Ja zupę robię tak:
Wędzony (ale surowy) boczek gotuję w całości po 20 minutach wyciągam i wrzucam pokrojoną w zapałki włoszczyznę i zieloną soczewicę. W tym czasie kroję boczek w paseczki, dorzucam do reszty składników i gotuję dalej (od wrzucenia soczewicy powinno upłynąć ok. 30 minut). W tym momencie dodaję też trochę sypkiego curry, sosu sojowego i soku z cytryny lub limonki i sól (chyba, że boczek i sos sojowy wystarczająco dosoliły zupę). Jak mam pod ręką wrzucam też natkę pietruszki lub koperek.
Czasem dodaję też trochę czerwonej (o połowę mniej niż zielonej), która się częściowo rozpada i zagęszcza zupę.
Ale z soczewicy najlepsze jest curry:
Moczę soczewicę przez noc, jeśli jest czerwona to odlewam pozostałą wodę i płuczę na sitku. Zieloną na ogół moczę w bulionie.
Jeśli robię curry z obu rodzajów to robię jak wyżej tylko po opłukaniu czerwonej dorzucam do zielonej i moczę w bulionie jeszcze jakiś czas.
Następnie podsmażam cebulę, dodaję czosnek i imbir.
Następnie wrzucam soczewicę (jeśli to zielona lub mieszana i zostało trochę bulionu to odcedzam soczewicę zachowując płyn) i przesmażam z cebulą cały czas mieszając.
Po ok. 2 minutach zaczynam stopniowo dodawać bulion (jeśli nie został z moczenia to dodaję wodę, około 3/4 szklanki) jak do risotto (przy samej czerwonej nie dodaję więcej płynu).
Następnie wrzucam puszkę krojonych pomidorów.
Mieszam pastę curry (żółtą lub czerwoną, pół opakowania chyba, że ma być bardzo pikantne, wtedy całe) z saszetki (jedna firma robi takie bez glutaminianu sodu i te staram się wybierać) z kremem kokosowym w puszcze, z braku kremu może być mleczko.
Jeśli nie mam curry w saszetce to dodaję sypkie curry (przy kupowaniu gotowych mieszanek dobrze przeczytać skład bo niektóre firmy dodają skrobi ziemniaczanej ) i chilli a jak mam w zamrażalniku to także trawę cytrynową.
Po dodaniu curry dodaję sok z limonki lub cytryny i sól.
Pod koniec dodaję dużo natki pietruszki.
_________________ And swear
No where
Lives a woman true, and fair
Starego Orka najszybszy makaron na północ od Rio Grande, hombre.
Weźże makaronu ile chcesz, obgotuj na ząb. To jest łatwa część. Teraz komplikacje, w związku z czym najpierw wersja dla ubogich w odwagę, a potem wersja dla prawdziwych machos.
Na malutkim, tyciutkim, o, takim wątłym ogienku rozgrzej nieco patelnię, a na patelni tejże oliwę. Dwa, trzy, cztery ząbki czosnku podsmaż bez obierania, tak, żeby się nie przypaliły. Wystarczy, żeby oliwa nabrała aromatu. Wywal czosnek, podkręć ogień i na wrzącą oliwę wrzuć makaron. Podsmaż minutkę, dwie, trzy, aż wyśpiewa, gdzie ukrył łupy ze skoku na bank w Tucson, a wtedy przrzuć na michę, posyp tartym serem i podawaj bez zwłoki.
Przyszła pora na hardkora, czyli naprawdę najszybszy makaron świata.
Kup gaśnicę śniegową. Rozgrzej mocno oliwę, rzuć w nią czosnek i bacznie obserwuj, jak zmienia kolor - około minuty wystarczy; jeśli zacznie płonąć, użyj gaśnicy, wyczyść patelnię i zacznij proces od nowa. Kiedy w końcu się uda trafić we właściwy moment, wrzuć makaron, podsmaż i podawaj z tartym serem.
Do oliwy dobrze jest dodać po wywaleniu czosnku uszlachetniacze w typie rozmarynu, tymianku czy innych iglaków, pasuje też strączek chili czy co tam jeszcze przyjdzie wam do łba. Ser musi być prima sort, g*wna z teska po 10,99 za pół tony nadają się tylko do smarowania osi wozów wiozących osadników do Oklahomy; jeśli nie stać cię na grana padano, polecam rodzimy bursztyn albo carski, ewentualnie zaprzyjaźniony po sąsiedzku dziugas. Waaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagh.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Mój najszybszy makaron, to posiekany czosnek podsmażany na oliwie z rozmarynem (w sensie, że już w oliwie jest rozmaryn), z dosłowną kapką winnego octu. Plus parmezan.
Drugi, może nie najszybszy, to do powyższego dajesz kapkę mielonej wołowiny i koncentrat pomidorowy w odpowiednich proporcjach (miks gęstego i rzadkiego) z kilkoma listkami świeżej bazylii. Plus parmezan. Ewentualnie dekorowane czarną oliwką.
Moja kuzynka po powrocie z Włoch cały czas jadła taką wersje:
W czasie gdy gotuje się makaron należy udeptać przeciśnięty przez praskę czosnek, bazylię (i/lub inne przyprawy), oliwę. Odlać makaron, wrzucić z powrotem to gara, dodać masę czosnkową i mieszać. W wersji rozszerzonej dodać parmezan albo inny twardy ser.
_________________ And swear
No where
Lives a woman true, and fair
Ja też tak lubię, tylko że jestem jedynym amatorem czosnku w domu (no, może jeszcze Natan zjada, ale jak ma się cztery lata i coś się podwędzi z deski do krojenia to zawsze smakuje, nawet jak ledwo się przełyka). I jak uda mi się przemycić do sosu pomidorowego lub mleczno-serowego w proporcjach jeden ząbek na jedna główkę cebuli to jest wszystko...
Gazpacho - absolutnie idealna potrawa na obecne temperatury. Robię bezprzepisowo i paskudnie sobie ułatwiam. Z reguły biorę jedną sporą bułkę i litr soku pomidorowego - pieczywo sobie namaka w części soku, a potem miksowane wraz z resztą soku, papryką, ogórkami i pomidorami (zmienna liczba i proporcje), oraz cebulą i czosnkiem, oliwą i octem. Ostatnio dorzucam sporo natki pietruszkowej, bo lubię. Przyprawiam. Potem się to ma schłodzić i tradycyjnie jest podawane ze skosteczkowanymi ogórkami, papryką i cebulą, uważam jednak że skosteczkowana surowa cebula to nie jest to co martve lubią najbardziej, za to oliwki i - przede wszystkim - kiszone ogórki pasują idealnie.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Łosoś a la Jezus Chrystus, czyli wpada 5000 gości, a my mamy tylko pięć chlebów i dwie ryby
6. W czas ten przybyła małżonka jego, a na twarzy jej było znamię wielkiej rozpaczy.
7. I rzekła mu: Idź i zakup wina, i oliwy, i jagnię tłuste, albowiem goście nas nawiedzą, a w spiżarni pusto.
8. Odpowiedział jej: Niewiasto, zali ze szczętem rozum straciłaś? Ciemności już opadły na ziemię, gdzież ja teraz spiżarnię napełnię?
9. Rzekła: No to kaszana, wymyśl coś, bo kurde będzie obciach.
10. A był jeno w spiżarni chleb czerstwy i mrożony łosoś w kostkach z teska za 8,99.
11. I ser żółty, i koperek.
12. I oliwa. Ale niedużo.
13. Odmroził zatem łososia, zalał oliwą, sokiem z cytryny, zasypał koperkiem i odstawił na pół godziny w miejsce chłodne a przewiewne.
14. Gdy już to uczynił, wziął chleb, łamał i wrzucał do naczynia, z serem tartym mieszając, łyżką oliwy, dwoma ząbkami roztartego czosnku, solą, pieprzem i oregano.
15. Naczynie żaroodporne ująwszy i dno oliwią namaściwszy rybą wyłożył, a było jej na dwa palce i trochę.
16.A niewiasta jego stała w progu i nie brakowało wśród niej niedowiarków.
17. Wtedy rzekł jej: Niewiasto, zaprawdę powiadam ci, jeszcze tego wieczora ze mną ucztować będziesz.
18. A ona nosem zakręciła i odeszła, bo to zła niewiasta była.
19. Rybę chlebem z serem wymieszanym zasypał i wstawił naczynie do pieca.
20. A gdy skosztował po dwudziestu minutach, rzekł wielkim głosem: Dokonało się!
21. I nadeszli goście, i weselili się, i jedli, i mówili: No, niech mnie, zajebista zapiekanka, stary, musisz mi dać przepis.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Nie znoszę przepisów typu "325,76 g mąki, 0,00023 cetnara soli, 0,04 galona mleka", więc proporcje i ilość składników pozostawiam Twojej wyobraźni. Wolę przepisy typu "Weźmisz czarno kure...". Ale to naprawdę nie jest potrawa, przy której można popełnić jakiś błąd, więc nie gaś ducha i marsz do kuchni. Waaaaaaaaaaaaaaaaaaagh.
_________________ * W celu uzyskania dalszych informacji uprasza się o ponowne przeczytanie tego postu.
Wczoraj wypadało zrobić jakiś obiad, a nie chciało mi się iść do sklepu. To czarowałem z tego co miałem, a wyczarowałem:
Paczkę kokardek
Trzy ząbki czosnku
Dwa kartoniki dobrego, włoskiego przecieru pomidorowego.
Słoik czarnych oliwek
Świeżą bazylię
Kostkę żółtego sera edamskiego
Butelka czerwonego, wytrawnego, stołowego.
Dwa nieobrane ząbki czosnku podsmażyłem w garnku by "uszlachetnić" oliwę. Pomalutku wlałem tam przecier. Dodałem drobno pokrojony trzeci ząbek czosnku. Pokroiłem też oliwki i też je tam dałem. Na koniec dałem także drobno posiekane listki bazylii. Doprawiłem solą i pieprzem. I suszonym oregano.
Ugotowany makaron, odcedzony włożyłem do wysmarowanej oliwą brytfanki. Zalałem sosem. Wstawiłem do piekarnika (200 stopni, 30 minut). Starłem ser. Po 30 minutach obficie posypałem zapieczony makaron z sosem owym startym serem. Zapiekanka wylądowała na kolejne 10 min w piekarniku.
Czekałem aż kobieta wróci z pracy. Stygło ~3 godziny. Wystarczy. Było pyszne. Z czerwonym, stołowym, wytrawnym. Został kawałek w lodówce. Jak kobieta nie zje będę miał zajebisty obiad, bo zapiekanki na makaronie i pomidorach najlepsze są z lodówki
Wnioski końcowe:
-> Brak cebuli
-> Brak mięsa mielonego
-> Brak parmezanu lub mozzarelli
-> Ale i tak było dobre
Jest obrzydliwy, tłusty, niezdrowy, tłusty, ekstraordynaryjnie cuchnący i tłusty.
Najnowszy przepis jest fpytunie, aż mi ślinka pociekła. Jest jedno ale: zarówno moi rodzice, jak i chłop nie cierpią oliwek, z kim ja to zjem?
I zajebiście smaczny. Zwłaszcza z świeżym chlebem (graham!), domowym ogórkiem kiszonym i zimną wódką.
Swój chłop jesteś, i co z tego że śluzak
MrSpellu napisał/a:
bo zapiekanki na makaronie i pomidorach najlepsze są z lodówki
No ba. Zetnie się wszystko ładnie i rozpływa się na podniebieniu. W sumie jedzenie takich zapiekanek prosto z piekarnika jest po pierwsze mało przyjemne, bo wszystko pływa, a po drugie gorące nie oddaje całości smaku.
_________________ "Życie... nienawidź je lub ignoruj, polubić się go nie da."
Marvin
W sumie jedzenie takich zapiekanek prosto z piekarnika jest po pierwsze mało przyjemne, bo wszystko pływa, a po drugie gorące nie oddaje całości smaku.
Fakt. To znaczy znam dwie szkoły jedzenia tego typu rzeczy: wpieprzać letnie lub na zimno.
Zireael napisał/a:
Jest obrzydliwy, tłusty, niezdrowy, tłusty, ekstraordynaryjnie cuchnący i tłusty.
I zajebiście smaczny.
a bo to wszystko zależy o jakim smalcu mówimy. Taki z kostki, ze sklepu to ten, o którym pisze Zirael. Spellu zaś pewnie ma na myśli taki samodzielnie doma robiony, z którego najprostsza wersja to taka, że kupujemy słoninę i jak mamy siłę to kroimy na skwarki, jak siły nie mamy to mielimy a potem toto topimy na wolnym ogniu, aż się pięknie wytopi. Oczywiście mogą istnieć wariacje na temat takiego smalcu: z cebulą, z cebulą i jabłkiem i insze. A do tego jeszcze jak kminku dodać to cud, miód i orzeszki mogą się schować
_________________ Recedite plebes! Gero rem imperialem
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Jest obrzydliwy, tłusty, niezdrowy, tłusty, ekstraordynaryjnie cuchnący i tłusty.
Nic dodać, nic ująć. No, może za wyjątkiem powtórek -> "tłusty".
Martva -> A moja rokrocznie wykonuje podłużne woreczki, wsypuje tam pestki i zawiesza na drzewie. Później podgląda jak sikoreczki sobie sprawnie radzą z wydobyciem. Czasem nawet wróbelki się załapią (o ile się nauczą).
Słonecznika dostają na dużym płaskim talerzu. I tłuczone orzechy włoskie. Wydaje mi sie ze wolą nasiona od smalcu.
A wracając do tematu, trzy dni żywiłam się zapiekankami. Lubię zapiekanki, ale nie aż tak. Pierwszy raz w życiu jadłam tez boczniaki, panierowane i smażone, całkiem całkiem. Kolega mi wmawiał że to mięso, bo podobnie wyglądało. I przyznam sie że naprawdę dawno nie przyglądałam się jedzeniu aż tak dokładnie, bo prawie dałam sobie wmówić Dobre były, a na praktykach studenckich w centrum ogrodniczym sprzedawałaliśmy takie hodowle, worki wypełnione grzybnią i nie zdecydowałam sie, bo nie wiedziałam czy lubię. Głupia byłam
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
A dziś zdecydowanie gazpachowa pogoda. Mam tez kilka cukinii które bym chętnie pożarła opanierowane i usmażone, ale niestety nie mam nikogo kto mógłby je opanierować i usmażyć, a samej mi się nie chce. Na smażoną/duszoną bez panierki jakoś nie mam ochoty. Więc gazpacho. I nie wiem co jeszcze.
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Z małżonką pichcimy moje "cuś" z cukinii. Czyli boczek, kiełbasa, cebula, czerwona papryka, cukinia, pomidory, czerwona fasola, pieprz, papryka mielona w jednym garnku. Pięknie pachnie, a smakować będzie jak zwykle dobrze. Do tego piwko i świeży chlebek
Ostatnio mam też fazę na zielone oliwki i tuńczyka z puszki
Czasem też na twaróg z lubczykiem
Z przyczyn zdrowotnych muszę spożywać olej lniany, po kilka łyżek dziennie. Jedzony łyżką jak lekarstwo jest mocno taki sobie, ostatnio jadam go w formie pasty z jogurtem, serem feta i czosnkiem bądź sosem chilli (do tego warzywa i np chlebek pita i jest całkiem całkiem), polałam nim też zwykłe ugotowane ziemniaki i kaszę pęczak i też nieźle współpracuje. Ktoś może zna/kojarzy jakieś miłe połączenie?
_________________ Potem poszłyśmy do robaków, które wiły się i kłębiły w suchej czerwonej glebie. Przewracały błoto i uśmiechały się w swój robaczy sposób, białe, tłuste i bezokie.
-Myślimy, ze słuszne jest i właściwe dla dziewczyny, by umarła. Dziewczyny muszą umierać, jeśli robaki mają jeść, jest w najwyższym stopniu słuszne, aby robaki jadły.
Wczoraj z małżonka byliśmy w takiej jednej knajpce. Mój brat z bratową dał nam cynk, że jeżeli chcemy coś w naszym miasteczku zjeść z kuchni włoskiej, to tylko tam. Nasz posiłek składał się z kalmarów w cieście, pizzy z frutti di mare oraz pizzy z boczkiem, kurczakiem i kukurydzą.
Kalmary były pycha (jak na mrożone, weźcie pod uwagę, że to była niedziela).
Pizza także była super. Faktycznie najlepsza w mieście. Ciasto cieniutkie jak gruby papier, a sos pomidorowy, to prawdopodobnie były włoskie pomidory potraktowane blenderem. Ponadto całkiem fajna atmosfera (lokal z kompletnym zakazem palenia!), przyjemna muzyka, ceny nie aż tak zaporowe i niestety kiepskie drinki. Aczkolwiek mojego ginu z tonikiem nie udało się pani zepsuć
Wczoraj zmodyfikowałem lekko jeden z moich przepisów na zapiekankę z makaronem:
Serowa zapiekanka z makaronem a'la Spell
Składniki:
Paczka ugotowanego, kolorowego makaronu w kształcie kółek.
Pokrojony drobno ogórek kiszony lub nawet dwa.
Paczka ciachanego boczku.
Paczka długich, cieniutkich plastrów bekonu.
Kilka czarnych pociachanych oliwek.
Pół dużej, drobno pokrojonej cebuli.
Puszka czerwonej fasoli.
Plaster pokrojonej, marynowanej papryki.
Łyżka oliwy z oliwek.
Dużo tartej mozzarelli.
Głęboka blacha.
Piwo
Blachę smarujemy oliwą. Wrzucamy składniki i dokładnie mieszamy szpachlą. Na sam koniec, kładziemy na wierzch plastry bekonu. Wsadzamy na 20 minut do piekarnika rozgrzanego do 200 stopni. Trzymamy 20 minut. Później wyciągamy i posypujemy tartą mozzarellą. Wkładamy ponownie do piekarnika na 15 minut. W tym czasie, na zaostrzenie apetytu popijamy piwo.
Średni czas przygotowania: ~1h
Danie jest najlepsze gdy troszkę przestygnie i ser znów stwardnieje.
Tiaa, ja ostatnio zrobiłem "kryzysową" zapiekankę a'la sprzątam lodówkę i też była dobra.
Dziś natomiast wpadłem na dobry pomysł. Pokroiłem, zbiłem i posoliłem schab, otworzyłem butelkę Paulanera Dunkela i zalałem nim mięso, resztę piwa spożyłem w sposób tradycyjny. Czekam aż się "przegryzie" i będę smażył.
Przedwczoraj preparowałem w pytę kapuśniak, przepis gdzieś tu wisi. Wyszedł mi mocno kwaśny i bardzo treściwy by był enchantowany drobno krojonym boczkiem i kiełbasą jałowcową
Tydzień temu, w weekend udało mi się zrobić najlepsze mielone ever. Użyłem świeżutkiej mielonej cielęciny, do mięska wrzuciłem jajko, pieprz, ciemny sos sojowy i drobno siekane grzyby mun (zrobiłem też z tych grzybów sałatkę z majonezowym sosem czosnkowym, mru) - mięsko było nieziemsko rewelacyjne.
Jako dodatek wspomniana sałatka z grzybów mun (krojone w paski grzybu mun, ananas, marchew, czerwona fasola, mango, sos czosnkowy na majonezie) oraz chrupiące podpiekane ziemniaczki z cebulką.
@
Dzisiaj mnie naszło na gulasz wołowy.
Mam szatański plan by mięso nie było twarde
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum