Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Hala sportowa

KapitanOwsianka - 2008-02-20, 23:23
: Temat postu: Hala sportowa
Iuuuu... Czym tutaj tak śmierdzi?

A to arena walk współczesnych gladiatorów. No przesadziłem, nie jest to football amerykański, ale koszykówka też ma w sobie coś z walki. Wiesz, walka z samym sobą z grawitacją, z przeciwnikiem, z wielgachnym skórzanym workiem wypełnionym powietrzem. E... Nie ja nie gram w kosza, to dla mięśniaków, ja podrywam laski na trybunach. Znaczy podrywałbym, gdybym umiał...
Noise - 2008-02-21, 17:13
:
Evan przebrany w strój do kosza wyszedł na salę i od razu zaczął szukać wzrokiem trenera. Miał lekką tremę, ale wziął kilka głębszych oddechów i postarał się rozluźnić. Jeśli będzie spięty to pewnie popełni jakiś głupi błąd i z dostania się do drużyny nici.
KapitanOwsianka - 2008-02-21, 20:14
:
Trenera jeszcze nie było. Podobnie członków drużyny. Tylko dziewczyny z drużyny cheerleaderek zaczęły powolną rozgrzewkę. Prócz tego na sali były tylko skórzane piłki do kosza. Trener najpewniej był w swoim pokoju, niedaleko przebieralni.
Noise - 2008-02-21, 20:47
:
Evan zebrał włosy w kucyk i związał je gumką, żeby nie przeszkadzały mu podczas gry. Skierował swe kroki do pokoju trenera i gdy stanął przed drzwiami doń prowadzącymi zapukał kilkukrotnie czekając na odpowiedź.
KapitanOwsianka - 2008-02-21, 20:52
:
Proszę! Wejdź Max... odezwało się, ze środka, a kiedy Evan otworzył drzwi McCoy spojrzał na niego zaskoczony. Och... Nie spodziewałem się Ciebie. W czym Ci mogę pomóc? zapytał z zainteresowaniem, przy okazji mierząc wzrokiem strój chłopaka. Po minie widzę, że sprawa poważna. Siadaj. wskazał ruchem głowy krzesło przed swoim biurkiem.
Noise - 2008-02-21, 21:35
:
- Trener McCoy. - powiedział z uśmiechem Evan siadając na wskazanym krześle. - Przyszedłem na trening, bo chciałem się zgłosić do drużyny trenerze. Gram całkiem nieźle i myślę, że mógłbym się na coś przydać zespołowi, jeśli moje umiejętności okażą się wystarczające. Słyszałem, że drużyna dopiero jest w trakcie tworzenia, to prawda? - przeszedł od razu do rzeczy. Gdy skończył rozejrzał się szybko po wnętrzu pokoju trenera podziwiając wszelkiego rodzaju puchary, medale i inne nagrody.
KapitanOwsianka - 2008-02-21, 21:40
:
Trener się uśmiechnął Przede wszystkim nie przywykłem rozmawiać z kimś, kogo imienia nie znam. powiedział gromko i przez moment nawet groźnie, zaraz się jednak wypogodził To prawda, ale drużynę już skompletowałem, prawie całą. Na pewno pierwszy skład. Nie mniej jeśli rzeczywiście jesteś dobry, to znajdę dla Ciebie miejsce. Tylko dlaczego nic o Tobie, jako zawodniku nie wiem?
Noise - 2008-02-21, 21:55
:
- Najuprzejmiej przepraszam. Nazywam się Evan Ballmer. - powiedział przepraszającym tonem. - A nie wie pan o mnie zapewne dlatego, że do Newport przeprowadziłem się tuż przed wakacjami. No i poza tym jestem w pierwszej klasie, chociaż nie wiem czy to cokolwiek tłumaczy. - uśmiechnął się nieco.
KapitanOwsianka - 2008-02-21, 22:00
:
No więc Evanie... Jaki sport uprawiasz na wuefie? zapytał z zainteresowaniem sięgając po jakieś papiery i poprawiając okulary na nosie. Potem rozsiadł się wygodniej w fotelu, aż zatrzeszczał pod tym potężnym mężczyzną.
Noise - 2008-02-21, 22:13
:
- Najchętniej poza grą w kosza uprawiam biegi długodystansowe. Poza tym jeszcze do niedawna trenowałem szermierkę sportową, ale przerwałem treningi z braku czasu. - powiedział również opierając się o oparcie krzesła i rozluźniając nieco. - Także trenerze na moją wytrzymałość i koordynację ruchową na pewno nie będzie pan narzekał. Jestem szybki, zwinny i nieźle punktuję za "2" - mówił cały czas patrząc na trenera.
Eithel - 2008-02-21, 22:21
:
Absolutnie nie przeszkadzało jej to, że ją obejmował. Nie przeszkadzałoby jej też, gdyby zobaczyło to kilka odpowiednich osób. Zaśmiała się swobodnie, wchodząc razem z Parkerem do hali.
- Umięśnieni... umięśnieni, Max. - wydęła kusząco wargi, bezczelnie taksując go spojrzeniem. Najwyraźniej oględziny wypadły dość korzystnie, bo po chwili Linds uśmiechnęła się promiennie. - A co do przystojniaków, to nigdy ich za wiele. - puściła mu oczko.
KapitanOwsianka - 2008-02-21, 22:34
:
Evan:
Trener uśmiechnął się No cóż... W takim wypadku, nie mam innego wyjścia jak dać Ci szansę. No, czas się zbierać na trening. powiedział podnosząc się Zobaczymy, czy rzeczywiście tak dobrze punktujesz...

Przeniesienie akcji

Linds:
No tak... Umięśnieni sportowcy. Twój typ. wyszczerzył się, a potem objął w talii i pocałował w policzek. Siądź sobie na trybunie, a ja pójdę się przebrać... powiedział powoli ruszając w kierunku przebieralni.
Trening zaczął się kilka minut później od ostrej, kondycyjnej rozgrzewki.
Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 15:10
:
let's get ready to rumble

Ławki na trybunach były już prawie całkowicie pełne, a na parkiecie trwał występ cheerleaderek, które szalały w swoim zwyczajowym stylu rozgrzewając publiczność do dopingu i drużynę do świetnej gry. Szpagaty, podskoki, zadzieranie nóg i inne takie, zabawa na całego. Jakieś dwie dziewczyny zaczęły sobie tańczyć i podrygiwać w rytm sączącej się z głośników muzyki. Wreszcie dziewczyny z drużyny zbiegły z boiska, a na parkiet zaczęli wbiegać nasi chłopcy.
Caylith - 2008-02-23, 15:50
:
Rozsiadła sie na swoim miejscu na trybunach a potem spojrzała na zegarek. Dziewczyny powinny już tu być... Niecierpliwie zaczęła potupywać stopą do rytmu, który leciał z głośników. Po chwili słysząc aplauz widowni wyciągnęła szyję i uśmiech pojawił sie na ustach gdy zobaczyła wypadającą drużynę. Szczególnie na widok dwóch znajomych gości. Oczy zalśniły mocniej i przyłączyła się do aplauzu
- Get'em, boys... - mruknęła na koniec a potem rozejrzała sie jeszcze raz za panienkami.
Nina - 2008-02-23, 16:05
:
Brooke - ubrana w bordowo-złoty strój cheerleaderki - od momentu, kiedy zaczęła razem z resztą pomponiar układ na środku boiska, była w swoim żywiole. Szeroko się uśmiechając, dawała z siebie wszystko.
Piosenka dobiegła końca, więc dziewczyny cofnęły się za linię i stamtąd dalej kibicowały.
Był to pierwszy mecz, więc Brookie miała dwa podstawowe cele. Po pierwsze, dać z siebie wszystko, a po drugie - DOBRZE przyjrzeć się chłopakom z drużyny i być może obrać któregoś na swój nowy cel...
Noise - 2008-02-23, 16:24
:
Evan wbiegł na boisko razem z resztą chłopaków z drużyny. Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech, którym starał się ukryć lekką tremę przed zbliżającym się meczem. Jeśli trener da mu szansę wyjścia na boisko będzie miał możliwość zaprezentowania się z jak najlepszej strony. Ghost rozejrzał się po sali ogarniając wzrokiem wrzeszczący i dopingujący ich tłum. Poziom adrenaliny powoli wzrastał podgrzewając tym samym atmosferę nadchodzącego meczu.
Eithel - 2008-02-23, 16:35
:
Usiadła na trybunach w otoczeniu swojej rozchichotanej świty. Uśmiechając się lekko i dokładnie przysłuchując się zwykłej paplaninie Cindy i Sam, założyła nogę na nogę, sprawiając, że diabelnie krótka sukienka od Cavalliego stała się aż nieprzyzwoicie krótka. Dumnie wydęła wargi, patrząc na popisy cheerleaderek - uznawała to za zwykłą dziecinadę i cyrkowe popisy.
Gdy drużyna wbiegła na boisko, Linds poruszyła się niespokojnie. Mrużąc oczy, wpatrywała się w Parkera i Nathana.. trudno powiedzieć, co chodziło jej po głowie.
Ofelia - 2008-02-23, 16:53
:
Usiadła na miejscu niedaleko Erici. Gdy ta ją zauważyła, uśmiechnęła się do niej na powitanie. Odwróciła wzrok od koleżanki, który teraz utkwiła w boisku. Przyglądała się grupie cheerleaderek, a gdy te skończyły swój występ, drużynie, która wbiegła na boisko.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 18:23
:
Erica:
Na widok Evana i Maxa oczy Erici zalśniły mocniej, a ręka sama powędrowała do jadeitowego wisiorka, który miała na szyi, a który był dokładnie takiego samego koloru jak jej oczy. Wzrok skupił się na Parkerze, a kamera zrobiła płynne przejście.
***
Max i Erica siedzieli na ławce w parku, było już ciemno, a następnego dnia Parkera czekał pierwszy mecz w reprezentacji. Chłopak trochę się denerwował, łapał lekką tremę. - Ricky...
- Mhmmm? odpowiedziała mu.
- Mam coś dla Ciebie i prośbę... Przyszłabyś na jutrzejszy mecz trochę mi pokibicować? zapytał tak jakby to było dla niego ważne, a potem otworzył jej dłoń i położył na nim kawałek jadeitu, na rzemyku. To na szczęście...




Brooke:
Chłopcy z drużyny wysypali się na parkiet tworząc niesamowitą mozaikę przystojniaków. Koło niej szalała i krzyczała Kim, dobrze jej znana ruda koleżanka, z drużyny cheerleaderek. Na moment przestała wykrzykiwać hasła zagrzewające do boju i szturchnęła lekko przyjaciółkę. Brooke... Co się tak w nich wgapiasz? po czym pomachała bordowo-żółtym pomponem.

Evan:
Przez moment czuł się jak młody bóg. Ci wszyscy ludzie przyszli tutaj by popatrzeć jak będzie grał. Uczucie nawet delikatnie go zamroczyło i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że trzyma piłkę i to jego kolej by rzucić do kosza podczas rozgrzewki.

Linds:
Na boisku pojawiła się zgraja przystojniaków cieszących się jak dzieci z owacji kibiców. Wśród nich oczywiście był Max i Nathan. Wyglądali nawet na nieźle zakumplowanych. Wymieniali jakieś ostatnie uwagi, najpewniej dotyczące meczu i nie specjalnie zwracali uwagi na hałas i skandowania. Potem Max złapał piłkę i rzutem za trzy punkty władował ją do kosza.

Vann:
Vanessa zauważyła, że cheerleaderki raczej zajęte były wymienianiem uwag na temat chłopaków na boisku, niż rzeczywistym kibicowaniem, nie przeszkadzało to jednak ludziom na trybunach radośnie krzyczeć. Wszyscy spodziewali się dużego zwycięstwa.
Znaleźli się też pół zawodowi komentatorzy widowiska. Dwóch chłopaków z laptopem na kolanach i mikrofonem w ręku rozpoczynało transmisję w radiu internetowym dla reszty Newport.
Caylith - 2008-02-23, 18:52
:
Kiwnęła głową z uśmiechem do Vann rozpoznając ją a potem rozejrzała się za Ell, której ciągle nie było. Przeniosła spojrzenie na boisko, gdzie gracze przerzucali sie piłką. Przez moment wzrok się zamglił, jakby przypominała sobie coś...

***
- Jasne że przyjdę... can't miss it - zacisnęła palce na zielonym błyszczącym kamieniu a potem uśmiechnęła się do Maxa z ciepłem w oczach.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - lekko dotknęła jego dłoni na moment splatając palce z jego palcami i po chwili dłoń cofnęła by powiesić kamyk na szyi.
***

Ręka dziewczyny samoistnie powędrowała na jadeit a palce zacisnęły się na kamieniu mocno. Wzrok bezbłędnie wyłapał Parkera spośród chłopaków i przykleił sie do niego podczas gdy Ricky wypróbowywała sztuczkę wizualizacji - właśnie wyobrażała sobie rzut za 3, zwycięstwo Harbor i rozentuzjazmowanego kumpla. Po chwili oczy rozbłysły jeszcze mocniej a na usta wypłynął uśmiech.
- Dasz radę... zapomnij o tremie... I belive in you... - mruczała pod nosem nie spuszczając z niego jasnego spojrzenia, jakby miała nadzieję, że przekaz dotrze do adresata i w jakiś sposób pomoże.
Nina - 2008-02-23, 19:08
:
Spojrzała na Kim i uśmiechnęła się, ukazując dołeczki w policzkach.
- Wcześniej nie miałam okazji przyjrzeć im się w całej... okazałości - odparła i wróciła do kibicowania. Przystojni byli wszyscy, ale Brooke już wpadło w oko kilku z nich...
Eithel - 2008-02-23, 19:09
:
Jej wzrok powoli prześlizgnął się po całej sali. Cheerleaderki, super laski, dziwacy i kujony, szkolna elita - wydawało się, że uwaga całego HHS skupiła się na dzisiejszym meczu. Po prostu nie można było tu nie być - taka absencja mogła kosztować delikwenta utratę prestiżu i niezorientowanie w sferze towarzyskiej szkoły.
Musiała tu być, mimo tego, że koszykówka była jedną z ostatnich rzeczy, które ją interesowały. Po prostu trzeba było się pochwalić nienagannym wyglądem, uśmiechnąć do kilku osób, zamienić parę słów... a poza tym kontynuować podbój.
Skupiła wzrok na Nathanie.. spotykali się od pewnego czasu, zupełnie niezobowiązująco. W chwili obecnej wpatrywała się w niego zmrużonymi oczami niczym wygłodniała modliszka...
Noise - 2008-02-23, 19:13
:
Evan utkwił spojrzenie w piłce trzymanej w dłoniach, a następnie przeniósł je na kosz. Na jego twarzy powoli pojawiał się uśmiech, który poszerzał się z każdą chwilą. Nie czekając ani chwili dłużej Evan odbił piłkę dwukrotnie od parkietu i posłał ją prosto do kosza. Piłka wpadła do kosza ledwie tylko muskając siatkę. - "Pierwsze czyste trafienie. Oby było ich więcej w dzisiejszym meczu" - pomyślał i zaczął się dalej rozgrzewać.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 19:23
:
Erica:
I jak na zawołanie Max podniósł spojrzenie szaroniebieskich oczu na trybuny i przez chwilę po nich błądził. Wreszcie jednak ich spojrzenia skrzyżowały się. Max podniósł lewą dłoń do twarzy i wskazującym palcem trącił się dwa razy w nos, a potem puścił jej oczko przez całą salę. Jakaś dziewczyna za nią jęknęła i siadła ciężko na ławce.

Brooke:
No tak... odpowiedziała cofając głowę do tyłu na treningach nie wyglądają aż tak dobrze jak teraz, w strojach. spojrzała na nią Och, nie mów, że już sobie jakiegoś wypatrzyłaś co?

Linds:
Nathan też spojrzał na publiczność i od razu odnalazł na niej Lindsay. Wyciągnął w jej kierunku rękę, tak by pamiętała o ich umowie, z przed meczu.
***
Uderzyła plecami o drzwi do męskiej przebieralni, a zaraz przy niej znalazł się Nathan, najpierw całował jej szyję, potem usta. Wreszcie odsunął się od niej z dwuznacznym uśmiechem. - Dzisiaj ważny mecz... Mam zamiar go wygrać. powiedział, a jego dłonie wędrowały po biodrach dziewczyny Co mi dasz, jeśli wygramy?

Evan:
Wreszcie trener skrzyknął drużynę by wydać ostanie polecenia. Drużyna przeciwników tez już kończyła rozgrzewkę. Wszyscy podbiegli tworząc koło wraz z trenerem. No chłopaki... Nie chcę was specjalnie naciskać, ale wiecie dobrze, że zależy mi na zwycięstwie. Więc jeśli chcecie sobie dzisiaj poimprezować, a nie robić pompki to radzę wygrać. roześmiał się a jeden z zawodników rzucił do reszty: Harbor on three... One, two... wszyscy krzyknęli Harbor i zaczęli wbiegać na boisko.
Caylith - 2008-02-23, 19:36
:
Zaśmiała się a potem z szerokim uśmiechem wskazała na swoje oczy oraz wycelowała wskazujący palec w stronę Maxa. I na koniec podniosła kciuk w górę. Przekaz był jasny
"I'll be watching you. You'll win".
Jadeit wbił sie w skórę dłoni ale w sumie nie zauważała już tego bo i tak ściskała go bez przerwy od jakiś 10 minut. Gdy Max wrócił do rozgrzewki przebiegła wzrokiem po reszcie drużyny i uśmiechnęła się ciepło na widok Evana ładującego kolejną pikę do kosza.
- It's gonna be gooood game... - powiedziała cicho do siebie. Wzrok znów prześliznął się na Parkera i tam już pozostał mimo usilnych prób zatrzymania go na jakimś innym graczu dłużej. Niecierpliwie zaczęła wyczekiwać rozpoczęcia gry.
Eithel - 2008-02-23, 20:02
:
Poddawała się jego pieszczotom, szukała ustami jego ust. Jej dłonie swobodnie wędrowały po umięśnionych plecach, zsuwając się coraz to niżej i niżej.. Słysząc słowa chłopaka, uśmiechnęła się drapieżnie i wymruczała prosto do jego ucha - Hope, honey, just hope... - oblizała kusząco wargi, po czym odeszła, kołysząc biodrami i nie odwracając się ani razu. Powinien wiedzieć, że jeden wygrany mecz to za mało..
***

Gest Nathana uprzytomnił jej, że może nie uda jej się osiągnąć tego, czego chciała ona.. Cóż za bzdura, zawsze osiągała cel jaki przed sobą postawiła. Zawsze. Tak rozmyślając, niebezpiecznie zmrużyła oczy, nadal hipnotyzująco wpatrując się w chłopaka. Cóż, życzyła mu powodzenia..
Lothrien - 2008-02-23, 22:08
:
Elizabeth przepychała się przez rozwrzeszczany tłum.
-Sorry, sorry, sorry!!- nie docierała do niej idea gier zespołowych. Idea rozwrzeszczanego tłumu też nie za bardzo. Aż cud, że udało jej się znaleźć wzrokiem Ricky. Po kilku chwilach rozpierania się łokciami Ell wreszcie dotarła do koleżanek.
-Fuck!- siadła ciężko na ławce obok Ricky. Zupełnie nie przeszkadzało jej, że większość ludzi dookoła podskakuje.
Noise - 2008-02-23, 22:18
:
- Harbor! - krzyknął Evan razem z pozostałymi członkami drużyny. - Let's kick some asses dudes - powiedział do chłopaków zanim się jeszcze rozproszyli i z szerokim uśmiechem usiadł na ławce rezerwowych. Atmosfera z każdą chwilą stawała się coraz gorętsza, a powietrze było tak ciężkie od emocji, że za chwilę będzie je można zbierać chochlą do wiadra.
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 22:28
:
Evan:
Siadł na ławce, trener posłał mu jeszcze uśmiech, a potem wrócił do obserwowania ustawiającej się drużyny.
***
Evan siadł za kółkiem swojego Nissana. Skąpo odziana dziewczyna stanęła pomiędzy dwoma samochodami i wystartowała ich. Silniki ryknęły i samochody ruszyły z piskiem opon. Evan był świetny, ani razu nie przydusił samochodu i po chwili wyprzedził przeciwnika, by po paru chwilach przejechać przez oznaczoną sprayem linię ćwierć mili. Wygrał po raz kolejny...



Max ustawił się na skrzydle czekając na rozpoczęcie. Dwóch zawodników, z przeciwnych drużyn wyskoczyło do piłki i zawodnik z Harbor przejął piłkę. Podał do swojego i rozpoczęła się gra. Szybka akcja, świetna wymiana podań między Nathanem i Maxem...
Parker za trzy punkty! krzyknął domorosły komentator widowiska, ale piłka odbiła się od obręczy i przeciwnicy ją przejęli.
To nic... Jest w porządku! krzyknął trener, ale nie było w porządku. Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Parker wyraźnie tracił ogień i nawet podania wychodziły mu coraz gorzej. Wreszcie McCoy go zdjął.
Evan... Wchodzisz... powiedział do Ballmera.
Noise - 2008-02-23, 22:37
:
- Thanks coach - powiedział Evan i wstał z ławki. To był przełomowy moment, jego chwila triumfu, być albo nie być. Zmieniając Maxa Evan klepnął go po przyjacielsku w ramię i uśmiechnął się do niego szeroko. - Dziś zwycięstwo należy do nas. - powiedział i wbiegł na boisko unosząc ręce w górę, witając się w ten sposób z widownią.
Gra uległa wznowieniu i drużyna Harbor ruszyła do natarcia. Nathan uspokoił grę i rozpoczęli atak pozycyjny powoli przesuwając się do przodu. Nagle Evan wystrzelił do przodu i przejął podanie od Nathana, szybkim zwodem wyminął obrońcę i wpakował piłkę do kosza efektownym wsadem wieszając się na obręczy.
- YEAH! - ryknął unosząc ręce do góry w geście triumfu. Przybił kilka "piątek" i szybko wrócił na pozycję. Gra toczyła się dalej i Evanowi udało się jeszcze kilka razy zapunktować za "2".
Caylith - 2008-02-23, 22:38
:
Z niepokojem obserwowała wydarzenia na boisku marszcząc coraz bardziej brwi.
- Fuck! - wyrwało jej się w pewnej chwili - no...no.. it ain't happening... - westchnęła. - What's happening, man...
Odprowadziła wzrokiem Parkera odsyłanego na ławkę nie rozumiejąc co się dzieje z kolesiem, po czym wróciła do dalszej obserwacji działań na boisku bezwiednie obracając jadeit w palcach.
Lothrien - 2008-02-23, 23:12
:
-Calm down, girl!- przekrzyczała tłum. Z ogólnego roztargnienia wyrwała ją jednak ostatnia zmiana na boisku. Parker na ławce, to ci niespodzianka. Podniosła swój tyłek z ławki, z tego co widziała Evan spisywał się całkiem nieźle. -Słońce, rączki pokaleczysz.- zwróciła uwagę Ricky.
Eithel - 2008-02-23, 23:13
:
Podanie, bieg, podanie, kozioł, podanie, rzut, oklaski lub jęk zawodu. Podanie, bieg, podanie, kozioł, podanie, rzut, oklaski lub jęk zawodu. Podanie, bieg, podanie... Starała się klaskać lub buczeć, wtedy gdy robiła to cała sala. Coraz bardziej jej się nudziło, znużenie zaczęło ją ogarniać wciąż i wciąż.
Ledwo zauważyła, że Max grał coraz gorzej i gorzej. W zasadzie zorientowała się dopiero w momencie, gdy ten schodził z boiska, a na jego miejsce wszedł... Ballmer. - Oh, God. Wiecie, co to za frajer?! - rzuciła w kierunku Cindy i Sam. Oczywiście, że wiedziały.. któż nie słyszał o jego średniowiecznych dziwactwach i o tym, że zepsuł imprezę u O'Neala.
Zniesmaczona, powróciła do oglądania meczu, a raczej zawodników. Ściślej jednego, najbardziej zuchwałego z jakim miała do czynienia...
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 23:22
:
Parker rzucił mordercze spojrzenie Evanowi, nie byli widać na takiej stopie, by ten mógł go sobie klepać po ramieniu. A do tego wszystkiego jeszcze ta gra. Siadł na ławce i cisnął kolejnym gromem z oczu na odbiegającego Ballmera. McCoy podszedł do niego i klepną go w ramię. To nic... Pierwszy mecz często nie wychodzi. Nie zapominaj, że jesteś dobry...
***
Max odbił się od betonowego boiska i czysto trafił za trzy punkty, dogonił piłkę, złapał ją w locie i wykonał piękny wsad, wylądował i uśmiechnął się do swojego przeciwnika, trenera McCoya. - No proszę Max... Świetnie Ci idzie ze Streetballem, ale jak Ci pójdzie w prawdziej grze?
***
Szło mu fatalnie...

Za to na boisku sytuacja zmieniła sie całkowicie. Nowa siła Evana wspomogła Harbor do podjęcia zdwojonych wysiłków. Chłopak grał nieźle, ale to Nathan gwiazdował. Jego wsady, podania i trafienia za dwa. Szybko wyrównali i zaczęli wygrywać.
Caylith - 2008-02-23, 23:42
:
- Ja jestem perfekcyjnie spokojna - oświadczyła Ricky wyginając się gwałtownie w rozmaite kierunki by zobaczyć gdzie leci piłka, kto podaje, kto kozłuje, kto kogo zmienia i kto jakie robi wsady. Jej zachowanie przeczyło dokładnie temu co powiedziała chwilę wcześniej.
- A poza tym nie pokaleczę się, Elly - powiedziała, otwierając dłoń i patrząc na odgniecenia jakie zrobił gwałtownie zaciskany kamień.
- Yup... I have to calm down - dodała po chwili, delikatniej trzymając jadeit a potem popatrzyła na ławkę rezerwowych z zamyśleniem i przeniosła wzrok ponownie na boisko.
Noise - 2008-02-24, 10:04
:
Evan dostał podanie od jednego z zawodników, lecz na jego drodze, tuż przed linią rzutu za 3 punkty wyrósł obrońca przeciwników. Evan uśmiechnął się do niego kpiąco i zaczął czarować. Piłka odbijała się od parkietu to przez prawą dłoń, to znów przez lewą tworząc powoli hipnotyczny wzór. Evan wykonał zwód jak gdyby chciał go minąć w prawo, a potem w lewo, lecz odbił piłkę pomiędzy szeroko rozstawionymi nogami obrońcy i pobiegł w prawo przejmując z powrotem piłkę za jego plecami. Akcja była tak szybka, że obrońca nie mógł za nim nadążyć. Evan minął jeszcze jednego obrońcę i wpakował piłkę do kosza efektownym wsadem. Ze względu na jego naprawdę dobry wyskok wyglądało to, jakby frunął do kosza, po czym wpakował piłkę jedną ręką z taką siłą, że tablica bujała się jeszcze kilkanaście sekund po całej akcji. Evan uśmiechnął się i ukłonił w stronę publiczności dziękując im za doping i wsparcie.
KapitanOwsianka - 2008-02-24, 11:37
:
Prawdopodobnie ta akcja tak by wyglądała, gdyby w czasie meczu w kosza był czas na hipnotyczne wzory i każdy z zawodników dał się złapać na odbicie piłki między nogami. Niestety w lidze, nawet licealnej nie grało się jak w streetball i nikt nie łapał się na głupie, ośmieszające numery. Przeciwnik przejął piłkę podał, kolejne podanie i kosz dla przeciwników.
Ofelia - 2008-02-24, 11:45
:
Vann jakoś specjalnie ten mecz nie emocjonował, ale oczywiście śledziła przebieg gry. Gdy przeciwnicy znowu zdobyli punkty mruknęła pod nosem "Cholera no..." a potem "nie dajcie się im". Coś w tym stylu.
Cały czas skupiała wzrok na tych, którzy mieli piłkę. Trochę zależało jej na tym, by drużyna jej szkoły wygrała. Trochę.
Noise - 2008-02-24, 12:47
:
Evan zacisnął tylko szczęki i wziął się do gry. Zaczął więcej podawać i skończył z popisywaniem się. Najważniejsza była w tej chwili wygrana i solowe akcje miały drugorzędne znaczenie. Starał się by wszędzie było go pełno i grał na 110% dając z siebie wszystko i jeszcze trochę. Starał się również zmobilizować kolegów z zespołu do jeszcze efektywniejszej gry.
Caylith - 2008-02-24, 20:26
:
- Ooo... o ładnie.. niezły wsad! no gdzie wiejesz z tą piłką sukinsynu!... bierz go Nathan... ajjjj... dobrzeee... pięęęęknie!!!
Ricky rozemocjonowała się meczem w takim stopniu, że ledwo mogła usiedzieć na tyłku. Ciągle ja podrywało z miejsca, a okrzyki triumfu bądź przeciągłe "buuu" same wyrywały się z jej ust. Ona z pewnością nie przyszła się tu lansować tylko oglądać mecz. I kibicować...
Po raz kolejny rzuciła okiem na ławkę rezerwowych.
- No puśćcie go na parkiet... odkuje się... - wymamrotała w końcu przez zęby wyraźnie zafrasowana tym co się z kolegą działo. Po czym poderwało ją znowu gdy zobaczyła piękne przechwycenie, szybkie dryblowanie i kolejny kosz... za 2 chyba.
KapitanOwsianka - 2008-02-24, 21:19
:
Wreszcie przyszedł upragniony moment. Koniec meczu i wynik: nasi wygrali. Ryk wiwatu wyrwał sie z gardeł zebranych na publiczności. To był ich triumf. Pierwszy mecz i to do tego wygrany w całkiem niezłym stylu. Zawodnicy powoli zbiegali do przebieralni, rezerwowi także, a sala zaczęła powoli pustoszeć.

Wracamy do normalnej rozgrywki.
Caylith - 2008-02-24, 21:26
:
- Zachrypłam - oświadczyła do Ell ze zdumieniem i zaczęła sobie masować gardło szczerząc się. - Wygrali! Yeah... wiedziałam, że tak będzie.
Po czym nie spiesząc się zaczekała aż kotłowanina przy drzwiach się trochę zluzuje. Wtedy dopiero ruszyła do wyjścia. Uśmiech nadal widniał na twarzy ale czoło przecinała zmarszczka. Ricky myślała nad czymś co jej sie wcale nie podobało.
Ofelia - 2008-02-24, 21:40
:
Poczekała chwilę, aż sala trochę opustoczeje. Nie miała zamiaru przeciskać się przez tłum rozwrzeszczanych nastolatków, podnieconych zwycięstwem. Wstała, wzięła torbę i ruszyła do wyjścia. Po drodze minęła Ricky i Ell, którym pomachała na pożegnanie.
Caylith - 2008-02-24, 21:52
:
Machnęła ręką Vann.
- See ya tomorrow!
Po czym wolnym krokiem wyszła z budynku. Wciągnęła do płuc chłodniejsze wieczorne powietrze, zatrzymała się i wyjęła papierosa z torebki. Odpaliła, zaciągnęła się i zamyśliła kolejny raz, podrzucając na dłoni jadeit.
- Not so lucky as I guess... a może twoje szczęście, kolego, musi dojrzeć wprost proporcjonalnie do czasu przebywania przy mnie? - zagadała do kamyka.
Eithel - 2008-02-24, 22:22
:
Z godnością podniosła się ze swojego miejsca, kiedy mecz się już skończył. Bynajmniej nie dołączyła się do ogólnych wrzasków, wiwatów, krzyków i takich tam. Spokojnie poczekała, aż rozentuzjazmowany tłum wypłynie na zewnątrz, dopiero wtedy spokojnie ruszyła do wyjścia.
Wygrali mecz. Nathan był gwiazdą... Niespokojnym gestem poprawiła włosy.
KapitanOwsianka - 2008-02-25, 10:35
:
A my robimy przeniesienie akcji...

Uwaga: mała ploteczka. Evan wraz z drużyną robi imprezę w swoim domu :P
KapitanOwsianka - 2008-03-02, 11:01
:
Rollin

Hala sportowa o tej porze była pusta, tylko Max przyszedł tak rano, przebrał się w bluzę i spodnie od dresu. Włożył białe słuchawki od I-poda do uszu i zapodał sobie muzykę. Wziął spokojnie piłkę do rąk, odbił kilka razy, spojrzał na kosza, chwilę tak stał i wreszcie zabrał się za granie... Sam ze sobą, do upadłego...
Zaczął od rzutu, pudło. Doskoczył do piłki, wsad. Piłka zatańczyła na obręczy i wypadła. Dogonił ją i cisnął w drugi kosz, odbiła się od tarczy, dognał jej, wyskoczył w powietrze złapał piłkę odbijającą się od podłogi i rzucił do kosza, piłka niestety odbiła się od obręczy i wpadła w trybuny. Max za to siadł ciężko pod koszem. To aż niemożliwe, żeby tyle razy pudłować.
Wstał ze wściekłością godną klatki i nielegalnych walk. Zgarnął ręcznik i udał się do przebieralni.
KapitanOwsianka - 2008-03-05, 20:49
:
Drużyna zbierała się na parkiecie boiska powoli szykując do rozgrzewki. Trener też już przyszedł. Poprawił okulary na nosie i rozejrzał się uważnie po zebranych, jakby kogoś szukał. Zsunął okulary trochę niżej i zabrał się za sprawdzanie listy. Chwilę ją przeglądał i wreszcie zabrał się za wyczytywanie nazwisk.
Noise - 2008-03-06, 07:42
:
Evan był już na parkiecie od jakiegoś czasu i teraz witał się z kolegami z drużyny. Nie mógł się już doczekać, kiedy zacznie się trening, bo po ostatniej przerwie ogarniało go coraz większe znużenie. Zebrał włosy w kitkę i związał je gumką, po czym czekał, aż trener sprawdzi obecność i rozpocznie się trening.
KapitanOwsianka - 2008-03-06, 10:11
:
McCoy wymieniał nazwiska lustrując każdego z zawodników uważnie. Zatrzymał się tylko przy jednym chłopaku, którego nie było. Max Parker!.. odpowiedziała mu cisza i lekka konsternacja członków zespołu. Chociaż, Evan był pewien, że zobaczył kpiący uśmiech na kilku twarzach. Ktoś wie co się z nim stało? Nathan? Evan? Sean?
Noise - 2008-03-06, 17:42
:
Evan wzruszył ramionami i pokręcił głową w przeczącym geście: - Nie mam zielonego pojęcie gdzie on jest trenerze. - powiedział. Minę miał taką jak gdyby dopiero teraz zauważył, że nie ma go w tej chwili między nimi.
KapitanOwsianka - 2008-03-06, 20:06
:
Nathan odpowiedział tylko wzruszeniem ramion.
Trener zamyślił się, ale zaraz włożył gwizdek do ust i przeciągle zagwizdał na nim. Dobra panowie... Rozgrzewka, najpierw bieg dookoła sali...

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-03-30, 01:02
:
- Kochaaana... - zaśmiała się wślizgując się przez drzwi z Ell tuż za Maxem - a czego ja jeszcze nie widziałam z bliska... - powiedziała konfidencjonalnym szeptem łypiąc wesoło okiem na Maxa - z bliska to byłaby 18ka jak nic ale lepiej nie mówić głośno bo mężczyznom się w głowach przewraca jak słyszą za dużo komplementów - zachichotała.
Dodała po chwili namysłu.
-Ale walory umysłowe też można oceniać w warunkach im sprzyjających... tylko po co to robić na boisku skoro tam widać głównie podskakujący seksowny testosteron... - obrzuciła "swój" testosteron głodnym, rozbawionym spojrzeniem.
KapitanOwsianka - 2008-03-30, 12:15
:
Na hali sportowej nie było jeszcze nikogo, oprócz kosza z piłkami do koszykówki i trenera przeglądającego jakieś papiery na twardej podkładce. McCoy podniósł spojrzenie niebieskich oczu na dziewczyny i zmierzył je wzrokiem z nad okularów. Panie się chyba pomyliły... uśmiechnął się No chyba, że chcecie się zapisać do drużyny cheerleaderek... Pani Staunton i pani Bentham, tak? Dobrze się składa, bo nie mamy kapitan...
Caylith - 2008-03-30, 12:25
:
Ricky zrobiła wielkie oczy, a potem uśmiechnęła się szeroko nie mogąc uwierzyć, że ktoś mógłby brać ją pod uwagę jako kandydatkę na pomponiarę..
- My? jako cheerleaderki? Ależ nie, panie trenerze. My się tu pojawiłyśmy pośrednio w ramach dopingu dla chłopaków ale tylko jako widzowie, a bezpośrednio w ramach naładowania akumulatorów i ucieszenia oczu bo obie bardzo lubimy oglądać koszykówkę - przewróciła oczami z psotną miną.
- To znaczy oczywiście, jeśli możemy sobie cicho usiąść na widowni i popatrzeć. No i myślę, że Maxowi na pewno sie będzie lepiej grac jak go popodziwiam - uśmiechnęła się lekko ale nadal psotnie.
Lothrien - 2008-03-30, 13:02
:
-Głupiaaa...- Ricky poczuła dyskretny łokieć Ell między żebrami. -Przecież wszyscy wiemy, że sportowcy powinni żyć w celibacie.- wymruczała tak by tylko kumpela mogła ja słyszeć. -Koszykówka to nasza pasja.- powiedziała na głos, jakby usprawiedliwiająco, starając się by brzmiało to poważnie i szczerze. -Ale raczej nie sprawdzimy się jako pą... te no cheerleaderki. Nie chcielibyśmy przecież skompromitować drużyny, prawda panie trenerze??
Caylith - 2008-03-30, 13:23
:
Kopnęła Ell dyskretnie w kostkę i krztusząc się ze śmiechu, który zamaskowała pokaszliwaniem w pięść pokiwała energicznie głową zgadzając się ze słowami koleżanki.
- Tak tak.. kompromitacja totalna...
KapitanOwsianka - 2008-03-30, 13:26
:
Zatem powinnyście przyjść na mecz, a nie na trening... Tutaj będziecie mi rozpraszać zawodników. powiedział przybierając groźną minę i podchodząc bliżej. Postanowiłyście wybrać sobie chłopców na święta? zapytał z przekąsem Jeśli przyszłyście tutaj na podryw, to źle trafiłyście, ale jeśli chcecie wspierać naszą drużynę, to udowodnijcie to. powiedział wskazując pompony leżące przy wejściu z korytarza.
Caylith - 2008-03-30, 13:31
:
Przestała się momentalnie śmiać.
- Nie panie trenerze, nikt nie przyszedł tu na podryw szczególnie, że obie jesteśmy poważnie zajęte. Ale widziałam jak drużyna gra i słyszałam od Maxa jak ciężko trenują więc po prostu chciałam zobaczyć jak wygląda ciężka droga do osiągnięcia doskonałości, która prezentują na meczach.
Przesunęła dłonią po włosach nadal z niezwykłą powaga i spokojem na twarzy.
- I naprawdę jako cheerleaderki byśmy się nie sprawdziły więc pozwoli pan, że oszczędzimy i panu, panie trenerze i sobie upokorzenia.
Lothrien - 2008-03-30, 14:40
:
Ell zamyśliła się. Skoro dwa kolorowe pompony mają być biletem wstępu na salę...
-Nie wiem czy dobrze zrozumiałam trenerze, pan chce żebyśmy wzięły tamte kulki...- wskazała dłonią pomponiki. -...i krzyczały tak jak koleżanki na meczu?- Ricky znała ten błysk w spojrzeniu Elizabeth. -I wierzy pan, że to nie będzie rozpraszało zawodników? Może zróbmy tak. My sobie siądziemy o tam, na górze- pokazała na trybuny. -I jeżeli pan uzna, że przeszkadzamy to nas pan wyprosi. Chociaż wydaje mi się, że zawodnicy powinni ćwiczyć grę bez względu na czynniki rozpraszające...- uśmiechnęła się tak niewinnie jak tylko ulubienice nauczycieli potrafią i pokornie czekała na odpowiedź.

puszczam w ruch swoją zaletę: Ulubienica nauczycieli ;)
KapitanOwsianka - 2008-03-30, 14:55
:
McCoy roześmiał się szczerze i puścił oczko do Elizabeth. No dobrze... Przekonałyście mnie. Siądźcie sobie tam i popatrzcie jak wygląda ciężka praca przed pięknymi meczami. A co do rozpraszania to inną kwestią jest mecz, kiedy w grę wchodzi rywalizacja, a inną nudny trening. powiedział i klepnął Lizy lekko w ramię. Ale trochę doznań estetycznych na pewno chłopakom się przyda.
Lothrien - 2008-03-30, 15:04
:
Uśmiechnęła się uradowana. -Dziękujemy trenerze.- nieprzestając się uśmiechać popchnęła delikatnie Ricky w stronę trybuny. -Patrz i ucz się...- mruknęła do koleżanki. Kiedy już usadowiły się wygodnie powiedziała: -To co skala od 1 do 10 czy od 10 do 20?
Caylith - 2008-03-30, 15:24
:
- Kurde! - pisnęła cicho sadowiąc sie na trybunach tak gdzieś mniej więcej bliżej środka w miejscu idealnym na oglądanie wszelkich zalet zawodników - zapomniałam, że ty zawsze lepiej owijałaś sobie nauczycieli wokół palca. Od Big Rock nic się nie zmieniło - uśmiechnęła się do Ell bynajmniej nie zrażona mniejszą skutecznością.
- Skala? Hmm.. powiedzmy, że od 10 do 20... koszykarze to nie ta klasa gdzie ocenia się czy są ładniejsi od diabła... tu mamy poziom od półmodela w górę. - zaśmiała się sadowiąc wygodnie na krześle i czekając na pokazanie się chłopaków.. - W grę wchodzą...hmm.. - zmrużyła oczy - ramiona, plecy, nogi i tyłki? czy coś jeszcze?
Lothrien - 2008-03-30, 21:43
:
- No i może uda się zobaczyć jakiś brzuszek, choć pewnie uporczywie będą biegać w koszulkach.- powiedziała pełnym rozczarowania tonem. Roześmiała się, jakby na wspomnienie czegoś. -Taaak panna to były czasy...- zamyśliła się. -Wiesz, z czasem ten piękny bananowy świat zaczyna mnie męczyć.- spoważniała. -Here everything is so fucking' perfect.- stwierdziła kwaśno.
Caylith - 2008-03-30, 22:03
:
- Perfect? - spojrzała na nią ze zdziwieniem - gdzie ty widzisz doskonałość tutaj - prychnęła. - Chociażby fakt, że nie będą grać bez koszulek. Gdyby to był świat idealny, my dear, to grali by nie tylko bez koszulek ale i bez spodenek - uśmiechnęła sie szatańsko.
Po chwili zmieniła temat.
- To co robimy wieczór? Może byśmy wpadły tak do mnie, pogadały a jest o czym bo kilka rzeczy się wydarzyło nam obu - uśmiechnęła się tajemniczo - a potem ściągnęły chłopaków? Zamówi sie chińszczyznę, może coś obejrzy... and I'm pretty sure that dad left some tequilla...
KapitanOwsianka - 2008-03-31, 21:24
:
Na salę zaczęli wbiegać zawodnicy. Na razie ci, którzy nie grali w pierwszym składzie i którym najbardziej zależało. Cały czas nie było Evana, Nathana czy Maxa. McCoy patrzył z miną, która przypominała gniewną, ale do treningu brakowało jeszcze paru minut.
Lothrien - 2008-03-31, 21:27
:
Roześmiała się słysząc koleżankę. W końcu wzruszyła ramionami, widocznie Ricky nie do końca łapała o co jej chodzi.
-Brzmi obiecująco. Mój obiecany wieczór we trójkę- ja, ty, i kumpela tequila.- zaczęła się wiercić niespokojnie na krześle. Kiedy zawodnicy wbiegli na salę uważnie taksowała ich spojrzeniem. -A'propos chłopaków. Co się dzieje z Davem?
Caylith - 2008-03-31, 21:34
:
- Dave? Dave ma jakieś problemy - powiedziała cicho - ale ponieważ nie jest to moja sprawa i nie uznał za stosowne podzielić sie tym ze mną oraz poprosił Maxa o dyskrecje - więc nie wnikam. Może sie dowiemy czegoś od niego jak zechce przyjść.
Wzruszyła ramionami.
- Powinnaś usłyszeć jakie ploty o nim latają w HH, babe... - wyciągnęła szyje patrząc na biegającą część drużyny. Po chwili wyciągnęła koma.
- Więc ustalone... napisze eska Maxowi żeby sobie odebrał potem i dam znać Dave'owi. Zanim zdążą się zleźć obaj do mnie my sobie porajdamy - uśmiechnęła się i zaczęła stukać.
KapitanOwsianka - 2008-04-01, 10:57
:
Wreszcie wszyscy chłopcy wybiegli na boisko do koszykówki i rozpoczął się trening. Najpierw wyczerpująca rozgrzewka, potem rzuty do kosza. Potem dwutakt i dopiero po kilkudziesięciu minutach rozegrano coś w rodzaju meczu sparingowego pierwszy, na drugi skład.
Caylith - 2008-04-01, 11:24
:
Jak przystalo na dobrą dziewczynę, chwile pogapiła sie na swojego faceta z szerokim uśmiechem i podziwem w ślepkach, po czym na serio zabrała się za ocenianie reszty.
- Oooo... ty patrz tam, ten z 8 na plecach... mocna 12 za nogi... ale bary... zdecydowanie 15-16... tylko twarz nieco końska... 11. Ogólnie - skwitowała - 13 nic więcej.
Chwile siedziała cicho patrząc na podania po czym nie wytrzymała bo musiała to komuś powiedzieć.
- Elly.. he said he loves me... - nie przeniosła spojrzenia na Ell nadal wodząc wzrokiem po boisku i graczach - powinnam wierzyć słowom wymruczanym niemal przez sen? W sumie to wtedy podświadomość wychodzi... should I trust him? - tym razem spojrzała już na Ell z pytaniem w oczach.
Noise - 2008-04-02, 16:27
:
Na salę wbiegł Evan, o dziwo dla członków drużyny, w stroju drużyny. Stał bez słowa czekając na polecenia trenera. Stanął obok Parkera i po chwili odezwał się lekko przyciszonym głosem - Po raz kolejny mam u Ciebie dług wdzięczności. - po tych słowach wyciągnął w jego stronę dłoń.
Lothrien - 2008-04-02, 18:38
:
-W ciemnościach dałabym mu 15 za całokształt.- roześmiała się. - Widzisz tamtego?- skinęła głową ledwo powstrzymując się od pokazania palcem. -Z 6. Jak dla mnie łydki na 15 plus jeden za tatuaż, jest sexy. Barki też niczego sobie i spójrz na ten tyłeczek. W sumie ciacho... Ja bym dała 16 za całokształt. Myślisz, że ma dziewczynę?- mrugnęła wesoło do Ricky. Kiedy ta zmieniła temat Ell zamilkła patrząc gdzieś w dal. Wiedziała, że Ricky poważnie popłynęła, ale nie sądziła, że aż tak. -Nie wiem panna. Zmienił się przy Tobie, to widać.- nie odrywała wzroku od boiska, chociaż gra mało ją obchodziła w tym czasie. -Wyglądasz na zadowoloną, to dla mnie najważniejsze. Chociaż to Parker- z nimi nigdy nic nie wiadomo.- spojrzała na koleżankę z dziwnym błyskiem w oczach. -Tylko pytanie czy nie będziesz tęsknić za tym nieposkromionym, wyuzdanym podrywaczem, kiedy już tak zupełnie wsadzisz go pod pantofel...
Caylith - 2008-04-02, 18:48
:
Wyciągnęła szyje gapiąc sie na 6kę.
- Nice one... nic tylko sie wgryźć - pisnęła radośnie.Po czym zgrabnie przeskoczyła na inny temat.
- Eeeee... nie zamierzam wsadzać nikogo pod pantofel, babe - uśmiechnęła sie szeroko - pantoflarz to już nie facet dla mnie, więc myślę, że pozwolę zostać mu tym nieposkromionym wyuzdanym podrywaczem - przewróciła oczami - Gdyby nie był taki to raczej byśmy sie nie spiknęli na początku. I pewnie wtedy skończyłabym z Evanem - mruknęła ciszej.
Popatrzyła znowu na boisko.
- Oooo... ładny kosz.. ładne nogi i łapy. 18... - po czym zaśmiała się poznając właściciela nóg i rąk - no tak... jak 18 to Parker szczególnie, że ma to swoje 3 na plecach. A z tym uwierzeniem... myślę, że jeszcze poczekam. W sumie nigdzie mi się nie spieszy... lepiej być pewną tego co się mówi i do kogo... i jak to zostanie przyjęte - na usta przybłąkał sie ciepły uśmiech idealnie mówiący o co jej chodzi.
Rzuciła okiem na zegarek.
- So how do you think... może zmyjemy sie już, co? Bardzo mnie ciekawi ten tajemniczy koleś, który sie kręci na twojej orbicie... kiedy go poznam?
KapitanOwsianka - 2008-04-02, 18:50
:
Parker uśmiechnął się pod nosem. Nie masz żadnego długu... powiedział i klepnął go w dłoń swoją, po czym przyjął piłkę i z miejsca wpakował ją czysto w obręcz.
Max! Miałeś ćwiczyć dwutakt, a nie popisywać się celnością!
- Sorry couch...

powiedział po czym chwycił kolejną piłkę i wykonał umiejętny dwutakt, bez żadnych popisówek...
Lothrien - 2008-04-02, 19:54
:
-Możemy się zwijać. Trener będzie ucieszony, ze nie rozpraszamy mu więcej zawodników. O patrz! 6-ka się tu patrzy!- Ell pomachała chłopakowi śmiejąc się pod nosem. Zaczęły wychodzić spomiędzy krzeseł. -Właśnie, wytłumacz mi co jest z Evanem. Z tego co widzę nie ma żalu do Maxa, albo dobrze się maskuje...- doszły do wyjścia. Ell grzecznie skłoniła głową trenerowi. -Żaden tajemniczy, żaden ktoś.- stwierdziła udając oburzenie.
Caylith - 2008-04-02, 20:05
:
Zarzuciła torbę na ramie i podążyła za Ell między rzędami a potem w dół do wyjścia. Po drodze jak jej sie udało przywabić wzrokiem Maxa uśmiechnęła się lekko i machnęła mu na pożegnanie. I dodatkowo łypnęła ciekawie okiem na tą 6kę, którym się Ell zainteresowała.
- Faktycznie patrzył... może się z nim umówisz? - zaśmiała się już przy wyjściu - choćby żeby zobaczyć jak się ten smakowity tatuaż kończy - dodała kuszącym tonem grzebiąc po torbie za kluczykiem.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-04-30, 10:05
:
Max wraz z kilkoma innymi zawodnikami wszedł na parkiet, w zasadzie przed meczem nie powinno być zbyt mocnego treningu, ale trener stwierdził, że przyda im się trochę gry na rozluźnienie, no i trzeba było nieco pogadać. McCoy zmierzył zbierającą się drużynę.
Max. Nie wiesz gdzie jest Evan Ballmer? zapytał przechodzącego obok chłopaka.
Max odpowiedział wzruszeniem ramion, a potem zatrzymał się Trenerze, to nie jest mój kolega i nie mam pojęcia czym się teraz zajmuje.
McCoy kiwnął głową Ciekawe, czy pofatyguje się dzisiaj na mecz... No dobra dziewczęta! Siądźcie na trybunach, coś wam powiem...

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-04-30, 22:34
:
Hala sportowa w porze lunchu była pusta. Od czasu do czasu zabłąkała się tutaj jakaś para, która nie mogła od siebie oderwać rąk, ale zazwyczaj było tutaj cicho i spokojnie. Podobnie było teraz. Cisza jaka panowała tutaj była wręcz uspokajająca. Dlatego pojawił się tutaj Max. Wszedł z torbą na ramieniu i spojrzał po trybunach, na których już niedługo będą wiwatować ludzie. Spojrzał na kosze, do których już niedługo będzie celował rzucając za trzy, i z daleka od kosza. W końcu był czołowym Shooterem. Do spółki z gwiazdorskimi umiejętnościami Nathana, fantastycznym wystawianiem się Skillsa i talentem Ballmera mogli sięgnąć po mistrzostwo stanowe...
Max włożył ręce w kieszenie i schował szyję w ramionach zupełnie tak jakby coś go przerastało.
Z korytarza prowadzącego do przebieralni wyszedł McCoy i podszedł do niego. Max? Denerwujesz się? zapytał stając koło niego.
Nah... odpowiedział przybierając najbardziej wyluzowaną pozę jaką mógłby przyjąć Przecież już grałem... zawahał się Jak diabli... Ale nie wiem czy meczem. Mam jakieś... Nieważne.
McCoy klepnął go w plecy wielką łapą. Nie martw się... Nie ma sensu, tym bardziej jeśli okaże się, że nie było powodu. Wtedy ten czas będzie zmarnowany. A jeśli był powód, to wtedy będziesz miał wystarczająco dużo czasu by się martwić, bo zamierzam wycisnąć z was ostatnie poty... roześmiał się i poklepał go jeszcze raz po ramieniu, po czym ruszył w kierunku korytarza i swojego biura. Max wziął ze stojaka jedną z piłek i obrócił ją kilka razy w dłoniach. Spojrzał na kosz i posłał ją, zgranym lobem w kierunku obręczy. Piłka odbiła się od niej i spadła na parkiet. Chybił...
Caylith - 2008-04-30, 22:44
:
W drzwiach prowadzących na trybuny pojawiła sie najpierw czarna głowa. Erica rozejrzała się czujnie czy potwornego McCoya nie ma w okolicy. Zawsze przepłaszał stąd dziewczyny o ile nie były pomponiarami. Ricky nie widząc go odetchnęła z ulgą po czym skupiła spojrzenie na samotnej figurze stojącej na boisku w której poznała Maxa. Coś było nie tak sądząc po postawie. Cicho by nie stukać obcasami weszła (ciągle spodziewała się, że trener tu wparuje) i zaczęła schodzić po schodkach po trybunach. Nagle mimo wysiłków jeden z obcasów stuknął głośniej. Zagryzła usta ale się nie cofnęła i zlazła na sam dół. Dopiero przed samym parkietem się zatrzymała.
- Tough day, hotshot? - padło ciche pytanie.
KapitanOwsianka - 2008-04-30, 22:50
:
Max uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Ericę lekko odwracając głowę. Wyciągnął do niej lewą rękę i chwycił jej dłoń. Nah... Nie wiem. Tak po prostu... powiedział odpowiadając na następne pytania, których jeszcze nie zdążyła zadać. Lubię od czasu do czasu tutaj przychodzić przed meczem. Ta cisza mnie uspokaja. rzucił spojrzeniem na piłkę i już otworzył usta by coś powiedzieć, ale wreszcie zrezygnował. A Ty co tutaj robisz? Chyba nie zaglądasz tutaj, kiedy mnie nie ma? Szukasz innego koszykarza? zapytał żartobliwie.
Caylith - 2008-04-30, 23:00
:
Przechyliła głowę lekko w bok patrząc na niego przenikliwym spojrzeniem, które mówiło, że nie łyka tego hasła, ale nie będzie naciskać. Zbytnio.
- Skoro cisza cię uspokaja to mnie przegoń stąd. McCoyowi to świetnie wychodzi. Mógłbyś zacząć brać z niego przykład, tylko błagam nie zapatrz się na jego wagę. Zniosę przeganianie ale nie 20 kilo nadwagi - zaśmiała się cicho. - Innego koszykarza? - zapytała z udawanym zdumieniem - to są jacyś poza tobą w drużynie? Jakoś nie zauważyłam - uśmiechnęła sie dla odmiany psotnie.- A jestem tu, my love, dlatego, że nie było cię nigdzie indziej a pomysł spędzenia przerwy samej jakoś mnie średnio podnieca. Besides... lubię patrzeć jak rzucasz do kosza. Tak fajnie ci to wychodzi.
KapitanOwsianka - 2008-04-30, 23:12
:
McCoy nie ma nadwagi. Znaczy nie w sensie tłuszczowej, te jego dwa metry to same mięśnie. I mówię tutaj o mięśniach, a nie... uśmiechnął się dając się wciągnąć w pułapkę głupiego temat. Ścisnął lekko jej rękę So... You will get it a lot, tego wieczora. powiedział, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Więc co chcesz robić w czasie lunchu?
Caylith - 2008-04-30, 23:19
:
- I know I never doubt it. You're the best - uśmiechnęła się szeroko z niesamowitą pewnością w głosie, której było tyle że mogłoby starczyć i na niego gdyby jakimś trafem jej nie miał. Otoczyła go ramionami w pasie.
- Właśnie się zastanawiam... Może by wyrwać się na pizze? Albo... hmmm... na lody do knajpki na molo lub na homara ale nie wiem czy starczy nam czasu. Or you pick your favourite. Next time I'll pick mine.
KapitanOwsianka - 2008-05-01, 09:44
:
Max się uśmiechnął Najchętniej... Najchętniej to zabrałbym Cię do szatni, albo do jakiejś pustej sali i tam wierutnie wykorzystał, ale podobno sportowcy nie powinni uprawiać seksu przed meczami, bo to ich rozprasza, czy zabiera siły. spoważniał i przytulił ją mocno do siebie. Zawsze przy Tobie będę, okej?
Caylith - 2008-05-01, 09:54
:
Uśmiechnęła się szeroko.
- Nie wątpię, że to byś zrobił gdybyś tylko miał okazję, ale przy naszym pechu do znajdowania "dobrych miejsc" pewnie w trakcie pojawiłby się trener. And we are sreeewed... - zaciągnęła ostatnie słowa lekkim zaśpiewem i stuknęła go palcem w nos żartobliwie. Spojrzenie jednak nieco straciło na rozbawieniu gdy usłyszała ostatnie słowa.
Przytuliła się do niego czując z jakiegoś nieznanego powodu narastającą nerwowość.
- Wiem, skarbie. Is everything allright? - zapytała patrząc na niego uważnie i nie wypuszczając z ramion - Te słowa brzmią tak jakbyś się... żegnał. Wybierasz sie gdzieś albo planujesz coś niebezpiecznego? Bo jeśli tak to ja planuję strzec twego tyłka tak jak ostatnio. Może nie w prześcieradle i z tomiszczem w ręce ale...
Ericę przeszedł lekki dreszcz gdy niepokój Maxa w jakiś sposób zaczął się jej udzielać ale próbą obrócenia wszystkiego w żart starała się jakoś to przemóc.
- Max... tell me...?
KapitanOwsianka - 2008-05-01, 10:43
:
Przytulił ją mocno do siebie i wyszeptał prosto do ucha Wszystko jest w porządku... powiedział tak spokojnie, że cała nerwowość momentalnie zeszła z Erici, a potem pocałował ją w płatek ucha, co sprawiło, że niemal się rozpłynęła. I love you, girl... Alweys will. a potem wypuścił ją z objęć uśmiechając się ciepło So? Wanna sex?
Caylith - 2008-05-01, 10:54
:
Oczy błysnęły jej takim ciepłem, które wystarczało za wszystkie "kocham cię" jakie mogłaby teraz powiedzieć. I nawet chciała ale nie zdążyła bo powalił ją ostatnim hasłem. Wybuchnęła szczerym, głębokim, ładnie brzmiącym śmiechem, który rzadko słyszało się w jej wykonaniu, pozwalając napięciu zejść całkowicie. Skoro takie hasła się go czepiały nie było tak źle.
- NO! - pisnęła - At least... not now... - zmrużyła przebiegle oczy - 15 czy 20 minut to nieco za mało, nie uważasz? No i jeszcze cerber McCoy w okolicy... A poza tym jestem głodna, Parker - dodała z oczami błyszczącymi wesołością. Głośny pomruk z żołądka podkreślił ostatnie słowa. - i pewnie ty też chociaż może nie zdajesz sobie z tego sprawy. C'mon, wrzucimy coś na ruszt. No, nawet ci postawię...
KapitanOwsianka - 2008-05-01, 11:42
:
Uśmiechnął się na dwuznaczność ostatniej odpowiedzi. W sam raz na szybki numerek... powiedział i ponownie wziął ją za rękę Ale skoro nie chcesz... W końcu to nie pierwszy raz, kiedy sobie ze mną w ten sposób pogrywasz. Zdążyłem się przyzwyczaić. powiedział ciepło i ruszył w kierunku wyjścia z sali.
Caylith - 2008-05-01, 13:11
:
- Ej, fakt, że mnie zdobyłeś wcale nie oznacza, że teraz wszystko ci będzie łatwo przychodzić - uśmiechnęła się - Dziewczyna nawet własna musi być chociaż trochę niezdobyta i nieokiełznana. Or else, where is the sense in the sweetest game of hunting and being hunted, honey - pozwoliła się pociągnąć do wyjścia z nadzieją, że jednak zgłodniał tak jak ona. I że cokolwiek go dręczyło ostatecznie przeszło.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-05-04, 14:33
:
McCoy zatrzasnął drzwi, razem z Maxem wyglądali jak Goliat i Dawid, z tą małą różnicą, że tę walkę Max miał przegrać. Postawny, trzydziestoparoletni trener, któremu nie można było odmówić przystojności i uroku przeczesał czarne włosy i poprawił okulary, znad których patrzyły jasno niebieskie oczy. Siadaj Parker... powiedział i obszedł biurko. Siadł ciężko w fotelu, który zatrzeszczał w próbie protestu przed takim ciężarem, nie mniej Hank McCoy nie miał na sobie ani grama zbędnego tłuszczu. Chciałem z Tobą porozmawiać bo... Takie zachowanie jest niedopuszczalne.
Parker przygryzł dolną wargę siadając na krześle Nie mam nic do waszego związku, ale w szkole musicie się zachowywać przyzwoicie.
- Tak jest trenerze.

McCoy kiwnął głową Druga sprawa to taka, że powinieneś teraz koncentrować się na meczu, a nie tracić siły na... Skądinąd przyjemniejsze rzeczy.
Parker uśmiechnął się pod nosem.
- Zabezpieczacie się?
- Trenerze, ja bym wolał... Tak, ale to...
- Okej chłopcze... Chcę się Ciebie zapytać o coś ważnego.
zapadła chwila milczenia Chciałbym mianować Nathana kapitanem, co o tym myślisz?
- Co myślę? To fantastyczny pomysł, chłopak na pewno sobie poradzi, a ja go wesprę.
- Dobrze... Na to właśnie liczyłem.
powiedział wstając. Znów obszedł biurko i klepnął w ramię Maxa, który już stał Idź na lekcje, bo się spóźnisz. powiedział spokojnie, a kiedy Parker wyszedł sięgnął do szuflady i wyjął z niej butelkę Whisky, nalał do kubka na kawę i upił łyk.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-05-09, 21:34
:
W szatni było cicho i tak jakoś grobowo. Zawodnicy Harbor High siedzieli na ławkach i od czasu do czasu spoglądali po sobie. Na sali wrzało, ludzie zwalili się tłumnie świętując pierwszą szansę dostania się do playoffów. Drużyna została sformowana w tym roku, a już ma takie osiągnięcia. Cieszyło to wszystkich.
McCoy stał przed drzwiami wyjściowymi, plecami do zawodników.
Nie będę dzisiaj za dużo gadał. Ani o taktyce, ani motywacyjnie. powiedział poważnie gromkim głosem. Sami dobrze wiecie jak wspaniałą macie szansę. Dla niektórych będzie to ostatnia szansa i nie muszę wam mówić, że skauci z uczelni pojawią się dopiero w finałach. wreszcie się uśmiechnął pod nosem, ale tak by nie widzieli tego zawodnicy. Powiem jedno... Wierzę w to, że możecie wygrać. Pytanie czy wy wierzycie?
Eithel - 2008-05-09, 21:59
:
Wyciągnęła eleganckie, platynowe puzderko z lusterkiem od Diora by jeszcze raz upewnić się, że jest piękna. Wyglądała jak z żurnala - mijający ją ludzie obrzucali ją zaciekawionymi spojrzeniami - w końcu była na meczu i nie musiała wyglądać jak na wybiegu. Każdy kto znał Lindsay bliżej wiedział, że w jej wypadku jakiekolwiek odstępstwo od kanonów mody było niedopuszczalne. Poza tym dziś był bardzo ważny dzień dla Nathana i ona w zależności od wyniku musiała później brylować wśród towarzystwa z Harbor lub należycie go pocieszyć. Na tę okoliczność pod sukienką miała czarny komplet bielizny z kolekcji Victoria's Secret o bardzo wymownej nazwie - "Very Sexy".. Tak, dzisiaj czuła się bardzo pewnie.
Rozejrzała się po widowni władczym wzrokiem. Niewątpliwie w chwili obecnej czuła się jak królowa HHS, choć doskonale wiedziała, że to nie na niej dziś skupi się uwaga. Chociaż... uśmiechnęła się drapieżnie, gdy zaobserwowała jak dwóch członków drużyny waterpolo wgapia się w jej bardzo długie nogi..
Caylith - 2008-05-09, 22:04
:
W przeciwieństwie do ostatniego pojawienia się na hali dziś po południu, tym razem nie pojawiła się najpierw głowa Erici ale od razu całość, idąca lekkim dosyć sprężystym krokiem, machająca torbą umiejscowioną na prawym zamiast na lewym ramieniu. Dziewczyna rozejrzała się i gwizdnęła cicho. Na hali już było pełno ludzi. Musiała się więc nieco wysilić i rozglądała się trochę za wolnym miejscem. W końcu znalazła odpowiednie gdzieś w połowie widowni w miejscu skąd było świetnie widać cały parkiet. W końcu przyszła tu oglądać mecz. Przecisnęła się tam wymieniając powitania ze znajomymi i usiadła tym sprytnym sposobem, jakiego uczy się każda laska w krótkiej spódniczce - nieco bokiem i od razu splatając nogi w kostkach by niepowołani nie obejrzeli tego czego nie powinni obejrzeć. Powierciła się trochę i w oczekiwaniu na mecz rzucała okiem dookoła. Zauważywszy kreację Linds i ją w tych ciuchach rząd wyżej oraz głodne spojrzenia waterpolowców, pokręciła lekko głową.
- Hey Linds... Nathan może być ciut zazdrosny, że to co powinien tylko on oglądać, wcześniej pasie oczy tamtych bysiów - uśmiechnęła się kącikiem ust do odstrzelonej dziewczyny - nice earings by the way.
Eithel - 2008-05-09, 22:36
:
Lindsay już miała spojrzeć pogardliwym wzrokiem na tych dwóch sportowców - mimo tego, że lubiła być adorowana i podziwiana przez płeć przeciwną, to przecież każdy powinien wiedzieć, że jest z Nathanem. Tworzyli jedną z najgorętszych par w szkole, jeśli nie właśnie tą najwspanialszą. Usłyszała jednak w tym momencie głos Ricky.
- Hi Ricky! Don't worry about Nathan.. - kącik ust Lindsay nieznacznie się uniósł, a oczy zamigotały na moment - .. to co powinien tylko on oglądać nie noszę tak zupełnie na wierzchu. - dla potwierdzenia swych słów zganiła wzrokiem tych dwóch chłopaków, którzy nie wytrzymali tego spojrzenia - Thanks. Manolo Blahnik, przedostatnia kolekcja. Klasyczna czerń, umiarkowanie wysoki obcas i stylowe paski wiązane na łydce podkreślające zgrabne nogi. Trafny wybór. - pochwaliła, patrząc prosto na buty dziewczyny. Gdyby nie to, że jeszcze trochę czuła się winna wobec Ricky, Lindsay nigdy nie zdobyłaby się na komplement. W jej ustach była to naprawdę niesamowita niespodzianka.
Ofelia - 2008-05-09, 22:42
:
Postanowiła, że przyjdzie. Bardzo nie lubiła koszykóki i wszystkiego co było związane z rywalizacją i pogonią za wygraną. Jak hippis. Zauważyła Ricky. Z Linds. Nie miała zamiaru się tam zbliżać. Vann wierzy w peace and love, ale nie dla wszyskich. Usiadła gdzieś na trybunach i wyciągnęła książkę pt.: "Drzwi percepcji" Aldousa Huxleya. Emocjonować się będzie dopiero jak wygrają. Po co wcześniej.
Caylith - 2008-05-09, 22:44
:
Spojrzała na swoje ukochane buty takim wzrokiem jakby widziała je po raz pierwszy.
- Well... possible. Mnie się podobają i są wygodne. No i fakt. Blahniki a to jednak świadczy o tym, że się NIECO na modzie znam - mruknęła ze sporą dawką zdziwienia w oczach na ten komplement jakby nie było i równie dużą dawką humoru w głosie.
- Racja... nie pokazuj bielizny bo zamiast meczu kosza odbędzie się tu bójka drużyny waterpolo kontra połowa drużyny koszykarskiej w obronie twojego honoru - zachichotała - a ja wolałabym jednak oglądać kolesi latających za piłką w krótkich spodenkach... ah te łydki... niż krwawiących z nosów. Nieestetyczne. - puściła wesoło oko. I rozejrzała się ponownie - tematy mody były jej dosyć obce i nie wiedziała na co zejdzie a nie lubiła się blamić. Dlatego z zadowoleniem zauważyła, że Vann się pojawiła i już miała jej machnąć gdy zauważyła jej minę. Rozczarowanie i żal na moment pojawiły sie na twarzy Ricky. I ostatecznie opuściła machającą rękę. Nie sądziła, że przez faceta straci koleżankę. Ze smętną miną popatrzyła na Vanessę a potem na nadal pusty parkiet.
Ofelia - 2008-05-09, 22:56
:
Zauważyła, że Ricky do niej macha. Niestety. I tu wcale nie chodziło o to, że Max pokłucił się z Evanem. A skąd. Chodziło o Linds. Vann za nią nie przepadała. Niechętnie wstała i poszła w ich stronę, wcześniej zamykając książkę. Usiadła obok Ricky i zmusiła swoją twarz do uśmiechu.
-Ahoj- powitała je i wróciła do lektury.
Caylith - 2008-05-09, 23:02
:
- Hej - uśmiechnęła się lekko - fajnie, że przyszłaś. Przynajmniej nie siedzę tu sama.
Spojrzała na nią uważnie i nie umknęło jej, że ktoś tu się do czegoś zmusza.
- Babe... is everything ok?I mean with us? - zapytała cicho. Widząc jednak, że dziewczyna wetknęła nos w książkę, nie oczekiwała, że usłyszy odpowiedź. Widać sprawa musiała poczekać. Ricky wróciła do obserwacji złażących się na widownię ludzi, mając nadzieję, że mecz zaraz się zacznie. Przynajmniej oderwie się od niewesołych myśli.
Sygin - 2008-05-09, 23:09
:
Dzierżąc w ręce paczuszkę fistaszków, z której skubała raz po raz wpadła niemal z poślizgiem do hali. Spieszyła się by zająć odpowiednio dobre miejsce. No i sie spóźniła. Najlepsze miejsca były już pozajmowane. Anna westchnęła ciężko i w końcu zajęła siedzisko nieco z boku i zaczęła się rozglądać nieco nieśmiało podjadając swoje fistaszki. Pełno obcych ludzi wokół i takie ich mrowie, że nie było szans znaleźć znajomej twarzy. Nie lubiła tego uczucia, ale niestety tak czasem bywało.
Derriuz - 2008-05-10, 01:20
:
- Holy shit! - mruknął Dave nieco za głośno, rozglądając się po hali u samego wejścia. Przynajmniej trafne słowa dobrał, bo tak wcześnie to jeszcze takiego bydła (to znaczy tylu ludzi...) przed meczem nie widział. Chyba. O ile pamięć nie szwankuje, ale z nią zdaje się być wszystko w porządku. Dave podrapał się po głowie jakby nie wiedział co ze sobą zrobić w pierwszej chwili opanowany przez ogrom otaczających go tłumów. Wkrótce jednak wziął się w garść i rozejrzał to w jeden, to w drugi bok. Nikogo, chyba, że nie wypatrzył. Miast tego zaczął szwendać się to tu, to tam, z nadzieją na odnalezienie spokojniejszego miejsca, gdzie mógłby sobie zasiąść... Ale ku jego zdziwieniu zdołał odnaleźć Annę. Rzucił jeszcze spojrzeniem wokół i, tak jak się spodziewał, nie znalazł nikogo prócz niej. Tak więc nie musiał się krępować, a mógł bez zastanowienia do niej dołączyć. No, przynajmniej w teorii. To znaczy, że nie musiał pierwej Ricky szukać, chociaż... Niee, pewnie ma adekwatne towarzystwo i nie ma się czym przejmować. Po rozwianiu swych powracających obaw chłopak podszedł nieco od tyłu do Anny tak, by nie dojrzała go, po czym, nachylając się nad jej uchem, rzucił ciche:
- Bu! - ...na tyle jednak głośno, by mogła go usłyszeć.
Sygin - 2008-05-10, 09:10
:
Poderwała się gwałtownie przestraszona aż zaszeleściły fistaszki w papierowej torebce i obejrzała się za siebie ostrym spojrzeniem. Które po chwili się rozpogodziło gdy rozpoznała sprawcę.
- Nice one... próbujesz mnie wystraszyć, taaa? Ale ja przejrzałam twój niecny plan spowodowania u mnie utraty przytomności ze strachu i przywłaszczenia sobie mojego jakże wspaniałego miejsca, z pięknym widokiem na... - westchnęła z rozczarowaniem - tylko na połowę parkietu.
Uśmiechnęła się po chwili szeroko, co oznaczało, że wcale jej nie przeszkadza miejsce ani tym bardziej przestraszanie. Chillman był znajomym towarzystwem więc sytuacja nie była aż tak kiepska.
- Whatever, I'll live. Peanut? - podsunęła chłopakowi paczkę orzeszków
KapitanOwsianka - 2008-05-10, 10:23
:
W tym czasie tłum zaczał kibicować na tyle głośno, że ciężko było usłyszeć cokolwiek. Ktoś zaintonował znany kawałek Queenu z tupaniem i klaskaniem i za moment już cała hala trzęsła się w tupaniu i klaskaniu.

Tym czasem w szatni zawodnicy spojrzeli po sobie. Po kolei na każdej twarzy pojawiał się uśmiech. Wreszcie Nathan krzyknął: Yeah! i zaraz zawtórowały mu krzyki innych członków drużyny. Zerwali sie z ławek i wybiegli z szatni przy uśmiechu trenera.
We will rock you

Na parkiecie zaczynał się właśnie pokaz cheerleaderek, bardzo seksowny, z całym tym wiciem się i innymi takimi rzeczami, które w występie dziewczyn po prostu muszą się pojawić.
Caylith - 2008-05-10, 11:53
:
Dała się ponieść atmosferze i już po chwili zapominając o kłopocie tupała i klaskała z szerokim uśmiechem na twarzy z całą resztą. A że przy okazji znała cały tekst piosenki... to tym lepiej. Spojrzenie Ricky padło po chwili na chłopaków wysypujących się na parkiet. Zielone ślepia zabłysły entuzjazmem.
- Go men... urwijcie im głowy! - zaśmiała się.
KapitanOwsianka - 2008-05-10, 12:21
:
Cheerleaderki ustawiły się w szpaler by pomiędzy nimi mogli przebiec zawodnicy, ale pierwsza wybiegła oczywiście maskotka.
Dobry wieczór panie i panowie, jestem Mouth McFadden, a my jesteśmy świadkami historycznej chwili dla całego Harbor High, o ile nie dla Newport. Dzisiaj właśnie po raz pierwszy drużyna utworzona dopiero w tym roku ma szansę na awans do playoffów. Zawodnicy już wybiegają, na początku z numerem 23 Nathan Scott nasza gwiazda, jeden z najefektywniejszych zawodników drużyny, a przy tym kapitan, tuż za nim z numerem 3 Max Parker. - na twarzy Erici wykwitł tajemniczy uśmiech...
Noise - 2008-05-10, 12:33
:
Evan był nieco poddenerwowany dzisiejszym meczem. Czuł presję, która rosła z każdą chwilą tak, jak i nadzieje pokładane przez wszystkich w drużynie Harbor. Gdy zaczęli wybiegać na boisko zdenerwowanie zostało zastąpione przez jakiegoś rodzaju dziwną euforię. Gdy wybiegł na parkiet przystanął na chwilę i szukał na trybunach twarzy jednej osoby. Zajęło mu to długą chwilę, ale gdy ujrzał Vann wiedział, że nie może być źle. Dziś da z siebie więcej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Caylith - 2008-05-10, 12:51
:
Uśmiechnęła się lekko patrząc na biegającego Parkera i standardowo jak na każdym meczu dłoń powędrowała na jadeit - przynosił szczęście. Tym razem jednak nie zatrzymała się na nim ale spełzła na lewe biodro a potem przesunęła się kilka centymetrów w bok i tam się zatrzymała na dłuższą chwilę. Uśmiech się poszerzył. Przy takiej liczbie amuletów na szczęście nie ma szans, żeby coś nie wyszło.
Rozwiązała z pewnym trudem rzemyk trzymający jadeit na szyi i po chwili kamień zajął swoją standardową meczową pozycję. W uścisku rąk. A Ricky lekko pochylona do przodu ze spojrzeniem wlepionym w swojego faceta zaczęła wizualizować zwycięstwo.
KapitanOwsianka - 2008-05-10, 13:08
:
A propos... Z jakim numerem gra Evan?

Zawodnicy wybiegli na boisko i już standardowy skład zabierał się na wyjście, kiedy McCoy zatrzymał Evana gestem. Evan... Siadasz na ławkę. powiedział poważnie czekając na ewentualne protesty.
Noise - 2008-05-10, 13:18
:
Z numerem 69 ;)

Evan popatrzył na trenera i skinął głową. - As you wish coach. - i bez słowa skierował się na ławkę. - W razie czego będę gotów, żeby wejść w każdej chwili. - uśmiechnął się lekko i zajął miejsce na ławce uważnie rozglądając się dookoła.
Eithel - 2008-05-10, 14:33
:
Lindsay uśmiechnęła się do siebie widząc jak Nathan wbiega na boisko - przystojny, wysportowany i wychwalany pod niebiosa. Była niesamowicie dumna ze swojego chłopaka i tym razem postanowiła jednak nieco zainteresować się tym meczem. Podobno był bardzo ważny..
Obecność Vann początkowo nieco ją zirytowała - w końcu to ta dziewczyna spotykała się z Ballmerem - Iuuuuu - mruknęła do siebie, jednak jej myśli z powrotem przeniosły się na Nathana. Spojrzała z pogardą na cheerleaderki - marionetki tańczące jak im się zagra i podnoszące nogi na komendę. Faceci często przesadzali nadmiernie je adorując - w końcu kto naprawdę chciałby kręcić niemożliwe piruety w łóżku?
Jeszcze raz przeniosła wzrok na swojego chłopaka i uśmiechnęła się z czułością - wiedziała, że na pewno tego nie dojrzy, ale chciała mu dodać zapału do walki. - Common hon.. - szepnęła do siebie - They HAVE to win!!! - powiedziała do Ricky z zadowoleniem patrząc jak Ballmer zajmuje należne mu miejsce na ławce.
Caylith - 2008-05-10, 14:40
:
Przerwała na moment wizualizację ale nie kontakt wzrokowy i słysząc komentarz Lindsay nadchodzący z tyłu lekko odchyliła głowę w jej stronę by usłyszeć o co jej chodzi w tym wrzasku. Gdy zrozumiała, kiwnęła głową nie odrywając wzroku od Maxa i uśmiechając się ze spokojną pewnością.
- Oh they will... nie masz pojęcia jacy są dobrzy. Ja widziałam parę treningów and I tell you - they rock. Poza tym to im przyniesie szczęście - machnęła lekko zielonym jadeitem, który zwykle miała na szyi a teraz zaciskała w palcach. Błysnął jasno w sztucznym świetle sali.
KapitanOwsianka - 2008-05-10, 15:15
:
Nathan i zawodnik drużyny przeciwnej już się ustawili po przeciwnych stronach koła, sędzia szykował się do rozpoczęcia gry, kiedy Max podbiegł do trenera. Hey coach... A Ballmer? Jest jednym z najlepszych zawodników, potrzebujemy go. McCoy zmierzył go wzrokiem
-Znacie zasady, wagary lub opuszczony trening - skip a game. odpowiedział trener, a na protesty, do których się szykował Max dodał Nie jesteś kapitanem, by się ze mną kłócić. Graj. powiedział spokojnie, ale w ten sposób, że Max musiał się poddać. Evana nie zaszczycił nawet spojrzeniem i wrócił na boisko. Gra się rozpoczęła!
Ofelia - 2008-05-10, 15:42
:
-O, widzę, że masz nową koleżankę... Chodzicie już razem na zakupy?- mruknęła do Ricky. Na wcześniejsze pytanie nie odpowiedziała i nawet na nią nie spojrzała. Bo problemem była Linds. Oderwała się na chwilę od książki i zobaczyła Evana na ławce. Zrobiło jej się trochę go żal... Biedny. Ale przecież to tylko mecz.
Sygin - 2008-05-10, 15:47
:
- Ooo... patrz zaczęli... - odezwała się podekscytowanym tonem i zaczęła śledzić mecz dając tym sposobem wyraz swojemu zainteresowaniu koszem. - Good one... o przechwycił... pięknie! - wykrzyknęła niemal miętosząc prawie zapomniane opakowanie fistaszków. Skoro aż tak zachwycała ją koszykówka to strach pomyśleć jakby się zachowywała na meczu siatki.
- Isn't this great? - zapytała z entuzjazmem w głosie rzucając spojrzenie na Dave'a
Caylith - 2008-05-10, 16:12
:
Zacięty doping Erici urwał się nagle w pół słowa. Z kłapnięciem zamknęła usta i wyprostowała sie sztywno przenosząc wzrok na Vann. Oczy jej zamigotały wściekle ale siłą powstrzymała się od wybuchu. Ostatecznie twarz przybrała zacięty, twardy wyraz.
- To, że z kimś rozmawiam wcale nie znaczy, że się z nim przyjaźnię. - powiedziała nieco ostrym tonem - A nawet jeśli to mam prawo rozmawiać z kim chce i o czym chcę. I nie tobie to oceniać Vann. Ani komentować. Now if you excuse me - tu się rozgrywa bardzo ważny mecz w którym gra mój chłopak - i zamierzam go dopingować tak mocno jak tylko mogę. W przeciwieństwie do innych niektórych osób olewających... hey! what a hell are you doing! Get'im! - wrzasnęła w pół zdania obserwując dotychczas kątem oka akcję na boisku i teraz skierowała na nią cała uwagę. Na szczęście okrzyk utonął wśród innych okrzyków. Ricky rzuciła Vanessie jeszcze jedno ciężkie spojrzenie a potem przestała na nią zwracać uwagę albo zbyt zajęta meczem albo zbyt na nią zła.
Ofelia - 2008-05-10, 18:26
:
-Nie wspominałam nic o przyjaźni- spojrzała na nią i zamrugała kilkakrotnie -Masz rację, nie mi to oceniać. Jestem tylko zwykłą mną, która nie zasługuje na uwagę tak popularnej osoby. Osoby, która jeszcze niedawno traktowała różową jak dziwkę, a teraz normalnie z nią rozmawia. I gdzie tu sprawiedliwość...- powiedziała bardzo spokojnie, a jej twarz teraz nie miała wyrazu. -Oh, no tak, powinnam krzyczeć "nie martw się, ławka jest wygodna". Przepraszam, zapomniałam!- spojrzała na Evana i wróciła do lektury. Teraz mecz miała już totalnie gdzieś.
Caylith - 2008-05-10, 18:46
:
Przegarnęła włosy zmęczonym ruchem dłoni.
- Holy shit, Vanessa. It's not like that... - westchnęła już spokojniej - musimy pogadać ale nie teraz, ok? Nie wszystko jest takie jak się wydaje. I na litość boską ja nie jestem popularna a poza tobą i Ell nie mam nikogo bliższego wśród dziewczyn, więc nie chrzań mi tu takich idiotyzmów. Pogadamy na afterparty, ok? - dotknęła lekko jej ręki z przyjaznym wyrazem twarzy. Potem przeniosła wzrok na boisko zdecydowana obejrzeć mecz. I coraz bardziej żałując że dała się wplątać w to wszystko.
KapitanOwsianka - 2008-05-10, 19:35
:
Nathan podskoczył wraz z przeciwnikiem i przejął piłkę w powietrzu i posłał ją do jednego z zawodników. Zwód podanie, Parker przy piłce podrzut, Scott zbiera piłkę tuż koło kosza i piękny wsad. Max i Nathan wymienili uścisk i cofnęli się do obrony.

Przeniesienie akcji. Na po meczu.
Caylith - 2008-05-10, 20:27
:
Cpt. Owsianka nie poinformował jakim wynikiem zakończył się mecz powyżej:P Na szczęście poprawił się po napomnieniu smsem:P Cytuję zatem:
WYGRALIśMY. PIęKNA ROBOTA NATHANA, A I MAX SWOJE NAWRZUCAł
:P


Odetchnęła głęboko chłodnym powietrzem tak różnym od zaduchu panującego w hali. Oparła się o murek koło budynku i zamyśliła.
- Game, game and after the game... - zamruczała do siebie. Mecz jak zwykle był świetny. Tylko że brakowało jej tej euforii, którą zawsze czuła po czymś takim. Może to przez te głupie nieporozumienia. Z tego wszystkiego zaczęła czegoś szukać po torbie. Znalazła i po chwili rozszedł się w powietrzu dymek z zapalanego papierosa. Ostatniego... Ricky już prawie w ogóle nie paliła. Tym razem jednak zaciągnęła się głęboko zamykając oczy. Brakowało jej kogoś z kim mogłaby pogadać normalnie. A jedyna osoba odpowiednia ku temu była ostatnio nieosiągalna. - cholera by to wszystko wzięła - zamruczała cicho zaciągając się jeszcze raz.
Derriuz - 2008-05-10, 22:59
:
- It WAS great - rzucił Dave z lekko wytrzeszczonymi gałami. Potrząsnął zaraz łbem i zamrugał kilkukrotnie. Stwierdził, że oczy go nieco zapiekły od patrzenia się ze zbyt rzadkim mruganiem.
- Well... - rzekł, odpychając się od ławek, o które opierał się bokiem z splecionymi na klatce piersiowej rękoma - Shouldn't we go and congratulate them? After they come out, of course - zapytał, spoglądając na Annę z uniesioną jedną brwią ku górze.
Sygin - 2008-05-10, 23:08
:
Zebrała się i wstała z westchnieniem zadowolenia. Mecz był świetny.
- Wyglądasz, facet jak ktoś, kto pierwszy raz w życiu widział dobry popis kosza. - oświadczyła z jedną brwią podskakującą nad okiem, podziwiając wytrzeszcz oczu - nie chcę myśleć jak wyglądałbyś na rozgrywkach NBA... - zaśmiała się wyłażąc z rzędu i pakując zwinięty w kłębek papier po fistaszkach do kosza na śmieci. Potem westchnęła głęboko.
- Teraz to nie pogratulujemy bo siedzą w szatni i pod prysznicami... chociaż to jedno z miejsc, które kiedyś muszę zwiedzić - oświadczyła tęsknym tonem z iskierkami rozbawienia w oczach - a ja muszę zajrzeć do samochodu po jedną rzecz. Kiedy więc chcesz im paść w ramiona i wychwalać pod niebiosa?
KapitanOwsianka - 2008-05-11, 09:25
:
Kibice powoli opuszczali halę świętując i ciesząc się wygraną bardziej chyba niż sami zawodnicy zaraz po meczu. Tłum ludzi zaczął wylewać się przez wyjście i rozchodzić po samochodach, część zbierała się razem na imprezę.
Caylith - 2008-05-11, 10:04
:
Zgasiła papierosa, wrzuciła do paszczy gumę miętową i rozejrzawszy się po osobach w grupce gdzie mignęło jej kilka znajomych twarzy dołączyła się do nich włączając się w dyskusję o meczu i rozglądając się od czasu do czasu za kimś z lepszych znajomych i jednym z bohaterów meczu.
Derriuz - 2008-05-11, 15:04
:
- I've seen them playing few times already, but they're gettin' better and better - rzekł, leząc za nią i opuszczając ramiona wzdłuż ciała.
- Dorwiemy ich jak wyjdą z hali, już na zewnątrz. Przynajmniej Maxa, w końcu jest naszym wspólnym kumplem. A jeśli marzysz o zwiedzaniu pryszniców... To bardzo mi przykro, ale potrzebujesz przepustki w postaci twojego chłopaka, który jest koszykarzem i chętnie by Cię tam widział. - uśmiechnął się lekko pod nosem, ręce wpychając w kieszenie.
Sygin - 2008-05-11, 15:29
:
Westchnęła z rozżaleniem kierując sie do drzwi.
- Więc nigdy ich nie zwiedzę bo nie mam takiej przepustki. Chyba, że... - twarz nabrała chytrego wyrazu - przekradnę się tam kiedyś po cichu, ukryję w jakimś kącie i obejrzę wszystko to co będzie do oglądania - zaczęła się śmiać - z nadzieją, że mnie nie złapią i nie wygonią za szybko - dodała z humorem popychając drzwi na zewnątrz. Nie uszło jej uwagi, że szykuje się jakaś impreza. U Maxa, z tego co gadali okoliczni ludzie.
- Hey Dave... myślisz, że na tę imprezę co się szykuje można wejść tylko będąc koszykarzem, cheerleaderką albo kimś z nimi związanym?
KapitanOwsianka - 2008-06-06, 12:21
:
Max postanowił wrócić do zdrowia bardzo szybko, więc prawie każdą wolną chwilę spędzał na rehabilitacji, lub siłowni. Teraz postanowił wykorzystać długą przerwę na ćwiczenia ze sztangą. Niestety już przy czwartym powtórzeniu kontuzjowane ramię dało o sobie znać, odmawiając posłuszeństwa i ciężar wraz ze sztangą zaczął się niebezpiecznie zbliżać do klatki piersiowej Parkera. Szczęściem obok siłowni przechodził właśnie McCoy, który rzucił ręcznik na podłogę i z przerażeniem w oczach podbiegł do ćwiczącego Maxa. Okey, I got it... rzucił łapiąc za sztangę i bez problemów kładąc ją na stojak.
- Poradziłbym sobie! - Max rzucił z wyrzutem siadając.
- Nie wątpię, ale nie teraz... zapadła niezręczna cisza i w końcu padło pytanie, które musiał paść. - Jak rehabilitacja?
Max rzucił trenerowi niechętne spojrzenie. Dobrze... Znaczy... Powoli. Strasznie powoli. Ciężko mi, jak nie mogę nawet dorzucić do kosza.
McCoy klepnął go potężną łapą w plecy. Przestań się wreszcie nad sobą użalać. powiedział poważnie marszcząc brwi Jesteś na dobrej drodze do odzyskania sprawności. Jesteś zdeterminowany. Codziennie widzę Cię na siłowni, albo na hali. Dasz sobie radę. powiedział, a potem doznał pewnego przebłysku No chyba, że nie tylko dlatego jesteś tutaj sam. Może czegoś unikasz?
Max wbił spojrzenie niebieskich oczu w podłogę.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-06-08, 19:00
:
Max po raz drugi w czasie tej przerwy na lunch wylądował na hali sportowej. Tym razem tylko chciał się schować przed wszystkimi. A szczególnie przed Ericą. Wiedział, że ta sprawa tak się dłużej ciągnąć nie może, ale rzeczywiście nie wiedział co z nią zrobić. Siadł na jednej z ław przy ścianie i wbił spojrzenie w środek boiska.
Derriuz - 2008-06-09, 09:39
:
- Po co tak siedzisz przybity, gapiąc się tępo w boisko? To nic nie pomoże - rzekł Dave, zbliżając się powoli do Maxa ze skromnym uśmieszkiem na twarzy. Bardzo skromnym. Gdy w końcu znalazł się dość blisko - zasiadł obok niego i zerknął na niego.
- What's been going on lately? Rzadziej się widujemy ostatnio i wiesz co... Chyba wypadałoby to naprawić, co Ty na to? - uśmiechnął się nieco szerzej w ramach przekazywania dobrego humoru spojrzeniem.
KapitanOwsianka - 2008-06-09, 09:55
:
Max zrobił minę, która wyrażała, że w sumie Dave ma rację, ale bez zbędnego entuzjazmu. To nie moja wina... Poderwałeś moją przyjaciółkę, co mam Ci za złe, bo kiedy z nią zerwiesz ja będę musiał stanąć po jednej ze stron. zauważył żartobliwie I ostatnio świata poza nią nie widzisz...
Derriuz - 2008-06-09, 10:04
:
Dave uniósł brwi, udając zdziwienie jego ostatnimi słowami. Spojrzał w lewo, potem w prawo, rozglądając się bardzo uważnie, po czym przyjrzał się jemu, lustrując go od góry do dołu.
- Well... Widzę halę sportową... I see you as well... Seems like I see a something except of her - po czym się wyszczerzył do niego.
- Would you mind going somewhere after school? - uniósł lekko brwi.
KapitanOwsianka - 2008-06-09, 10:55
:
Max uciekł spojrzeniem od Dave'a. Wiesz, stary... Wybacz, ale mam plany. Rehabilitacja, te sprawy. powiedział poważnie i spojrzał na niego I nie mam ochoty nigdzie wyskakiwać. Po prostu nie mam nastroju.
Derriuz - 2008-06-09, 14:03
:
- Gdyby chodziło tylko o nastrój, to przecież wiesz, że wyskakuje się nie po to, by go pogorszyć, a przecież polepszyć, więc to jest raczej kiepski argument - przyjrzał mu się unosząc jedną brew ku górze.
- Zresztą możemy zobaczyć się po rehabilitacji, albo przed, so I don't really see a problem, buddy... - rzekł poważnym tonem i równie poważną miną, oczekując na reakcję Maxa.
KapitanOwsianka - 2008-06-09, 16:41
:
Max spojrzał kwaśno na Dave'a Dla mnie to wystarczający powód. Nie tym razem... powiedział i spojrzał na zegarek komórki Kurcze... Muszę się zbierać. powiedział podnosząc się Dzięki za dobre chęci, ale naprawdę nie mam nastroju. Odbijemy to sobie po wszystkim. powiedział przerzucając zdrową ręką torbę przez ramię.
Derriuz - 2008-06-09, 17:07
:
- Well, whatever you wish - odparł z westchnieniem i wzruszył ramionami, po czym sam również podniósł się na nogi - Just let me know if you want to talk sometime, okay? - zapytał z poważną miną.... Naturalnie unosząc ku górze brwi, jak to zwykle czynił.
KapitanOwsianka - 2008-06-09, 17:50
:
Dave! żachnął się Max We're not chiks or sth. powiedział z uśmiechem But thanks... I know, that you are my friend. uśmiechnął się przyjacielsko i klepnął go w ramię. See you soon. dodał jeszcze poprawiając torbę i wychodząc z hali sportowej.
Derriuz - 2008-06-09, 18:46
:
- Yeah, see ya - odparł, gdy wyłaził z Hali. Gdy już go tu nie było, to sam skierował się również do wyjścia, wyciągając komórkę i skrobiąc SMSa. No i zaczął pytać siebie czemu nie podejrzewał, ze i tak to nie wyjdzie? Przynajmniej dzisiaj...
KapitanOwsianka - 2008-07-16, 12:30
:
Rozległ się głośny gwizdek Co jest panienki? Nie pasuje wam dodatkowy trening? gromkim głosem zapytał McCoy groźnie mierząc spoconych chłopaków. Już do piłek i ćwicztć rzuty. W przyszłym tygodniu poważny mecz! Pierwszy raz zakwalifikowaliśmy się do pleyoffów i Bóg mi świadkiem, jeśli nie wygracie tego meczu to nie wstanie dla was słońce dnia następnego!
Max wziął jedną z piłek i z linii trzech metrów przymierzył. Rzucił, ale piłka tylko odbiła się od obręczy i spadła na dół, gdzie Nathan zebrał ją z zatroskaną miną. Odrzucił mu piłkę i powiedział cicho przechodząc obok niego It will come... Just keep shooting.
KapitanOwsianka - 2008-07-21, 22:27
:
Max stał już przebrany na linii rzutów za trzy. Obok niego stojak z piłkami. Co jakiś czas podnosił piłkę i rzucał nią do kosza. Piłka odbijała się od obręczy i nie wpadała. Każdy rzut wyraźnie sprawiał ból Parkerowi.

... Innym wali się świat. Tak bywa, kiedy traci się to co kochało się najbardziej. Od Ciebie tylko zależy, czy się z tego upadku podniesiesz... I think, that at some moment you need to deal with a pain, and try again...

Max podniósł kolejną piłkę i zaciskając wargi rzucił nią w kierunku kosza. Piłka płynnie i czysto wpadła do kosza. Max odetchnął głęboko, mimo że ból w ramieniu cały czas mu dokuczał. That's one... mruknął i...

Kamera zrobiła płynne przejście na: Dom Lilly G.
KapitanOwsianka - 2008-07-27, 18:13
:
Max kozłując podbiegł do linii trzech metrów, gdzie zastała go podwójna obrona, puścił więc piłkę między rękoma obrońców prosto do Evana, który ledwie piłkę chwycił i rzucił okiem na sytuację, a już posłał piłkę w okolice obręczy, gdzie przejął ją Nathan i wpakował pięknym wsadem w obręcz. Zdobyciu dwóch punktów zawtórował ryk kibiców.
Caylith - 2008-07-27, 19:49
:
Wrzasnęła coś w nieartykułowany sposób i niemożliwego do zrozumienia wśród głośnych odgłosów okolicznych ludzi i aż ją podniosło na widok ładnej akcji. W końcu z szerokim uśmiechem i emocjami w oczach siadła z powrotem na ławkę.
- I love this game... - mruknęła do siebie, gładząc kciukiem jadeit zaciskany w dłoni, co się już stało swego rodzaju rytuałem. Rzuciła okiem na tablicę wyników.
Lothrien - 2008-07-27, 22:19
:
-No doubt you do...- stwierdziła ze stoickim spokojem. Kosz tak samo jak większość gier zespołowych nie wzbudzał w niej nawet połowy pożądanych emocji. Ell siedziała spokojnie na tyłku tylko od czasu do czasu bijąc brawa. Głównie skupiając się na ziewaniu. Nie byłaby jednak kobietą gdyby nie doceniała walorów męskiego ciała przewalającego się po parkiecie to w jedną to w drugą stronę. -Kiedy patrzę na tego z dwunastką czuję, że też mogłabym ją pokochać.- puściła oczko koleżance.
Caylith - 2008-07-27, 22:29
:
Ricky mająca oczy w tej chwili tylko dla trójki z trudem przeniosła spojrzenie na dwunastkę. Oceniła szybko faceta i strzeliła Ell rozbawione spojrzenie.
- No doubt you would... nice ass... very nice... - oceniła fachowo walory faceta - mocna 16ka - dodała odruchowo wracając myślami do oceny jaką kiedyś przeprowadziły - Mocno sugeruję zapoznanie się z 12ką na afterparty w celu rozwinięcia zainteresowań sportowych i miłości do gry. - zaśmiała się cicho przenosząc spojrzenie z powrotem na swoją sferę zainteresowań, która latała za piłką powiewając jasnymi włosami.
Lothrien - 2008-07-27, 22:35
:
-Miłości i może, ale z grą to ona niewiele będzie miała wspólnego.- dziewczyna bezceremonialnie wystawiła język drocząc się z Ricky. -Afterparty powiadasz... Tak, teraz już wiem czemu ciągle tu przychodzimy. Widzę, że Maxiu sobie radzi. Myślisz, że już doszedł do siebie?- spytała wystarczająco głośno by przekrzyczeć rozwrzeszczany tłum nastolatków, jednak na tyle by pytanie dotarło tylko do uszu koleżanki.
Caylith - 2008-07-27, 22:43
:
- Elly przed chwilą miałyśmy dowód w postaci pięknego podania. Jeśli nawet jeszcze nie całkiem to jest na dobrej drodze. Oooo...terrific shot! - skomentowała na koniec kolejne świetne podanie.
- Słuchaj jeśli oni wygrają ten mecz to będzie jedna wielka balanga gdzie z pewnością zapoznasz się z ta 12ką... i pozwolisz mu rozniecić swój zapał do Gry - uśmiechnęła się szeroko akcentując ostatnie słowo tak, by Ell skojarzyła o jaką grę jej chodzi/ - nie za bardzo się orientuję, ale chyba ten mecz jest cholernie ważny. Get him! - ryknęła nagle unisono z tłumem szalejącym dookoła patrząc na popisy chłopaków.
KapitanOwsianka - 2008-07-28, 08:20
:
Mecz rzeczywiście był ważny, bo zaczynał Play-offy, czyli jeśli teraz przegrają, to odpadną i koniec sezonu. Nic dziwnego, że im rzeczywiście zależało na zwycięstwie.
Tym czasem na boisku trójka zawodników, z numerami 25, 69 i 3 królowała zyskując miano niepokonanych.
Nathan wchodził pod kosz, ale znów natknął się na podwójną obronę, więc posłał piłkę pod kosz do Evana, który miał akcję zakończyć, ale ponieważ zrobiło się tłoczno wycofał piłkę do Parkera, który cofnął się o krok, za linię trzech metrów, wbijając gwoździa i posłał piłkę w obręcz za trzy.
Sygin - 2008-07-28, 09:36
:
- Część dziewczyny. Widzę, że emocje potężnie królują - rozległ się za nimi rozbawiony głos i Anna przelazła ławkę klapiąc na miejsce obok nich. Rozsiadła się i rzuciła okiem na boisko. Widząc piękny kosz nie mogła się powstrzymać i zagwizdała na palcach a potem zaczęła bić brawo. - Ej Ricky... twój facet pokazuje na co go stać. Czyżby wrócił już całkiem do formy? - zaczęła się kręcić na boki i wyciągać szyję bo nie widziała wszystkiego ze względu na swój wzrost. A ci co siedzieli przed nią byli wyżsi. - What's the score, anyway?
Caylith - 2008-07-28, 10:14
:
Właśnie mówiłam Ell, że jak widać prawie do niej wrócił - uśmiechnęła się szeroko do Anny przybijając z nią "żółwika" - albo już całkiem. Tak czy siak to co robi jest niezwykle efektowne.
Wróciła wzrokiem na boisko patrząc na ciekawe akcje. - Wynik? Patrz na tablicę - kiwnęła głową i sama na moment rzuciła tam spojrzenie.
Eithel - 2008-07-28, 15:16
:
Na sali pojawiła się spóźniona Linds. Wyglądała jak zwykle fantastycznie - poza tym jednym nieszczęsnym epizodem, nigdy nie pozwoliła sobie na zaniedbanie własnego wyglądu. Patrząc z pogardą na tych wszystkich rozentuzjazmowanych ludzi, przeciskała się do wolnego miejsca tuż obok Holl. Po drodze zauważyła Ericę razem z tymi dwoma pozostałymi dziwolągami. Skinęła jej sztywno głową, po czym przeszła jeszcze kilka kroków i z ulgą opadła na siedzenie obok przyjaciółki.
- Hi! - wymruczała grobowym tonem przybierając marsową minę - ostatnio w zasadzie się nie uśmiechała. Nawet fałszywie.
Derriuz - 2008-07-28, 22:24
:
Dave siedział na skraju trybun, pod samą ścianą. Siedział sam, bo wolał nie mieć do czynienia z jakimkolwiek towarzystwem. No i nie chciał, żeby pewne towarzystwo miało do czynienia z nim. Jak się tak zastanowić, to bardziej chodziło o to drugie, ale cóż, wracając do tematu... Skórzana kurtka, jak zwykle, biała koszulka na ramiączkach, czarne bojówki i mocne, skórzane buty (nie, zdecydowanie nie glany). Wyprostowane, skrzyżowany nogi trzymał przed sobą i oglądał mecz. Choć w duchu cieszył się z pięknych popisów drużyny jego kumpli, to brakowało mu entuzjazmu przez ostatnie wydarzenia.
Sygin - 2008-07-28, 22:36
:
Anna przeniosła spojrzenie z boiska na tablicę, ale aż tam nie dojechała. Za to brązowe oczy zatrzymały się na znajomych ciemnych włosach i sylwetce upchniętej niedaleko ściany z tablicą, na trybunach. Na Dave'ie Chillmanie. Z którym nie wiedziała co zrobić.
Dziewczyna spięła się aż, ale w jakimś przejawie masochizmu nie potrafiła na niego nie patrzeć, jakby próbując go ściągnąć wzrokiem. Tylko po co? Żeby było jej jeszcze ciężej? Żeby czuć się jeszcze paskudniej? W głowie ponownie pojawiły się słowa, które prawie strzaskały mały szczęśliwy świat "Anna... I have to tell you something... I nearly cheated on you...".
Zacisnęła usta w cienką linię nadal patrząc na niego. W końcu się poddała.
- Oh fuck... - rozległ się cichy jęk, który mogły usłyszeć tylko osoby siedzące najbliżej i jasna głowa dziewczyny opadła na jej dłonie. Zdrady przebaczyć nie można. Ale co jeśli prawie do niej doszło...?
Derriuz - 2008-07-28, 22:44
:
Miał wrażenie, że poczuł lekki powiew powietrza ze strony trybun. Ale to było tylko wrażenie i wiedział o tym. Czuł się obserwowany. Mimo, że wiedział, że to przeczucie może być niezwykle absurdalne... Okazało się, że sprawdziło się, bowiem, gdy spojrzał w kierunku wskazanym mu przez "szósty zmysł", czy jakkolwiek zechcieć możesz to nazwać, dojrzał Annę. Odruchowo otworzyły mu się usta. Patrzył się chwilę, zaraz jednak wzrokiem uciekł na swoje dłonie spleciony na udach i zaczął przyglądać się temu jak przebiera zręcznie kciukami. Zauważył że spojrzała. "Hell, I have grown up to little, screwed chicken..." Zaraz jednak opamiętał się. Rozejrzał się, czy ktoś nie przyglądał mu się gdy wykonywał tą niefajną czynność i postarał się wyluzować jak bardzo potrafił. Było ciężko.
Caylith - 2008-07-28, 22:55
:
- Ej dziewczyno wcale nie jest tak źle - Ricky zinterpretowała wyklinanie Anny jako komentarz na wynik, który, o ile sie orientowała, był całkiem korzystny. Dopiero ruch głowy w dół i spięte mięśnie ramienia sąsiadki dały jej znać, że coś jest nie tak. Rzuciła okiem na Annę przelotnie a potem dłużej.
- Hey... what is happening... wszystko gra? - zapytała ściągając brwi w zatroskaniu i przyglądając się jej.
Sygin - 2008-07-28, 23:12
:
- No... - rozległ się cichy głos spomiędzy dłoni będący czymś pośrednim między jękiem a westchnieniem. - No, it's not ok. - dodała po chwili i podniosła twarz patrząc na boisko i mecz, który zupełnie już jej się przestał podobać. Zagryzła wargę czując się po prostu chora przez tą całą sytuację. - Ricky czuję się tak jakby ktoś mnie powiesił, zastrzelił i otruł. Prawie. Dokładnie jak ty w Walentynki. Prawie! - dodała z przekąsem i wyrazem oczu, który jasno mówił w czym a raczej w kim leży przyczyna. Nawet bez słów. - In fact I feel so bad... that I.. I have to get outta here... - mruknęła. - Dajcie mi znać jaki był wynik.
I nie czekając na jakiekolwiek zatrzymywania czy potencjalne prośby o wytłumaczenie podniosła się z miejsca i zaczęła przedzierać między kibicami do wyjścia.
KapitanOwsianka - 2008-07-29, 10:33
:
Jeden z zawodników podał piłkę Evanowi, w tym momencie Max i Nathan szybko założyli odpowiednią blokadę obrońcom, by Evan mógł przejść spokojnie na środek boiska i posłać piłkę do kosza pięknym jumpshootem.

Wynik rzeczywiście przedstawiał się dobrze. Harbor High wygrywało siedmioma punktami, nie mniej jeszcze przed chwilą wygrywali dziesięcioma, przewaga zaczęła topnieć po tym, jak kolejny rzut za trzy nie powiódł się Maxowi. Jeszcze w pełni sił nie był.
Caylith - 2008-07-29, 11:38
:
Ricky, otworzywszy usta ze zdumienia w trakcie tego wybuchu, kłapnęła lekko paszczą zamykając je gdy Anna się ruszyła. Szare komórki zaczęły szybko pracować dochodząc do wniosku, że coś się dzieje niedobrego między dziewczyną a jej facetem. Którego nie było faktycznie w okolicy, a zwykle był. Westchnęła ciężko zastanawiając się co robić.
- Anna, wait... - zawołała za nią, ale wrzask tłumu porwał jej słowa. Ricky odwróciła na moment głowę od Anny by sprawdzić co się dzieje, w samą porę na tą akcję i aż gwizdnęła z zachwytu na pokaz Evana i blokadę chłopaków. Niestety Anna przez ten czas zdążyła zniknąć z ławki, i gry Erica kręciła głową szukając jej w tłumie dostrzegła skrawek jasnej czuprynki kilka rzędów wyżej.
Noise - 2008-07-29, 16:01
:
Wykorzystując wolną chwilę po zdobyciu punktów Evan podbiegł do Maxa - Don't push yourself too much man. Mamy mecz do wygrania. - mrugnął do niego i klepnął go po przyjacielsku w ramię, po czym pobiegł zająć swoją pozycję na boisku. Skupił się całkowicie na grze i niesiony dopingiem zatonął w rozgrywce.
Sygin - 2008-07-29, 20:33
:
Przecisnęła się przez kolejny rządek ludzi, którzy na nieszczęście darli sie strasznie i wiercili. Widać coś fajnego się stało. Anna odwróciła sie na moment by zobaczyć piłkę wpadającą w kosz. Leciutki uśmiech pojawił się na twarzy ale zaraz odleciał. Ruszyła dalej omijając co żywszych i rozentuzjazmowanych kibiców z nadzieją, że nikt jej nie rozdepta.
Derriuz - 2008-07-29, 20:38
:
'Hell with it!' - pomyślał i nie zdołał opierać się dalej chęci rzucenia kolejnego spojrzenia w stronę Anny. I rzucił to spojrzenie, ale nie w stronę Anny, a miejsca z którego się właśnie ulotniła. Jego usta ułożyły się w "What the..." i nie zdążył dokończyć, bo dojrzał ją (tak myślał) kilka rzędów wyżej. Widział jak się przepychała przez tłum. I spodziewał się, że to przez to, że go zobaczyła. Niezbyt dobrze... Wstał i zaczął przepychać się... W jej kierunku.
Sygin - 2008-07-29, 20:43
:
Minęła kilku kolejnych wariatów, fuknęła na kogoś, kto jej przydeptał nogę podskakując jak nakręcony i w końcu wyrwała się z największej gęstwiny, po czym ruszyła po schodach w stronę wyjścia. Zanim popchnęła drzwi rzuciła raz jeszcze spojrzenie na mecz i szalejący tłum. Zawsze lubiła takie zgromadzenia i teraz też by mogła olać wszystko, zostac i spróbować dobrze się bawić.. olać Chillmana, quasi-zdradę, to co mu powiedziała, a czego nie powinna. Problem polegał na tym, że nie potrafiła tego zrobić - to tak jakby zaprzeczyła sobie samej. Więc po chwili wahania potrząsnąwszy słabo głową spuściła łebek wetknęła ręce do kieszeni jeansów i popchnęła drzwi mając wielką ochotę obudzić się z tego bardzo gorzkiego snu.
Derriuz - 2008-07-29, 20:56
:
Dave dotarł już na miejsce, gdzie ostatnio szła Anna, ale zgubił ją. Rozejrzał się ostrożnie i dostrzegł ją, wychodzącą z Hali. Chciał unieść rękę i zawołać, lecz było na to za głośno. Zamiast tego przepychał się dalej, w stronę wyjścia tym razem, po drodze przewracając jakiegoś nieznanego mu gościa. W końcu pchnął drzwi i fala świeżego powietrza buchnęła mu prosto w twarz. Wyszedł szybkim, pewnym krokiem na zewnątrz i rozejrzał się za Anną.
Sygin - 2008-07-29, 21:01
:
Szła z rękami w kieszeniach i spuszczoną głową nie patrząc nigdzie dookoła ale wyraźnie kierując się w stronę dziedzińca i ulubionej ławki towarzystwa. W pewnej chwili zatrzymała sie przed średniej wielkości kamykiem na drodze, spojrzała na niego a potem, z rozmachem kopnęła tak mocno że poleciał do przodu i trzasnął w kosz na śmieci. Pokręciła głową westchnęła ciężko i ruszyła dalej krokiem skazańca.
Derriuz - 2008-07-29, 21:14
:
Aż podskoczył widząc jak wielką furię wyładowała na kamieniu. Ciche "Ouch" wydobyło się z jego ust, gdy przybrał minę człowieka spodziewającego się dostać niezłe manto. Ale co tam, raz się żyje, carpe diem, chwytaj byka za rogi, gdyby kózka nie skakała... Ej, zaraz. To ostatnie tu nie pasuje. God damn it... Chillman westchnął mimowolnie i szybkim krokiem zbliżył się do Anny. Dogonił ją u samej ławki. Dopiero.
- 'scuse me, may I? - zapytał cichym, nieco nieśmiałym głosem patrząc na Annę z uniesionymi brwiami i pokornym spojrzeniem. Chyba trochę przesadził.
Sygin - 2008-07-29, 21:21
:
Zagryzła wargę rozpoznając głos ale przez dłuższą chwilę nie podnosiła głowy starając się nadać twarzy jak najnormalniejszy wyraz. W końcu odwróciła się w stronę Dave'a i zebrawszy wszystkie siły spojrzała na niego. Chwilę badała jego twarz spojrzeniem. Takiej pokory w życiu u niego nie widziała, więc skoro on się wysilił to ona mogła chociaż zachować się jak człowiek po tygodniu wściekłości.
- Proszę - powiedziała cicho nieco schrypniętym głosem.
Derriuz - 2008-07-29, 21:25
:
- It won't take long... - odparł zaraz i kontynuował po chwili - Po prostu po tym wszystkim zdałem sobie sprawę, że przyznałem się do faktu, ale o jednym chyba zapomniałem... Nie przeprosiłem cię jak należy. So... I'm sorry - tu zrobił krótką pauzę - Nie żywię nadziei, że cokolwiek to zmieni, czy zmniejszy twój ból... I jeśli jest ci przeze mnie ciężko... Fine, postaram się nie pokazywać ci na oczy, ale obiecaj mi, że pójdziesz oglądać dalej mecz, zapomnisz o mnie, kiedy ja zniknę z Hali, 'kay? - zapytał unosząc brwi wyżej.
Lothrien - 2008-07-29, 21:32
:
Holl w najlepsze kontemplowała umięśnione ramiona koszykarzy od czasu do czasu wydając z siebie przeraźliwe wrzaski, które w jej mniemaniu miały zagrzewać zawodników do walki. Na szczęście w hali było wyjątkowo głośno.
-Hi sweety.- krzyknęła do koleżanki. -Spóźniłaś się.- stwierdziła bardziej niż zapytała. -Natan wypatrywał Cię nerwowo.- rzuciła jakby od niechcenia. Całkiem niezła akcja poderwała ją jednak z siedzenia nim Linds zdążyła odpowiedzieć. Podskoczyła radośnie kilka razy o mały włos nie wybijając oka jakiejś lali siedzącej obok. Tamta tylko spojrzała pokornie widząc minę Holly, która wyraźnie wskazywała na to, że dziewczyna znajduje się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
Sygin - 2008-07-29, 21:36
:
- Chillman... nie zachowuj się jak bałwan. Raz wystarczyło - powiedziała po chwili dłuższego milczenia. Cokolwiek myślała, że powie, nie przewidziała tego - zaskoczył ją ponownie. Przeciągnęła ręką po jasnych włosach.
- Cały problem polega nie na tym, że nie przeprosiłeś, albo czy nie mogę znieść twojego widoku i dlatego opuszczam miejsce twego bytowania jak nie przymierzając para Parker-Staunton 2 miesiące temu - lekko sie uśmiechnęła do siebie by za moment znów spoważnieć. - Problem polega na tym, że zastanawiam się czego mi brakuje skoro szukałeś innej. I jeśli mi czegoś brakowało to czemu mi tego nie powiedziałeś. I ostatecznie czemu w ogóle chciałeś ze mną być jeśli byłam wybrakowana! A nie jestem do cholery!
Twarz Anny na moment stężała i dziewczyna wyglądała tak jakby miała sie na niego rzucić, ale ostatecznie się opanowała.
- Dlaczego... - zapytała cicho.
Derriuz - 2008-07-29, 21:42
:
- It's true - odparł po chwili milczenia - Nie jesteś wybrakowana. Ja jestem, tylko o to chodziło. Nie wiem dlaczego... Nie mam pojęcia - mówił, ściszając z każdym słowem głos, po czym spojrzał w jej oczy, oczekując od niej reakcji. Choć spodziewał się mimo wszystko dostać w pysk. To nie są problemy bananowej młodzieży. Bananowa młodzież uciekłaby jedne od drugich i obrażała drugą stronę w obecności znajomych. On chciał naprawić wszystko. O ile nie było za późno.
Sygin - 2008-07-29, 21:51
:
Przesunęła dłonią po czuprynce ponownie i oparła głowę o oparcie ławki patrząc w niebo. Na szyi dziewczyny coś błysnęło w sztucznym świetle - łańcuszek. Nie mogła go chyba spisać na straty skoro go nosiła... a może?
- Ty... jesteś facetem. - powiedziała w końcu z wysiłkiem - i nie rozumujesz jak dziewczyna. A ja w tej chwili zastanawiam się, czy jestem w stanie zaufać ci ponownie. Czy jeśli dam ci szansę, następnym razem nie skończy się na "prawie".
Podniosła głowę z oparcia i popatrzyła mu prosto w oczy przeszywającym spojrzeniem, które zdawało się sięgać aż do głębin duszy .
- Jesteś w stanie zapewnić mnie szczerze, że następnej takiej sytuacji nie będzie? Możesz to zrobić albo chociaż cokolwiek co da mi podstawy i nie zrobi ze mnie ufnej idiotki??
Derriuz - 2008-07-29, 21:57
:
- Jeśli znów coś takiego będzie miało miejsce, the let me go straight to hell and get penetrated by satan himself... - rzucił zupełnie spontanicznie, choć ostatnie słowa wydały mu się nieco... przegięte w tej sytuacji. Nieco? Cholernie przegięte. Oh god, niewyparzona gęba się z niego zrobiła. A kiedyś był taki cichy i spokojny.
Sygin - 2008-07-29, 22:04
:
Zrobiła ogłupioną minę. A potem wydała jakiś dziwny odgłos jakby krztuszenia się. Z tym, że w następnej kolejności nie padła dusząc się tylko wybuchnęła śmiechem, ale tym z rodzaju oczyszczających, wywalając na zewnątrz to całe napięcie, które sie uzbierało przez kilka dni. Śmiała sie tak długo aż oczy jej zaszły łzami.
- Sorry for that... właśnie sobie wyobraziłam to w piekle... - powiedziała niemal normalnym tonem. Niemal. Spoważniała nieco i spojrzała na Dave'a.
- Skoro tak Chillman... to chyba... mamy szansę. Jeśli chcesz...
I uśmiechnęła się leciutko i jakoś tak nieśmiało do niego z ciepłem w oczach, którego tak dawno nie widział.
Derriuz - 2008-07-29, 22:15
:
Uśmiechnął się, gdy wytłumaczyła mu swoją reakcję, choć z początku zdziwił się wielce. Wręcz zdurniał. Choć po chwili patrząc na nią śmiejącą się powoli zaczynał rozumieć.
- That must've been terrible - skomentował jej wyobrażenie.
- Of course I do - odparł, po czym zbliżył się do niej nieco bardziej, otwierając szeroko ramiona czekając na jej ostateczną decyzję.
Sygin - 2008-07-29, 22:22
:
- Cholera, że też musiałam się... - mruknęła i przysunąwszy się bliżej, lekko sie zawahała. Ale po chwili z westchnieniem przytuliła się do niego otaczając go ramionami w pasie i chowając twarz na jego klacie i przy okazji kończąc resztę zdania tak że prawie tego nie usłyszał. Prawie.
Derriuz - 2008-07-29, 22:28
:
Przycisnął ją do siebie, czując jak wielki kamień spada z jego serca. Tak po prawdzie to niemal usłyszał głośne łupnięcie o ziemię. No i usłyszałby, gdyby nie było to jedynie metaforą, mającą za zadanie przedstawić jego stan ducha.
- It seems I'm home now... - rzucił przyciszonym głosem z pewnym roztargnieniem w duchu.
Sygin - 2008-07-29, 22:36
:
- Jesteś ze mną na ławce niedaleko budynku hali sportowej - oświadczyła prozaicznie podnosząc twarz na której malował się wreszcie spokój i uśmiech - ale zaraz będziesz znacznie wyżej bo mnie pocałujesz. Czyż tak nie winno być? - mrugnęła do niego okiem przechylając nieco głowę na bok i zagryzając usta.
Derriuz - 2008-07-29, 22:52
:
Nie odpowiedział, bo czy słowa były teraz konieczne? Jego zdaniem nie, a co świadczyło o tym było oczywiste. Zrobił to, czego się spodziewała. Nachylił się ku niej i skradł jej długi, namiętny pocałunek, w którym był cały ładunek emocjonalny (oczywiście złożony z samych pozytywnych emocji) zgromadzony podczas tego całego tygodnia w jego osobie. W końcu jednak odkleił się od niej i z uśmiechem zapytał:
- Wracamy?
Sygin - 2008-07-29, 22:57
:
Westchnęła cicho z przymkniętymi oczami.
- Sure...
Odpowiedź nadeszła po dłuższej chwili podczas której Anna przestawiała się na nowe tory, co poszło zaskakująco szybko. Prawdopodobnie dlatego, że tak naprawdę to nie była w stanie się długo na niego złościć. Nie czując to co czuła. W końcu uniosła kącik ust w lekkim zawadiackim uśmiechu.
- Prowadź, Dave.
Caylith - 2008-07-30, 10:19
:
Tłum był za gęsty a Anna za niska by ją śledzić jednym okiem (drugim Cay zezowała na mecz nie mogąc się powstrzymać). Tak więc gdy już ostatecznie jej znikła westchnęła ciężko postanawiając ją odnaleźć później. Szczególnie, że zaraz po tym jak Anna znikła, dojrzała przypadkiem Chillmana, który przepychał się szybko między ludźmi przewracając kogoś. I wyraźnie dążąc w tym samym kierunku co blondynka wcześniej. Erica uśmiechnęła się pod nosem i skupiła już całość uwagi na meczu. Jeśli ten facet wie co robić, to jej mediacje już nie będą potrzebne. A tak nawiasem miło ją zaskoczył dążąc do wyjaśnienia sprawy a nie czając się po kątach jak to mieli w zwyczaju Max i Evan. Którzy teraz brylowali na boisku. Ricky poprawiła się na ławce i trąciła Ell łokciem.
- Babe, coś mnie ominęło? I czy w ogóle obserwowałaś mecz czy grę spoconych seksownie mięśni 12ki? - wystawiła z rozbawieniem koniec języka i mrugnęła do Elly.
Lothrien - 2008-07-30, 13:45
:
Wybełkotała coś niezrozumiale pokazując jej język. - Ten podał temu... a może tamtemu...- skrzywiła się nieznacznie. -Czy jakoś tak. A potem tamci zdobyli punkt, ale ciągle prowadzimy. A w ogóle skup się na oglądaniu, to nie są już dzieci- dadzą sobie radę.- skomentowała poważnie zachowanie Anny i Dave'a. -Dwunastka... Miodzio...- uśmiechnęła się do siebie.
Caylith - 2008-07-30, 15:26
:
Pokręciła głową patrząc na Ell z westchnieniem.
- And that's EXACTLY why you're not playin' with us in beachball - skomentowała - zero ducha sportu. I nadmiar chuci. - zachichotała. Następnie wlepiła wzrok w chłopaków szalejących na boisku starając się pokombinować co było. 12ka jej śmignęła przed nosem. Ricky się wyszczerzyła łypiąc okiem na koleżankę.
- Chcesz go poznać? Bo mogę ci to ułatwić. Tylko go nie zjedz żywcem.
I sama wlepiła głodne spojrzenie w Parkera włączając się w doping.
Eithel - 2008-07-30, 16:15
:
Zachowywała jak zwykle dystans do tego, co działo się na boisku. W zasadzie miała to zupełnie gdzieś. Jak i wszystko inne. Najchętniej nie wstawałaby dzisiaj z łóżka. Najchętniej w ogóle nie wstawałaby z łóżka.
- No to wypatrywał. Nie będę na każde jego zawołanie. - wymruczała buńczucznie. Wyraźnie nie miała humoru. Zresztą od pewnego czasu nie zwykła bywać w dobrym nastroju.
Lothrien - 2008-07-30, 16:39
:
Ell
-Nie dziwie się, że możesz, ale że jeszcze tego nie zrobiłaś.- odparła przekomarzając się z Ricky. -Zjem, nie zjem. Zobaczymy.- chytry uśmiech pojawił się na jej twarzy. -Duch sportu... A co to jest? Daj dzieciom zabawkę a będą z nią biegać przez 40 minut. Zupełna strata czasu.- pomarudziła trochę swoim zwyczajem i ziewnęła przeciągle. Z nadzieją spojrzała na tablicę wyników, jakby wyczekując końca meczu.

Holly
Wyglądała na zmartwioną. Oczywiście nie słowami Linds, bo to co mówiła było oczywiste. Niepokoił ją jednak permanentnie zblazowany nastrój koleżanki. Może już czas sięgnąć po broń ostateczną? -Linds Skarbie, zamówiłam nam na dzisiaj popołudnie w centrum odnowy. Nareszcie będziemy mogły się odstresować.- jeżeli to nie pomoże to chyba nic na świecie nie będzie w stanie pocieszyć przyjaciółki.
Caylith - 2008-07-30, 19:15
:
- Ale za to jakie wrażenia wzrokowe masz przez te 40 minut, wiedźmo kochana. I nie mów mi, że to nadal strata czasu. - zaśmiała sie cicho i rzuciła okiem na przedmiot zainteresowań Ell, grzebiąc w myślach w poszukiwaniu za imieniem osobnika.
- To jest Jake. Jogg...Jegg...Jagielski chyba. Jake Jagielski - poradziła sobie w końcu z obco brzmiącym nazwiskiem. - Całkiem miły facet i całkiem przystojny. Normalny. Podobno raz się straszliwie zakochał ale mimo to pogonił pannę, bo przez sen powiedziała, że kocha innego. Mówią też, że w wyrku jest olala... - dodała scenicznym szeptem rewelacje o facecie, którą słyszała gdzieś w szkole. - Poznam cię z nim dzisiaj i zobaczymy czy uda ci się wywrzeć odpowiednie wrażenie, jak chcesz. A to, że tego nie zrobiłam jeszcze to dlatego, że :raz - nie mówiłaś że cię interesuje, dwa - nie było cię. Więc pretensje do siebie - wywaliła jęzor i zaklaskała na kolejną ładna akcję.
Eithel - 2008-07-30, 21:51
:
Na krótką chwilę w oczach Lindsay pojawił się błysk radości i dziecinnego podniecenia - centrum odnowy! Manicure, pedicure, maseczki, masaże, kąpiele wszelakiego rodzaju. Raj na ziemi... Równie szybko entuzjazm przygasł. Szara rzeczywistość skrzeczała niemiłosiernie - Linds wycie tłumu zgromadzonego na sali wydało się nie do zniesienia...
- Mhm great. - odparła lakonicznie i ponownie zatopiła się w swoich niewesołych myślach.
KapitanOwsianka - 2008-07-31, 10:20
:
Tłum pod koszem przeciwników znowu stał się nie do przebicia, więc piłka odruchowo powędrowała do Maxa, który zazwyczaj zostawał trochę z tyłu by posyłać piłki z dystansu. Parker też odruchowo złożył się do rzutu zapominając o kontuzji. Piłka poszybowała akurat w momencie, kiedy zagwizdała syrena ogłaszająca połowę meczu i wpadła czysto do kosza, tym samym powracając do wyniku z ośmioma punktami przewagi.
Chłopak wyraźnie odetchnął z ulgą i odwrócił się w kierunku ławki i ruszył, gdy nagle przebiegł przed nim zawodnik przeciwnej drużyny i uderzył go ramieniem w niedawno kontuzjowane ramię.
Parker momentalnie się zwinął i upadł na parkiet, gdzie zaczął wić się z bólu przy ogólnym oburzeniu publiczności.
Caylith - 2008-07-31, 11:42
:
- Jesus Christ! Unlegal hit!! - warknęła Ricky patrząc rozszerzonymi ze strachu oczami na sytuację wyprostowana na całą swoją wysokość. Potem rzuciła nienawistne spojrzenie na tego kolesia, który poważył się na faul po gwizdku. I znowu wróciła do obserwowania co się dzieje na boisku odruchowo zaczynając się kierować w dół widowni w stronę boiska.
Derriuz - 2008-07-31, 11:42
:
Dave prowadziła akurat Annę z powrotem do budynku, nie przeczuwając niczego złego co mogło nadejść w najbliższym czasie. Albo co nadeszło. Gdyby to widział, to każdy znałby jego reakcję. Ale nie widział. Zamiast tego przebił się przez tłumy do Ricky po pewnym czasie.
- What happened? - zapytał, unosząc brwi i zerkając raz po raz na Maxa, który wyglądał, jakby ktoś go w jaja strzelił, że tak wulgarnie porównam.
Caylith - 2008-07-31, 11:47
:
- That son of the bitch hit him in the injured arm! - wrzasnęła wściekle, co przy hałasach widowni zabrzmiało jakby powiedziała to normalnie - Jeśli sędzia coś z tym nie zrobi to... - jej mina wyraźnie wskazywała, że gdyby tylko miała szansę, polałaby się krew.
Sygin - 2008-07-31, 11:53
:
- Kto? Kogo? - przepchnęła się między dwoma wysokimi osobami w postaci Erici i Dave'a. Na jej twarzy z poprzedniego załamania nie pozostało nic. Zresztą sądząc po palcach reki splecionych z palcami Dave'a, cokolwiek było nie tak - zostało wybaczone i zapomniane. Ciepły uśmiech z którym się pojawiła ponownie na hali ustąpił miejsca zaskoczeniu i morderczej minie gdy dodała 2 do 2 widząc Maxa na parkiecie zwiniętego w kłębek.
KapitanOwsianka - 2008-07-31, 14:16
:
Jakaż mogła być inna reakcja zawodników z drużyny Parkera. Pierwszy był Nathan, który rzucił się z pięściami na zawodnika, który kontuzjował Maxa, zaraz za nim sypnęli się Jake i reszta drużyny, próbując zasłonić kapitana przed ciosami tamtych. W jedną chwilę zrobił się makabryczny bałagan i chaos.
Lothrien - 2008-07-31, 14:52
:
Całe to poruszenie wreszcie wyrwało Ell ze znudzenia. Podniosła się z siedzenia, żeby lepiej widzieć. Oczywiście niesprawiedliwy faul wywołał w niej potężną falę wzburzenia, która jednak szybko ustąpiła niezdrowemu zainteresowaniu. - Jeee!!!- wrzasnęła kiedy Nathan rzucił się do bójki a za nim reszta drużyny. -Tamten naszego Maxia...- wskazała Annie palcem zawodnika, który rozpętał całe zamieszanie.
Sygin - 2008-07-31, 15:31
:
Wychyliła się spomiędzy znajomych akurat na czas by zobaczyć dziką awanturę.
- O masz... ej zostaw go... ej! - dała się ponieść emocjom patrząc jak pięści latają w powietrzu. Przy okazji machnęła i swoją mijając o włos czyjąś głowę - dowal mu dowal mu! - wydarła się dopingując rzecz jasna swoich chłopaków.
Caylith - 2008-07-31, 15:59
:
- Urwij mu jaja! - zawtórowała jej Erica niskim warczącym głosem a potem wybuchnęła cichym śmiechem, bo ogólnie obie wydawały bardziej krwiożercze odgłosy niż cała ta walka była warta. Skupiła się w końcu na obserwacji całej kotłowaniny na boisku z nadzieją, że Maxa nikt nie przydepnął i że ktoś się nim zajął.
Eithel - 2008-07-31, 19:01
:
Korzystając z ogólnego zamieszania i podniecenia, Linds mogła się wymknąć niezauważona z hali. Zerwała się szybko z miejsca, nie mówiąc nic do przejętej Holl, która w najlepsze wygrażała się członkom przeciwnej drużyny, przy okazji lustrując ich całkiem zgrabne tyłki. Przebiegła szybko przez halę i z lubością wciągnęła do płuc świeże powietrze, będąc już na zewnątrz. Po czym udała się tylko w sobie znanym kierunku.

Nie ma mnie do 8.08 :P
Noise - 2008-07-31, 20:20
:
Niemal równocześnie z Nathanem do boju ramie w ramię z kapitanem drużyny rzucił się Evan. Gdyby ktoś w tej chwili pokusił się o poetycki opis Ballmera, to mógłby go nazwać wcieloną śmiercią. Chłopak wpadł w furię, co nie zdarzyło mu się już od dawna, a w tym stanie zupełnie nie kontrolował swojej siły i poczynań. Dlatego zostawiwszy winowajcę Nathanowi Evan zajął się pierwszym z brzegu graczem przeciwnej drużyny i potężnie huknął mu prawym prostym w nos, a gdyby chybił to w tym przypadku złapał gościa i przyciągając go uderzył zawodnika z całej siły kolanem w brzuch.
KapitanOwsianka - 2008-08-01, 09:40
:
Nie było miejsca na prawdziwą bójkę. Bijatyka szybko przerodziła się w szamotaninę, w której sędziowie i trenerzy, a także bardziej opanowani gracze odciągali tych bardziej narwanych gdzieś do tyłu by sytuację uspokoić. Na szczęście była przerwa, więc część zawodników zaczeła już schodzić do sztani. Max nadal leżał na ziemi zwijając się z bólu, w końcu jednak Jake podszedł do niego i pomógł mu wstać z ziemi.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-08-01, 11:47
:
Kręciła się niespokojnie po korytarzu w okolicy szatni zastanawiając się czy w końcu któryś z chłopaków wyjdzie i powie co i jak. Nie podobało jej się to jak bardzo Max się skulił... chyba oberwał mocniej niż było to widać. Nic więc dziwnego, że się denerwowała. Przy okazji miała też cichą nadzieje, że ten faulujacy osobnik będzie lazł gdzieś w okolicy i całkiem przypadkiem potknie się o jej nogę, a ona całkiem przypadkiem poczęstuje go butem... Drapieżny uśmiech rozlał się po twarzy Erici na ten pomysł.
KapitanOwsianka - 2008-08-01, 14:21
:
Max siedział na stole w szatni, uważnie oglądany przez człowieka odpowiedzialnego za pomoc medyczną. Reszta drużyny siedziała na ławkach pod szafkami ponuro patrząc w podłogę, lub w trenera, którego wręcz roznosiła wściekłość. Co to było do jasnej cholery? To nie boks! To nie ulica! Tak możecie się zachowywać grając na betonowym boisku do kosza w parku, a nie na parkiecie! wrzeszczał chodząc od jednej szafki do drugiej A mecz? Też porażka, bylibyście w stanie wygrywać piętnastoma punktami nad nimi, a tutaj tylko osiem przewagi? I zawdzięczamy ją głównie kontuzjowanemu, który nie zawsze trafia do kosza! Zachowujecie się jak patałachy.
- Trenerze...
powiedział wreszcie medyk - Uważam, że powinniśmy go zabrać na prześwietlenie. To nie musi być nic poważnego, ale nie powinien już dzisiaj grać.
McCoy, aż westchnął.
- Trenerze... wreszcie odezwał się Max ... Ja rozumiem, że mnie trener nie wystawi teraz do gry, ale chciałbym zostać, chociażby na ławce. A nóż się jakoś przydam...
Sygin - 2008-08-01, 16:03
:
Zaczęła się wiercić niespokojnie na ławce czekając aż się przerwa skończy. Raz po raz rzucała spojrzenie w stronę wejścia do szatni drużyny, jakby chciała w ten sposób zobaczyć co się dzieje z kumplem. Było to jednak niemożliwe i Anna ciężko westchnęła. Pocieszyła sie tylko faktem, że Erice wyniosło na przeszpiegi i ona będzie wiedzieć. A następnie przekaże im.
- Do you think he's ok? - zapytała Dave'a siedzącego obok wlepiając wzrok ponuro w parkiet na którym właśnie latali goście ze szczotką polerując go.
Noise - 2008-08-01, 16:49
:
Evan odważnie wyszedł przed resztę graczy i powiedział dość ponurym głosem - Trenerze, niech Max zostanie z nami do końca meczu. Jeśli teraz go pan od nas zabierze, to jak by pan uciął nam wszystkim rękę. Poza tym zaraz po meczu sam odwiozę go do szpitala. - patrzył prosto w oczy trenera, jak gdyby chciał odczytać z nich jego reakcję. Potem odwrócił się do kolegów z drużyny i powiedział już nieco bardziej podniosłym tonem patrząc każdemu z nich po kolei w oczy - Chłopaki, nie możemy przepuścić tym gnojkom tego, co zrobili Maxowi. Wyjdźmy na parkiet i pokażmy tym patałachom jak się gra w kosza! - ostatnie słowa powiedział nieco głośniej, chcąc poderwać chłopaków do boju i podsycić w nich chęć zemsty na przeciwnikach. Wyciągnął prawą dłoń przed siebie i czekał, aż reszta chłopaków zrobi to samo, by mogli razem wznieść okrzyk "Harbor!".
KapitanOwsianka - 2008-08-02, 09:44
:
To co powiedział Evan rozczuliło wyraźnie trenera. Uśmiechnął się pod nosem i kiwnął głową, na znak, że się zgadza. Chwilę potem wzniósł się głośny okrzyk "Harbor!" który nawet Erica na korytarzu usłyszała. Zanim jednak chłopcy wybiegli z powrotem na parkiet McCoy zatrzymał Maxa. Ale będziesz siedział na ławce, a zaraz po meczu jedziesz do szpitala.
Caylith - 2008-08-02, 17:49
:
Ricky nadstawiła uszu na korytarzu słysząc ten hałas a potem uśmiechnęła się pod nosem. Nie mogło być tak źle skoro skandowali. No i żaden sanitariusz nie latał jak kot z pęcherzem... karetki też nie było widać. Postanowiła być zatem dobrej myśli i skierowała się z powrotem na salę.
- Hey...I'm back - oświadczyła Ell, Annie i Dave'owi sadowiąc się obok nich - Dobra wieść to taka, że nie ma złych wiadomości. Poza tym słyszałam ich okrzyk... więc... może będzie dobrze. - uśmiechnęła się szeroko i zaczęła czekać na koniec przerwy.
Derriuz - 2008-08-02, 20:04
:
Dave odwrócił się do Anny, gdy pytanie padło z jej ust. Otworzył usta i zaczął mówić.
- He has... - ale urwał, bo przyszła Erica z wieściami. Grzecznie poczekał aż skończy i znów podjął z lekkim uśmiechem na twarzy.
- What I meant to say was "He has to be okay", but as we see it should be just fine. Max to jeden z tych nieśmiertelnych bohaterów głównych, jakich widujesz w telewizji. Na przykład postacie Schwarzeneggera. They're always 'okay' - uśmiechnął się i przeniósł wzrok na opustoszałe boisko.
Sygin - 2008-08-02, 23:25
:
- Obyś miał rację. To za fajny człowiek by byle dziad go faulował bezkarnie. Az jestem ciekawa jakim samochodem ten facet przyjechał i jak bardzo by nie chciał znaleźć go z porysowanym lakierem - rzuciła wesoło ale z miną na tyle zamyśloną by zacząć podejrzewać, że tak naprawdę niekoniecznie żartuje.
KapitanOwsianka - 2008-08-03, 18:37
:
Wreszcie chłopcy wybiegli na parkiet, w drużynie Harbor oczywiście nastąpiła jedna zmiana. Za Maxa wszedł na boisko człowiek, którego do tej pory Erica nie znała. Widać był nowy w szkole, albo przynajmniej w drużynie. Chwila, moment i mecz rozpoczął się na nowo. Zawodnicy Harbor rzucili się z pasją i złością na przeciwników.
Derriuz - 2008-08-03, 21:06
:
Dave wyszukał na parkiecie gościa, który kontuzjował Maxa. Zapamiętał jego numer. Uśmiech na twarzy chłopaka poszerzył się, choć nie wyglądał on ciekawie. To nie był jeden z tych milutkich, słodkich uśmieszków zarezerwowanych dla równie milutkich i słodkich pań. To był uśmiech... Jadowity, tak, to chyba dobre słowo.
Caylith - 2008-08-04, 16:25
:
- Yeah, rip them out! - uprzejmie i głośno zażyczyła chłopakom Harbor rozprucia tamtych i rozwleczenia ich flaków na parkiecie. Przyłączywszy się do ogólnego aplauzu rzuciła okiem na tego nowego kolesia zastanawiając się czy nie da ciała, grając na pozycji na której zwykle Max roznosi przeciwników.
Sygin - 2008-08-05, 09:45
:
Zaczęła z energią kibicować, chcąc najwyraźniej odrobić ten kawałek meczu który poświęciła na narzekanie na Chillmana i wyjście z sali przed przerwą. Podmianka zawodników również nie uszła jej uwagi, więc popatrzyła ciekawie kto to jest i co nowego może pokazać.
KapitanOwsianka - 2008-08-06, 08:56
:
Mecz rozpoczął się na nowo, chłopcy dawali z siebie wszystko, ale przewaga powoli zaczęła topnieć. Brakowało sprawnych podań Maxa, szczególnie, że Nathana i Evana szybko dopadało podwójne krycie. Przeciwnikom Harbor trzeba było przyznać, że byli do tego meczu świetnie przygotowani, znakomicie zastępowali swoje pozycje i... Chłopcy z Harbor chwilami wyglądali przy nich jak nieporadne pędraki.
Póki trzeba było podwójnie kryć trzech nie dawali rady, teraz jednak ich obrona funkcjonowała znakomicie.
Caylith - 2008-08-07, 10:58
:
Z ciekawością obserwowała przebieg rozgrywki i fakt że drużyna przeciwna również była niezła nie uszedł jej uwagi.
- Są dobrzy... chociaż osobiście życzę im połamania nóg - doprawiła komplement zjadliwym komentarzem i zagwizdała na widok ładnej akcji.
Sygin - 2008-08-07, 18:03
:
- Yes... well... me too - powiedziała Anna i wstała - państwo wybaczą idę przypudrować nos. - oświadczyła przełażąc przez ławkę i znowu zaczęła się przeciskać przez tłum.
KapitanOwsianka - 2008-08-07, 19:41
:
Przewaga stopniała w zastraszającym tempie. I Harbor już stanęło nad widmem przegranej. Oczywiście Evan dawał z siebie wszystko. Kilka razy nawet urwał się świetnie zdobywając punktów, ale brakowało drużynie Shootera. No i ile razy można się urwać na ten sam sposób. Raz, dwa, trzy przy farcie, potem odkryją pomysł.
Goście mięli przewagę trzech punktów.
KapitanOwsianka - 2008-08-08, 09:54
:
Sytuacja naprawdę zaczęła prezentować się nieciekawie, w momencie, kiedy przewaga przeciwników zwiększyła się do pięciu punktów. Wtedy McCoy poprosił o czas. Chłopcy zbiegli się przy ławce, także rezerwowi słuchając zagrzewań i strategii jakie układał trener. Wreszcie w jego tok wmieszał się Max. Trenerze, może mógłbym wrócić na boisko? Mógłbym im pomóc. Chociażby, odwracając uwagę podwójnego krycia... Będę uważał...
Caylith - 2008-08-08, 14:09
:
Uniosła brwi wysoko nie wierząc w to co się dzieje na boisku.
- Harbor przegrywa. How the fuck it is possible?! - wkurzyła się nieziemsko. Po chwili jednak widząc, że coś się dzieje cała spięte wlepiła wzrok w plecy trenera i chłopaków zgromadzonych wokół. Zaczęła niecierpliwie czekać na efekty zbiórki.
KapitanOwsianka - 2008-08-09, 10:20
:
Zostało raptem kilka chwil, kiedy Evan popisał się rzutem za trzy godnym Parkera. Teraz brakło tylko dwóch punktów do remisu, więc trener szybko wziął czas. No dobrze Parker. Wejdziesz na boisko, przerzucimy na Ciebie ciężar rozegrania. Przytrzymaj piłkę, a potem oddaj ją Nathanowi, albo Evanowi. Jeżeli będzie remis mamy dogrywkę, ale jeśli się uda to rzucajcie za trzy. Zrozumiano? zapytał drużyny. Chłopcy wznieśli okrzyk i wbiegli z powrotem na boisko.
Noise - 2008-08-09, 11:10
:
"Now or never" pomyślał Evan. Mecz zbliżał się do końca, a sytuacja nie była za ciekawa. Jednakże z drugiej strony tracili tylko dwa punkty do przeciwników. W tej chwili ważyły się losy całej drużyny i wszystkiego co zyskali przez cały sezon rozgrywek. Muszą wygrać, nie ma innej możliwości. Evan wyszedł na parkiet z bojową miną, skupiony, gotowy do ataku.
- Roznieśmy ich Parker. Pokażmy im na co nas naprawdę stać. - powiedział do Maxa gdy przechodził obok niego.
Sygin - 2008-08-09, 11:37
:
- No i co się dzieje!? - zapytała blondynka ryjąc się ponownie między Ericę a Dave'a i wyciągnęła szyję najpierw w stronę tablicy wyników, którą skwitowała niezadowolonym sykiem a potem w stronę boiska.
- Muszą wygrać... Get'em! - wrzasnęła wkomponowując okrzyk w inne wydawane przez tłum.
KapitanOwsianka - 2008-08-09, 19:25
:
Zdawało się, że wszystko toczy się w zwolnionym tempie. Rozpoczął Nathan, do Maxa, Max do Evana, Evan z powrotem do Parkera, ten wyminął przeciwnika i posłał piłkę do Evana idealnie na rzut za trzy, ale podwójne krycie momentalnie uniemożliwiło mu oddanie rzutu, więc odesłał piłkę do Parkera. Sekundy uciekały bardzo powoli. Max rzucił do Nathana, który wyskoczył by rzucać (za dwa), ale krycie przeciwników uniemożliwiło mu czysty strzał, więc już w powietrzu rzucił do Maxa. Evan został zablokowany. Brakowało czasu. Shoot man! krzyczał Nath.
Parker cofnął się o krok za linię rzutów za trzy. Wyskoczył i rzucił. Syrena ryknęła.
Piłka powoli obracając się frunęła w kierunku tarczy...

Max padł na kolana... Piłka nawet nie doleciała do obręczy. Harbor przegrało.
Przeciwnicy naszej drużyny rzucili się sobie w ramiona świętując przejście do dalszego etapu.
Noise - 2008-08-09, 19:35
:
Evan z niedowierzaniem patrzył na tablicę wyników. Najpierw szok, potem bezsilność przelały się falą po jego ciele wywołując dziwny i trudny do zdefiniowania wyraz twarzy. Zaraz jednak w jego oczach zapłonął ogień gniewu i nienawiści. Szybkim, nerwowym krokiem Evan podszedł do Nathana - Nath, zbierz chłopaków. Poczekamy przed halą na skurwysyna, który faulował Maxa i damy mu nauczkę. - gdy mówił do kapitana drużyny głos miał zimny i spokojny, lecz niemal trzęsło go z gniewu.
Caylith - 2008-08-09, 20:06
:
- WHAT!!!!???
Głos Erici rozległ się równo z sygnałem końca meczu. Dziewczyna z szeroko otwartymi oczami patrzyła na tańce drużyny przeciwnej, na wynik na tablicy i w końcu na swego faceta który klęczał na ziemi w pozie przegranej. Opadła na ławkę nie mogąc w to uwierzyć.
- Oh fuck... - westchnęła ciężko. Nie miała ochoty wstawać. Jedyne co była w stanie teraz zrobić to patrzeć na to jak świętują przeciwnicy i bluzgać spomiędzy zaciśniętych zębów na tego co faulował Parkera, odbierając im tym samym szanse na zwycięstwo.
KapitanOwsianka - 2008-08-09, 20:42
:
Nathan podszedł do klęczącego Maxa i uśmiechnął się To nic Parker... Take your shots, no regrets... klepnął go w uszkodzone ramię, a potem nachylił się z przerażeniem, że coś mu zrobił. Ale jak widać Max też się jakoś pogodził z porażką, bo nawet się uśmiechał. Tylko na moment skrzywił się po klepnięciu.

Przeniesienie akcji