Ja za. Z jednym małym zastrzeżeniem. Wyjaśnijcie mi, proszę, jeszcze raz, co sprawia, że Abercrombie zachwyca. Bo ja się starałam ze wszystkich sił i nie zachwyca. Jestem jak ów biedny Gałkiewicz, próbuję i nic.
Romulusie, dlaczego wyrzuciłbyś Lyncha? Ja bym go dała na pierwszym miejscu, a zamiast Abercrombiego wetknęła w środek Rothfussa
Ani Weeksa, ani Bretta nie czytałam, więc tu nie mam nic do powiedzenia.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
O ile na górze zrobiłbym zupełne przetasowania (Stover, Lynch, Abercrombie, bo nie wiem wg jakiego kryterium jest on trzeci), tak umieszczenie w klasie niższej Bretta zakrawa o żart. Toż to jakaś trzecia liga nie warta nawet uwagi
A Rothfuss to pierwszoligowy autor. Ktoś przeciw?
Podałem czołówkę, a nie konkretną klasyfikację.
Co do reszty- rzuciłem dla kontrastu dwa wyraźnie słabsze nazwiska, szeroko u nas dostępne. Niestety, chyba nawet bardziej, niż czołowa trójka.
A co do Rothfussa to się nie wypowiem- nie czytałem.
Taaa, jeden na pewno, nie wiedziałam dotąd, że Abercrombie jest taki przystojny
Przebiegłam tekst wzrokiem, a że mój inglisz jest, jaki jest, mogłam coś źle zrozumieć, ale wynika z tego, że mam się zachwycać tak zwaną "reality of absurdism". Cóż, zdaje się, że ów grimdark jest po prostu nie dla mnie. Drażniła mnie onegdaj romantyczna frenezja, przygnębiał naturalizm, no i nigdy nie lubiłam turpistów. Może to dlatego. A może dlatego, że Joe, przy wszystkich swoich zaletach, operuje prostym językiem i bez przerwy powtarza ten sam schemat fabularny w stylu Logen wpada w kłopoty, pojawia się Krwawy-Dziewięć, jest jatka. I jest jatka. I jest jatka. I koniec
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
A ja miałam sobie tylko odświeżyć Ostateczny argument królów celem napisania recenzji wersji PL i znowu wsiąkłam na amen. Czyli ups.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Ja za. Z jednym małym zastrzeżeniem. Wyjaśnijcie mi, proszę, jeszcze raz, co sprawia, że Abercrombie zachwyca.
Mam wrażenie, że to przykład takiej fantasy, która przyciąga zdecydowanie więcej chłopców niż dziewczynek.
Niom
A co do Lyncha: po pierwsze jeszcze nie skończył swojej "trylogii". Po drugie - jeszcze trzeciego tomu nie czytałem a drugi był słabszy od pierwszego. Więc wrzucanie Lyncha jest przedwczesne. Tak samo, jak odrzucanie Choć, osobiście, wątpię, aby w moim rankingu zdetronizował Abercrombiego ze swoją "Republiką Złodziei".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A ja miałam sobie tylko odświeżyć Ostateczny argument królów celem napisania recenzji wersji PL i znowu wsiąkłam na amen. Czyli ups.
A kiedy będzie recenzja ?
Dzisiaj napiszę, ale kiedy szef opublikuje, to nie wiem:) To jest moim zdaniem jego opus magnum, jak na razie.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Mając porównanie z oryginałem, niczego nie jestem w stanie mu zarzucić. Wiem, ze były zarzuty wobec poprzednich tomów w przekładzie Jana Kabata (tych nie jestem w stanie zweryfikować, bo nie czytałam wydań ISY), ale ten przekład jest z pewnością bdb. Co więcej, IMHO lepszy językowo od przekładów innych książek Abercrombiego.
Edit: Recenzja już jest, a Ostateczny jest dziś u nas książką dnia.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Jestem dwa razy na tak.
Przeczytałem Bohaterów a zaraz po nich Czerwoną krainę i trudno mi powiedzieć, która książka podobała mi się bardziej.
Bohaterowie to świetna sceneria wojny Północnych z Unią, krew i pot, odwaga i głupota, honor i zdrady, a także rewelacyjny przegląd postaci wcześniej drugo czy trzecioplanowych. Każda ma w sobie coś, co przyciąga, praktycznie każdej można kibicować, bez względu po jakiej stoi stronie.
Natomiast Czerwona kraina to klimat. Klimat pierwszorzędnego westernu w scenerii fantasy. Fabuła siłą rzeczy nie powala, bo jest pretekstem do kompilacji westernowych motywów i przycinania ich na potrzeby konwencji. Może i nie brzmi to zachęcająco, ale ja - za sprawą oglądanych w młodości licznych filmów z tego gatunku - się śliniłem .
No i ten upływ czasu pozwalający zobaczyć, co się stało z niektórymi bohaterami wcześniejszych powieści.
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Jestem w połowie Nim zawisną na szubienicy. Dawno nic ( może poza ostatnim AS ) nie czytało mi się z takim zasysem, chociaż tłumacz co i rusz podstawia nogę.
Skończyłem wczoraj.. Jest bardzo dobrze, są momenty, że czytam sprintem, żeby się dowiedzieć co będzie za chwilę, są momenty, że chichram się w głos (co mi się rzadko zdarza przy lekturze), są momenty, że wku...wienie podnosi mi ciśnienie, są momenty gdy mi smutno i żal. Dobrze napisana, nieprzekombinowana przygodówka. Brakowało mi tylko trochę takiej jednotomowej zwartości. Bo to nie jest odrębna książka, czytanie jej jako oddzielnej pozycji pozbawione jest sensu. Cały cykl to jedna książka podzielona na trzy tomy.
To "Ostateczny argument królów" też ci się spodoba. Chyba że już czytałeś w odwrotnej kolejności
No i "Bohaterom" najbliżej do zajebistości tej trylogii. Ale lepiej najpierw przeczytać "Zemstę...", choćby z uwagi na Caula Dreszcza i jego losy (akcja przez "Bohaterami").
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Brakowało mi tylko trochę takiej jednotomowej zwartości
Będą zaraz po cyklu. Z czego Zemsta jest najsłabsza
A wczoraj powtórzyłem Czerwoną krainę i nadal się śliniłem
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
po tych dwóch tomach cały Abercrombie jest w planach, najpierw dokończę cykl a potem tak jak Romciu radzi, oczywiście z płodozmianem, nie można za wiela na raz bo się nudzi, mimo wszystko to nie jest Sienkiewicz
Tixon napisał/a:
Z czego Zemsta jest najsłabsza
obiło mi się o uszy że tragiczna w przekładzie, prawda li to?
Jest to zdecydowana przesada, przekład bardzo przyzwoity, jedynie parę niezbyt istotnych wpadek związanych z terminologią wojskową/nazwami broni.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Fakt:) W każdym razie Robert Waliś to moim zdaniem więcej niż dobry tłumacz, o czym świadczy np. jego przekład Gromowładnego Gilmana. Zresztą również przekładom Abercrombiego jego autorstwa nie można niczego zarzucić. Takie rzeczy, o jakie jednostki kruszyły kopie na forum Maga, to na dobrą sprawę działka redaktora.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Takie rzeczy, o jakie jednostki kruszyły kopie na forum Maga, to na dobrą sprawę działka redaktora.
Niestety, z Panią redaktor był taki sam problem. Oboje mają zbliżone pojęcie o wojskowości . Ważne, że odkryliśmy jedną z pięt Achillesowych Roberta i może my w przyszłości przeciwdziałać.
BTW, myślę, że Robertowi bardzo dobrze wyszedł również Ford, Valente i Vandermeer. To naprawdę bardzo utalentowany tłumacz, który będzie jeszcze lepszy.
Ostateczny argument królów Autor nie jest może mistrzem szerokiego planu i rzec by można, że ten aspekt jest jedynie poprawny czy może całkiem niezły. No ale reszta to majstersztyk. Miód, orzeszki i chętne dziewice. Dawno nie czytało mi się z taką lekkością i zasysem. Dawno nie wzruszałem się i nie śmiałem na różne sposoby jak przy tej lekturze. Przygodówka najwyższej klasy.
Zawsze powtarzam, że Ostateczny to jego najlepsze dzieło:) Ale Czerwona kraina i Bohaterowie (w tej kolejności) niewiele mu ustępują.
_________________ Im mniej cię co dzień, miodzie, tym mi smakujesz słodziej/I słońcem i księżycem, rozkoszą nienasyceń/szczodrością moich dni - dziękuję ci
Zemsta najlepiej smakuje na zimno Abercrombie jakiego znamy acz o jeden level słabszy od trylogii. Są momenty które mocna wciągają (akcja z pożarem w burdelu szczerze mnie ubawiła), są zdrowo skrojone postacie, przyzwoita fabuła (w tym miejscu mamy pół levela niżej - trochę waty niepotrzebnej) i odrobinę zbyt częste i obszerne fragmenty z filozofowaniem na te same tematy. Tłumaczenie takie sobie ale można przymknąć oko.
Ostateczny argument królów
Będzie trochę spoilerów, żeby nie było, że nie ostrzegałem.
Pierwsze dwa tomy przeczytałem z życzliwym zainteresowaniem. Przyjemne były, ale jednocześnie nie znalazłem w nich czegoś co by sprawiło, że nie mógłbym się oderwać od lektury. Gdyby nie to, że chwilowo nie mogę sobie pozwolić na wybredność, to nie przeczytałbym całej trylogii za jednym zamachem. Niejakie wrażenie zrobiło na mnie zakończenie "Nim zawisną na szubienicy". Do tej pory Abercrombie tylko naśmiewał się ze schematów fantasy, a nie je tak otwarcie łamał.
Ale już "Ostateczny argument królów" to inna bajka. Jak mnie zassało, to nie mogłem się oderwać. Przy okazji też chciałbym ogłosić zwycięzcę konkursu na największego skurwysyna trylogii (i przy okazji jednego z największych, jakich uświadczyłem w książkach). Nie kto inny tylko sam Bayaz, Pierwszy z Magów. O, ten to się dopiero Abercrombiemu udał. Z początku miałem go za dobrotliwego wujaszka, który musiał się dostosować do okrutnego świata, tylko pod koniec "Samego ostrza" pewien niepokój wzbudził we mnie fakt, że to on stworzył Inkwizycję. Ale na tyle szybko o tym zapomniałem, że jak ta żerca (żerczyni? da się to odmieniać; imię niestety z głowy mi wypadło), którą Glokta pochwycił w Dagosce powiedziała, iż to właśnie Bayaz zabił Juvensa, byłem wielce oburzony. Gdzieś tak do 1/4 "Ostatecznego argumentu..." miałem przeczucie, że zginie przez błędy, które popełnił przez roztargnienie. Później już tylko modliłem się, żeby ktoś wreszcie zajebał skurwiela. I gucio z tego wyszło.
W ogóle muszę przyznać, że samo zakończenie zrobiło na mnie duże wrażenie. Dotąd nie spotkałem się z sytuacją, żebym zamiast cieszyć się z zasłużonych sukcesów bohaterów, bolał nad ich losem.
Teraz jestem w kropce. Chwilowo lekkie fantasy zupełnie mi się przejadło i nie mam bladego pojęcia, co brać do czytania. Może skuszę się na nowego Szostaka.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum