświcie wzięłam psa - i poszłam
Zobaczyć się z oceanem –
Syreny z wodnych suteren
Wyszły mi na spotkanie –

Fregaty z pierwszego piętra
Wyciągały konopne dłonie –
Biorąc mnie za mysz wyrzuconą
Na piach przez fale słone –

Nie tknął mnie nikt – dopiero przypływ
Podpełzł do czubka trzewika –
Rąbka fartucha – paska –
Płóciennego stanika –

Groził, że mnie pochłonie całą –
Jak rosa, co przemoczyła
Rękaw łodyżki mlecza –
Wtedy – ja też ruszyłam –

A on – on za mną pełzł – o krok –
Poczułam uchwyt srebrny
Na kostce – i znów obuwie
Zalały mi płynne perły –

Dopiero przed statecznym miastem –
Chłodno je widać oceniał –
Skłonił się – ze spojrzeniem władczym –
I cofnął się Ocean –
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
sanatok
Latający Pomidor


Posty: 1417
Skąd: Megamaszyna
Wysłany: 2013-04-16, 11:47   

Ktoś/coś podesłało, kasyk :-P

Cytat:
Julian Tuwim

Wiosna
Dytyramb

Gromadę dziś się pochwali,
Pochwali się zbiegowisko
I miasto.
Na rynkach się stosy zapali
I buchnie wielkie ognisko,
I tłum na ulice wylegnie,
Z kątów wypełznie, z nor wybiegnie
Świetować wiosną w mieście,
Świętować jurne święto.
I Ciebie się pochwali,
Brzuchu na biodrach szerokich
Niewiasto!

Zachybotało! - - Buchnęło - - i płynie - -
Szurgają nóżki, kołyszą się biodra,
Gwar, gwar, gwar, chichoty
Gwar, gwar, gwar, piski,
Wyglancowane dowcipkują pyski,
Wyległo miliard pstrokatej hołoty,
Szurgają nóżki, kołyszą się biodra,
Szur, szur, szur, gwar, gwar, gwar,
Suną tysiące rozwydrzonych par,
- A dalej! A dalej! A dalej!
W ciemne zieleńce, do alej,
Na ławce, psiekrwie, na trawce,
Naróbcie Polsce bachorów,
Wijcie się, psiekrwie, wijcie,
W szynkach narożnych pijcie,
Rozrzućcie więcej "kawaleryjskich chorób"!

A!! będą później ze wstydu się wiły
Dziewki fabryczne, brzuchate kobyły,
Krzywych pędraków sromotne nosicielki!
Gwałćcie! Poleci każda na kolację!
Na kolorowe wasze kamizelki,
Na papierowe wasze kołnierzyki!
Tłumie, bądź dziki!
Tłumie! Ty masz RACJĘ!!!

O, zbrodniarzu cudowny i prosty,
Elementarne, pierwotnie wspaniały!
Ty gnoju miasta, tytanicznej krosty,
Tłumie, o Tłumie, Tłumie rozszalały!
Faluj straszliwa maso, po ulicach,
Wracaj do rogu, śmiej się, wiruj, szalej!
Ciasno ci w zwartych, twardych kamienicach,
Przyj! Może pękną - i pójdziecie dalej!

Powietrza! Z tych zatęchłych i nudnych facjatek
Wyległ potwór poróbczy! Hej czternastolatki,
Będzie z was dziś korowód zasromanych matek,
Kwiatki moje niewinne! Jasne moje dziatki!

Będzie dziś święto wasze i zabrzęczą szklanki,
ze wstydem powrócicie, rodzice was skarcą!
Wyjdziecie dziś na rogi ulic, o kochanki,
Sprzedawać się obleśnym, trzęsącym się starcom!

Hej w dryndy! do hotelów! na wiedeński sznycel!
Na piwko, na koniaczek, na kanapkę miękką!
Uśmiechnie się, dziewczątka, kelner wasz, jak szpicel,
Niejedną taką widział, niejedną, serdeńko...

A kiedy cią obejmą śliskie, drżące łapy
I młodej piersi chciwe, szybko szukać zaczną,
Gdy rozedmą się w żądzy nozdzra, tłuste chrapy,
Gdy ci kto pocznie szeptać pokusę łajdaczną -

- Pozwól!!! Przeraź go sobą, ty grzechu, kobieto!
Rozdzicielko wspaniała! Samico nabrzękła!
Olśnij go wyuzdaniem jak złotą rakietą!
"Nie w stylu" będziesz - trwożna, wstydliwa, wylękła...

Wiosna!!! Patrz, co się dzieje! Toć jeszcze za chwilę
I rzuci się tłum cały w rui na ulicę!
Zośki z szwalni i pralni, "Ignacze", Kamile!
I poczną sobą samców częstować samice!

Wiosna!!! Hajda! - pęczniejcie! Trujcie się ze sromu!
Do szpiatalów gromadnie, tłuszczo rozwydrzona!
Do kloak swoje bastarzęta ciskaj po kryjomu,
I znowu na ulicę, w jej chwytne ramiona!!!

Jeszcze! Jeszcze! I jeszcze! Zachłannie, bezkreśnie!
Rodźcie, a jak najwięcej! Trzeba miasto silić!
Wyrywajcie bachorom języki boleśnie,
By gdy w dół je życicie nie mogły już kwilić!

Wszystko - wasze! Biodrami śmigajcie, udami!
Niech idzie tan lubieżnych podnieceń! Nie szkodzi!
Och, sławię ja cię, tłumie, wznisłymi słowami
I ciebie, Wiosno, za to, że się zbrodniarz płodzi!
_________________
Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
 
 
Sabetha 
Baba Jaga


Posty: 4566
Wysłany: 2013-04-16, 17:51   

Brrrr, pamiętam jak w liceum moja polonistka o dźwięcznym przydomku Szczęka nas tym katowała :/

Za to sama lubię omawiać z gimnazjalistami to:

Tuwim Julian

Czereśnie

Rwałem dziś rano czereśnie,
Ciemno-czerwone czereśnie,
W ogrodzie było ćwierkliwie,
Słonecznie, rośnie i wcześnie.

Gałęzie, jak opryskane
Dojrzałą wiśni jagodą,
Zwieszały się omdlewając,
Nad stawu odniebną wodą.

Zwieszały się, omdlewając
I myślą tonęły w stawie,
A plamki słońca migały
Na lśniącej, soczystej trawie.

Niezwykle optymistyczny i "letni" wierszyk :)
_________________
"Wewnątrz każde­go sta­rego człowieka tkwi młody człowiek i dzi­wi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2013-04-17, 07:37   

Tuwimem jedziecie, psiekrwie? //pisowcy Beze mnie? //orc Jako że bydlę ze mnie mało liryczne, dwa ponadczasowe i jakby wciąż aktualne tuwimy:

Raport

O film, panie ministrze,
Obrazili się wachmistrze;
O wiersz, panie generale,
Obrazili się kaprale;
O artykuł w tygodniku -
Ordynansi, panie pułkowniku;
O piosenkę, panie majorze,
Żony sierżantów w Samborze;
W radio była audycja:
Obraziła się policja.
Dalej - studenci
Są do żywego dotknięci;
Dalej, księża z Płockiego
Dotknięci są do żywego.
Następnie - związek akuszerek
Ma ciężkich zarzutów szereg:
Że to swawolność, frywolność,
Bezczelność, moralna trucizna,
Że w ten sposób ginie ojczyzna!...
...A po za tym - jest w Polsce wolność.

i moi ulubieni Mieszkańcy

Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.

Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.

Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań - na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.

I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...

Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.

I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.

Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.

I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.

Potem się modlą: "od nagłej śmierci...
...od wojny... głodu... odpoczywanie"
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie

Bo o całowaniu w dupę i mezaliansie dla psa nie napiszę, bo to zbyt mejnstrimowe :badgrin:
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
sanatok
Latający Pomidor


Posty: 1417
Skąd: Megamaszyna
Wysłany: 2013-04-17, 08:05   

No to jeszcze na drugą nóżkę.

MÓJ DZIONEK

Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.

Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię

Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.

Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek.

Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów.

Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji.

Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.

Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.

Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.

A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odsskiej czerezwyczajki.)

I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.

Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków.




POETA ZAZDROŚCI PEWNEMU LITERATOWI
IMIENIEM STAŚ, ŻE JEST SARMATĄ
ON ZAŚ, NIESZCZĘSNY POETA
ŻYDEM JEST PARCHATYM
TAKOŻ OBOJEJ STRON
ŻYWOT WIERNIE OPISANY


Szczęśliwy, po trzykroć szczęśliwy ten Staś!
Ma oczki jak polne bławatki,
I nosek ma śliczny, i włoski jak paź
I lniane, włościańskie ma szatki.

Stasiowa babunia szlachecki ma herb,
A moja - z najgorszych gudłajów:
Majufestanz? Goldfeld? czy Silberberg?
Sam nie wiem, lecz coś w tym rodzaju.

U Stasia na stole korowaj i miód,
Za stołem - ataman Wasiutko;
A u mnie - Grycendler i maca, i brud,
I Josełe Wyttłyn (ten z bródką).

U Stasia w świetlicy rycerzyk i kmieć,
I Kostia Gałczyński z ryngrafem,
A u mnie w bożnicy bolszewik i śledź
I Ajzyk Słonimsker za szafem.

U Stasia, gdzie spojrzeć, to kontusz i kord,
Sam Mosdorf obdarza go łaską,
A u mnie od strasznych aż roi się mord
(Plus mord rytualny przed Paschą).

Staś duchem jest wzniosły, ideał ma swój,
To dusza szlachetna i czysta,
A ja jestem Żyd, jestem świnia i zbój,
I ach! nassermaterialista!

U Stasia w głowinie porządek i ład,
Pogodnie, przyjemnie i równo,
Ja - w głowie żydowskiej i w sercu mam jad,
Szmoncesik, geszefcik i g....

Jak Staś powie "Staś" - to jest "Staś" a nie "Stasz",
A ja - te akcenty mam "nasze",
Ulituj się, Staszu, i pomyszl, i zważ!
Pszakrew, ja sze martwię z tym Staszem!
_________________
Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
 
 
utrivv 
Roztargniony mag


Posty: 7108
Skąd: Z kapusty
Wysłany: 2013-04-17, 08:08   

Tuwim to dla mnie przede wszystkim:

(...)
I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świntuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę !…

oraz Mój dzionek


Ale doceniam też tłumaczenia (z pamięci):

Raz jechał chłop po mleko
ale tak strasznie daleko że zaginął.
Czytelniku! Czy ci się gdzieś nie nawinął?
_________________
Beata: co to jest "gangrena zobczenia"? //ooo
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.

Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
 
 
sanatok
Latający Pomidor


Posty: 1417
Skąd: Megamaszyna
Wysłany: 2013-04-17, 08:21   

Do jednej

Piotr miał cię za swą dziką żądzę,
Jan za to, że jest piękny ciałem.
Alojzy miał cię za pieniądze.
Ja - zawsze cię za kurwę miałem.
_________________
Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
 
 
sanatok
Latający Pomidor


Posty: 1417
Skąd: Megamaszyna
Wysłany: 2015-02-28, 12:17   

Znalazłem w felietonie Stommy i postanowiłem się podzielić:

Bursa Andrzej

Modlitwa dziękczynna z wymówką

Nie uczyniłeś mnie ślepym
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie garbatym
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie dziecięciem alkoholika
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie wodogłowcem
Dzięki Ci za to Panie

Nie uczyniłeś mnie jąkałą kuternogą karłem epileptykiem
hermafrodytą koniem mchem ani niczym z fauny i flory
Dzięki Ci za to Panie

Ale dlaczego uczyniłeś mnie Polakiem?
_________________
Meet Minsky. He understands that stability is destabilizing. Be like Minsky.
 
 
Stary Ork 
Świnia z klasą


Posty: 10141
Skąd: Sin Tychy
Wysłany: 2015-02-28, 14:18   

Z Bursy o Polakach to jeszcze Skarżypyta, psze pana:

...em
...em
...em
łbym
łbym
łbym
ten tego
ten tego
ten tego

- Panie kierowniku jak kolega ściągnał spodnie
w latrynie to zauważyłem że on ma tyłek odlany
ze spiżu
_________________
* W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Wydawnictwo MAG


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Nasze bannery

Współpracujemy:
[ Wydawnictwo MAG | Katedra | Geniusze fantastyki | Nagroda im. Żuławskiego ]

Zaprzyjaźnione strony:
[ Fahrenheit451 | FantastaPL | Neil Gaiman blog | Ogień i Lód | Qfant ]

Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 13