W końcu skończyłam czytać Opowieści sieroty t.1
Świetna książka... Magiczna i baśniowa... Chociaż muszę przyznać, że wymaga skupienia, gdyż można się czasem pogubić w tym, która opowieść w której jest obecnie opowiadana...
Zaskoczeniem były też połącznia, nie tylko w księdze Stepu między opowieściami, oraz w księdze Morza, ale także między samymi Księgami...
Książka zdecydowanie dla każdego... Polecam! 10/6
Druga będzie trochę mroczniejsza, przynajmniej ja tak ją odebrałem i pewne nawiązania też będą, więc czytaj od razu.
Tez tak właśnie myślę, że będą, tyle, że jej nie mam... jeszcze, bo idzie mi wygrana z wydawnictwa.. więc nie zmierzam zapomnieć wszystkiego i poczytam jedną po drugiej
A ja w kibelku poczytuję Palimpset wyżej wspomnianej autorki.
Żona (wzięła raz do pociągu) po kilkunastu stronicach telefonicznie zapytała mnie czy jest to powieść pornograficzna.
I wtedy, a także chwilowo teraz nie potrafię jej odpowiedzieć.
Albowiem nie dobrnąłem do czwartego pukanka jeszcze.
Ale teraz przynajmniej rozumiem, dlaczego wtedy wyrażała żal (jak dojechała na miejsce), iż nie jechałem z nią wtedy
edit:
Skończyłem też po raz drugi (szybciutka lektura) W dniu urodzin Wandy June Vonneguta.
Uświadomiłem sobie, że od kilku lat jadę na niebieskiej polewce. I mi z tym dobrze.
MrSpellu to mówisz, że to warto czytać w parach?
Chociaż po tym, że żona załowała, że nie ma Cię obok, na Twoim miejscu ni czytałabym tego w kibelku... no chyba, że żona wyjechała znów i musisz czytać w kibelku
W ramach fascynacji Velente poczytałam sobie opowiaano tej pani zamieszczone w ostatnio F&SF pt. Subtelna architektura... fascynacja trwa ^^
Jako że odsłuchiwałem ostatnio "Narrenturm", to postanowiłem siłą rozpędu doczytać do końca Trylogię Husycką. To był mój pierwszy powrót do tych powieści. I, muszę przyznać, że bardziej mi się podobały niż podczas pierwszego czytania. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Może brakiem olśnień w fantastyce, a może miłą odmianą, jaką były te powieści. Nawet to, co wcześniej krytykowałem w 3 tomie było już dla mnie mniej drażniące. Może z tą Trylogią jest jak z niektórymi winami: im starsze, tym lepsze.
Zabieram się powoli za "Wydrążonego człowieka. Muzę ognia" Simmonsa. Pierwszą z powieści czytałem już wcześniej i podobała mi się umiarkowanie, bez zachwytów. Zobaczymy, czy tym razem moja ocena poprawi się. Co do "Muzy ognia" nie mam żadnych oczekiwań.
A potem "Słońce słońc".
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Czytałam bardzo niespiesznie "W komnatach Wolf Hall" Hilary Mantel, ale powieść już za mną. W Polsce została dość chłodno przyjęta, ale mnie się bardzo podobała. Portret Thomasa Cromwella, który wyłania się ze stron utworu jest niezwykle szczegółowy i fascynujący. Autorka pobudziła także moją ciekawość i podczas czytania szperałam w poszukiwaniu informacji na temat panowania Henryka VIII. Może powinnam dla wczucia się w klimat serial o Tudorach obejrzeć - zobaczymy.
A dziś zabrałam się za "Nocną zamieć" Johana Theorina, drugi kryminał tego autora rozgrywający się na Olandii. Jest tajemniczo, mrocznie, zdarza się tragedia, niesamowity klimat, rewelacyjnie się to rozkręca. Podejrzewam, że tę akurat książkę po prostu pochłonę. Dobrze, że Czarne zapowiada na jesień kolejny utwór tego autora, już nie mogę się doczekać.
