Zastanawialem sie ostatnio nad zywotnoscia poczciwych kosmicznych wojaży. W filmie sytuacja nie jest najgorsza (dopiero co na ekranach goscil Star Trek) ale posrod ksiązek ciezko znalezc coś rozsądnego. Przygody Honor Harrington to dla mnie troche takie tasmowe koszmarki. Sytuacja moze sie troche zmieniac. W Nowych krokach w nieznane znajdzie sie nowela Scalziego "Boże napędy" nagrodzona Hugo i Nebulą a w przyszłym roku powraca Larry Niven i Ringworld - wyjdzie wznowienie "Budowniczych Pierścienia" i kilka innych czesci cyklu.
Z nowościami jest cienko. Ale swego czasu trochę tego typu książek się ukazywało.
Jak masz dostęp do jakiejś dobrej biblioteki, czy trochę czasu i pieniędzy by poszukać na allegro, to zawsze uda się coś znaleźć.
Moją ulubioną space operą od wielu już lat jest cykl Barryarski Lois McMaster Bujold - większość sagi ukazała się po polsku, ale kilka ostatnich części trzeba czytać po angielsku.
Polecam też Davida Brina i jego cykl Wspomaganie (a zwłaszcza trylogię Słoneczny nurek, Gwiezdny przypływ i Wojna wspomaganych).
Do tego z cyklów bardziej rozrywkowych dla czytelników trochę mniej wymagających można dodać Stena Chrisa Buncha i Allana Cole, czy Stalowego szczura Harry'ego Harrisona. Można też przeczytać cykl o Heechach Frederika Poola (ale niekoniecznie). Swego czasu bardzo podobał mi się Szpital kosmiczny Jamesa White'a, ale tu wystarczy przeczytać pierwszą część a pozostałe sobie darować... Jak już się zastanawiam czym jest space opera, to wychodzi mi, ze kwalifikuje się też Orson Scott Card z cyklem o Enderze. Choć proponowałbym zakończyć czytanie cyklu na Dzieciach umysłu...
W Polsce na pewno. Tacy chyba najbardziej poczytni wspólcześni pisarze dłubiący w space operze to Peter Hamilton i Alastair Reynolds, w Polsce znani, ale słabo, a szkoda, bo to bardzo porządne SF. Szczególnie Reynolds. Są o obu tematy na forum, jak coś.
tr napisał/a:
Swego czasu bardzo podobał mi się Szpital kosmiczny Jamesa White'a, ale tu wystarczy przeczytać pierwszą część a pozostałe sobie darować...
Bardzo fajny cvkl, dosyć odświeżający, bo mieszanie Ostrego dyżuru ze space operą to w SF chyba dosyć rzadkie zjawisko, chociaz mogę się mylić. Pierwszy tom na pewno warto obadać, potem róznie bywa, zgoda.
tr napisał/a:
Polecam też Davida Brina i jego cykl Wspomaganie (a zwłaszcza trylogię Słoneczny nurek, Gwiezdny przypływ i Wojna wspomaganych).
Przymierzam się do tego od kilku miesięcy, ale coś mi marnie idzie. A czasu mam na czytanie ostatnio mało. W święta może...
_________________ Znalazłem swoją religię, nic ponad książkę nie wydawało mi się ważniejsze. Bibliotekę poczytywałem za świątynię.
J-P.S.
Do tego z cyklów bardziej rozrywkowych dla czytelników trochę mniej wymagających można dodać Stena Chrisa Buncha i Allana Cole, czy Stalowego szczura Harry'ego Harrisona
Harry Harrison to dla mnie troszeczke taka kopia Gwiezdnych Wojen. Bohater czasami zbyt przypomina Hana Solo. Chociaz same ksiazki sympatyczne... i tylko tyle.
A wiecie cos o tych"Bozych napedach"? Oplaca sie po to siegac?
Harry Harrison to dla mnie troszeczke taka kopia Gwiezdnych Wojen. Bohater czasami zbyt przypomina Hana Solo.
Ekhem... pierwszy tom Stalowego Szczura został opublikowany w 1961 roku, pierwsza część Gwiezdnych Wojen weszła na ekrany w 1977.
_________________ Niewiedza nie jest prostym i biernym brakiem wiedzy, ale jest postawą aktywną; jest odmową przyjęcia wiedzy, niechęcią do wejścia w jej posiadanie, jest jej odrzuceniem.
Karl Popper
Ekhem... pierwszy tom Stalowego Szczura został opublikowany w 1961 roku, pierwsza część Gwiezdnych Wojen weszła na ekrany w 1977.
No cóż... plagiat wsteczny. Harrison korzystajac z radzieckiego wehikułu czasu podkradał pomysły w przyszłości!
Siegnalem po tegoroczne Kroki w nieznane, w ktorych obiecano space-opere. No i była, chociaż spodziewałem się czegos innego to nie moge powiedziec, ze jestem rozczarowany. "Boze napedy" Scalziego dzieją się w kosmosie, są statki, ale brakuje pewnego istotnego elementu - przestrzeni. Sledzimy akcje przede wszystkim na jednym okrecie. Kosmiczne wojaze łączą tu się z gorliwą religijnoscia przywodzaca na mysl dawne chrzescijanstwo. Postaci nosza nawet klerykalne tytuly... Mroczne to i nieradosne, ale niewatpliwie fajne
A dla mnie utwór Scalziego był jedynym, który mi się nie podobał. Ba, nie dałem nawet rady go dokończyć i rzuciłem w połowie.
We wstępie określana jako "science fantasy" co od razu źle wróżyło. Po lekkim i przyjemnym klonie Wiecznej wojny jaką była Wojna starego człowieka autor chyba chciał stworzyć coś ambitniejszego, ale imho ta ambicja go przerosła. Szkoda, że umieszczanie takiej łyżki dziegciu jest już tradycją każdego zbioru SF. Przez to najnowszym Krokom musiałem dać zamiast 6/6 "tylko" 5,5/6.
Właśnie zobaczyłem na katedrze, że Zysk i S-ka (zapewne dzięki kasie za Martina, którego książki pod wpływem serialu HBO przeżywają drugą młodość wydawniczą ) ma zamiar pod koniec sierpnia tego roku wydać ostatnią cześć trylogii Burza wspomaganych Davida Brina. Ma się to nazywać "Przestwór nieba" (oryginalny tytuł "Heaven's Reach"). Zważywszy, że druga część trylogii ukazała się u nas w roku 2000 i wszyscy fani Brina stracili już dawno nadzieję, że doczekają się dokończenia wydawania cyklu w naszym pięknym języku, to korzystając z zapału Zysku do kończenia po latach (a raczej dekadzie z górką) "przerwanych" serii mam do nich tylko jedno życzenie - niech przejmą od Pruszyńskiego (jeśli ten jeszcze je ma) prawa do serii barrayarskiej i dokończą wydawać ją w Polsce... Please Please Please
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Temat jest o space operach... No to podałem info, że za miesiąc będzie jeszcze jedna książka z tego gatunku do czytania
...a co do kontynuacji serii McMaster Bujold to tylko takie moje wieloletnie małe pobożne życzenie, o którym z góry wiem, że jest kompletnie nierealne do urzeczywistnienia, a które jednak musiałem uzewnętrznić publicznie (czyli wygadać się co mi leży na wątrobie), gdy dowiedziałem się, że wznawiają serię w której dokończenie nikt już nie wierzył...
Prószyński i S-ka - takie wydawnictwo co kiedyś dużo fantastyki wydawało... Tak, wiem - literówka w nazwisku/nazwie firmy to brzydka przypadłość...
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Mam fazę na space opery.
Skończyłem pustą przestrzeń, jestem w trakcie Wenus, w wolnym czasie podczytuję pierwszy tom Honor, na półce czekają skoki.
Co jeszcze możecie polecić?
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Alastair Reynolds, Peter F. Hamilton - najlepsi w tym gatunku.
A potem:
Michael Cobley.
Ian Douglas.
Evan Currie ("Odyssey One") - dopiero zacząłem czytać, ale podobnie, jak Douglas kwalifikuje się chyba na militarną space operę/science fiction - zwał jak zwał.
Tych trzech pisze powieści na poziomie cyklu o "Honor Harrington" Webbera, tj. fabularnie. Ale są o niebo lepsi, bo mniej infantylni niż Webber. Szybko się czyta, akcja pędzi, dużo się dzieje. Fajna rozrywka klasy "B".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
W "Krokach w nieznane 2010" była ciekawa nowela Johna Scalziego "Boże napędy". Z notki o autorze dowiedziałem się, że ISA wypuściła na nasz rynek dwa tomy cyklu space opery. Dobre toto w ogóle? Na Allegro można w sumie dostać za nawet atrakcyjną cenę...
_________________ Życie to dziwka, czytasz za mało, a potem umierasz [Stary Ork]
Zaginiona to zamknięte środowisko, coś jak oddział zamknięty krążący wokół Czarnej Dziury Szaleństwa, najlepiej nie zwracać uwagi na sens bo on tu rzadko występuje [utrivv]
"Finezja perfidii rozumowania ściga się w nich z cyniczną sofistyką" [prof. Waltoś o działaniach PiS dot. wymiaru sprawiedliwości]
W "Krokach w nieznane 2010" była ciekawa nowela Johna Scalziego "Boże napędy". Z notki o autorze dowiedziałem się, że ISA wypuściła na nasz rynek dwa tomy cyklu space opery. Dobre toto w ogóle? Na Allegro można w sumie dostać za nawet atrakcyjną cenę...
Zachwytów nie ma, ale jest to dobre, lekkie i przyjemne. Przypomina "Wieczną wojnę" Haldemana.
rybieudka napisał/a:
Romulus napisał/a:
Evan Currie ("Odyssey One")
Nie! Nie, nie i jeszcze raz nie. Jestem w połowie. Boli.
Dlaczego boli? Chciałem to nabyć, a teraz się waham. Co z pozostałymi pozycjami z tego wydawnictwa? Oceny na Goodreads niezłe, ale po Reynoldsie zapewne trzeba będzie nastawić się na coś mniej ambitnego.
Nie! Nie, nie i jeszcze raz nie. Jestem w połowie. Boli.
Dlaczego boli? Chciałem to nabyć, a teraz się waham. Co z pozostałymi pozycjami z tego wydawnictwa? Oceny na Goodreads niezłe, ale po Reynoldsie zapewne trzeba będzie nastawić się na coś mniej ambitnego.
"Mniej ambitnego" to byłby wielki eufemizm. Jest tam sporo akcji i to akurat jest ok. Pomysły są ogólnie albo wtórne albo głupawe, językowo i stylistycznie kaszana, tłumaczenie kwadratowo-toporne. Czytać się da, akcja nawet momentami wciąga, ale poczucie obcowania z self-publishingowym debiutem, który z jakichś względów w Stanach całkiem nieźle się sprzedał (tu mam kilka teorii dlaczego) jest nieodparte.
O innych pozycjach z Drageusa opinie były dobre lub bardzo dobre, wiec zasadniczo tez mam lekkie zdziwko. Szerzej się wypowiem jak skończę całość - na pewno recka będzie przed premierą.
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
Spróbowałbym tego Reynoldsa, ale niektóre tomy są ciężko dostępne. Ceny na aukcjach też nie zachęcają. W tym roku będzie komplet, więc może się wreszcie skuszę.
Hamiltona kiedyś próbowałem i jakoś nie ciągnie mnie do kolejnych tomów.
Reynolds był pierwszym autorem, którego zacząłem czytać w oryginale, nie mogąc znaleźć polskich wydań. Co prawda "Revelation Space" okupiłem wieloma nieprzespanymi nocami ( co autor chciał powiedzieć, pisząc tak a nie inaczej + mozolne sprawdzanie w słowniku niektórych słów ), ale wyszło na dobre - także znajomości języka. Najśmieszniejsze było w tym wszystkim to, że po lekturze znalazłem polskie tłumaczenia
Myślę, że żyje - i nawet u nas zaczyna się coś kręcić
Saga "Siegając poza horyzont" T. Biedrzyckiego ( najsłabszym ogniwem jest bezpłatne "Śmiertelne przeznaczenie", ale już Operacja Thor czy Incydent na Rigil Prime są bardzo dobre ), albo cykl o Hadesie E.Filaka - choć nie wszystkie części zachowują równy poziom ( najsłabsza wydaje mi się druga część - "Rewolucje".
Podsumowując - są przebłyski, i to wśród mało znanych nazwisk. Z popularniejszych - np "Dominium Solarne" T. Kołodziejczaka. No myślę, że nie jest tak źle z tymi Space Operami, nawet na tak małym podwórku jak Polska
Czytałam "Dominium Solarne" i mogę potwierdzić - rzeczywiście kawałek dobrej literatury. Dwóch pozostałych nie znam - (ściągnęłam darmowy kawałek Incydentu i zapowiada się nieźle ), ale sądzę, że właśnie space opera, oprócz fantasy ( oczywiście pomijam dziesiątki klonów sagi "Zmierzch") trzyma się naprawdę dobrze. Dobrym przykładem wydaje się być "Przebudzenie Lewiatana" Corey'a. Czyta się dość ciężko, ale lektura wciąga ( zróżnicowanie ludzi rozprzestrzenionych w Układzie Słonecznym - dla mnie naprawdę bomba, wynagradzająca pewne braki tekstu )
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum