Post wielotematyczny.
Mój szacunek dla "Incepcji" wzrósł niebotycznie, kiedy zorientowałem się, że to chyba jedyny film (który znam), w którym bohaterowie piją wino w sposób, w jaki należy je pić. Chodzi o trzymanie kieliszków: tuż po prologu - Cobb na plaży i w rezydencji Saito - przebitka na rezydencję Saito w innym "czasie" i "wymiarze" w scenie z Arturem, przed pojawieniem się (pierwszym) Mal... Nie wiem, czy to specjalnie, czy tak wyszło. Ale szacunek. Nikt tego nie zauważył pewnie, a z pewnością nikt nie docenił takiego nie mającego żadnego związku z fabułą niuansu...
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Post wielotematyczny.
Mój szacunek dla "Incepcji" wzrósł niebotycznie, kiedy zorientowałem się, że to chyba jedyny film (który znam), w którym bohaterowie piją wino w sposób, w jaki należy je pić. Chodzi o trzymanie kieliszków: tuż po prologu - Cobb na plaży i w rezydencji Saito - przebitka na rezydencję Saito w innym "czasie" i "wymiarze" w scenie z Arturem, przed pojawieniem się (pierwszym) Mal... Nie wiem, czy to specjalnie, czy tak wyszło. Ale szacunek. Nikt tego nie zauważył pewnie, a z pewnością nikt nie docenił takiego nie mającego żadnego związku z fabułą niuansu...
Zwróciłem uwagę, żona świadkiem: "O, patrz - dobrze trzymają kieliszki"
Przeszukałem notatki. Smak wiśni i czereśni, bardzo klarowne. Przeważa szczep sangiovese (tego samego, z którego robi się chianti), co zresztą widać na etykiecie ale sprawdź z czym wymieszane. Najpopularniejsze będzie montepulciano, ale spotkałem i z cabernet sauvignon i wówczas było cierpkie. Nie zapisałem, czy mi smakowało. Daj znać koniecznie.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dobre wino i chętnie do niego wrócę przy innej okazji (chociaż zbyt wielkiej skali porównawczej to ja nie posiadam ;P). Ale, wiśnie i czereśnie wyraźnie wyczuwalne, ale też nie miało cierpkiego smaku. Nie było też za słodkie. Sangiovese wymieszane z montepulciano, czyli te najbardziej popularne.
Co więcej dodać? Może tylko uwagę ogólną, że wino to bardzo towarzyski trunek. Pity samemu traci wiele ze swoich walorów. A jak otoczenie odpowiednie, miła i spokojnie tocząca się rozmowa, w tle odpowiednia muzyka. Tylko chciałoby się dodać, trwaj chwilo jesteś piękna Przy okazji mam osobę (i przy okazji również miejsce) do degustacji win. W końcu będę mogła ją naprawdę rozpocząć.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Ja degustuję samotnie, bo połowica nie przepada za alkoholem. Ale za to mój kolega odkrył w sobie podobną pasję - poszedł w niej dalej niż ja: zamówił sobie u stolarza stojak na wina, obiekt mojej nietajonej zazdrości. Ale za to kiedy się spotykamy zanudzamy nasze połowice gadkami o winie.
Dzisiejszy wieczór "sponsoruje" po raz kolejny, francuskie, wytrawne Bordeaux. Staram się być metodyczny - w miarę. Jeśli chodzi o francuskie wina zacząłem swoją przygodę od win z Bordeaux. A sama apelacja bordoska dzieli się na sporo mniejszych, które wchodzą w jej skład. Zatem, obawiam się, że degustacja jakiejś choćby reprezentatywnej grupy win z tego regionu zajmie mi może i kilka lat. W obrębie regionu Bordeaux znajduje się choćby apelacja Saint Emillion. Tylko w jej ramach jest ok. 72 wytwórców wina, którzy mają prawo posługiwania się tą apelacją. A to - powtarzam - na razie tylko jeden z "okręgów". Apelacja Bordeaux jest zresztą największym okręgiem winiarskim na świecie a Saint Emilion to jeden z jej najsłynniejszych "pod-okręgów".
Chateau Latour - Laguens to jedno z ciekawszych win. Głównie dlatego, że od niedawna prawa do niego nabyli Chińczycy (!), którzy kupili sobie producenta. Brzmi to niemal świętokradczo, biorąc pod uwagę, tradycję bordoskiego wina. Choć nie ma co przesadzać. W okręgu Saint Emillion doskonałe wina robią również Amerykanie, więc tragedii nie będzie. Zrobiłem sobie dla tego wina wyjątek od popijania Saint-Emillionów. Jednak nie jest to wino, które jakoś oryginalnie wyróżniałoby się na ich tle. Mój bardzo amatorski nos i podniebienie nie wyczuwają zbytnich wielkich różnic.
Przyznać jednak trzeba, że wino to potrzebuje "oddechu". Pierwsze kosztowanie tuż po otwarciu butelki zaskoczyło mocnym bukietem zbyt - moim zdaniem, podkreślam - przytłaczającym aromatem borówek, bardzo sprężyste na języku, z mocnym, zdecydowanym i długim finiszem. Po pierwszym kosztowaniu myślałem, że jest zepsute, gdyż było jednorodne i cierpkie aż język stawał kołkiem. Dopiero po kilku minutach, przy drugim podejściu odsłoniło, mniej w bukiecie, a bardziej na podniebieniu, przyjemną truskawkową nutę, która nadała mu delikatności i subtelności. Jednak wydaje mi się, że to wino dla koneserów.
Doskonałe w połączeniu z pomidorkami koktajlowymi. Nadto - proszć spróbować kombinacji: rozgniecione pomidorki koktajlowe, oliwa, trochę soli i pieprzu plus do tego bagietka maczana w takiej sałatce i zagryzana do tego wina (choć i z innym to połączenie doskonale się sprawi z pewnością). Obłęd.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Patrząc na liczbę apelacji i dodatkowe wewnętrzne ich klasyfikacje, to próbowanie francuskich win faktycznie można spokojnie rozłożyć na kilka lat. Ale niekoniecznie trzeba się decydować na tylko jeden region
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Przez ciebie - Romulusie zaczyna mnie coraz bardziej kusić degustacja wina. Będąc ostatnio w "Winarium", które mam niedaleko biblioteki już rozglądałam się za chianti z kogucikiem, a na walentynki mam białe Bordeaux z jednej z apelacji. Idąc w gości raczej zabieram czerwone - ostatnio niezłe z RPA, a dziś popróbuję argentyńskiego emigranta z Francji.
Nie noś dobrego wina do gości, którzy go nie docenią To nie jest nieuprzejme tylko praktyczne i rozsądne Ja sam mam na "półce" z winami dwa prawdziwe rarytasy. I boję się je otworzyć dla siebie, bo nie wiem, czy już jestem w stanie je docenić. Dlatego najpierw próbuję ile się da win, które stopniowo "doprowadzą" mnie do tych butelek. To brzmi dziwnie, ale kiedy sobie poczytasz o winach to wszystko staje się jasne.
Do znajomych zabieram głównie wina "lajtowe": różowe (które pasują do wszystkiego i każdej okazji) lub czerwone/białe, które nie przynoszą wstydu, ale i nie kosztują dużo. I wówczas, w trakcie szukania takich win, mam największe problemy, jak odróżnić jedne od drugich Ale przecież nie zaniosę Brunello di Montalcino, czy Chateauneuf du Pape którego smaku nikt, kto się winami nie interesuje nie doceni.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Wczorajszy wieczór spędzony przy Elixir Chateau La Condamine Bertrand.
Wino pochodzące z Langwedocji, z klasy Vin de Pays, czyli win regionalnych. I to właśnie takie, nie mieszczące się w AOC są siłą tego regionu. Apelacja w Langwedocji jest podobno bardzo restrykcyjna, stąd niektórzy producenci nie przejmując się tym tworzą wina używając szczepów, które są "niedozwolone". Czyli oprócz przyprawiających o zawrót głowy liczby apelacji i klasyfikacji wewnątrz nich, są jeszcze regionalne wina, na które również należy zwrócić uwagę
Elixir to połączenie szczepów Syrah (84%), Grenache (8%) i Cabernet Sauvignon (8%). Ma mocny czerwony kolor z delikatnymi fioletowymi refleksami. Mocno wyczuwalna czarna porzeczka, w końcówce można wyczuć delikatną nutę wanilii. Dobre, chociaż osobiście wolę bardziej cierpkawe nuty czerwonych owoców.
_________________ Ale to mnie nie wzrusza
W mojej głowie wciąż susza
Bo parasol określa ich byt
Dziś do śniadania (no dobra, zamiast śniadania) wypiłem butelkę mołdawskiego "Czarnego Doktora". Świetne wytrawne wino charakteryzujące się unikatową (jak na wina wytrawne) delikatnością w smaku. Wino pochodzi z trzech szczepów: Saperavi (wcześniej raczej mi nie znany), Cabernet Sauvignon oraz Merlot. Polecam wszystkim osobom, które wytrawne wina miały za zbyt kwaśne/ostre w odbiorze.
Producentem jest znana firma Vinaria Bostavan. Dziś i jutro jeszcze można kupić za niecałe dwie dychy w Auchan (tam nabyłem). Nie wiem czy wejdzie do sprzedaży ciągłej.
Edit:
Do/zamiast obiadu piję "Biedronkowe" Porto, trochę w ramach sprawdzenia czy stracę po nim zdolność widzenia (w szczególności zapiekanek i ginu)
Mołdawskie jest chyba jeszcze "Czarny mnich" lub podobne i kilka o blisko-brzmiących nazwach. Ciekawe, czy w podobnej "serii", jak ten twój "Czarny doktor" ?
"Czarny mnich" (a może opat?) jak na mój gust zbyt ciężkie i mało mineralne, ale sprawdza się na stole jako dodatek do czerwonych mięch. Aczkolwiek w nadmiarze strasznie obciąża wątrobę do kosztowania się nie nadaje. Raczej do popijania jako wino stołowe (co nie jest zarzutem).
U mnie dziś kolejna francuska butelka. Wino z apelacji Cotes du Rhone. GentilHomme od Antoine Ogier - producenta win od 1859 r. Rocznik 2007. Nie mam ochoty dziś pstrykać fotek, więc wrzucę tylko ogólno dostępne linki: http://www.ogier.fr/exe-us.swf Konkretnie to wino: http://www.google.pl/imgr...=1t:429,r:0,s:0
Bardzo ciężkie wino. Dojrzewało w dębowych beczkach i nawet nie muszę czytać etykiety, aby to wyczuć. Korzenne, z krótkim, jak mi się wydaje, finiszem, ale za to mocnym, bardzo... hmmm..., spicy oraz z bardzo wyraźną waniliową nutą. Trochę odwykłem od takich win poprzez opijanie się pósłodkimi lub słodkimi białymi rieslingami. Ale nie polecam tego wina, głównie dla tego, że to wino dla koneserów. Niepotrzebnie je otwierałem, jak na ten wieczór to nie jest dobra kompozycja z moim nastrojem. Mozna wyczuć w tym winie sporo niuansów, szczególnie, kiedy trochę "odetchnie" po otwarciu.
Trochę czuję się jak barbarzyńca pijący dobre wino i nie potrafiący go docenić w pełni.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
"Czarny mnich" (a może opat?) jak na mój gust zbyt ciężkie i mało mineralne, ale sprawdza się na stole jako dodatek do czerwonych mięch.
Jeśli chodzi Ci o to wino w butelce z plecionką to nazywa się Dusza zakonnika. Piłem dawniej jak miałem fazę na mołdawskie merlot. Oprócz niego mogę polecić jeszcze Mołdawską dolinę i takie Garling Merlot --> http://ei.isnooth.com/win...69839_full.jpeg
Ja ostatnio jeśli już kupuję wino to w zasadzie tylko takie Chianti z Tesco za ok 30 Zł.
Podobno w Biedronce sprzedają jakieś nie najgorsze chianti. Ktoś próbował?
Podobno w Biedronce sprzedają jakieś nie najgorsze chianti. Ktoś próbował?
Bardzo fajne, ale chyba już Ci to mówiliśmy przyjemne i kulturalne
Za to Chianti z Lidla jest już trochę (wyczuwalnie) gorsze - jest tylko jeden rodzaj włoskiego wina do wyboru chyba, a nawet nie kojarzę jak butelka wyglądała...
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Chianti tylko klasyczne, a tego w Biedronce ani Lidlu nie uświadczysz, bo to nie ten przedział cenowy (a może się mylę?). Ale to od Piccini też jest nie najgorsze. Idealne do spożycia i nie zobowiązuje. Ale wypij kilka (kilkanascie?) butelek tego trunku, a potem poszukaj chianti klasycznego (z czarnym kogucikiem) i porównaj. Ale ostrzegam: chianti classico, z dobrego rocznika kupisz nie taniej niż w przedziale 70-80 zł. Ale Piccini to ogólnie niezły producent i eksporter włoskich win. Kiedy zaczynałem przygody z włoskimi winami, to Piccini miało przez jakiś czas monopol u mnie Produkują nie tylko wina opatrzone DOCG czy DOC, ale również nie gorsze wina pozbawione biurokratycznego gorsetu, z którym wiążą się powyższe etykiety. Te oznaczone IGT (Indicazione Geografica Tipica), które - według francuskich standardów - są winami gorszej jakości (ale we Francji apelacja znaczy wszystko, inaczej niż we włoskim bałaganie) kryją w sobie wiele niespodzianek (Piccini ma wyśmienite wina oznaczone IGT pochodzące z Sycylii).
Z ciekawości - ile w Biedronce, czy Lidlu kosztują takie wina? Bo takie chianti w winiarni można znaleźć za ok 40 zł (w zależności od rocznika, dochodzą do 50 zł). Kupując w takich sklepach wino trzeba jednak uważać. Bo można się naciąć - szczególnie przy winach francuskich.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Trudno mi ocenić porto z "Biedronki", bo bardzo dawno innego nie piłem. dziś (raczej wczoraj) wypiłem je raczej dla efektu niż dla smaku. po prostu mocny landrynkowy mózgotrzep (szczęśliwie kac nie był jakoś zbyt dotkliwy).
Z ciekawości - ile w Biedronce, czy Lidlu kosztują takie wina? Bo takie chianti w winiarni można znaleźć za ok 40 zł (w zależności od rocznika, dochodzą do 50 zł). Kupując w takich sklepach wino trzeba jednak uważać. Bo można się naciąć - szczególnie przy winach francuskich.
Do 20 zł, ale z tego co ja słyszałem to może być element zaplanowany, że ceny są zaniżone. No i pewnie są dostarczane w takich ilościach, że te ceny na pewno są niższe niż w sklepach winiarskich, na to nie ma mocnych.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
Sobota - na przywitanie wiosny wypiję radośnie, schłodzoną cavę:
https://picasaweb.google.com/lh/photo/53aNU48ueM-0cSoF-EjiFmPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink https://picasaweb.google.com/lh/photo/BENYoso98GSPAGx5vIp34mPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink https://picasaweb.google.com/lh/photo/m1AkmzQ5dCfD6nxiKgzt2WPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink
Białe wino, z bąbelkami, więc za dużo doznań smakowych nie zaoferuje, choć ma świeży, rześki bukiet. Pachnie bzem, ale nie wiem, czy to możliwe, czy to nie sugestia... atmosferyczna za oknem Tak, czy siak, wpisuje się to winko w moją strategię związaną z jego piciem.
Oczywiście, cel najważniejszy, to osiąganie maksymalnej przyjemności z picia wina - czy kosztuje 20 czy 280 zł (oj, mam jedno Brunello di Montalcino, które dostałem w prezencie i boję się je otworzyć). A cel drugi, to picie win charakterystycznych dla danego regionu/kraju. Cava, jak to cava - serce Hiszpanii. Bardziej mi smakuje niż tamtejsze czerwone wina, z którymi do tej pory miałem przyjemnośc obcować. Polecam ją wszystkim spragnionym lekkiego wina, imprezowego. Tak jak szampan może pochodzić tylko z Szampanii, tak cava tylko z hiszpańskiej Katalonii. I w tym podstawowy urok i smak tego wina. Żadne inne, poza katalońskim cavą nigdy nie będzie Tak, jak chianti może być tylko z Toskanii A vino nobile tylko z Montepulciano.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Dziś lansuję się sam przed sobą. Jedno z moich ulubionych win, o którym wcześniej pisałem: http://picasaweb.google.c...feat=directlink http://picasaweb.google.c...feat=directlink
Pychotka. Orzeźwiające, z mocnym bukietem, mocno malinowe, krótki, ale zdecydowany finisz. Jeśli szukacie wina wytrawnego, które nie jest zbyt ciężkie, ale - jednocześnie - nie jest zbyt "płytkie" i nijakie, to doskonały wybór. Muszę w poniedziałek kupić kolejną butelkę, bo to jedno z tych win, obok Barolo, Brunello i chianti klasycznego Villa San Andrea, które muszę mieć w domu, aby mieć je pod ręką. Warto wydać prawie 50 zł.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
2. Włoskie spumante, ale słodkie, bo doszedłem do wniosku, że spośród włoskich musujących win jednak te słodkie są najprzyjemniejsze do relaksu, szczególnie wiosenno - letnią porą. Poważna konkurencja dla win różowych: https://picasaweb.google.com/lh/photo/LM-dfKVUYFsoAf7b5hxEHWPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlinkhttps://picasaweb.google.com/lh/photo/ioKL_z5qx4PKrCR0FIpadWPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink
Wina idealne do relaksu, lekkiego snobowania się. Bardzo aromatyczne. I co najwazniejsze, na rynku jest mnóstwo "win" imitujących szampan. Ten zaś może pochodzić tylko z Szampanii - reszta win nazywanych "szampanami" to imitacje. A cava, czy włoskie spumante nie udają szampana, bo nim nie są. Ale, porzucając cały wywód, wszystko sprowadza się do jednej, bardzo praktycznej wskazówki: po butelce cavy czy słodkiego spumante nazajutrz nie czuje się żadnego kaca, ani bólu głowy (choć po wypiciu butelczyny zapewnia szmerek i humorek ). I po tym mozna odróznić wino (także musujące) od sikaczy.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Koleżanka przywiozła mi z Włoch niezłe winko, które przeleżakowało w mojej "piwniczce" około roku zanim jej otworzyłem: https://picasaweb.google.com/lh/photo/xsaOY4wejmp6dpee_6U5smPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink https://picasaweb.google.com/lh/photo/gM2E4VzCKnXTMs9ZOhPdJGPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink https://picasaweb.google.com/lh/photo/hsqMJuhxf_1hejJFAYAM3GPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink
Wina z Montepulciano są zacniejsze nawet od klasycznego chianti, choc nie tak zacne jak Vino nobile z tegoż Montepulciano. To wino również ma w sobie pewien czar: pozwala się odkrywać. Dobrze jest je smakować po drugim kieliszku, czy - jak kto woli - po tym, jak "pooddycha". Piękny, łagodny, rubinowy kolor. Krótki, ale zdecydowany finisz. Bardzo zharmonizowane, trudno mi było wyczuć jakąś dominującą nutę lub aromat. Nie wiem, czy to moja wina, czy zaleta tego wina: ale trudno się nim narąbać (co świadczy na jego korzyść, jeśli to nie jest wina mojego "rozpicia się"). Właśnie osuszam ostatni kieliszek z tej butelki ze świadomością, że rano nie będę nawet pamiętał o tym, że piłem alkohol. Za miesiąc ponownie ruszam do Włoch i zatrzymam się w Montepulciano d'Abruzzo i w Greve oraz Castellina in Chianti. Nie zahaczę, niestety o Apulię, ale winne łowy powinny być udane, mimo to. Będę wypatrywał tego wina. Jak mniemam, jego cena nie powinna przekraczać 15 euro za butelkę.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Niestety, spóźniłem się. Ale, po powrocie z Włoch nie mogę narzekać, jeśli chodzi o alkohole. Zakupy w Italii okazały się bardzo owocne. Wręcz, zaskakująco owocne. Taki był zresztą plan. Żałowałem tylko, że nie mam oddzielnej walizki na wina I więcej euro ze sobą
Plan, na początku, był taki, aby nie kupować znanych mi wcześniej win. Ostatecznie, miało nie być nawet chianti - w Polsce przecież jest go od groma w sklepach i hipermarketach. Oczywiście, na planach się skończyło (połowicznie). O wszystkim zadecydowały bowiem ceny. Jak zwykle.
Zacznę najpierw od zakupów, które są dla mnie wielką niewiadomą. Pierwsze wino pochodzi z uroczego, malowniczego, małego regionu w Ligurii - Cinque Terre. To pięć wiosek - miasteczek, położonych w pozycji - głównie - horyzontalnej, wszczepione w klify, ciasne, samowystarczalne. Polecam wizytę, spacer po Drodze Miłości i tamtejszą kuchnię. Ale o tym w innym temacie może zbiorę kilka wrażeń. Skupmy się na winie. Tu trochę mądrzejszych wiadomości: http://www.festus.pl/prze...hy/liguria.html Wino tam kupione ma dla mnie największą wartość - sentymentalną, póki co, bo nie próbowałem go jeszcze. Własnie dlatego, że jest nieznane poza tym regionem i ma smak regionalny: https://picasaweb.google.com/lh/photo/MBkVnfgc-vk808_FYrDRYWPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink
Drugie wino z mojego planu pochodzi z Toskanii. Ale nie jest to chianti, lecz wino produkowane w jego cieniu przez lokalną spółdzielnię winiarską, która nawet nie ma profilu na Fejsbuku Więcej: http://www.lucca-wine-tre...ection=winelist Tak wygląda moja butelka: https://picasaweb.google.com/lh/photo/QOi64Q3iixXvO6LYQfmxLGPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink
W linku wcześniejszym widnieje cena 11 euro. Ja kupiłem swoją butelkę za osiem. Zobaczymy, jak będzie smakowało. Liczę na ciepłe wrażenia na podstawie tego, co mówił łamaną angielszczyzną sympatyczny pan w enotece w Lucce, gdzie je kupowałem.
I mój hit. Brunello di Montalcino. Nie wierzyłem własnym oczom i mało nie padłem z wrażenia w Sienie, kiedy wszedłem do enoteki (za sieneńską katedrą, ulicy zapomniałem) i zauważyłem cenę. W Polsce to wino kosztuje, w najtańszej znanej mi wersji z hipermarketu "Piotr i Paweł" około 175 zł. W internecie znalazłem sklep winiarski, gdzie można je kupić za 189 zł: http://www.dobrewina.pl/w...lcino-1023.html Ja swoją butelkę https://picasaweb.google.com/RomekOch/Wino?authkey=Gv1sRgCJz2_KG614S8Xg#5630340381075403730 kupiłem, w przeliczeniu na nasze złotówki za około 80 zł. Dokładnie kosztowała 20 euro.
I tyle jeśli chodzi o wina. Chciałem kupić więcej, ale nie miałbym już gdzie ich trzymać w walizkach. I tak ledwie je domknęliśmy, zarówno moją, jak i żony. Przede wszystkim dlatego, że nakupowaliśmy innych lokalnych specjałów: makarony, przyprawy i trochę innych alkoholi. Były to głównie likiery.
Najważniejszym z nich było oczywiście, limoncello kupione w Sorrento, pod Neapolem: https://picasaweb.google.com/lh/photo/7UuHx06BJs5trXIYGLtkZ2PV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink Litr tego szczęścia kosztował mnie około 12 euro. Za butelkę 0,75l zapłaciłem 10 euro. Limoncello, czyli po naszemu "cytrynówka" - spożywać należy zmrożone i jest wyśmienite. Nawet po roku. Bo poprzedni zapas limoncello czekał na wypicie w moje "piwniczce" ponad rok. Podane zmrożone, w zmrożonym kieliszku jest obłędne, szczególnie w czasie upałów. Kupiłem kilka butelek - mniejszych, bo na prezenty I tak się walizka zapychała...
Był jeszcze ocet balsamiczny. Oczywiście, kupić można go tanio, równie tanio niekiedy jak wodę mineralną. Więc nie mieliśmy na to ochoty - zwłaszcza że w Polsce jest go od groma. Ale koleżanka bywała w tych klimatach poszczuła nas na specyficzny - według niej, ja jeszcze nie próbowałem - ocet. Wiekowy, bardzo gęsty i intensywny: https://picasaweb.google.com/lh/photo/iaoH3-62KVLkMGT7pgpD-GPV0kRFsIPQ8E15eaDEG2k?feat=directlink I, co za tym idzie, drogi. Buteleczka tego cudu kosztowała... sporo.
Mam nadzieję, że powstrzymam się ze spożywaniem tych pyszności na tyle długo, aby choć jedna torebka przypraw została mi do następnej wizyty. Po poprzedniej mam jeszcze do połowy ledwie zużytą torebkę suszonych papryczek pepperoncini, które wypalają dziurę w przełyku nawet w małej ilości dodane do sosu.
Reasumując, jeśli chodzi o wino i towarzyszące alkohole oraz przyprawy i dodatki - 14 dni podróży przez Włochy były bardzo owocne. Ale i rozczarowujące. Bo mam duży niedosyt: ileż jeszcze mógłbym cudeniek kupić, gdybym miał miejsce i pieniądze... Ech... Ale będzie po co wracać.
Kolejna podróż do Włoch pewnie za dwa lata. Tym razem tylko Toskania.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Ech... Najdroższe wino świata. I, jak się okazuje, wcale nie ocet: http://czaswina.pl/aktualnosc/rocznik-komety Spróbowałbym, oj spróbowałbym. Ale przy cenie tej butelki oczywiste jest, że nikt go nie spróbuje I to jest jakaś pociecha w tym wszystkim.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum