Romulus napisał/a: |
aby stopić trochę "oponkę", która mi się ukształtowała na brzuchu. |
Daniel napisał/a: |
To super!
Jest już nas dwóch. Gdy znajdzie się trzeci, zakładamy wątek. |
ASX76 napisał/a: |
Szkoda uszu, które są wrażliwe na bezpośrednią styczność ze słuchawkami czy jakimkolwiek urządzonkiem znajdującym się za blisko narządu słuchu. Romulusie, opamiętaj się. |
Jander napisał/a: |
To jak w rodzaju - nie wychodź na słońce, bo dostaniesz raka. Albo zamieszkaj na wsi, bo umrzesz. Ciało jest po to, żeby z niego korzystać, a nie chuchać na nie, jakby było nie swoje. Tak jakby zaciągnięty kredyt zakopać na wszelki wypadek w ziemi, zamiast zainwestować. |
ASX76 napisał/a: |
Muzyka? Why? Kompletnie zbędna. Szkoda uszu, które są wrażliwe na bezpośrednią styczność ze słuchawkami czy jakimkolwiek urządzonkiem znajdującym się za blisko narządu słuchu. Romulusie, opamiętaj się. |
martva napisał/a: | ||
Bieganie na to pomaga? Kupiłam sobie względnie sportowe buty i na tym się skończyła moja aktywność w kwestii biegania. Najpierw nie było pogody, a jak się zrobiła, to chodzę jakaś zmulona, jakby mi ktoś mózg watą owinął. Przesilenie wiosenne chyba, dobrze że nie anemia |
Mag_Droon napisał/a: | ||||
|
Romulus napisał/a: |
Myślę, że bez muzyki w ogóle nie dałbym rady biegać zbyt długo i wytrwale. Mam za słaby charakter. (...) |
Beata napisał/a: |
Aktywność fizyczna - OK, czemu nie. Ale żeby zaraz biegać? Jakoś nagle sceptycyzm mnie ogarnął... Czy bieganie po zastoju zimowym to nie nazbyt wielki wysiłek? Może na początek wystarczą spacery z psem i rzucanie mu patyka? |
ASX76 napisał/a: |
Na początek dla człowieka najlepsza jest gimnastyka, niekoniecznie ograniczona jedynie do poranków. |
Beata napisał/a: |
Ale na serio - próbowałam biegać (kiedyś, dawno temu to było), ale okazało się, że nie umiem oddychać. |
ASX76 napisał/a: |
Żaden sport nie przysporzy tylu korzyści co bieganie. Nie ma dwóch zdań. I bynajmniej nie jest to moje subiektywne widzimisię, lecz fakt. |
Asuryan napisał/a: |
A pływanie? Oczywiście pod warunkiem, że poświęci się na nie tyle czasu, co inni poświęcają na bieganie - tzn codziennie około 1h. |
ASX76 napisał/a: |
Dla układu oddechowego, rozładow(yw)ania napięć, stresu, poprawy samopoczucia... (naj)lepsze są: gimnastyka w połączeniu (niekoniecznie bezpośrednim) z bieganiem. |
ASX76 napisał/a: |
Człowiek, choć w większości składa się z wody, jest organizmem lądowym. |
ASX76 napisał/a: |
Martva -> Każdy pretekst jest dobry, żeby wysiłek fizyczny odsunąć w czasie? |
Beata napisał/a: |
Może na początek wystarczą spacery z psem i rzucanie mu patyka? |
Beata napisał/a: |
ale okazało się, że nie umiem oddychać. |
Beata napisał/a: |
Pływanie wszystko powyższe zapewnia. (...) Heh. Skoro Ty tak, to ja tak: wszelkie życie lądowe wyszło z wody. Poprzez pływanie można doświadczyć powrotu do natury na zupełnie innym, głębszym poziomie. Takie "komórkowe" spojrzenie w twarz atawizmom... |
ASX76 napisał/a: |
Ja rozumiem, że pływanie jest mniej wymagające, a człowiek jest z gruntu leniwy i woli minimalizować wysiłek, niemniej argumentacja "przeciwników" biegania jest zabawna. |
ASX76 napisał/a: |
Ile człowiek jest w stanie wytrzymać w wodzie? |
Beata napisał/a: |
Akurat wydatek energetyczny jest prawie taki sam - patrz przedostatni i ostatni wiersz zielonej tabelki .
A jak długo człowiek jest w stanie wytrzymać na pustyni? |
ASX76 napisał/a: |
Jeśli po kilkunastu metrach biegu dostajesz zadyszki, to znaczy że coś nie tak... i żadne pływanie tego nie zmieni(a), prawda? |
ASX76 napisał/a: |
Pustynia basenowi nierówna. Co ów argument ma w ogóle do rzeczy? |
Beata napisał/a: |
Zdecydowanie coś jest nie tak - po przebiegnięciu 100 m sapię jak stary, rozregulowany parowóz, a po przepłynięciu 100 m zaczynam czuć, że żyję. Znaczy, że w sensie osobniczo-ewolucyjnym, jeszcze z wody nie wyszłam... |
ASX76 napisał/a: |
Znaczy, że pływanie to zabawa dla leniwych i nie wymaga takiego zaangażowania. |
Beata napisał/a: |
Kontynuuj, proszę, kontynuuj... mam trochę uzbieranych patyczków, w sam raz na niewielki stosik... |
ASX76 napisał/a: |
Z taką formą nigdy mnie nie złapiesz, bo na potop się nie zapowiada. |
ASX76 napisał/a: |
W środowisku wodnym człowiek bardzo niewiele zdziała, niezwykle delikatnie pisząc. Nawet z patyczków nie skorzysta. |
Beata napisał/a: |
Nigdy nie wiadomo - podobno lodowce topnieją w zastraszającym tempie. Dam sobie jakoś radę... może posypię patyczki fosforem... |
ASX76 napisał/a: |
Nie w skali krótkiego ludzkiego życia. |
ASX76 napisał/a: |
Cóż z tego, skoro stosiku w wodzie nie rozpalisz? |
Beata napisał/a: |
Nie upieram się, mogę żyć długo... Chyba będę musiała zrobić próbę terenową - nie ma jak empiria... |
Beata napisał/a: |
Zdecydowanie coś jest nie tak - po przebiegnięciu 100 m sapię jak stary, rozregulowany parowóz, a po przepłynięciu 100 m zaczynam czuć, że żyję. Znaczy, że w sensie osobniczo-ewolucyjnym, jeszcze z wody nie wyszłam... |
Romulus napisał/a: |
Kilka(naście) dni biegania na tym dystansie, nawet pod górkę i nie zdyszałabyś się już za bardzo. |
Romulus napisał/a: |
Kilka(naście) dni biegania na tym dystansie, nawet pod górkę i nie zdyszałabyś się już za bardzo. |
martva napisał/a: |
Przebiegłam się kawałek na spacerze. Bardzo malutki kawałek. Dostałam zadyszki i kłuje mnie w boku (dlaczego Firefox podkreśla 'kłuje'?), ale jutro może przebiegnę większy. Zdecydowanie wolę po prostu iść szybko |
Beata napisał/a: |
Gdy już oddaliliśmy się od ludzi (bo przecież nie będę się kompromitować na oczach tłumu! ), |
Beata napisał/a: |
nie dość, że zasapałam się już po 50 metrach, |
Beata napisał/a: |
Bardzo podejrzliwie się na mnie patrzył. |
Beata napisał/a: |
Jutro wieczorem też się wybieramy - to znaczy, ja mam taki plan |
Carmilla napisał/a: |
Szybko przejść to ja mogę i 5 km a może i więcej (po płaskim, pod górkę w ogóle nie chodzę), |
Carmilla napisał/a: |
Bieganie - jak się waży ciut za dużo,a ja tak mam - obciąża stawy, |
Carmilla napisał/a: |
I nie zamierzam zmuszać się do biegów tylko dlatego, że niektórzy twierdzą, że to jest bardzo zdrowe. Dla niektórych może i tak... |
martva napisał/a: | ||
Ja właściwie nie wiem ile to jest 50 metrów |
martva napisał/a: |
(...)jak jakiś czas temu wymyśliłam że będę robić przysiady i wprowadziłam to w życie, a wtedy moje kolana powiedziały 'ej, Martva, nie wygłupiaj się, my tego nie lubimy' i przestałam. Po tygodniu |
Beata napisał/a: |
Tylko nie wiem, czy wtedy endorfiny nie zasypiają... |
ASX76 napisał/a: |
Gratis: w wodzie można utonąć. Niekoniecznie w głębszej. |
Asuryan napisał/a: |
Biegając można gratisowo dostać złamania zmęczeniowego piszczeli lub innych urazów nóg |
ASX76 napisał/a: |
Beato -> Nie biega się susami, lecz spokojnym i jednostajnym tempem, jak na początek. |
ASX76 napisał/a: |
Beata & Martva -> Jeśli zamiast na sobie, będziecie skupiać się na tym, co mogą pomyśleć o Waszych dzielnych poczynaniach postronni "świadkowie mimo woli", to niewiele osiągnięcie. |
ASX76 napisał/a: |
jeśli się ma problemy (wynikające z... same wiecie) ze stawami. |
ASX76 napisał/a: |
Beata & Martva -> Jeśli zamiast na sobie, będziecie skupiać się na tym, co mogą pomyśleć o Waszych dzielnych poczynaniach postronni "świadkowie mimo woli", to niewiele osiągnięcie. |
Spellsinger napisał/a: |
tak po 60 minut z czego połowa to 'rower', minimum 12km. |
ASX76 napisał/a: |
To, że próbuje się biegać nie jest powodem do wstydu. Co więcej, nie przejmując się takim drobiazgiem jak reakcja otoczenia na swoje "popisy", dowodzisz poczucia własnej wartości i odwagi. |
Jaskier napisał/a: |
Bieganie powinno być raczej powodem do dumy, a nie wstydu. |
martva napisał/a: |
Jasne, jak zacznę biegać to będę dumna, na razie się wstydzę kondycji |
ASX76 napisał/a: |
bieganie, które angażuje wszystkie grupy mięśni i nie tylko. |
ASX76 napisał/a: |
Najlepszym rozwiązaniem jest metoda "na czczo" |
ASX76 napisał/a: |
Rower to jest... LOL Nigdy nie da tyle korzyści co bieganie, które angażuje wszystkie grupy mięśni i nie tylko. |
ASX76 napisał/a: |
Jeśli ktoś chce się pozbyć zbędnych kg, to czy widzisz lepsze rozwiązanie?
|
ASX76 napisał/a: |
Jakież to wiele korzyści zapewnia rower, których nie da(je) bieganie?
|
Asuryan napisał/a: |
Nie jestem Carmillą, ale pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie. |
ASX76 napisał/a: |
Asu, ja tu pisałem z myślą o ludziach nie odbiegających zbytnio od normy wagowej (proporcjonalnie do wzrostu), a nie o osobnikach z dużą nadwagą |
ASX76 napisał/a: |
Carmillo -> Cóż takiego obciąża te stawy? |
Carmilla napisał/a: |
Choć po żabce też bolą kolana |
Asuryan napisał/a: |
Ewentualnie grzbietowy, ale w tym akurat zbyt dużo kalorii się nie spali. |
Asuryan napisał/a: |
Skąd założenie że na naszym forum brak osobników z dużą nadwagą? (...) |
ASX76 napisał/a: |
Carmillo -> Co powiesz na aerobic? |
Carmilla napisał/a: |
hmm, no nie wiem... zasadniczo w tańcu to mi muzyka nie przeszkadza, ale obawiam się że zupełny brak poczucia rytmu w aerobicu już mógłby |
Jaskier napisał/a: |
Poranna głodówka połączona z ćwiczeniami to być może skuteczny, ale z pewnoscią niezdrowy sposób , przynajmniej dla początkujących osób. Posiadając oświetlenie rowerem możemy poruszać się nocą na nieoswietlonych drogach nie ryzykując upadku. Nie orientuje się czy obecnie isteniją jakieś urządzenia które mierzą przebiegnięty dystans. Licznik rowerowy pozwala nam monitorować i kontrolowac przebyty dystans, spalone kalorie, prędkosć. Osobiście jadąc na rowerze czuje się bardziej skupiony, niż podczas biegania które wydaje mi się lekko chaotyczne. |
ASX76 napisał/a: |
Wyjść rano bez jedzenia i potruchtać z pół godziny (z przerwami)... Rzeczywiście, porażające. Może z głodu nie umrze. |
ASX76 napisał/a: |
2. Jazda na rowerze nocą to jest dopiero niezdrowe dla organizmu i niebezpieczne. |
ASX76 napisał/a: |
3. Po kiego... grzyba urządzenia? Wystarczy znajomość trasy, znaki orientacyjne... To przecież nie sport wyczynowy, że wszystko musi być rozpisane z dokładnością do liczb po przecinkach... |
ASX76 napisał/a: |
4. Co jest chaotycznego w bieganiu? |
Jaskier napisał/a: |
To w końcu się zdecyduj trucht czy bieg... Co i tak nie zmienia faktu że takie metody nie są odpowiednie, dla przecietnego ludzkiego organizmu. Są zdecydowanie lepsze sposoby na odchudzanie. |
ASX76 napisał/a: |
3. My tu piszemy przede wszystkim o sporcie, a nie najlepszych metodach na odchudzanie. |
ASX76 napisał/a: |
2. Bieg jest/powinien być czymś naturalnym dla ludzkiego organizmu, natomiast w twoim ujęciu uchodzi za coś przekraczającego możliwości przeciętnego człowieka? LOL
Nic dziwnego, że tyle zdrowych "kalek" na "własne życzenie" w społeczeństwie. |
ASX76 napisał/a: |
Wydawało mi się oczywiste, że na początek wskazany jest delikatny trucht. |
martva napisał/a: |
Kupiłam sobie rowerek stacjonarny (i używam go, żeby nie było) i bardziej się przyłożyłam do gimnastyki. Efekty zerowe, znaczy mam wyrobione mięśnie brzucha - prawdopodobnie, bo są schowane pod tłuszczem, który sobie zupełnie nie chce pójść. Czasem się zastanawiam czy byłabym aż tak zdesperowana żeby przejść na dietę, bo ruch jest jednak przereklamowany.
|
ASX76 napisał/a: |
Ja przepraszam... O jakim ruchu piszesz? No błagam... Przecież jazda na rowerku to żaden ruch... LOL |
ASX76 napisał/a: |
Proszę się wziąć za gimnastykę typu: przysiady, pompki, trucht..., wtedy będą znacznie szybsze efekty! |
martva napisał/a: |
To co, źle pedałuję? |
martva napisał/a: |
Strasznie mnie zastanawia jak niektórzy ludzie tracą po kilka cm w talii po dwóch tygodniach ćwiczeń (niezbyt intensywny, np ośmiominutowy brzuszny ABS z jutuba, bardzo sympatyczny zresztą) albo picia jakiegoś świństwa. |
ASX76 napisał/a: |
O jakim ruchu piszesz? No błagam... Przecież jazda na rowerku to żaden ruch... LOL |
ASX76 napisał/a: |
Proszę się wziąć za gimnastykę typu: przysiady, pompki, trucht..., |
ASX76 napisał/a: |
wtedy będą znacznie szybsze efekty! |
ASX76 napisał/a: |
jednak jeśli chcesz coś ze sobą zrobić, musisz dać więcej z siebie. Wysiłku, znaczy się. |
Cytat: |
Zależy od osoby. Dla niektórych lepsza jest jazda na rowerze niż trucht. |
Cytat: |
A ile czasu? |
Cytat: |
Przypuszczam, że to nie tylko od ćwiczeń. Że jakąś dietę jednak stosują. |
Cytat: |
Martva, od jakiego ćwiczysz na tym rowerku? |
martva napisał/a: |
30-40 kilometrów, czyli ok. godziny z hakiem, pięć razy w tygodniu. Raczej mniejsze obciążenia, bo od mniejszych się spala tłuszcz a od cięższych robią wielkie mięśnie, jak wyczytałam. |
martva napisał/a: |
Ale jak słyszę że wystarczy wprowadzić malutkie zmiany jak się wczesniej nic nie robiło i jakie to efekty są natychmiastowe, to mnie wścieklizna bierze. |
Elektra napisał/a: |
A to sporo. Więc wydawałoby się, że bardziej widoczne efekty powinny być. |
Baton napisał/a: |
Różnic w wadze żadnych nie zauważam
|
batou napisał/a: |
Swoją drogą szlag by mnie chyba trafił gdybym, jak Martva, nie widział żadnych efektów po kilkumiesięcznym, iście kolarskim treningu. |
martva napisał/a: |
Ale w sumie jeśli rowerek nie robi nic, to dlaczego nagle pływanie by miało? |
martva napisał/a: |
Czy Ty się ze mnie śmiejesz? Bo większość moich znajomych się wypowiada strasznie lekceważąco o pedałowaniu stacjonarnym, a potem jak się dowiadują ile mi to zajmuje to robią dziwną minę i zmieniają temat. A ja się zastanawiam czy jak zacznę jeździć po 50 km, to coś zmieni? Poza tym że mi się szybciej rowerek schrzani? |
MrSpellu napisał/a: |
Jak mieszkałem w Krakowie, to ostatnie pół roku chodziłem na siłownię, dwa razy w tygodniu po godzinę, półtora. Z czego 30 minut to zawsze był rower stacjonarny. I było ok. Tylko, że ja mam tego typu ciało, że jak robię coś/ćwiczę regularnie, to po miesiącu już widać. |
batou napisał/a: |
Ja na stacjonarnym jeżdżę w sumie te 15 minut w tygodniu i 30 minut śmigam na stepperze, a widzę jakie mam łydki po tym. |
batou napisał/a: |
Przy A6W z kolei efekty widziałem po 2 tygodniach już. |
batou napisał/a: |
Cierpliwa jesteś po prostu |
ASX76 napisał/a: |
Martva -> Rowerek stacjonarny to największy szajs. |
ASX76 napisał/a: |
Skoro tak jak El lenisz się (wygodne usprawiedliwienie zawsze się znajdzie...) gimnastykować czy biegać |
ASX76 napisał/a: |
to najlepiej ujeżdżać... wehikuł na pedały na świeżym powietrzu. |
ASX76 napisał/a: |
Nie stać Cię na płatny aerobic, to możesz sobie zorganizować zajęcia sama - wystarczy odrobinka pomysłu i chęci. |
MrSpellu napisał/a: |
Tylko, że ja mam tego typu ciało, że jak robię coś/ćwiczę regularnie, to po miesiącu już widać. |
ASX76 napisał/a: |
ale rower stacjonarny był u Mistera jednym z dwóch elementów, a nie jedynym jak w przypadku kobitek; może być jako wspomaganie, natomiast jeśli ktoś ćwiczy tylko na "pedałach", to musi poświęcić o wiele więcej czasu na powrót do normalnej sylwetki |
martva napisał/a: |
Zazdroszczę, moje jest oporne |
ASX76 napisał/a: |
- ale rower stacjonarny był u Mistera jednym z dwóch elementów, a nie jedynym jak w przypadku kobitek; |
ASX76 napisał/a: |
natomiast jeśli ktoś ćwiczy tylko na "pedałach", to musi poświęcić o wiele więcej czasu na powrót do normalnej sylwetki |
MrSpellu napisał/a: |
Mi bardziej przeszkadza moje wilkołactwo od gabarytów i sadełka. |
ASX76 napisał/a: |
biegać (przecież nie trzeba od razu dokonywać cudów - w zupełności wystarczy zastosować się do zasady: powoli do celu), |
ASX76 napisał/a: |
Nie stać Cię na płatny aerobic, to możesz sobie zorganizować zajęcia sama - wystarczy odrobinka pomysłu i chęci. A nie: "nie stać mnie, więc mam wygodną wymówkę". |
ASX napisał/a: |
- u niewiast odkłada się więcej tkanki tłuszczowej czego chyba nikt tu nie bierze pod uwagę... |
Elektra napisał/a: |
A tutaj problemem może być to, że samodzielnie ciężko będzie ustalić prawidłowe ćwiczenia. Znajdziesz tutaj, znajdziesz tam, spróbujesz poćwiczyć, efektów nie ma, a nie wiesz, co robisz źle. |
martva napisał/a: |
Łydki to akurat taki kawałek do którego nie mogłam się przyczepić, ładny były zawsze. (...) |
martva napisał/a: |
Aż mnie to dziwi, szczerze mówiąc. Tylko wątpię żebym długo wytrzymała jeszcze, ja się szybko zniechęcam i jestem dziko leniwa z natury |
martva napisał/a: |
Wygodne usprawiedliwienie: po wypadku trzy lata temu nie wsiadłam na zwykły rower. |
martva napisał/a: |
Naprawdę jak czytam co do mnie piszesz, to mam wrażenie że Ty nie czytasz co ja do Ciebie piszę. Powtórzę jeszcze raz, ale jeszcze nie dużymi literami: dużo rowerka na małych obciążeniach w ramach ogólnego spalacza, plus gimnastyka na konkretne partie, głównie brzuch, trochę pośladki, rzadziej nogi. To moja matka wsiada na rower, pedałuje pięć minut i uznaje że dosyć. Nie ja. |
Zireael napisał/a: |
ASXie, nie wymądrzaj się tak, bo jesteś denerwujący. Ja na przykład biegać nie mogę, bo jeszcze nie wyleczyłam do końca złamanej w marcu nogi. Już pomijając to, że pan doktor zmyłby mi głowę za takie ekscesy, to jakakolwiek próba dłuższego biegu (więcej niż powiedzmy 200-300 metrów) owocuje u mnie okrutnym bólem kontuzjowanej kończyny. Ale pewnie jestem leniwa, nie? |
ASX76 napisał/a: |
Skoro jest tak pięknie, to dlaczego pomimo wielu ćwiczeń w dalszym ciągu nie jesteś zadowolona z efektów? Naprawdę jak czytam co piszesz, to mam wrażenie, że się zbytnio nie przykładasz. |
ASX76 napisał/a: |
Skoro jest tak pięknie, to dlaczego pomimo wielu ćwiczeń w dalszym ciągu nie jesteś zadowolona z efektów? |
Cytat: |
Niepełnosprawni NIE SĄ TACY SAMI jak sprawni, choć usilnie próbuje się nam to wmawiać. Są inni. Są zazwyczaj mniej sprawni fizycznie, często nie radzą sobie w życiu, w ogromnej większości są w o wiele gorszej sytuacji pod każdym względem.
Rozpoczęły się igrzyska sportowe paraolimpijskie w Rio. Spektakl, który jest dla mnie absolutnie żenujący nie ze względu na to, że biorą w nim udział inwalidzi, tylko dlatego, że próbuje się z tego robić spektakl dla wszystkich. Próbuje się pokazywać to w godzinach największej oglądalności w telewizji stawiając mnóstwo osób wobec konieczności udawania zachwytu. Warto, żeby ktoś to powiedział wprost, tak jak jest: Jeśli patrząc w TV na paraolimpiadę czujecie jakieś zażenowanie, połączone z lekkim przerażeniem, gdy wyobrażacie sobie siebie samych z takimi kalectwami, jakie wam pokazują w telewizji i jest to dla was nieprzyjemne, jeśli macie wrażenie, że ten spektakl ma w sobie coś niezdrowego, to wiedzcie, że macie rację! To jest chore. Nie, nie to, że inwalidzi uprawiają sobie sport. Sport to takie samo zajęcie jak każde inne i każdy może sobie zajmować czas tak, jak mu to odpowiada. Istnieją kluby sportowe dla inwalidów, sam nawet do takiego kiedyś należałem. Nie ma dla mnie niczego specjalnego w organizowaniu zawodów czy meczów różnych niepełnosprawnych praktykujących sport. Chore jest dla mnie robienie z tego gigantycznego, ogólnoświatowego spektaklu udając, że jest on przeznaczony dla wszystkich, że powinien wszystkich zachwycać. Że powinien być na wszystkich ekranach telewizorów, w godzinach największej oglądalności. Tak, jak Olimpiada. Warto sobie przypomnieć, że Olimpiady miały początkowo na celu promowanie właśnie sprawności, piękna ludzkiego ciała. Mówi się, że atleci w Grecji startowali nago do niektórych zawodów właśnie po to, by pokazać wszystkim swoje wyćwiczone ciało. Świat, w którym żyjemy jest światem osób sprawnych. Warto o tym pamiętać. To ciała osób sprawnych wyznaczają kanony piękna - dla mnie, kaleki na wózku inwalidzkim również. Ja też z zachwytem patrzę na piękne sprawne kobiety, i to takie właśnie mi się podobają, a nie buduję sobie innego kanonu piękna tylko dlatego że nie mogę chodzić. Ciało inwalidy rzadko jest piękne. Zazwyczaj nie wzbudza w nas zachwytu, raczej litość, albo przerażenie. Ostatecznie można się do jego widoku przyzwyczaić, jak się na przykład jest w bliskich stosunkach z niepełnosprawnym. Jednak zachwycanie się kalectwem miałoby w sobie coś (co najmniej) żenującego. Niektóre z dyscyplin sportowych paraolimpiady wzbudzają szczególną, chorą fascynację, jak na przykład pływanie osób bez rąk. Jednak żyjemy w czasach, gdy takich rzeczy nie wolno otwarcie mówić. Nie wypada. Dziś już nawet użycie słowa kaleka, czy inwalida jest na granicy "mowy nienawiści". Dziś powtarza się wszędzie, każdemu kto chce, czy n ie chce słuchać, że niepełnosprawni są "tacy sami". A przecież wystarczy jeden rzut oka, żeby zobaczyć, że wcale tacy sami nie są! Paraolimpiada, albo może raczej jej nagłaśnianie, robienie z niej spektaklu nadawanego dla wszystkich, w godzinach największej oglądalności, w moim przekonaniu wpisuje się w proces burzenia wartości moralnych i kulturowych, z którymi mamy do czynienia od kilku dziesięcioleci. To proces podobny na przykład do wmawiania ludziom, że dwaj faceci mogą być "małżeństwem", albo do tego, że lekarz powinien zabijać ludzi, jak im się znudzi życie. Kompletne pomieszanie pojęć, próba likwidacji najważniejszych kotwic utrzymujących NORMALNOŚĆ naszego myślenia. Tak więc jak będziecie mieli poczucie zakłopotania, zażenowania, czy niezdrowej fascynacji patrząc na sceny takie, jak na poniższym zdjęciu, to nie wstydźcie się. To normalne. Po prostu odwróćcie głowę, albo przełączcie kanał. |
MrSpellu napisał/a: |
Znowu zacząłem chodzić na siłkę. Dziś idę drugi raz, a planuję raz w tygodniu przez 1,5h.
Tydzień temu po siłce jakbym skrzydeł dostał, zapomniałem jakie to jest zajebiste |
Trojan napisał/a: |
każdy sport stopa-ziemia jest kontuzjogenny - a osobnik im większą masą dysponuje tym bardziej naraża się uszkodzenia układu stawowo-kostnego. |
Fidel-F2 napisał/a: |
Co do butów, to mają dobre opinie, poza tym polecił mi je przyjaciel, zapalony turysta. I cena zupełnie przyzwoita, lekko ponad pięć stówek. |
Stary Ork napisał/a: |
Trochę mi tęskno do czasów w których na pytanie "Jakie masz skarpetki?" padał odzew "Wczorajsze" |
toto napisał/a: |
A tak z ciekawości, jakie skarpety? Patrzyłeś na x-socksy? Też mają merino/sztuczne. Chociaż to już są skarpetkowe mercedesy, współczynnik jakość/cena niestety przesunięty w kierunku ceny. |
utrivv napisał/a: |
mówił że jeden wypad na rybki kosztuje go 30zł |
Fidel-F2 napisał/a: | ||
|
utrivv napisał/a: |
Tak z ciekawości ile kosztuje jeden bieg? Rozmawiałem niedawno z wędkarzem hobbystą, mówił że jeden wypad na rybki kosztuje go 30zł, tu pewnie jest podobnie?
|
Fidel-F2 napisał/a: |
mam obawę, że się zatrę w kroku |
Fidel-F2 napisał/a: |
Wróciłem z tych gór. Dobrze, że żywy. |
Stary Ork napisał/a: |
kupiłem sobie Aku |
Fidel-F2 napisał/a: |
Ja za tydzień mam w planach Beskid sądecki, ale nie wiem jak będzie przy okazji tej paniki |
Fidel-F2 napisał/a: |
Nie wiadomo co będzie za tydzień. |
Stary Ork napisał/a: |
(Fidel, bierz kajecik i pisz) |
Stary Ork napisał/a: |
stwierdziłem że pojadę, rzecz jasna, w Tatry |
Stary Ork napisał/a: |
w pełni lata spodziewane wściekłe tłumy |
Stary Ork napisał/a: |
oblodzonym kominem po łańcuchach |
Fidel-F2 napisał/a: |
W najbliższy wtorek ruszamy komunikiem (że bez artylerii i taborów a nie że konno) |
Fidel-F2 napisał/a: |
z Krynicy-Zdrój do Szczawnicy, przez Wierchomlę, od północy omijając Piwniczną, dalej przez Przechybę. Mamy nadzieję na śnieg zamiast deszczu. |
Stary Ork napisał/a: |
Od Salmopolu szliście? |
Stary Ork napisał/a: |
Spellu, na trochę dłuższy spacer polecam Kotarz z Brennej: parkujesz w okolicach Skalnego Dworku (w pytę pizzę mają), drepczesz kawałeczek w dół, znajdujesz czarny szlak i ciśniesz pod górę - jest troszkę podejścia na początku, ale potem już tylko spacer grzbietem, po drodze jest trochę krajobrazów, w tym wieża widokowa; można odbić na Biały Krzyż i Salmopol albo przez Kotarz wrócić do Brennej - tyle że trasa raczej na cały letni dzień.
W ogóle ze wszystkich tych śląskobeskidzkich kurortów Brenna jakoś mi się najbardziej widzi (przynajmniej nie ma takiej komunikacyjnej padaki jak w Wiśle ani takich tłumów jak Szczyrk i Ustroń). |
Fidel-F2 napisał/a: |
jak w Chacie pod Skalanką wysłaliśmy posła LPR po wódkę do Zwardonia |