Ja po serii cięższych lektur (Oberki do końca świata, Tak jest dobrze, Rozgwiazda) postanowiłem zabrać sie za coś lekkiego... a że przy okazji odpaliła mi się standardowa w wakacje (nie wiem skąd to mam... a ciągnie się już chyba z dekadę...) faza na Gwiezdne Wojny, postanowiłem siegnąć po coś ze znaczkiem serii Lucasa na okładce. Na razie possżły:
-Gwiazda Śmierci - temat chyba wiadomy. autorzy (Reves i Perry) mieli fajny pomysł na pokazanie stacji w szerszym kontekscie - jako miejsca pracy i zycia dla miliona istot, nikoniecznie nastawionych pozytywnie do Imperium. Do tego chyba z ośmioro głównych bohaterów. Fajne szczegóły - dla fana SW sporo smaczków, ale ogolnie bez szału. Zawalone kilka rzeczy: niewykorzystany potencjał wynikający z wielu odmiennych choć równorzędnych bohaterow, fabuła toczy sie wooolno i niektóre patenty są cokolwiek "z duszy" no i wreszcie dosć toporna końcówka (i nei chodzi mi tu o los stacji tylko bohaterów) - tak patetyczno-dydaktyczna aż zęby bolą.
-Szturmowcy śmierci - miał to być pierwszy horror SW. Pomysł był w sumie klasyczny: odizolowana grupa bohaterów, gdzieś w kosmosie, dziwne eksperymenty medyczne i... zombie. Niestety, ktoś do tego dołożył Hana Solo i Chewbaccę plus zespuł parę postaci: a to wprowadzajac na siłę wątki ojca, a to doproweadzając do "nawrócenie" najwiekszego sukinsyna itp. itd. W dodatku napisane/przetłumaczone jest to tak, ze szkoda gadać. Plus za pomysł, bo to pewien powiew dla literatury ze znaczkiem SW na okładce. Ale wykonanie słabawe.
Jutro jadę na wakację i do torby biorę trzy kolejne ksiażki SW (i ze 3 Jordany jakbym nie zdzierżył) - jak ich tyle przeczytam to przez rok-dwa nawet kijem nie tknę:P
PS. Na koniec mały cytat ze Szturmowców śmierci:
"Jego znajomą niegdyś twarz wykrzywiał odrażający głodny grymas. Zjem cię, mówił grymas, i będziesz mi smakować"
_________________ Tekst to tylko pretekst do podtekstu...
Zaczęłam czytać "Ogrody księżyca" Stevena Eriksona, czyli pierwszy tom "Malazańskiej księgi poległych". Wiem, że to już właściwie klasyk dla wielbicieli fantastyki, ale zabierałam się za niego długo. Tegoroczne lato to sprzyjająca okazja, by się cyklowi przyjrzeć. Wprawdzie widzę spore problemy z jego skompletowaniem, ale coś się na to poradzi. A w tej chwili kilka wrażeń po 200 stronach pierwszego tomu. Pierwsze wrażenie - podoba mi się. Lubię takie zaplanowane z rozmachem historie, wielu bohaterów, zarysowane ciekawe wątki. Poważne, epickie fantasy, taki daleki odpryski eposów, gdzie świat ludzi i bogów przenikają się wzajemnie, wojna jest tematem, a na jej tle losy bohaterów, do których się nie przywiązuję, bo nie wiem kogo wykończy autor na kolejnej stronie. Jak przejrzałam listę osób, a potem na pierwszych stu stronach połowa była martwa, to stwierdziłam, że po prostu dam się uwieść historii. Czytam dość wolno, bo mały druczek jest męczący, ale sama historia sprawia mi ogromną frajdę, a najbardziej cieszy to, że przede mną tysiące stron, których jeszcze nie znam
najbardziej cieszy to, że przede mną tysiące stron, których jeszcze nie znam
Mnie to akurat niezmiernie irytowało, bo " widzę spore problemy z jego skompletowaniem"
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
MKP to bardzo ambitna fantasy, która powala ogromem. Moja żona dała sobie spokój przy "Przypływach Nocy", zwłaszcza po tym, jak uświadomiłem jej, że to połowa cyklu, a ona się przeraziła tym, że mimo połowy nie ogarnia tego ogromu a tu wciąż przybywają nowi bohaterowie, nowe wątki. Nabrała nieufności, że to po prostu nigdy się nie skończy i zmierza donikąd I nadal mi nie wierzy, że to jednak zaplanowana, mega-epicka konstrukcja wielka jak Bazylika Św. Piotra
Ja skończyłem "Wydrązonego człowieka. Muzę ognia" Simmonsa. Jednak nie popadłem w zachwyt, ale podobało mi się bardziej, niż przy pierwszej lekturze ("Muzę ognia" natomiast oceniam bardzo ciepło). Teraz nie mam co czytać, mam kilka powrotów zaplanowanych, ale w sumie ciężko mi się zebrać. Zatem chwycę za zbiór opowiadań "Zima Blue" Reynoldsa. "Słońce słońc" nadal musi czekać na swoją kolej.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
A widzisz Tixonie, a ja to traktuję jako wyzwanie. Gdybym wcześniej się wzięła za czytanie, kupowanie kolejnych tomów, nie byłoby zapewne problemu. A tak zostaje polowanie, ale to ma swój urok. A wiem, że będę szukać, bo mi się podoba, tak najzwyczajniej w świecie, wiem też, że spodoba się moim braciom i siostrze, a jak nam przychówek podrośnie do czytania fantastyki (najstarsze ma 5 lat ), to zapewne im też damy do poczytania. Książki będą krążyć, zaczytane jak obecnie kilka innych cykli i to też ma swój urok. Nie narzekaj, a niech się w tobie odezwie żyłka zdobywcy.
A w międzyczasie wpisał mi się Romulus, który mnie tylko zachęcił do MKP, już się tych bohaterów i wątków nie mogę doczekać. Cieszy mnie to niezmiernie.
Nie narzekaj, a niech się w tobie odezwie żyłka zdobywcy.
Trzy, cztery lata już trwa to zdobywanie. Mam do trzeciego tomu i rozważam zakup kolekcjonerskiego wydania. Ale to cholerstwo będzie się wyróżniało z serii
_________________
Stary Ork napisał/a:
Żelki to prawda, dobro i piękno skondensowane w łatwej do przełknięcia formie żelatynowych zwierzątek. Wyobraź sobie świat bez żelków - byłbyś w stanie żyć pośród tego niegościnnego, jałowego pustkowia wiedząc, że znikąd nadzieje?
MORT napisał/a:
Romulus, Tix właśnie cię pobił w redneckowaniu.
Romulus - nie decydujemy o losach świata.
Ł - CHYBA TY
MrSpellu - Rebe, czego nie rozumiesz w zdaniu:
ŻYDOMASONERIA JEST TAJNA, psiakrew?
Na pewno się wyczerpał nakład? Miałem kiedyś problem ze zdobyciem drugiej części trzeciego tomu bodaj, napisałem do Maga i mieli. Ale to jeszcze jak sklep wysyłkowy prowadzili.
A nie było przypadkiem mówione, że pierwszy tom czwartej części będzie dodrukowany? Może nie teraz, ale jakoś na początku przyszłego roku?
Co do 3-4 lat zbierania - Ogrody księżyca przeczytałem rok temu w listopadzie. Pociągnęło to za sobą chęć skompletowania i przeczytania cyklu. W tamtym momencie tom 1 trzeciej części był niedostępny, ale wystarczyło chwilę poczekać i aktualnie mam wszystkie części. Więc chyba nie jest aż tak dramatycznie .
Nie ma 1 części 4 tomu w żadnej księgarni internetowej, na allegro itd. Zawsze można liczyć, że ktoś będzie wyprzedawał albo, że się jednak MAG zlituje i dodrukuje. Bo bez sensu leżą części drugie, których raczej nikt nie kupi bez części pierwszej.
A ja czytam sobie sympatyczną książkę pod tytułem Tatami kontra krzesła, jak łatwo się domyśleć - o Japonii. A właściwie głównie o jej mieszkańcach i ich czasem dziwnym zachowaniu oraz sposobie patrzenia i reagowania na różne sprawy. Przepraszania na każdym kroku, przywiązania do wizytówek, w których niemal zawiera się ich dusza, przywiązaniu do nowinek technicznych, śmierci z przepracowania itd. Zabawa przy tej lekturze, przednia
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Śmierć z przepracowania można w ten sposób potraktować. Nawet mają dwa odrębne określenia na to: karoshi, czyli zgon podczas pracy spowodowany wylewem czy zawałem oraz karo-jisatsu, samobójstwo popełnione przez pracę. Chyba że coś jeszcze będzie dalej o samobójstwach, jestem jakoś w połowie książki
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Przeczytałem ostatnio: Czarne światło Elizabeth Hand, Ubik, Czy androidy marzą o elektrycznych owcach, Płyńcie łzy moje, rzekł policjant Dicka. Teraz czytam Szklany dom Strossa. Książki Dicka powtarzałem sobie po raz n-ty, co świadczy tylko o ich genialności. U Strossa nawet ciekawie się rozwija. Będzie dobrze.
Naprawdę, nie należy ufać apostołom prawdy. Naprawdę kłamcę zdradza podkreślanie prawdy, jak tchórza zdradza podkreślanie waleczności. Naprawdę wszelkie podkreślanie jest formą skrywania albo oszustwa. Formą narcyzmu. Formą kiczu.
"Oszust", Javier Cercas
Właśnie skończyłem ,,Wydrążonego człowieka" ( którego ostatnio wygrałem) i będę zaczynał czytać ,,muzę ognia" ,,Wydrążony..." nie jest zły ale nie zachwycił mnie tak jak oczekiwałem... Za mało zaglądania w cudze myśli w książce w której pełni to ważną role...
To, że ludzie narzekają, gniewają się itd.. to wiem bez czytania w myślach...
Po prostu miałem nadzieje na trochę więcej zawartości psychologi.., a jeśli nie to to coś co mnie oczaruje a tego ta powieść nie wykonało w 100%
Cóż mam nadzieję, że muza ognia przypadnie mi bardziej do gustu...
Miałem czytać Banville'a albo Ellroya w sierpniu. Ale w piwnicy u moich dziadków jest trochę klasyki m.in. z serii Nike "Czytelnika" i tak umilam sobie czas czytając "Wyznania Nata Turnera" Styrona. Jest świetnie. A format seria Nike ma absolutnie kultowy
W ramach dalszego brnięcia w historię Kozaków czytam książkę Łukasza Ossolińskiego "Rzecz o hetmanie Wyhowskim". To taka trochę biografia tytułowego bohatera, a trochę opowieść o tym co zdarzyło się po śmierci Bohdana Chmielnickiego. Końcówka lat pięćdziesiątych XVII wieku, partia szachów rozgrywanych pomiędzy kozaczyzną, Rzeczpospolitą i Moskwą. Kulminacyjny moment to bitwa na przedpolu miasta Konotop (prawie o niej się u nas nie pisało) między wojskami hetmana Iwana Wyhowskiego a armią moskiewską.
Książka poza tematem, interesująca też z tego powodu, że to laureat konkursu "Śladami Pawła Jasienicy". Ossoliński sposobem opowieści, stylem, starał się nawiązać do zasłużonego autora. Nawet mu to wyszło. Fajny, żywy język, sprawiający, że solidnie historyczne dzieło oparte na źródłach, powinno być strawne, nawet dla kogoś mało zorientowanego w epoce, której dotyczy.
Już mi się lektury kozackie kończą. Jeszcze tylko zbiorowe dzieło "Hetmani zaporoscy" i w zasadzie mogę przenosić się w inną epokę. Jestem na razie rozdarty, czy sięgać po starożytność, czasy napoleońskie (uzbierało mi się trochę nieprzeczytanych książek o tych czasach), czy może dopełniać polski wiek XVII i zacząć od 1600 roku. Niedawno przeczytałem świetne opracowanie Stanisława Herbsta "Wojna inflancka 1600-1602" - wznowiona klasyka i mam ochotę pociągnąć wojny polsko-szwedzkie i polsko-moskiewskie z pierwszej połowy XVII wieku.
Z lżejszej literatury przypominam sobie cykl "Czarna kompania" Cooka. Wciąż mi się to wspaniale czyta. Kończę "Cień w ukryciu" i biorę się za "Białą Różę". Oczywiście w nowym wydaniu.
_________________ "Różnorodność warto celebrować, z niej bowiem rodzi się mądrość." Duiker, historyk imperialny (Steven Erikson "Malazańska Księga Poległych")
Skończyłam "Ogrody księżyca" Eriksona i po przeczytaniu pierwszego tomu mogę powiedzieć, że mnie autor kupił, zdobył i zawojował. Czasami tak jest, że jakaś książka przypada do gustu z trudnych do określenia przyczyn. Jak tylko odłożyłam tom pierwszy Malazańskiej miałam ochotę natychmiast chwycić za tom drugi, ale muszę sobie dawkować przyjemność, bo i tak w tej chwili tom czwarty jest dla mnie nie do zdobycia. Zanim znów pogrążę się w świat Eriksona mała przerwa. Na początek "Piwowar z Preston" kryminał historyczny Andrei Camilleriego, którego cenię za przygody komisarza Montalbano. Sycylia w połowie XIX stulecia przedstawiona z dużą dawką humoru, tak trochę w stylu Czechowa. Następnie biorę się za "Wydrążonego człowieka. Muzę ognia" Dana Simmonsa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum