jachu napisał/a: |
od koniec czerwca 2008 roku w Korei Płn. część reaktora atomowego wyleciała w powietrze |
romulus napisał/a: |
Z tych skąpych wiarygodnych informacji, które docierają z tego piekła wynika, że naród ten ma ostro przeprany umysł. Wypuszczenie ich wszystkich z tego więzienia, jakim jest ten chory kraj nie przysłużyłoby im się. |
romulus napisał/a: |
Kim Jakiś Tam |
romulus napisał/a: |
ci którzy uciekli z jego dworu twierdzą, że to wariat i psychopata. |
Toudisław napisał/a: |
Jest szansa jeżeli wywiad USA i Korei południowej stanie na wysokości zdania i będzie gotywy by Kima zastąpił ktoś bardziej ugodowy. |
Toudisław napisał/a: |
Pomogą oczywiście Chiny. |
jachu napisał/a: |
Dokładnie. Widziałem jakiś czas temu program o Korei Północnej, wypowiadali się w nim też uciekinierzy z reżimu. W wielu przypadkach nie potrafili oni ułożyć sobie życia w Korei Południowej. Wolny kraj był dla nich czymś tak zdumiewającym, że nie radzili sobie z podstawową egzystencją. Mieszkańcy Korei Północnej są już tak uzależnieni od swojego przywódcy i reżimu, iż myślę, że nie ma szansy, aby poradzili sobie w wolnym świecie. Totalitaryzm uzależnia społeczeństwo od jednostki, narzuca swoją wolę i swoje zdanie. Po tak długim czasie nie istnieje w człowieku pojęcie "w mojej opinii". Liczy się tylko opinia władzy. Tak to wygląda w Korei. Ludzie nie mają już swojego zdania i swoich poglądów. Zostały one w nich całkiem stłumione.
Kwestia uciekinierów jest bardzo prosta - z reżimu komunistycznego ucieka każdy, kto ma wystarczająca ilość rozumu, aby pojąć czym różni się ten reżim od wolnego świata. |
Toudi napisał/a: |
Nie ma tam silnej opinie publicznej czy grup nacisku ze strony społeczeństwa by to podważyło pozycję rządu. |
Ł napisał/a: |
Przeczysz sam sobie. Nie mieli własnego zdania, a mimo to uciekli z Korei Północnej? Mieli dość rozumu by pojąc czym się różni "wolny świat" od korei Północnej ale w tym "wolnym świecie" nie mają już tego rozumu by funkcjonować? |
Cytat: |
Są takie grupy i są to lokalni watażkowie partyjni przed którymi USA ocaliło Kim Jong-il podczas ostatniego kryzysu żywieniowego, wpuszczając do Korei pomoc humanitarną. |
jachu napisał/a: |
Totalitaryzm uzależnia społeczeństwo od jednostki, narzuca swoją wolę i swoje zdanie. Po tak długim czasie nie istnieje w człowieku pojęcie "w mojej opinii". Liczy się tylko opinia władzy. |
jachu napisał/a: |
Najgorsze jest jednak to, iż nie wiadomo, kiedy się to wydarzy, a ponadto wydaje się, iż nikt w regionie ani żadne z mocarstw nie jest bezpośrednio zainteresowane zmianami w Korei. |
jachu napisał/a: |
Z reguły uciekinierami są byli funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa Korei Północnej, [...] Tacy ludzie uciekają z Korei, zwykli mieszkańcy rzadko kiedy próbują ucieczki... |
Toudisław napisał/a: |
USA chciało by następny kraj kontrolowany blisko ChRL. |
Ł napisał/a: |
I twierdzisz że ludzie jednak mający jakąś wiedze o świecie czego wymaga służba w administracjii bezpieczniackiej których życie nie ograniczało się do liczenia ziaren ryżu i obgryzania kory z drzew, nie umieją poradzić sobie w wolnym świecie? |
Toudisław napisał/a: |
USA chciało by następny kraj kontrolowany blisko ChRL. A Chiny chcą mieć spokój w regionie a nie awanturnicze państewko |
jachu napisał/a: |
Po pierwsze - dlaczego cytujesz tylko wybrane fragmenty mojej wypowiedzi wypaczając jej całościowy kontekst? |
Ł napisał/a: |
Konfrontuje z soba różne zdania które zawarłeś w swoich wypowiedzxiach właśnie po to żeby zroumieć całościowy kontekst który jak narazie jest na tyle niespójny że bełkotliwy. |
Ł napisał/a: |
- albo ten program był niesamowicie tendencyjny i infomracje w nim zawarte są nic nie warte.
- albo ty tak ten program przedstawiałeś. |
Ł napisał/a: |
nie umieją poradzić sobie w wolnym świecie? |
Ł napisał/a: |
Oczywiście dzisaj KRL-D pod dominującym wpływem Chin, ale USA stara się tą proporcje przechylać na korzyść KRL-D. M |
jachu napisał/a: |
Chiny nie chcą tysięcy wygłodniałych robotników, dlatego trzymają Koreę na dystans. A potrzebny jest im "błazen", który skupia uwagę świata zasłaniając ich działania... |
Ł napisał/a: |
Moim zdaniem reżym północnokoreański nie upadnie ponieważ żadnemu zainteresowanemu nie jest to na ręke. |
Ł napisał/a: |
Nie chcą tego US które potrzebują 'tego złego' w Azji. |
Ł napisał/a: |
Nie chcą tego Chiny które mają tam obecnie największe wpływy i którym wogóle jakakolwiek destabilzacja sytuacji, może przynieśc tylko straty gospodarcze. |
Ł napisał/a: |
Nie chce tego Korea Południowa która w razie upadku KRLD musiałby wziąśc na siebie odpowiedzialność za tą ludność.
|
Ł napisał/a: |
Jachu generalnie ja mam takie dziwne założenia że na forum dyskusyjnym powinno się dyskutować, a nie każdy powie co miał do powiedzenia, i rozjedziemy się w miłości. |
Ł napisał/a: |
Zauwazyłem że wogóle wiele osób ma problemy z przyjęciem tego i dla nich próba zbicia ich argumentów, jest odrazu odbierana jako bezpośredni atak na ich. |
Ł napisał/a: |
- Obecnym władzą KRLD |
Ł napisał/a: |
- Nie chcą tego US które potrzebują 'tego złego' w Azji. |
Ł napisał/a: |
- Nie chcą tego Chiny które mają tam obecnie największe wpływy i którym wogóle jakakolwiek destabilzacja sytuacji, może przynieśc tylko straty gospodarcze. |
Ł napisał/a: |
- Nie chce tego Korea Południowa która w razie upadku KRLD musiałby wziąśc na siebie odpowiedzialność za tą ludność. |
jachu napisał/a: |
Zgoda, ale też USA zawsze mają jeszcze terrorystów islamskich |
jachu napisał/a: |
ale to musiałby być upadek w pełni kontrolowany i bardzo powolny |
Romulus napisał/a: |
Co należałoby, twoim zdaniem, zrobić z Koreą Płn. |
Toudisław napisał/a: |
Śmierć Kima to już jest jakaś tam szansa ale nie przesadzał bym bo on sam po ojcu przejął władzę raczej gładko. |
Martinus Jachus napisał/a: |
Widziałem jakiś czas temu program o Korei Północnej, wypowiadali się w nim też uciekinierzy z reżimu. W wielu przypadkach nie potrafili oni ułożyć sobie życia w Korei Południowej. Wolny kraj był dla nich czymś tak zdumiewającym, że nie radzili sobie z podstawową egzystencją. |
Ł napisał/a: |
Moim zdaniem reżym północnokoreański nie upadnie ponieważ żadnemu zainteresowanemu nie jest to na ręke.
- Obecnym władzą KRLD - Nie chcą tego US które potrzebują 'tego złego' w Azji. - Nie chcą tego Chiny które mają tam obecnie największe wpływy i którym wogóle jakakolwiek destabilzacja sytuacji, może przynieśc tylko straty gospodarcze. - Nie chce tego Korea Południowa która w razie upadku KRLD musiałby wziąśc na siebie odpowiedzialność za tą ludność. |
Martinus Jachus napisał/a: |
gdyby upadek komunizmu w Korei Północnej był "kontrolowany" i wzorem Chin zaczęto by liberalizować gospodarkę |
Cytat: |
Korea Północna - stalinizm już umarł
Korea Północna wciąż jest komunistyczna, ale wszędzie wyrasta czarnorynkowy drobny kapitalizm. Zasila go szmugiel z Chin i handel pomocą humanitarną - mówi Maria Kruczkowska: Czy można przyjemnie żyć w Phenianie? Pytam o to pana, bo Korea Północna nie lubi wpuszcza dziennikarzy, a pan jako koreanista jeździ tam często. Andriej Lańkow: Czemu nie? Są tam dobre sklepy, restauracje, kręgielnie, kasyna, salony karaoke. Wystarczy mieć pieniądze, bo ceny są wysokie. Z tych luksusów korzystają cudzoziemcy dewizowi. Czy mieszkańców Korei na nie stać? - Pojawiła się nowa klasa ludzi pieniądza - skorumpowani urzędnicy i czarnorynkowi biznesmeni. O tych ostatnich mówił w grudniu 2006 r. na zamkniętym spotkaniu wysokiej rangi przedstawiciel rządu. Nagrano go i taśma wydostała się poza kraj. Mówił, że są biznesmeni, którzy zgromadzili majątki do 50 tys. dol. Osobiście znam takich, którzy zarobili 5-10 tys. dol., co - jak na tamte warunki - stanowi majątek. Oficjalnie przeciętny zarobek wynosi w przeliczeniu dwa dolary miesięcznie. Nikt za to nie wyżyje. Realne zarobki, uzupełnione o dodatkowe dochody, sięgają 10-15 dol. miesięcznie. Skąd się biorą ludzie pieniądza w ostatnim stalinowskim bastionie świata? - Zacznijmy od tego, że stalinizmu już tam nie ma. Umarł śmiercią naturalną. Nie tak jak w Chinach czy w byłym ZSRR - wskutek reform wprowadzanych odgórnie. Zawalił się od dołu. W ostatnich latach Korea Północna ogromnie się zmieniła. Kiedy to się zaczęło? - Po rozpadzie ZSRR, gdy skończyła się pomoc ekonomiczna. W latach 1992-95 nastąpił krach, którego skutkiem był głód. Niektórzy mówią o trzech milionach ofiar, ja oceniam, że z głodu zmarło wtedy od pół miliona do miliona ludzi. Jak na mały kraj - to bardzo dużo. Słabsi zmarli, inni zaczęli handlować. To był handel wymienny, jak przed wiekami. Zrozpaczeni ludzie rozbierali swoje fabryki i sprzedawali złom do Chin. Nie bali się? - Oczywiście, groziło im za to rozstrzelanie. Ale kar wymierzano niewiele, bo policja wolała brać łapówki. By policja łapała winnych, trzeba ją najpierw nakarmić, a na to rządzącym nie starczało. Ubywało też zapału ideologicznego - nawet w aparacie władzy pojawiło się zniechęcenie. To był początek dzisiejszej niesamowitej korupcji, która rozłożyła ten system. W zeszłym roku badałem łapówkarstwo w Korei Północnej. W tym kraju nadal nie wolno pojechać z miasta do miasta bez paszportu wewnętrznego. W Seulu mieszka ponad 9 tys. uchodźców z Korei Północnej. Pytałem ich, jak sobie radzili. Śmiali się. Mówili, że wystarczy posmarować. Obecne czasy charakteryzuje popularne powiedzenie: "Jak masz przyjaciół w policji - nie musisz się bać złodziei, jak masz przyjaciół w partii - możesz wyjechać za granicę, jak masz przyjaciół w służbie bezpieczeństwa - to ciebie się boją". I to był koniec stalinizmu? - Nie odtrąbiono go, ale system zapadł się od środka. Kluczową rolę w jego upadku odegrały sąsiednie, prosperujące Chiny. Korea Północna i Chiny mają ponad 1000 km wspólnej granicy, po stronie chińskiej w dawnej Mandżurii mieszka dużo Koreańczyków. W 1982 r. tamtejsi Koreańczycy dostali zgodę na bezwizowe odwiedziny u krewnych z Korei Północnej. Te wizyty były połączone z handlem. O tej cichej transformacji najłatwiej opowiedzieć na przykładach. Rozmawiałem z byłą nauczycielką północnokoreańską. Jej pensja nie wystarczała, by nakarmić rodzinę, ale miała kuzynów w Chinach. Krewni dali jej pieniądze i kazali za to nakupić suszonego mintaja, który w Korei jest bardzo tani. Sprzedała go w Chinach i przez tydzień zarobiła więcej niż przez rok w szkole. Dziś jest kobietą biznesu. Oczywiście, za cenę płacenia łapówek. Charakterystyczne, że motorem zmian są prawie zawsze kobiety. To one handlują. Inne zakładają szwalnie - oczywiście nielegalne. Szyją na lokalny rynek, kopiując chińskie wykroje. Suwaki szmugluje się z Chin. Ich mężowie, mniej przedsiębiorczy, zostali w fabrykach państwowych, które stoją z braku prądu. Efekt tych zmian to czarnorynkowy drobny kapitalizm. Zasila go szmugiel z Chin i handel pomocą humanitarną. Korea Północna jest nadal komunistyczna, ale granica między tym, co prywatne i państwowe zaciera się. Znana mi stołówka państwowa należy do kilku biznesmenów w średnim wieku i działa jak prywatna restauracja. Czy nadal jest państwowa? Istnieją setki firm przewozowych zarejestrowanych jako państwowe, które działają na zasadach komercyjnych. Mówi pan o czarnym rynku ale od pewnego czasu reżim próbuje przywrócić system kartek żywnościowych. - Uciekinierka, która dotarła do Chin pod koniec lat 90., powiedziała: "Teraz już wiem, jak jest naprawdę. Okłamywano nas. Stany Zjednoczone to bogaty kraj. Tam każdy, nawet małe dziecko, ma prawo do 800 gramów ryżu dziennie". Trzeba wiedzieć, że w Korei Północnej mało kto dostawał pełny przydział ryżu - 700 gramów dziennie. Na świecie system kartkowy to synonim złych czasów. W Korei Północnej to normalność. Kim Ir Sen wprowadził kartki w 1946 r. i obowiązywały one przez pół wieku. Kim Ir Sen rządził Koreą Północną od 1945 do 1994 r., dłużej niż Stalin i Mao. Starsze pokolenie ma do niego sentyment. W jego pojęciu normalność to dwie-trzy godziny dziennie szkolenia ideologicznego, dwa wyjazdy w roku na wykopki i na żniwa, a w zamian za to ryż i dwa-trzy razy w roku trochę mięsa. Ludzie marzą o powrocie kartek, bo po uwolnieniu cen w 2002 r. sytuacja biedniejszych rodzin pogorszyła się. Nie ma głodu jak w latach 90., ale jest niedożywienie. Co Koreańczycy z Północy wiedzą o świecie? - Z informacją jest jak z gospodarką - wiele rzeczy dzieje się spontanicznie. Ameryce szkoda pieniędzy na walkę w eterze. Radio Wolna Azja, odpowiednik Radia Wolna Europa dla Azji, ma bardzo krótki czas nadawania. Mimo to informacji jest więcej - napływa z Chin, skąd szmugluje się kasety wideo. Magnetowidy są już tak tanie, że nawet Koreańczyków z Północy na nie stać. Najwięcej wiedzą mieszkańcy Phenianu i prowincji przy granicy z Chinami. Generalnie bardziej uświadomieni są ludzie w miastach. Na wsi nie wiedzą nic. Więcej rynku i informacji, reżim, który się sypie... Z tego, co pan mówi, wynika, że jego załamanie jest bliskie. - Ja w to wątpię, choć nic do końca nie wiadomo. Uważam, że mimo zużycia systemu trudno go będzie obalić. Po pierwsze - nie ma komu. W żadnym kraju społeczeństwo nie zostało tak dokładnie zniszczone jak w Korei Północnej. Nie pozostawiono tam nic, co by działało niezależnie od rządu, żadnego ośrodka kultury, kościoła. Działa natomiast system karny - w obozach przebywa 150 tys. więźniów politycznych, ostatnio trochę więcej. W kraju rządzi strach, i to taki, który szybko nie minie. Pamiętajmy, że w ZSRR Stalin zmarł w 1953 r., a dysydenci pojawili się dopiero w latach 60. A może część elit zdradzi, jak stało się to w Polsce? - Tamtejszy aparat ma prawdziwe zbrodnie na sumieniu. Ilu ludzi zabito w Polsce po 1956 r.? Kilkadziesiąt? Tam zginęły setki tysięcy "wrogów" - prawdziwych czy urojonych. Dlatego tamtejsze elity zachowują jedność - w obawie o własne życie. Kim Dzong Ila można porównać tylko z Hitlerem. Niezależnie od stanu jego kont w Zurychu nie uratuje go żaden samolot do Szwajcarii, tak jak nie uratowałby Hitlera. Umierając ze strachu, dyktator popija szmuglowany koniak. - Te barwne opowieści dotyczą wąskiego kręgu wokół Kim Dzong Ila. Reszta reżimowych elit żyje stosunkowo skromnie. Wysoki urzędnik ma mieszkanie 60-70 m kw. z lodówką i kolorowym telewizorem, może też komputer połączony z intranetem. Mieszka w domu z windą i ciepłą wodą. Może do woli jeść ryż i mięso albo ryby. Tak w istocie wygląda luksus po koreańsku. Gdyby istniała alternatywa, tamtejsze elity już dawno zdradziłyby Kima. Chińczycy pokazali Kimowi giełdę w Szanghaju i strefy inwestycji na południu. Dlaczego nie pójdzie za ich przykładem? - Bo reformy to koniec jego systemu. Załóżmy, że daje się namówić i rozluźnia kontrolę polityczną. Społeczeństwo szybko się dowie, że ta druga Korea za miedzą jest bardzo, bardzo bogata. Po co ma czekać latami na owoce bolesnych reform? Lepiej się zjednoczyć. Jak w 1989 r mieszkańcy NRD. - Ale NRD była tylko dwa razy biedniejsza od RFN, a Korea Północna jest 15-30 razy biedniejsza od Południowej. Obserwując zjednoczenie Niemiec, Koreańczycy z Południa uznali, że to nie dla nich. Z ludzkiego punktu widzenia trudno ich nie rozumieć. Co pięć lat kupują nowy samochód, co roku jadą na wakacje - dlaczego mieliby to stracić z powodu tych idiotów z Północy? Bo to ich rodacy. - Tak myśli starsze pokolenie, ale młodzież z Południa nie czuje już łączności z Północą. Interesuje ją jedynie pokój na granicy. Co powinna zrobić Korea Południowa? To właśnie ona najbardziej ucierpi, gdy dojdzie do załamania reżimu. - Oficjalnie Seul pragnie zjednoczenia. Od szczytu z 2000 r. oficjalna linia jest taka, że trzeba najpierw wyrównać poziom życia. Południe namawia więc Północ, by wprowadziła model chiński i zreformowała gospodarkę. W ślad za tym idzie polityka ugłaskiwania reżimu - Phenian musi czuć się bezpieczny, nie wolno denerwować Kima. Nie wolno też przyspieszać załamania reżimu. Seul chce utrzymać reżim jak długo się da, bo jest śmiertelnie wystraszony perspektywą jego końca. W głębi serca Koreańczycy z Południa nie chcą zjednoczenia. Ale ponieważ zjednoczenie to fundament ich tożsamości, nigdy się do tego nie przyznają. Lepiej by było, gdyby chińska armia przekroczyła granice? - Niejeden w Seulu odetchnąłby z ulgą. Ale Chińczycy dobrze wiedzą, jak tam jest, i też się tam nie spieszą. Kim Dzong Il kolejny raz zaskoczył świat - podpisał porozumienie o końcu programu atomowego. Demontuje reaktory w zamian za opał. Co nim kieruje? - Chce wydusić od świata pieniądze, by wzmocnić własny reżim. Jego jedyna szansa - to niczego nie zmieniać, nie podejmować żadnych reform, uszczelniać kraj, a na zewnątrz rozgrywać Chińczyków przeciwko Korei Południowej i na odwrót, skonfliktować Seul z Waszyngtonem, wciągać też do gry Rosjan. I za pomocą dostaw żywności z Chin i Korei Południowej sprawić, by system kartkowy zaczął znowu działać - przynajmniej w armii i w dużych miastach. Czy zrezygnuje z broni atomowej? - Nie do końca. Jest w trakcie oddawania swego kompleksu jądrowego w Jongbion. Już go nie potrzebuje. Przez ostatnie cztery lata wyprodukował na własne potrzeby nieduży arsenał jądrowy i będzie się starał go zachować. Broń jądrowa jest cenna jako środek odstraszający, gdyby Ameryce znów przyszło na myśl zaliczyć Koreę do "osi zła". Jest mu też potrzebna do celów wewnętrznych - umacnia morale narodu. Głód z lat 90. przedstawiano najpierw jako skutek serii klęsk naturalnych - suszy i powodzi. Dziś pisze się, że poświęcenia ludności były ceną za budowę broni jądrowej. "Drogi Generał Kim Dzong Il wiedział, że Amerykanie szykują atak na Phenian (przecież niczym innym się nie zajmują), skupił więc wszystkie zasoby i zbudował bombę". To nadaje sens ich poświęceniu. Korea Północna prowadzi wojnę, na wojnie się ginie, ludzie czują się żołnierzami, nie ofiarami. Wreszcie, czym jest Korea Północna bez broni jądrowej? Mozambikiem. Jest do niego zbliżona, gdy porównać liczbę ludności i rozmiar gospodarki. Amerykanie wszystko to dobrze wiedzą i nie wykluczam, że z czasem pogodzą się z nuklearną Koreą Północną, jak pogodzili się z nuklearnymi Indiami i Pakistanem. Czy reżim przeżyje 75-letniego dziś Kima? Może następcą stanie się któryś z jego trzech synów? Albo władzę przejmie wojsko? - Każdy wariant jest możliwy. Elity zachowają jedność, bo wiedzą, że jeśli skoczą sobie do gardła, podpiszą na siebie wyrok śmierci. Oczywiście, kiedyś to się skończy, bo młode pokolenie wyrasta w warunkach, które coraz mniej przypominają socjalizm, a coraz bardziej dziki kapitalizm w Afryce. Ci ludzie coś już wiedzą o świecie. Rozmawiała Maria Kruczkowska |
Cytat: |
W Korei Północnej odbyła się rewia z udziałem Myszki Miki, Kubisia Puchatka, Królewny Śnieżki, Pięknej i Bestii oraz Dumbo. Takie coś miało miejsce pierwszy raz w historii KRLD. Na wielu artykułach szkolnych importowanych z Chin widnieją wizerunki postaci Disney’a, dlatego między innymi takie historie jak Dumbo przetłumaczono na język koreański. Rewię wystawił nowo utworzony zespół Moranbong Band. Śpiewano zagraniczne piosenki, ale także tradycyjną pieśń Arirang. Koh Yu-hwan zajmujący się Koreą Północną powiedział, iż to, że tak popularne postacie pojawiły się w KRLD może być sygnałem, iż Kim Dzong Un chce zmienić wizerunek reżimu. |
Cytat: |
Media państwowe w Korei Północnej wczoraj zwróciły uwagę, że Kim Dzong Un wypowiadał się bardzo pozytywnie w kwestii kulturowego otwarcia na świat. Jego zdaniem KRLD ma duży potencjał kulturowy, może sama rozwijać różne formy kulturalne i śmiało przyjmować to, co dobre z innych krajów. Uwaga ta padła po występie nowego zespołu Moranbong Band. Ministerstwo Zjednoczenia twierdzi, że był to pierwszy raz, kiedy Kim Dzong Un tak otwarcie mówił o innych krajach w kontekście kultury. |
Cytat: |
Voice of America twierdzi, że wymiana handlowa między Chinami i KRLD w maju osiągneła rekordową wysokość. Dane na ten temat pochodzą z chińskiego ministerstwa handlu. Podobno w maju wymiana handlowa między Państwem Środka i Koreą Północną osiągnęła wartość 700 milionów dolarów. Eksport z Korei Północnej do Chin osiągnął poziom 260 milionów dolarów, to o 20% więcej niż w tym samym okresie rok temu. Chiński eksport do KRLD osągnął poziom 430 milionów dolarów. To o 37% więcej niż w podobnym okresie rok temu. Od stycznia do maja Chiny i Korea Północna wymieniły towary o łącznej wartości 59 miliardów dolarów. To 37% wzrost, gdy porówna się go z tym samym okresem w roku ubiegłym. Deficyt Korei Pólnocnej w handlu z Chinami wzrósł do poziomu 482 milionów dolarów. |
Cytat: |
Grupa urzędników z Korei Północnej pojechała do Chin uczyć się jak dbać o gospodarkę. Wyjazd nastąpił pod koniec maja i od tamtej pory trwa szkolenie. 20 osób uczy się i zwiedza chińskie strefy ekonomiczne. Szkolenie ma trwać 2 mesiące. Wszystkie koszty wyprawy pokrywa rząd chiński. |
Cytat: |
Kim Dzong Un wprowadza rewolucyjne prawa, pozwalające obywatelkom Korei Północnej na noszenie spodni, butów na wysokim obcasie i kolczyków – pisze „Daily Mail”. Równocześnie do tej pory zakazane potrawy, takie jak hamburgery czy pizza, mogą zostać zakupione przez każdego Koreańczyka. Za czasów Kim Dzong Ila, ojca obecnego przywódcy komunistycznej Północy, były one uznawane za symbole kapitalizmu i zakazane.
„Daily Mail” zauważa, że młody dyktator chce ocieplić swój wizerunek odwołując się do czasów swojego dziadka, założyciela północnokoreańskiego państwa Kim Ir Sena. Korea Północna cieszyła się wtedy poparciem politycznym i gospodarczym ZSRR, a lata 70. do dziś są uznawane przez Koreańczyków za czasy prosperity i rozwoju gospodarczego. Świeżo upieczony przywódca ogłosił też, że swoją politykę skupi na dzieciach i młodzieży. Jak podaje brytyjski dziennik, z okazji 66. rocznicy powstania Związku Dzieci wybrana przez partyjnych oficjeli młodzież została zaproszona do zoo, parków rozrywki i na koncerty. Kim Dzong Un w młodości uczył się w Szwajcarii i teraz stara się rozluźnić sztywne prawa obyczajowe panujące w Korei Północnej. |
Cytat: |
Przywódca KRLD Kim Dzong Un ma przystąpić do eksperymentów z reformami rolnymi i gospodarczymi w kraju, po usunięciu ze stanowiska dowódcy sił zbrojnych Ri Jong Hona - powołując się na źródła powiązane z Phenianem i Pekinem.
Źródła podały, że północnokoreański rząd powołał specjalne biuro ds. reform, które ma przejąć kontrolę nad wyniszczoną gospodarką kraju od wojska. Za panowania ojca Kim Dzong Una, Kim Dzong Ila, stało się ono wiodącą siłą we wszystkich dziedzinach funkcjonowania kraju. Reuters pisze, że upadek wicemarszałka Ri Jong Hona, którego zastąpił nowy szef Sztabu Generalnego Hjon Jong Czol, potwierdza i umacnia władzę Kim Dzong Una oraz jego wpływowego wuja Jang Song Thaeka, który wżenił się w dynastię Kimów. Ich działania na rzecz poprawy gospodarki znajdującej się w katastrofalnym stanie mają zapobiec zupełnemu upadkowi gospodarki i rozkładowi kraju, który nieuchronnie pociągnąłby za sobą upadek reżimu. Źródła agencji Reutera wskazują, że reformy, które mają nastąpić, będą największe od dziesięcioleci. Wzorem mają być rynkowe reformy w Chinach, które naciskają na zmiany u swojego komunistycznego sąsiada, obawiając się m.in. masowego napływu uchodźców. 69-letni Ri Jong Ho uważany był za najbliższego doradcę i politycznego mentora Kim Dzong Una. Często pojawiał się u jego boku podczas oficjalnych uroczystości i miał odegrać kluczową rolę w procesie przekazywania mu władzy, po śmierci w grudniu ub. r. poprzedniego przywódcy Kim Dzong Ila. Jego ogłoszona w poniedziałek dymisja i pozbawienie go wszystkich innych wpływowych stanowisk politycznych i wojskowych przyjęta została przez zagranicznych obserwatorów z zaskoczeniem. Był on jednak odpowiedzialny także za przerost militarnych, w tym nuklearnych ambicji Phenianu, co doprowadziło do postępującej izolacji kraju na scenie międzynarodowej, biedy, głodu i wzrostu represji politycznych. Największą jego wadą miał być sprzeciw wobec wyjęcia gospodarki spod kontroli wojska - twierdzą źródła. Siły zbrojne Korei Północnej liczą ponad milion żołnierzy i zaliczają się do najliczniejszych na świecie. Z analizy rządu Południowej Korei, na którą powołuje się Reuters, wynika, że od objęcia władzy przez Kim Dzong Una z wysokich stanowisk w Phenianie usunięto ok. 20 osób. |
Cytat: |
"Ri Dzong Ho został złapany, jak przez telefon, w którym założono podsłuch, wyraża swoje niezadowolenie z polityki Kim Dzong Una, który zapowiedział, że Korea Północna nie przetrwa, jeśli będzie ignorowała światowe trendy" - czytamy w dzienniku.
Kim Dzong Un, który przejął władzę po śmierci swojego ojca Kim Dzong Ila w grudniu zeszłego roku, zaczął eksponować znaczenie otwarcia Korei Północnej na świat. Swoim bliskim współpracownikom miał powiedzieć, że "Korea Północna jest częścią świata, a nie świat częścią Korei" - poinformował "Dzung-ang Ilbo". 69-letni Ri Dzong Ho uważany był za najbliższego doradcę i politycznego mentora Kim Dzong Una. Często pojawiał się u jego boku podczas oficjalnych uroczystości i miał odegrać kluczową rolę w procesie przekazywania mu władzy po śmierci ojca. Ogłoszona w zeszłym tygodniu w poniedziałek dymisja Ri i pozbawienie go wszystkich innych wpływowych stanowisk politycznych i wojskowych przyjęta została przez zagranicznych obserwatorów z zaskoczeniem. Według oficjalnych mediów, przyczyną dymisji były "problemy zdrowotne". Obserwatorzy zwracali uwagę, że Ri nie wydawał się chory podczas ostatnich wystąpień publicznych. Zdaniem niektórych analityków, przyczyną jego dymisji było dążenie Kim Dzong Una do większej kontroli nad siłami zbrojnymi. |
You Know My Name napisał/a: |
widzi, że bez jakiejkolwiek zmiany będzie niedługo rządził imperium, na które będzie się składać tylko partia, armia i aparat bezpieczeństwa - reszta zdechnie z głodu. Kto wtedy miałby pracować na względny dobrobyt wodza? |
You Know My Name napisał/a: |
wzór chiński w tak małym państwie jak Korea byłby bardziej zamordystyczny - mniejszą liczbę ludzi łatwiej kontrolować a mam wrażenie, że dla nich (dalekowschodnich dyktatorów, choć chyba bardziej pasuje tu słowo satrapów) kontrola jest wszystkim. |
Romulus napisał/a: |
w reformy nie wierzę. Najwyżej trochę cepelii z Zachodu via Chiny wpuści do kraju, aby ubawić udręczony i wytresowany naród. |