Wygląda jakbyś odrzucał multitasking, nie widzę kłopotu w czytaniu książki (i to nie jednej, switching jest bardzo efektywny), słuchaniu muzyki i jeszcze swobodnej wędrówce myśli (skoro już poszedłeś w spirytyzm i zaangażowałeś w dyskusję duszę). Do tego oczywiście internet, ale to jako bad guy.
To jeszcze dodaj jak długą kreskę ciągniesz przed, żeby mieć taki multitasking. Bo wiesz ja taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaką rybę kiedyś złapałem.
Myślałem, że chociaż powiesz, że nie przeżywam w pełni ani muzyki ani książki ani kontemplacji. Klops, przeliczyłem się. Dla mnie to raczej jak używanie pary oczu lub rąk. A myślałem, że skoro masz w awatarze wielooczniaka to potrafisz wykonywać dwie lub więcej czynności na raz.
Chodzi o to że Ci po prostu nie wierzę. Nie da się naraz (i pisząc naraz mam na myśli jednoczesność a nie metode małych kroczków raz to raz tamto) wykonywać dwóch i więcej czynności wymagających pewnych wyższych cześci mózgu. Jestem w stanie uwierzyć że ktoś potrafi jednocześnie czytać książkę i i grać na gitarze, bo w pewnym momencie u instrumentalisty umiejętnośc biegania na skalach przechodzi do gadzich nie tkniętych świadomością części mózgu. Ale nie uwierze już że ktoś potrafi czytać jednoczesnie książkę i wsłuchiwać się w muzykę (a nie rejestrować ją tylko przy okazji czytania). Jeśli ktoś tak twierdzi jest albo jądącym na jakiś stymulantach hardkorem albo geniuszem. Ja wiem że ty nie łapiesz się do żadnej z tych grup, więc stąd ma wątpliwość. Ale spoko to nie jest jedna z tych wątpliwości przez które nie mogę spać.
Ja w przeciwieństwie do Spella nie mogę natomiast siedzieć w fotelu jak słucham - zazwyczaj łażę po pokoju/domu/podwórzu. Z tym że łazenie jest bezcelowe i raczej obarczam nim gadzie częsci mózgu, a muzyki słuchamm tymi wyższymi.
A też tak czasem mam. Głównie gdy wsłuchuję się w jeden kawałek. Wtedy głównie przechadzam się korytarzami (kontemplując jednocześnie boazerię, którą zamierzam w tym roku pociąć i spalić), w lecie zaś czasem przechadzam się po ogrodzie ze słuchawkami na uszach (kontemplująć płot, który trzeba wymienić). Bardzo często używam muzyki jako znieczulacza przy odkurzaniu lub koszeniu trawy. Nie myślę o tym co robię, tylko o tym co słucham. Szast prast i nie wiem kiedy nawet jest posprzątane/skoszone. Ale to jak z techniczną grą na gitarze. Wiesz, które kretowiny omijać
Jander napisał/a:
Nie nie, muzykę dobiera się do książki, nie odwrotnie.
Jak Łaku, nie rozumiem idei jednoczesnego słuchania i czytania. To znaczy rozumiem, ale nie potrafię, więc nie aprobuję. Co innego jednoczesne słuchanie i pisanie. O tak, wtedy muzyka mnie inspiruje. Podobnie przy gotowaniu. Dlatego staram się unikać szatan metalu w kuchni
Jander napisał/a:
Myślałem, że chociaż powiesz, że nie przeżywam w pełni ani muzyki ani książki ani kontemplacji.
Ja tak uważam. Ale Ty może tak potrafisz, ja nie.
