Tylko ja nie rozumiem jednej rzeczy - czemu skoro gender ma badać płeć to na większości uniwersytetów na katedry tej "dziedziny nauki" podłączone są pod filologię polską? A te wybitne badaczki genderu jak Inga Iwasiów to polonistki? WTF?!
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
Ja do dziś nie wiem, co dokładnie znaczy gender. Pojmowanie tego tworu jest tak szerokie, że może znaczyć wszystko i nic. Ale z pewnością na pierwszym miejscu nie jest to nauka. Bo jak? Nauka musi być zimna, niekiedy wręcz wyrachowana, przez co racjonalna, obiektywna i... najczęściej nudna. Nie budzi emocji, które są tak potrzebne feministycznym działaczkom. Emocje budzi ideolo, zaś ideolo wykrzywia każdą naukę, czyniąc z niej maczetę wyrębu dla własnego stanowiska.
Gender studies (czyli jeden z aspektów gender), jako dziedzina badań nad miejscem każdej płci, na pewno bywają prawdziwą nauką, dokonywaną przez bezimiennych socjologów, antropologów, biologów, etc... Jednak najbardziej znane piewczyni gender to np. Szczuka (polonistka) i Środa (filozofka), które (choć nieprzeciętnie inteligentne i wykształcone) w swych naukowych karierach niewiele poświeciły prawdziwym badaniom nad rolami płci. Ich wypowiedzi to prawie same deklaracje ideolo. Jeśli zaś nie nauka wysuwa się na pierwsze miejsce przy deklaracjach gender, to gender nie jest nauką.
Natomiast wg radykalnej interpretacji gender studies to zupełnie nowa metoda badawcza, która spogląda na dotychczasowy dorobek nauki inaczej, głównie przez pryzmat opozycji kobieta-mężczyzna. Przedstawiciele tej teorii, podobnie jak marksiści, uważają, że cała nauka została zakłamana przez dominację jednego spojrzenia (w tym wypadku patriarchalnego), co nierzadko prowadzi do olewania wcześniejszych twierdzeń, jeśli stoją w sprzeczności z przyjętym ideolo. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tutaj określanie miejsca i roli poszczególnych płci wyłącznie jako kulturowej spuścizny naszej cywilizacji (oczywiście, patriarchalnej), determinanty biologiczne pomijając. Tzn. gender nad biologią. Dorobek psychologów, psychiatrów, neurologów idzie do pieca. Np. badania Judith Rich Harris, które wykazały, że postrzeganie i umiejscawianie się płci w świecie jest zdeterminowane ewolucyjnie. Albo ostatnie badania radiologiczne na Uniwerku Pensylwanii, gdzie wykazano istotne różnice w budowie (czy może lepiej powiedzieć konfiguracji) kobiecych i męskich mózgów.
Co sprowadza mnie do konkluzji, że gender to feministyczna (bo niemal w 100% przedstawiająca feministyczny punkt widzenia) ideologia. Propagująca niekiedy słuszną (a niekiedy wydumaną) walkę ze stereotypami czy różnicami społecznymi, niekiedy opierająca się na uczciwym, a niekiedy spaczonym dorobku naukowym.
Ja do dziś nie wiem, co dokładnie znaczy gender. Pojmowanie tego tworu jest tak szerokie, że może znaczyć wszystko i nic. Ale z pewnością na pierwszym miejscu nie jest to nauka. Bo jak? Nauka musi być zimna, niekiedy wręcz wyrachowana, przez co racjonalna, obiektywna i... najczęściej nudna. Nie budzi emocji, które są tak potrzebne feministycznym działaczkom. Emocje budzi ideolo, zaś ideolo kazi każdą naukę, czyniąc z niej maczetę wyrębu dla własnego stanowiska.
Gender studies (czyli jeden z aspektów gender), jako dziedzina badań nad miejscem każdej płci, na pewno bywa prawdziwą nauką, dokonywaną przez bezimiennych socjologów, antropologów, biologów, etc... Jednak najbardziej znane piewczyni gender to np. Szczuka (polonistka) i Środa (filozofka), które (choć nieprzeciętnie inteligentne i wykształcone) w swych naukowych karierach niewiele poświeciły prawdziwym badaniom nad rolami płci w otaczającej nas rzeczywistości. Ich wypowiedzi to prawie same deklaracje ideolo. Jeśli zaś nie nauka wysuwa się na pierwsze miejsce przy deklaracjach gender, to gender nie jest nauką.
Natomiast wg radykalnej interpretacji gender studies to zupełnie nowa metoda badawcza, która spogląda na dotychczasowy dorobek nauki całkiem inaczej, głównie przez pryzmat opozycji kobieta-mężczyzna. Przedstawiciele tej teorii, podobnie jak marksiści, uważają, że cała nauka została zakłamana przez dominację jednego spojrzenia (w tym wypadku patriarchalnego), co nierzadko prowadzi do olewania wcześniejszych twierdzeń, jeśli stoją w sprzeczności z przyjętym ideolo. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tutaj określanie miejsca i roli poszczególnych płci wyłącznie jako kulturowej spuścizny naszej cywilizacji (oczywiście, patriarchalnej), determinanty biologiczne pomijając. Tzn. gender nad biologią. Dorobek psychologów, psychiatrów, neurologów idzie do pieca. Np. badania Judith Rich Harris, które wykazały, że postrzeganie i umiejscawianie się płci w świecie jest zdeterminowane ewolucyjnie. Albo ostatnie badania radiologiczne na Uniwerku Pensylwanii, który wykazał istotne różnice w budowie (czy może lepiej powiedzieć konfiguracji) kobiecych i męskich mózgów.
Co sprowadza mnie do konkluzji, że gender to feministyczna (bowiem niemal w 100% przedstawiająca feministyczny punk widzenia) ideologia. Propagująca często szlachetną walkę z niesprawiedliwymi stereotypami czy niesprawiedliwymi różnicami społecznymi, niekiedy opierając się na uczciwym, a niekiedy spaczonym, dorobku naukowym.
Ja w dalszym ciągu uważam, że polscy dżenderowcy, o których wspomniałałeś nadawaliby się na bohaterów w "Cryptonomiconie" Stephensona (Charlene i GEB Kivistik), czy do sympatycznego darcia łacha jak w "Teranezji".
Ale tak to jest i chyba być musi. W Polsce o katastrofach lotniczych wypowiadają się naukowcy nie mający o nich pojęcia. O dżender także gadają najgłośniej, czy najbardziej są nagłaśniani odpowiedniki Biniendów dżender
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Jeśli zaś nie nauka wysuwa się na pierwsze miejsce przy deklaracjach gender, to gender nie jest nauką.
Nim nazwę tą wypowiedź jednoznacznie głupią: chcesz poznać temat to czytasz książki, a nie włączasz telewizor. Nie wyrabiasz sobie zdania na temat np. filozofii chrześcijańskiej słuchając Terlikowskiego, ale czytając św. Augustyna. Jeśli oceniasz naukowość jakiejś dziedziny na podstawie ich najgłośniejszych, zapraszanych do programów telewizyjnych, celebrytów, to nawet nie jest mi Cię żal. Właściwym podejściem jest, zamiast oglądać Terlika/Środę/Szczukę w różnych konfiguracjach (Terlik na dole, Szczuka od tyłu, Środa w środku.), położyć wieczorem dzieci do łóżka, żonie powiedzieć że boli Cię głowa, zasiąść na fotelu i poczytać np. "Uwikłani w Płeć" Judith Butler.
Swoją drogą 5 lat studiów spieraliśmy się, czy antropologia kulturowa jest nauką. Nie doszliśmy do jednoznacznych konkluzji. Ba, są całe konferencje zajmujące się kwestią, czy to w ogóle ma jakiś sens.
Nadal podtrzymuję to zdanie. Gender, bezpośrednio lub pośrednio, zostało tu określone nauką parokrotnie. A gender jest taką nauka, jaką nauką jest feminizm. Tzn. jedynie posiłkuje się mniej czy bardziej sensownym dorobkiem naukowym lub określanym jako naukowy (jak zresztą napisałem). Gender to ideologia, w najlepszym wypadku bywa interdyscyplinarną dziedziną badań. Nauką jest socjologia, psychologia lub neurologia, co do czego nikt nie ma wątpliwości.
A co do celebrytów, to tak, częściowo wyrabiam sobie zdanie na temat ideologii na podstawie jej najgłośniejszych piewców. Jeśli ktokolwiek w tym wypadku jej szkodzi, to właśnie oni.
A co do celebrytów, to tak, częściowo wyrabiam sobie zdanie na temat ideologii na podstawie jej najgłośniejszych piewców. Jeśli ktokolwiek w tym wypadku jej szkodzi, to właśnie oni.
Czyli w porządku jest wyrabianie sobie zdania na temat katolicyzmu na podstawie Terlikowskiego? Bo krzyczy głośniej od papieża?
dworkin napisał/a:
Gender to ideologia.
Dla mnie raczej obszar, metoda, podejście. To jak to wykorzystują ideolodzy to inna sprawa. Taki nazizm wykorzystujący Nietzschego nie robi z Nietzschego ideologa nazizmu.
Zresztą u nas ideologia jest określeniem pejoratywnym i tak naprawdę niewiele wyjaśnia. Więcej mówi o osobach używających tego określenia.
A co do celebrytów, to tak, częściowo wyrabiam sobie zdanie na temat ideologii na podstawie jej najgłośniejszych piewców. Jeśli ktokolwiek w tym wypadku jej szkodzi, to właśnie oni.
Czyli w porządku jest wyrabianie sobie zdania na temat katolicyzmu na podstawie Terlikowskiego? Bo krzyczy głośniej od papieża?
A częściowo sobie nie wyrabiasz? Ty albo wielu wielu innych. Co by nie mówić, Terlik współtworzy zjawisko zwane katolicyzmem. W Polsce dość istotnie.
Jander napisał/a:
dworkin napisał/a:
Gender to ideologia.
Dla mnie raczej obszar, metoda, podejście. To jak to wykorzystują ideolodzy to inna sprawa.
No ok, masz rację. Choć najgłośniejszy jest w tym pierwiastek ideologiczny, bo przejawia się w każdym niemal aspekcie gender. Który to obszar, i temu nie zaprzeczysz, w ogromnej mierze pokrywa się z feminizmem (reprezentując tylko feministyczny punkt widzenia), że często nie widać różnicy.
Trudno nie wysnuć wniosku że gender zamyka się a wręcz odrzuca wszystkie wyniki badań niezgodne z ich ideologią więc trudno ich nazwać nauką. Mam wrażenie że u podstaw mają dogmat o nieomylności, nie Papierza a całej ideologii
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Gender, bezpośrednio lub pośrednio, zostało tu określone nauką parokrotnie, skąd moja wypowiedź. Bowiem, co wynika już z najprostszej analizy tego zjawiska, gender jest taką nauka, jaką nauką jest feminizm. Tzn. jedynie posiłkuje się mniej lub bardziej sensownym dorobkiem naukowym lub określanym jako naukowy. Jak napisałem. Gender to ideologia. W najlepszym wypadku bywa interdyscyplinarną dziedziną badań. Nauką jest socjologia, psychologia lub neurologia. Co do czego nikt nie ma żadnych wątpliwości.
Ww nauki też nie są odwieczne, myślę, że kiedyś też im odbierano "naukowość". Czy "coś"(problem, zagadnienie) co jest na ich styku i trudno to "coś" pojmować tylko socjologicznie, tylko psychologicznie czy tylko neurologicznie z założenia nie jest nauką na zasadzie "bo nie"?
Przecież twierdzę, że gender ma również naukowy pierwiastek. Jako samodzielnej (atomowej) nauki na pewno tego sobie nie wyobrażam, bo jakie atomowe operacje naukowe wnosi? To najwyżej interdyscyplinarna dziedzina badań. Mimo to wątpię, by gender zostało ochrzczone nauką, bo to tak, jakby feminizm ochrzcić nauką. Co innego gender studies, czyli jeden z filarów gender.
Zupełnie osobą kwestią jest czy ja bym się zgodził by moje dziecko (którego nie mam) uczyło się tych bzdetów, rozumiem rozsierdzenie rodziców - nie popieram ale rozumiem.
A ja bym tam chciała, żeby moje ewentualne przyszłe dziecko uczęszczało do przedszkola/szkoły, w którym się nie mówi "nie rób tego i tamtego, bo dziewczynce/chłopcu nie przystoi". Albo się mówi, że jeśli ktoś takie rzeczy wygaduje, należy mieć na niego wyje*ane
Ale ogólnie nie wiem, o co ta afera. To, że wiele "nakładek" kulturowych na role płciowe nie ma nic wspólnego z biologicznymi czynnikami warunkującymi płeć to chyba żadne nowe odkrycie, c'nie?
Zupełnie osobą kwestią jest czy ja bym się zgodził by moje dziecko (którego nie mam) uczyło się tych bzdetów, rozumiem rozsierdzenie rodziców - nie popieram ale rozumiem.
A ja bym tam chciała, żeby moje ewentualne przyszłe dziecko uczęszczało do przedszkola/szkoły, w którym się nie mówi "nie rób tego i tamtego, bo dziewczynce/chłopcu nie przystoi". Albo się mówi, że jeśli ktoś takie rzeczy wygaduje, należy mieć na niego wyje*ane
Ja bym nie miał nic przeciwko temu, aby, jeśli moje hipotetyczne dziecko, w przedszkolu strzeli z mańki koleżance, żeby nauczyciel mu powiedział, że bicie kobiet jest niemęskie i chłopcy tak nie powinni robić. Ale gdyby, dajmy na to, nauczycielka powiedziała, że rolą kobiety jest siedzieć w domu i produkować dzieci, to zastanowiłbym się jednak, czy ona się ze swoim poziomem inteligencji nie zamieniła z jakąś małpą na miejsca.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ja bym nie miał nic przeciwko temu, aby, jeśli moje hipotetyczne dziecko, w przedszkolu strzeli z mańki koleżance, żeby nauczyciel mu powiedział, że bicie kobiet jest niemęskie i chłopcy tak nie powinni robić.
A nie lepiej, no nie wiem, mówić w takich sytuacjach, że robienie krzywdy innym dzieciakom jest niefajne niezależnie od płci bijącego i pobitego?
Biorąc pod uwagę fakt, że większość znęcaczy to mężczyźni, to jednak obstawałbym przy "Rafałku, chłopcy tak nie postępują, wobec kobiet masz być szarmancki". Bo inaczej ten dżender stanie się właśnie tym, przed czym ostrzegają ci wszyscy prawicowi durnie. Bo akurat strona dżenderowa w tym kraju nie różni się od strony anty-dżenderowej. I tu i tu pełno neofitów i fanatyków.
A przy okazji:
http://poznan.gazeta.pl/p...___Uczylem.html
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Biorąc pod uwagę fakt, że większość znęcaczy to mężczyźni,
Masz jakiś kontak z nauczycielami z podstawówki lub z gimnazjum? Bo z tego co się orientuję, to obecnie nie ma reguły. Dziewczyny potrafią być tak samo złośliwe, brutalne, a nawet wręcz bezwzględne.
Jeśli tak jest, to tym bardziej nie powinno się wpajać dzieciom przeświadczenia, że chłopcom bardziej nie wolno, bo to z automatu oznacza, że dziewczynkom bardziej wolno.
Biorąc pod uwagę fakt, że większość znęcaczy to mężczyźni, to jednak obstawałbym przy "Rafałku, chłopcy tak nie postępują, wobec kobiet masz być szarmancki". Bo inaczej ten dżender stanie się właśnie tym, przed czym ostrzegają ci wszyscy prawicowi durnie. Bo akurat strona dżenderowa w tym kraju nie różni się od strony anty-dżenderowej. I tu i tu pełno neofitów i fanatyków.
A przy okazji:
A jak myślisz, czy Rafałek, który to usłyszy zmieni się pod wpływem takiego zachowania? Szczególnie jeżeli w domu będzie widział, że podpity ojciec może tłuc mamę i ona jest posłuszna. Który przekaz będzie miał moc?
Biorąc pod uwagę fakt, że większość znęcaczy to mężczyźni, to jednak obstawałbym przy "Rafałku, chłopcy tak nie postępują, wobec kobiet masz być szarmancki". Bo inaczej ten dżender stanie się właśnie tym, przed czym ostrzegają ci wszyscy prawicowi durnie. Bo akurat strona dżenderowa w tym kraju nie różni się od strony anty-dżenderowej. I tu i tu pełno neofitów i fanatyków.
A przy okazji:
A jak myślisz, czy Rafałek, który to usłyszy zmieni się pod wpływem takiego zachowania? Szczególnie jeżeli w domu będzie widział, że podpity ojciec może tłuc mamę i ona jest posłuszna. Który przekaz będzie miał moc?
Ech, nie mogłem się powstrzymać...
Szkoła nie wychowuje, tylko pomaga w wychowaniu. Jak rodzice spieprzą sprawę, to żadna szkoła nie pomoże. Taka, niestety, prawda.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Biorąc pod uwagę fakt, że większość znęcaczy to mężczyźni, to jednak obstawałbym przy "Rafałku, chłopcy tak nie postępują, wobec kobiet masz być szarmancki". Bo inaczej ten dżender stanie się właśnie tym, przed czym ostrzegają ci wszyscy prawicowi durnie. Bo akurat strona dżenderowa w tym kraju nie różni się od strony anty-dżenderowej. I tu i tu pełno neofitów i fanatyków.
A przy okazji:
A jak myślisz, czy Rafałek, który to usłyszy zmieni się pod wpływem takiego zachowania? Szczególnie jeżeli w domu będzie widział, że podpity ojciec może tłuc mamę i ona jest posłuszna. Który przekaz będzie miał moc?
Ech, nie mogłem się powstrzymać...
Szkoła nie wychowuje, tylko pomaga w wychowaniu. Jak rodzice spieprzą sprawę, to żadna szkoła nie pomoże. Taka, niestety, prawda.
Ale ogólnie nie wiem, o co ta afera. To, że wiele "nakładek" kulturowych na role płciowe nie ma nic wspólnego z biologicznymi czynnikami warunkującymi płeć to chyba żadne nowe odkrycie, c'nie?
Poruszyłaś ciekawą kwestię, to całe gender jest strasznie rozległem skąd feministki wiedzą że prawica atakuje właśnie taką a nie inną tego twarz?
Ten widzi że nie widzi tego
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Ok, nie mam pojęcia o tym co Polacy rozumieją pod pojęciem genderu i nie mam tu za wiele do powiedzenia, ale dyskusja o hipotetycznych dzieciach mnie zmusiła do refleksji.
Wspomnienia ze szkoły i fakt, że obracam się w środowisku nauczycielskim od małego ( mama jest nauczycielką i często zaprasza koleżanki do fachu na kawkę/imieniny itp ) to odniosłam wrażenie, że jak chłopiec zrobi coś dziewczynce to po za tym, że się go upomni, dziewczynce powie się, że "chłopcy już tacy są" i że ma to ignorować. I tutaj widzę problem, bo to przykre, ze całe życie wmawiają ci, że masz nie zwracać uwagi pewne nieprzyjemne zachowania, bo płeć męska taka jest.
Jak gdzieś tam wspomniałam dla mnie pleć gra niewielką rolę i nie eksponuję mojej kobiecości, ale całkiem niedawno zaproszono mnie na przyjęcie, założyłam sukienkę, zrobiłam makijaż, uczesałam się bardziej elegancko i taka wsiadłam do metra. Jak tylko ruszyłam jakiś facet zaczął macać mnie po tyłku i nie chciał zostawić mimo protestów. Uciekłam na kolejne stacji, czując się upokorzona. Chyba już całkiem zraziłam się do takiego stylu ubioru. Wiecie jaka jest reakcja ludzi na tą historyjkę? "Faceci tacy są" i "sama sobie jesteś winna", "sprowokowałaś go" . To jest problem społeczeństwa.
Niech mojemu hipotetycznemu synkowi nie mówią, że ma nie bić dziewczynek, bo to niemęskie. Niech mówią dziewczynkom i chłopczykom, ze mają nie bić kolegów bo to niewłaściwie. Przecież to nie powinno mieć nic wspólnego z płcią.
Rozróżnianie kobiet i mężczyzn nie jest niczym złym, ale używanie płci jako usprawiedliwienie dla krzywdzących zachowań powinno się skończyć.
(pewnie piszę straszeni chaotycznie, ale na samo wspomnienie się zdenerwowałam, przeczytam i ewentualnie zedytuję później )
Wspomnienia ze szkoły i fakt, że obracam się w środowisku nauczycielskim od małego ( mama jest nauczycielką i często zaprasza koleżanki do fachu na kawkę/imieniny itp ) to odniosłam wrażenie, że jak chłopiec zrobi coś dziewczynce to po za tym, że się go upomni, dziewczynce powie się, że "chłopcy już tacy są" i że ma to ignorować. I tutaj widzę problem, bo to przykre, ze całe życie wmawiają ci, że masz nie zwracać uwagi pewne nieprzyjemne zachowania, bo płeć męska taka jest.
A kto najczęściej tak wmawia? Kobiety - jak zgaduję
Bernkastel napisał/a:
Jak gdzieś tam wspomniałam dla mnie pleć gra niewielką rolę i nie eksponuję mojej kobiecości, ale całkiem niedawno zaproszono mnie na przyjęcie, założyłam sukienkę, zrobiłam makijaż, uczesałam się bardziej elegancko i taka wsiadłam do metra. Jak tylko ruszyłam jakiś facet zaczął macać mnie po tyłku i nie chciał zostawić mimo protestów. Uciekłam na kolejne stacji, czując się upokorzona. Chyba już całkiem zraziłam się do takiego stylu ubioru. Wiecie jaka jest reakcja ludzi na tą historyjkę? "Faceci tacy są" i "sama sobie jesteś winna", "sprowokowałaś go" . To jest problem społeczeństwa.
Nie chcę cię wkurzać, ale jest w tym nieco i twojej winy. Że nie zareagowałaś. Uciekłaś, a to bydlątko poczuło się usatysfakcjonowane. On wygrał, a nie ty. Powinno być odwrotnie. Gdybyś wezwała policję, to jego mały fiutek zamieniłby się w ziarenko piasku ze strachu.
. Jak tylko ruszyłam jakiś facet zaczął macać mnie po tyłku i nie chciał zostawić mimo protestów. Uciekłam na kolejne stacji, czując się upokorzona
Romulus napisał/a:
Nie chcę cię wkurzać, ale jest w tym nieco i twojej winy. Że nie zareagowałaś.
Romek, kurwa, ogarnij się. Taką samą odpowiedź dasz zgwałconej kobiecie? Nie zareagowałaś, było wezwać policję. To by się gwałcicielowi fiutek skurczył i po problemie?
e:
Bo poprzedni układ mógł sugerować, że druga część postu jest skierowana do Bernkastel.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Niech mojemu hipotetycznemu synkowi nie mówią, że ma nie bić dziewczynek, bo to niemęskie. Niech mówią dziewczynkom i chłopczykom, ze mają nie bić kolegów bo to niewłaściwie. Przecież to nie powinno mieć nic wspólnego z płcią.
Ja to chyba nie łapię. A nie można po prostu jednym i drugim mówić, że pewne zachowania są niewłaściwe?
- Jasiu nie bij dziewczynek, bo nie można!
- Balbinko nie wyciągaj pazurów na chłopców, bo nie wypada!
Pewnie takie rozwiązanie jest za proste
@toto. Jest różnica między gwałtem a macaniem po tyłku. Sorki, ale w takiej sytuacji reakcja zwrotna odruchowa - może nie koniecznie trzaśnięcie macanta w pysk, czy wzywanie policji, ale przynajmniej ... głośna uwaga wypłoszyła by dupka.
. Jak tylko ruszyłam jakiś facet zaczął macać mnie po tyłku i nie chciał zostawić mimo protestów. Uciekłam na kolejne stacji, czując się upokorzona
Romulus napisał/a:
Nie chcę cię wkurzać, ale jest w tym nieco i twojej winy. Że nie zareagowałaś.
Romek, kurwa, ogarnij się. Taką samą odpowiedź dasz zgwałconej kobiecie? Nie zareagowałaś, było wezwać policję. To by się gwałcicielowi fiutek skurczył i po problemie?
e:
Bo poprzedni układ mógł sugerować, że druga część postu jest skierowana do Bernkastel.
A zatem ten smętny fiutek chodzi po wolności i klepie po tyłku inne kobiety.
W przypadku zgwałconej kobiety - tak, powiedziałbym, że jej winą jest to, że znając gwałciciela nie chce powiedzieć policji kim on jest.
Tu nie chodzi o brak wrażliwości. Chodzi o to, że w przypadku reakcji Bernkastel, można byłoby podjąć reakcję. Zatrzymać kolesia, postawić mu zarzut dotyczący "innej czynności seksualnej". Gdyby go zatrzymano (monitoring z metra) można byłoby mu postawić zarzut popełnienia przestępstwa. Nie deprecjonuję ani szoku, ani poczucia poniżenia, którego doznała Bernkastel. Po prostu - ten koleś nadal chodzi po wolności i pewnie "klepnął" już kolejną ofiarę. Gdyby Bernkastel zgłosiła sprawę - można byłoby go ścignąć. A skoro tego nie zrobiła - nie można. Bo policja nie jest duchem świętym - nie wie, że do czegoś takiego doszło. Zatem "winą" Bernkastel jest to, że nie zareagowała poprzez zgłoszenie tego zajścia. Nie to, że była ubrana, jak była ubrana. Tego typu "zarzuty" pozostawiam godnym pożałowania cieniasom jak burmistrz Ursynowa - if you know what I mean.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ale nie pisz, że nie zareagowała. Zareagowała i nie pomogło. Później uciekła. Myślę, że to jest naturalny odruch wielu osób. I to nie jest jej wina. Koniec.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum