Zaginiona Biblioteka

Fantastyka zagraniczna - Robert Silverberg

Kennedy - 2008-12-12, 13:22
: Temat postu: Robert Silverberg
Krótka notka z wiki:

Robert Silverberg (ur. 15 stycznia 1935), amerykański pisarz i redaktor science fiction. Publikował pod wieloma pseudonimami, m.in. Calvin M. Knox, Ivar Jorgenson, David Osborne.

Urodził się w Brooklynie w Nowym Jorku. Zaczął pisać opowiadania i wysyłać je do magazynów fantastycznych już we wczesnych latach młodzieńczych. Studiował na Uniwersytecie Columbia i ukończył literaturę angielską w 1956.

Pierwsze opowiadanie Gorgon Planet opublikował brytyjskim magazynie „Nebula Science Fiction” w 1954, a pierwszą powieść Revolt on Alpha C wydał w roku 1955. Rok później zdobył nagrodę Hugo dla najlepszego pisarza debiutującego. Jednak w 1959 roku rynek science fiction w Stanach przechodził kryzys i Silverberg zaczął pracować na innych polach literatury. Zajmował się szerokim zakresem twórczości literackiej od powieści historycznych, po twórczość erotyczną dla Nightstand Books.

Za namową Frederika Pohla w połowie lat 60. Silveberg powrócił do pisania science fiction. Po latach wytężonej pracy (otrzymał wiele nagród, w tym Hugo i Nebulę) Silverberg przeniósł się z Nowego Jorku na Zachodnie Wybrzeże w 1972. Następnie zapowiedział, że zerwie z literaturą w roku 1975. Po pięciu latach powrócił jednak do pracy z Lord Valentine's Castle.

Bibliografia

Niniejsza bibliografia obejmuje jedynie twórczość science fiction.

Planeta Majipoor
Zamek lorda Valentaine'a (Lord Valentine's Castle, 1980)
Kroniki Majipooru (Majipoor Chronicles, 1982)
Valentine Pontifex (Valentine Pontifex, 1983)
Góry Majipooru (The Mountains of Majipoor, 1995)
Czarnoksiężnicy Majipooru (Sorcerers of Majipoor, 1997)
Lord Prestimion (1999)
King of Dreams (2000)

Inne powieści
Revolt on Alpha C (1955)
Master of Life and Death, (1957)
Aliens from Space (1958), pod pseudonimem David Osborne
Time of the Great Freeze (1963)
Ciernie (Thorns, 1967)
Those Who Watch (1967)
The Time Hoppers (1967)
To Open the Sky (1967)
Maski czasu (The Masks of Time, 1968)
Mound-Builders of Ancient America, (1968)
Człowiek w labiryncie (The Man in the Maze, 1968)
W dół do ziemi (Downward to the Earth, 1969)
Nightwings (1969)
To Live Again (1969)
Three Survived (1969)
Prądy czasu (Up the Line, 1969)
Across a Billion Years (1969)
Stacja Hawksbilla (Hawksbill Station (1970)
Wieża światła (Tower of Glass, 1970)
Czas przemian (A Time of Changes, 1971)
Zamknięty świat (The World Inside, 1971)
Rodzimy się z umarłymi (Born with the Dead, 1971)
Księga czaszek (The Book of Skulls, 1972)
Umierając żyjemy (Dying Inside, 1972)
Stochastyk (The Stochastic Man, 1975)
Lord of Darkness (1983)
Gilgamesh the King (1984)
Tom O'Bedlam (Tom O'Bedlam (1985)
Czas trzeciego wiatru (Star of Gypsies, 1986)
Hackers (1987)
Program "Wahadło" (Project "Pendulum", 1987)
At Winter's End (1988)
To the Land of the Living (1990)
Nastanie nocy (Nightfall, 1990, razem z Isaakiem Asimovem)
Thebes of the Hundred Gates (1991)
Oblicza wód (The face of the waters, 1991)
Pozytronowy człowiek (The Positronic Man, 1992, razem z Isaakiem Asimovem)
Brzydki mały chłopiec (The Ugly Little Boy, 1992, razem z Isaakiem Asimovem)
Królstwa Ściany (Kingdoms of the Wall, 1992)
Hot Sky at Midnight (1994)
Starborne (1996)
The Alien Years (1997)
Długa droga do domu (The Longest Way Home, 2002)
Roma Eterna (2003)



Zbiory opowiadań
Pluto in the Morning Light (1992)
The Secret Sharer (1993)
Pożeglować do Bizancjum (Sailing to Byzantium, 2000)
***************************************************************************

Angielska wikipedia podaje, że od 1955 roku Silverberg napisał mocno ponad sto książek większość można zaliczyć do fantastyyki, a konkretnie: SF.

Cóz, klasyka SF jak by nie patrzeć, na pewno. Aczkolwiek twórczośc tego pana znam znacznie słabiej niż bym chciał i może znajdzie się tu ktoś, kto mi poradzi za co brać się dalej. Nie czytałem wiele, ale wszystko co znam jest na bardzo wysokim poziomie. Krótkie uwagi na temat znanych mi powieści R.S.:

Człowiek W Labiryncie - chyba najbardziej znana powieść Silverberga, no i pierwsza jaką przeczytałem. Opowieść o pustelniku mieszkającym na planecie Lemnos w ruinach starożytnego miasta - tytułowym labiryncie. Oczywiście ludzkośc nie ma zamiaru dać głownemu bohaterowi spokoju, gdyż jest potrzebny do... a to już nieistotne. W każdym bądź razie, świetnie się zaczyna, a i rozwinięcie robi wrażenie. Są zwroty akcji, jest dobra fabuła i ciekawe rozwiązannie akcji. Klasyk, który raczej się nie zestarzał, jak dla mnie mocne 8,5/10

Oblicza Wód - aha! Pożyczyłem tę ksiązkę raczej przypadkiem, tytuł mi się spodobał. Po kilku stronach padłem na kolana ( ;) ) i w tej pozycji przeczytałem ją do samego końca w jednym ciągu, z przerwami na wizytę w toalecie.
Punkt wyjścia jest prosty. Mamy sobie planetę w całości pokrytą wodą. Dowcip polega na tym, że można na niej zamieszkać, ale nie da się jej już potem opuścić, ze względu na brak lądu na którym mógłby się zatrzymać statek kosmiczny. Rzecz zaczyna się na sztucznej wyspie, gdzie mamy niewielką kolonię ziemian, oraz osiedle rodzimych mieszkańców Hydros. Wskutek splotu wydarzeń, ludzie zostają wygnani z kolonii, a że zabroniony im zostaje wstęp do wszystkich innych, ruszają na fllotylli stattków w poszukiwaniu półlegendarnnego, tytułoweggo lądu. Fabuła rozwija się logicznie i interesująco aż do świetnego zakończenia. Dłużyzn i przynudzania brak.
Oblicza Wód są bardzo dobrze napisane, mamy wyrazistych bohaterów i pomysłowo, nieszablonowo skonstrowany świat przedstawony. Silverberg dba o detale, a także, co cieszy, zostawia trochę niedomówień, które działają na wyobraźnię.
Jak dla mnie, jedna z lepszych (a może i najlepszych) powieści SF jakie cztałem, 9,5/10

Ponadto miałem okazję czytać Pozytronowego Człowieka napisanego do spłki z Asimovem. Tu jednak role wiiodącą pełni Asimov, to czuć w fabule i ppomysłach, natomiast Silverberg zadbał o porządną formę, bo i techhnicznie jest lepszym literatem od Asimova. Co daje dobry skutek: powieść o roobocie, który chce zostac człowiekiem czyta się świetnie i zapada w pamięć.

Znam też pierwszy tom Zamku Lorda Valentine'a i tu oceniania się nie podejmę ze względu na niedkończenie wynikające z notorycznego braku drugiego tomu w bibliotece. Niemniej jednak, pierwszy tom był zachęcający.


Ktoś zna? Lubi?

edit: Poprawiłem, nie zauważyłem tych "edytujów" ;)
Shadowmage - 2008-12-12, 14:51
:
Ale jak już się przekleja hasła z wiki, to proponuję pousuwać te wszystkie [edytuj] :P

Bardzo lubię tego pisarza. Z jego mniej znanych książek bardzo wysoko cenię "Stochastyka". W jego twórczości podoba mi się zwłaszcza to, że często ponad fabułę stawia obserwację i kreację relacji społecznych.
Tigana - 2008-12-12, 16:13
:
Dla mnie Silverberg to przede wszystkim opowiadania (świetny zbiór "Pożeglować do Bizancjum" z SOLARIS),a powieście powalają mnie swoim ogromem i kreacją świata - Majipoor, Oblicza wód. Z drugiej strony Silverberg napisał sporo kiepskich pozycji, ale jak się ma grubo ponad 100 książek w dorobku to trudno cały czas trzymać wysoki poziom.
Ł - 2008-12-12, 20:38
:
W sumie wszystko co wiem o Silverbergu dałem przed momentem tutaj . "W dół do ziemii" to bardzo fajna historia z garstką usterek, natomiast "Czas PRzemian" już nieco mniej fajny, rozwlekły, trochę nawiny. W sumie to postaram się coś jeszcze przeczytać bo narazie moje zdanie o tym pisarzu jest takie że nie mam zdania.
Geoffrey - 2008-12-19, 01:17
:
Jeden z moich ulubionych pisarzy.
Miałem okres narkotycznego uzależnienia od Silverberga.
Chodziło głównie o cykl z Majipooru,
oraz właśnie Oblicza Wód (Kennedy - nie napisałeś najważniejszego o życiu na tej planecie - i dobrze ;) ), oraz W dół, do Ziemi
Czytałem jeszcze Czas Przemian ( kulturowo niesamowite),
Program Wahadło - ( krótkie czytadło )
Rodzimy się z umarłymi i Wieżę Światła.
I jeszcze coś, czego nazwy nie pamiętam.

Nie twierdzę, że wszystkie powieści są rewelacyjne, ale poziom bardzo wysoki.
Toudisław - 2009-01-16, 11:18
:
Wstyd przyznać ale słabo znam tego pisarza. A przecież to legenda literatury SF. Na pewno w przyszłości jeszcze spotkam się z jego twórczością. Pewnie zacznę od Zamek lorda Valentaine'a teraz jest wznowinie a więc i okazja./

Jak na razie znam zbiór "pożeglować do Bizancjum" Ale chyba podszedłem do niego nie w porę bo nie przeczytałem wszystkich opowiadań. Wymagały skupienia a jakiś mi nie szło. Ale widać było że rewelacyjnie napisane. Te które przeczytałem nie były złe. Troszkę zawiodłem się na " dobre wieści z Watykanu" chyba nie wyłapałem przekazu
Sharin - 2009-01-30, 18:10
:
Robert Silverberg w Polsce!

To jest chyba najbardziej pozytywna wiadomość stycznia :mrgreen:

Nowa Fantastyka napisał/a:
W dniach 6-16 czerwca bieżącego roku Polskę odwiedzi jeden z najwybitniejszych twórców SF Robert Silverberg. Spotkania z pisarzem odbędą się w Krakowie i Warszawie, zaś w dniach 11-14 czerwca Silverberg będzie gościem honorowym XVI Międzynarodowego Festiwalu Fantastyki w Nidzicy. (...) Wizyta będzie promować wznowienie cyklu "Majipoor" i najnowszą książkę - "Roma eterna".


Kto jest z Niedzicy lub okolic? :twisted:
Shadowmage - 2009-01-30, 19:13
:
Ale to już z pół roku w zasadzie wiadomo...
Sharin - 2009-01-30, 19:32
:
Shadowmage napisał/a:
Ale to już z pół roku w zasadzie wiadomo...


Notki na forum nie znalazłem.
To, że Ty wiesz nie oznacza, że ktoś inny nie chciałby się dowiedzieć.
Tigana - 2009-01-30, 22:07
:
Sharin napisał/a:
Notki na forum nie znalazłem.
To, że Ty wiesz nie oznacza, że ktoś inny nie chciałby się dowiedzieć.

SOLARIS już się kiedyś chwalił tą wizytą. Fajnie, że Silverberg będzie w Krakowie - mam nadzieję, ze terminy mi spasują i się pojawię.
Shadowmage - 2009-01-30, 23:01
:
Na forum Solarisu o tym wiadomo od dawna, a i przez różne portale ta informacja przetoczyła się swego czasu z hukiem. Naprawdę zakładałem, że do zainteresowanych ta wiadomość dotarła już spory szmat czasu temu.
Qbard - 2009-02-09, 16:20
:
"Ciernie" pochłonąłem błyskawicznie. Świetna książka. :!:
Tyraela - 2009-02-09, 21:40
:
To fantastyczna wiadomość, faktycznie, zważywszy na fakt, że i tak nie jechałabym 500km aby go spotkać xD
Z Silverberga przypominam sobie tylko "Księgę Czaszek", co polecam - krótka książeczka o czterech nastolatkach (warto zaznaczyć, że ich charaktery są bardzo wyraźnie zarysowane od pierwszych kartek), którzy wybierają się do bractwa o którym wygrzebali gdzieś informacje z manuskryptów. Dużo rozmyślań przede wszystkim o nieśmiertelności, ale czyta się łatwo i przyjemnie.
MrSpellu - 2009-02-10, 00:28
:
Tyraela napisał/a:
Z Silverberga przypominam sobie tylko "Księgę Czaszek", co polecam - krótka książeczka o czterech nastolatkach (warto zaznaczyć, że ich charaktery są bardzo wyraźnie zarysowane od pierwszych kartek), którzy wybierają się do bractwa o którym wygrzebali gdzieś informacje z manuskryptów. Dużo rozmyślań przede wszystkim o nieśmiertelności, ale czyta się łatwo i przyjemnie.

Tylko cholera jakoś czułem, że to się skończy tak jak się skończyło. Ale w sumie faktycznie, da się przeczytać ;)
jmpiszczek - 2009-02-10, 00:34
:
Silverberg jest jednym z moich foworytów ze "starej gwardii". Zwłaszcza niedoceniona powieść "W dół ku Ziemi".
Tixon - 2009-07-12, 21:10
:
Zamek lorda Valentaine'a składa się z dwóch tomów. One natomiast podzielone są na 5 rozdziałów, ksiąg. A żeby nam się jeszcze łatwiej czytało, księgi wewnętrznie dzielą się na odpowiedniej długości paragrafy, które nie są ani zbyt rozwlekłe, lecz też nie króciutkie. Akurat w sam raz.
Akcja książki dzieje się na Majipoor – olbrzymiej planetcie niegdyś skolonizowanej przez ludzi, a teraz mieszance galaktycznych ras i technik; dzielącej się na trzy olbrzymie kontynenty i szereg pomniejszych wysp. Panuje na niej synkretyzm magii i techniki – równie łatwo spotkać maga, jak i wojownika uzbrojonego w miecz albo miotacz energii.
Planetą rządzi Koronala mieszkający na Górze Zamkowej – gigantycznym górskim szczycie (przy którym Sagarmatha wydaje się być małym pagórkiem) otoczonym pierścieniem 50 miast. Jest on władcą sprawującym władzę ustawodawczą i wybierany jest po śmierci/przejściu poprzedniego Koronala (o tym zaraz) z arystokracji. Jego matka udaje się wówczas na wyspę Snu, gdzie zostaje Panią Snu. Kiedy nadchodzi właściwy czas, Koronal przechodzi do Labiryntu – podziemnej sieci budowli, gdzie zostaje Pontifexem – czyli osobą sprawującą władzę wykonawczą (oczywiście za pomocą kolosalnej liczby urzędników). Aby ten podział miał sens musi istnieć władza sądownicza, prawda? I istnieje – sprawuje ją król snu, który za pomocą specjalnej machiny wysyła sny każące oraz wspomniana już Pani Snu, jako jego przeciwieństwo. Do wysyłania snu używa czegoś, co można spokojnie zakwalifikować jako magia, chociaż dokładniejsze było by stwierdzenie, że używa mocno wspomaganej transcendentalnej telepatii.
Można by sądzić, że w związku z taką organizacją i używaną technologią, planeta ta powinna być pełna technicznych cudeniek i technologicznych innowacji. Otóż nie – na planecie jest bardzo mało metalu oraz innych surowców i to spowodowało, że za wyjątkiem niektórych rzeczy (poduszkowiec) wszystko jest na poziomie renesansowej Europy, no może trochę później.
Akcja skupia się dookoła Valentaina, który przybywa do jednego z miast na parę dni przed przybyciem nowego Koronala (dwaj poprzednicy tragicznie zginęli w tajemniczych okolicznościach), jego imiennika - lorda Valentaina.
Nasz Valentaine żyje z dnia na dzień, nie przejmuje się tym co było wczoraj, a także tym co będzie jutro. Gdzieś po drugiej stronie kontynentu ma rodzinę, ale zajmuje ona u niego odległe miejsce w pamięci. Aby nie zgubić się w nieznanym mieście, Val przyłącza się do młodego handlarza końmi. W karczmie, do której trafia na noc, zostaje zaproszony do zabawy dwójki żonglerów, a jako że idzie mu lepiej niż znakomicie (jest amatorem) już następnego dnia ci zapraszają go do swojej trupy, która ma wystąpić na wielkim festynie. Rozpoczyna się prawie że mordercze szkolenie i treningi... Tymczasem Valentaina zaczynają nawiedzać sny, w których widzi jak mordowany jest poprzedni Koronal... przez obecnego. Zaczyna więc poszukiwać odpowiedzi, która doprowadzi go dalej, niż mógłby przypuszczać.
Planetę wymyśloną przez Silverberga zamieszkuje kilka niezwykłych ras, lecz mogą trafić się również kosmiczni turyści... Ogólnie rzecz biorąc bardzo przyjemna menażeria. Trafią się również smoki...
Czas przejść do wad. Niestety nieustannie czuje się, że jest to świat wymyślony. Co jakiś czas możemy napotkać nazbyt widoczny szew spajający świat. Świat akcji jest ogromny i zamieszkały przez kilkanaście miliardów ludzi - ale tego nie widać. Podczas wizyt w miastach autor mówi „duże” a my musimy mu wierzyć na słowo. Nie do tego przyzwyczaił nas Sapek.
Bohaterowie zostali przedstawieni bardzo dobrze – mają własne charaktery, zachowania, wątpliwości; Valentine jest chyba najbardziej wahającym się bohaterem, ciągle zastanawia się nad skutkami swych czynów (jeden z nielicznych myślący przed podjęciem działań), władzą, przyszłością... Jednymi słowy bohater z krwi i kości.


Kroniki Majipooru
Na Kroniki Majipooru składa się zbiór kilku opowiadań dziejących się na przestrzeni wielu setek lat, połączonych tym, że wszystkie stanowią zapisy pamięci głównych bohaterów, przechowywanych w rejestrze, które potajemnie przegląda Hissume, znany z poprzedniej części.
Ma on możliwość poznać z bliska ważne wydarzenia, które zaważyły na historii planety, jak i historie zwykłych ludzi zamieszkujących planetę.
Metzli - 2009-07-13, 01:16
:
Opinią co do książki Roma Eterna podzielił się na naszej stronie Sharin :)
Shadowmage - 2009-08-23, 10:05
:
Jakby kogoś interesowało, to na Katedrze pojawiła się pierwsza część zapisu ze spotkania z Robertem Silverbergiem w Nidzicy: http://katedra.nast.pl/ar...erbergiem-cz-I/
Kennedy - 2009-08-23, 12:21
:
O, miło. Dosyć interesujące, czekam na drugą część :)
Jak to spotkanie wyglądało od strony pytań? Siedział ktoś i je zadawał, czy też leciały z publiki tak jak na spotkaniu w warszawskim empiku?
Shadowmage - 2009-08-23, 13:16
:
Tak jak w Wawie - stąd też nie ma wywiadu - w Warszawie i później w Nidzicy wypstrzykaliśmy się z przygotowanych pytań i później nie było już sensu ponownie je zadawać w formie wywiadu.
Tixon - 2009-09-13, 17:26
:
Roma Eterna Robert Silverberg
Książka ta była zawodem miesiąca. Napaliłem się na nią od chwili gdy zobaczyłem zapowiedzi, bo nie wiem jak was, ale mnie rusza i to bardzo idea Wiecznego Rzymu, który nie upadł, lecz włada światem, jako danym od bogów im w wieczne posiadanie. Temat, przyznaję, niełatwy, lecz zabrał się za niego Silverberg, do którego miałem zaufanie, jeśli idzie o kreślenie bogatych i opartych na kilku płaszczyznach historii. Niestety, wydawnictwem było Solarsi, co stawiało zakup pod wielkim znakiem zapytania. Jednak od czego zacni, prawi i szlachetni rycerze (żadna wazelina, trzeba pochwalać pożyczanie książek smoku – nie wspominając już o kupowaniu mu, czyn to bowiem wielce zacny i niezapomniany będzie), Sharin bowiem zobowiązał się do pożyczenia po przeczytaniu, wobec czego cały tydzień z niecierpliwością oczekiwałem na przesyłkę. A kiedy doszła… cóż, Podziemia były bardziej kuszące.
Aż w końcu nadeszła pora lektury Wiecznego Rzymu; nie owijając w bawełnę, książka nie podołała oczekiwaniom, jakie wobec niej miałem.
Już w pierwszym opowiadaniu znalazłem wkurzający mnie element, który bardzo przeszkadza mi w odbiorze historii alternatywnej; mianowicie każda ma jakiś punkt rozszczepienia, moment w którym różni się od naszej i to wydarzenie determinuje losy świata. U Silverberga takowym wydarzeniem jest porażka Mojżesza przy wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu; Morze Czerwone pozostało niewzruszone i Egipcjanie dogonili oraz srodze pobili swych niewolników, pozbawiając ich marzeń o własnej ziemi, w rezultacie też powstrzymując zaistnienie chrześcijaństwa. Czytelnik dowiaduje się tego podczas rozmowy dwóch historyków, z których jeden bada historię Izraelitów (do tego momentu jest dobrze), by po chwili zrobić znajomemu bezczelny wykład co by mogło być, gdyby jednak im się udało i jakie mogło by to mieć konsekwencje. Ale – i tu wstawić brzydkie przekleństwo – nie podaje żadnego uzasadnienia swych (skądinąd dla nas trafnych) przypuszczeń, po prostu on tak uważa, a my mamy wierzyć na słowo. Że brak subtelności, to jedno, ale bardziej razi takie nienaukowe podejście – tak mogli by rozmawiać obywatele przy winie w karczmie, ale nie wykształceni historycy. To był ostrzegawczy sygnał, że do tej kwestii autor podejdzie bardzo wybiórczo, kierując się drogą na skróty, niż pełnym zakresem tematu. Połowa moich nadziei stanęła nad krawędzią.
Lektura kolejnych opowiadań potwierdziła to spostrzeżenie i tak historia Rzymu została opowiedziana urywanymi fragmentami rozrzuconymi w czasie, ale na pół gwizdka. Zero nadziei na wspaniałą historię Rzymu, imperium i państw sąsiednich.
Druga nadzieja, również nie do końca spełniona, wiązała się z historiami postaci które uczestniczą czynnie bądź biernie w znaczących dla historii Rzymu wydarzeniach. Po lekturze Kronik Majipooru, wydawać się mogło, że napisanie wciągających historii żywych ludzi przyjdzie autorowi bez trudu, jednak w tym wypadku zaszedł chyba wypadek przy pracy, bo większość postaci jest dziwnie bezpłciowa, nudna i mdła. Są też problemy z uchwyceniem specyficznego klimatu Rzymu – jego pozornego ogromu i pełności w postaci olbrzymiej ilości bogów i jednocześnie wewnętrznej pustki na zasadzie zbudujemy świątynię, ale pustą, pozbawioną serca. Rozwoju sztuki i nauki połączonej z dekadencją, rozpasaniem i orgiami. W jednym opowiadaniu jest i czuć to nawet dobrze, w innych brakuje, ale nigdy nie ma tego wrażenia w pełni, do końca, zawsze tylko częściowo.
Warsztatowo jest bardzo dobrze – rozbudowane i różnorodne formy, różne postacie i punkty widzenia, ciekawe pomysły; widać, że od tej strony Silverberg się postarał, tym bardziej boli, że potencjał tkwiący w wiecznym mieście nie został w pełni wykorzystany.
Za mało, za mało, za mało; nie jestem usatysfakcjonowany tym, co dostałem, oczekiwałem więcej i pełniej. Dlatego z ciężkim sercem 6/10
AdamB - 2009-09-13, 20:27
:
Tixon napisał/a:
Niestety, wydawnictwem było Solarsi, co stawiało zakup pod wielkim znakiem zapytania.


Książka ci się nie spodobała, autor zapomniał wszystkiego odpowiednio uzasadnić.... Ok, wszystko ok. Twoje prawo.
Ale co ma do tego na miłość boską wydawnictwo? :shock:
Sedeńko przekład robił? Czy pomagał Silverbergowi pisać?
Tixon - 2009-09-13, 20:29
:
Cytat:
Ale co ma do tego na miłość boską wydawnictwo? :shock:

Cena...
Sharin - 2009-09-14, 07:42
:
Tixon napisał/a:
Już w pierwszym opowiadaniu znalazłem wkurzający mnie element, który bardzo przeszkadza mi w odbiorze historii alternatywnej; mianowicie każda ma jakiś punkt rozszczepienia, moment w którym różni się od naszej i to wydarzenie determinuje losy świata. U Silverberga takowym wydarzeniem jest porażka Mojżesza przy wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu; Morze Czerwone pozostało niewzruszone i Egipcjanie dogonili oraz srodze pobili swych niewolników, pozbawiając ich marzeń o własnej ziemi, w rezultacie też powstrzymując zaistnienie chrześcijaństwa.


Nie bardzo rozumiem o czym mówisz :/ Przeszkadza Ci istnienie jednego punktu zwrotnego czy też mało eleganckie nakreślenie jego przez Silverberga?
Bo jeżeli chodzi o to, że autor nie wytłumaczył bardziej naukowo przyczyn nieudanego wyjścia Izraelitów z Egiptu to sądzę, że nie musiał. Czyn Mojżesza nie można rozpatrywać w kategoriach przyczynowo-skutkowych gdyż nie ma on naukowego charakteru. To był cud, który w tym przypadku nie nastąpił i koniec ucieczki ;)

Już bardziej przeszkadzało mi w odbiorze nie rozwijanie kwestii walk z barbarzyńcami. Bo doprawdy ciężko jest mi uwierzyć iż po jednej porażce nie mogli się podnieść przez 100-300 lat i więcej O_o

Tixon napisał/a:
Czytelnik dowiaduje się tego podczas rozmowy dwóch historyków, z których jeden bada historię Izraelitów (do tego momentu jest dobrze), by po chwili zrobić znajomemu bezczelny wykład co by mogło być, gdyby jednak im się udało i jakie mogło by to mieć konsekwencje. Ale – i tu wstawić brzydkie przekleństwo – nie podaje żadnego uzasadnienia swych (skądinąd dla nas trafnych) przypuszczeń, po prostu on tak uważa, a my mamy wierzyć na słowo. Że brak subtelności, to jedno, ale bardziej razi takie nienaukowe podejście – tak mogli by rozmawiać obywatele przy winie w karczmie, ale nie wykształceni historycy.


Wydaje mi się, że autor musiał w ten sposób to napisać ze względu na obszar, na którym miała być rozpowszechniana Roma Eterna. Smoku to, że Ty i większość Polaków doskonale orientuje się w historii początków chrześcijaństwa nie oznacza, że chociażby w Europie Zachodniej młodzi ludzie mają tak samo. Nie mówię już o młodzieży w Stanach czy jeszcze dalej. Dla nich ta wiedza nie jest powszechna. Silverberg nie mógł pozwolić sobie na naukowe podejście do tych kwestii bo nikt by nie zrozumiał o czym on mówi. Wyłożenie "kawy na ławę", bezpośrednio i jakby troszkę dziecinnie miało zobrazować w skrócie historię początków chrześcijaństwa w sposób krótki, zwięzły. Wypowiedzi historyków są dostosowane do odbiorców książki.

Tixon napisał/a:
Lektura kolejnych opowiadań potwierdziła to spostrzeżenie i tak historia Rzymu została opowiedziana urywanymi fragmentami rozrzuconymi w czasie, ale na pół gwizdka.


Mógłbyś wyjaśnić konkretnej o czym mówisz. Jakie "na pół gwizdka"? :P

Tixon napisał/a:
Po lekturze Kronik Majipooru, wydawać się mogło, że napisanie wciągających historii żywych ludzi przyjdzie autorowi bez trudu, jednak w tym wypadku zaszedł chyba wypadek przy pracy, bo większość postaci jest dziwnie bezpłciowa, nudna i mdła.


Może dla tego, że były one bardziej tłem dla Rzymu niż odwrotnie? I nie przesadzaj :P Niektóre postaci były bardzo dobrze nakreślone i opowiadały ciekawe historie ;)

Tixon napisał/a:
Są też problemy z uchwyceniem specyficznego klimatu Rzymu – jego pozornego ogromu i pełności w postaci olbrzymiej ilości bogów i jednocześnie wewnętrznej pustki na zasadzie zbudujemy świątynię, ale pustą, pozbawioną serca. Rozwoju sztuki i nauki połączonej z dekadencją, rozpasaniem i orgiami. W jednym opowiadaniu jest i czuć to nawet dobrze, w innych brakuje, ale nigdy nie ma tego wrażenia w pełni, do końca, zawsze tylko częściowo.


Myślę, że spodziewałeś się książki popularno-naukowej :)
Tixon - 2009-09-14, 12:54
:
Sharin napisał/a:
Myślę, że spodziewałeś się książki popularno-naukowej :)

Po prawdzie to nie. Pamiętając jego Kroniki, bardziej spodziewałem się takiej formy, z większym naciskiem na historyczne realia.
Sharin napisał/a:
Może dla tego, że były one bardziej tłem dla Rzymu niż odwrotnie? I nie przesadzaj :P Niektóre postaci były bardzo dobrze nakreślone i opowiadały ciekawe historie ;)

I to wcale nie jest przeciwne temu co ja mówię: "większość postaci jest dziwnie bezpłciowa, nudna i mdła."
Sharin napisał/a:
Mógłbyś wyjaśnić konkretnej o czym mówisz. Jakie "na pół gwizdka"? :P

Ot najprościej mówiąc - spójrz na historię Rzymu przed ingerencją Silverberga i na tą po niej. Porównaj czas trwania obu i powiedz mi, czy nie uważasz tej drugiej za niezmiernie płytką?
Cytat:

Wydaje mi się, że autor musiał w ten sposób to napisać ze względu na obszar, na którym miała być rozpowszechniana Roma Eterna. Smoku to, że Ty i większość Polaków doskonale orientuje się w historii początków chrześcijaństwa nie oznacza, że chociażby w Europie Zachodniej młodzi ludzie mają tak samo. Nie mówię już o młodzieży w Stanach czy jeszcze dalej. Dla nich ta wiedza nie jest powszechna. Silverberg nie mógł pozwolić sobie na naukowe podejście do tych kwestii bo nikt by nie zrozumiał o czym on mówi. Wyłożenie "kawy na ławę", bezpośrednio i jakby troszkę dziecinnie miało zobrazować w skrócie historię początków chrześcijaństwa w sposób krótki, zwięzły. Wypowiedzi historyków są dostosowane do odbiorców książki.

Będę wredny - zobacz Ślepowidzenie. Uważam, że to co jest w książce (po recenzjach i opisach, sam jeszcze nie czytałem, poprawcie jeśli się mylę) nie jest wiedzą powszechną i wymaga trochę wysiłku w odbiorze. A jak podejmuje się określoną tematykę (jak kontynuacja historii rzymu), to musi ona być w pewien sposób zawierać ten element naukowy. Nie prost ale jako kręgosłup.
Sharin napisał/a:
Już bardziej przeszkadzało mi w odbiorze nie rozwijanie kwestii walk z barbarzyńcami. Bo doprawdy ciężko jest mi uwierzyć iż po jednej porażce nie mogli się podnieść przez 100-300 lat i więcej O_o
Właśnie o to chodzi; w jego wizję trudno uwierzyć.
Sharin napisał/a:
Nie bardzo rozumiem o czym mówisz :/ Przeszkadza Ci istnienie jednego punktu zwrotnego czy też mało eleganckie nakreślenie jego przez Silverberga?

Mało eleganckie.
Bo wyszli cudem, a tu go zabrakło i to rozumiem.
Sharin - 2009-09-14, 15:15
:
Tixon napisał/a:
I to wcale nie jest przeciwne temu co ja mówię: "większość postaci jest dziwnie bezpłciowa, nudna i mdła."


No to ok :) Dla ciebie wydali się tacy a nie inni. Ale tak de facto to zaleciałeś ogólnikiem na temat postaci i tyle. Mogę śmiało powiedzieć, że na palcach jednej ręki wyliczę bohaterów, którzy w ciągu trwania nie stają się nudni i bezpłciowi.
Mam nadzieję, że bierzesz poprawkę na fakt, iż Roma Eterna to zbiór opowiadań.

Tixon napisał/a:
Ot najprościej mówiąc - spójrz na historię Rzymu przed ingerencją Silverberga i na tą po niej. Porównaj czas trwania obu i powiedz mi, czy nie uważasz tej drugiej za niezmiernie płytką?


O czym Ty do mnie mówisz? :P
Nie możesz porównywać historii z fikcją literacką gdyż ta pierwsza zawsze będzie górą. Przynajmniej dla mnie, jako historyka. Jest po prostu: ciekawsza, żywsza tj. porusza całe mnóstwo zagadnień pomijanych przez pisarza a poza tym nie pachnie sztuczną charakteryzacją. Cechy historycznego Rzymu kreśliły się przez stulecia.

Porównując tak jak ty mogę powiedzieć: Księgi Erikssona nie podobają mi się bo uważam, że są gorsze od wojen średniowiecznych czy chociażby tych z wieku dwudziestego.

Tixon napisał/a:
Będę wredny - zobacz Ślepowidzenie. Uważam, że to co jest w książce (po recenzjach i opisach, sam jeszcze nie czytałem, poprawcie jeśli się mylę) nie jest wiedzą powszechną i wymaga trochę wysiłku w odbiorze. A jak podejmuje się określoną tematykę (jak kontynuacja historii rzymu), to musi ona być w pewien sposób zawierać ten element naukowy. Nie prost ale jako kręgosłup.


I jako kręgosłup Silverberg przytoczył opinię historyka.
Mówisz, że nie brzmiała ona naukowo? Czy wiesz jak wyglądała nauka czy studia nad dziejami minionymi czy filozofia w czasach starożytnych? Nie było czegoś takiego jak chociażby badanie przyczynowo-skutkowe (może w powijakach i to bardzo młodych). Czytałeś historyków starożytnych? Używają słów prostych, walą "prosto z mostu", bez owijania w bawełnę :P Być może właśnie dysputy naukowe odbywały się przy winie?
Wszak Banach największych obliczeń dokonał w "Szkockiej", świat nauki dwudzistolecia międzywojennego to także kawiarnie i restauracje :P

Tixon napisał/a:
Właśnie o to chodzi; w jego wizję trudno uwierzyć.


Z tym się zgadzam. Jak już wcześniej zaznaczyłem ;)
W niektóre wydarzenia trudno uwierzyć ale... wskaż mi książkę, która nie ma wad?

Tixon napisał/a:
Sharin napisał/a:
Nie bardzo rozumiem o czym mówisz :/ Przeszkadza Ci istnienie jednego punktu zwrotnego czy też mało eleganckie nakreślenie jego przez Silverberga?

Mało eleganckie.
Bo wyszli cudem, a tu go zabrakło i to rozumiem.


Mało eleganckie bo napisane prostymi słowami? Bez tajemniczości? Trudno wymagać od Silverberga aby wykrzesał nutkę tego "czegoś" z historii, która jest powszechnie (a przynajmniej powinna być) znana ;)
Toudisław - 2009-09-18, 01:53
:
Tixon napisał/a:
Zamek lorda Valentaine'a


Już dawno przeczytany. To magiczna książka. Fabuła nie jest w niej najwonniejsza. Bywa bardzo naiwna aż do bólu. Ale to w jakiś sposób Autor pokazuje nam Majipoor jest właśnie magią tej książki. Język jak i pomysł na bohaterów i scenografię są cudowne. Ukazują wielką wyobraźnie Roberta Silverberga. Planeta olbrzym na której mieszak wile ras drastycznie się od siebie różniących. Każda z ras jest inna nie tylko pod względem wyglądu. Ale tradycji, zachowania, temperamentu, zwyczajów. Do tego świetny język opisów dzięki któremu czytelnik jest przenoszony na tę niezwykłą planetę. Polecam
Shadowmage - 2009-09-18, 08:09
:
Toudisław napisał/a:
To magiczna książka. Fabuła nie jest w niej najwonniejsza.
Pewnie, bardziej wonna jest farba drukarska :mrgreen:

A książka jak książka, nie należy do moich ulubionych utworów Silverberga. Mam nawet większość pozostałych tomów majipoorskich, ale nigdy się za nie nie zabrałem.
AdamB - 2009-09-18, 10:26
:
Shadowmage napisał/a:
Mam nawet większość pozostałych tomów majipoorskich, ale nigdy się za nie nie zabrałem.


Nie czytałeś Kronik Majipooru? :shock:
I oceniasz? Kroniki to podstawa. Właśnie dla nich można się zakochać w tym świecie.
Swoją drogą jak w książce jest za dużo akcji oceniacie (recenzenci), że źle bo to tylko czytadło, a jak trafia się coś pięknego, bardziej opartego na klimacie to źle bo nie ma akcji. :)
Shadowmage - 2009-09-18, 10:53
:
A ja mówię o całokształcie :P Poza tym nie oceniam całego Majipooru, tylko "ZLV", bo do komentarza o nim się odnosiłem. I inne tomy do oceny tego nie ma ją nic :)
AdamB - 2009-09-18, 12:03
:
Shadowmage napisał/a:
I inne tomy do oceny tego nie ma ją nic :)


Mają. :)
Przeczytasz Kroniki, zakochasz się i inaczej patrzysz na resztę.
Romulus - 2009-10-23, 08:14
:
Tixon napisał/a:
Roma Eterna Robert Silverberg
Książka ta była zawodem miesiąca.

Aż tak źle u mnie nie było.
Tixon napisał/a:
Napaliłem się na nią od chwili gdy zobaczyłem zapowiedzi, bo nie wiem jak was, ale mnie rusza i to bardzo idea Wiecznego Rzymu, który nie upadł, lecz włada światem, jako danym od bogów im w wieczne posiadanie. Temat, przyznaję, niełatwy, lecz zabrał się za niego Silverberg, do którego miałem zaufanie, jeśli idzie o kreślenie bogatych i opartych na kilku płaszczyznach historii. Niestety, wydawnictwem było Solarsi, co stawiało zakup pod wielkim znakiem zapytania.

Prawie mógłbym się zgodzić. Z tym że w moim przypadku oczekiwałem rozczarowania, bo nie przepadam za Silverbergiem (a w Majipoorze nie jestem zakochany). Ale ta pozycja to jeden z jaśniejszych punktów w ofercie solarisu właśnie z uwagi na temat przewodni.

Tixon napisał/a:
Już w pierwszym opowiadaniu znalazłem wkurzający mnie element, który bardzo przeszkadza mi w odbiorze historii alternatywnej; mianowicie każda ma jakiś punkt rozszczepienia, moment w którym różni się od naszej i to wydarzenie determinuje losy świata. U Silverberga takowym wydarzeniem jest porażka Mojżesza przy wyprowadzeniu Izraelitów z Egiptu; Morze Czerwone pozostało niewzruszone i Egipcjanie dogonili oraz srodze pobili swych niewolników, pozbawiając ich marzeń o własnej ziemi, w rezultacie też powstrzymując zaistnienie chrześcijaństwa. Czytelnik dowiaduje się tego podczas rozmowy dwóch historyków, z których jeden bada historię Izraelitów (do tego momentu jest dobrze), by po chwili zrobić znajomemu bezczelny wykład co by mogło być, gdyby jednak im się udało i jakie mogło by to mieć konsekwencje. Ale – i tu wstawić brzydkie przekleństwo – nie podaje żadnego uzasadnienia swych (skądinąd dla nas trafnych) przypuszczeń, po prostu on tak uważa, a my mamy wierzyć na słowo. Że brak subtelności, to jedno, ale bardziej razi takie nienaukowe podejście – tak mogli by rozmawiać obywatele przy winie w karczmie, ale nie wykształceni historycy. To był ostrzegawczy sygnał, że do tej kwestii autor podejdzie bardzo wybiórczo, kierując się drogą na skróty, niż pełnym zakresem tematu. Połowa moich nadziei stanęła nad krawędzią.

Myślę, że wyszedłeś ze złego założenia w podejściu do tej powieści. Silverberg bowiem nie pokusił się na kompleksową monumentalną próbę zmierzenia się z napisaniem historii alternatywnej i to z naukowym podejściem. Mnie to nie przeszkadzało w ogóle.
Tixon napisał/a:
Lektura kolejnych opowiadań potwierdziła to spostrzeżenie i tak historia Rzymu została opowiedziana urywanymi fragmentami rozrzuconymi w czasie, ale na pół gwizdka. Zero nadziei na wspaniałą historię Rzymu, imperium i państw sąsiednich.

Silverberg nie poszedł drogą Dicka (jeśli dobrze pamiętam "Człowieka z Wysokiego Zamku") ani ostatniego Chabona, który swoją alternatywną historię opowiadał rzucając czytelnikowi skrawki informacji na jej temat. Silverberg poszedł "po całości" skupiając się na tworzeniu alternatywnej historii świata rozpisanej na kilkanaście wieków. Musiał zatem osiągnąć jakiś stopień ogólności, aby zmieścić się na kilkuset stronach a nie na kilkunastu tysiącach. Dlatego też "wyrywał" ze swojej alternatywnej historii jakieś stworzone przez siebie przełomowe momenty tejże, aby pokazać je w zbliżeniu a następnie znowu "oddalał" się do następnej historii i podobnej metody opowieści.
Tixon napisał/a:
Druga nadzieja, również nie do końca spełniona, wiązała się z historiami postaci które uczestniczą czynnie bądź biernie w znaczących dla historii Rzymu wydarzeniach. Po lekturze Kronik Majipooru, wydawać się mogło, że napisanie wciągających historii żywych ludzi przyjdzie autorowi bez trudu, jednak w tym wypadku zaszedł chyba wypadek przy pracy, bo większość postaci jest dziwnie bezpłciowa, nudna i mdła. Są też problemy z uchwyceniem specyficznego klimatu Rzymu – jego pozornego ogromu i pełności w postaci olbrzymiej ilości bogów i jednocześnie wewnętrznej pustki na zasadzie zbudujemy świątynię, ale pustą, pozbawioną serca. Rozwoju sztuki i nauki połączonej z dekadencją, rozpasaniem i orgiami. W jednym opowiadaniu jest i czuć to nawet dobrze, w innych brakuje, ale nigdy nie ma tego wrażenia w pełni, do końca, zawsze tylko częściowo.

Znowu wydaje mi się, że masz pretensje do Silverberga, że nie napisał dzieła naukowego tylko fabularne. Co do postaci, to się nie zgadzam. Wydaje mi się, że ważniejszy dla autora był zamysł przedstawienia historii Wiecznego Rzymu na przestrzeni średniowiecza, Oświecenia/Baroku, czegoś w stylu Wiosny Ludów/Rewolucji itd. Inna sprawa, czy mu się udało. Wieczny Rzym u Silverberga trafia w podobne koleiny historii, jak i realny świat. Mamy zatem wspomniany okres Średniowiecza, Rewolucji. W konsekwencji tego należałoby przyjąć, że niezależnie od tego, czy Rzym by upadł, czy przetrwał historia potoczyłaby się tym samym torem jeśli chodzi o przemiany społeczno-obyczajowo-kulturalne. To może być ewentualnym źródłem rozczarowania, bo sprowadza odpowiedź na pytanie "co by było, gdyby" do konstatacji, że byłoby tak samo, tylko nie byłoby tylu nowych krajów.
Tixon napisał/a:
Warsztatowo jest bardzo dobrze – rozbudowane i różnorodne formy, różne postacie i punkty widzenia, ciekawe pomysły; widać, że od tej strony Silverberg się postarał, tym bardziej boli, że potencjał tkwiący w wiecznym mieście nie został w pełni wykorzystany.

Bardzo mi się ta opowieść podobała, bo napisana niezwykle wciągająco i przyjemnie. Tą książkę chce się po prostu czytać :) Szkoda tylko, że tak banalna a może zbyt prosta konstatacja z niej przebija. Ale Silverberg ma już swoje lata i może nie na jego siły jest mierzenie się z alternatywną historią w sposób, ktorego oczekiwałby od niego czytelnik. Na to potrzeba kilku(nastu?) tomów. A tak, nie jest źle - bardzo przyjemna opowieść, wciągająco napisana z jasnym przesłaniem: lepszy byłby świat pod rządami imperium :) (nie wiem, czy to nie na wyrost moja knstatacja).

W skali Fantasty.pl 5/6 (choć wolałbym 4,5/6).
Tixon - 2009-10-23, 15:47
:
Romulus napisał/a:
Aż tak źle u mnie nie było. (...) Prawie mógłbym się zgodzić. Z tym że w moim przypadku oczekiwałem rozczarowania, bo nie przepadam za Silverbergiem

Ale tylko dlatego, że nie oczekiwałeś po nim zbyt wiele. U mnie wprost przeciwnie.
Romulus napisał/a:
Myślę, że wyszedłeś ze złego założenia w podejściu do tej powieści. Silverberg bowiem nie pokusił się na kompleksową monumentalną próbę zmierzenia się z napisaniem historii alternatywnej i to z naukowym podejściem (...) Silverberg nie poszedł drogą Dicka (jeśli dobrze pamiętam "Człowieka z Wysokiego Zamku") ani ostatniego Chabona, który swoją alternatywną historię opowiadał rzucając czytelnikowi skrawki informacji na jej temat. Silverberg poszedł "po całości" skupiając się na tworzeniu alternatywnej historii świata rozpisanej na kilkanaście wieków. Musiał zatem osiągnąć jakiś stopień ogólności, aby zmieścić się na kilkuset stronach a nie na kilkunastu tysiącach. Dlatego też "wyrywał" ze swojej alternatywnej historii jakieś stworzone przez siebie przełomowe momenty tejże, aby pokazać je w zbliżeniu a następnie znowu "oddalał" się do następnej historii i podobnej metody opowieści.
(...) Znowu wydaje mi się, że masz pretensje do Silverberga, że nie napisał dzieła naukowego tylko fabularne. Co do postaci, to się nie zgadzam. Wydaje mi się, że ważniejszy dla autora był zamysł przedstawienia historii Wiecznego Rzymu na przestrzeni średniowiecza, Oświecenia/Baroku, czegoś w stylu Wiosny Ludów/Rewolucji itd. Inna sprawa, czy mu się udało. Wieczny Rzym u Silverberga trafia w podobne koleiny historii, jak i realny świat. Mamy zatem wspomniany okres Średniowiecza, Rewolucji. W konsekwencji tego należałoby przyjąć, że niezależnie od tego, czy Rzym by upadł, czy przetrwał historia potoczyłaby się tym samym torem jeśli chodzi o przemiany społeczno-obyczajowo-kulturalne. To może być ewentualnym źródłem rozczarowania, bo sprowadza odpowiedź na pytanie "co by było, gdyby" do konstatacji, że byłoby tak samo, tylko nie byłoby tylu nowych krajów.

Tylko tu jest pewien problem. Jeszcze raz przypomnę, że z historią u mnie krucho, ale to nie znaczy, że jestem całkowitym ignorantem w tej dziedzinie. Wieczny Rzym z założenia nie może trafić w podobne koleiny historii, jak to ująłeś, ponieważ porusza się po zupełnie innej drodze. Na przykładzie Średniowiecza - w RE taka epoka i charakteryzujące jej elementy istnieć nie mogą, bo: raz - cesarstwo Zachodniorzymskie nie upadło, co wstrzymało rozwój cywilizacyjny i kulturowy; dwa - brak chrześcijaństwa i jego średniowiecznych elementów w postaci wzmocnienia władzy monarchy (Pomazaniec Boży), systemu społecznego, zakazów religijnych. Epoki jakie my znamy, nie mają podstaw aby w takiej formie zaistnieć, dlatego podejście - jak by wyglądał Rzym w takiej epoce jest bez racji bytu; pytanie winno brzmieć - jak by wyglądały (i dlaczego) epoki w świecie RE, gdzie nie ma dwóch wielkich religii (i jak tu ma zaistnieć Barok?), jak by wyglądał świat? Przyznaję, że jest to poważniejszy problem, ale zapowiedź Romy Eterny daje mi prawo tego oczekiwać. A dostaję tylko ułamek tego.
Romulus - 2009-10-23, 17:22
:
Tixon napisał/a:
podejście - jak by wyglądał Rzym w takiej epoce jest bez racji bytu; pytanie winno brzmieć - jak by wyglądały (i dlaczego) epoki w świecie RE, gdzie nie ma dwóch wielkich religii (i jak tu ma zaistnieć Barok?), jak by wyglądał świat? Przyznaję, że jest to poważniejszy problem, ale zapowiedź Romy Eterny daje mi prawo tego oczekiwać. A dostaję tylko ułamek tego.

Masz rację - aż tak ścisłego lustrzanego odbicia alternatywnej historii z historia "prawdziwą" nie ma. Ale zauważ, że dopłynięcie do Ameryki przypada tam, mniej więcej, na ten sam okres, w jakim odbyło się to "normalnie". Podobnie, jak okres rewolucyjny i wprowadzenie ponownie Republiki też mniej więcej koreluje z rewolucją we Francji.

Czy jest to realna wizja, czy nie - to bez znaczenia, ale właśnie przez takie zbieżności, których tam można znaleźć więcej (uwzględniając nawet to, o czym piszesz) wzięło się moje stwierdzenie.

Wszelkie "problemy", o których piszesz mogłyby zostać poruszone w powieści, ale chyba nie takie było zamierzenie autora, skoro wybrał taką a nie inną kompozycję. Czy w takich ramach dałoby się zrobić to, o czym piszesz - nie mam pojęcia. Ale chyba nie na to porywał się Silverberg więc ja nie będę tej powieści nazywał nieudaną. Ale muszę pomyśleć nad tym, jaki był jej cel. Bo, przyznaję, przed przeczytaniem, nie sięgałem za bardzo do informacji o tej książce. Kupiłem ją na podstawie blurba i nazwiska autora pewien, że się rozczaruję. A było odwrotnie, bo napisana jest zajmująco.
Metzli - 2010-09-14, 21:10
:
Recenzja Lorda Prestimiona na Książkach, autorem jest Sharin :)
Fidel-F2 - 2018-11-21, 10:48
:
Ciernie - Robert Silverberg

Chyba najwcześniejsza pozycja Roberta Silverberga przetłumaczona na język polski. Dziś już pięćdziesięcioletnia powieść, pozostaje mimo wszystko zaskakująco aktualna. Jednym z głównych aspektów, które autor poddaje pod rozwagę, jest etyczna strona rozwoju medycyny. Jak daleko można się posunąć w modyfikacjach człowieka, czy zakres eksperymentów powinien być jakoś ograniczony, na co możemy się zgodzić w imię nauki, itd. Prócz tego mamy tu analizę człowieka i społeczeństwa w kontekście rozwoju technicznego i społecznego acz w ograniczonym stopniu.

Fabuła jest dość prosta, oparta na schemacie pięknej i bestii z pewnymi modyfikacjami. Romans okaleczonego astronauty i przedmiotowo traktowanej nastolatki, ofiary eksperymentów medycznych, jest głównym tematem opowieści. Brak tu jakiegoś zaskoczenia, brak podniety intelektualnej. Zakończenie i puenta historii udziwnione, i chociaż w miarę spójne z treścią całości, to jednak tworzą dysonans i zgrzyt wystawiając mocno na próbę kołek niewiary.

Postacie dwojga głównych bohaterów stworzone przyzwoicie ale nie wyjątkowo. Reszta jest mocno schematyczna.

Mamy tu też obcych i kontakt, ale są oni przez autora potraktowani tak przedmiotowo i są tak nieważni, że w zasadzie nie ma o czym pisać.

Opowieść takiej sobie klasy, choć niegłupia to jednak napisana przeciętnie. Bardzo bym nie zniechęcał do lektury, ale raczej też nie będę zachęcał.
6/10
Fidel-F2 - 2019-05-28, 13:17
:
Człowiek w labiryncie - Robert Silverberg

Książka problemowa w starym stylu, co rozumie się samo przez się, opublikowana została w 1969 r. Fabuła jest śladowa i o drugorzędnym znaczeniu. Autor skupia się na warstwie problemowej - dylematach moralnych, wyborze mniejszego zła, koncepcji celu uświęcającego środki, problemach dojrzewania (rozumianego jako zrozumienie mechanizmów rządzących rzeczywistością), odwiecznemu pytaniu o sens, miejscu i roli ludzkości we wszechświecie, itp.

Przyjmując obecne standardy, rzecz się dość istotnie zestarzała. Dzisiejszego czytelnika mogą razić, czasem daleko idące, uproszczenia, umowna psychologia postaci, przedmiotowe traktowanie kobiet, lekceważące podejście do realiów astro-fizycznych.

Również tłumaczenie nie zachwyca. Nie jest jakoś szczególnie źle zrobione ale, niestety, zestarzało się. Wykonane na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, przez Zofię Kierszys urodzoną na początku lat dwudziestych, brzmi archaicznie.

Pomimo tych niedoskonałości, rzecz mi się podobała acz trzeba zaznaczyć, że ja Silverberga po prostu lubię. Świadomy czytelnik rzecz doceni, i warto mu tytuł polecić, jednak zwolennik konfekcji fantastycznej spod znaku międzynarodowych bestsellerów, będzie raczej rozczarowany.

Jako literatura piękna 5,5/10
Jako literatura z przesłaniem 8,5/10
bio - 2019-05-28, 14:07
:
Jedna z ulubionych powieści mego dzieciństwa. Pamiętam, że przeczytałem jako pierwszy w domu, jak tylko mama ją kupiła. Potem się dowiedziałem, że nie powinna mi jej dawać bez sprawdzenia, bo zawierała zbyt gorszące sceny jak na 11 latka. Kto dziś znajdzie taka scenę?
Fidel-F2 - 2019-05-28, 15:34
:
Bzykają się przecież. Ze dwa razy chyba nawet.
bio - 2019-05-28, 21:44
:
No tak, ale teraz nawet dziecko się nie zarumieni. Nie gorszą.
Trojan - 2019-05-28, 21:59
:
Mnie z "takich" scen w pamięć wryła się się jeno ta z Powrotu do Edenu.
Harrego Harrisona.
Facet z jaszczurą....
no i rzecz jasna batystowa bielizna...

Natomiast wracając do Silverberga, jednego moich ulubionych pisarzy, którego książki niegdyś uważałem za najmędrniejsze... to w tej kategorii za opus magnum uważam(czy może raczej : uważałem) Czas przemian. Teraz mam lekkie obawy przed powtórką i wiążącym się z tym (nierzadko) ewentualnym rozczarowaniem.
Fidel-F2 - 2020-02-17, 12:13
:
Maski czasu - Robert Silverberg

Vornan-19, człowiek przyszłości, przybywa do naszego czasu i robi zamieszanie. Pożytek z niego żaden, bo to turysta i niczego przydatnego za bardzo nie daje się z niego wyciągnąć, bo tak naprawdę na niczym się nie zna. To tak jakby Bolek Chrobry chciał się dowiedzieć od dzisiejszego przeciętnego zjadacza chleba jak zbudować generator, wytworzyć dynamit czy choćby wytrzymałą, nierdzewną stal. Ano właśnie. A ponieważ jest koniec wieku i ludzkość potrzebuje metafizycznego wsparcia, Vornan-19, trochę mimo woli, staje się obiektem kultu.

Fabuła tej książki jest kretyńska. Oparta na życiorysie Jezusa z nałożonym skinem wymyślonego XX wieku i dołożonymi modyfikacjami. Vornan-19 pojawia się w boże narodzenie, zlatując nagi na plac św. Piotra wprost z nieba. Zaraz tworzy się grupa apostołów, którzy piszą ewangelie, jest wśród nich dziewica Maryja, rozwiązła Maria Magdalena, Piotr który na koniec się zaprze i będzie chciał zdradzić, będzie kuszenie na pustyni, z tym, że to nie Vornana-19 będą kusili lecz on będzie kusił, i to z sukcesem. Na koniec oczywiście padnie męczeńską śmiercią w niejasnych okolicznościach. Plus rozmaite inne drobiazgi.
Ogólnie rzecz biorąc, fabuła w zasadzie nie trzyma się kupy, brak w niej logiki. Działania pojedynczych, czy też zbiorowych bohaterów są głupie i nie mają wiele wspólnego z naturalnymi zachowaniami i rzeczywistością. Nawet przez chwilę nie udało się autorowi przekonać mnie do swojej wersji wydarzeń. Spontaniczne tworzenie się religii jest zupełnie sztuczne. Współtowarzyszący Vornanowi-19 włóczą się z nim przez miesiące nie wiadomo po co, choć już dawno wiadomo, że zadania jakie mieli do realizacji są nie do wykonania, poza tym niemal każdy z nich to przygłup. Zachowania przedstawicieli państw czy rozmaitych służb przywodzą na myśl polityczne rozgrywki w przedszkolu, tak wysoki jest poziom ich infantylności. Rzecz jest przegadana, słaba dialogowo i pełna nietrafionych rozmyślań i refleksji.
Na dodatek autor uparł się tłusto okrasić wszystko seksem. Co rusz łyskają nagie piersi, pośladki, genitalia, bzyka się prawie każdy z każdym, prostytucja jest zinstytucjonalizowana i powszechna choć, moim zdaniem, głupio wymyślona. Ja wiem, że gdy książka powstawała to była końcówka lat '60 i ideologia wolnej miłości była w modzie a na do datek Silverberg w tym czasie pisał, dla chleba, ogromne ilości (po kilkanaście rocznie, Mróz z Pilipiukiem mogą mu tylko zazdrościć mocy przerobowych) erotyków/pornosów, ale tu przesadził.

Z dobrych stron powieści można wyliczyć pióro autora, dzięki temu czyta się to mimo wszystko nieźle, niezbyt udane próby analizy powstawania fanatyzmów czy też masowych ruchów społecznych oraz, też nie najlepiej rozwinięty, wątek dylematów moralnych w świecie nauki. Nawet plusy są tu słabe.

Podsumowując, nie jest to najgorsza książka na świecie, ale najgorsza jaką znam, a która wyszła spod pióra Silverberga. Fan autora może przeczytać, każdy inny, lepiej by sobie darował i wybrał coś innego. I piszę to ja, niemal psychofan Silverberga.

4/10