Ł napisał/a:
Nie da się naraz (i pisząc naraz mam na myśli jednoczesność a nie metode małych kroczków raz to raz tamto) wykonywać dwóch i więcej czynności wymagających pewnych wyższych cześci mózgu. Jestem w stanie uwierzyć że ktoś potrafi jednocześnie czytać książkę i i grać na gitarze, bo w pewnym momencie u instrumentalisty umiejętnośc biegania na skalach przechodzi do gadzich nie tkniętych świadomością części mózgu. Ale nie uwierze już że ktoś potrafi czytać jednoczesnie książkę i wsłuchiwać się w muzykę (a nie rejestrować ją tylko przy okazji czytania).
Nie no, da się. Czytasz i nic z tego nie rozumiesz oraz słuchasz i nic z tego nie rozumiesz Lepszy numer. Nie potrafię rejestrować dwóch źródeł dźwięku. Gdy rozmawiam przez telefon i jednocześnie ktoś stoi obok i do mnie mówi, to nie słyszę/nie rozumiem obu interlokutorów. Tu obrazuje mój stopień braku podzielności uwagi. Ale z drugiej strony, jak wspominałem, nie sprawia mi problemu kontemplowanie "obok" muzyki z jednoczesnym kreatywnym pisaniem. Słucham fragment, przetwarzam. Piszę. Słucham dalej, znów przetwarzam... etc. Czyli w zasadzie do końca to nie jest jednoczesne.
Też uważam że nie da się jednocześnie słuchać muzyki i czytać. Nie mniej czasami - bardzo rzadko - lubię włączyć coś by robiąc przerwę w czytaniu (na pół minuty) wsłuchać się w miłe dźwięki. Tylko że ja w przeciwieństwie do Ł często słucham łagodnych kawałków.
_________________ Beata: co to jest "gangrena zobczenia"?
Fidel-F2: Pojęcie wprowadził Josif Wissarionowicz
Fidel-F2: Jak choćby raz opuścisz granice rodiny, ty już nie nasz, zobczony.
Fidel-F2: Na tę gangrenę lek jest tylko jeden.
Próbuj. Przegrywaj. Nieważne. Próbuj po raz kolejny. Przegrywaj po raz kolejny. Przegrywaj lepiej
Widzisz, a dla mnie muzyka to nieodłączny towarzysz życia - zawsze coś z tych głośników musi płynąć. Czy siedzę w necie, czytam książkę czy wyłącznie tylko słucham. Dlatego tak dziwnie dla mnie zabrzmiało zdanie "nie mam czasu na muzykę"
Mam tak samo. Muzyka musi być. Nawet przy nauce zwykle coś włączam. Co ciekawe, dobrze mi w takich sytuacjach robią mocniejsze dźwięki.
_________________ Well I live with snakes and lizards
and other things that go bump in the night
'Cuz to me everyday is Halloween http://kotspinaksiazce.blogspot.com/
Co innego jednoczesne słuchanie i pisanie. O tak, wtedy muzyka mnie inspiruje.
Oj tak zdecydowanie
A ja jednak podzielam pogląd Jandera.
To jak z oglądaniem filmu. Idąc do kina wsłuchuję się jednocześnie w muzykę jak i w treść, podziwiam (bądź nie) grę aktorską, kostiumy, charakteryzację, montaż etc...
I tak mam z czytaniem książek.
Czytając mam w łepku wyobrażenie, obrazy... ale brakuje mi tzw. muzyki tła więc sama dobieram sobie 'soundtrack' pod książkę. To nie tak, że czytając książkę słucham muzyki, tylko traktuję je własnie jako dźwięki tła - no ale ja ogólnie nie lubię ciszy i od muzyki jestem uzależniona (co już gdzieś pisałam).
Najczęściej są to po prostu soundtracki z filmów, wersje instrumentalne, jak najmniej wokalu co by się nie rozpraszać. Jak mi muzyka do treści przestaje pasować, to po prostu szybko ją zmieniam. Sporo książek u mnie ma 'swoje soundtracki'
Aczkolwiek, są książki do których ni w ząb nie mogłam dopasować muzyki (np Viriconium), albo po prostu takowej nie miałam, więc czytałam w ciszy. Na balkonie, na działce co by jakiekolwiek dźwięki jednak były
A do nauki... zależy czego się uczę xP
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
To jak z oglądaniem filmu. Idąc do kina wsłuchuję się jednocześnie w muzykę jak i w treść, podziwiam (bądź nie) grę aktorską, kostiumy, charakteryzację, montaż etc...
I tak mam z czytaniem książek.
Śledzisz uważnie fabułę i kontemplujesz jednocześnie ciekawy kawałek, który leci w tle? Czy oglądasz film i jak masz scenę gdzie obraz i dźwięk stanowią konkretny zabieg, którego nie da się/nie można odczytywać odrębnie, to wówczas kontemplujesz? Bo to nie jest to samo.
Tanit napisał/a:
To nie tak, że czytając książkę słucham muzyki, tylko traktuję je własnie jako dźwięki tła
A właśnie, dźwięk tła. Ty wtedy nie słuchasz muzyki. Nie słuchasz w znaczeniu, że się zastanawiasz nad nią. Rozkładasz na czynniki pierwsze.
Tanit napisał/a:
Aczkolwiek, są książki do których ni w ząb nie mogłam dopasować muzyki (np Viriconium)
Z tą knigą nie miałem problemu. Dźwięk spuszczanej wody w klopie lub odgłos jaki wydaje szufla nabierająca węgla w momencie dorzucania do pieca
Lepszy numer. Nie potrafię rejestrować dwóch źródeł dźwięku.
To jeden zmysł, wszystko wpada do jednego kanału, bez wyćwiczenia nie da się. Muzyka i tekst trafiają do innych zmysłów, chociaż oczywiście nie da się w pełni skoncentrować na żadnym z nich. Jednak taka sytuacja idealna nie istnieje, dlatego spowalniam czytanie gdy bardziej wsłucham się w muzykę bądź wyobrażam sobie wydarzenia.
Ł napisał/a:
(i pisząc naraz mam na myśli jednoczesność a nie metode małych kroczków raz to raz tamto)
Ja mam na myśli coś pomiędzy, swego rodzaju anarchię.
(i pisząc naraz mam na myśli jednoczesność a nie metode małych kroczków raz to raz tamto)
Ja mam na myśli coś pomiędzy, swego rodzaju anarchię.
Im bardziej zaklinasz tą dyskusje takimi niejasnymi określeniami jak "swego rodzaju anarchia" to tym bardziej Ci nie wierzę. Zaraz zaczniesz pewnie o Bogu w Trójcy Jedynym jako metaforze czytania, słuchania i grzebania w pępku naraz.
Mag_Droon napisał/a:
Ja traktuję muzykę podczas czytania jako bufor. Mam muzę na uszach i nie rozpraszają mnie ludzie gadający głupoty w autobusie.
Ja już wolę tło na które składa się szum wynikający z nakładania się głupot w autobusie. Co prawda czasami ponad ten szum coś potrafi się wybić - np. ostatnio jakaś mała dziewczynka dopiero co nauczyła się daru mowy i zaczeła wykorzystywac go na 100% (Czemu rodzice uczą dzieci mówić a nie ucza ich MILCZEĆ?) i miałem ochotę wziąśc ją za rączke i spuścić w pociągowym kiblu.
Procella napisał/a:
Metzli napisał/a:
Widzisz, a dla mnie muzyka to nieodłączny towarzysz życia - zawsze coś z tych głośników musi płynąć. Czy siedzę w necie, czytam książkę czy wyłącznie tylko słucham. Dlatego tak dziwnie dla mnie zabrzmiało zdanie "nie mam czasu na muzykę"
Mam tak samo. Muzyka musi być. Nawet przy nauce zwykle coś włączam. Co ciekawe, dobrze mi w takich sytuacjach robią mocniejsze dźwięki.
Może robisz to żeby zagłuszyć dźwięk wody spuszczanej w mieszkanie sąsiada albo whatever? ; ) Czasami lepsze jednostaje nawet mocne ale przewidywalne tło dźwiękowe niż rozpraszające nagłe uderzenia dźwięków.
Co prawda czasami ponad ten szum coś potrafi się wybić - np. ostatnio jakaś mała dziewczynka dopiero co nauczyła się daru mowy i zaczeła wykorzystywac go na 100% (Czemu rodzice uczą dzieci mówić a nie ucza ich MILCZEĆ?)
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji.
Ja przez pierwsze dwa lata studiów dojeżdżałem do Warszawy autobusami, a teraz śmigam na uczelnie tylko pociągami i jest odczuwalnie inny komfort między innymi czytania. I nie chodzi tu chyba tylko o hałas ale o to że nie telepie w taki sposób.
Spellu zmień nazwe tematu na "Słuchacze i ich zwyczaje"
Śledzisz uważnie fabułę i kontemplujesz jednocześnie ciekawy kawałek, który leci w tle? Czy oglądasz film i jak masz scenę gdzie obraz i dźwięk stanowią konkretny zabieg, którego nie da się/nie można odczytywać odrębnie, to wówczas kontemplujesz? Bo to nie jest to samo.
Ale ja nie napisałam, że kontempluję, to zostawiam na wieczorki w domku przy winie czy cuś Chodzi o to, że zwracam uwagę na całość ścieżki dźwiękowej a nie na urywki. A jak już sobie przekontempluję taką ścieżkę to później spokojnie używam jej jako właśnie muzyki tła kiedy czytam - nie lubię ciszy.
No i jednak wolę muzykę niż drące mordy bahory w autobusie lub skrzeczące staruszki vel nastolatki - nie idzie się skupić i kontemplować książki o.o
_________________ ***Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone***
Kiedy człowiek umiera, dusza jego przez trzy dni siedzi u wezgłowia śmiertelnego łoża i stara się zwracać plecami do ognia.
Po trzech dniach pojawiają się aniołowie i prowadzą duszę nad most Czinwat... TanBlog
Ja mam tak, że podczas czytania szczególnie dobrych książek wkręcają mi się jakieś kawałki, pasują klimatycznie do treści, i tak np. nie wyobrażam sobie czytać teraz Mrocznej Wieży bez "Innerspirit" Soulfly'a, czy Kronik Diuny bez EPki "Hop to Destroy Angels".
A tak poza tym, to u mnie też muzyka leci przez większość czasu - do wszystkiego właściwie, włącznie ze spaniem (czasem)
Przypominam tylko, że istnieje coś takiego jak Zaginiona Biblioteka na Last.fm http://www.lastfm.pl/group/Zaginiona+Biblioteka Można dołączać. Chyba MrSpellu tym zawiadywał, bo utworzył konto. Tak, czy siak jest nas, na razie, 17
EDIT: tfu, przywódcą jest MadMill Ale do dołączenia wystarczy akceptacja jednego z członków.
_________________ There must be some way out of here, said the joker to the thief,
There's too much confusion, I can't get no relief.
W sumie powinienem zaznaczyć wszystkie opcje ankiety (łącznie z tą, że nie lubię rosołu). Słucham ile wlezie - w podróży, podczas biegania, na siłowni, w pracy, w mieszkaniu. Czasem mam ochotę zamienić komputer połączony z wieżą i głośnikami na gramofon, ale raczej jestem wygodnicki. Do czytania zazwyczaj dopasowuję jakiś sensowny soundtrack i wtedy jechane. (Właśnie wczoraj kończyłem "Trawę" słuchając Wye Oak, good stuff).
Swoją drogą to musi być jedna z przyczyn dla których po świecie chodzi teraz tyle jojczących dzieci - zamiast skupiać się na świecie i reagować zgodnie z własnym charakterem, to nasłuchają się smutnej muzyczki kiedy to tylko możliwe i potem nie radzą sobie ze światem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum