Zaginiona Biblioteka

Literatura - Thomas Pynchon

MrSpellu - 2010-04-20, 08:01
:
Jakiś czas temu przeczytałem 49 idzie pod młotek i trochę żałuję, że za prozę Pynchona nie wziąłem się trochę wcześniej. W niedalekiej przyszłości mam zamiar przeczytać Tęczę grawitacji. Ale juz po lekturze poprzedniej książki mogę powiedzieć, że Pynchon zaraz po Vonnegutcie, jest moim ulubionym postmodernistą ;)
dworkin - 2010-04-20, 15:15
:
Parę miesięcy temu przeczytałem 49 idzie pod młotek. Wcześniej nie znałem twórczości Pynchona a już kilkakrotnie spotykałem się z bardzo pochlebnymi opiniami na jej temat.

Na tylnej okładce czytamy: "Jedna z najlepszych powieści XX wieku..." (wg. magazynu TIME). A także: "(...) może przyprawić o mocniejsze bicie serca, niepohamowane ataki śmiechu i... zawroty głowy". Cóż, arogancja Amerykanów nie zna granic przestrzeni i czasu. Jeśli chodzi o "niepohamowane ataki śmiechu", nie wystąpiły u mnie żadne (widoczne turlanie się po podłodze jest w tym wypadku zarezerwowane tylko dla elit), choć nie mogę odmówić książce dowcipu, ponieważ jest zabawna.

Krótko: Podobała mi się. Z czasem uznaję, że podobała mi się nawet bardziej. To jedno z tych dzieł, przez które czytelnik po prostu płynie. Co jest wielką zaletą, ale w moim przypadku również wadą, bo przepłynąłem przez 49 idzie po młotek bez jakichś głębszych uczuć. Doświadczyłem natomiast ogromnego podziwu dla erudycji autora, szczególnie że napisał ten utwór mając zaledwie 28 lat. Intryga powieści, zręcznie wmieszana w historię poczty w Europie i USA, zrobiła na mnie wielkie wrażenie - zazdroszczę Pynchonowi błyskotliwości. Lecz najbardziej zaimponował mi on, zgrabnie wplatając tam wiedzę z zakresu nauk ścisłych: rachunku różniczkowego oraz II zasady termodynamiki (pod postacią demona Maxwella). To takie zabiegi są dla mnie symptomem prawdziwej (pełnej) erudycji.

Ostatecznie jednak brakowało mi tu czegoś, jakiegoś katharsis, choć pewnie to zbyt mocne słowo. Najwyraźniej duchem nie należę do sfery postmodernizmu. McCarthy przemawia do mnie znacznie głośniej.

EDIT: Przy lekturze Pynchona pomaga ta strona internetowa, opisując zawarte w jego twórczości konteksty (pogrupowane wg tytułów i rozdziałów).
stian - 2011-06-25, 16:37
:
Zapowiedź nowego Pynchona nakładem wydawnictwa Albatros.



Wg informacji z facebooka ksiazka bedzie w ksiegarniach: druga połowa lipca
adamo0 - 2011-08-08, 19:58
:
Ma ktoś jakieś info na temat polskiego wydania "Against the day" ?
Ard - 2011-08-12, 22:22
:
Wydawnictwo się z niego wycofało. Już na amen.
adamo0 - 2011-08-12, 22:26
:
... Oby ktoś inny to wydał. Ktoś poważniejszy, kto nie rzuca słów na wiatr.
Ard - 2011-08-12, 22:40
:
Tyle tylko, że z tego, co wiem, to Nowa Proza wykupiła prawa do przekładu, a podejrzewam, wygasa ono pewnie po kilku latach. Poza tym Against the Day to książka gruba - 1100 stron prawie-że-A4 zadrukowanych małą czcionką, ogrom pracy dla tłumacza. No i nie ukrywajmy - Pynchon pisze rzeczy trudne do przekładu, jego książki są dla koneserów i ciułąją się w Polsce od wydawnictwa do wydawnictwa, więc szanse na nasze wydanie są bardzo małe. Chyba że Pynchon dostanie Nobla. Na co szanse są jeszcze mniejsze.
stian - 2011-08-12, 23:41
:
Jakiś tłumacz-pynchonista w 38 mln kraju powinien się znaleźć :-)
ASX76 - 2011-08-13, 00:41
:
stian napisał/a:
Jakiś tłumacz-pynchonista w 38 mln kraju powinien się znaleźć :-)


Który wydawca zapłaci mu za wykonanie ciężkiej/mozolnej pracy, a jeszcze więcej kasy będzie chciał wtopić na wypuszczeniu tej książki? Bez sensu. :lol:
stian - 2011-08-13, 00:54
:
No to mowie ze pynchonista, czyli nad kase przeklada swoja milosc do Pynchona. Taki fan.

Robert Sudół przetlumaczyl ciezka od nadmaru erudycji "Tecze grawitacji", mozna?

Co do wydawcy - Albatros mialby na to kase :-)
toto - 2011-08-13, 06:30
:
I Albatros ostatnio coś Pynchona wypuścił lub na dniach wypuści. Może to znak?
Shadowmage - 2011-08-13, 07:50
:
W sumie już ze dwie książki jego wydali.
ASX76 - 2011-08-13, 10:12
:
Shadowmage napisał/a:
W sumie już ze dwie książki jego wydali.


Ale chyba żadna z nich nie ma "1100 stron prawie-że-A4 zadrukowanych małą czcionką", hę? A to robi wielką różnicę. :-P
stian - 2011-08-13, 10:28
:
Pierwsza recka nowego Pynchona w polityce (świetna, klimatyczna okładka)

http://www.polityka.pl/ku...ada-ukryta.read

a tu dluzsza

http://www.polityka.pl/ku...ada-ukryta.read
Ard - 2011-08-15, 21:25
:
Świetna wiadomość - WL właśni wznowiło „49 idzie pod młotek”, czyli najlepszą powieść na rozpoczęcie przygody z twórczością Pynchona :mrgreen:
stephendedalus - 2011-08-24, 10:22
:
stian napisał/a:
No to mowie ze pynchonista, czyli nad kase przeklada swoja milosc do Pynchona. Taki fan.


Pynchonizm pynchonizmem, a zainwestowanie 5 lat życia w jedno przedsięwzięcie swoją drogą. Nie wiem jak Ty, ale ja chyba bym się nie odważył na taki krok.

Pytanie brzmi tylko po jaką cholerę NP kupiła prawa, które są chyba największym kosztem w takim przedsięwzięciu, a teraz nie wydaje książki. Co takiego stanęło na przeszkodzie, żeby wydać AtD? Z biznesowego punktu widzenia to chyba jeszcze większe fiasko niż gdyby wydali książkę i na niej stracili.
Plejbek - 2016-01-27, 11:47
:
Vineland

Kiedyś tam przed kilkoma laty czytałem 49 Idzie pod młotek i nie weszło za dobrze (nie skupiłem się, nie zrozumiałem). Dopiero w zeszłym roku przeczytałem drugą książkę Pynchona (z okazji filmu) - Wada Ukryta. Urzekło mnie. Teraz Vineland urzeka tak samo. Podobno nie jest to "the best od Pynchon" (tutaj krytycy i recenzenci celują w Tęczę Grawitacji i Mason & Dixon). Jak to nie jest the best of... to ja muszę w takim razie resztę Pynchona znaleźć (oczywiście to co po polsku wyszło, bo taka akurat proza po angielsku raczej by mnie przerosła).

Ogólnie, Wada Ukryta i Vineland są do siebie bardzo, bardzo podobne. Zarówno pod względem tematyki, sposobu narracji (z takim sposobem nigdy się nie spotkałem - pisze ktoś podobnie?), humoru i wiedzy jaką Pynchon się popisuje w obydwu książkach. Te powieści mają jedną cechę, którą ja uwielbiam - wołają o ponowne czytanie. Oczywiście największym ograniczeniem dla pełnego i w pełni satysfakcjonującego odbioru Vineland, są moje braki w wiedzy o polityce i społeczeństwie USA lat 60-80, bo przez te braki właśnie ucieka bokami podczas lektury bardzo dużo wartości.

Pisałem po przeczytaniu Wady Ukrytej do Albatrosa z pytaniem o ewentualne wznowienia i wydanie np. Against the Day czy V. - ale odpisali, że to trochę "nie na polski rynek". Szkoda. Tęczy Grawitacji też nie wznowią - na pewno nie w najbliższym czasie.
To ja idę do biblioteki po 49 idzie pod młotek.
Romulus - 2016-01-27, 12:11
:
Uwielbiam "Vineland", "Wadę ukrytą" również. "W sieci" jest trochę słabsze, ale i tak czytałem z ogromną frajdą. Z pewnością nie są to powieści tak gatunkowo ciężkie, jak "Tęcza grawitacji". Ale żeby wszyscy pisarze pisali takie "słabe" powieści... :-P

"49 idzie pod młotek" leży mi koło łóżka, coś tam poczytuję, ale rzeczywiście ciężko wchodzi więc trudno mi się na razie wypowiadać.
Plejbek - 2016-01-27, 12:37
:
Teraz tak sobie myślę, że taki Neal Stephenson ma pewne punkty wspólne z Pynchonem. Mocny erudycyjny podkład pod budowę świata (choć Pynchon jest bardziej szczegółowy i wrzuca czytelnikowi więcej materiału), sposób prowadzenia narracji (Pynchon trochę bardziej odpływa czasami w coś co nazwałem sobie "trzecioosobowym strumieniem świadomości"), no i humor (jak czytałem w Vinelandzie o żeńskim zgromadzeniu wojowniczek ninja czy o dwóch kolesiach z garażu o ksywach Cholera i Ziom to skojarzenia ze Stephensonem pojawiały się od razu).


Oczywiście bazuję na wszystkich wydanych w Polsce Stephensonach i tylko dwóch Pynchonach (bo więcej nie znam). Może inne książki tego drugiego to trochę inna (cięższa) bajka. Takiej Tęczy Grawitacji to się trochę boję :)
Romulus - 2016-01-27, 15:54
:
Też doszedłem do takich wniosków. Stephenson jest jakąś szczególną "wersją" Pynchona. Nie naśladowcą. Nie kontynuatorem. Inspiracje są widoczne i to jest to, o czym piszesz. Chyba też to zauważałem po lekturze Pynchona. Najbardziej widać to w "Cryptonomiconie".
Plejbek - 2016-01-27, 19:50
:
Albo w Cyklu Barokowym. Mi to akurat przyszło jako pierwsze skojarzenie.

Romulus, poza tym Vineland aż się prosi o ekranizację (najlepiej, żeby zabrali się za to kolesie od Wady Ukrytej). Proponuję taką obsadę:

Joaquin Phoenix - Zoyd Wheeler
Reese Whitherspoon - Frenesi Gates
Josh Brolin - Brock Vond
Benicio del Toro - Hector Zuniga
Owen Wilson - Weed Atman albo Flash
:mrgreen:
Plejbek - 2016-02-05, 15:11
:
49 idzie pod młotek
Najtrudniejsza (mimo, iż najkrótsza) z książek Pynchona, które przeczytałem (49, Vineland, Wada Ukryta). Na pierwszy rzut oka to typowe pynchonowskie studium paranoi i teorii spiskowych, jak się chwilę zastanowić to wyłania się z tego studium bezbronności człowieka wobec rzeczywistości opanowanej przez gigantyczny szum informacyjny - co jest też jednym (nie głównym) z motywów przewodnich Vineland. Ludzka skłonność do tłumaczenia i ubierania odebranych danych w schematy i ciągi przyczynowo-skutkowe skonfrontowana z światem, gdzie nie ma żadnych jasnych roztrzygnięć lecz kolejne warstwy tajemnicy, gdzie nie ma odpowiedzi lecz w zamian tego mamy kolejne pytania. Coś jak Pamiętnik znaleziony w Wannie Lema, tylko mniej zanurzony w filozoficznych zmaganiach z metafizyką – bardziej odnoszący się do „tu i teraz”, w tym szczególnym przypadku do Ameryki lat 60.

Ogólnie warto chyba zacząć poznawanie Pynchona chyba właśnie od tej książki. Sieć w jednym miejscu określa tą książkę jako „charakteryzująca się wielką gęstością narracji”. Jak to czytałem to szukałem słowa na to czego doświadczam – i to jest określenie adekwatne. W Vineland i Wadzie Ukrytej Pynchon nieco (ale tylko trochę) luzuje.
Plejbek - 2016-07-26, 09:23
:
Jeszcze o Pynchonie trochę ode mnie.

W Sieci utwierdziło mnie w moim fanbojstwie:

Ale Tęcza Grawitacji wytrąciła mnie z błogiego samozadowolenia. Bo w końcu przeczytałem. Było tak trudno jak się spodziewałem. Nawet pomimo wcześniejszej lektury czterech łatwiejszych powieści Pynchona - widać nie przygotowały mnie dostatecznie na tą książkę. Zaliczyłem kilka knockdownów, kilkukrotnej konieczności powtórzeń „ostatnich 20 stron jeszcze raz”, kilkukrotnego „a o co w ogóle teraz chodzi”. Ale było też kilka olśnień, kilka owacji i ogólne wrażenie obcowania z przedstawicielem gatunku powieści absolutnej. Ale przeczytałem – ostatecznie lekko zmęczony, oszołomiony i żądny szczegółowych wyjaśnień (a to błąd w przypadku podejścia do tego autora).

Nie potrafię wystawić oceny. Wyciągnąłem pewnie nawet nie połowę z treści, wielu rzeczy pewnie nie zrozumiałem, o wielu myślę, że zrozumiałem a to nieprawda, wiele mnie zachwyciło a kilka jednak zmęczyło.
Powieść ta dygresją stoi. Główna oś fabuły jest jednak wg mnie wyraźnie zaznaczona (historia Slothropa, jego paranoi i poszukiwań niezwykłej rakiety), jednak tak obudowana pobocznymi, wielce rozbudowanymi odnogami, że faktycznie można się pogubić. Czytanie Tęczy Grawitacji to wysiłek, bez mała fizyczny, po którym czujemy się zmęczeni. Ale zmęczeni w sposób taki jak po intensywnym biegu lub treningu na siłowni - jutro chcemy to powtórzyć. I wprost nie możemy się doczekać. Tęcza Grawitacji uczy cierpliwości, uwagi i skupienia - chwila rozproszenia i jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż przed chwilą, często zadając sobie pytanie "a teraz co jest grane?". To też nauka czytania długich (potwornie długich) zdań, które jednak są jak najbardziej sensowne i wręcz hipnotyzujące. Tęcza Grawitacji to ten sam styl i forma co w innych książkach Pynchona, wizytówka autora wprost nie do podrobienia. Najgęstsza narracja z jaką się spotkałem w życiu, melorecytacja przepełniona treścią. Ale zestawienie np. W Sieci z Tęczą Grawitacji; to jak zestawienie Merkurego z Jowiszem – niby jedno i drugie to planeta.

Co zatem odnajdujemy w ksiażce? Blobowaty Wielki Migdał; główny bohater zdający się wyczuwać miejsce kolejnego bombardowania za pomocą swego libido i prawdopodobnie kryjący w sobie odpowiedź na pytanie "czy można złamać nienaruszalne jak do te pory prawa termodynamiki?"; specjalna jednostka prowadząca badania z dziedziny parapsychologii, mające na celu pokrzyżowanie szyków hitlerowcom; facet, który uważa że jest uosobieniem II Wojny Światowej; niemiecki oficer-sadysta, który w celu realizacji swoich eskapistycznych potrzeb odgrywa ze swymi ofiarami bajkę o Jasiu i Małgosi; nurkowanie w sedesie w poszukiwaniu zaginionej zapalniczki (Trainspotting!!!); naukowiec odtwarzający w nieco zmieniony sposób eksperymenty Pawłowa (tak, tego od psów) w celu dojścia do odpowiedzi na pytanie czy można odwrócić zwrot wektora "przyczyna-skutek" i wiele, wiele innych historii; zwariowanych, żartobliwych, absurdalnych a jednocześnie przeładowanych erudycją. Tylko, że nie jest to jakiś bezładny kalejdoskop, to coś w stylu krystalizującej się w trakcie czytania potężnej struktury, która nie tylko się rozrasta ale i rekurencyjnie nakręca samą siebie.

Analizy i przedstawienia własnej interpretacji się nie podejmę. Jest tego na kopy. A ja muszę chyba dojrzeć do Tęczy i za parę lat spróbować ponownie.

Tymczasem został mi jeszcze tylko Mason i Dixon. Pewnie jeszcze w tym roku.
Romulus - 2016-07-26, 15:28
:
Zazdroszczę. Czekam na okazję, aby dorwać "Tęczę Grawitacji". I zmierzyć się z nią. Choć gdybym ją przeczytał bez znajomości "lżejszych Pynchonów" to zapewne odpadłbym w przedbiegu. A tak - mam smaka, a ty mi o tym przypomniałeś.

"Albatros" planuje (planował) wydanie jeszcze jednej powieści w Polsce i nic więcej poza nią. Zapomniałem, o którą chodzi. To nieważne. To nie będzie "Tęcza...". Ale i tak kupię. Jeśli te plany się potwierdzą.
Plejbek - 2016-07-26, 19:19
:
Musiałem już oddać ten czytany egzemplarz "Tęczy" - też zatem czekam na wznowienie. Albatros chyba nigdy konkretnie nie napisał o jaką książkę chodzi - mi odpisali odnośnie "V" i "Against the Day" że nie ma szans. Na Tęczę też chyba nie.
Na szczęście najlepsza z tych trzech, których jeszcze nie czytałem jest akurat po polsku.
Stary Ork - 2016-07-26, 21:11
:
Plejbek napisał/a:
Tymczasem został mi jeszcze tylko Mason i Dixon.


Odbiłem się, chociaż tłumaczenie ekstraklaśne.
Jachu - 2016-07-28, 13:33
:
Nie znam twórczości tego pisarza, więc moje pytanie jest takie - czy "Wada ukryta" to dobra pozycja na początek przygody?
Plejbek - 2016-07-28, 16:44
:
Wydaje mi się, że dwie ostatnie książki Pynchona są najbardziej przystępne ("Wada Ukryta" i "W Sieci").
Jest też "49 idzie pod młotek", trudniejsza ale za to krótsza, więc też może być takim próbnikiem dla Ciebie.

Więc, Wada Ukryta jak najbardziej tak na początek. Zwłaszcza, że możesz sobie potem to podsumować rewelacyjną ekranizacją:
http://www.filmweb.pl/film/Wada+ukryta-2014-607382
Jachu - 2016-07-28, 18:15
:
Tak zrobię, dzięki :) Po weekendzie kupuję "Wadę ukrytą" //kas
bio - 2016-07-29, 11:20
:
49... czytałem tak dawno, że nie pamiętam szczegółów. Tęczę zaczynałem kilka razy bez efektów. W sumie jedynie Entropia, która była drukowana w zbiorze Gabinet luster pozostała w pamięci.
Fidel-F2 - 2016-12-29, 23:34
:
49 idzie pod młotek
Jest pewna grupa wytworów amerykańskiej kultury - zaliczam do niej między innymi Easy Ridera Hoppera, Buszującego w zbożu Salingera czy Wielkiego Gatsby'ego Fitzgeralda - które mam za zwykłe śmieci. Czy to za sprawą mojej ułomności, braku jakiejś warstwy wrażliwości, tępoty intelektualnej, dziur w edukacji czy może jednak syndromu 'nowych szat cesarza'? Nie wiem. Ale dla mnie są to rzeczy marne warsztatowo, intelektualnie miałkie, a w aspekcie rozrywkowym beznadziejne. Do tej grupy dołączam w tej chwili 49 idzie pod młotek. Może nie w stopniu tak wyraźnym jak wyżej wymienione tytuły, ale jednak zdecydowanie. Jedyne co znajduję interesującym w tej powieści to kilka myśli, ani szczególnie odkrywczych ani genialnych ale z sensem, i może sama koncepcja tajnej poczty. I nic poza tym. Trudno mi doszukać się tu jakiejkolwiek maestrii literackiej, fabularna sraczka wzbudza politowanie, brak wiarygodności psychologicznej i emocjonalnej bohaterów na rzadko spotykanym poziomie. Ja oczywiście rozumiem, że nie wszystko musi być podane jeden do jednego, że metafora, groteska i absurd, itd. Tyle, że w mojej ocenie, zabiegi te wykonane są mocno nieudolnie, kompletnie bez bigla. Lektura była dla mnie męczącą, nie opuszczało mnie uczucie znudzenia przechodzącego w znużenie. Szczęśliwie, całość to tylko około sto siedemdziesiąt stron. W okolicach setki miałem już serdecznie dość i gdyby przede mną były jeszcze kolejne dwie lub trzy, rzuciłbym w diabły, a tak uznałem, że te następne kilkadziesiąt stron dam radę przemęczyć, zwłaszcza, że tytuł, można chyba tak powiedzieć, kultowy. Na tym kończę, krótką na szczęście, przygodę z twórczością pana Pynchona, to literatura zdecydowanie nie dla mnie. 3/10
Romulus - 2016-12-30, 07:36
:
Dwa razy podchodziłem do tej powieści i odpadałem. Może za trzecim się uda.

Jednak wolę Pynchona w wersji lżejszej, uznawanej za "słabszą". Z tych powieści czytałem "Wadę ukrytą" (adaptacja filmowa nie złapała humoru tej powieści), "W Sieci". "Vineland" to chyba powieść "z pogranicza" jego twórczości.

A "49..." to, zdaje się, dopiero wstęp do Pynchonowskiej "twardej" twórczości, więc obawiam się, że tych wielkich dzieł mogę nie udźwignąć. :mrgreen: Oczywiście, nie przekonam się o tym, bo nikt nie planuje ich wydawania/wznawiania.
Romulus - 2017-11-15, 09:16
:
Coś wiadomo o nowym wydaniu Pynchona ("Tęcza grawitacji", "Against the day") przez MAG? Był kiedyś taki nius, ale potem cisza.
Fidel-F2 - 2017-11-15, 09:29
:
I dobrze, szkoda papieru
xan4 - 2017-11-15, 10:13
:
Wiadomo, że na razie nie będzie.
ASX76 - 2017-11-15, 19:29
:
I dobrze. Szkoda wydawniczych slotów MAG-a. Lepiej żeby inny wydawca się na to skusił, jeśli w ogóle... ;)
bimali1 - 2017-11-15, 20:04
:
Romulus napisał/a:
Coś wiadomo o nowym wydaniu Pynchona ("Tęcza grawitacji", "Against the day") przez MAG? Był kiedyś taki nius, ale potem cisza.


Tak, "Tęczę..." mógłby ktoś...
Romulus - 2018-07-26, 21:02
:
Wreszcie udało mi się dorwać "Tęczę Grawitacji". Za jakieś 2/3 tego, co trzeba zapłacić na Allegro. Totalnym fuksem. Książka nosi ślady użycia, ale się trzyma. :) Zabiorę się za czytanie po weekendzie. Miałem czytać po angielsku, nawet kupiłem ładne wydanie, kiedy byłem w czerwcu w Mediolanie. No nic, może kiedyś się zmierzę. :)

Tymczasem kończę czytać, po raz drugi, "W Sieci". I stwierdzam, że Pynchon jest bodaj najbardziej niedocenionym amerykańskim pisarzem w Polsce. Może obok Davida Fostera Wallace'a. Albo bardziej. "W Sieci" nie uchodzi za najlepszą powieść tego autora. Ale powala na glebę swoją erudycyjnością. Zważywszy na wiek pisarza, kiedy pisał tę powieść - inni mogą tylko zazdrościć. Moje drugie podejście do tej książki utwierdza mnie w przekonaniu, że Pynchon to geniusz. A cały czas mówimy o powieści, która uznawana jest za słabszą. Mimo tego, to jak autor potrafi uwieść czytelnika rzucanymi od niechcenia(?) aluzjami do popkultury przełomu wieków robi wrażenie. Od "Przyjaciół" i "Seinfelda", po uliczne trendy, chwilowe mody, finansowe i giełdowe zawiłości, technologiczne "bańki" inwestycyjne, klimat Nowego Jorku. Skrzy się ta powieść aż miło.

Tym bardziej cieszę się na "Tęczę Grawitacji". Choć i nastawiam się na to, że - jak to klasyk - będzie inną powieścią, niż oczekuję i może mi przysporzyć trudności.

Teraz zacznę "czarować" i może dorwę "Mason i Dixon" za jakąś (nie)przyzwoitą cenę. Miałbym wówczas komplet twórczości wydanej po polsku.
Fidel-F2 - 2018-07-26, 21:10
:
:DDD :DDD :DDD :DDD :DDD :DDD
Bibi King - 2019-05-20, 12:25
:
Ożywię temat: wiadomo coś nowego o wznowieniach "Tęczy..."? Albo o wydaniu "Against the Day"?

Na razie przeczytałem "W sieci" - właściwie nie przeczytałem, tylko zmogłem, tak pokraczny i upstrzony błędami jest przekład. Aluzje, pomysły, research (pop)kulturowy - owszem, niekiepskie, ale czytanie tego po polsku męczy. Ledwie dobrnąłem do końca. Sięgnąłem więc po oryginał, jest stosunkowo łatwy (jak na Pynchona), ale chyba powinienem był zrobić dłuższą przerwę, bo zwyczajnie mnie nudzi. Tak że na razie Pynchon to nie moja bajka.

Nawiasem mówiąc, ktoś tu czytał "Masona i Dixona"? Widziałem gdzieś w recenzji, że też nie miał szczęścia do tłumaczki - że osiemnastowieczna angielszczyzna to coś więcej niż inwersja a la mistrz Yoda, tak w skrócie. Prawda-li to? Jak to wygląda?
Romulus - 2019-05-20, 16:50
:
"Mason i Dixon" wciąż przede mną. Na razie odstęcza mnie nieco nie tyle przekład co ta stylizacja. Muszę poszukać najpierw cierpliwości w sobie, a potem się za to zabrać.

"Tęcza Grawitacji" była trudną lekturą, ale tylko na początku. Niesamowita narracyjnie. Choć chyba moją ulubioną powieścią pozostaje "Vineland".