chociaż wciąż sobie myślę, że Lynch mógł to zrobić bardziej po swojemu - taka nutka psychodeli Diunie by nie zaszkodziła.
Jeszcze więcej psychodeli?
Rozmawiasz z fanem Dicka. Tak. Jeszcze więcej. Wyobraź sobie te wątpliwości na koniec - czy to się dzieje na prawdę, czy to się śni młodemu Paulowi, a może oszalał, w którym momencie? Mindblown
No w końcu! W końcu jakieś argumenty! Trochę się obawiałem, że po zasłanianiu się jednym cytatem, a następnie wrzucaniu filmików z youtube'a, twoim następnym krokiem będzie wklejenie demotywatora.
Facet, chyba przegapiłeś mój post z 14:53 gdzie generalnie napisałem to samo cytując jedną swoją recenzję i dając linka do innych zawierające obszerną argumentację. Jak ignorujesz to co się do Ciebie pisze to nic dziwnego że później przeżywasz jakieś afekty w zaskoczeniu.
Sammael napisał/a:
Jeśli ciebie nie przekonuje tyran Ajaks czy Agamemnon - fantastyczna postać, która tak na prawdę do końca nie ogarnia realiów rzeczywistości tylko miota się w niej, to faktycznie mamy inne standardy.
Agamemnon to pierdołowata kalka z Dartha Vadera. Zły cyborg chcący przeciągnać swego niepoprawnego synka na swoją stronę mocy. Duh.
Sammael napisał/a:
To było podkreślenie, że po (uważnej) lekturze całej trylogii nie zapadł mi w pamięć ten nieszczęsny pterodaktyl, więc nie jest to element reprezentatywnie ważny dla Legend. I że tym samym jest to twoja próba wypaczenia rzeczywistości tak, żeby podeprzeć swoją opinię.
Nie czaje. Nie wierzyłeś w pterodaktyla to dałem obszerny cytat. Jak już go dałem to zaczełeś twierdzić że wycinam z kontekstu. No to zaczełem argumentowac że kontekst wcale nie zmienia sensu tej sceny bo taka infantylna jest wizja myślących maszyn w nowych diunach. I tak dalej i tak dalej. Sam drążysz ten wątek i dziwisz się że ciągle gadamy o pterodaktylu. Może lepiej postaraj się i sam znajdź jakiś cytat tworzący kontekst z którego wynika że pterodaktyl jest jakoś sensowy. Wtedy będzie nad czym rozmawiać, a swoje żale zachowuj dla siebie albo na smutnego bloga.
Ł - Nie nie wierzyłem, tylko nie pamiętałem. Poza tym, what MrSpellu said. A bloga z nas dwóch to nie ja mam, z tego co widzę
A jak się czujemy w stosunku do Diuny od SciFi Channel? Bo dla mnie byłoby całkiem nieźle, gdyby nie aktor grający Paula. Dobrym pomysłem było rozszerzenie roli Irulany - takie ingerencje w tekst to ja rozumiem.
Przypomniałeś mi właśnie, że miałem to obejrzeć. Już od dawna napalam się na ten serial (bo "Diuna"), mimo że słyszałem raczej mało optymistyczne zachęty. No ale... "Diuna".
Jeśli ktoś ma coś przeciwko, niech powie teraz albo zasysam...
Widziałem zaraz po przeczytaniu książki i aż odechciało mi się oglądać wersję Lyncha. Jakoś tak mi zbrzydła Diuna po tym, chociaż nie powiem żeby to było złe.
Ciekawe czy kiedyś doczekamy się takiej prawdziwie wspaniałej ekranizacji Diuny. Takiej, która nas zachwyci tym, czym zachwyciła książka. Nie jest to takie nieosiągalne, ale coś nie ma to biedne uniwersum szczęścia do filmów
Ciekawe czy kiedyś doczekamy się takiej prawdziwie wspaniałej ekranizacji Diuny.
Ja się doczekałem.
Powstała w 1984 roku.
Była dobra jako film. Jako ekranizacja Diuny - już przeciętnie. A efekty, no cóż, obecnie dobijają, nie ma co się czarować. A ja marzę o czymś, co mnie zachwyci w pełnej rozciągłości. Ta książka zasługuje na to jak mało która.
Przepraszam, czego Ci tam brakowało w tej adaptacji?
No właśnie nie pamiętam. ostatni raz widziałem ten film już kawałek czasu temu i wiem że raziły mnie ze 2-3 rzeczy, i to tak poważnie, niestety nie kojarzę już co. Odświeżę sobie go niedługo, bo po tej rozmowie nabrałem na niego znowu ochoty.
MrSpellu napisał/a:
W nowej ekranizacji efekty są "lepsze", a jednak film się nie broni...
Toć nie o efekty tylko chodzi. A te w wersji SciFi też są słabe, swoją drogą. Mogliby zrobić jak Lucas i wydać jakąś podrasowaną wersję starej Diuny, tak żeby nie było: oglądam, oglądam, wczuwam się w klimat, oo, świetnie <a tu nagle kwadratowe tarcze osobiste podczas treningu Paula i leżę ze śmiechu>.
Zależy jakie efekty. Wczesne komputerowe animacje z lat 80 (np. statki kosmiczne) rzeczywiście dziś nie wyglądają w ogóle, a nawet gorzej niż te ze Star Warsów, ale Czerwie i Nawigatorzy wyglądają o niebo lepiej niż te animowane cyfrowo w miniserialu. Przecież linkowałem jazdę na czerwiach wedle Lyncha - fakin epik, do dziś lepszych czerwi nie widziałem.
Spellu ja doskonale znam Tron. I nadal podtrzymuje że efekty statków kosmicznych w Diunie Lyncha są dużo gorsze niż te w wcześniejszych przecież Star Warsach. Kwadratowa tarcza spoko.
A jeszcze przerywniki w grach Westwood inspirowane Lynchem wymiatają:
Przypomniałeś mi właśnie, że miałem to obejrzeć. Już od dawna napalam się na ten serial (bo "Diuna"), mimo że słyszałem raczej mało optymistyczne zachęty. No ale... "Diuna".
Jeśli ktoś ma coś przeciwko, niech powie teraz albo zasysam...
Paul wygląda jak quarterback drużyny Iowa State University, Chani jak córka młynarza spod Morąga, Padyszach Szaddam jak przewodniczący Frontu Wyzwolenia Fetyszystów Stopy... Mam pisać dalej?
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Była dobra jako film. Jako ekranizacja Diuny - już przeciętnie.
Błąd! Właśnie jako adaptacja miażdży, filmowo wypada gorzej. Lynch poszedł aż za daleko, copy&pastując książkę na ekrany kin. I musiał przy tym się streszczać, kolejne sceny są bezlitosne dla widza niezaznajomionego z pierwowzorem. To chyba najczęstszy zarzut wobec filmu - człowiek, który nie czytał "Diuny", odnajduje w nim się z trudem. Już od pojedynku Paula z Gurneyem oglądacze trafiają na głęboką wodę, jakby z góry wymagało się od nich jakiejś znajomości świata i bohaterów.
Tak jak Dukaj wprowadza czytelnika w swoje dzieła, tzn. nie wprowadza, tylko idzie naprzód, tak Lynch wprowadza widza w "Diunę". Oldschool dzisiaj już niedopuszczany (w Hollywood).
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Uff, skończyłam „Diunę”. Miałam zamiar wytworzyć sążnistego posta, ale doszłam do wniosku, że nic odkrywczego nie napiszę, za to stracę czas, który mogłabym poświęcić na obejrzenie kolejnego odcinka „Breaking Bad”. W skrócie więc powiem, co następuje:
Nie jestem koneserką science-fiction, ale w moim osobistym odczuciu książka, która została napisana w latach sześćdziesiątych, a która nie zestarzała się od tego czasu i nadal oszałamia czytelnika wizją świata i mnogością szczegółów (tak, musiałam się sama przekonać, czy Arrakis rzeczywiście wytrzymuje porównanie z Tolkienowskim Śródziemiem), musi być po prostu bardzo dobra. A jeśli taka książka porusza zagadnienia, które ważne były, są i będą, można ją nawet nazwać dziełem sztuki pisarskiej. Jeśli o to chodzi, nie umiem i nie chcę „Diunie” czegokolwiek zarzucać, bo byłoby to szukanie dziury w całym, a nic nie drażni mnie bardziej od upierdliwych malkontentów.
Z drugiej strony, nie jestem ekologiem, który byłby wniebowzięty, chłonąc rozważania na temat delikatnej równowagi ekosystemu ani filozofem, ani religioznawcą wreszcie. Wszystkie te rzeczy „dobre są, ale gdy fabuła w cale”, że dla draki sparafrazuję Mistrza Jana. Jedyną rzeczą, która mi w lekturze przeszkadzała (ale za to więcej niż trochę) było to, że praktycznie wszystko wiadomo z góry i na żadne niespodzianki fabularne liczyć nie ma co. I jeśli nawet Muad’Dib wszystkiego nie wie, to czytelnika te wątpliwości jakby nie dotyczą. Trochę szkoda – w życiu nie cierpię być zaskakiwana, ale lubię dreszczyk emocji towarzyszący chłonięciu historii, której zwrotów nie da się przewidzieć.
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Jedyną rzeczą, która mi w lekturze przeszkadzała (ale za to więcej niż trochę) było to, że praktycznie wszystko wiadomo z góry i na żadne niespodzianki fabularne liczyć nie ma co.
Sabetha napisał/a:
Trochę szkoda – w życiu nie cierpię być zaskakiwana, ale lubię dreszczyk emocji towarzyszący chłonięciu historii, której zwrotów nie da się przewidzieć.
Ale chyba zauważyłaś w jaki sposób książka została opowiedziana?
Przypomniałeś mi powiedzonko mojego ojca, że takiej, na przykład, Iliady nie czytuje się dla porywającej fabuły, tylko dla czegoś zupełnie innego. Osobiście nie mam nic przeciwko, co nie znaczy, iż muszę się tym bezkrytycznie zachwycić tylko dlatego, że nie wypada robić Homerowi wyrzutów za, powiedzmy, nieco przydługi rejestr okrętów. Nic nie poradzę, w "Diunie" brakowało mi nieco napięcia towarzyszącego niepokojowi o losy ulubionego bohatera. Samo obracanie w myślach jego dramatycznej sytuacji i konsekwencji wątpliwego "daru", który dostał w spadku po przodkach jest zajmujące, ale...
_________________ "Wewnątrz każdego starego człowieka tkwi młody człowiek i dziwi się, co się stało".
T. Pratchett "Ruchome obrazki"
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum