Co mnie w tym filmie rozwaliło, to brak jakiegokolwiek planu działania. Same doraźne ruchy. Dobrze to widać na przykładzie ratowania banku Lehman Brothers. Najpierw radźcie sobie sami, potem: załatwmy im kupca, ale zero pomocy federalnej. A potem: niech upadną. Ale zaraz! Nikt nie wpadł na to, że rząd federalny nie może ogłosić upadłości banku tylko bank musi sam musi taki wniosek złożyć. Namawiają prezesa i zarząd do upadłości. Bank ogłasza upadłość, ale wtedy szok: skutki tego ogłoszenia (o których najwyraźniej nikt nie pomyślał!) oddziałują na inne banki, w tym na francuskie (i zaraz dzwoni Christine Lagarde ). A potem, kiedy zaczyna robić się grząsko na całym rynku - Paulson ogłasza w końcu bailout, czyli dofinansowanie największych banków inwestycyjnych, aby zaczęły akcje kredytową. I prezes LB miał rzeczywiście prawo poczuć się wydymany, bo jemu tej pomocy od początku odmawiano.
Szkoda, że film nie pokazuje, jak do kryzysu doszło - czyli całego procesu tworzenia tych nieszczęsnych papierów CDO. Ale tego widzowie mogliby nie znieść, podejrzewam Mnie samego szlag trafial kiedy czytałem o tym w "Wielkim szorcie" Michaela Lewisa.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Szkoda, że film nie pokazuje, jak do kryzysu doszło - czyli całego procesu tworzenia tych nieszczęsnych papierów CDO. Ale tego widzowie mogliby nie znieść, podejrzewam Mnie samego szlag trafial kiedy czytałem o tym w "Wielkim szorcie" Michaela Lewisa.
Muszę to przeczytać.
A co do filmu, to takie domino. Przed tym co było w filmie łamią zasady i pomagają bankom. Potem chcą twardej decyzji, bo niby nie można tak w nieskończoność. Chcą w ostatnim momencie wymyślić coś nowego, Zbierają szefów banków itd, ale to za późno. Poza tym ta cała nieudolność jest śmieszna. To, że nie potrafią przewidzieć nawet najbliższej przyszłości, tego jaki efekt będą mieć ich działania. Fajnie to też pokazuje, że im później się działa tym więcej się płaci. Ale wtedy zyskują nie ci co powinni i zamiast zwiększać kontrolę to się ją jeszcze bardziej traci.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Obejrzałam wczoraj "Beniamiszka" - stary dobry polski filmik, którego scenariusz powstał w oparciu o jedno z opowiadań Iwana Turgieniewa. Świetna historia, świetna rola Bogusza Bilewskiego, no i przepiękny arabek "grający" tytułowego cud konia. Jeśli ktoś przypadkiem będzie miał wolną godzinkę, warto ją poświęcić na obejrzenie
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Fright Night - wersja z 2011 z Collinem Farrelem. Nie oglądajcie tego, kompletna strata czasu. To chyba najgorszy film (z blockbusterów) który obejrzałem w tym roku - to już Conan był lepszy.
Nic w tym filmie nie potrafi przykuć uwagi na dłużej niż kilka minut, akcja mimo, że ciągle się niby coś dzieje w ogóle mnie nie zainteresowała. Wiem, że film nie miał być "na poważnie", że to pastisz ale się po prostu nie udał.
Nie polecam.
Obejrzałem polską "Różyczkę". Bardzo fajny, wciągający film. Fabuła rozwija się spokojnie, powoli, ale lubię takie kino. No i do tego aktorka grająca główną rolę
Największy atut tego filmu oprócz gry Więckiewicza. Chociaż Boczarska lepiej wygląda niż gra.
K-Pax
Szkoda, że zaciągając na pokład aktora tej miary co Kevin Spacey dano mu tak niewiele do zagrania. Ale i tak warto obejrzeć, choćby dla przepysznych zdjęć. 7/10 . Ork poleca.
Kung-fu panda 2
Ubawiłem się bardziej niż na pierwszej części, bo i animacja świetna (zwłaszcza sceny z klasyczną animacją 2d), i sporo humoru na niezłym poziomie, i Shen, arcyzajebisty arcyłotr. Ork poleca. 7/10.
Jak wytresować smoka
Nie.
Sezon na misia 2
Nie.
Krowy na wypasie
Nie, do kroćset.
Zaplątani
Hell yeah. W pierwszej trójce najlepszych animacji, jakie widziałem w tym roku (może nawet na drugim miejscu, bo "Rango" nie przeskoczy, ale z "Megamocnym" może spokojnie powalczyć, chociaż to dwa zupełnie różne matriksy). Pieści oczy, nie obraża mózgu, kilka scen miażdży pytę ("Marzenie mam, marzenie mam" ), a dubbing to w zasadzie wzorcowa robota. 8/10, za wdzięk, urok i Wołodię, co zbiera jednorożce. Ork poleca.
Piorun
Produkcyjniak, wysokiej klasy, ale jednak produkcyjniak. Gdyby nie Atylla, rosomak w ciele chomika, byłoby tak se. W sumie i tak jest tak se. Można obejrzeć, ale świat się przez nieobejrzenie nie zawali. 5/10.
Może w końcu znajdzie się czas na obejrzenie czegoś poza filmami animowanymi .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Zależy, dla jakich dzieci. Dla młodszych jest zbyt brutalny i zbyt ciemny, a starszym wolałbym pokazać choćby "Iniemamocnych". Jak uwielbiam animacje, w tym też te typowo dziecięce ("Świnka Peppa" ftw), tak tutaj czegoś brakło.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
ja mam przeciwpołożne zdanie, mój sześcioletni syn obejrzał z zainteresowaniem chociaż nie jest to gatunek przez niego preferowany ( transformers, auta, gwiezdne wojny, indiana jones )
O, to, to. Co do tresowania smoków, wsród mojej 3,5-letniej Zgrozy nie brakło sceptyków, a i nam nie zażarło. Więc albo spiszemy protokół rozbiezności i będziemy się pięknie różnić, albo pozostaje tylko starcie na gołe klaty .
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Hell yeah. W pierwszej trójce najlepszych animacji, jakie widziałem w tym roku (może nawet na drugim miejscu, bo "Rango" nie przeskoczy, ale z "Megamocnym" może spokojnie powalczyć, chociaż to dwa zupełnie różne matriksy). Pieści oczy, nie obraża mózgu, kilka scen miażdży pytę ("Marzenie mam, marzenie mam" ), a dubbing to w zasadzie wzorcowa robota. 8/10, za wdzięk, urok i Wołodię, co zbiera jednorożce. Ork poleca.
No, Orku to jest faktycznie rewelacja. I to Disney a nie Pixar.
A co do Rango to każdemu w ciemno polecam - najlepsza animacja 2011. O mało ze śmiechu nie umarłem. A podobało mi się chyba dlatego, że to w sumie dla dorosłych opowieść, tyle smaczków i nawiązań, które się tam znajdują to raczej tylko dorosły w pełni doceni i wyłapie.
Zdecydowanie Zaplątani dają radę - nie jestem fanem animacji komputerowej, ale ta jest naprawdę miła dla oka, a chociaż fabuła jakoś głowy nie urywa to ogląda się to wszystko bardzo sympatycznie nawet za drugim razem. Maximus moim faworytem.
Ja dzisiaj obejrzałem Kochanice króla za namową mojej kobiety i nie powiem, podobał mi się ten film, chociaż bardziej pod koniec niż na początku. Nie jest to arcydzieło, ale jest to kino dobre, a mi to wystarcza. Plus Natalie Portman - chyba sobie obejrzę wszystkie filmy z jej udziałem.
Rytuał (The Rite)
Młody chłopak, Michel Kovac, (Colin O'Donoghue), który prowadzi z ojcem zakład pogrzebowy chce się wyrwać z tego biznesu, a jako że tradycja rodzinna mówi "albo trupy, albo na księdza" wybiera się do seminarium. Po 4 latach nauki, przed święceniami zastanawia się jednak nad rezygnacją, uzasadniając to brakiem poczucia wiary i obecności Boga w ogóle. Ojciec przełożony jednak nie daje łatwo się namówić do zaakceptowania owej decyzji, wspominając o tym iż Watykan odnotowuje coraz większą ilość opętań, widząc w chłopaku pewne możliwości wysyła diakona do Rzymu, aby spotkał się z doświadczonym egzorcystą - ojcem Lucasem - (Anthony Hopkins) i być może odnalazł swoją wiarę. O ile początkowo Michel roztrząsa sprawę opętań pod względem klasyfikacji ich jako zagadnienia, którym powinni zająć się psychiatrzy, o tyle w wyniku następujących po sobie zdarzeń zaczyna rozumieć, że sytuacja zaczyna przerastać zarówno jego, jak i jego mentora. Czegoś jednak w tym filmie zabrakło, może jest zbyt mało wyrazisty. Jednak zdecydowanie można polecić.
OCENA 8/10
Ukryta tajemnica M. Knighta Shyamalana (The burried secret of M. Knight Shyamalan)
Paradokument traktujący o przybliżeniu postaci reżysera takich filmów jak Szczęki,Szósty Zmysł, Znaki, Niezniszczalny czy Osada. Mamy oto pewnego dziennikarza, który na zlecenie kanały Sci-Fi ma przybliżyć nieco postać owego reżysera, cała akcja dzieje się akurat w momencie kręcenia ostatniego z filmów Shyamalana - Osada. O ile początkowo Knight wydaje się być dość skrytą osobą, unika wywiadów, a podczas rozmowy z nim obowiązują ścisłe reguły, to potem robi się coraz bardziej tajemniczo i mrocznie. Ów reporter natrafia na przesłanki jakoby Shyamalan miał kontakty ze światem pozagrobowym, co stara się odzwierciedlać w swoich filmach, budując ich nastrój i nigdy nie odkrywając wszystkiego, co mógłby pokazać. W wyniku docierania do osób, z którymi reżyser miał styczność w latach swojej młodości, a także z którymi współpracował, lub miał współpracować (m in. Christian Brody, Johnny Depp) ustalane są coraz bardziej szokujące fakty na temat życia Knighta, dochodząc do momentu pytania nie o to, czy on rzeczywiście ma kontakt ze światem pozagrobowym, ale jak to robi i z kim się kontaktuje. Film sam w sobie jest świetny, gdyby nie to o czym wspomniałem na początku - jest to paradokument. Shyamalan sprawował pieczę nad tą produkcją jako elementem kampanii reklamowej osady, łatwo się więc domyślić, że większość "faktów" to wyssane z palca bzdury. Jak na reklamę jednak, to chyba osiągnięto mistrzostwo. Jeśli na czas oglądania filmu wyłączy się myślenie "przecież to tylko bujda", to można się naprawdę mocno wciągnąć.
OCENA 6,5/10
Prawdziwe męstwo (True grit)
Jeden z nowych westernów, które same w sobie mi się podobają. Historia 14 - letniej Mattie Ross (Hailee Steinfeld), której ojciec został zamordowany podczas pijackiej sprzeczki. Dziewczynka wyrusza w pogoń za mordercą, wykazując się uporem i sprytem. Zbierając informacje na temat szeryfów, którzy mogliby udać się w pościg za owym zbirem natrafia na szeryfa Roostera Cogburna (Jeff Bridges), znanego zarówno z bezwzględności wobec kryminalistów, jak i niepohamowanej potrzeby korzystania z alkoholu. Niedługo potem pojawia się także pewien strażnik Teksasu - LaBoeuf (Matt Damon), który ściga tego samego przestępcę za zabicie senatora w Teksasie. O ile początkowo szeryf nie chce przyjąć propozycji dziewczynki, a ona sama nie chce słuchać propozycji LaBoeufa, o tyle niedługo potem losy całej trójki i tak się splatają i razem wyruszają w pogoń za zabójcą. Zdecydowanie najciekawszym i jednocześnie najzabawniejszym elementem filmu są relacje szeryfa ze strażnikiem, które w skrócie przedstawiają się tak, że jeden drugiemu wytyka jaki to on nie jest beznadziejny. Na tyle zabawnym, że naprawdę w niektórych momentach brzuch bolał mnie ze śmiechu. Czy przestępcę udało się złapać i jak się potoczyły losy całej trójki? Zapraszam do obejrzenia.
OCENA 8/10
Klasa 1999 (Class of 1999)
Film, który jest tylko 2 lata młodszy ode mnie, z 1990 roku. Wyobraźmy sobie terminatora. A teraz wgrajmy mu program edukacji i wychowania, dajmy do ręki dziennik i wyślijmy do opanowanych przez młodzieżowe gangi szkół, żeby przywrócił tam porządek. Pomnóżmy go razy 3. Trzech terminatorów - nauczycieli wysłanych do jednej szkoły. Zbyt szalony pomysł? Jak widać nie na tyle, żeby nie zrobić o nim filmu. Lata '90 to jednak fascynacja cyberpunkiem i wszelkimi jego pochodnymi, więc na owe czasy pomysł mógł się wydawać świetny i w gruncie rzeczy wcale nie wyszło źle. Mamy naukowca, który stworzył cyborgi wojenne, lecz kontrakt się posypał, naukowiec był zawiedziony, więc dograł program edukacji o oto mamy super - nauczycieli, którzy mają sobie poradzić w szkołach i terenach wokół nich, gdzie w wyniku wojen młodzieżowych gangów nawet policja boi się wjeżdżać, ogłaszając je strefami bez ochrony. W panującej tam jednak sytuacji program wychowania zostaje stopniowo wypierany przez program bojowy, aż do kompletnego zaniku tego pierwszego. Młodzi gniewni organizują się więc, aby zniszczyć 3 nauczycieli z cyberpiekła rodem. Jak na swoje czasy i jak na tak szalony pomysł, to i tak daje rade.
OCENA 5,5/10
Autor Widmo (Ghost Writer)
Najnowsze dzieło Romana Polańskiego. Autorzy widmo to osoby, które piszą książkę, oddając za niemałe sumki prawa do niej komuś innemu, aby mógł się pod nimi podpisać własnym nazwiskiem. Jedno z takich zleceń dociera do pisarza, którego imię i nazwisko (z czego dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę) nie zostaje w filmie wypowiedziane (Ewan McGregor). Ma on napisać, a właściwie dokończyć napisanie biografii premiera Wielkiej Brytanii - Adama Langa (Pierce Brosnan). Musi ją dokończyć i poprawić, gdyż sama biografia jest praktycznie gotowa, napisał ją jego poprzednik, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, oficjalnie zapijając się w trupa, spadając z promu i tonąc. Widmo zaczyna więc zmieniać nieco biografię, aby lepiej ująć postać premiera jako człowieka, a nie polityka, wraca do czasów jego młodości i motywu poznania się z jego żoną Ruth (Olivia Williams). W wyniku prób usystematyzowania faktów natrafia jednak na coraz więcej nieścisłości, a także na pewne dokumenty i zdjęcia, które starał się ukryć jego poprzednik. Fakt śmierci w wyniku nieszczęśliwego wypadku jego poprzednika staje się coraz mniej realną wersją, a pisarz czuje, że wplątał się w coś, w co definitywnie nie powinien był wchodzić. Dokumenty i fakty, które udaje mu się zebrać zaczynają zagrażać nie tylko mu, ale także Langowi, a nawet bezpieczeństwu międzynarodowemu, zaczyna się więc wielka gra pozorów. Dałbym filmowi 8/10, za świetne budowanie napięcia, genialną rolę McGregora i dobre ujęcia, jednak muszę zmienić tą ocenę za samą końcówkę filmu, która dosłownie wbiła mnie w fotel. Polański znów pokazał klasę.
OCENA 9,5/10
Człowiek który gapił się na kozy (The men who stare at goats)
Dziennikarz Bob Wilton (Ewan McGregor) po tym, jak zostawiła go żona postanawia wyruszyć do Iraku i zrobić jak najlepszy reportaż. Problem w tym, że kompletnie nie ma pomysłu na temat, do chwili gdy przypadkowo spotyka Lyna Cassydy'iego (George Clooney), od którego dowiaduje się o tym, że swojego czasu w wojsku istniała pewna grupa żołnierzy, która była trenowana na - jak to sam Cassydy określa - wojowników Jedi. Uczyli się kontroli umysłu przeciwnika, przenikania przez obiekty, zabijania wzrokiem, technik niewidzialności i generalnie wielu innych rzeczy, które mogłyby uczynić żołnierza doskonałym. Przy czym podręczniki, z których mieli się uczyć przypominały połączenie bełkotu New Age z atrakcyjnymi ulotkami świadków Jehowy, a ich dowódca był hipisem, który uważał że mała ilość amfy jeszcze nikomu nie zaszkodziła (co zaczął wprowadzać w jednostce swoją drogą). Żołnierze zamiast siać zniszczenie mieli się stać doskonałymi wojownikami pokoju i jedności z kosmosem. I sam film mógłby się wydać kompletną bzdurą i kretynizmem, gdyby nie... No właśnie, sentencja na początku filmu - "W tym jest więcej prawdy niż sądzicie". Film został nakręcony na podstawie książki o tym samym tytule, a książka oparta jest na faktach, gdyż taka jednostka naprawdę istniała. Wojsko amerykańskie na serio chciało stworzyć wojowników Jedi, którzy potrafiliby bezpośrednio wpływać na umysł przeciwnika. Generalnie nie jestem tym urzeczony, jednak tragedii też nie ma.
OCENA 6/10
_________________ Zapraszam na bloga - http://wirtokracja.blogspot.com/ I zawsze tak wypadnie, że ten, kto ci nie jest przyjacielem, żądać będzie od ciebie neutralności, a ten kto ci jest przyjacielem, żądać będzie otwartego wystąpienia z bronią. - N. Machiavelli
Rytuał (The Rite)
Młody chłopak, Michel Kovac, (Colin O'Donoghue), który prowadzi z ojcem zakład pogrzebowy chce się wyrwać z tego biznesu, a jako że tradycja rodzinna mówi "albo trupy, albo na księdza" wybiera się do seminarium. Po 4 latach nauki, przed święceniami zastanawia się jednak nad rezygnacją, uzasadniając to brakiem poczucia wiary i obecności Boga w ogóle. Ojciec przełożony jednak nie daje łatwo się namówić do zaakceptowania owej decyzji, wspominając o tym iż Watykan odnotowuje coraz większą ilość opętań, widząc w chłopaku pewne możliwości wysyła diakona do Rzymu, aby spotkał się z doświadczonym egzorcystą - ojcem Lucasem - (Anthony Hopkins) i być może odnalazł swoją wiarę. O ile początkowo Michel roztrząsa sprawę opętań pod względem klasyfikacji ich jako zagadnienia, którym powinni zająć się psychiatrzy, o tyle w wyniku następujących po sobie zdarzeń zaczyna rozumieć, że sytuacja zaczyna przerastać zarówno jego, jak i jego mentora. Czegoś jednak w tym filmie zabrakło, może jest zbyt mało wyrazisty. Jednak zdecydowanie można polecić.
OCENA 8/10
A ja się zastanawiałem, co taka obsada robi w takim średniaku. No, ale Hopkins dał się też razem z del Toro wkręcić w gównianego "Wolfmana", więc jest w tym jakas prawidłowość. "Rytuał" nie wyrasta ponad przeciętność, a końcówka jest skopana tanim efekciarstwem. Jedyne, co przyciągnęło moją uwagę, to wątek relacji Michaela z ojcem (scena z matką na stole w zakładzie naprawdę mocna) - ale wątek totalnie olany na rzecz klimatów rodem z "Egzorcysty" . Dałbym najwyżej 5/10.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Autor Widmo (Ghost Writer)
Najnowsze dzieło Romana Polańskiego. Autorzy widmo to osoby, które piszą książkę, oddając za niemałe sumki prawa do niej komuś innemu, aby mógł się pod nimi podpisać własnym nazwiskiem. Jedno z takich zleceń dociera do pisarza, którego imię i nazwisko (z czego dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę) nie zostaje w filmie wypowiedziane (Ewan McGregor). Ma on napisać, a właściwie dokończyć napisanie biografii premiera Wielkiej Brytanii - Adama Langa (Pierce Brosnan). Musi ją dokończyć i poprawić, gdyż sama biografia jest praktycznie gotowa, napisał ją jego poprzednik, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, oficjalnie zapijając się w trupa, spadając z promu i tonąc. Widmo zaczyna więc zmieniać nieco biografię, aby lepiej ująć postać premiera jako człowieka, a nie polityka, wraca do czasów jego młodości i motywu poznania się z jego żoną Ruth (Olivia Williams). W wyniku prób usystematyzowania faktów natrafia jednak na coraz więcej nieścisłości, a także na pewne dokumenty i zdjęcia, które starał się ukryć jego poprzednik. Fakt śmierci w wyniku nieszczęśliwego wypadku jego poprzednika staje się coraz mniej realną wersją, a pisarz czuje, że wplątał się w coś, w co definitywnie nie powinien był wchodzić. Dokumenty i fakty, które udaje mu się zebrać zaczynają zagrażać nie tylko mu, ale także Langowi, a nawet bezpieczeństwu międzynarodowemu, zaczyna się więc wielka gra pozorów. Dałbym filmowi 8/10, za świetne budowanie napięcia, genialną rolę McGregora i dobre ujęcia, jednak muszę zmienić tą ocenę za samą końcówkę filmu, która dosłownie wbiła mnie w fotel. Polański znów pokazał klasę.
OCENA 9,5/10
Prawdziwe męstwo (True grit)
Jeden z nowych westernów, które same w sobie mi się podobają. Historia 14 - letniej Mattie Ross (Hailee Steinfeld), której ojciec został zamordowany podczas pijackiej sprzeczki. Dziewczynka wyrusza w pogoń za mordercą, wykazując się uporem i sprytem. Zbierając informacje na temat szeryfów, którzy mogliby udać się w pościg za owym zbirem natrafia na szeryfa Roostera Cogburna (Jeff Bridges), znanego zarówno z bezwzględności wobec kryminalistów, jak i niepohamowanej potrzeby korzystania z alkoholu. Niedługo potem pojawia się także pewien strażnik Teksasu - LaBoeuf (Matt Damon), który ściga tego samego przestępcę za zabicie senatora w Teksasie. O ile początkowo szeryf nie chce przyjąć propozycji dziewczynki, a ona sama nie chce słuchać propozycji LaBoeufa, o tyle niedługo potem losy całej trójki i tak się splatają i razem wyruszają w pogoń za zabójcą. Zdecydowanie najciekawszym i jednocześnie najzabawniejszym elementem filmu są relacje szeryfa ze strażnikiem, które w skrócie przedstawiają się tak, że jeden drugiemu wytyka jaki to on nie jest beznadziejny. Na tyle zabawnym, że naprawdę w niektórych momentach brzuch bolał mnie ze śmiechu. Czy przestępcę udało się złapać i jak się potoczyły losy całej trójki? Zapraszam do obejrzenia.
OCENA 8/10
Szczerze mówiąc stokroć wolę remake 15:10 do Yumy.
Prawdziwe męstwo mnie nie porwało, choć oczywiście jest lepsze niż pierwowzór.
Mag napisał/a:
Prev napisał/a:
Autor Widmo (Ghost Writer)
Najnowsze dzieło Romana Polańskiego. Autorzy widmo to osoby, które piszą książkę, oddając za niemałe sumki prawa do niej komuś innemu, aby mógł się pod nimi podpisać własnym nazwiskiem. Jedno z takich zleceń dociera do pisarza, którego imię i nazwisko (z czego dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę) nie zostaje w filmie wypowiedziane (Ewan McGregor). Ma on napisać, a właściwie dokończyć napisanie biografii premiera Wielkiej Brytanii - Adama Langa (Pierce Brosnan). Musi ją dokończyć i poprawić, gdyż sama biografia jest praktycznie gotowa, napisał ją jego poprzednik, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, oficjalnie zapijając się w trupa, spadając z promu i tonąc. Widmo zaczyna więc zmieniać nieco biografię, aby lepiej ująć postać premiera jako człowieka, a nie polityka, wraca do czasów jego młodości i motywu poznania się z jego żoną Ruth (Olivia Williams). W wyniku prób usystematyzowania faktów natrafia jednak na coraz więcej nieścisłości, a także na pewne dokumenty i zdjęcia, które starał się ukryć jego poprzednik. Fakt śmierci w wyniku nieszczęśliwego wypadku jego poprzednika staje się coraz mniej realną wersją, a pisarz czuje, że wplątał się w coś, w co definitywnie nie powinien był wchodzić. Dokumenty i fakty, które udaje mu się zebrać zaczynają zagrażać nie tylko mu, ale także Langowi, a nawet bezpieczeństwu międzynarodowemu, zaczyna się więc wielka gra pozorów. Dałbym filmowi 8/10, za świetne budowanie napięcia, genialną rolę McGregora i dobre ujęcia, jednak muszę zmienić tą ocenę za samą końcówkę filmu, która dosłownie wbiła mnie w fotel. Polański znów pokazał klasę.
OCENA 9,5/10
Już nie najnowszy. Z resztą opinii się zgadzam.
Też się zgadzam.
Może nie na 9,5/10, ale na 8/10 już tak.
Też się zgadzam.
Może nie na 9,5/10, ale na 8/10 już tak.
No to wszyscy się zgadzamy
Możecie polecić jakiś świeży trudny film? Nie sensacje żadne tylko po prostu dobre kino?
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Spellu, nie tak się to robi. Załóż temat, napisz tytuł filmu CAPSLOCKIEM, następnie napisz w nim dwustronicową recenzję podpartą kilkunastoma zdjęciami i stwierdź na końcu, że tylko koneserzy zrozumieją prawdziwą wartość tego dzieła. Dorzuć kilka emotek, które wskażą, żeś myśliciel, ale jednocześnie taki z dystansem do siebie, który zna wartość dobrego żartu i wyjdziesz na swoje.
Spellu, nie tak się to robi. Załóż temat, napisz tytuł filmu CAPSLOCKIEM, następnie napisz w nim dwustronicową recenzję podpartą kilkunastoma zdjęciami i stwierdź na końcu, że tylko koneserzy zrozumieją prawdziwą wartość tego dzieła. Dorzuć kilka emotek, które wskażą, żeś myśliciel, ale jednocześnie taki z dystansem do siebie, który zna wartość dobrego żartu i wyjdziesz na swoje.
Wracaj nudzić się przy New Girl, żydowska małpo.
Ja myślę, żeby tak zrobić z The Boss, ale w sumie nie lubię zakładać tematów.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum