Zaginiona Biblioteka

Czytelnia - Książki mojego dzieciństwa

Rapsodia - 2008-12-14, 16:32
: Temat postu: Książki mojego dzieciństwa
Ja z natury jestem sentymentalne więc z roztkilwieniem wracam do tego co czytałam z ekscytacją jako parolatka. Ale myślę, że nawet osoby, które nie przywiązują aż takiej wagi do czasów minionych z uśmiechem na twarzy wspomną swoją pierwszą książkę, którą ktoś im czytał na dobranoc a potem te, które zaczynali czytywać sami. Wiadomo - czytanie rozwija wyobraźnie. Ale poza tym myślę, że te pierwsze ważne lektury odbijają jakieś piętno na naszej wrażliwości.

To jak to było z Wami :) ?
martva - 2008-12-14, 17:07
:
Czytałam Hobbita, i Władcę pierścieni, i Opowieści z Narni, i Muminki. Potem ewoluowałam w doroślejsze rzeczy ;) Ostatnio sobie odświeżyłam kanon lektur dziecięcych. Narnia się broni, jeśli chodzi o Muminki to duużo bardziej mi się podobały tomy które niegdyś uważałam za nudne bądź niefajne, nad Tolkienem zasypiałam.
Jaskier - 2008-12-15, 14:33
:
Moją pierwszą przeczytaną książką była ''Czarna Owieczka'' :oops: Jana Grabowskiego.
Bardzo zabawne było to ,że kiedy jednego dnia przeczytałem 2 strony, nastepnego dnia nie byłem w stanie kontynuować poniewaz wydawało mi się że zapomniałem podczas nocy zbyt wiele wydarzeń z treści.
Za każdym razem żmudnie rozpoczynałem lekturę od początku. Mimo tego że działo się to bardzo dawno, pamiętam wszystko doskonale

Kiedy juz zauwzyłem że nie musze przy każdym podejściu do czytania wracać do poczatku książki, przyszedł czas na czytanie ''Tomków'' Szklarskiego, sztandarowego WP, w dzieciństwie nawet raz próbowałem przeczytać ''Bajki robotów'' Lema, co niestety skończyło się fiaskiem.
Arlzermo - 2008-12-17, 13:47
:
Pierwsza książka? Kurczę, nie pamiętam bo dość wcześnie nauczyłem się czytać... Pamiętam, że od zawsze interesowała mnie przyroda, więc przeglądałem masę książek "o zwierzątkach". Do dziś nie mogę zapomnieć jak dostałem w łapki taki wieeeelki(prawie większy ode mnie :P ) atlas PWN-u z masą kolorowych obrazków i ciekawych tekstów niemalże z każdej dziedziny... Ponadto namiętnie pochłaniałem książki z serii "Strrrrraszna historia". Z książek bardziej fabularnych zasadniczo to... nie pamiętam. :P Swego czasu miałem straszną zajawkę na czytanie muminków, będąc w stanie kilka razy dziennie tę samą książkę przemaglować i przeżywać ją od nowa. Nigdy nie przekonałem się do wszelakich "Tomków" czy innych tego typu książek. Nie wiem czemu, ale miały w sobie coś co mnie odpychało. Natomiast z fantastyką tak na dobrą sprawę zetknąłem się dość późno, bo dopiero pod koniec podstawówki.
ASX76 - 2008-12-18, 03:26
:
Książki mojego dzieciństwa:
- Baśnie braci Grimm
- Baśnie J. Ch. Andersena
- Dziwy nad dziwami: baśnie i legendy
- O królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu - Roger Lancelyn Green (na historii o Balinie i Balanie płakałem jak bóbr)
- Heroje Północy - J. Ros (najczęściej czytana przeze mnie książka w tamtym okresie)
- Baśnie i legendy Wysp Brytyjskich
- Wyspa skarbów - R.L. Stevenson
- Wesołe przygody Robin Hooda - Howard Pyle (o ile dobrze pamiętam na końcu jakoś nie było mi do śmiechu)
- trylogia (wydana w dużych zeszytach): Łowcy wilków, Łowcy złota i Łowcy przygód (ależ niegdyś emocjonowałem się ich przygodami...; dzisiaj aż łezka się w oku kręci...)
- Rudy Orm - F.G. Bengtsson
- Dywizjon 303 - A. Fiedler
- Przygody Tomka Sawyera - M. Twain
- Krymhilda - R. Stiller (epos rycerski)
- Winnetou (na końcu cały się zalałem... łzami), Skarb w Srebrnym Jeziorze - K. May
- Chłopcy z Placu Broni - F. Molnar (moja ulubiona książka dzieciństwa; ze względu na smutne zakończenie nie dałem rady przeczytać jej więcej niż dwa razy)
- Bajki robotów - St. Lem

Pierwsze ważne lektury wywierają pozytywny wpływ nie tylko na naszą wrażliwość, ale i na wiele innych cech. Uczą nas miłości do historii zawartych/opisanych w książkach (w późniejszych latach, przy "sprzyjających wiatrach", zostaniemy dzięki temu książkoholikami ;) ), budzą ciekawość/emocje, rozwijają wyobraźnię/intelekt/słownictwo, dają rozrywkę... etc. Samo dobro. :-)
martva - 2008-12-18, 10:16
:
ASX76 napisał/a:
- Baśnie braci Grimm
- Baśnie J. Ch. Andersena


O tak, i jeszcze Baśnie 1001 nocy, pamietam jak kiedyś trafiłam na wersję dla dorosłych :P

ASX76 napisał/a:
- Wesołe przygody Robin Hooda - Howard Pyle (o ile dobrze pamiętam na końcu jakoś nie było mi do śmiechu)


Tu poważnie się zastanawiałam nad kradzieżą egzemplarza ze szkolnej biblioteki. Ale skończyło się na wypożyczaniu kilka razy w semestrze ;)

I na pewno jeszcze mnóstwo rzeczy przegapiłam.
You Know My Name - 2008-12-18, 10:25
:
Jako parolatek nie za bardzo czulem pociad do ksiazek, za to do komiksow jak najbardziej. A komiksow wowczas bylo zaskakujaco duzo: Tytusy..., Kajtki i Koko, Zbiki, Klossy, kilka absurdalnych SFow, ktorych nie kumalem, ale mi sie podobaly, komiksy kryminalne. Mialem ich moc ale jakos przez lata i przeprowadzki sie wykruszyly, bylyby warte teraz majatek.
Fidel-F2 - 2008-12-18, 10:39
:
masa tego była ale najbardzie w pamięć zapadły, Dzieci z Bulerbyn, Ronja córka zbójnika, W pustyni i w puszczy, Złoto z Porto Bello, Kiddi dziecię obozu, Pan samochodzik (różne), Puc, Bursztyn i goście, Tapatiki,Przygody Guliwera, Potop

a z komiksów to głównie Kajko i Kokosz oraz komiksy Baranowskiego
Tyle na szybko sobie przypmniałem

baśnie nigdy mnie nie rajcowały
Procella - 2008-12-18, 13:39
:
martva napisał/a:
i jeszcze Baśnie 1001 nocy, pamietam jak kiedyś trafiłam na wersję dla dorosłych

Ja też wersję dla dorosłych czytałam ;) ALe wtedy jeszcze niewiele z tego rozumiałam :badgrin:

Poza tym - oprócz zbiorów baśni i legend z całego świata, których miałam mnóstwo - była cąła seria o Tomku (Szklarskiego), był dużo typowych dziewczęcych lektur - Montgomery, Musierowicz itp., był Curwood w ilościach hurtowych. Były "Opowieści z Narnii" - ależ to było szaleństwo, wtedy leciał też w telewizji serial, który oglądałam namiętnie i ze łzami w oczach - pamiętam, jak bardzo chciałam mieć tę książkę i jak któregoś dnia rodzice odbierając mnie ze szkoły, powiedzieli, że mają dla mnie "coś, co bardzo chciałam" i nie mogłam się doczekać, aż przyjedziemy do domu, bo czułam, że to są "Opowieści"... No i był jeszcze Verne, do "Dzieci kapitana Granta" wracałam bardzo często.

W późniejszej podstawówce tonami pochłaniałam książki podróżnicze, moim ulubieńcem był Arkady Fiedler.

Lubiłam też przeglądać albumy o sztuce, jako bardzo jeszcze małe dziecko mogłam godzinami wpatrywać się w zdjęcia ołtarza Wita Stwosza z Kościoła Mariackiego.

Trochę komiksów też było, choć wolałam książki - był Kajko i Kokosz, był Asteriks (do którego ciągle mam słabość ;) ), był Thorgal, który jednak trochę mnie fascynował, a trochę straszył, więc nie zebrałam zbyt wielu części.

W odróżnieniu od wielu osób nie wspominam "Dzieci z Bullerbyn" jako książki szczególnie ważnej - owszem, czytałam ją i lubiłam, ale nie było to coś o znaczeniu większym od innych książek. Strasznie za to lubiłam książkę Selmy Lagerof... umknął mi tytuł a jestem zbyt leniwa, żeby go szukać ;) - o chłopcu, który podróżował ze stadem gęsi.

Miałam też dużo książek o przyrodzie, o historii - ukazywały się wtedy serie takich ładnie wydanych, przeznaczonych dla dzieci albumów, mam je do dzisiaj. Uwielbiałam je czytać i w zasadzie sporą część podstawówki "przejechałam" na wiedzy z nich zaczerpniętej.

W ogóle dużo czytałam od samego początku, a nauczyłam się czytać mając trzy lata.




Aha, i zawsze w czasie wakacji czytałam podręczniki na następny rok szkolny :badgrin:
Romulus - 2008-12-18, 13:48
:
Najważniejsze lektury kojarzące mi się z dzieciństwem lub wczesnym dojrzewaniem:

1. seria o Tomku (Szklarski?), ale nie wszystkie tomy - szczególnie te, kiedy pojawiła się Sally (?)

2. trylogia o Indianach, bardzo smutna: "Złoto Gór Czarnych" też Szklarskich (nie pamiętam już wszystkich tytułów) - przypomniała mi się ostatnio, kiedy oglądałem film HBO BURY MY HEART AT WOUNDED KNEE.

3. komiks: Kajko i Kokosz - nie wiem, skąd ojciec wytrzasnął nam te komiksy, bo tylko jeden tom miałem wycinany z jakiejś gazety.

4. Potop - brak Anusi w ekranizacji do dziś jest dla mnie zagwozdką: dobrze to czy źle.

5. Opowieści z Narni.

6. na koniec Władca Pierścieni (przy tym w ogóle nie rozbudził mojego zainteresowania fantastyką, dopiero A. Sapkowskiemu się udało).
dareko - 2008-12-18, 14:40
:
Przygody Tomka Sawyera
Przygody Huckleberry Finna
W Pustyni i w Puszczy
Krzyzacy
Przypadki Robinsona Crusoe

Czytane po jakies 20 razy.
Tigana - 2008-12-18, 17:59
:
ASX76 napisał/a:
- Chłopcy z Placu Broni - F. Molnar (moja ulubiona książka dzieciństwa; ze względu na smutne zakończenie nie dałem rady przeczytać jej więcej niż dwa razy)

Mięczak :P
Romulus napisał/a:
1. seria o Tomku (Szklarski?), ale nie wszystkie tomy - szczególnie te, kiedy pojawiła się Sally (?)

Miałem to samo - mniej więcej od 5-6 tomu seria straciła na dynamice - może dlatego, że gówny bohater dorastał. No i ten ślub z Sally --_-
Romulus napisał/a:
2. trylogia o Indianach, bardzo smutna: "Złoto Gór Czarnych" też Szklarskich (nie pamiętam już wszystkich tytułów) - przypomniała mi się ostatnio, kiedy oglądałem film HBO BURY MY HEART AT WOUNDED KNEE.

"Orle pióra", "Przekleństwo złota", "Ostatnia walka Dakotów" - faktycznie ta ostatnia cześć jest bardzo smutna, a epilog wręcz wstrząsający. Pamiętam, ze o ile 1 i 2 tom przeczytałem jeden po drugim to już 3 czekam z rok albo dwa. Bałem się czytać o śmierci Indian - szczególnie zapadła mi w pamięć ilustracja pokazująca śmierć wodza Wielkiej Stopy. brrr
Szklarski popełnił jeszcze jedną fajną książkę - i to s-f. Chodzi mi o "Sobowtóra profesora Rawy", w której to powieści genialny polski uczony stworzył androida do złudzenia przypominającego swego twórcę. Fajna rzecz.
Romulus napisał/a:
4. Potop - brak Anusi w ekranizacji do dziś jest dla mnie zagwozdką: dobrze to czy źle.

Z Sienkiewiczem jestem na bakier - szczególnie z "Trylogią"

Do moich lektur z dzieciństwa należały jeszcze:
- podróżnicze reportaże Arkadego Fiedlera
- westerny - ale nie Maya (czytałem tylko jego najkrwawsze dzieła "Ród Rodrigandów") wolałem Wernica, Baxtera, Curwooda
- polska klasyka młodych" Bahdaj, Niziurski, Minkowski, Ożogowska, Liskowacki, "Pan Samochodzik" i wielu innych
- Juliusz Verne - samą "Tajemniczą wyspę" czytałem chyba z 5-6 razy
- "żółte tygrysy" i ine książki opowiadające o II w.ś
ASX76 - 2008-12-18, 18:31
:
Tigana napisał/a:
"Orle pióra", "Przekleństwo złota", "Ostatnia walka Dakotów" - faktycznie ta ostatnia cześć jest bardzo smutna, a epilog wręcz wstrząsający. Pamiętam, ze o ile 1 i 2 tom przeczytałem jeden po drugim to już 3 czekam z rok albo dwa. Bałem się czytać o śmierci Indian - szczególnie zapadła mi w pamięć ilustracja pokazująca śmierć wodza Wielkiej Stopy. brrr


Mięczak. :P

"Ród Rodrigandów" najkrwawszym dziełem Maya? :shock: Chyba tylko ze względu na dlugość serii tj. więcej książek = więcej trupów. Czytałem, lecz po iluś tam tomach znudziłem się i odpadłem.
Szkoda, że nie sięgnąłeś po "Winnetou" (zwłaszcza końcowka zapadłaby Ci w pamięć) czy "Skarb w Srebrnym Jeziorze". Znacznie ciekawsze.
Tigana - 2008-12-18, 21:31
:
ASX76 napisał/a:
Mięczak. :P

przynajmniej nie płakałem :mrgreen:
ASX76 napisał/a:
"Ród Rodrigandów" najkrwawszym dziełem Maya? :shock: Chyba tylko ze względu na dlugość serii tj. więcej książek = więcej trupów. Czytałem, lecz po iluś tam tomach znudziłem się i odpadłem.

No wiesz - idzie dwóch pozytywnych bohaterów, spotyka 30 przestępców i wszystkich morduje. Pisze morduje z premedytacją - bo strzelanie z krzaków w plecy chyba tak się nazywa. A to dopiero początek - ucinanie kończyn, wyłupianie oczu, torturowanie i zabijanie dziesiątkami oto powszednie przygody bohaterów tego cyklu.
ASX76 napisał/a:
Szkoda, że nie sięgnąłeś po "Winnetou" (zwłaszcza końcówka zapadłaby Ci w pamięć) czy "Skarb w Srebrnym Jeziorze". Znacznie ciekawsze.

"Winnetou" ( i "Olda Surehanda") zacząłem czytać, ale odpadłem po kilkudziesięciu stronach totalnie pognębiony męstwem i honorem poszczególnych bohaterów, którzy byli bardziej papierowi od papieru toaletowego.
ASX76 - 2008-12-18, 22:07
:
Tigana napisał/a:
[i][b] (...) ( i "Olda Surehanda") zacząłem czytać, ale odpadłem po kilkudziesięciu stronach totalnie pognębiony męstwem i honorem poszczególnych bohaterów, którzy byli bardziej papierowi od papieru toaletowego.


Ciekawa "interpretacja" tytułu. Ciągle potrafisz mnie mile zaskoczyć, Tigana-san. :-P

Książki, w których bohaterów cechują: prawość, honor i męstwo, są jak najbardziej wskazane dla dzieci.
Kilkadziesiąt stron to za mało, żeby aż tak gruntownie poznać postacie. No, chyba że czytałeś będąc już dużym bobaskiem. ;)

P.S. Prawdziwy mężczyzna nie wstydzi się łez. To, że się przed nimi powstrzymuje, choć "wewnątrz" roni ślozy, nie czyni go twardym, Dobrodzieju. Po cóż udawać i czynić pozory? :-P
Tigana - 2008-12-18, 22:29
:
ASX76 napisał/a:
Ciekawa "interpretacja" tytułu. Ciągle potrafisz mnie mile zaskoczyć, Tigana-san. :-P

"Old Surehand" - to taka książka - nie czytałeś?
http://www.gandalf.com.pl/b/old-surehand/
ASX76 napisał/a:
Książki, w których bohaterów cechują: prawość, honor i męstwo, są jak najbardziej wskazane dla dzieci.

To juz lepszy był "Gniewko syn rybaka"
ASX76 napisał/a:
Kilkadziesiąt stron to za mało, żeby aż tak gruntownie poznać postacie. No, chyba że czytałeś będąc już dużym bobaskiem. ;)

SPOILERY Z K. MAYa
"Winnetou" skończyłem czytać mniej więcej w momencie, kiedy ginie jego ojciec i siostra. Poznać psychikę bohaterów? Przecież oni cały czas byli tacy sami - prawi i dobrzy aż do mdłości. Czytałem to jak miałem 11-12 lat i nie trafiło do mnie. Wolałem G. O. Baxtera - "Tajemniczy szept" czy "Biały brat". Podobna tematyka, ale dużo ciekawsze, a i bohaterzy dużo bardziej realistyczni.
ASX76 - 2008-12-18, 22:57
:
Z tego co pamiętam, bohater nazywał się Old Shatterhand, dlatego "wyskoczyłem jak Filip z konopii". Jak się okazuje, nie miałem racji. Pardon.
Tigana - 2008-12-18, 23:22
:
ASX76 napisał/a:
Z tego co pamiętam, bohater nazywał się Old Shatterhand, dlatego "wyskoczyłem jak Filip z konopii". Jak się okazuje, nie miałem racji. Pardon.

"Oldów" było u Maya na peczki - Firehand, Shatterhand, Surehand i jeszcze pewnie kilku.
O przypomniałem sobie jedną z najfajniejszych książek z dzieciństwa - "Opowieść o korsarzu Janie Martenie' ("Czarna bandera", "Czerwone krzyże", "Zielona brama"). pióra Janusza Meissnera. Bardzo smutne, ale świetnie się czytało.
Romulus - 2008-12-18, 23:26
:
Ha! To jeszcze Madejowe Łoże, ale autora nie pomnę. Takie zeszytowe wydanie.

Ale chyba kupię sobie Złoto Gór Czarnych Szklarskich. Z sentymentu - bo to była taka inna lektura o Indianach niż wcześniejsze "westerny", czy Karol May (choć w nim też się zaczytywałem, bo ojciec tego na pęczki kupował).
Rapsodia - 2008-12-19, 15:17
:
O, jak mój temat rośnie w oczach!

Ja pamiętam pierwsze książki, które czytała mi mama, można chyba je uznac za pierwsze lektury mojego dzieciństwa:
:arrow: Tajemniczy Ogród - byłam zachwycona. Na dzień dzisiejszy nie za bardzo pamiętam fabułę tej historii ale jej kilmat. Taki lekko mroczny, magiczny no i właśnie...tajemniczy //ke?

:arrow: Dzieci z Bullerbyn - to mnie z kolei bardzo bawiło. W ogóle nie pamiętam tej książki, kojarzy mi się jakiś wątek o...kozie (wtf?!).

:arrow: Bracia Lwie Serce Astrid Lindgren. To moja ukochana książka. Opowieśc o dwóch braciach z których jeden (młodszy) jest śmiertelnie chory a drugi ratuje mu życie z pożaru sam przy tym tracąc własne. Wkrótce młodszy chłopiec także umiera i obaj spotykają się w zupełnie innym świecie. W sumie to takie trochę fantasy. Bardzo wzruszające i chyba ulubiona książka mojego dzieciństwa.

:arrow: Pippi i Ania z Zielonego Wzgórza wkładam je do jednego worka, bo obie mama próbowała mi czytac i na obie strasznie kręciłam nosem. Nie przypadły mi do gustu typowe dziewczyńskie lektury.

Kiedy sama nauczyłam się czytac, pamiętam jak dziś, kiedy podczas pierwszej wizyty w bibliotece moja wychowawczyni z pierwszej klasy wręczyła mi:

:arrow: Filonek Bezogonek - historia kociaka, któremu przerośnięty szczur odgryzł ogonek :mrgreen: . Męczyłam to chyba z tydzień

:arrow: Karolcia - o dziewczynce, która znalazła niebieski, magiczny koralik. Zupełnie nie pamiętam co robił ten koralik chyba...pozwalał jej fruwac?

:arrow: Wodnikowe Wzgórze - ryczałam jak bóbr! o królikach.

Później był Harry Potter o którym roztkliwiałam się już w tematycznym wątku no a jako radosna 12 latka zostałam obdarowana przez tatę jego starym kompletem Władcy Pierścieni...
Tigana - 2008-12-19, 15:26
:
Romulus napisał/a:
Ha! To jeszcze Madejowe Łoże, ale autora nie pomnę. Takie zeszytowe wydanie.

Walery Przyborowski - ale o ile "zeszytowe" westerny czytałem zzapartm tchem to to mi nie wchodziło.
Romulus napisał/a:
Ale chyba kupię sobie Złoto Gór Czarnych Szklarskich. Z sentymentu - bo to była taka inna lektura o Indianach niż wcześniejsze "westerny", czy Karol May (choć w nim też się zaczytywałem, bo ojciec tego na pęczki kupował).

Teraz Szklarski już by się chyba nie przebił - za dużo u niego opisów i naukowych wywodów np o florze i faunie. Dla mnie dzieciaka z wielkiego miasta, który był spragniony egzotyki to była rewelacja, ale dzisiejsza dzieciiarnia dużo bardziej ceni sobie szybką akcję.

Rapsodia napisał/a:
:arrow: Dzieci z Bullerbyn - to mnie z kolei bardzo bawiło. W ogóle nie pamiętam tej książki, kojarzy mi się jakiś wątek o...kozie (wtf?!).

Kózka, piesek i kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej - książka rzekłbym "kultowa"

Rapsodia napisał/a:
:arrow: Filonek Bezogonek - historia kociaka, któremu przerośnięty szczur odgryzł ogonek :mrgreen: . Męczyłam to chyba z tydzień

Czy ktoś widział kotka, kotka bez ogonka jak się ta ciamajda gdzieś tu smętnie błąka?

Hicior to był.
Rapsodia napisał/a:
:arrow: Karolcia - o dziewczynce, która znalazła niebieski, magiczny koralik. Zupełnie nie pamiętam co robił ten koralik chyba...pozwalał jej fruwać?

Spełniał wszystkie życzenia, ale z każdym stawał się coraz bladszy. I mówił, kiedy się go ..myło.
Rapsodia - 2008-12-19, 15:51
:
Tigana napisał/a:



Rapsodia napisał/a:
:arrow: Dzieci z Bullerbyn - to mnie z kolei bardzo bawiło. W ogóle nie pamiętam tej książki, kojarzy mi się jakiś wątek o...kozie (wtf?!).

Kózka, piesek i kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej - książka rzekłbym "kultowa"

Rapsodia napisał/a:
:arrow: Filonek Bezogonek - historia kociaka, któremu przerośnięty szczur odgryzł ogonek :mrgreen: . Męczyłam to chyba z tydzień

Czy ktoś widział kotka, kotka bez ogonka jak się ta ciamajda gdzieś tu smętnie błąka?

Hicior to był.
Rapsodia napisał/a:
:arrow: Karolcia - o dziewczynce, która znalazła niebieski, magiczny koralik. Zupełnie nie pamiętam co robił ten koralik chyba...pozwalał jej fruwać?

Spełniał wszystkie życzenia, ale z każdym stawał się coraz bladszy. I mówił, kiedy się go ..myło.


Podziwiam za bezbłędną znajomośc lektur dziecięcych ;) Przypomniał mi się Filonek...jakiż on był rozkoszny!
Tigana - 2008-12-19, 22:11
:
Rapsodia napisał/a:
Podziwiam za bezbłędną znajomośc lektur dziecięcych ;) Przypomniał mi się Filonek...jakiż on był rozkoszny!

Bo w każdym facecie tkwi małe dziecko :mrgreen: No i te książki na tyle zwichrowały mi psychikę, ze będę je zawsze pamiętam.
O i kolejna mi się przypomniała "Puc, Bursztyn i goście" - boska książka o psach.
Lost_Soldier - 2008-12-19, 22:24
:
Moja pierwsza książka...pamiętam to do dziś:

Babcia dała mi pieniadze żebym sam sobie coś kupił....wróciłem rozradowany z "lalka na łańcuchu" ( Chyba Alistair maclean ) - wiek... 5 lat... Jej mina bezcenna :mrgreen:
ASX76 - 2008-12-20, 21:36
:
Oj, w dzieciństwie gruntownie przerobiłem twórczość A. MacLeana. Czytałem wszystko tego autora, co tylko wpadło mi w rączki. Najmilej wspominam: HMS Ulisses, Stacja Arktyczna Zebra, Noc bez brzasku, Siła strachu, Tylko dla orłów...
Do poprzedniej listy książek dopisuję także:
- Złoto z Porto Bello (w zeszytach)
- powieść historyczną Czerwony Sokół
- Wodzu, wyspa jest twoja (ale szkoda, przeczytałem tylko jedną część, a i to nie pierwszą)
- Szwedzi w Warszawie (inne pozycje też pewnie były, ale nie pamiętam tytułów)
Tigana - 2008-12-20, 21:45
:
ASX76 napisał/a:
Oj, w dzieciństwie gruntownie przerobiłem twórczość A. MacLeana.

MacLean, Ludlun, Forbes,Higgins , potem Cussler - to czytałem tak mniej więcej w wieku 13-16 lat. W tym samym czasie zaczepiłem o horror.
ASX76 - 2008-12-21, 00:34
:
Tigana napisał/a:

MacLean, Ludlun, Forbes,Higgins , potem Cussler - to czytałem tak mniej więcej w wieku 13-16 lat. W tym samym czasie zaczepiłem o horror.


Sklonowałeś moją drogę czytelniczą w tym zakresie. 16 lat to już bardzo "emerytalne" dzieciństwo. ;)

Tak się złożyło, że książki Forbesa i Cusslera jakoś nie przypadły mi do gustu. Bardziej wolałem MacLeana i Ludluma. Ten drugi również był płodny... pisarsko. Spośród książek Roberta najmilej wspominam trylogię o J. Bourne. Inne już tak dobre nie były.
W jednym z utworów (nie o J.B.) była całkiem ostra scena gwałtu (ich kilku, ona jedna).

Z twórczości J. Higginsa (ów jegomość może robić za wzór książkoroba) najbardziej spodobały mi się: Orzeł wylądował i Modlitwa za konających.

Sensację ze sporą dawką erotyki pisał Gerard de Villiers. Drugi element wychodził mu lepiej. ;)

Ponadto "zaliczyłem":
- J. Oakley - "Zawodowcy"
- Ch. Sherlock - "Poranek hieny"
- K. Goddard - "Pochodnia zemsty"
- R. Thorp - "Szklana pułapka"
- D. Dye - "Pluton"
- F. Forsythe - "Dzień Szakala"
- T. Clancy - "Polowanie na Czerwony Październik" (tutaj skończyło się na dobrych chęciach, nie doczytałem do końca)
Na pewno czytałem coś z kryminałów Chmielewskiej i Chandlera, ale nawet nie pamiętam co to było.
Był taki czas, gdy horrory czytywałem namiętnie: King, Masterton, H.A. Knight, G. Smith, P. Wilson, J. Herbert (nie podpasował), A.D. Fostera (napisał książki o "Obcym" - Nostromo)...
Fidel-F2 - 2008-12-21, 11:33
:
ASX76 i to były lektury Twojego dzieciństwa? :shock:
Tigana - 2008-12-21, 13:12
:
ASX76 napisał/a:
Sklonowałeś moją drogę czytelniczą w tym zakresie. 16 lat to już bardzo "emerytalne" dzieciństwo. ;)

Większość tych książek ukazała się u nas po 1989 roku - miałem wtedy 13 lat. A zachłyśnięcie tego typu literaturą potrwało u mnie jeszcze z 5-6 lat. Potem schematyzm kolejnych powieści (szczególnie Higginsa) skutecznie mi obrzydził ich czytanie .
ASX76 napisał/a:
W jednym z utworów (nie o J.B.) była całkiem ostra scena gwałtu (ich kilku, ona jedna).

"Przesyłka z Salonik" - scena w samolocie.
ASX76 napisał/a:
Z twórczości J. Higginsa (ów jegomość może robić za wzór książkoroba) najbardziej spodobały mi się: Orzeł wylądował i Modlitwa za konających.

Bo to chyba najlepsze (najciekawsze) książki w jego twórczości. Podobały mi się jeszcze "Kryptonim Walhalla" (zagadka zniknięcia Bormana), "Gniew boży" (lata 30-te i bojownik IRA w Meksyku), "Płacz myśliwego" .
nastka - 2008-12-21, 20:05
:
Tigana napisał/a:
O i kolejna mi się przypomniała "Puc, Bursztyn i goście" - boska książka o psach.


A w rezultacie mój pies zwał się Puc xD

Ja bardzo lubiłam książkę o syrence, która zakochała się w księciu. Udała się do jakiejś czarownicy, która odebrała jej głos a w zamian dała nogi. Konkretnego zakończenia nie pamiętam, ale coś mi się kołacze po głowie, że było smutne.
Kojarzy ktoś? :>
martva - 2008-12-21, 20:17
:
żartujesz, czy tak na poważnie?
Carmilla - 2008-12-22, 10:08
:
Ja zasadniczo w dzieciństwie nie czytałam. Nawet lektur... Nie wiem jak mi się udawało przechodzić z klasy do klasy z nawet dobrymi ocenami.
Z najwcześniejszego dzieciństwa to pamiętam jak usiłowałam Kopciuszka przeczytać - bo starasza o jakieś 1,5 roku siostra czytała. Nie wiem czy przeczytałam całego, pamiętam, że czytanie tego byo dla mnie drogą przez mękę... znaczy tu nie o treść chodzi, bo tę już nałam, tylko o samo składanie literek.
Z lektur z wczesnej podstawówki to pamiętam, że przeczytałam Dzieci z Bullerbyn i że nawet mi się pdobało. Dużo ksiażek wypozyczałam z nadzieją, że przeczytam a potem oddawałam bo temin w bibiotece mijał.
Potem, pod koniec podstawówki, był Szklarski - wszystkie Tomki i trylogia indiańska - od tego czasu czytam nałogowo.
ASX76 - 2008-12-22, 18:48
:
Fidel-F2 napisał/a:
ASX76 i to były lektury Twojego dzieciństwa? :shock:


Nieco późniejszego. ;) Najpierw były bajki, baśnie i legendy.
Tigana - 2008-12-22, 21:10
:
Moja pierwszą książka "na poważnie" był "Plastusiowy pamiętnik" - pamiętam jak polowałem kilka tygodni na tę książkę w szkolnej bibliotece.
Procella - 2008-12-26, 11:39
:
Wczoraj przypomniała mi się (za sprawą filmu) jeszcze jedna książkowa miłość okresu dzieciństwa - cykl o krainie Oz. Miałam tych książek kilka, chyba z pięć tomów (kiedy patrzę na Wiki... czy to możliwe, że miałam wszystkie wydane po polsku?). Aż by się chciało je odgrzebać, jeszcze je mam gdzieś w domu...
beldin - 2009-02-01, 18:08
:
No cóż koleżeństwo wymieniło chyba prawie wszystkie moje lektury z dzieciństwa.
Dodam tylko tytuły Broszkiewicza "Wielka Większa Największa" i "Ci z 10-tego tysiąca" czy jakoś tak to brzmiało. Jeszcze ekologiczna :-) "Rogaś z Doliny Rospudy".
A-tinka - 2009-02-01, 21:20
:
Pierwsza książka, która mi się tak naprawdę spodobała to "Ronja, córka zbójnika" Astrid Lindgren. Pamiętam jak z zapartym tchem czytałam przygody Ronji i Birka.
Następną książką, którą czytałam z takim zapałem był "Harry Potter". Przez kilka lat byłam wielką fanką tego cyklu, ale na szczęście z tego wyrosłam.
I jeszcze ostatnia książka, którą kojarzę z dzieciństwem to "Opowieści z Narnii" Lewisa. Cały cykl przeczytałam co najmniej pięć razy (chyba przy żadnej innej książce nie udało mi się jak na razie przebić tej ilości).

W przypadku pozycji pierwszej i ostatniej jestem w stanie powracać wielokrotnie do tych książek. Jednak jeśli chodzi o HP, to zbyt się zraziłam do tej serii, abym mogła ją czytać z zainteresowaniem.
Tixon - 2009-10-01, 23:45
:
martva napisał/a:
Czytałam Hobbita, i Władcę pierścieni, i Opowieści z Narni, i Muminki. Potem ewoluowałam w doroślejsze rzeczy

Można powiedzieć, że odwrotnie.
Od kiedy odkryłem szkolną a później publiczną bibliotekę, stale można mnie było znaleźć w dziale naukowym - wszechświat, układ słoneczny, czas i związane z tym lektury - Stalowy szczur, odyseja kosmiczna. Okraszane Conanem. Wcześniej to tylko Już Czytam i Kaczory Donaldy były.
Później zaś przez kilka lat literatura przygodowa - Pan Samochodzik, Przygody Trzech Detektywów, Tomka Wilmowskiego (ze znakomitymi opisami Szklarskiego, przydawały się na geografii). Powrót do fantastyki odbył się za sprawą Władcy i Wiedźmina :)
Tomasz - 2009-10-02, 07:25
:
Szklarski to mistrz mojego dzieciństwa, nie tylko dzięki Tomkowi, ale też indiańskiej trylogii "Złoto Gór Czarnych".
A jeszcze mi jeden tytuł z dzieciństwa przyszedł do głowy. "Rojna córka zbójnika". Właściwie to fantasy. Znacie może? To jest fajna rzecz. Kupiłem sobie nawet niedawno.
You Know My Name - 2009-10-02, 08:00
:
Kiedy już przeprosiłem się z książkami to pierwsze były lektury o tematyce wojennej (głównie marynistyka). Za stertami Tygrysów i innych, równie ambitnych pozycji znalazłem jednego z Tomków i wsiąkłem w tą serię, potem były książki o Panu Samochodziku, Profesor Gąbka, Dzieci z Bullerbyn. Potem zaczęła się przygoda z fantastyką.
xan4 - 2009-10-02, 08:00
:
Ja czytałem Dzieci z Bullerbyn, Muminki i Anię z Zielonego Wzgórza, Tomka nie trawiłem :-)
Dhuaine - 2009-10-02, 22:00
:
Tomasz napisał/a:
A jeszcze mi jeden tytuł z dzieciństwa przyszedł do głowy. "Rojna córka zbójnika". Właściwie to fantasy.

Ronja ;) Świetna książka. Zaczytałam ją niemal na kilka części. To była jedna z tych, które świsnęłam z ogólnej biblioteki (pokój z książkami, nie taka osiedlowa xD) i trzymałam u siebie w szufladzie łóżka, żeby mieć dostęp w każdej chwili. :)
dworkin - 2009-10-02, 22:40
:
beldin napisał/a:
No cóż koleżeństwo wymieniło chyba prawie wszystkie moje lektury z dzieciństwa.
Dodam tylko tytuły Broszkiewicza "Wielka Większa Największa" i "Ci z 10-tego tysiąca" czy jakoś tak to brzmiało. Jeszcze ekologiczna :-) "Rogaś z Doliny Rospudy".

Taaak... Mój księżycowy pech oraz Ci z Dziesiątego Tysiąca. Aż łza się w oku kręci... Jak dla mnie, rzeczy lepsze od Cyklu Narnijskiego, który też bardzo lubię.
A poza tym - Jan Parandowski. Obudził we mnie miłość do literatury.
Mogget - 2009-10-04, 19:28
:
Pierwsze książeczki jakie czytałem to "Poczytaj mi mamo" :mrgreen:
Będąc w podstawówce zaczytywałem się w serii "Przygody trzech detektywów" opowiadającej o trzech młodych chłopakach rozwiązujących różne strrraszne zagadki :)
Oprócz tego seria "Szkoła przy cmentarzu" - horrory dla dzieciaków ;)
Strasznie podobały mi się też książki z serii Strrraszna historia i Monstrrrualna erudycja - czyli wiedza na wesoło.
Później przeczytałem "Hobbita", "HP" i "Żywostatki" w ten sposób rozpoczynając przygodę z fantastyką.
MadJack - 2009-10-04, 21:33
:
Żeby nie było- dla mnie moje dzieciństwo jeszcze nie przeminęło :mrgreen: Ale może podsumuję do VI klasy :)
Do III klasy nie cierpiałem czytać. Kartka A4 dużymi literami to była dla mnie tragedia. A co dopiero przeczytać lekturę, hohoho! Ale jako że brat mi polecił, to zacząłem czytać Hobbita. Połowa II klasy. Nie wyszło. I tak kilka razy się za niego brałem, w końcu w III przeczytałem. Wyobraźnię miałem dużą (że sam sobie zazdroszczę, że nie została :P ), więc po Hobbicie polubiłem książki bardzo szybko i sumiennie czytałem lektury. W VI nauczycielka j. pol. stwierdziła, że za mało czytamy i co dwa tygodnie szliśmy do biblioteki szkolnej, żeby wypożyczyć książkę, którą później mieliśmy opisać. Mi chyba jedynemu się w klasie to spodobało. Ale wracając do książek- nie czytałem po Hobbicie nic z fantastyki, dopiero w VI klasie zacząłem od Światu Dysku :D A po tym skusiłem się na WP. A co jeszcze czytałem w okresie III-VI nie pamiętam.
Isgenaroth - 2009-10-09, 17:18
:
Książki mojego dzieciństwa to twórczość Edmunda Niziurskiego
Adelo zrozum mnie, Księga urwisów, Awantura w Niekłaju, Osobliwe przypadki Cymeona Maksymalnego, Klub Włóczykijów, Sposób na Alcybiadesa, Siódme wtajemniczenie, Niewiarygodne przygody Marka Piegusa.
i Zbigniewa Nienackiego, czyli wszystkie "samochodziki".
Wymienić mógłbym jeszcze na pewno ale te najbardziej utkwiły mi w pamięci. Pamiętam także komiksy" Tytus Romek i A'tomek" Kajko o Kokosz. Ogólnie w tamtym okresie, kupienie książek graniczyło z cudem, jak kupienie czegokolwiek poza octem. Miałem szczęście, gdyż moi rodzice pracowali w ówczesnym RSW Prasa Książka Ruch, więc nie martwiłem się o kupno książek.
MrSpellu - 2009-10-09, 19:00
:
ASX76 napisał/a:
Z twórczości J. Higginsa (ów jegomość może robić za wzór książkoroba) najbardziej spodobały mi się: Orzeł wylądował i Modlitwa za konających.

Zdecydowanie Noc Lisa :perv:

Ja w czasach dzieciństwa czytałem raczej monotonnie. Głównie książki z zielonej serii o zwierzątkach i z czerwonej o cywilizacjach (chciałem zostać wtedy archeologiem). Następnie szpikowałem się masą obrazkowych encyklopedii, głównie o dinozaurach (wtedy była faza na paleontologię) i minerałach (ha, do tej pory mam gdzieś swoją kolekcję, pytanie tylko gdzie?) jeszcze później były Tomki i Samochodziki. Potem się stoczyłem i zacząłem czytać wszystko co mi wpadło w ręce :(
salamandra - 2011-02-19, 12:26
:
U mnie królowały: "Plastusiowy pamiętnik", "Kubuś Puchatek" i wiersze: Brzechwy, Tuwima
Jachu - 2011-07-15, 13:55
:
Widzę, że cała masa ludzi czytała to samo, co ja :mrgreen: Już rozumiem czemu są tu same ZB-oki :mrgreen: ;)
Z dzieciństwa najbardziej zapamiętałem:
- "Tomki" i "Złoto Gór Czarnych" Szklarskiego
- "Samochodziki" Nienackiego
- powieści Adama Bahdaja
- westerny May'a i Wernica
- opowiadania Niziurskiego
- powieści Verne'a
- Koziołka Matołka :mrgreen:

Czy zdarza się wam sięgać po książki z dzieciństwa czy młodości?
tr - 2011-07-16, 13:56
:
To było tak dawno, tyle książek temu, że zupełnie nie pamiętam swoich pierwszych lektur... :)

Ale w dzieciństwie niewątpliwie czytałem takie dzieła jak: Dzieci z Bulerbyn, Karolcia, O psie który jeździł koleją, Czterej pancerni i pies (ogromna jednotomowa cegła - wygrała ją w jakimś konkursie szkolnym któraś z moich ciotek i zostawiła u babci w górach, dokąd przyjeżdżałem w każde wakacje), seria o Panu Samochodziku (u babci była Wyspa Złoczyńców), seria o Tomku Wilmowskim, trochę książek przygodowych o indianach/słowianach/wikingach/Marku Polo itp., cykl Narnijski, baśnie Andersena, cykl o ani z Zielonego Wzgórza, Tygrysy (mimo propagandy całkiem fajnie się je czytało), trochę książek pani Edith Nesbit, Juliusza Verna itp., idt.

Ogólnie - przede wszystkim książki przygodowe, trochę beletryzowanej historii, trochę fantastyki, trochę baśni i bajek...
stian - 2011-07-16, 14:13
:
Ja czytałem głównie Niziurskiego, Szklarskiego, Nienackiego, Agatę Christie i cykl "Przygody Trzech Detektywów" sygnowany nazwiskiem Alfreda Hitchcocka, choć to raczej była ściema i pisali go różni autorzy ;)

Wszystkie "Anie z Zielonego Wzgorza", "Muminki" i ksiazki Astrid Lindgren, poza "Dziecmi z Bulberbyn" wydawaly mi sie strasznie niemeskie i glupie ;)
makatka - 2011-07-16, 14:29
:
Pierwsza samodzielnie przeczytana ksiązka- Bracia Lwie serce A. Lindgren (i tu jestem dumna z siebie, bo już w I klasie podstawówki żem sama se czytała se), później bracia Grimm, Grabowski, Brzostek, wszelkeigo typu i kraju pochodzenia legendy, klechdy, podania, Curwood, London i "tomki" Szklarskiego, do tego "samochodziki" Nienackiego, Niziurski. Przy czym jeśli chodzi o lektury, chyba jeno prócz Krzyżaków, to jechałam po opracowaniach, ucząc się perfekcyjnego wodolejstwa i dostając za brak wiedzy piątki :badgrin:
Jander - 2011-07-16, 14:29
:
stian napisał/a:
cykl "Przygody Trzech Detektywów" sygnowany nazwiskiem Alfreda Hitchcocka

To było niezłe, przeczytałem 1-2 części, ale potem nie potrafiłem znaleźć kolejnych. Za to bardzo polubiłem serię Szkoła przy Cmentarzu, mam naprawdę sporą ich kolekcję. Krótkie i przyjemne, w sumie jedna z pierwszych fantastyk.
Sabetha - 2011-07-16, 19:11
:
Gdybym chciała wymienić wszystkie książki, które przeszły mi przez ręce w dzieciństwie, musiałabym napisać naprawdę długi post... Ograniczę się więc nieco, wymieniając te, które w pewnym sensie "nauczyły mnie" kochać słowo pisane.
Karol May "Winnetou" i "Old Shatterhand", a potem wiele, wiele innych, traktujących o przygodach dzielnego wodza Apaczów i jego białego przyjaciela. Byłam wtedy w drugiej klasie podstawówki i książki wypożyczała mi starsza siostra, albowiem bibliotekarka uważała, że jestem za mała.
Juliusz Verne "Dzieci kapitana Granta", "20000 mil podmorskiej żeglugi", "Tajemnicza wyspa" et caetera. Verne'a czytałam wszystko jak leci.
A. Dumas "Trzej muszkieterowie". Do dziś mam słabość do Dumasa ;)
L.M. Montgomery "Błękitny zamek". Niesamowicie sympatyczna książeczka, podobnie jak cykl o Ani z Zielonego Wzgórza.
Cykl o Panu Samochodziku.
Cykl o Tomku Wilmowskim i "Złoto Gór Czarnych".
"O chłopcu, który szukał domu" I. Jurgielewiczowej. Jakże ja kochałam tę książkę...
Wszystkie dostępne powieści Fredericka Schillera Fausta, którego uważałam w tamtych czasach za mistrza historii rodem z Dzikiego Zachodu.
Wszystkie dostępne powieści Curwooda, zwłaszcza "Łowcy wilków" i Łowcy złota".
Większość powieści Londona, z czego najbardziej lubiłam "Białego kła", "Przygodę" i "Wilka morskiego".
Oraz wiele, wiele innych, których nie chce mi się dalej wymieniać ;)
radosiewka - 2011-07-16, 21:38
:
Jedna z pierwszych książek, które przeczytałam to książka o doktorze Dolittle. Ale naprawdę w czytanie wciągnęłam się dzięki książkom o Tomku Wilmowskim i książkach Curwooda i Londona. Uwielbiałam je czytać. W bibliotece szkolnej odkryłam także dwie świetne książki też o zwierzakach - jedna o polskich rysiach znad Morskiego Oka, a druga o jakiejś dziewczynce, co przygarnia małą czarną panterę.
Nie znosiłam "Ani z Zielonego Wzgórza" i nadal mam do niej awersję :evil: Lubiłam jeszcze "Plastusiowy pamiętnik". A potem, mniej więcej w 5-6 klasie podstawówki lubiłam np. "Quo Vadis", ale nie znosiłam "W pustyni i w puszczy". Moja ulubiona lektura z czasów podstawówki to Robinson Cruzoe.
utrivv - 2011-07-18, 06:48
:
Ja standardowo Niziurski, Szklarsscy, Nienacki, Wernic, Okoń oraz co ciekawe Dick i Mickiewicz. Zupełnie nie potrafiłem (do dzisiaj zresztą) strawić Słowackiego choć to ulubionby autor mojej mamy. Natomiast niektóre wiersze Mickiewicza znałem na pamięć jeszcze przed podstawówką :)
Stary Ork - 2011-07-18, 09:05
:
Wernic? "Tropy wiodą przez prerię" i tak dalej? Toś mi bratem, zaczytywałem się w tym głębiej niż w Mayu, Verne'ie i całej reszcie tałatajstwa :mrgreen: . "Barry Bede" był wfpytę, zwłaszcza wątek ze złożeniem w bankowym depozycie worka z piaskiem :mrgreen: . Waaaaaaaaaaaaaagh.
stian - 2011-07-18, 10:21
:
Cytat:
To było niezłe, przeczytałem 1-2 części, ale potem nie potrafiłem znaleźć kolejnych. Za to bardzo polubiłem serię Szkoła przy Cmentarzu, mam naprawdę sporą ich kolekcję. Krótkie i przyjemne, w sumie jedna z pierwszych fantastyk.


Szkoła przy cmentarzu to klasyk, ksiazki mialy taka duza czcionke, ze 150 stron czytalo sie w godzine :-)
Sabetha - 2011-07-18, 13:57
:
Stary Ork napisał/a:

Wernic? "Tropy wiodą przez prerię" i tak dalej? Toś mi bratem, zaczytywałem się w tym głębiej niż w Mayu, Verne'ie i całej reszcie tałatajstwa :mrgreen:


Yyyyy... Wiedziałam, że o czymś zapomnę, spisując naprędce listę dziecięcych bestsellerów :mrgreen: Najbardziej kochałam część zatytułowaną "Słońce Arizony" :mrgreen:

A pamięta ktoś taką urokliwą książeczkę pod tytułem "Chłopcy ze Starówki" Rudnickiej? XD
Sharin - 2011-07-18, 18:02
:
Kurcze, książki mojego dzieciństwa? Na początku był chaos i Karol May. Z racji tego, że biblioteka miejska była uboga w jego teksty (około 15 sztuk) dość szybko się z nimi uporałem :P Zaczęło się od Skarbu w Srebrnym Jeziorze a potem poszło już z płatka. Ulubionym bohaterem był oczywiście Old Surehand :mrgreen:

Później czytałem wszystko, co wpadło mi w łapki :) J. Verne'a (także przeczytałem wszystko co było dostępne w Białej :badgrin: ), Tom Clancy'ego, wszystko z Gwiezdnych Wojen do Akademii Jedi //jedi , pierwsze wydania tekstów Stephena Kinga (królował wówczas Amber i wydawnictwo Prima). Pewnie byli i inni autorzy (np. R.D. Koontz) ale już w mniejszych ilościach ;)
Beata - 2011-07-18, 19:29
:
Sabetha napisał/a:
"Chłopcy ze Starówki" Rudnickiej? XD

Za moich czasów to była lektura. Bodaj w trzeciej klasie. A może w czwartej? //mysli

Lekturę Wernica świetnie wspominam. W ogóle wszystkie "indiańskie" powieści dzieciństwa przeżywały swój renesans na studiach, tak gdzieś w okolicach maja, kiedy odreagowywaliśmy ponure przepowiednie prowadzących o rzezi w czasie nadchodzącej sesji. :badgrin:
Sabetha - 2011-07-18, 22:48
:
Beata napisał/a:
Za moich czasów to była lektura. Bodaj w trzeciej klasie. A może w czwartej? //mysli


Nie dam sobie uciąć za to głowy, ale chyba moja starsza siostra też czytała to z obowiązku. Ja już się nie załapałam, chociaż dzielą nas tylko trzy lata różnicy.

Z indiańskich opowieści przypomniała mi się jeszcze "Odwaga" Nory Szczepańskiej i "Ziemia słonych skał" Sat-Okha, który był bodajże naszym polskim Indianinem.
Fraa - 2011-07-19, 07:06
:
Rapsodia napisał/a:
:arrow: Tajemniczy Ogród - byłam zachwycona. Na dzień dzisiejszy nie za bardzo pamiętam fabułę tej historii ale jej kilmat. Taki lekko mroczny, magiczny no i właśnie...tajemniczy //ke?

Pamiętam, że niezbyt mi się podobało. Sama nie wiem czemu. Pewnie to jakaś ułomność. Małym księciem też się wszyscy zachwycają, a ja go ledwo zmęczyłam.
Cytat:
:arrow: Dzieci z Bullerbyn - to mnie z kolei bardzo bawiło. W ogóle nie pamiętam tej książki, kojarzy mi się jakiś wątek o...kozie (wtf?!).

Kozy nie pamiętam, w ogóle fabuły nie pamiętam, ale pamiętam, że mi się szalenie podobało chyba to była pierwsza książka, przy której poczułam taki prawdziwy żal, że skończyłam. :)
Cytat:
:arrow: Pippi i Ania z Zielonego Wzgórza wkładam je do jednego worka, bo obie mama próbowała mi czytac i na obie strasznie kręciłam nosem. Nie przypadły mi do gustu typowe dziewczyńskie lektury.

Z Pippi nie miałam do czynienia, ale z Anią zabrnęłam całkiem daleko w cykl. 8) Ofkoz im dalej, tym gorsze te książki były, aż w końcu uznałam, że jednak Ania - podstarzała mamuśka to nie jest do końca to, czego od niej oczekuję. Obecnie uważam, że trzy pierwsze tomy są warte przeczytania. Bo jak Ania robi się stara i rozsądna, to już nie to. :P
Cytat:
:arrow: Filonek Bezogonek - historia kociaka, któremu przerośnięty szczur odgryzł ogonek :mrgreen: . Męczyłam to chyba z tydzień

Na śmierć zapomniałam o tej książce. :mrgreen: Szalenie mi się podobało. ^^
Cytat:
:arrow: Karolcia - o dziewczynce, która znalazła niebieski, magiczny koralik. Zupełnie nie pamiętam co robił ten koralik chyba...pozwalał jej fruwac?

Tak, tak - a ostatnie życzenie, kiedy już koralik był bardzo blady, było, żeby spełniły się życzenia wszystkich ludzi. I jakiś sąsiad nagle zaczął pięknie grać, chociaż do tej pory tylko fałszował. :P A koralik upadł w trawę jako ta łza i więcej go nie znaleźli. ;]
Serio: od zawsze zastanawiałam się, dlaczego nie poprosili o to, żeby koralik znów był niebieski i mógł spełniać życzenia. :roll:

Ale to tak tylko się odwołałam do jednego posta, bo z niego najwięcej tytułów mi brzmiało znajomo. :)
Rzecz w tym, że nie czytałam żadnych dzieł Maya, Verne'a czytam (no co no?!) teraz (kończę Tajemniczą wyspę), parę miesięcy temu przeczytałam Wyspę skarbów Stevensona, Tomków Szklarskiego nigdy jakoś nie lubiłam, choć Rodzicielka uparcie usiłowała mnie namówić, Panów Samochodzików też nigdy nie tknęłam (autor jest mi znany wyłącznie z cyklu Ja, Dago)... No jakoś tych młodzieżowo-przygodowych rzeczy nie lubiłam. Przynajmniej nie wszystkie.

A co czytałam?

:arrow: Muminki - mam stare wydanie, wszystkie tomy i je uwielbiam. Do dziś potrafię do nich sięgnąć, bo są genialne, a niektóre tomy mają w sobie coś niepokojącego - nawet dla dorosłego czytelnika.
:arrow: Dr Dolittle - czy to tak mało popularna seria? :shock: Co Wy? Nie fascynowaliście się powieściami o sympatycznym doktorku, który gadał ze zwierzętami? Uwielbiałam to. :)
:arrow: Profesor Gąbka - przyznam, że niewiele z tego pamiętam, ale czytałam i mi się podobało. ^^
:arrow: Hobbit - moja przyjaźń z Tolkienem zaczęła się wcześnie. Zaraz po Hobbicie rzuciłam się ofkoz na Władcę Pierścieni, ale w połowie pierwszego tomu (genialne wydanie, jedyne słuszne, w którym okładki tomów układają się w obrazek ;) ) odpuściłam. Nie potrafiłam jeszcze poprawnie przeczytać większości imion bohaterów (przez długi czas Gandalf był dla mnie "Glandafem" :roll: ). Wróciłam do tej pozycji później. ;]
:arrow: Plastusiowy pamiętnik - no jasne, że tak. I chciałam mieć własnego Plastusia. ;]

A tak poza tym, to - co tu dużo gadać - łykałam sporo opowiadań z ojcowskich Fantastyk. :) Nie pamiętam tytułów, autorów, jeno parę szczegółów z fabuł, ale wiem, że brnęłam w te klimaty bardzo ostro. Potem przeskoczyłam na Bułyczowa i tak poszło. ;)
Tixon - 2011-07-19, 14:02
:
Fraa napisał/a:
Dr Dolittle - czy to tak mało popularna seria? Co Wy? Nie fascynowaliście się powieściami o sympatycznym doktorku, który gadał ze zwierzętami? Uwielbiałam to.

Oj, czytałem tego sporo, dobrze, że przypomniałaś ;)
Jezebel - 2013-03-13, 23:57
:
Z sentymentem wspominam 'Tajemniczy ogród', 'Dzieci z Bullerbyn', 'Muminki', 'Kubusia Puchatka' i 'Chatkę Puchatka'. No i oczywiście klasyczne baśnie w przeróżnych wersjach. Dobrze zapamiętałam książki z serii 'Leśny Ludek', chciałabym je mieć, by móc podsunąć własnemu potomkowi. Ale niestety moje egzemplarze gdzieś zaginęły :(
Dość szybko sięgnęłam po 'Władcę Pierścieni' (jakoś w wieku 11 lat) i nim ukończyłam podstawówkę, przeczytałam całość chyba z trzy razy.
Wcześnie zaczęłam też przygodę z bibliotekami. W szkole podstawowej każdą długą przerwę spędzałam na czymś w rodzaju kółka bibliotecznego - oprawiając i naprawiając książki, katalogując je i podpisując, wypożyczając innym dzieciakom. Świetna sprawa, nauczyła mnie szacunku dla książek, polubiłam otaczanie się nimi. Potem była i biblioteka miejska, bo po co komu dziecko, jeśli nie po to, by przynosić ojcu powieści sensacyjne? :P A skoro musiałam, to i przy okazji szukałam czegoś dla siebie. Głównie skierowanych do młodszego odbiorcy powieści grozy spod znaku 'Szkoły przy cmentarzu' czy 'Kręgu ciemności' :devil:
Misiel - 2013-03-14, 09:36
:
Przede wszystkim Niziurski (zwlaszcza Ksiega Urwisow). Potem Nienacki i seria "Hitchcocka" o trzech detektywach.
Alrauna - 2013-03-15, 23:38
:
Widzę, że bardzo dużo tytułów i autorów się powtarza, nie zaskoczę nikogo gdy napiszę, że zaczytywałam się w "Tomkach", "Złoto Gór Czarnych" też się gdzieś przewinęło, Bahdaj, Niziurski, Nienacki - ale to już były czasy szkolne, pamiętam jak szalałam na geografii dzięki Szklarskim.

Natomiast pierwszą książeczką jaką wypożyczyłam już na swoją osobistą kartę biblioteczną było "Sprzątanie" - jedna z tych tekturowych, których nie da się zepsuć. Zgubiłam ją ;P

A ulubioną baśnią było "Brzydkie kaczątko", mama codziennie czytała mi przed snem tę baśń; czasem chciała opuścić choć jeden akapit by szybciej przeczytać, ale treść znałam na pamięć, nie dałam się :)



Ciekawa jestem czy wiecie jakie książki obecnie czyta ta młodsza młodzież? Czy tylko "Pamiętniki księżniczki" czy może jest jeszcze tradycja czytania "Tomków" czy Bahdaja...? Zapewne królują różne "Frankliny" itp., prawda? Nie mam w swoim otoczeniu takich małolatów by się spytać ;)
bio - 2016-06-18, 17:58
:
Za stary jestem, bym mógł Tolkiena. Co prawda pierwsze wydanie stało na półce mej biblioteki publicznej, ale nikt nie wiedział o tej powieści. Przez dwadzieścia lat, czyli do chwili ukazania się drugiego wydania i gdy zaczęła być popularna, jak stwierdziłem, wypożyczyło ją może pięć osób!
Nie pamiętam pierwszych lektur, poza pierwszą powieścią SF dla dorosłych. Miałem osiem lat, ciągle chorowałem i nudziłem się. Starszy brat dał mi Pięciu na Deimosie Michajłowa. Od tego się zaczęło.
Zaś te pierwsze dziecięce i wczesno podziecięce trudne do poukładania chronologicznego.
Na pewno Kubuś Puchatek, ale kiedy? Powieści Kerna o Ferdynandzie Wspaniałym, Karampuku itd. Też nie pamiętam kiedy. Nie cierpiałem Małego księcia i do dzisiaj mnie odrzuca. Może najukochańszą książką, taką bardzo moją była O szczęśliwym chłopcu Heleny Bobińskiej. Bardzo się z bohaterem utożsamiałem. O dwóch takich, co ukradli księżyc to jedna z najcudowniejszych książek jakie kiedykolwiek mi były dane. Potem Więźniowie skalnego grodu Pagaczewskiego, toż to YA SF w czystej postaci. I Łowcy minionego czasu Franciszka Klona.Cudo i do tego też SF, acz wtedy nikt by tego tak nie ujął. Naturalnie wszystko o Indianach. Wszystko co było, a do tego przedwojenne wydania Karola Maya, bo mama kumpla pracowała w składzie makulatury i znajdowała tam cudeńka. Wstrząsnęła mną wydana przed wojną powieść Roberta M. Birda Duch puszczy. To była powieść o złym Indianinie. W mej galaktyce takich nie było. No i Muminki, które wielbię za mnóstwo rzeczy i malutkich istot o wielkich duszach i duszyczkach. Za przyjaźń Włóczykija i Muminka, za kobiecość panny Migotki i Bufki, za pozorną safandułowatość taty Muminka, za zadziorność małej Mi, za niefrasobliwość Paszczaków, za Praprzodka i może przede wszystkim za mamę Muminka. Archetyp wszystkich mam. To przezabawna, ale też przemądra opowieść rozpisana na różne tytuły. I zawsze było mi żal Buki. Bo wszędzie i zawsze musi być jakaś Buka, a to nie jej wina, że na nią wypadło. Czy Wernic był lepszy od Maya? Tak. To widzę dzisiaj, gdy Maya już nie jestem w stanie czytać. Sorry Winnetou!
Ile tego było! O Nienackim i Niziurskim już nie wspominam, bo to jasna jasność. Do Nienackiego wróciłem po jakimś czasie, bo napisał fenomenalne Skiroławki. Niziurski zaś lata wcześniej Salon wytrzeźwień. A po tych wszystkich młodzieżowych lekturach przyszedł czas, gdy Wydawnictwo Literackie w zmowie ze Stanisławem Lemem opublikowało Ubika Philipa Dicka. Przeczytałem. I świat już nigdy nie był taki sam.
PS. Ach te mamy. Ja swojej zawdzięczam umiłowanie książek. Nie pamiętam, by czytała mi bajki. Gdy grymasiłem przy obiadku czytała mi Bajki robotów i historie o Ijonie Tichym. Albo sama wymyślała egzotyczne opowieści. Na ogół straszne. Uwielbiałem je i dlatego nie umarłem z niedojadania.
Trojan - 2016-06-19, 03:17
:
hmmm,
tak mnie te wynurzenia nostalgicznie nastroiły ...

pierwszą przeczytaną fantastyka była Misja międzyplanetarna -VV ... nieupalne lato lipcowe blisko 30 lat temu,
później w domu okazało się że mam (tata) trochę fantastyki w domu - pierwej były Fantastyki... Piaseczniki, Miłośnik zwierząt, Największy szajabus ...., Planeta burz, Mordair - oczywiście Koval F.
wtedy tyż "odkryłem" że mam Tolkiena - ojciec mnie namawiał żebym przeczytał, bo to takie baśnie... trochę się opierałem - co będę czytał pierdoły o krasnoludkach i elfach,
potem sięgnąłem - no i zonk.
Miałem tylko Dwie wieże.... dobrze że wydanie miało krótki wstęp co było wcześniej ...
w każdym bądź razie - wsiąkłem...
jakiez to było frustrujace...
całość dopiero poznałem gdy wyszło "małe wydanie" CIA BOOKS SVARO

zresztą pamietam to jak dziś, już wtedy byłem w wieku pozwalającym na samodzielną penetrację księgarń w mieście... i padła wtedy plotka że maja WYDAĆ..
w jednej k. były zapisy !
50 000 zł !!! zapłaciłem żeby mieć "na pewno" i o 1 dzień wcześniej niż w normalnym obiegu (normalnie było za 40 tys)
na tym moim Tolkienie ciążyło jakieś fatum...

gdy już dostałem w swoje ręce i pogrążyłem się w lekturze - okazało się że w moim wydaniu nie było narady u Elronda -zamiast niej były strony z początku ksiązki, i akcja była kontynuowana już PO naradzie.
to mnie nie powstrzymało od czytania dalej... jak już się uporałem z całością, to rankiem zamiast do szkoły pojechałem do księgarni z reklamacją :)
okazało się - że już nie maja książek - wszystko zeszło
no cóż,
łatwo się nie poddaje,
znalazłem inną księgarnie gdzie mieli Tolkiena, naściemniałem sprzedawczyni że tato mi kupił a tu taki błąd - i pani mi wymieniła:)

hmm, ale tak naprawdę pierwszą książka(w ogóle) którą poznałem - była Planeta zielonych widm.Prostak Zbigniew.
Ojciec mi ją czytał do snu, jak bylismy w Częstochowie u rodziny - '84
póżniej to odkryłem - gdy ja samodzielnie przeczytałem.

ps. oczywiście przed F, zaliczyłem wszystkie lektury obowiązkowe - Szklarskie, Nienackie, NIziurskie, Indiańskie - choć nauczyłem się czytać nieszybko - bo w chyba 2kl SP - to jak już poznałem literki, to czytałem wszystko co miało druk a nie uciekało na drzewo.... tym sposobem w wieku gówniarskim zaliczyłem trochę "dziwnych" pozycji - Kompleks P., Wielki las, czy jak Hartowała się stal
Plejbek - 2016-06-23, 08:06
:
W dzieciństwie to ja czytałem mnóstwo. Dopiero liceum i urwanie się nieco z łańcucha spowodowało zanik czytania, co nadrabiam od lat kilkunastu. W każdym razie z fantastyki w dzieciństwie to był tylko Tokien i Narnia (Tokien pod wpływem kijowej gdy planszowej „Wojna o pierścień”, która się wtedy taka kijowa nie wydawała; Narnia pod wpływem Tolkiena). A poza tym raczej klasyka: Bahdaj, Niziurski, Szklarski, Nienacki, Lindgren, Jansson, Lofting, Kern, Brzechwa, Korczak, Wernic, Gościnny, Verne.

Te tytuły poniżej to szczególny sentyment, nie ze względu na jakość, lecz to jak zapadły w pamięć:

Wojciech Witkowski - „Przygody Pirata Rabarbara” trylogia
Artur D. Liskowacki – „Balbaryk i Złota Piosenka”
Wiktor Zawada – „Leśna Szkoła Strzelca Kaktusa”
Rene Gościnny – „Przygody Mikołajka”
Jadwiga Ostapowicz – „Aligator”
Janusz Korczak – „Kajtuś Czarodziej”
Edmund Niziurski – „Księga Urwisów”; „Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa”
Adam Prywer – „Piąta Strona Świata”
Astrid Lindgren – „Bracia Lwie Serce”
Wojciech Żukrowski – „Porwanie w Tiutiurlistanie”
Maciej Wojtyszko – „Bromba i Inni”
Hugh Lofting – „Doktor Dolittle i Tajemnicze Jezioro”
Widoe Podgorec – „Dzieci Boga Pengi”
Janusz Przymanowski – „Fortele Jonatana Koota”
Mark Twain – „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka Finna”
I przezajebisty:
Władimir Lowszyn – „Zerko Żeglarz”

Pewnie jeszcze o wielu zapomniałem.

I w cholerę komiksów, wszelkich. Przeszło mi w sumie dopiero z upadkiem TM-Semic.

No ale nie są to „najmojsze” książki.
Trojan - 2016-06-23, 09:25
:
Pirat Rabarbar ze znakomitymi ilustracjami :)
Plejbek - 2016-06-23, 09:36
:
Trojan napisał/a:
Pirat Rabarbar ze znakomitymi ilustracjami :)

Taa, to było coś.


Trojan napisał/a:
okazało się że w moim wydaniu nie było narady u Elronda -zamiast niej były strony z początku ksiązki, i akcja była kontynuowana już PO naradzie.


To ja miałem to samo wydanie, tylko innych stron brakowało. Po wizycie Gandalfa u Froda i namówieniu go na wyprawę, akcja nagle przeskakuje w jednej chwili do chaty Toma Bombadila.
utrivv - 2016-06-23, 11:25
:
Moja ulubiona książeczka gdy to mi czytano:

wositelec - 2017-01-27, 11:20
:
Plejbek napisał/a:
W dzieciństwie to ja czytałem mnóstwo. Dopiero liceum i urwanie się nieco z łańcucha spowodowało zanik czytania, co nadrabiam od lat kilkunastu. W każdym razie z fantastyki w dzieciństwie to był tylko Tokien i Narnia (Tokien pod wpływem kijowej gdy planszowej „Wojna o pierścień”, która się wtedy taka kijowa nie wydawała; Narnia pod wpływem Tolkiena). A poza tym raczej klasyka: Bahdaj, Niziurski, Szklarski, Nienacki, Lindgren, Jansson, Lofting, Kern, Brzechwa, Korczak, Wernic, Gościnny, Verne.

Te tytuły poniżej to szczególny sentyment, nie ze względu na jakość, lecz to jak zapadły w pamięć:

Wojciech Witkowski - „Przygody Pirata Rabarbara” trylogia
Artur D. Liskowacki – „Balbaryk i Złota Piosenka”
Wiktor Zawada – „Leśna Szkoła Strzelca Kaktusa”
Rene Gościnny – „Przygody Mikołajka”
Jadwiga Ostapowicz – „Aligator”
Janusz Korczak – „Kajtuś Czarodziej”
Edmund Niziurski – „Księga Urwisów”; „Niewiarygodne Przygody Marka Piegusa”
Adam Prywer – „Piąta Strona Świata”
Astrid Lindgren – „Bracia Lwie Serce”
Wojciech Żukrowski – „Porwanie w Tiutiurlistanie”
Maciej Wojtyszko – „Bromba i Inni”
Hugh Lofting – „Doktor Dolittle i Tajemnicze Jezioro”
Widoe Podgorec – „Dzieci Boga Pengi”
Janusz Przymanowski – „Fortele Jonatana Koota”
Mark Twain – „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka Finna”
I przezajebisty:
Władimir Lowszyn – „Zerko Żeglarz”

Pewnie jeszcze o wielu zapomniałem.

I w cholerę komiksów, wszelkich. Przeszło mi w sumie dopiero z upadkiem TM-Semic.

No ale nie są to „najmojsze” książki.


Jesteś wielki, człowieku!!! :-) Dzięki Tobie znalazłem zapomniany tytuł książki - "Balbaryk i Złota Piosenka". Już myślałem, że to jakieś dzieło mojej wyobraźni.