Za samo ukazanie destrukcyjnego wpływu Moniki na familije drugi sezon wart był oglądania.
W pierwszym był tylko Bob, w drugim dopadła puche z kasą i jej "bipolarność" pokazała prawdziwą stronę wychowywania dzieci.
No i Święto Dziękczynienia...
Nie podobał mi się tylko motyw z Marco, znaczy podobał, póki nie wylazł z kontenera. (:
Mistrzowskim smaczkiem było polowanie Hanka na kaczki i późniejsze zastrzelenie łysego orła przez Carla (+ Kevin i zneutralizowanie nadajnika).
Ot taki mało znaczący wątek, a śmiechu miałem sporo. :D
Mnie humor nie śmieszył, a fabuła nie wciągała. Wątek z żoną kochasia Fiony był już przegięty, wydumany. A już perypetie związane ze sprowadzaniem Marco, czyli prawdziwą miłość tejże żony już wołał o pomstę do nieba.
Tak samo jak perypetie niektórych bohaterów, w tym Franka próbującego porwać Monicę ze szpitala. Przegięcia w stronę skrajnego nieprawdopodobieństwa też miejscami ostro raziły: jak spadająca część samolotu (jeśli dobrze pamiętam), która spadła akurat wtedy i uratowała Frankowi tyłek (na krótko). Taki niemal deux ex machina.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Przegięcia w stronę skrajnego nieprawdopodobieństwa też miejscami ostro raziły: jak spadająca część samolotu (jeśli dobrze pamiętam), która spadła akurat wtedy i uratowała Frankowi tyłek (na krótko). Taki niemal deux ex machina.
Przegięcia w stronę skrajnego nieprawdopodobieństwa też miejscami ostro raziły: jak spadająca część samolotu (jeśli dobrze pamiętam), która spadła akurat wtedy i uratowała Frankowi tyłek (na krótko). Taki niemal deux ex machina.
Dobrze, że mi o tym przypomniałeś, to było mocne i bezsensowne. Niczym nie poparte, ot po prostu pierdolnęło...
Może odebrałbym to w inny sposób, gdybym poprzedniego dnia nie czytał artykułu o stateczniku awionetki wbijającym się w ścianę pokoju 12 latka, może. (:
No i gites, takie rzeczy się zdarzają. Ale czy akurat bohaterowi, który czegoś takiego potrzebował, bo jego kochanica zaczęła leczyć się z fobii i akurat kiedy była na drodze do sukcesu walnęło jej żelastwo z nieba pod nogi znowu ją w nią wpędzając? I "ratując" Franka. Potem zresztą porzucono tą fobię, bo pani już przemieszczała się np. do szpitala (i to na motocyklu), tak jakby nigdy żadnej fobii nie miała. Chyba że coś mnie ominęło.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
No i gites, takie rzeczy się zdarzają. Ale czy akurat bohaterowi, który czegoś takiego potrzebował, bo jego kochanica zaczęła leczyć się z fobii i akurat kiedy była na drodze do sukcesu walnęło jej żelastwo z nieba pod nogi znowu ją w nią wpędzając? I "ratując" Franka.
Ja napisał/a:
Hmm... zasrane szczęście Irlandczyka?
ale
Romulus napisał/a:
Potem zresztą porzucono tą fobię, bo pani już przemieszczała się np. do szpitala (i to na motocyklu), tak jakby nigdy żadnej fobii nie miała. Chyba że coś mnie ominęło.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum