Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Dom Stauntonów

Caylith - 2008-01-30, 16:01
: Temat postu: Dom Stauntonów


Piękne, spokojne, miejsce jakie prezes jednej z wytwórni muzycznych i jego kolejna żona oraz córka z pierwszego małżeństwa (Ricka właśnie) wybrali na siedzibę...urokliwe można by rzec. 5 sypialni, wyczynowy basen pod dachem, drugi niewielki z tyłu domu i przestronne pokoje oraz gigantyczna kuchnia czynią to miejsce niezwykle przyjemnym do życia.
Niestety średnio nadaje się na wielkie imprezy ale też Ricka nie ma aż tak wielu znajomych potrzebujących ogromnej przestrzeni. W sam raz na kameralne spotkanie kilku osób...5...10 albo na przykład dwóch:P

Ricky's room:
Średniej wielkości pokój ani za duży ani za mały - po prostu w sam raz. Pomalowany na biały kolor, ale po wejściu do niego nie to sie rzuca w oczy. Cała jedna ściana obwieszona jest od mniej więcej poziomu oczu prawie do sufitu niesamowitą kolekcją broni białej; są tam sztylety, krótkie i długie noże najrozmaitszych kształtów, można też trafić na rzymski gladius i dwuręczny Claymore rodem ze Szkocji. Każdy z egzemplarzy albo jest świetnie zrobioną repliką albo prawdziwą ostrzalną bronią - ciężko odróżnić. Drugą ścianę zajmuje potężna przesuwna szafa w której Ricky trzyma sprzęt grający, plazmę wraz z konsolą do gier oraz gigantyczną kolekcję płyt i książek różnych typów. Obok jest wejście do "szafy"-małego pokoiku gdzie trzyma ciuchy oraz drugie do prywatnej łazienki.
W jej pokoju nie ma czegoś takiego jak lampy, natomiast w 4 rogach pokoju stoją rzeźby z metaloplastyki w kształtach dziwnych niesamowitych drzew - na ich liściach i końcach gałęzi są drobne żaróweczki. Te rzeźby robią za lampy. Włączone naraz dają dosyć mocne światło; pojedynczo-świetną atmosferę. Za rzeźbami są ukryte głośniki od sprzętu ustawione tak by muzyka płynęła zewsząd, skupiając się na środku pokoju gdzie na podłodze leży wielka szara puchata poducha z oparciem, na którą można opaść jak na fotel i odprężyć się. Koło okna przysłoniętego wiewającą lekką firanka stoi świecznik w podobnym kształcie jak rzeźby tyle, że zamiast żarówek obstawiony jest świeczkami częściowo wypalonymi. Obok niego stoi spore lustro w oprawie przedstawiającej zwiniętego smoka. Motyw smoków pojawia sie też w kilku innych drobniejszych sprzętach. Łózko jest zwyczajnej wielkości przykryte kapą z tego samego materiału, z którego zrobiona jest poducha na środku pokoju i zarzucone szarosrebrnymi poduszkami. Niedaleko jednego z kątów pokoju bliżej okna stoi płaski wiklinowy kosz wyścielony cieniutką poduszką z flaneli - jest to posłanie ulubienicy dziewczyny - szylkretowej maści kotki syjamskiej o imieniu Sparky, która gdy tylko nie jest w koszu lub na wyprawie łowieckiej w ogrodzie, zazwyczaj zwija się w kłębek na samym środku łóżka. Sparky jest dosyć przyjazna ale ma humory... zupełnie jak Ricky.
Ogólnie jest to pokój odzwierciedlający właścicielkę - czyli kogoś z wybitnie gotyckimi zapędami ale i z ukrytym ciepłem.
Caylith - 2008-01-30, 16:42
:
Otwiera butem i czołem drzwi do pokoju wnosząc kolejne pudło ze swoimi cennymi rzeczami których "nikt nie ma prawa tknąć albo zabiję!" opuszcza je na podłogę i rozgląda się z miną posiadacza, jaka może nosić tylko ten kto ogląda coś całkiem nowego i własnego.
- Taaaa... trzeba przerobić to na jakiś normalniejszy sposób. Za jasno... - mruczy i zaczyna grzebać w pudłach wyciągając swoje ulubione przedmioty: lustro w smoczej oprawie, kilkanaście grubych świec częściowo wypalonych i parę świeczników oraz całe mnóstwo innych rzeczy w tym potężną kolekcję płyt z ukochaną muzyką i sprzęt, przy którym zaraz zaczyna grzebać by go podłączyć. 5 minut później przy "Magdalene" Moonspell zaczyna rozstawiać ustawiać i wieszać wszystko tak jak ma być.
KapitanOwsianka - 2008-01-30, 17:13
:
Mogłabyś pisać w czasie przeszłym? W sumie kręcimy serial ;) więc chciałbym by to wyglądało bardziej jak opowieść.

Gdzieś z dołu dało słyszeć się głos jej ojca: Kochanie! Wybierasz się dzisiaj do szkoły, czy chcesz mieć czas na rozpakowanie? chwila ciszy, w której najpewniej obściskiwał się z jej macochą, zdecydowanie za młodą jak na jego żonę. Bo muszę się zabrać z Tobą i porozmawiać z Dr. Kim, dyrektorką.
Caylith - 2008-01-30, 18:03
:
- Osz cholera...przypomniał sobie - mruknęła, a potem:
- Już idę! - ryknęła. Odłożyła następnie jeden z ozdobnych sztyletów, które właśnie miała zamiar wieszać na ścianie i rzuciła okiem do lustra. Kilka machnięć grzebieniem by włosy wyglądały jak trzeba, mała poprawka błyszczyka na ustach, psiknięcie Armani Code (bez którego to zapachu nie rusza sie nigdzie) i wypadła z pokoju zgarniając po drodze Raybany i torbę. Szybko zbiegła po schodach i dawszy ojcu należny czas na obściskanie jego zony pozwoliła sobie zejść na dół.
- No? - zapytała opierając się o poręcz.
KapitanOwsianka - 2008-01-30, 19:47
:
Chyba jednak źle wyliczyła czas, bo zeszła na dół akurat by zobaczyć jak jej papcio sprzedaje siarczystego klapsa macosze. Na "no" aż podskoczył i spojrzał na nią No? przedrzeźnił ją, a potem wskazał drzwi. Mam nadzieję, że żadnych noży w swoim pokoju nie powywieszasz? zapytał, ale raczej nie liczył na pozytywną odpowiedź. Na zewnątrz już czekał samochód.
Caylith - 2008-01-30, 20:20
:
Skrzywiła się niemiłosiernie oglądając końskie zaloty ojca, a ostatniego pytania nie skomentowała udając, że nie słyszy. Zatrzymała się za to przy drzwiach myśląc intensywnie.
- Tatuuuuś... - poprosiła przeciągle w taki sposób jak zawsze gdy ma wielka prośbę - może nie jedźmy razem co? Weź swojego pięknego Nissana a ja pojadę swoją bejbi i ja pójdę na zajęcia a ty do dyrektor... ale tak, żeby nie było, że razem przyjechaliśmy... Rozumiesz, no nie? Nie chcę mieć potem głupawych śmieszków za plecami. Muszę dbać o swoją nieskalaną pozycję, bo nikt inny za mnie tego nie zrobi, a jak mnie potem ktoś oleje i nie zaprosi na imprezę to równie dobrze mogę sie pogrzebać...posłuchasz mnie? dobrzeee...? - dotyka jego ramienia czułym gestem kochającej córki i patrzy tak prosząco jak tylko jest w stanie to zrobić
KapitanOwsianka - 2008-01-30, 22:04
:
Erica... Nie wygłupiaj się. Podrzucę Cię do szkoły, będziesz miała pretekst by jakiś porządny, nieumalowany i nieufarbowany chłopak Cię odwiózł. nie mógł się opanować przed kolejnym przytykiem co do jej znajomych I gwarantuję Ci, że nikt nawet nie zwróci uwagi na to, że Cię podwiózł papcio. Ładuj się do samochodu.
Caylith - 2008-01-30, 22:11
:
Wydała ogłupiony odgłos a potem nagle odwróciła się na pięcie i pędem pognała do swego samochodu, odpaliła go z hukiem i wyjechała czym prędzej by uciec nadmiernej opiekuńczości starego, która mogłaby skończyć się tragiczną śmiercią jej z trudem zdobytej pozycji w szkole.
Mimo szybkiego startu starała sie nie stracić panowania nad kierownicą i nie wjechać w jakąś inną brykę. Ale ojcu zdecydowanie uciec.
KapitanOwsianka - 2008-01-30, 22:17
:
Ojciec nie zdążył nawet zareagować. Obserwował tylko jak BeeMka niknie za zakrętem, a dym ze spalonych opon unosi się nad drogą. Zgłupiała, czy jak? Może zaczęła ćpać? Będę musiał przeszukać jej pokój. powiedział sam do siebie, po czym wsiadł do samochodu i ruszył powoli... Jak ojcowi przystało.
Caylith - 2008-02-02, 13:07
:
BMka wjechała przed dom jak zwykle z piskiem opon by potem elegancko wjechać do garażu. Ricky otworzyła drzwi, wyszła z samochodu a potem wymachując torbą i podśpiewując pod nosem coś w stylu "At the end of the rainbow...with gold in our hands..." ruszyła sprężyście do drzwi wejściowych. Zanim dotarła do nich, pantera ryknęła w jej torebce - sms. Dziewczyna nie zatrzymując się wkroczyła przez drzwi grzebiąc na oślep w torbie, wyjęła phona i rzuciła okiem na wiadomość.
- Ahm... moment buddy... - mruknęła i z phonem w ręce rozejrzała się ostrożnie po domu czy ktoś się szwęda. Nie zauważając w danym momencie nikogo weszła do salonu walnęła się na kanapę i wyciągnęła nogi na całą długość opierając je o stolik do kawy i stos modowych magazynów macochy. Palce mignęły gdy pisała wiadomość.
Caylith - 2008-02-02, 14:56
:
Kotek zaryczał raz jeszcze gdy Ricky już odkładała phone'a. Przeczytała esa i pomyślała chwilkę. Znowu rozpoczęło się pisanie.
Caylith - 2008-02-02, 15:04
:
Kolejne ryki rozległy sie gdy już właziła po schodach
- Człowieku...daj żyć... - zaśmiała się, siadła na schodach i postukała jeszcze chwilę. Wysłała wiadomość i ruszyła do siebie. W pokoju klapnęła na wyrko i zapuściła muzykę zamykając oczy i podkładając ręce pod głowę.
Caylith - 2008-02-02, 15:16
:
Kolejny sms. Ricky podniosła koma na poziom oczu, przeczytała i wybuchnęła śmiechem.
- Klassssa... - mruknęła - ale chyba pogadamy kolego przy okazji...o ile nie rozszarpią cię na strzępy jutro... a mnie razem z tobą...
Nie zawracając sobie głowy odpowiadaniem odrzuciła koma na wyrko i zasłoniła oczy ramieniem. Zmarszczka na czole świadczyła o tym, że intensywnie nad czymś myśli.
W końcu wstała, zbiegła po schodach do kuchni i wrzuciła coś na ruszt. Na koniec wróciła do siebie chwyciła kluczyki, nabazgrała wiadomość do starego i poszła do samochodu.
Caylith - 2008-02-02, 16:08
:
Wbrew swemu zwyczajowi wjechała do garażu bez ryków silnika i pisków opon. Otworzyła drzwi od domu i ruszyła po schodach do siebie.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 17:12
:
Gdzie byłaś? zaskoczyło ją pytanie nikogo innego, tylko jej macochy. Jesteś jeszcze gówniarą, nie możesz sobie wychodzić z domu nie mówiąc zupełnie dokąd idziesz... zauważyła kwaśno I ojciec się ze mną zgadza!.
Caylith - 2008-02-02, 17:20
:
Nie odwracając sie przewróciła oczami a usta uformowały słowa "o kurwa...". Po chwili odpowiedziała stonowanym tonem
- Napisałam ojcu gdzie jestem, Ivy i kiedy wrócę. Nie musisz być taka "przyjemna" - dodała rzucając spojrzenie przez ramie do tyłu.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 17:23
:
Ivy uśmiechnęła się tak, że zupełnie nowego sensu nabrały słowa 'poison ivy'. Robię co mogę... A Ty powinnaś mieć więcej szacunku do mnie. Ojciec nie znalazł Twojej karteczki. Masz szczęście, że musiał pojechać do pracy, bo inaczej byłabyś uziemiona.
Caylith - 2008-02-02, 17:28
:
Odwróciła sie nagle i zeszła parę kroków z cisnącymi się na usta pewnymi ciekawymi słowami. Ale w końcu się zatrzymała i tylko zmierzyła macochę ciężkim spojrzeniem. Potem odwróciła się i zaczęła się wspinać po schodach do swego pokoju. Bez słowa ale tak strasznie przeklinając w myślach, że zostałaby za to uziemiona na miesiąc gdyby te słowa wyszły na zewnątrz.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 19:32
:
Może w to nie uwierzysz, ale wstawiłam się za Tobą. rzuciła jeszcze za wchodzącą na górę Ericą. Nie słuchaj za głośno tej swojej muzyki! krzyknęła jeszcze znikając w kuchni.
Caylith - 2008-02-02, 19:40
:
- Bullshit - mruknęła niechętnie wchodząc do siebie i zamykając drzwi. Torba powędrowała na krzesło, zaraz za nią spodnie, buty i reszta ubrania. Ricky powędrowała do swej prywatnej łazienki, weszła pod prysznic i zaczęła zmywać cały długi dzień ze skóry, racząc prysznic kawałkiem, który akurat jej przyszedł do głowy..
- He shot me down...bang bang... I hit the ground...bang bang...what an awful sound... bang bang... my baby shot me dooown... - zaciągnęła efektownie końcówkę, zakręciła wodę i otuliła się ręcznikiem.
- Ciekawe czemu przyszło mi to akurat do głowy.. i to w połączeniu ze wspomnieniem pisku i zapachu palonych opon... wynoś sie stamtąd lanserze... - zagadała do siebie i żeby wygnać nieproszonego gościa z głowy zapuściła coś dla ukojenia ducha - cicho tak jak prosiła Ivy. Walnęła sie na łóżko w ręczniku i zaczęła słuchać z zadowolonym uśmiechem jaki sprowadzał na nią tylko Moonspell
- Say what you are... come here to haunt you... - zamruczała
Caylith - 2008-02-03, 21:29
:
Zbudziła sie jak zwykle z niechęcią, ale ostatecznie dość szybko wstała. Potem lekki prysznic i wciągnęła na siebie najpierw bieliznę a potem czarne lniane spodnie i topik oraz bluzkę od D. Karan w barwie oczu. Na szyję wsunęła cienki łańcuszek i przesunęła go tak żeby maleńki symbol trzech żywiołów dyndał dokładnie na środku. Następnie mrucząc coś pod nosem melodyjnie uczesała szybko włosy, psiknęła w powietrze Armani Code i weszła w mgiełkę czekając aż na nią opadnie. Potem starannie wyrysowała kreski na oczach podkreślając zieleń tęczówek i czerń brwi i rzęs.
Na koniec widząc, że zaraz się spóźni, chwyciła torbę, okulary i wciągnąwszy na nogi buty Jimmiego Choo na niewysokim obcasie, wypadła z domu i swoim zwyczajem wskoczyła do BMKi zamiast wsiąść. Silnik zbudził się z rykiem, a potem czarne cabrio wyjechało z domu na ulicę, pędząc jak zwykle wariacko po szosie.
Caylith - 2008-02-14, 22:28
:
BMka bez ryków i pisków wjechała do garażu i Ricky niemal na palcach prześliznęła się z garażu do domu a potem niemal nie oddychając by nie pobudzić ojca i macochy wbiegła do siebie po schodach.
Nie zapuszczając żadnej muzyki wlazła do szafy i pozbyła sie tam większości rzeczy. Gdy składała spodnie i koszulę rzuciła okiem na jasną kurtkę wiszącą spokojnie w rogu i coś na kształt uśmiechu przemknęło po jej twarzy. Potem wyszła z szafy w szlafroku, cicho wzięła prysznic i położyła sie do łóżka, by myśleć przez następne parę godzin o ostatnich wydarzeniach. Aż w końcu zmorzył ją sen.
Caylith - 2008-02-22, 23:44
:
Dwie z czterech lamp świeciły się rzucając plamę światła na łóżko i rozciągniętą na nim na brzuchu Ricky z nosem w papierach, notatkach i 3 grubych książkach. Uczyła sie lub pisała referat. Lub tez robiła to parę minut wcześniej, bowiem teraz czarny łebek powoli opadał i dziewczyna oparła czoło na trzeciej stronie referatu zamykając oczy. Długopis wysunął się z ręki gdy policzek spoczął na kartce notatnika A4. Zanim włosy opadły na twarz i plecy uniosły sie powolnym oddechem zasypiającego głęboko człowieka, na usta wypłynął leciutki, ciepły uśmiech. Ciekawe o czym śniła...
KapitanOwsianka - 2008-02-23, 01:53
:
Kamera zaś skupiła się na tajemniczym uśmiechu i po chwili zrobiła płynne przejście na...

... czasem zaś staramy się usilnie utrzymać w tajemnicy to, do czego boimy się przyznać nawet przed samym sobą, bo wtedy już nie byłoby odwrotu i nie można by już temu zaprzeczyć...

Dalsza część w: Domu Benthamów

KapitanOwsianka - 2008-03-09, 22:42
:
Max leżał na łóżku Erici na brzuchu i wpatrywał się tępo w podręcznik od geografii, który leżał tuż przed jego nosem. Co chwilę zezował ze zmęczenia. Dłonie miał podłożone pod brodę i wzdychał ciężko, tak jakby ta cała nauka kosztowała go więcej niż cokolwiek innego na świecie. Uch... Kolejny głupi pomysł. Spojrzał tęsknie na Ericę siedzącą przed komputerem. Może już wystarczy tej nauki co? zapytał dość płaczliwie.
Caylith - 2008-03-09, 22:50
:
Odwróciła sie od kompa z równie zrezygnowaną miną.
- Dobra... ja już też dostaje kota przez ten referat... - przechyliła gwałtownie głowę w jedną i drugą stronę. Rozległ się cichy trzask w karku, po czym wstała i klapnęła obok niego podwijąjąc jedną nogę pod siebie. - Nie widzę przyczyny katować się tym dalej. Najwyżej oceny będą nie najwyższych lotów.
Przegarnęła czuprynę dłonią i odruchowo pogłaskała Sparky która wyciągnęła się na cała kocią długość na wezgłowiu łózka. Po czym zgoniła ją i spojrzała ciepło na chłopaka.
- I know what you need - mruknęła, po czym wstała, zabrała mu książkę sprzed nosa i bez zapowiedzi rozsiadła sie na jego zadku przygniatając go do łózka. - Trzeba ci masażu, facet. Zainteresowany? Tylko musisz sie pozbyć tej koszuli - dodała z lekkim uśmiechem.
Roztarła ręce czekając na reakcję.
KapitanOwsianka - 2008-03-09, 22:58
:
Oparł się na łokciach uśmiechając się pod nosem. W tej pozycji będzie mi zdecydowanie trudno zdjąć koszulę... powiedział i odwrócił się, kiedy uniosła się na chwilę. Usiadł zbliżając się do niej z uśmiechem, który jednoznacznie wskazywał na co chłopak ma ochotę. Pocałował ją delikatnie w usta, a potem z pasją dziecka, które dostało nową zabawkę ściągnął koszulę wraz z białym T-shirtem przez głowę.
Caylith - 2008-03-09, 23:06
:
Jedna brew uniosła się do góry a potem na twarzy pojawił sie uśmiech gdy patrzyła na wyłaniające sie spod koszulki ciało. Lekko zagryzła wargę na widok, który zdecydowanie jej sie podobał. Tak... świetnie wiedziała co miał na myśli. Zdążyła jeszcze złapać jego twarz w obie dłonie i również go pocałować.
- So...odwracasz się czy nie? - zapytała pomrukującym tonem z błyskiem w oku lekko pochylona nad nim. Nagle zrobiło się szaro gdy fala włosów opadła z jednej strony zasłaniając światło. Zielone oczy błyszczały tajemniczo.
KapitanOwsianka - 2008-03-09, 23:11
:
Uśmiechnął się i spuścił oczy tak jakby go onieśmieliła. Wreszcie pokręcił przecząco głową mruczeniem potwierdzając swoją decyzję. Wsunął dłonie pod jej koszulkę gładząc te miejsca, gdzie był tatuaż. Wodził po nim tak jakby go widział. Przewrócili się na bok i Max szybko znalazł się na górze całując dziewczynę, najpierw w usta, potem po szyi i obojczyku.
Caylith - 2008-03-09, 23:19
:
- I guess not... - zaśmiała się przesuwając dłonią po skórze faceta w sposób jaki, jak już świetnie widziała, wszystkim im bez wyjątków szalenie sie podobał. A temu szczególnie. Druga dłoń przesunęła się na kark a potem posuwistym ruchem wśliznęła w jasne włosy. Przymknęła lekko oczy z przyjemności jaką dawał jej jego dotyk. Ile to już było... miesiąc? Kilka dni mniej? I pomyśleć, że wtedy uważała go za takiego samego jak cała reszta...albo i gorzej. Jak to niektóre rzeczy się zmieniają... i uderzają do głowy...
Zamruczała coś a potem przyciągnęła go do siebie i pocałowała w usta jak szatan.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 10:46
:
Nagle coś sobie przypomniał i oderwał się od jej ust z wyjątkowo głupią miną, która ją rozśmieszyła Emm... Twoi rodzice? zapytał niespokojnie zaglądając na zamknięte drzwi. Dobrze wiedział, że staruszek Erici ma tendencje do wpadania do jej pokoju w najmniej odpowiednim momencie, a jej macocha... Cóż... Zrobiłaby wszystko by ich oderwać od siebie.
Caylith - 2008-03-10, 11:11
:
Popatrzyła na jego miny z rozbawieniem.
- Nie ma, skarbie. Stary zabrał Ivy na Seszele - uśmiechnęła się z całkowitym zadowoleniem - for two pretty long weeks. W tym momencie powinni juz dolatywać na miejsce - dodała rzucając okiem na zegarek.
- That means - uśmiech zmienił sie w mgnieniu oka na szelmowski - że przez 2 tygodnie mogę robić co chcę i z kim chcę, łazić gdzie chcę i wracać o której chcę - przesunęła prowokująco opuszkami palców po jego klacie a lekko zmrużone oczy zdawały się obiecywać Maxowi cały świat.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 11:58
:
Z kim chcesz? Znaczy, że jest nas kilku? zapytał z takim samym uśmiechem, ale na odpowiedź nie czekał, tylko zanurzył twarz w czarnych włosach i zaczął całować ją po szyi zbliżając się do ucha, które chwilę pieścił ustami. Jego dłoń po raz pierwszy dotknęła kolana dziewczyny i zaczęła powoli wędrować do góry już chowając się pod spódnicę gdy nagle, telefon w jego kieszeni zaczął wibrować i dzwonić jak oszalały.
Caylith - 2008-03-10, 12:19
:
Słysząc szaleństwo telefonu Parkera zręcznie wywinęła się spod jego ręki i stuknęła go czubkami palców w klatkę piersiową.
- Lepiej odbierz to dziadostwo. Wibruje tak strasznie, że jeszcze chwila a stracisz parę żywotnych organów, których na pewno byś nie chcial stracić - zaśmiała się - szczególnie, ze mogą być przydatne - zmrużyła oczy przeciągając się jak kocica po czym oparła łokieć na poduszce a głowę na ręce i położyła się na boku postanawiając nie znęcać się nad nim jak będzie rozmawiał.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 12:40
:
Max przewrócił się na plecy wzdychając ciężko przetarł dłonią twarz, a potem wyjął telefon i odebrał. Yo... Eee... Mom? spojrzał na Ericę tym spojrzeniem, które mówiła, skąd ona wiedziała, zaraz potem wrócił do rozmowy. Tak mamo, myślę, że wrócę do domu na noc. w jego oczach zatańczyły szalone ogniki kiedy lustrował łuki, jakie tworzyło ciało Ricky ułożonej na boku. Tak, wyjechali... Okej, zaproszę. Bye... powiedział i zakończył rozmowę, po czym wyłączył przytomnie telefon i odrzucił go w kąt pokoju na fotel. Mam Ci przekazać, że indyka zjesz z nami. powiedział z uśmiechem, a potem usiadł na łóżku zsuwając jedną nogę na podłogę So... Where were we? Should we continue, or maybe U wanna do something else?
Caylith - 2008-03-10, 15:02
:
Słysząc hasło o indyku aż się podniosła ze zdumienia i siadła w kucki robiąc wielkie oczy.
- Czy twoja mama to telepata, Max? Najpierw wie dokładne kiedy zadzwonić – błysnęła zębami w wilczym uśmiechu – a teraz skądś wie, że moich starych nie ma... i nie sądzę żeby znała Nathana Stauntona albo jego żonę bo nazwisko Parker przewinęłoby się w tym domu wcześniej... zaczynam się bać twojej rodziny – zrobiła minę struchlałego ze strachu zwierzątka. Po czym nagle się uśmiechnęła.
- Jeśli twoi starzy na pewno nie mają nic przeciwko obcej osobie przy stole w Thanksgiving to czemu nie... będzie mi bardzo miło.
Twarz opromienił ciepły uśmiech biorący początek w zielonych ślepkach gdy przesunęła się do chłopaka i objęła go ramionami w pasie opierając brodę na jego ramieniu. Znienacka dmuchnęła mu w ucho.
- A co do tego co chciałabym robić... to przez tą indyczą gadkę zrobiłam się głodna. Jesteś zainteresowany wrzuceniem czegoś na ruszt? Może by tak coś zamówić? Albo wygrzebać z lodówki? – zastanawiała się głośno przytulając się do jego pleców.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:03
:
Ricky... powiedział sięgając za siebie lewą ręką i wsuwając palce w jej włosy Newport to małe miasto. Prawdopodobnie poznali się w klubie golfowym, albo w centrum odnowy. Nieważne... A co do zaproszenia to nie ma najmniejszego problemu. Prowadzimy otwarty dom, a Ty jesteś już prawie częścią rodziny. powiedział z uśmiechem i westchnął ciężko spoglądając na koszulę na podłodze Jak chcesz, możemy zamówić chińszczyznę, albo skrzyknąć paczkę i wybrać się na hamburgery.
Caylith - 2008-03-10, 21:09
:
- Hamburgery? Sure... why not. Może trzeba sie przypomnieć światu... - uśmiechnęła się - chyba że wolisz spędzić ten czas tylko ze mną, hmm?
Włosy wyśliznęły sie z jego palców i opadły Ricky na twarz zostawiając tylko kawałek nosa i jedno oko wyglądające na świat.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:15
:
Max przygryzł dolną wargę z zadowoleniem i odwrócił się gwałtownie. Porwał dziewczynę w pół i przewrócili się oboje na łóżko. Chciałbym spędzić ten czas tylko z Tobą, ale... Skoro jesteś głodna, to jeszcze chwilę się Tobą nacieszę, a potem... Potem obejdę się smakiem. Jak zwykle z resztę. skrzywił się kwaśno i wylądował obok niej, na boku opierając głowę na dłoni. Lewą ręką zaczął wodzić po brzuchu dziewczyny.
Caylith - 2008-03-10, 21:23
:
- Hey, man.. hold your horses... - zamruczała - nie słyszałeś, że apetyt rośnie w miarę jedzenia? Albo że jak sobie człowiek popości to potem mu jedzenie bardziej smakuje? - nawet nie ukrywała, że wie o co mu chodzi więc każde słowo miało podwójne dno a Ricky lekki uśmiech na twarzy. Przysunęła się do niego i pocałowała ciepło
- Ale człowiek jeść coś musi... więc może się naciesz jeszcze a potem skombinujmy coś do jedzenia, co? - zamruczała mu w szyje przesuwając ponownie dłonią po klatce piersiowej w sposób wywołujący ciarki na plecach faceta.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:32
:
Max znowu westchnął poddając się pieszczocie. Nie ułatwiasz mi. mruknął, a jego dłonie nieświadomie zaczęły błądzić po siateczkowych rajstopach na jej udzie. Jego dłoń znowu wsunęła się pod spódnicę i zaczęła brnąć dalej, wreszcie przysunął się do niej i znów zaczął ją całować.
Caylith - 2008-03-10, 21:39
:
Zatrzymała tą rękę w połowie drogi, wyjęła spod spódnicy i położyła na spódnicy na biodrze.
- Wiem, że nie ułatwiam, honey. Ale czy ty chciałeś łatwej dziewczyny? Bo niestety z łatwą nie masz do czynienia...
Podniosła się na łokciach i zawisła nad nim. Milimetry dzieliły usta obojga od siebie.
- It's gonna be worth to wait... I promise... - wyszeptała cicho prawie w jego usta topiąc go w powodzi włosów. A potem pocałowała w sposób obiecujący bardzo wiele i bardzo gorąco.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 21:50
:
Westchnął raz jeszcze. Wiesz, że nie o to mi chodziło... powiedział z lekkim wyrzutem. Nie ułatwiasz mi tego czekania... uśmiechnął się ciepło i prostodusznie. Wzruszył lekko ramionami i przytulił ją do siebie z kolejnym ciężkim westchnięciem. Ale i tak cieszę się, że Ciebie mam. powiedział I poczekam, aż będziesz gotowa... Chociaż będzie mi strasznie ciężko... To co? Zbieramy ludzi, czy zamawiamy chińszczyznę i spędzimy trochę czasu tylko we dwoje... Bez nauki?
Caylith - 2008-03-10, 21:55
:
- Wiem Max, że NIE TYLKO o to - błysnęła zębami w uśmiechu - i nie przestane ci utrudniać czekania bo mnie to kręci jak cholera - dodała bezpośrednio.
- Ale... myślę, że na razie masz dość materiału na myślenie o mnie przez całą noc. Więc łap za telefon i zwołuj ludzi. Ja zwołam swoich, oki? - cmoknęła go w czubek nosa i zaczęła sie podnosić.
KapitanOwsianka - 2008-03-10, 22:03
:
A Lizy jest Twoim ludziem czy moim? zapytał wyciągając telefon i wybierając szybko jeden z numerów. Potem przyłożył słuchawkę do ucha czekając na reakcję.
Caylith - 2008-03-10, 22:12
:
- Naszym - zaśmiała się - twoją rodziną i moją kumpelą.
Zaczęła stukać smsa najpierw do jednej a potem do drugiej śmiejąc się pod nosem. "Send".
Po chwili zeszła z łóżka i zaczęła szukać butów, wygarniając przy okazji kocicę spod łóżka, którą radośnie położyła Maxowi na kolanach po czym wciągając buty zaczęła oglądać widowisko. Sparky zamruczała, przeciągnęła się i wlazła mu na ramię (starannie chowając pazury tak jak ją nauczono) gdzie wetknęła mu zimny i mokry nos do ucha przy którym nie miał komórki. Jedwabisty ogon maźnął go po twarzy.
- She likes you - zachichotała dziewczyna - she wants you to give her a kiss. - klapnęła na fotel zapinając buty i obserwując z rozbawieniem co się dzieje dalej.
KapitanOwsianka - 2008-03-11, 08:38
:
To tylko całus... powiedział i cmoknął kota w pyszczek dokładnie w momencie, kiedy Chillman odebrał telefon. Yo, bro... Jesteś głodny? Bo właśnie wybieramy się grupą na molo... Na hamburgery...
Caylith - 2008-03-11, 09:38
:
- If that means I should be jealous... it's not working - uśmiechnęła się szeroko - she's a kitty cat.
Kot kichnął otarł sie pyszczkiem o Maxa i zlazł mu z karku na kolana gdzie się umościł. Ricky umilkła usadawiając się wygodniej na szarej podusze z oparciem i podwijając nogi pod siebie. Nie chciała przeszkadzać w rozmowie. Zamiast tego patrzyła na swojego faceta zajętego rozmową z wyrazem twarzy świadczącym o pełni zadowolenia. I ze sporą dozą ciepła w oczach.
Przeciągnęła dłonią po czuprynie zbierając z oczu luźne kosmyki i wsunęła je za lewe ucho. Rzuciła okiem na telefon, który nadal nie dawał śladu życia od dziewczyn. Może nie miały czasu? Kliknęła na listę kontaktów i zatrzymała się przy jednym numerze. Teraz miała zgryz dopiero... Niezdecydowanie i zastanowienie odbiło sie na jej twarzy gdy patrzyła na numer bijąc się z myślami... dzwonić czy nie...
KapitanOwsianka - 2008-03-11, 21:07
:
Uśmiechnął się pod nosem Rodzice przyjechali? Okej... Dzwonić do Gabie? zapytał jeszcze kumpla, a potem podniósł się i trzymając cały czas przy uchu telefon zaczął sięgać po koszulę i t-shirt skotłowane na podłodze, w między czasie posłał dziewczynie buziaka.
Caylith - 2008-03-11, 21:12
:
Rzuciła na niego okiem i uśmiechnęła się pod nosem. Widać jednak zdecydowała się bo wyłączyła listę kontaktów i położyła telefon obok siebie po czym odwróciła sie by podziwiać trudną sztukę wkładania dwóch rzeczy przez głowę jedną ręką nie przestając gadać przez telefon.
- This should be interesting... - rozbawienie pojawiło się w jej oczach.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 10:07
:
Long story... Dam znać jak będzie wiadomo czy i kiedy się wybieramy. powiedział i rozłączył się bez pożegnania. Rzucił telefon na łóżko i wyplątał białą koszulkę z koszuli. Dave nie może... Ma kolacje z rodzicami. A jak Twoje dziewczyny? zapytał zganiając kota, a potem zakładając T-shirt. Ktoś się z nami wybiera?
Caylith - 2008-03-12, 11:12
:
Przeciagnęła się wyciagając ręce na obie strony a potem zalożyła je za głowę opierając sie luźno na oparciu poduchy. Długie nogi wyciągnęła przed siebie krzyżując je w kostkach. Jednocześnie lekko rozczarowanym westchnieniem skwitowała zniknęcie klaty Maxa pod koszulką.
- No answer yet - powiedziała rzucając okiem na telefon. - Możliwe, że mają one również co innego do roboty. Słyszałam coś o jednym tajemniczym kolesiu... - błysnęła zębami. Po czym zastanowiła się.
- Myślałam, żeby dać znać Evanowi ale nie jestem pewna... - przymknęła oczy i odchyliła się lekko do tyłu na poduszce - Czy to nie będzie niezręcznie trochę? W końcu on chyba nadal jest mną zainteresowany i to nie przyjacielsko. I dunno... obecny facet i podkochujący się facet.. i jeszcze przedmiot ich zainteresowania w tym samym miejscu? Jak myślisz?
Wyraźnie nie wiedziała co zrobić.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 11:37
:
Max zaczął kiwać głową na znak, że rozumie, przygasł lekko jakby się nad czymś zastanawiał. Myślę, że powinniśmy dać sobie spokój z hamburgerami, skoro nikt nie chce iść z nami i zostać w domu. powiedział wreszcie uśmiechając się żartobliwie, zaraz jednak spoważnił i ruchem głowy dał znak by siadła koło niego. The truth is that he is your friend... powiedział wreszcie I nie możesz unikać przyjaciół tylko dlatego, że teraz jesteś ze mną.
Caylith - 2008-03-12, 13:36
:
- Prawda jest inna dla każdego... zależnie od punktu widzenia - oświadczyła podnosząc się z siedziska i siadając obok Parkera - tobie może to wyglądac na unikanie Evana. Mnie na próbach nie zranienia calkiem fajnego faceta.
Popatrzyła chwilę w podłogę zastanawiając się po czym machnęła reką na to wszystko.
- Nie mam ochoty o tym myśleć. Nie mam ochoty wogóle o niczym myśleć. It's sunday evening, man... od jutra będziemy mysleć cały długi tydzień. Trzeba coś zrobić dla rozrywki. I skoro nikt nie chce się nigdzie wybrać.. it's all up to you and me... - uśmiechnęła się szeroko.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 13:56
:
A skoro tak... uśmiechnął się pod nosem i objął dziewczynę w pasie znów kładąc się z nią na łóżko. To zajmijmy się samymi sobą... powiedział z uśmiechem nachylając się nad nią tak, że ich usta znów dzieliły tylko milimetry. Matrix, czy Pokojówka na Manhatanie? Bo to, że zamawiamy chińszczyznę jest jasne...
Caylith - 2008-03-12, 14:49
:
Zmrużyła oczy śmiejąc sie jak diabeł, który zdobył nową duszę. Ręce dziewczyny wśliznęły sie bez trudu pod T-shirt Maxa przesuwając powoli wzdłuż pleców po lopatkach aż na szczupły pas.
- Matrix, man... nie ma to jak mocne wrażenia wieczorową porą - powiedziała z niewinną miną świadczącą, że myśli tylko o filmie. Wyraz oczu jednak przeczył wszystkiemu.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 19:35
:
Max pokręcił głową zanurzając się w burze czarnych włosów I love you, girl... powiedział w przypływie uniesienia, związanego z Matrixem i wyborem dziewczyny, zaraz potem jego usta dotknęły tego delikatnego miejsca tuż za uchem.
Caylith - 2008-03-12, 19:44
:
Tak wielkich oczu Ricky w życiu nie zrobiła. Ani nie oblała do tej pory aż takim rumieńcem. Na jej szczęście Parker tego nie widział więc miała okazję dość szybko wrócić do siebie i wytłumaczyć sobie to co usłyszała na spokojnie - napadem nastroju. Po czym przestała w ogóle myśleć bo facet bezbłędnie trafił w jedno z "tych" miejsc. Przytuliła sie tylko do niego przymykając oczy, pomrukując z niesamowitego zadowolenia i pozwalając dłoniom nadal błądzić po jego plecach zapuszczając się i na boki.
KapitanOwsianka - 2008-03-12, 19:54
:
Kamera powoli spłynęła w dół po całującej się parze i przejechała na jedną z dziwacznych lamp.

Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 10:36
:
Max w samych dżinsach, leżał na boku, na łóżku opierając głowę na łokciu. Patrzył jak Erica powoli dochodziła do siebie. Przykryta prześcieradłem cały czas jeszcze głęboko oddychała z zamkniętymi oczami. On zaś gładził delikatnie jej twarz.
Caylith - 2008-03-13, 10:56
:
Maybe I'm amezed
Walacząc zajadle z rumieńcami, których obecność straszliwie ją peszyła odwróciła powoli głowę w jego stronę. W jednej chwili najwyraźniej posiadła sztukę wyrażania tego co czuje samymi oczami. Była w nich pełnia zadowolenia, powoli gasnąca namiętność, ciepło i czułość skierowane w stronę Maxa, zaskoczenie przemieszane pół na pół z wyzwaniem rzuconym samej sobie. Był też spokój i niezachwiana wiara w to, że być może wreszcie trafiła na kogoś kto jej nie skrzywdzi. Ricky nic nie mówiła. Tylko patrzyła. A potem uśmiechnęła się, przewróciła na bok owijając prześcieradłem szczelniej, co podkreśliło zgrabne kształty i wtuliła w niego.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 11:34
:
Objął ją i przytulił się do jej pleców. Chwile patrzył jak ich dłonie bawią się ze sobą, wreszcie jednak ich palce się ze sobą splotły, a on wsunął ramię pod poduszkę i jej głowę. Wtulił nos we włosy na jej karku i raz jeden pocałował to miejsce, gdzie kończy się linia włosów. I will stay here... wyszeptał przymykając oczy.
Caylith - 2008-03-13, 12:33
:
Nie czuła potrzeby mówienia. I tak wiedział juz o niej więcej niz którykolwiek z facetów jacy przewinęli sie przez te pare lat przez jej życie. Umościła się wygodniej dopasowując się do pozy w której leżał, wsunęła dłoń w wolną rekę Maxa przyciagając ją tak, że objął ja w pasie i przymknęła oczy z niezwykle łagodnym wyrazem twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-03-13, 20:03
:
Chwilę jeszcze układał się wygodniej, wreszcie jednak przestał się ruszać i nie minęło parę chwil, a jego oddech wydłużył się i uspokoił. Erica była pewna, że zasnął, ale to dobrze... Znaczy, że czuł się przy niej bezpieczny. Czuła jego oddech na karku i mogłaby przysiąc, że tuż przed zaśnięciem raz jeszcze ją pocałował.
Caylith - 2008-03-13, 20:19
:
Uśmiechnęła się po raz kolejny nie otwierając oczu i słuchając cichego oddechu. Przez głowę leniwie przemknęło jej pytanie czy Max ma zwyczaj chrapać, ale dała sobie z tym spokój... she will find out soon enough. Spokojne bicie serca chłopaka podobne w rytmie do jej własnego zadziałało jak kołysanka i Ricky ześliznęła się powoli w objęcia snu dołączając do Maxa.
Zegar cichutko tykał. Gdzieś w kącie słychać było mruczenie kocicy, która skończyła łowy i wróciła na swoje miejsce w koszyku. Max i Ricky wtuleni w siebie spali głęboko oświetleni słabym światłem jedynej zaświeconej dziwacznej lampy. A na zewnątrz za oknem zapanowała noc.

Przeniesienie akcji:)
Caylith - 2008-03-22, 23:35
:
Wysiadła z samochodu z którego po chwili wyciągnęła papierową torbę... potem jeszcze jedną i kolejną... i jeszcze kilka mniejszych. Wygrzebała w końcu klucze z torebki i chwyciwszy wszystko razem powędrowała do drzwi domu, otworzyła je i wpadła do środka nie omieszkając upuścić jednego z mniejszych pakunków skąd wypadł szarosrebrny komplet bielizny. Rzecz po rzeczy wyniosła w końcu wszystko do siebie i porzuciła na łóżku.
- Jeść!!! - rozległ sie okrzyk i wypadła z pokoju, wpadła do kuchni i zajęła się przygotowywaniem czegoś jadalnego zagadując do kocicy, która kręciła się obok niej. Po chwili cały dom wypełnił się zapachem podgrzewanej lazanii i mocnym głosem Ricky podśpiewującej jakiś kawałek gotycki.
Caylith - 2008-03-23, 14:33
:
Z talerzem pełnym parującego jedzonka i szklanką picia wróciła do salonu. Chwilę pogrzebała w płytach z filmami po czym wybrała jeden, rozsiadła się na kanapie, wyciągnęła nogi opierając je o krawędź stołu, i z kotem przytulonym do boku zaczęła oglądać kolejny raz "Equilibrium".
Caylith - 2008-03-25, 18:08
:
Salon był pusty wyłączając kocicę leżącą na środku kanapy z miną właściciela i tylnymi łapami opartymi o pudełko po filmie, który został wyłączony chwilę temu. Jej właścicielka zaś właśnie zbiegała po schodach związując włosy w kucyk, odziana w sportowe bikini barwy szarej i powiewając puchatym szlafrokiem zawieszonym na ramieniu. Na palcach (płytki były zimne) Ricky przebiegła przez hol, potem przecięła salon i weszła bocznym wejściem na basen. Rzuciła okiem na czerwieniejące plamy słońca na płytkach- wieczór był blisko. Idealna pora na pływanie.
Z dziecinną radością rzuciła szlafrokiem gdzieś obok po czym weszła na schodek startowy i pięknym łukiem wskoczyła do szmaragdowej wody. Już po chwili zgrabnym delfinem mknęła ku drugiemu końcowi basenu, odbiła się nogami od ściany i zaczęła kolejną rundkę.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 11:17
:
Pierwszy dzwonek odezwał się kiedy była pod wodą. Dopiero dotarł do niej drugi.
Max stał pod drzwiami zastanawiając się czyby nie nacisnąć klamki i wejść do środka. Nie było jej rodziców i od wczoraj wyglądało to trochę tak jakby mieszkali razem we dwójkę. Z drugiej strony nie wiedział, czy są na takim stopniu zażyłości, że może wejść do jej domu bez pukania i dzwonienia.
Caylith - 2008-03-26, 11:31
:
Wychynęła z pluskiem spod wody po czym zaklęła cicho przez zęby i złapawszy sie silnie krawędzi wyciągnęła sie na brzeg.
- MOMENT! - wrzasnęła a ponieważ drzwi były pootwierane, wrzask powinien dotrzec dobijającego się. Złapała szlafrok i narzuciwszy go na siebie pobiegła przez hal zostawiając wszędzie mokre ślady i ociekając wodą. Zerknięcie przez judasza wywołało uśmiech. Otworzyła drzwi.
- Hej Max. Właź - zaprosiła go machnięciem reki do środka prezentując wesoły usmiech na mokrej twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 11:45
:
Objął ją, mocno przytulił i pocałował. Dopiero po chwili odsunął ją od siebie jak oparzony. Wow, girl... You're wet. And I think, I like it... powiedział znowu ją przytulając mocno do siebie i śmiesznym, kołyszącym krokiem, niczym wańka wstańka przeszedł z Ericą przez próg. Nogą zamknął drzwi a jego dłonie momentalnie znalazły się pod szlafrokiem dotykając mokrych bioder. Jak Ci minął dzień kotku?
Caylith - 2008-03-26, 12:09
:
Oddała całusa łapiąc go za pasek od spodni żeby złapać równowagę przy jego nowym sposobie włażenia do domu, po czym rękami, które zdążyły już wyschnąć objęła go w pasie promieniując zadowoleniem.
- Sure I'm wet... po 10 rundkach w basenie nie mozna być w żadnym razie suchym. Ale spokojnie. Zaraz się przebiorę i powycieram i znowu będę ciepła i przytulaśna.Wciągnęła go do kuchni gdzie zaopatrzyła sie w coś do picia z lodówki pytającym gestem podsuwając mu też. Po czym klapnęła na krzesło.
- Dziś, love, byłam na wagarach w centrum handlowym bo szkoła była pod ryzykiem spalenia. A poza tym nie miałam ochoty oglądac paru osób... - zawiesiła głos a jej twarz ściągnęła się na chwilę z żalu.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 12:32
:
Uśmiechnął się na wzmiankę o przytulaśności, ale gestem podziękował za coś do picia. Siadł na jednym z krzeseł starając się specjalnie na nią nie patrzyć, trochę jakby zakłopotany swoimi myślami. Zaraz Cię, kochanie wysłucham, ale jeśli nie chcesz bym się na Ciebie rzucił i wykorzystał na blacie kuchennym to może lepiej się przebierz? zaproponował nieśmiało się uśmiechając, przez co wydawał się jeszcze bardziej słodki niż zwykle.
Caylith - 2008-03-26, 12:59
:
Pokręciła głową ze śmiechem po czym wstała z krzesła i nachyliła sie nad nim. Woda z kucyka kapnęła na jego twarz gdy dziewczyna patrzyła z błyskiem w oku na jego uciekające oczęta.
- Obiecujesz? - zamruczała i pocałowała go po czym wybiegła z kuchni zanim zdązył ją złapać.
- W szafce z prawej od lodówki są chipsy. Częstuj się. Zaraz wróce.I faktycznie 5 minut później wróciła w miękko opływających nogi spodniach i ulubionym powyciąganym sweterku zjeżdżąjącym z jednego ramienia. Włosy nosiły ślady szybkiego wycierania i kręciły się w rozmaite strony przez co Ricky wyglądała jak chochlik.
- Jestem. - oświadczyła włażąc do kuchni.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 13:52
:
Westchnął i uśmiechnął się ciepło. Co dzisiaj robimy? Załatwiłem sobie krycie, więc mam nieograniczoną w sumie ilość czas. powiedział podnosząc się z krzesła i ruszając w kierunku salonu. Jakiś film? Och... nagle sobie przypomniał coś, co mówiła jeszcze parę minut temu. Zapomniałem. To co się stało i z kim nie chciałaś się widzieć?
Caylith - 2008-03-26, 14:13
:
Przesypała chipsy do miski i podążyła za nim.
- Evan - mruknęła cicho - widać nie może sobie poradzić z...niektórymi sprawami. Chyba przestaliśmy być kumplami.Wpatrzyła się ponuro w chipsy, ale po chwili rezolutnie podniosła głowę usilnie starając sie wyglądac jakby jej to nie obeszło.
- Nieważne, przeżyję jak zawsze... a my możemy coś obejrzeć - szafka pełna filmów. Albo możesz spróbowac mnie pobić w NFS Undergound. Albo.. cos wymyślimy - oświadczyła spokojnie rozsiadając sie na kanapie i uśmiechając ciepło do niego. - fajnie, że jesteś i że nie musisz szybko iść. Trochę mi tak głupio ostatnio samej w tym wielkim domu.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 14:44
:
Uśmiechnął się siadając na kanapie koło niej i obejmując ją. Wzrokiem poszukał pilota, ale wreszcie dał za wygraną i tylko ziewną przeciągle. Czy to propozycja, żebym został na kolejną noc? zapytał z uśmiechem próbując powstrzymać klejące się powieki. Nie przejmuj sie Evanem. W końcu będzie musiał się z tym pogodzić, a jeśli nie cieszy się Twoim szczęściem... umilkł na moment zastanawiając się, czy aby nie przesadził. Tak po prawdzie, to nie wiedział, bo i skąd, czy Erica rzeczywiście jest z nim szczęśliwa. ... To widać nie był dobrym przyjacielem.
Caylith - 2008-03-26, 15:15
:
Pokiwała głową po chwili namysłu przyjmując do wiadomości to co powiedział ale niekoniecznie akceptując. Słysząc pytanie żartobliwie uniosła brew do góry.
- Czemu nie, skarbie... bardzo mi sie fajnie spało przy tobie. I nawet nie chrapiesz - dodała ze zdziwieniem w głosie. - chyba mogę zaryzykować kolejną wspólną noc.
Na koniec popatrzyła na niego z ciepłem w oczach i wtuliła w jego ramiona.
- It's good to be with you... - zamruczała w jego koszulę dobitnie dając do zrozumienia w ten sposób, że jest jej z nim lepiej niż dobrze.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 16:17
:
Na chwilkę się od niej uwolnił by wreszcie zrzucić dżinsową kurtkę. Cisnął nią do przedpokoju nie przejmując się specjalnie co się z nią stanie, a potem jego dłonie "przypadkowo" wylądowały na biodrach dziewczyny. No skoro już tutaj są... powiedział z uśmiechem i pocałował ją namiętnie niemalże przewracając na kanapę. Potem przytulił ją mocno Miałem ciężki dzień. dodał i przez moment wydał się mały i kruchy, i baaardzo zmęczony, kiedy tak ciężko osunął się na kanapę i złożył głowę na jej kolanach.
Caylith - 2008-03-26, 16:33
:
Liryczny nastrój sprzed chwili w połączeniu z dzikim pocałunkiem pozbawił niemal dziewczynę tchu. Nagle stwierdziła, że chyba ma dość czekania, że to jest właściwy facet i pal sześc strach jak to będzie.. w końcu on ma doświadczenie którego jej brakuje i chyba jest dobrym nauczycielem a ona nadgoni pasją. Padła na kanapę czując jak krew zaczyna się w niej gotować i delikatnie, sugestywnie dotknęła jego twarzy i włosów gdy przytulił sie do niej...

A potem zobaczyła jego zmęczenie i nie miała serca rzucać się na niego z dzikimi propozycjami jakie jej galopowały po głowie. Westchnęła ledwo dosłyszalnie i odsunęła je na inną okazję, w żadnym wypadku nie wyganiając ich z głowy. Czas był dobry.. tylko okoliczności musiały być inne.

Sugestywny dotyk zmienił sie w delikatne gładzenie po włosach gdy poprawiła się w miejscu by było mu wygodniej.
- Więc odpocznij. Nikt cię nigdzie nie goni, honey - powiedziała cicho.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 16:37
:
Yhmm... odpowiedział i Erica zauważyła, że jego oddech szybko się uspokajał i wyrównywał. Zupełnie tak jakby już był zawieszony pomiędzy prawdziwym, głębokim snem a pełną zmęczenia jawą. I choć serce jeszcze jej się tłukło w piersi, to Max wyglądał tak słodko spokojnie zasypiając przy niej. Miało to też drugi wymiar. Skoro zasnął, znaczy, że czuje się przy niej bezpiecznie, a więc, że mu dobrze... Przekręcił się na plecy próbując otworzyć oczy, ale jednak zmęczenie zwyciężyło. Spał.
Caylith - 2008-03-26, 16:44
:
Coś ją uwierało w plecy. Nie było to denerwujące ale po 10 minutach stało się. Ricky popatrzyła na chłopaka, który najnormalniej w świecie zasnął jej na kolanach jak zmęczony kociak. Kanapa to było cholernie niewygodne miejsce na spanie.
- Max... - zaczęła go delikatnie budzić - skarbie, obudź się na moment i zmuś nogi do zaniesienia cię do mego pokoju. To nie tak daleko... no już, tam będzie wygodniej.
Kontynuowała budzenie póki nie dobudził sie na tyle by dać radę ją posłuchać.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 17:21
:
Otworzył jedno oko, przybierając przy tym przezabawną minę, mającą pokazać wyrzuty wyjątkowo zaspanego człowieka. A potem wysłuchał w czym rzecz. Chciał polemizować, w końcu był za bardzo zaspany, żeby iść na górę. Z drugiej jednak strony był już na tym etapie, kiedy za bardzo był zaspany na jakąkolwiek polemikę. Podniósł się więc grzecznie i pozwolił zaprowadzić się do sypialni, po drodze nie raz potykając się na schodach. Na górze wreszcie ściągnął koszulę przez głowę i zrzucił szybko buty i skarpetki, wraz ze spodniami i padł ciężko na łóżko by znowu przysnąć.
Caylith - 2008-03-26, 19:48
:
Nie dość że ją zaskoczył minami to jeszcze zmusił do tłumienia salwy śmiechu gdy sobie obejrzała niezły striptease. Okryła go kocem śmiejąc się pod nosem i patrząc jak coraz mocniej zasypia.
- Taaa... kolego gdybyś to zobaczył to gwarantuje że byś nie chciał już spać - mruknęła ściągając przez głowę sweterek pod którym miała wielkie nic. Zaraz za nim powędrowały spodnie, pod którymi miała równie dużo. Spod prześcieradła wyciągnęła wielką koszulkę Hornets (sięgała jej prawie do kolan), którą przywlekł jej kiedyś ojciec z meczu i wsunęła przez głowę na siebie. I na koniec wsunęła się pod koc koło Maxa przytulając się do niego. W sumie nie była spiąca tak strasznie więc tylko leżała i patrzyła jak śpi - jeden z najmilszych widoków dla dziewczyny.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 20:06
:
Odnalazł dłonią jej biodro, a potem przyciągnął do siebie mocno przytulając Love you, babe... wyszeptał jeszcze przez sen i wtulił nos w jej ramię i zasnął już najspokojniej jak tylko można było. Niczym małe dziecko całkowicie ufne w bezpieczeństwo, jakie zapewniały mu ramiona, które były dla niego bardzo ważne.
Caylith - 2008-03-26, 20:14
:
Uśmiechnęła się pod nosem. W życiu nie słyszała tylu deklaracji i tak często od jednego faceta. Więc albo to znowu było pod wpływem chwili - kochana bo dała mu spać albo...
Ricky zamyśliła się opierając policzek na dłoni niemal dotykając głową jego głowy i dłuższą chwilę badała uważnym spojrzeniem jego twarz patrząc jak zasypia coraz głębiej.
- I love you too sweetheart - wyszeptała cichutko.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 20:18
:
Yhmmm odpowiedział, ale chyba nic nie zrozumiał z tego co mówiła. Przytulił ją tylko jeszcze mocniej, aż lekko zabolało. Potem jego uścisk zelżał, kiedy Max wiercił się jeszcze przez moment. Wreszcie uspokoił się na dobre.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-03-26, 21:47
:
Przyjemne ciepło wokół Ricky nie sprzyjało budzeniu. Poruszyła się by się bardziej w nie wtulić ale wewnętrzny zegar był bezlitosny. Niechętnie otworzyła oko by popatrzeć na zegarek. Widok wybitnie zasłaniały jej włosy, więc potrząsnęła słabo głową i zobaczyła fragment świata.
7:02
Otworzyła drugie oko zastanawiając się czemu jest tak ciepło i natrafiła na powód wyciągnięty tuz obok niej, blond, obejmujący ją ramionami i śpiący smaczniej niż można by przypuszczać. Na ustach dziewczyny pojawił sie senny uśmiech a wraz z nim wspomnienie tego co usłyszała wczoraj. Ciągle ja męczyło czy on tak na serio... ale dała sobie spokój. Zamiast tego, mając na względzie czas, fakt tego, że szkoła zaczyna się za niecałą godzinę oraz wygląd ich obojga, przysunęła sie bliżej do niego, odgarnęła kosmyk jasnych włosów z twarzy i pocałowała go z czułością w usta.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 22:13
:
Zabuczał przez moment coś o owsiance i otworzył zaspane oczy. Przeciągnął się, aż zatrzeszczało w stawach, po czym przewrócił się na plecy, ciągnąc za sobą Ericę. Skarbie? zamrugał kilka razy i ziewnął przeciągle Już rano? zapytał i pocałował ją leciutko, a potem kilka razy pogładził koniuszek jej nosa swoim. Tak mi się nie chce wstawać. a potem spojrzał w dół na koszulkę dziewczyny, zamrugał z niedowierzaniem i zrobił wielkie oczy. Czy czegoś z wczoraj nie pamiętam?
Caylith - 2008-03-26, 22:21
:
- Dzień dobry. Już rano a ty przegapiłeś wczoraj mnóstwo rzeczy - zachichotała opierając ręce na jego klacie a brodę na nich i patrząc roziskrzonym wzrokiem na niego - między innymi własnego stripteasu, mojego stripteasu, zmiany odzieży na koszulę, kota zjadającego twojego buta i tak dalej etcetera, etcetera.
Opuściła ręce na boki i podciągnęła się na nich zawisając nad nim.
- Wiesz, że trzeba wstawać, Maxie Parker? - po czym wycisnęła mu na ustach piękny pocałunek na dzień dobry.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 22:28
:
Uśmiechnął się odwzajemniając pocałunek i tuląc ją do siebie. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co mówiła. Kot zjadł mi buta? Wiesz, że to moje ulubione, Erico Staunton? zapytał, ale bardziej żartobliwie. Tak mi się nie chce wstawać... Wiesz co mogłoby mnie wyciągnąć z łóżka? Wspólny prysznic... powiedział uśmiechając się uroczo i przewracając oczami.
Caylith - 2008-03-26, 22:40
:
- Nie, kot nie zjadł ci buta. Sprawdzałam czy słuchasz i jesteś przytomny. Zjadł oba! - pisnęła i parsknęła śmiechem.
Wysunęła się z jego ramion i siadła w kucki na łóżku po czym przeciągnęła sie ze smakowitym ziewnięciem. Zmrużyła oczy patrząc na niego z zastanowieniem.
- Prysznic cię z pewnością obudzi... ale póki co sam będziesz go brał. Nie sądzę skarbie byś by w stanie znieść taką ilość wrażeń wzrokowo-dotykowych na raz.- wyszczerzyła się radośnie ale coś w jej wzroku mówiło, że nie będzie sie opierać następnym razem.
KapitanOwsianka - 2008-03-26, 23:01
:
Max chciał coś powiedzieć, ale wreszcie zrezygnował. Uśmiechnął się ciepło do samego siebie i popatrzył na Ricky w koszulce hornetsów z rozczuleniem. Strasznie mi to czekanie utrudniasz... powiedział, ale w sumie na wszystko co warte trzeba czekać. Zsunął się z łóżka i jeszcze w przed łazienką zdjął podkoszulek, zaś bokserki zanim jeszcze drzwi zdążyły się zamknąć. Max nie wstydził się swojego ciała. Po chwili Erica usłyszała szum prysznica. Najpewniej zimnego.
Caylith - 2008-03-26, 23:12
:
Również zlazła z łózka i szybko je zaścieliła. Ciuchy faceta rozsypane na podłodze po różnych kątach przeniosła na fotel nie zawracając sobie głowy składaniem - ważne, żeby się o nie nie potknąć. Następnie pogwizdując raźno weszła do szafy i zaczęła szczękać wieszakami i szeleścić ubraniami. Ostatecznie wyszła z niej mając na ramieniu czarne spodnie, coś ciemno szmaragdowej barwy powiewające ciężko i jakiś czarny żakiecik. Do tego po chwili dorzuciła buty. Bielizna stanowiła szaro jedwabiście połyskujący kłębek, ale ją Ricky wetknęła pod ubranie które rzuciła na łóżko. Po czym siadła na samym jego środku i przywabiwszy do siebie Sparky zaczęła ja czochrać po uszach.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 11:54
:
Wreszcie usłyszała, jak Max zakręca wodę pod prysznicem, a zaraz potem jak telefon brzęczy w kieszeni jego dżinsów, a potem odzywa się histerycznym śmiechem. Kochanie, gdzie mogę znaleźć jakiś ręcznik? zapytał zza drzwi Sprawdzisz, kto do mnie napisał?
Caylith - 2008-03-27, 12:22
:
Wstała z łóżka i powędrowała do szafy skąd wyszła z puchatym ręcznikiem. Po drodze zahaczyła o spodnie Maxa i wyłowiła stamtąd komórkę i rzuciła na nią okiem. Po czym bez żenady wparowała do łazienki i nie spuszczając oczu a wrecz szeroko je otwierając na potencjalne widoki rzuciła w chłopaka ręcznikiem.
- Dave. Masz bardzo dziwny sygnał telefonu - powiedziała opierając się ramieniem o framugę drzwi z szerokim psotnym uśmiechem na twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 12:32
:
Złapał ręcznik w locie i zaczął nim wycierać głowę nie specjalnie przejmując się tym, że powinien się zakryć czy coś. Przyszłaś popatrzeć? zapytał wreszcie zakrywając się i stając przed lustrem by poprawić trochę włosy. Przeczytasz co tam naskrobał?

"Hey, Max! You in school already? Ja się zrywam. Siedzę sobie za miastem. Wanna join me? Może weźmiesz kogoś ze sobą, co, stary? Jakoś głupio tak samemu siedzieć." - Chillman [xD]

Max wysłuchał poważnie, a potem uśmiechnął się i podszedł do Erici by ją pocałować, zaś jego dłonie momentalnie znalazły się na udach, a potem i biodrach dziewczyny chowając się pod za dużą, sportową koszulkę. Zaraz... Do niego... Zadzwonię... powiedział przerywając swoje słowa drobnymi pocałunkami. A propos... Zapomniałem kosmetyków, podrzucisz mnie do domu?
Caylith - 2008-03-27, 13:20
:
Uśmiechnęła się szeroko rzuciwszy okiem na pewne elementy anatomii Parkera po czym zlitowała się nad nim i nad sobą odwracając wzrok z rozbawieniem na twarzy.
- Jasne... towar dotknięty uważa się za sprzedany. Trzeba go tylko dokładnie obejrzeć przed dotknięciem. Pod tym względem najwyraźniej mam szczęście – żadnych widocznych wad jakościowych – puściła perskie oko i zamruczała z zadowoleniem czując jego dotyk na skórze.
- Kosmetyki? – wyraźnie ją to zaskoczyło – antyperspirant tylko, mam nadzieję. Mogę podrzucić ale nie wiem czy zdążymy do HH. Ja też się muszę wykąpać aczkolwiek jestem w stanie zrobić to plus ubranie się plus ostateczny szlif w jakieś 20 minut.Oparła się plecami o ścianę obejmując go w pasie i ciągnąc za sobą.
- No chyba, że przyjmujesz propozycję Dave’a i zabieracie mnie ze sobą. Wtedy aż tak się spieszyć nie trzeba.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 13:48
:
Pocałował ją w koniuszek nosa po czym lekko wepchnął do łazienki. Wybrałaś sobie faceta, który używa prócz dezodorantu, mydła, pianki do golenia, balsamu po goleniu, wody kolońskiej i kremu do paznokci... Mam strasznie kruche. zażartował szukając swoich rzeczy i powoli się ubierając. Idź się kąpać, pożyczę dezodorant od Twojego byłego. wyszczerzył się szelmowsko wybierając numer Dave'a.
Caylith - 2008-03-27, 15:56
:
Nie dała się tak łatwo odesłać po prysznic i prześliznęła się obok niego zdążając po stosik przygotowanych ciuchów.
- W celu znalezienia czegoś takiego jak antyperspirant, Max, musiałbyś się udać do jego nory waterpoolowca. U mnie z jego rzeczy pozostało tylko fatalne wspomnienie. Chociaż nie sądzę, żebyś znalazł u Dicka dezodorant - wykrzywiła się z niesmakiem - bardzo rzadko używał.
Po czym zarzuciła ze smagnięciem powietrza rzeczy na ramię i zniknęła w łazience skąd po chwili dobiegł odgłos szelestów ubrań i odkręcanej wody. A kilka minut później hałas suszarki do włosów.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 19:26
:
Max przez moment chciał zajrzeć pod prysznic dziewczyny, ale wreszcie zrezygnował, kiedy Dave odebrał. Słuchaj brachu... Mam dzisiaj trening, poza tym wczoraj się zerwaliśmy i nie chcę specjalnie kłopotów. Dr Kim mi zapowiedziała, że muszę uważać. powiedział spokojnie Ty też nie powinieneś szukać kłopotów.
Caylith - 2008-03-27, 19:33
:
Suszarka pracowała cicho w łazience po czym ucichła. Za to dało się słyszeć podśpiewywanie pod nosem i szelesty. Dziewczyna się najpewniej ubierała. Raz przerwała koncert gdy rozległ się trzask plastiku - coś spadło i potoczyło się kawałek. Dało się wtedy usłyszeć dobitne "Fuck!" po czym mamrotanie. I koncert ponownie się zaczął.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 21:17
:
Sure... Zadzwonię. powiedział i rozłączył się. Schował telefon do kieszeni i dopiął suwak czarnej bluzy, po czym rzucił się na łóżko. Erica, my dear... Zechciałabyś się do mnie pofatygować. Mam na Ciebie straszną ochotę. powiedział podkładając obie ręce pod głowę. To jak? Znajdziemy jeszcze chwilkę przed wyjściem do szkoły?
Caylith - 2008-03-27, 21:23
:
Drzwi sie otworzyły i połowa Ricky pojawiła sie na widoku. Górna połowa połowy tak do linii dekoltu z widokiem na szare połyskujące ramiączko. Oraz jedna noga odziana w spodnie i bosa. Czarna brew podjechała do góry.
- Czego sobie życzysz od skromnej mnie, panie Parker?
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 21:49
:
Max zrobił niewinną minę i westchnął Idź, szykuj się... I tak nie dostanę od Ciebie tego czego pragnę... powiedział teatralnym, tragicznym tonem Dzisiaj... dodał znacznie ciszej Albo chodź do mnie i się przytul, bo w trakcie zajęć pewnie nie spędzimy ze sobą za dużo czasu. Moglibyśmy gdzieś skoczyć po zajęciach ekipą. Co Ty na to?
Caylith - 2008-03-27, 22:00
:
- Dzisiaj... na pewno nie dzisiaj...ale jutro.. kto wie... - zamruczała z dziwnym błyskiem w oczach jakiego z pewnością jeszcze Parker nie widział u niej wczoraj i wcześniej. Wycofała się z powrotem do łazienki i wróciła naciągając na tułów koszulkę, która natychmiast opięła sie na wszystkim na czym miała się opiąć.
Ricky klapnęła obok niego na wyrko plecami a potem przewróciła sie na bok i oparła głowę na jego klacie. Zaczęła bawić się troczkiem od bluzy dresowej.
- Sure, why not. Dawno nigdzie nie szliśmy wszyscy. Jakoś tak sie wszyscy rozleźli ostatnio...
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 22:31
:
To chyba przez nas. powiedział przytulając ją do siebie i wzdychając Myśmy się od nich oddalili to i oni znaleźli sobie inne zajęcia. A do tego wszystkiego te dzikie akcje. pocałował ją w głowę i potarł dłonią jej ramię Hej... Wpadniesz dzisiaj na trening, czy wolisz pobyć z Lizy i Vann? zapytał szukając wzrokiem swojej jasnej kurtki.
Caylith - 2008-03-27, 22:41
:
Popatrzyła smętnie na troczek i pociągnęła go mocniej a potem puściła tak że poleciał jak z procy.
- Czyli to w sumie nasza wina. A raczej moja, że cię odciągam od towarzystwa. But, guess what.. I am not even sorry... - zaśmiała się cicho - I w sumie nie wiem co chcę zrobić dzisiaj wieczorem. Zależy. Dziewczyny mogą mieć plany, albo i nie. Zobaczę gdzie się znajdę... w bait shopie... na jakiejś imprezie.. na widowni hali sportowej...
Po chwili przypomniała sobie coś jeszcze co powiedział.
- Jakie dzikie akcje? - popatrzyła ze zdziwieniem na Maxa podnosząc głowę.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 22:45
:
Max westchnął bo po raz kolejny pożałował, że nie potrafi ugryźć się czasem w język. Przytulił ją mocniej i pocałował. Nieistotne... Albo inaczej. Nie mogę Ci powiedzieć. Obiecałem Dave'owi, że nic nikomu nie powiem. przygryzł dolną wargę Gniewasz się? Mam nadzieję, że nie na tyle by nie zabrać mnie ze sobą do szkoły. Widzisz, samochód został w domu.
Caylith - 2008-03-27, 22:51
:
- Oh come on...gniewać się? - uśmiechnęła się spokojnie - to jest sprawa Dave'a czyli on decyduje kto o niej wie. A więc skoro zabronił ci mówić to ja zabraniam ci się z tego spowiadać do mnie.
Poczochrała mu włosy po czym sprężyście się podniosła na nogi.
- Szykuj się, skarbie, bo jak zaraz nie wyjdziemy to się spóźnimy. I chyba nie zdążymy wpaść jeszcze do ciebie więc niestety będziesz się musiał chwilowo obejść bez kremu do golenia, kremu do paznokci i reszty tego całego badziewia.
Zaczęła rozglądać się za butami i żakietem.
KapitanOwsianka - 2008-03-27, 22:59
:
Wezmę tylko kurtkę... powiedział zsuwając się z łóżka i znikając w szafie Erici. Po chwili ze środka dało się słyszeć głośne achnięcie Wow... Kiedy kupiłaś tę sukienkę? zapytał wyglądając z szafy już w jasnej kurtce, która cały czas jeszcze pachniała trochę Ericą Jest cudna! Ubierzesz się w nią dla mnie? zapytał z nadzieją w głosie znowu znikając w szafie. Wyszedł dopiero po chwili Na Tobie na pewno wygląda lepiej. Po drodze zahaczymy o jakąś drogerię. Musze cosik kupić. Najwyżej odrobinę się spóźnimy. Powiedział zbierając swoją torbę i objąwszy Ericę ruszając na dół.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-04-02, 20:17
:
Kocica była w swoim żywiole wylegując sie na kolanach Elly i dosłownie nie dając jej się przestać głaskać. Każda próba zepchnięcia jej lub zabrania ręki kończyła się niezadowolonym pomrukiwaniem i przyspieszonym machaniem ogona. I nie miało znaczenia, że kuszono ją udkiem kurczaka po chińsku z pudełka z chińszczyzną. Zleźć nie chciała.
Ricky łomotnęła się na wyrko tuż obok uwięzionej pod kotem Elly i sięgnęła po jedno z pudełek z chińszczyzną skąd wydłubała kawałek kurczaka pięciosmakowego i leżąc na brzuchu spałaszowała go. Tuż obok łóżka stała flaszeczka z połową tequilli Nathana Stauntona, którą nieopatrznie zostawił w domu przed wyjazdem i dwie szklanki z których dziewczyny pociągały od czasu do czasu. Jak również cytryna i sól. I coś bez alkoholu w postaci butelek z wodą i Pepsi.
Erica pochłonęła kolejny kawałek kurczaka mieszając zajadle pałeczkami w pudełku.
- Soooo... w kwestii Evana. kochanie. to jest tak, that he looked cool with it, but completlly freaked out yesterday - skrzywiła się - I to własnie w stosunku do mnie bo co do Maxa to odnosi się przyjaźnie z tego co zauważyłyśmy na hali. To już chyba nie jest mój Evan. A najgorsze jest to, że w ogóle nie podejrzewałam go o coś takiego. Przecież nic się nie zmieniło między nami!
Z niezadowoleniem pociągnęła Sparky za ogon.
Derriuz - 2008-04-03, 16:39
:
Camaro Dave'a leniwie wjechało pod dom. Silnik wkrótce zgasł, po kilku seriach pomruków a z środka wysiadł chłopak znany ze swojego rozleniwienia, flegmatyzmu i umiejętności totalnego olewania niemal wszystkiego. Lekki uśmiech widniał na jego twarzy. Pomógł Gabie wysiąść z samochodu, jak by to wypadało, po czym podszedł do bagażnika, skąd wyjął plecak kostkę, który wyglądał na całkiem rozepchany. Ostrożnie zarzucił plecak na ramię i zamknął bagażnik.
- Idziemy? - odwrócił się do Gabie z uśmiechem na twarzy - Czy może chcesz coś najpierw zrobić?
Lothrien - 2008-04-04, 11:42
:
-Zmieniło się. Przecież ślepa nie jestem. On się zakochał, a Ty nie i to był wasz główny problem.- Ell podrapała kotkę za uchem na co ta zamruczała z zadowoleniem. Potem sięgnęła po pudełko z chińszczyzną i zaczęła zapychać sobie buzię kurczakiem w panierce kokosowej. -Widzisz panna, nie można mieć wszystkiego. Nie możesz złapać wszystkich Evanów i Maxów za ogonki.- stwierdziła radośnie parafrazując przysłowie. -No właśnie a'propos ogonków... jak tam Twoje relacje z Parkerem?- spytała mrugając do niej dwuznacznie.
Caylith - 2008-04-04, 11:53
:
- Ale ja nawet nie próbowałam łapać Evana! - pisnęła z oburzeniem - To znaczy... - z zakłopotaniem przeczesała włosy ręką - kiedyś mogło coś z tego być i może podświadomie zachęcałam... ale mnie wystraszył. A potem pojawił się Max i wsiąkłam - uśmiechnęła się z rozczuleniem mówiącym o uczuciach znacznie więcej niż słowa. Odstawiła pudełko i padła na plecy. Po czym zaśmiała się patrząc na Elly.
- A co do ogonków... - zachichotała lubieżnie - faza 3,5 u nas, if u know what I mean my dear... ma niesamowite ciało. A sprzęt...ahhh... tyle, że jeszcze nie został on użyty odpowiednio. That means I am still a virgin, bo wiem, że o to pytasz. - dodała wesoło.
- Ale nie długo już... co on potrafi zrobić rękami i za pomocą ust... geez... - zamruczała jak kociak przypominając sobie parę ostatnich "akcji" i przewróciła się znów na brzuch sięgając po szklankę i w zachwycie strzelając łyka tequili i zagryzając cytryną. Z lekkim rumieńcem spojrzała na Ell.
- A ten twój koleś... tell me... jaki jest.. kto to jest...
Lothrien - 2008-04-04, 12:05
:
-Nie wiem.- mrugnęła do niej wesoło. -Nie znam go. Zwykle ze sobą nie rozmawiamy. Chociaż...- zamyśliła się. -Jest arogancki, egocentryczny i zupełnie pozbawiony uczuć. Przynajmniej tych pozytywnych.- stwierdziła z prostotą. -Czyli taki jak lubię. W sumie nie wiem kto czyje potrzeby zaspokaja, ale póki co mi to odpowiada.- machnęła ręką w stronę szklanki, nie chciała zrzucać kotki z kolan. Miała nadzieję, że Ricky jej poda. -Wiesz ten alarm... no cóż to jego sprawka.- wzruszyła ramionami.
Gabi. - 2008-04-04, 12:09
:
-Tak idziemy-spojrzała na niego i jego plecak-Co tam masz?-zapytała i rozejrzała się dookoła. Podeszła bliżej i pocałowała delikatnie Dave'a, łapiąc go za rękę.
Zaczęli powoli iść w stronę wejścia.
Caylith - 2008-04-04, 12:12
:
Podsunęła jej talerzyk z sola i cytryną i szklankę.
- Nie za dużo gadacie...aaaaa - zachichotała - kochaaanaaa... to wy jesteście tak zajęci sobą, że nawet nie znasz jego imienia? So kinky... so exciting...so mysterious - przewróciła oczami i znowu zabrała się za kurczaka 5smakowego.
- Czyli ten twój tajemniczy koleś załatwił mi wagary i wizytę w centrum handlowym. Podziękuję mu jak będę mała okazję. Chociaż - mrugnęła do Ell - myślę, że twoje podziękowania będą przyjęte znacznie lepiej. Po co on to zrobił w ogóle?
Lothrien - 2008-04-04, 12:20
:
-Hmmm... pomyślmy?- spojrzała na nią jak na młodszą siostrę, z odrobiną politowania, przekory i pobłażliwości. -Bo miał ochotę na seks?- pociągnęła porządny łyk tequili i zagryzła cytrynką. Nie skrzywiła się nawet. -Mam nadzieję, że nie będziesz miała okazji.- powiedziała szczerze. -Niebawem wsadzam go między bajki. No chyba, że to on "wsadzi" mnie pierwszy
Caylith - 2008-04-04, 12:32
:
- Ej! No domyślałam sie czemu ale wolałam się upewnić, babe - wyszczerzyła się - Sorry, jeśli nie spełniam twoich nadziei na bycie tak doświadczoną w sprawach łóżkowych i obiecuję przychodzić po porady - podniosła rękę jak do ślubowania z szerokim uśmiechem -... po prostu to dla mnie nie jest takie proste. Ja nie pójdę do wyrka z kolesiem na na którym mi nie zależy i któremu nie zależy na mnie.
Zamyśliła się, liznęła soli, pociągnęła kolejny łyk tequili i zagryzła cytryną.
- Wygląda na to, że nasze podejście do kolesi nadal jest inne... serio chcesz go zostawić? przecież dostarcza ci niezłych doznań... ja bym chwilę go jeszcze potrzymała przy sobie. Ale z drugiej strony chyba lepiej rzucać niż być rzucaną.
Sięgnęła na oślep po małego pilota i zapuściła na średnią głośność jakąś muzykę - neutralną - Ell nie podzielała jej upodobań muzycznych.

The Offspring - Why don't you get a job
Lothrien - 2008-04-04, 12:50
:
-Nie da się ukryć. Im wcześniej to skończę, tym lepiej. Przecież mogłabym się jeszcze zakochać.- położyła nacisk na to ostatnie słowo wymawiając je jakby z obrzydzeniem. -A po czym poznajesz, że chłopczykowi na Tobie zależy dziewczynko?- spytała nawiązując do słów Ricky. Wróciła do pałaszowania kurczaka od czasu do czasu karmiąc leżącą na kolanach kotkę.
Caylith - 2008-04-04, 13:02
:
Spojrzała zezem na Ell.
- Kurde, to się po prostu czuje. Ciężko wyjaśnić.
Zastanowiła się moment patrząc jak kot schludnie pożera kawałki kurczaka.
- It's like... like waking up in the new world - mruknęła - jakbyś otworzyła nagle oczy i zauważała inne kolory niż zwykle. Zakochanie się nie jest takie straszne jak uważasz. Czemu w ogóle tak się przed tym wzbraniasz?? - uśmiechnęła się. - A co do faceta... powiedzmy, że widzę jak się inaczej zachowuje w stosunku do mnie. Szuka kontaktu i to nie tylko chodzi o fizyczny... inaczej sie odzywa, nawet inaczej oddycha gdy jest przy mnie... to naprawdę ciężko wyjaśnić. Musiałabyś sama się zakochać w kimś z wzajemnością i wtedy zrozumienie tego wszystkiego naprawdę będzie dziecinnie łatwe.
- No chyba, że sie mylę po raz kolejny i to co biorę za uczucie jest tylko chwytem by udało mu się zaliczyć... - dodała po chwili z mrocznym spojrzeniem i pociągnęła wielkiego łyka tequili.
Derriuz - 2008-04-04, 14:24
:
Dave spojrzał na Gabie, przechylając lekko głowę na bok z uśmiechem na twarzy. Jego spojrzenie wyrażało lekkie zaskoczenie, ale zaraz odpowiedział.
- Nie mogłem przecież przyjść z pustymi rękami, prawda? - zapytał tak, jakby to było czymś oczywistym. Po chwili jednak wzruszył lekko ramionami i zatrzymał się przed drzwiami by zadzwonić do drzwi. Dave mimowolnie położył rękę, którą trzymał jej dłoń na jej ramieniu jakby w jakimś odruchu.
KapitanOwsianka - 2008-04-04, 20:56
:
Silnik typu hemmie ma to do siebie, że słychać go z bardzo daleka. I po tym charakterystycznym dudnieniu można było poznać, że Max się zbliża swoją ukochaną Impalą z 67 roku. Czarny samochód wytoczył się spokojnie zza rogu i skręcił w ulicę, a potem zaczął toczyć się po podjeździe w kierunku drzwi. Zatrzymał się koło Camaro. W środku siedział Max...
Caylith - 2008-04-04, 21:03
:
Przez wrzaski kolesia z Offspring usłyszała bzyczek dzwonka. Odstawiła tequilę i podniosła się z miną odmienną od mrocznej.
- A oto i reszta towarzystwa. Albo część reszty. Hold a minute.. zaraz wracam. Nie pozwól by cię zamęczyła - odezwała się do Ell... albo do kotki... lub do obu.
Po chwili zbiegła po schodach i podeszła do drzwi. Otworzyła je zamaszyście i ukazała sie reszcie kiwając lekko głową do słów piosenki, jakby zgadzała się, że ktoś musi sobie znaleźć robotę.
- Hej Chillman, Gab... come on in... mamy tequilę, muzykę i takie mnóstwo chińszczyzny, że można pułk wojska nakarmić... follow the Offspring... - uśmiechnęła się szeroko odsuwając się i wpuszczając ich - A gdzie mój prywatny koszykarz?
Derriuz - 2008-04-04, 21:11
:
Dave wyszczerzył się jedynie i odparł:
- Przyjazd Max'a było słychać w sąsiednich dzielnicach - zaśmiał się i wskazał kciukiem za siebie, gdzie zaparkowała Impala.
- Tak, czy owak, mam nadzieję, że nie ma Twoich rodziców, po przywiozłem płynny prowiant - a uśmiech nie schodził z jego twarzy - Wpuścisz nas? - zapytał stojącą w przejściu Ricky - No wiesz... Troszkę mi ciężko... Nie wiem jak to tam pomieściłem.
Caylith - 2008-04-04, 21:17
:
Zaśmiała się otwierając drzwi jeszcze szerzej.
- Dave starych nie ma przez pełne dwa tygodnie. Mogę robić idealnie co chcę...włącznie z piciem płynnego prowiantu z kim mam ochotę. Wchodźcie... zaraz ci pokaże gdzie to wszystko dać.
Wyciągnęła szyję patrząc na wjeżdżająca Impalę z szerszym uśmiechem.
KapitanOwsianka - 2008-04-04, 21:29
:
Max wysiadł z samochodu i poprawił bluzę i jasną kurtkę, która najpewniej znowu zostanie u Erici. Tak przynajmniej mu się wydawało. Zamknął drzwi nie kłopocząc się nawet tym by zamykać je na kluczyk, przecież tutaj nikt nie kradł. I kto by chciał takiego smoka ukraść? Ruszył powoli w kierunku wejścia, gdzie wymienił sicret handshake z Davem i buziaka z Gabie. Ericę zostawił sobie na deser i kiedy cała trójka znalazła się w środku, a Dave i Gabie ruszyli w głąb domu schwycił Kitty w pół i przycisnął ją do drzwi kradnąc jej namiętnego buziaka. Potem rozejrzał się, czy nikt nie widział i z uśmiechem zaczął ściągać kurtkę.
Caylith - 2008-04-04, 21:39
:
Zdziwiła się nieco takim powitaniem ale nie protestowała szczególnie...zwłaszcza, że spodobało jej się to. Widząc miny i sekretne ściąganie kurtki podniosła jedną brew ze śmiechem.
- Hey babe... już się rozbierasz? Tak bez gry wstępnej? Na drzwiach? - łypnęła okiem na resztę włażącą po schodach - no chyba, że to ściąganie kurtki i przyciskanie do drzwi to była gra wstępna - dodała z szelmowskim uśmiechem wywijając się z jego ramion. - niestety poczekać musisz az będziemy sami z tym.
Pociągnęła go za resztą.
- Chillman mówił coś o płynnym prowiancie a my jeszcze mamy tequillę na górze. It's gonna be nice night...
Derriuz - 2008-04-04, 21:59
:
Dave posłusznie, jak się po nim spodziewano, wpełzł na górę prowadząc Gabie przy tym. Gdy w końcu dotarł do drzwi do pokoju, w którym, jak przypuszczał, miała odbyć się cała impreza (podpowiadał mu tak samczy instynkt i fakt, że zza drzwi wydobywał się dźwięk muzyki) uchylił je powoli, zajrzał do środka i uśmiechnął się, gdy okazało się, że teren jest "czysty". Tzn. że ktoś tam jednak jest i chińszczyzna wskazywała na to, że to jest właściwe miejsce. Puścił Gabie przodem z uśmiechem, po czym sam wszedł za nią, by zaraz położyć ostrożnie plecak na podłodze aż coś zabrzęczało. Głośno i wielokrotnie.
- Whoops!... Musiało się zruszyć - przyznał, przybierając głupawy wyraz twarzy i otworzył plecak, po czym wyjął z niego co następuje: Wódkę Smakową (litr; coby walić bez zapity), trzy wina (litrówki; jakby któreś z nich wolało pić jedynie dla smaku) i osiem piw. Również dla smaku.
- Okaay... That's it...
KapitanOwsianka - 2008-04-04, 22:22
:
Max uśmiechnął się rozbrajająco wieszając kurtkę na wieszaku w przedpokoju. Skarbie... Gwarantuję, że to Ty powinnaś być spragniona wrażeń. powiedział i objął ją ramieniem Powiedz... Dlaczego bawimy się u Ciebie, a nie na przykład na dole, gdzie jest stół, telewizor i play station? I jest blisko do drzwi, w razie jakbyśmy coś zamawiali? zapytał z typową dla głodnego faceta szczerością.
Caylith - 2008-04-04, 22:29
:
- Dobry pomysł... Hey Dave! - wrzasnęła opierając sie o poręcz schodów - nie rozpakowuj tego swego plecaka na górze! Przenosimy się na dół z imprezą!
- C'mon Max trzeba mu pomóc .. on sam tego wszystkiego nie zabierze.. i nie daj Boże coś stłucze po drodze próbując... - dodała po chwili obejmując chłopaka w pasie, po czym ruszyła na górę pomagać znosić rzeczy.
Derriuz - 2008-04-04, 22:34
:
- For Christ sake... - mruknął z dezaprobatą pod nosem i począł pakować wszystko z powrotem do środka - Make up your mind! - zawołał przez ramię, po czym zręcznie i prędko uwijał się z pakowaniem alkoholu nie bawiąc się już w staranne zabezpieczanie przed brzęczeniem. W końcu nie ma jej rodziców, więc po co się martwić? Gdy już skończył (a uwinął się dość prędko) zarzucił lekko plecak na ramię i wylazł z pokoju schodząc z powrotem na dół.
- Jesus... - pokręcił głową o niższych stopni schodów.
Caylith - 2008-04-04, 22:39
:
- Nie narzekaj jak baba - mruknęła do niego z objęciami pełnymi pudełek chińszczyzny i z tequillą pod pachą. - Ciesz sie, man, że to tylko alkohol. Mogłam poprosić o pomoc w znoszeniu sprzętu grającego... - wyszczerzyła się ze złośliwą radością - Kierunek salon. To tam gdzie ta plazma... keep movin'... I'm gonna join you for a sec...
Zniosła żarcie na dół i podążyła do kuchni po potrzebne naczynia.
Gabi. - 2008-04-04, 22:45
:
-Hej-uśmiechnęła się do wszystkich i rozejrzała-Ładny dom-stwierdziła po chwili i spojrzała na Dave'a-Ty to zawsze masz co przynieś-roześmiała się i podeszła do nich-Pomóc wam?-zapytała przyglądając się Dave'owi. Spojrzała na Maxa i uśmiechnęła się do niego.
KapitanOwsianka - 2008-04-04, 23:08
:
Max czekał, aż wszyscy się zbiorą, puścił przelotnie takie przyjacielskie oczko do Gabie, w stylu starszego brata, po czym zorientowawszy się, że nie ma w zasadzie czego więcej zabrać chwycił kota za kark i posadził go sobie na ramieniu, przejął pudełko z kurczakiem curry i pałeczki, po czym zszedł na dół. Siadł na kanapie zrzucając z siebie kota i zaczął grzebać pałeczkami w chińszczyźnie. Oglądamy coś?
Caylith - 2008-04-04, 23:15
:
Sparky zdecydowanie spodobała się pozycja z jakiej ją zrzucono i wdrapała się na Maxa ponownie węsząc ciekawie w stronę pudełka z wysokości jego ramienia. Ricky z kolei gwizdnęła mu kawałek kurczaka z pudełka i podjadając go wyciągnęła na środek salonu pudło z filmami, w którym zaczęła grzebać.
- No jest trochę do wyboru... what would you like... komedia... kryminał... science fiction... ooo.. mam i klasykę - złapała pudełko z kurczakiem pięciosmakowym i zabrała się za niego grzebiąc nadal w filmach - ... Blade Runner... Parszywa dwunastka... Szklana pułapka... niech ktoś mi poda łaskawie moją szklaneczkę z wodą ognistą i cytrynę...
KapitanOwsianka - 2008-04-05, 10:38
:
Jakieś romansidło? zaproponował z uśmiechem i objął Ericę, co nieco utrudniło mu grzebanie w pudełku z chińszczyzną, ale ostatecznie niewiele zmieniło. Dave... A może zagramy w bilard co? zaproponował.

A reżyser zdecydował się zrobić przeniesienie akcji i zmianę czasu, gdyż aktor powiedział, iż nie wie kiedy będzie mógł grać ;)
Caylith - 2008-05-17, 12:11
:
Nathan Staunton nigdy nie był zbyt rozmownym człowiekiem i nie miał tez zwyczaju zwierzać się ze swoich kłopotów dobrowolnie. Ricky zaś była w smętnym nastroju, tak więc późny obiad minął we względnym milczeniu, przerywanym tylko kilkoma pytaniami o szkołę (zbytymi odpowiedzią typu "w porządku") i czy wszystko gra poza tym - Nathan był jednak spostrzegawczy. Ricky coś odmruknęła tylko więc dał jej święty spokój i cmoknął w czubek głowy dając wyraz rodzicielskim uczuciom. Potem on wetknął nos w dodatek sportowy a jego córka poszła do swego pokoju, wzięła Sparky na ręce i zapuściwszy jakąś muzykę zamknęła oczy i starała się uporządkować chaos w głowie.
- Why it is so hard to understand man, kitty - mruknęła częściowo do kocicy a częściowo do własnych myśli i podrapała Sparky za uchem. Kot zamruczał i otworzył oczy patrząc na nią zaspanym niebieskim spojrzeniem - I think it is time for plan B - powiedziała stanowczo Erica po chwili milczenia. - Spróbujemy dać mu to co chce.. but dammit... its gonna be hard... - i ponownie pogrążyła się w ciężkich myślach, którym zawtórował melancholijny głos Fernando Ribeiro z Moonspell puszczony dość głośno i wyśpiewujący "Ghostsong".
Eithel - 2008-05-17, 20:55
:
W pewnym momencie drzwi posiadłości Stauntonów otworzyły się z hukiem a na podłodze w holu wylądował stos walizek od Prady. Niezawodny znak, że Ivy właśnie wróciła do domu z rzekomej delegacji. Prezentowała się wręcz doskonale - świetnie dopasowana, błękitna kreacja podkreślała czekoladową opaleniznę. Ogólnie od step-monster wręcz biło zadowolenie z życia, wyglądała na niezwykle szczęśliwą i zakochaną.
- As-Salam alejkum! - przywitała się z Nathanem łamanym arabskim, po czym delikatnie pocałowała go w policzek. Nazbyt delikatnie, nazbyt w policzek. - Idę na górę do Erici dać jej drobny prezent, zaraz do ciebie wrócę, kochanie. - rzuciła od razu kierując się w stronę schodów, najwyraźniej niezbyt zainteresowana przywitaniem ze swoim mężem.
Drzwi pokoju Ricky otworzyły się gwałtownie - Ivy nie miała zwyczaju pukać do któregokolwiek z pomieszczeń w swoim własnym domu. Nawet jeżeli były to drzwi jej nastoletniej pasierbicy, która ją szczerze nie cierpiała - z wzajemnością, chociaż Ivy skrzętnie to ukrywała.
- Hello! I'm back, are you happy? - zaszczebiotała tym swoim denerwującym tonem, którego Ricky tak bardzo nie znosiła. Zresztą w tym zdaniu wyczuwalna była odrobina ironii - Przywiozłam ci coś. Powinno to trochę pomóc uczynić cię bardziej dziewczęcą. - powiedziała, podając Ricky mini-sukienkę od Niny Ricci w niesamowicie wściekłym kolorze różu, jakiego nie powstydziłaby się Lindsay.
Caylith - 2008-05-17, 21:05
:
Przez otwarte drzwi wylała się głośna mocna ballada Hinder o melancholijnym wydźwięku, a właścicielka pokoju, tkwiąc w oknie wtórowała balladzie dodając swój świetny drugi głos w bardzo fajny sposób. Śpiew Ricky gwałtownie się urwał na odgłos otwieranych drzwi.
- Nie potrafisz pukać, Ivy? - zapytała po chwili niezadowolonym tonem nie odwracając się od razu. W powietrzu czuć było leciutki zapach papierosów. Najprawdopodobniej paliła. Po chwili odwróciła się jednak i oparła o framugę zakładając ręce na piersi i mierząc macochę ponurym spojrzeniem. - A więc wróciłaś. Ojciec na pewno bardzo się cieszy. - prychnęła lekko. Rzuciła okiem na to co Ivy jej przyniosła. Potem przeniosła spojrzenie na macochę. Potem znowu na sukienkę z tak autentycznym niedowierzaniem, że gdyby Ivy przywiozła słonia jako miłe zwierzątko ogrodowe, nie byłaby bardziej zdziwiona.
- That thing is.. for me, right? - podeszła do łóżka i podniosła szmatkę, którą po chwili odłożyła - well, thanks... - powiedziała grzecznie ale tonem sugerującym, że prędzej da się pokroić niż to założy. - Na pewno ubiorę to na siebie... - dodała z ironią w głosie.
Caylith - 2008-05-25, 20:51
:
Gdy zaparkował wysiadła z samochodu nie wyskakując z niego jak zwykle - wyraźny znak, że nie była sobą. Po czym pogładziła maskę pieszczotliwie.
- Spokojnie babe... nie zmieniasz właściciela i żaden facet nie będzie cię prowadził więcej tak barbarzyńsko wolno. To był wyjątek. - łypnęła okiem złośliwie na Evana.
- My keys, please - zażądała i złapała je w powietrzu gdy rzucił nimi w nią. Na koniec ominęła samochód zbliżywszy się do niego i uśmiechnęła się lekko do Ballmera.
- Szoferowanie dobiegło końca, my friend, więc myślę, że już sobie stąd poradzę i wpełznę na górę. Dzięki. Chyba, że w zakresie usług jest też otulanie kołderką i śpiewanie nordyckich sag w ramach kołysanek... - zakpiła lekko a w oczach mignął cień dawnego humoru.
Noise - 2008-05-25, 21:08
:
- Jest robienie francuskich tostów z serem i śpiewanie kołysanek po szwedzku. Zainteresowana? - zapytał uśmiechając się prowokująco. - Gwarantuję, że jako niańka sprawdzę się równie dobrze i nie będziesz żałowała. - odgarnął włosy do tyłu i spojrzał Erice prosto w oczy - No to jak będzie?
Caylith - 2008-05-25, 21:32
:
Jedna brew podjechała do góry z niedowierzaniem.
- Raczej nie bardzo - wole usypiać sie sama. Nie chcę słyszeć twoich kołysanek bo zapewne po paru taktach przejdziesz na growling a to nie jest dobry pomysł na usypianie mnie. Co do tostów z serem - brwi ściągnęły się a w oczach pojawiła się tęsknota. Max robił tosty z serem z którymi żadne inne równać się nie mogły według niej. Ale nie powiedziała tego - nawet francuskich, nie jestem głodna Evan, więc dziękuję. - dokończyła zgrabnie. Zaraz jednak coś przyszło jej do głowy. Podeszła do samochodu i zaczęła grzebać w schowku na rękawiczki, który okazał się w aucie Erici być przepełnionym jakimiś papierami.
- However speaking of songs... - zamruczała wodząc nosem po kartkach w słabym światełku samochodowej latarki - ah there it is... - wyciągnęła jedną kartkę A4, a resztę papierów wpakowała z powrotem do środka. Wróciła do Evana z wahaniem w oczach rozkładając kartkę na której z jednej strony widać było wzory chemiczne. Chwilę patrzyła na niego z coraz większym wahaniem.
- Here - wręczyła mu w końcu kartkę - chciałeś kiedyś kopię tego. To jest - wciągnęła oddech - coś co można by nazwać próbką tekstu piosenki. Tak konkretnie widziałam to jako mocniejszą balladę metalową albo gotycką i BEZ growlingu. Zresztą zobaczysz po słowach. Przerobiłam nieco to co powstało w greenroomie i myślę, że nie jest tak kompletnie zła. A w kwestii dlaczego ci to daję - dodała nieco nieśmiało - pomyślałam, że może byłbyś w stanie dorzucić do tego jakąś melodię. Gdybyś na przykład nie mógł spać i akurat nie miał nic do roboty.
Skończyła przemowę czując sie dziwnie. Nie pokazywała nikomu tych tekstów ale ten był na tyle dobry że aż sam się prosił a poza tym miała nadzieję, że jak jednak nie to Ballmer nie wyśmieje tej próby.
- Podejmiesz się wyzwania?
Noise - 2008-05-26, 07:42
:
- Powinnaś coś zjeść Erica. Max będzie Cię teraz potrzebował, a ty będziesz potrzebowała siły i energii żeby sprostać temu wszystkiemu. - powiedział z wyraźną troską. Jednakże nie zamierzał się z nią sprzeczać, więc nie naciskał. Gdy grzebała w schowku auta przypatrywał się temu bez słowa, lecz gdy dowiedział się co tak naprawdę było na tej feralnej kartce Evan rozpromienił się cały. - You bet. Postaram się jak najszybciej ułożyć linię melodyczną na perkusję i dwie gitary. Ale najpierw chętnie się dowiem jaka jest Twoja wizja tej piosenki.
Caylith - 2008-05-26, 09:13
:
- Spokojnie, nie ma się co spieszyć. Ja bym chciała się tylko dowiedzieć jaką melodię mógłbyś stworzyć do tego i czy w ogóle się da. Nie musisz od razu robić całego układu. A o wizji możemy pogadać przy okazji.
Przetarła oczy zmęczonym ruchem.
- Nie chce mi się jeść. Może uda mi się zasnąć ale wątpię. Tak czy siak myślę, że już pójdę. Dzięki za podwiezienie i dotrzyj bezpiecznie do siebie. I spróbuj zasnąć. - uśmiechnęła się lekko do niego a potem zmęczonym krokiem ruszyła do drzwi. Od drzwi jeszcze pomachała mu a potem cicho weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
Caylith - 2008-06-02, 21:16
:
W domu Stauntonów było jedno takie miejsce, które Ricky nazywała swoim (pomijając pokój).Tam miała pewność, że nikt jej nie wlezie prawdopodobnie ze względu na strach o całość kości i lęk wysokości. Tam właśnie siedziała teraz - na dachu, gdzie wlazła z tarasu po drabince przeciwpożarowej - w jedynym jego płaskim i stabilnym miejscu. Czuła się tu tak jakby przebywała na szczycie świata. Siedziała sobie po turecku z 1 słuchawką i-phona w uchu, na wypadek, żeby słyszeć gdyby ktoś ją wołał i patrzyła na komórkę trzymaną w rękach. Z 5 razy włączała już listę kontaktów i zatrzymywała się na jednym imieniu by zadzwonić i tyleż razy rezygnowała. W końcu zaklęła cicho i odłożyła telefon obok siebie przymykając oczy i opierając głowę o ścianę. Zbierała siły do kolejnej próby.
Caylith - 2008-06-03, 12:03
:
- For gods sake, he's not gonna eat you alive for it... - mruknęła w końcu do siebie opieprzając się za nadmierne myślenie. To, że zadzwoni nie powinno być traktowane jako zamykanie w klatce albo ograniczanie wolności albo... W końcu przerwała potok myśli, wyjęła słuchawkę i-phona z ucha i z determinacją wybrała numer Parkera nie zastanawiając się nad tym co będzie gadać.
Caylith - 2008-06-03, 21:12
:
- A nic takiego. Siedzę sobie właśnie na dachu i postanowiłam zadzwonić i spytać co tam u ciebie - powiedziała spokojnie. Nie mogła nie usłyszeć, że średnio był zadowolony z telefonu ale mimo to zachowała spokój - You're ok? - tym razem w glosie zabrzmiała szczera troska.
KapitanOwsianka - 2008-06-04, 09:22
:
W słuchawce przez chwilę panowała cisza. Wreszcie odezwał się głos nieco zniekształcony przez sieć komórkową: Tak skarbie, wszystko w porządku... odpowiedział trochę lakonicznie. Siedzisz na dachu? To mięliśmy w Newport jakiś huragan, który Cię nań wyrzucił? zapytał z lekką nutką humoru, ale Erica wyczuwała, że wcale nie jest mu do śmiechu.
Caylith - 2008-06-04, 09:27
:
- Siedzę na dachu bo na niego wylazłam. Bo i w sumie czemu nie. No i nikt mi nie zabronił... pewnie dlatego, że nikt nie wie, że tu siedzę co jakiś czas - powiedziała z cichym śmiechem - No a poza tym chciałam.
Nijak nie skomentowała faktu oszustwa z samopoczuciem. Widocznie nie miał ochoty gadać na ten temat a ona nigdy do niczego nikogo nie zmuszała.
KapitanOwsianka - 2008-06-04, 10:32
:
Z drugiej strony odezwał się cichy śmiech. Twój dach to takie moje boisko... powiedział cicho, a potem zapadła cisza, która przedłużała się w nieskończoność dla obojga. Słuchaj, muszę kończyć. I have some stuff to do... But, hey... Widzimy się jutro w szkole, tak?
Caylith - 2008-06-04, 10:49
:
- I guess so... chociaż bardziej plaża niż dach. Dach to miejsce ucieczek ekstremalnych - odpowiedziała przekładając telefon do drugiej ręki i bawiąc się jakimś patyczkiem, który znalazła obok siebie - Więc idź i załatw to coś co masz do zrobienia. A potem sie połóż i spróbuj zasnąć. Być może faktycznie wszystko z tobą OK, ale przez to, że się wyśpisz będzie jeszcze lepiej. I mean it. - powiedziała poważnie. - Widzimy się jutro w szkole. Do zobaczenia. - potwierdziła a po chwili ciszy dodała jeszcze - Love you, babe. Bye.
Patyczek trzasnął między palcami gdy go zanadto wygięła.
Caylith - 2008-06-04, 12:13
:
Rozłączyła się i przez dłuższa chwilę patrzyła na gasnący wyświetlacz.
- Nie zjadł żywcem... - mruknęła - but how warm he was... how loving... geez... - westchnęła ciężko.
Odłożyła telefon i spojrzała na resztki patyka, który zaczęła po chwili bezmyślnie łamać na maleńkie kawałeczki. Gdy nie było już co łamać podciągnęła kolana bliżej siebie, objęła je ramionami i oparłszy na nich głowę zamknęła oczy starając się o niczym nie myśleć. Ale im dłużej próbowała tym mocniej pewne wnioski dochodziły do głosu w jej steranym rozumie. To nie był sposób by się uspokoić. Był inny. Erica chwyciła za telefon i wybrała numer Vanessy.
- Hej babe... masz ochotę na naleśniki wieczorową porą? Albo na lody wieczorową porą? Albo na cokolwiek byle by było teraz, z dala od domu i słodkie? - rzuciła do słuchawki gdy Vann się odezwała. - It's kindda emergency - dodała cicho nawet nie starając się udawać, że wszystko jest ok.
Caylith - 2008-06-04, 15:07
:
- Czy ja ci brzmię jakbym płakała? - zapytała zmęczonym głosem, w którym nie było nawet śladu łez ale za to sporo zniechęcenia do świata-bez-lodów-w-obecnej-postaci - I tak, chodzi o faceta. Z jakiego innego powodu ciągnęłabym cię gdzieś na coś słodkiego. Knajpka na molo może być? Tak za pół godziny?
Caylith - 2008-06-04, 15:17
:
Pokręciła głową próbując załapać o co chodzi z histerią... że niby ona ma histeryzować? W końcu poddała się zostawiając sobie wyjaśnienie na czas kiedy będzie spożywać lody.
- Jasne. Jak nie możesz tak szybko to przyjedź jak możesz. Ja będę czekać. Ale nie obiecuję, że coś sama nie zamówię - dodała z uśmiechem na ustach, który również dało się słyszeć w głosie. - No to pa, babe.
Rozłączyła się czując jak ciężki nastrój drży w posadach i zaczyna się nieco ulatniać. Schowała komórkę do kieszeni otrzepała się z resztek patyka i zlazła po drabince na taras a potem po tarasie do okna i w pokoju zaczęła sie przebierać w coś normalniejszego. 15 minut później była w drodze.
Caylith - 2008-06-10, 11:51
:
Ricky siedziała na dachu, który ostatnio stał się bardzo częstym miejscem ucieczek, ze słuchawkami w uszach. Tak więc nie słyszała kiedy komórka zaczęła wydawać ryczące dźwięki. Dopiero kiedy odezwała się wibra, wyjęła ją z kieszeni i przeczytała smsa.
- Well I'll be damn... jednak ją napisał - mruknęła i coś jakby uśmiech pojawiło sie na jej twarzy. Odpisała szybko i zaczęła czekać na odpowiedź.
Caylith - 2008-06-10, 12:02
:
Po kolejnych dwóch smsach Ricky z ożywieniem podniosła się na nogi i wróciła do pokoju. Wszystko było lepsze od sterczenia w jednym miejscu i katowania się myślami które były strasznie smutne. A fakt, że jej tekst dostał właśnie ubranko w postaci melodii był fajnym rodzajem oderwania sie od tego wszystkiego.
Dziewczyna ruszyła do garażu, odpaliła samochód i wyjechała.
Caylith - 2008-07-07, 10:51
:
Światło poranka zatańczyło na nosie śpiącej Erici. Potem powoli przesunęło się na twarz częściowo zasłoniętą czarnymi wijącymi się kosmykami. Nieoczekiwane ciepło plamy słonecznej oraz jakiś niezidentyfikowany dźwięk spowodowały, że dziewczyna powoli zaczęła się wybudzać z płytkiego snu. Mruknęła coś i niechętnie zaczęła wracać do przytomności, w trybie zwolnionym rozpoznając otoczenie. Z pewnością była u siebie i to w dodatku w łóżku. A sądząc po ciepłym ciężarze otaczającym ją w talii - nie sama. Leniwy uśmiech pojawił się na ustach gdy większość wczorajszych przyjemnych wydarzeń napłynęła falą do rozbudzonego umysłu. Otworzyła wreszcie oczy i odwróciła głowę w stronę z której napływało dodatkowe ciepło przytulone do jej pleców. Widok śpiącego faceta był po prostu słodki. Każda dziewczyna tak uważała. Bez wyjątków. Tak więc Erica starając się nie wiercić za bardzo wolniutko przesunęła się z boku na plecy i w tej wygodniejszej pozie zaczęła się przyglądać śpiącemu Maxowi.
KapitanOwsianka - 2008-07-07, 11:14
:
Max przez chwilę pomarudził na jej wiercenie się, po czym ziewnął i zapadł dalej w drzemkę. Zadziwiające było jak mocny miał sen. Podsunął tylko wyżej dłoń, a nosem odnalazł ulubione miejsce na szyi dziewczyny i dalej spał.
Caylith - 2008-07-07, 11:50
:
Dźwięk, który częściowo był odpowiedzialny za zbudzenie dziewczyny znów sie powtórzył. Erica starała sie zorientować co to było. W końcu doszła do wniosku, że to sygnał z komórki informujący, że albo ktoś dzwonił, albo jest jakaś wiadomość. Tak więc korzystając, że ma nieco większą swobodę ruchów, wyciągnęła jedną rękę w stronę stolika i na ślepo zaczęła macać za telefonem. W końcu go złapała i zaczęła sprawdzać o co biega. Na widok SMSa zrobiła wielkie oczy z zaskoczenia a potem uśmiechnęła się radośnie i zaczęła stukać powoli odpowiedź. Palce nie były tak rozbudzone jak cała reszta. Wcisnęła "Send" i odłożyła wyciszoną komórkę obok siebie na łóżko. I znów przymknęła oczy przysuwając się bliżej do Maxa i czując błogo, miło i sennie.
Caylith - 2008-07-07, 23:07
:
Telefon znowu zamruczał, jednak zdeponowany na miękkiej pościeli i zarzucony dodatkowo kawałkiem okrycia wydawał dosyć niemrawe odgłosy wibracyjne. W końcu przestał pomrukiwać by po jakimś czasie wydać cichutki pisk informujący, że coś przyszło. Ręka Ricky przesunęła się niemrawo by go chwycić. Na wpół sennie przeczytała smsa, kiwnęła głową i z cichym westchnieniem odłożyła komórkę gdzieś na bok. Zamknęła oczy i wsłuchała sie w cichy oddech za plecami. Na ustach zabłąkał się jeszcze czuły uśmiech gdy znów przysnęła przy takiej miłej kołysance.
KapitanOwsianka - 2008-07-08, 10:02
:
Widać Max miał się jednak obudzić, bo pomruk spowodował, że chłopak podskoczył, zrywając się ze snu, jeszcze nieprzytomny. Gdzie ten kot? zapytał nieprzytomnie, widać coś mu się śniło. Dopiero po chwili i wielgachnym ziewnięciu rozbudził się nieco i uwolniwszy od słodkiego ciężaru przetarł oczy, próbując się dobudzić do końca.
Caylith - 2008-07-08, 10:24
:
Otworzyła oczy i z westchnieniem przewróciła sie na bok opierając głowę na dłoni a łokieć opierając na poduszce. Śpiący jeszcze umysł sklasyfikował pytanie o kota jako pytanie o Sparky.
- Babe, ostatnio jak ją widziałam, czyli wczoraj w nocy, dostała przez pomyłkę twoją koszulą lecącą lotem balistycznym. Kątem oka widziałam jak się z niej wyplątała i zaczęła ją gdzieś ciągnąć - Erica ziewnęła i uśmiechnęła się przecierając oczy - chyba pod łóżko. Tam więc znajdziesz kota. I koszulę. Tylko pytanie po co ci kot i koszula - podniosła się nieco, otoczyła go w pasie ramionami i pociągnęła z powrotem do siebie - skoro jest tak nieludzko wcześnie, niedziela, cały dom pusty i nie ma gdzie się spieszyć. - dodała niskim nieco mruczącym głosem, który można by określić miękkim i puchatym jak futerko.
KapitanOwsianka - 2008-07-08, 11:06
:
Przez chwilę zastanawiał się nad tym o co jej chodzi z tym kotem, ale potem przestało mieć to dla niego znaczenie, kiedy pociągnęła go na siebie. Pocałował ją i uśmiechnął się Dzień dobry... Chciałbym zostać dłużej, ale muszę coś załatwić. powiedział i westchnął Poza tym strasznie mnie wymęczyłaś w nocy. przewrócił się na plecy i przeciągnął ziewając przeciągle. A potem zaczął gramolić się z pościeli i szukać porozrzucanych kawałków ubioru. Są jeszcze u Ciebie jakieś moje ciuchy? zapytał, a potem zdał sobie sprawę z tego, że dobrze by było pójść pod prysznic.
Caylith - 2008-07-08, 11:18
:
Puściła mu oczko... bardzo zaspane oczko, ziewnęła i widząc, że z jej zabiegów zatrzymania go na dłużej nic nie wyjdzie, wstała z łóżka i powędrowała do szafy nie zawracając sobie głowy narzucaniem czegoś na siebie.
- Let's see... - dobiegł stamtąd przytłumiony pomruk połączony z szelestami rozmaitych rzeczy - Aha... - po chwili sie pojawiła z niezamkniętą torbą sportową i czymś zielonym i puszystym w drugiej ręce. - Z tego co pamiętam to coś tu przywlokłeś jakiś czas temu i nie zabrałeś z powrotem - uśmiechnęła się kładąc torbę na podłodze obok łóżka. Zielona rzecz, która okazała się być ręcznikiem poleciała w stronę Maxa. Widocznie myśleli podobnie. - Zajrzyj tam.. może coś ciekawego będzie. And if you wanna take a shower... go ahead - dodała zakładając ręce za plecy i przeciągając się porządnie aż wszystkie mięśnie się napięły.
KapitanOwsianka - 2008-07-08, 12:47
:
Max odetchnął głębiej starając się skupić na czymś innym niż Erica. Wreszcie wyjął jakieś rzeczy z torby, a potem ruszył do łazienki gdzie po chwili dało się słyszeć dźwięk prysznica.
Caylith - 2008-07-08, 13:39
:
Popatrzyła z namysłem na twarzy na drzwi. Kusiło... ależ ją kusiło. Ale stanowczo odwróciła się w stronę łózka i szybko poprawiła pościel, zarzuciła kapę i wygoniła spod łóżka kocicę odzyskując przy okazji koszulę Maxa - która nadawała się w tym momencie tylko do prania. No chyba, że lubił mieć na ubraniu kocią sierść w dużej ilości. Potem siadła i odetchnęła głębiej. I nie wytrzymała.
Max nie zorientował się w fakcie, że nie jest już sam do momentu, aż w pasie nie objęły go szczupłe ramiona, żeńskie ciało przytuliło się do niego a zza pleców odezwał się rozbawiony głos.
- I forgot to say good morning
KapitanOwsianka - 2008-07-08, 20:26
:
Odwrócił się zaskoczony, ale zaraz uśmiechnął. Myślałem, że już mówiłaś i to kilka razy w nocy. powiedział ciepło, a potem zmył pod prysznicem mydło z włosów. Postanowiłaś dotrzymać mi towarzystwa? Czy może wygonić bym nie wylał całej ciepłej wody?
Caylith - 2008-07-08, 20:35
:
Puściła mu perskie oko.
- Nah... I really ment that I forgot to say it. Dzień dobry - stanęła na palcach i pocałowała go lekko - Nie zamierzam cię stąd wyganiać i możesz zużyć tyle wody ile chcesz. Nie jest limitowana. A towarzystwa dotrzymać mogę - jeśli cię nie peszę. Besides - zamknęła oczy i wsadziła głowę pod strumień wody który spłynął przy okazji na resztę ciała - I need a shower too. Tylko zapewne krócej mi to zajmie. Mniej do mycia bo drobniejszy człowiek - przywłaszczyła sobie gąbkę - So what you're planning today? Mówiłeś, że coś masz załatwić? - zapytała z zaciekawieniem robiąc dobry użytek z gąbki, a potem wystawiając się na strumień wody faktycznie obie czynności w tempie błyskawicznym.
KapitanOwsianka - 2008-07-08, 22:14
:
Umówiłem się z Evanem. Chce ze mną poważnie porozmawiać czy coś. Mam tylko nadzieję, że mi się nie oświadczy. zażartował otwierając kabinę i sięgając po ręcznik. Wytarł się i przepasał, a potem zajął szukaniem suszarki do włosów. Kiedy wreszcie ją odnalazł zaczął sobie suszyć krótkie włosy i po chwili mógł się spokojnie ubierać. Czarny podkoszulek, ciemno szara bluza z kapturem i jakimiś wzorami na plecach, dość cienka, poprzecierane dżinsy, wreszcie wczorajsze trampki i... Żel z woskiem na włosy.
Caylith - 2008-07-08, 22:35
:
- To... - oświadczyła zakręcając wodę, wyłażąc w końcu spod prysznica i zarzucając na siebie ręcznik - z pewnością byłoby wiekopomne wydarzenie. - dokończyła głosem przytłumionym przez energiczne wycieranie głowy i całej reszty. - Aczkolwiek z tego co wiem to nadal interesują go dziewczyny. Nie faceci. - przeniosła swoją osobę do szafy gdzie zaczęła grzebać i szeleścić ciuchami - nawet takie towary jak ty, Parker - wyjrzała z niej na moment częściowo ubrana, machnąwszy w jego stronę grzebieniem, strzeliła łobuzerskim uśmiechem i znowu się schowała. - Ale widać ma coś ważnego do ciebie, skoro cię zaprosił do swej rezydencji. Important men chit-chat or something.
W szafie na dłuższą chwilę zapadła cisza jakby dziewczyna zastygła w miejscu myśląc nad czymś. Po chwili szelesty sie wzmogły i w końcu Erica pojawiła się w ubraniu (ślicznie dopasowane biodrówki rybaczki za kolano barwy ciemnogranatowej i do tego dopasowany do ciała krótki topik z mikrymi rękawkami barwy między fioletem zielenią a purpurą zwanej amarantem. Plus botki za kostkę z rolowanymi cholewkami na niewielkim obcasie wyglądające na makabrycznie drogie i markowe) ale za to z miną pełną wątpliwości. Popatrzyła na Maxa odgarniając za ucho potrzaskujące z naelektryzowania ciągle nieco wilgotne włosy. Jeden nieposłuszny kosmyk uciekł i maźnął ją w nos.
- Speaking of chit-chat...myślisz, że powinnam z nim porozmawiać? Znaczy ze starym w kwestii Ivy? Powiedzieć mu co widziałam i słyszałam? Czy raczej nie, bo to nie jest moja sprawa.
KapitanOwsianka - 2008-07-09, 09:58
:
Max westchnął przerywając walkę z włosami, które nie chciały się układać tak jak on to sobie wyobrażał. I don't know... To zawsze będzie także Twoja sprawa, ale nie wiesz czy ojciec Ci uwierzy. Nie masz żadnych dowodów przecież, czyli będzie Twoje słowo przeciwko słowu Ivy. powiedział A mężczyźni bardziej skłonni są wierzyć swoim kochanicom. Z drugiej strony sam taniec nic nie oznacza, nawet jeśli ociekał seksem.
Caylith - 2008-07-09, 10:05
:
- Brak dowodów... - mruknęła, siadając na łóżku i biorąc kota na kolana - nie mam... oooo... jesteś genialny, hon... mam dowody! Listen to this.
Kot został przełożony z kolan na kapę gdzie szybko znalazł sobie wygrzane miejsce i zwinął się w kłębek, a Erica sięgnęła po telefon i popiskując rozmaitymi opcjami włączyła nagranie z dyktafonu z imprezy na cały regulator. Przechyliła głowę i zaczęła słuchać.
KapitanOwsianka - 2008-07-09, 11:29
:
Ale na nagraniu były tylko jakieś szumy i muzyka, która waliła w tamtym czasie z głośników. Od czasu do czasu padało jakieś słowo, którego nie można było zupełnie połączyć ze zdradami i innymi takimi.
Max uśmiechnął się smutno Tak jak mówiłem... Masz tylko słowa. westchnął i kompletnie ubrany jeszcze w granatową kurtkę pogładził ją po włosach. You'll be okey? zapytał zerkając na swój telefon.
Caylith - 2008-07-09, 11:35
:
Westchnęła ciężko wstając z łóżka.
- Yeah... pogadam z Ell jeszcze na ten temat. Wróciła dziś w nocy, wiesz? Może ona coś mi podpowie - na strapionej twarzy na moment pojawił się uśmiech świadczący jak bardzo brakowało jej najbliższej koleżanki. Po chwili sie otrząsnęła. - Chcesz coś wrzucić na ząb zanim wyjdziesz? Albo się czegoś napić? - zapytała odsuwając kosmyk z nosa i patrząc na niego spokojnie.
KapitanOwsianka - 2008-07-09, 11:38
:
Nie bardzo mam czas, jeszcze muszę skoczyć po samochód, bo na piechotę do Ballmera nie dojdę. Zjem pewnie coś z rodzicami. puścił jej oczko, na pożegnanie, po czym ruszył spokojnie do wyjścia i zniknął za progiem. Za chwile zbiegł prawie ze schodów.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-08-28, 19:03
:
- No cóż, dziecię mroku... wyszłaś na idiotkę - przyjrzała się sama sobie w lustrze siedząc w kucki na dywanie w swoim pokoju. Poważna twarz na której nie znać było nawet śladu uśmiechu spojrzała na nią z lustra - ale nie bez pomocy. Nie wyszłabyś na idiotkę niesprowokowana. Czyli... i on i ja jesteśmy gigantycznymi idiotami.
Poważna twarz kiwnęła do niej ponownie głową całkowicie się z nią zgadzając. Ricky w końcu z jękiem padła na plecy na dywan i przycisnęła dłonie do oczu.
- Geez... jakie to wszystko głupie. Chore. Czemu zawsze sprawy damsko męskie muszą być takie skomplikowane!
Mokry nos wylądował w jej uchu a potem w oku i coś zaczęło ją obwąchiwać. Otworzyła wolne oko i natknęła się na zdziwioną mordkę swego kota.
- Sparky, spadaj stąd. Twoja pani pomstuje - kot nie poszedł tylko wskoczył jej na przeponę i tam się umościł owijając przednie łapki ogonem. Erica się poddała i pozwoliła kotu leżeć. A sama zainteresowała się fascynującą w swej białości bielą sufitu.
Caylith - 2008-08-31, 13:41
:
Kotek w telefonie ryknął odrywając ja od kontemplacji sufitu. Wyłowiła telefon z kieszeni i odgoniła kota, który koniecznie chciał sprawdzić co to tak go wzywa. Pokiwała głową odczytując SMS i nadal leżąc sobie na podłodze zaczęła odpisywać. "Send" - telefon spoczął na przeponie a Erica podłożywszy dłonie pod głowę przymknęła oczy i zaczęła mruczeć pod nosem jakąś melodyjkę. Dosyć niepokojącą i smętną ale zarazem drapieżną... Po chwili się zorientowała, że to mruczenie naprawdę jej wychodzi...
- Hey... it's really good melody... - mruknęła i ponownie zamruczała całość.
KapitanOwsianka - 2008-08-31, 19:03
:
... Jedni tracą...
Hey... it's really good melody... - mruknęła i ponownie zamruczała całość.

[i]ciąg dalszy w Newport Health Clinic
Caylith - 2009-01-25, 13:11
:
Stupot nóg na schodach dał się słyszeć w całym pustym domu. Prawie pustym. Erica pisząc smsa drugiego w kolejności rozejrzała się złażąc z ostatnich schodków. Wszędzie pusto i głucha cisza. A stary niedawno wrócił z delegacji. Przytłumione chrapnięcie z salonu uświadomiło dziewczynę, że jednak nie jest sama. Wsadziła więc tam głowę tylko po to by zobaczyć Nathana Stauntona z nogami na stoliku do kawy i twarzą przykrytą "Sports Ilustrated." Chrapiącego jak niedźwiedź. Lekki smutny uśmiech pojawił się na jej twarzy. W końcu stary zasnął zamiast krążyć wściekle i gniewnie po domu jak to robił ostatnie parę miesięcy. Weszła na palcach i zabrała ze stolika kubek z kawą - 10 do 1, że zapewne przewróciłby go wstając.
- Sleep tight, daddy... - mruknęła cicho, odchyliła gazetę i cmoknęła go w czoło. Po czym wyszła z domu podrzucając na dłoni piłkę do siatkówki.
Caylith - 2009-01-29, 14:20
:
Jakiś kawałek z rodzaju ulubionych przez Ericę mruczał w głośnikach, Sparky mruczała przysypiając na łóżku, a obok kota leżała Ricky i gapiła się w sufit. Wszystko szło nie tak. Prawie wszystko. Chociaż w sumie kilka rzeczy było ok ale te które się nie spodziewała wyłaziły na wierzch i psuły całą resztę. Stąd wyraz nieszczęśliwy malował się na jej twarzy. Odruchowo pocierała dłonią srebrną bransoletkę na ręce jak jej weszło w zwyczaj gdy coś ją męczyło. A skoro męczyło... zielone oczy skoczyły na szylkretową kotkę.
- Hey Allspark... chyba powstanie kolejny kawałek... - mruknęła sięgając po papier i długopis. Chwilę później już pisała. A jak zaczęła nie była w stanie przestać. Strona, potem druga... i tekst wcale nie przypominał piosenki. Raczej list. Zagryzła wargi czytając to co już zdążyła spłodzić. Kolejny. Ale w sumie... przynosiło to ulgę... podjęła pisanie a wraz z literami spływającymi na papier smutek stawał się bardziej do zniesienia. Jak w przypadku każdego poprzedniego z "listów".
Caylith - 2009-01-31, 00:11
:
Długopis śmigał po papierze a na twarzy Erici malowały się rozmaite emocje. To smutek, to drobny uśmiech, to niepewność... wszystko tak jakby odzwierciedlało treść tego co pisała. Sparky wstała na cztery łapy, powąchała trzecią z kolei kartkę i udała się do bardziej interesujących tematów z rodzaju miski z jedzeniem na podłodze. A Erica napisała jeszcze kilka zdań i postawiła kropkę. Między czarnymi brwiami zarysowała się bolesna zmarszczka, ale powoli zaczęła znikać. Przeszło. Chwilowo nie dręczyło ją to wszystko tak bardzo. Usiadła na łóżku i przeczytała uważnie cztery strony a potem starannie złożyła każdą na pół. W końcu wykonała przechył poza krawędź łózka, tak, że przez chwilę nogi prawie majtały w powietrzu i pojawiła się po chwili z pudełkiem po butach, które starannie położyła przed sobą. Po otwarciu ukazał się rządek kopert i papeteria. Koperta została napełniona czterema kartkami zapisanymi przed chwilą i starannie zaklejona. Po chwili wahania dziewczyna starannie napisała adres na kopercie a potem... włożyła ją na sam przód rządku. Było ich tam już ze dwadzieścia pewnie i gdy przeciągnęła dłonią po nich na każdej widać było ten sam adres. Erica westchnęła cicho i zamknęła pudełko. I znowu schowała je pod łóżko.
- So I chickened again... - mruknęła i oparła czoło na kolanach podciągniętych pod brodę. Ciężkich myśli się pozbyła wyrzucając je na papier. Do listu. Którego adresat i tak nigdy nie przeczyta. Więc w sumie niczemu to nie służyło, może poza tym, że niosło chwilową ulgę. Ale to wszystko co miała.
Caylith - 2009-01-31, 13:54
:
Mocno akcentowane dźwięki jakiegoś celtycko-metalowego kawałka jaki miała ustawiony jako dzwonek rozległy się z szafki przy łóżku. Ricky poderwała głowę z kolan i klapnąwszy na brzuch sięgnęła po telefon rzucając standardowe "Talk to me". Na twarz momentalnie wypłynął ciepły uśmiech gdy usłyszała głos Evana.
- Sure, hon. Trzeba się rozerwać w ostatni dzień wolności. Gdzie proponujesz iść? - przewróciła się na plecy i pogłaskała kotkę, która wróciła na łóżko.
Caylith - 2009-01-31, 16:36
:
- Niespodzianka... - mruknęła rozłączywszy się. W sumie czemu nie. Ostatnio wszystko było aż zbyt przewidywalne, więc kilka niespodzianek będzie miłą odmianą. Uśmiechnęła się pod nosem i zeskoczywszy z łózka powędrowała do szafy, by wybrać jakieś lepsze ciuchy poza dresami i rozciągniętym podkoszulkiem. Przynajmniej tyle, że nie prosił by ubrała się elegancko. Na jakąś uroczystą kolację naprawdę nie miała ochoty.
Kilkanaście minut później była już gotowa i gadała do Sparky rozciągniętej na wygrzanym przez nią wcześniej środku łóżka, wciągając buty. Potem pozostało już tylko zaczekać na łomot Nissana na podjeździe albo łomot do drzwi.
Noise - 2009-02-01, 12:57
:
Tak jak się umówili, niemalże z dokładnością co do minuty pod dom Erici podjechał Evan. Jednakże nie przyjechał swoim Nissanem, lecz grafitowym Lamborghini. Bulgot widlastego silnika dało się słychać dopiero, gdy zatrzymał się na podjeździe. Nie czekając aż zejdzie, Evan zgasił silnik i wyskoczył z auta, po czym podszedł do drzwi i wcisnął przycisk dzwonka.
Caylith - 2009-02-01, 13:01
:
Nie kazała na siebie w ogóle czekać. Niecałe pól minuty po sygnale dzwonka dały się słyszeć lekkie kroki na schodach a chwilę później Erica otworzyła drzwi. Jasny uśmiech pojawił się na twarzy a zielone oczy zabłysły. - Hi, Evan. Jak widzisz jestem całkowicie gotowa. So where are we going?
Noise - 2009-02-02, 13:03
:
- Cudownie - mruknął chłopak tuląc do siebie Ericę i dając jej gorącego buziaka na powitanie. Poczekał, aż zamknie za sobą drzwi na klucz i bez słowa poprowadził ją do samochodu. Otworzył przed nią drzwi i również je za nią zamknął, a gdy zasiadł w aucie na fotelu kierowcy, rzekł. - I told ya, surprise. - uśmiechnął się szeroko i wyciągnął w tylnej kieszeni spodni szeroką, czarną chustę. - Najchętniej dodałbym do tego kajdanki, ale to musi poczekać. - rzekł ze śmiechem, a po chwili przewiązał ją na oczach Ricky, by nie widziała gdzie jadą. Silnik samochodu został uruchomiony i pomknęli w Evanowi tylko znane miejsce.

:arrow: Balboa Fun Zone
Caylith - 2009-02-16, 13:42
:
Wyszła spod prysznica owinięta w wielki ręcznik i szybko zaczęła wycierać włosy. Nie miała wiele czasu na doprowadzenie się do porządku więc musiała się streszczać. A zatem nadal z ręcznikiem na głowie udała się do szafy skąd po chwili dobiegły szmery i szelesty gdy wybierała ciuchy na dziś. Po chwili zaś łomot i bardzo plugawe słownictwo, gdy o coś się potknęła i straciła równowagę.
- Co to jest... - westchnęła ciężko zbierając się z podłogi i odgarnęła zestaw koszulek,który zleciał na ziemię, w poszukiwaniu tego co tak podstępnie wlazło jej pod nogi. W międzyczasie jedną z nich zarzuciła na ramię - będzie dobra na dziś. Po chwili inspekcja przyniosła ciekawe rezultaty. Erica zamarła z dłońmi na przedmiocie. Torba. Sportowa torba, w której były jakieś ciuchy. I nie należąca do niej. Patrzyła na nią jak urzeczona.
- So... you're still here - mruknęła przypomniawszy sobie czyje to jest i od kiedy tu leży. - Będzie cie trzeba odnieść w końcu do Parkerów - zagadała do torby i jej zawartości. Końce palców prześliznęły się po koszulce, dresie i jakichś spodniach. Po czym zacisnąwszy zęby wstała i zaczęła się szybko ubierać. Myślenie o torbie, jej zawartości i właścicielu tych rzeczy nic nie da. Lepiej zająć się czym innym. Wystrzeliła z pokoju 15 minut później i poszła do kuchni by coś przekąsić.
Caylith - 2009-02-17, 11:20
:
Płatki z czekoladą... zamruczała z zadowoleniem polewając mlekiem górkę w miseczce i wbiła zaraz potem w to łyżkę. W międzyczasie Nathan Staunton wpakował swoja postawną osobę do kuchni, która mimo swych rozmiarów zrobiła się nagle przez niego ciasna. Przez niego i jego marsową minę a także garnitur od D&G jak spod igły. Erica kiwnęła z uznaniem na jego wygląd - widać miał dzisiaj jakieś ważne spotkanie.
- Hi dad. Sleep well?
Mruknął coś nalewając sobie kawy. Potwierdzająco, o ile orientowała się w jego pomrukach.
- To fajnie. - wpakowała kolejne łyżki płatków do paszczy podczas gdy ojciec słodził kawę i popijał oparty o wysepkę zaglądając jednym okiem do gazet.
- Słuchaj jakby co to steki są w lodówce - dodać należy, że od jakiegoś czasu Ricky eksperymentowała w kuchni nad obiadami i nawet jej to wychodziło. Na pewno lepiej niż to co próbował kombinować ojciec po tym jak ruda zdzira... - w marynacie od wczoraj. Wrzucisz na patelnię i usmażysz na obiad sobie, dobra? - popatrzyła na niego z niepokojem. TO chyba nie przekraczało jego zdolności kucharzenia...
Rozległo się kolejne potwierdzające mruknięcie. Staunton oderwał zmęczone oczy od gazety i spojrzał na zaniepokojoną minę Erici.
- I'll be fine, sweety. Poradzę sobie... jeszcze pamiętam swoje czasy kawalerskie. - uśmiechnął się do dziewczyny i ruszył z miejsca. Przechodząc obok cmoknął ją w czoło. - Spóźnisz się do szkoły, Kitty.
- Uhm... a tato... - przypomniała sobie coś - podrzuciłam ci do teczki Ipoda z kilkoma piosenkami ... znajomych. Próbują stworzyć kapelę. Możesz przesłuchać i powiedzieć czy to coś warte? Muzyka, teksty i głosy ich. - dodała z odrobiną dumy w głosie próbując czym prędzej zamaskować ją przeżuwaniem ostatnich kęsów z miski. Może stary nie pozna , że te piosenki są jej i Evana... w końcu nieczęsto słyszał by śpiewała.
Staunton mruknął potwierdzająco gdzieś z przedpokoju. Erica westchnęła odkładając miskę. Potem ruszyła do drzwi, wypadła na zewnątrz na piękne słońce i już po chwili w okularach na nosie wyjeżdżała swoją BMKą w stronę HH.
Caylith - 2009-04-12, 23:24
:
Basen zewnętrzny w domostwie Erici nie często był zajęty. Ot ona i jej ojciec woleli używać wewnętrznego wyczynowego do przepływania sporych dystansów dla wyszumienia energii. Dziś jednak pluski i odgłosy pływania dochodziły właśnie z niego. Na moment ucichły by po chwili wzmóc się i wzbogacić o plaśnięcie mokrych dłoni o krawędź. I rzeczywiście, dwie damskie ręce oparły się mocno i podciągnęły do góry szczupłą figurę Ricky odzianą w czarny kostium kąpielowy - zwykły jednoczęściowy, bez żadnych szaleństw. W własnym domu mogła sobie pozwolić na pływanie i nago. Więc taki kostium różnicy nie robił. A był bardzo wygodny. Chlapiąc na wszystkie strony, dziewczyna ruszyła do leżaka i sięgnąwszy po puchaty ręcznik zaczęła się nim wycierać. Wkrótce trzeba będzie ruszyć do HH - a szczerze mówiąc średnio jej się chciało. A gdyby tak małe wagary... wycierając włosy z zastanowieniem popatrzyła na telefon. Samej na wagary nie warto iść... sięgnęła po telefon i pstryknęła na ikonkę z diabelską gitarą w dłoniach jej faceta. Sygnał wybieranego numeru zabrzęczał w jej uchu.
Caylith - 2009-04-13, 14:36
:
- Rise nad shine, ghostly creature - odezwała się z rozbawieniem w głosie. - Jest absolutnie wspaniała pogoda. Nie do gnicia w łóżku. A przynajmniej nie samemu.
Padła ze śmiechem na leżak i wyżymając jedną ręką włosy podjęła rozmowę.
- Wake up Evan and tell me. How badly do you want to go to school today...
Caylith - 2009-04-14, 22:46
:
- What a coincidence - udała zdumienie poświęciwszy chwilę na identyfikację mamroczących dźwięków jakie Evan wydawał. - Me neither.... więc zamiast tego udajmy się na plażę co? Albo gdziekolwiek, gdzie nie żądają siedzenia w ciasnym pomieszczeniu i uczenia się nudnych w obliczu takiej pogody rzeczy. - urwała na moment zastanawiając się czy jej bądź co bądź mruczącego głosu nie potraktował jako kołysanki. - You still with me?
Caylith - 2009-04-19, 13:57
:
- Aha... - mruknęła nasadzając okulary na nos i wystawiając twarz do słońca - więc nie będę ci przeszkadzać. Śpij, hon. - wyciągnęła się na leżaku. - Anyway I'm not going now. Dopiero pewnie w okolicy przerwy na lunch na te późniejsze zajęcia się pojawię. Jak coś to dzwoń.
Caylith - 2009-04-21, 23:55
:
- Well.. okay. I tak nie mam nic innego do roboty - odpowiedziała z zadowoleniem. - Tylko prysznic by basen zmyć z siebie. Więc nie spiesz się i czekaj. Przyjadę. A potem wymyślimy co robić dalej. - dodała z lekkim uśmiechem wstając i zarzucając ręcznik na ramię. Zaczęła kierować się do domu. - By the way, I've got news concerning our songs... - dodała tajemniczo przechodząc do schodów i wdrapując się na nie do swego pokoju.
KapitanOwsianka - 2009-06-12, 09:34
:
Telefon Erici rozdzwonił się jak głupi. Na wyświetlaczu pojawił się napis: Rachel is calling.
Caylith - 2009-06-12, 10:12
:
Mokra głowa wyjrzała z łazienki. Tak coś się Erice zdawało, że telefon hałasuje. Posłuchała jeszcze raz. Zgoda. W końcu otulona ręcznikiem i ociekająca wodą wzięła iphona i z niejakim zdumieniem przyjrzała się dzwoniącemu.
- To ja nadal mam ten numer? What a hell does she want... Yeah, talk to me.. - bez dalszych ceremonii odebrała, wycierając końcem drugiego ręcznika głowę.
Caylith - 2009-06-12, 11:01
:
Zaskoczenie sprawiło, że na moment przestała merdać ręcznikiem po głowie. Chwile myślała.
- Tak, pojechali. Actually... I have nothing constructive else to do. I can go. Gdzie i kiedy? - zapytała z ciekawością i odrzuciwszy ręcznik rąbnęła się na plecy na łóżko.
Caylith - 2009-06-13, 10:30
:
- My czyli kto? - zapytała, ale ponieważ słuchawka została odłożona, spojrzała na telefon niechętnie i rzuciła go na łóżko obok. - Why do I have some spooky feeling... - oświadczyła sufitowi - seksowna sukienka... no to zobaczmy co tam mam w szafie...
Podniosła się i ruszyła do szafy odrzucając ręcznik na łóżko akurat w momencie gdy znikła w szafie. Szelest materiałów i postukiwanie wieszaków świadczyło o tym, że zaczęła szukać "czegoś wystrzałowego".
KapitanOwsianka - 2009-06-13, 17:16
:
Lexus Rachel z Ray i Rachel na pokładzie z piskiem opon zatrzymał się na podjeździe ich domu. Rachel zatrąbiła kilka razy i wyjrzała przez okno pasażera kładąc się niemalże na Rayen.
ArFF - 2009-06-14, 02:33
:
-To Erica też jedzie? - Zdziwiła się, gdy zajechały pod dom dziewczyny. Ray myślała, że obie niezbyt za sobą przepadały... Po krótkiej jednak chwili, zaczęła się bardziej przejmować resztą "ekipy" , którą Rachel chciała zabrać na imprezę. Coś jej mówiło, że nie będzie łatwo...
Caylith - 2009-06-14, 09:42
:
- Idę, idę... - rozległ się okrzyk spoza drzwi - no need to rush...
Drzwi zostały otwarte i wylazła Erica w czymś co na pewno można by nazwać seksowną sukienką. Krótka, przez co niesamowitej długości nogi były widoczne w pełnej krasie, w mocnym kolorze czerwonego wina, dopasowana idealnie do figury od góry do dołu, poza biodrami, które opływała miękko. Zatrzasnęła drzwi energicznie i ruszyła w ich stronę.
- Hi double R - przywitała obie dziewczyny z rozbawieniem na twarzy i wpakowała się do samochodu - więc kogo jeszcze bierzemy na koszenie samców?
KapitanOwsianka - 2009-06-14, 10:17
:
Twojego najgorszego wroga! Rachel rzuciła Erice szelmowski uśmiech i nacisnęła na gaz. Opony zabuksowały i po chwili samochód wcisnął wszystkie trzy dziewczyny w siedzenia.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2009-08-15, 10:47
:
Siedząc sobie na dachu domu, czego nie robiła od bardzo dawna, Erica bawiła się od niechcenia komórką rzucając jej mroczne potępiające spojrzenia. Nie z powodu jakiejś konkretnej niechęci jaka nagle nabyła do telefonu, ale z powodu tego iż wyświetlacz nadal był ciemny. Żadnego "Evan called".
- But he should! I asked for it. - oświadczyła z urazą ciemniejącemu niebu - już ja sobie z nim pogadam za to olewanie... - mruknęła z niezadowoleniem i walnęła się na plecy na w miarę płaską część dachu by pogapić się w nieczułe gwiazdy.
KapitanOwsianka - 2009-08-15, 15:05
:
Mijały godziny, aż wreszcie Erica ocknęła się z jakiegoś dziwnego odrętwienia. Przeczuwała, że wydarzy się coś niemiłego. Spojrzała na wyświetlacz swojego telefonu raz jeszcze.
Przez chwilę jej się zdawało, że telefon zawibruje i ryknie głosem kota, ale zamiast tego usłyszała zbliżający się ryk silnika samochodowego, którego nie można było pomylić z niczym innym. Wyglądało na to, że zbliża się Parker w swojej Impali.

I rzeczywiście po kilku minutach ryk zrobił się głośniejszy, za to mniej intensywny. Impala zwolniła i powoli wjechała na podjazd domu Erici.
Max zatrzymał samochód i oparł się ramieniem na oparciu kanapy. Pogadaj z nią... powiedział do Evana.
Noise - 2009-08-19, 20:40
:
- I have no choice. - mruknął jedynie do Parkera uśmiechając się smutno. Z niejakim żalem klepnął jeszcze ramę drzwi Impali, po czym kiwnął Maxowi głową i otworzył drzwi. - See yo soon bro. - rzucił jeszcze, nim porwał torbę z tylnej kanapy auta i ruszył na spotkanie z Ricky zatrzaskując za sobą drzwi samochodu. Nogi jakby same zaprowadziły go pod drzwi domu, lecz z każdym krokiem ścisk w gardle narastał na równi z suchością w ustach i szaleńczym rytmem pracy serca. Musiał jednak zachować się jak mężczyzna, jak... przyszły ojciec. Dlatego bez wahania już wcisnął przycisk dzwonka, który oznajmił jego przybycie.
Caylith - 2009-08-19, 21:06
:
Po drugim dzwonku drzwi otworzył wielki, czarnowłosy facet gadający do siebie. Po bliższym przyjrzeniu się można było stwierdzić obecność zielonych oczu i charakterystyczny kolor włosów Stautonów oraz mikrosłuchawki w uchu. Na chłopaka swojej córki z lekkim zaskoczeniem popatrzył Nathan Staunton, ale zamiast słów powitania kiwnął głową i wyraźnie gniewnym tonem rzucił:
- Felicio do cholery ten kontrakt ma być gotowy na jutro... - po czym kiwnął na Evana ręką i cofnął się w głąb domu rugając Felicję, po drodze tylko wrzasnąwszy w imponującej skali głosu, w stronę schodów na piętro:
- Erica, twój facet!
I zniknął w swej jaskini. Tymczasem trzask drzwi i stupot na schodach oraz migające trampki zapowiedziały pojawienie się Erici, z dosyć śmiejącymi się oczami na widok Ballmera.
- You... - warknęła nagle gniewnie, po czym rzuciwszy okiem w stronę gdzie zniknął stary, machnęła ręką - Come up here.
KapitanOwsianka - 2009-08-19, 21:31
:
Evan spojrzał na nią i westchnął ciężko. Ricky... Musimy porozmawiać... powiedział i przełknął ślinę.

Tym czasem Parker przez chwilę wpatrywał się w drzwi Erici, przygryzając wewnętrzną stronę dolnej wargi. Wreszcie wrzucił bieg i spokojnie ruszył w kierunku wyjazdu z posiadłości.

Ciąg dalszy w:Willa Morganów
Caylith - 2009-08-24, 17:40
:
Lało jak z cebra. Cudowna pogoda odpowiednia dla jej humoru. Erica siedziała na leżaku nad basenem z zamkniętymi oczami w ciuchach przemoczonych do nitki i chłonęła ulewę jak wysuszona gąbka. Woda spływała po twarzy włosach i reszcie jej przemoczonej osoby. Ale było jej tak fajnie i za nic nie miała ochoty ruszać się pod dach. Zresztą w ten sposób miała wymówkę by nie słyszeć jakichkolwiek dzwonków telefonicznych i do drzwi. Goście byli bardziej niż niemile widziani.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 09:31
:
Tyłem Impali Maxa lekko zarzuciło, kiedy skręcał gwałtownie na podjazd domu Erici. Max jednak opanował szybko samochód i uśmiechnął się do siebie chłonąć resztkę pisku opon. Zwolnił i podtoczył się pod drzwi, żeby mieć jak najmniej do przejścia. Otworzył drzwi i naciągnął kurtkę na głowę. Przebiegł przez deszcz i stanął w przy drzwiach. Nacisnął guzik dzwonka raz, drugi, trzeci... Wreszcie zajrzał przez okienko w drzwiach. Przygryzł dolną wargę i nacisnął na klamkę. Zamknięte... Może z drugiej strony?

Niechętnie zaczął obiegać dom, by spróbować wejść od strony basenu. Wiedział, że Erica musi być w domu.
Caylith - 2009-08-25, 09:41
:
Niestety szum deszczu nie całkiem blokował wszelkie odgłosy, tak więc usłyszała, że jakiś natręt się dobija. Ale oczywiście tyłka nie ruszyła. Zrzuciła tylko jedną nogę z leżaka a drugą zgięła w kolanie przez co fala wody chlusnęła z ud do kostek bosych stóp.
- Nobody's home so nobody's gonna open... - oświadczyła półgłosem nie licząc by natręt za drzwiami usłyszał. I świetnie. Na koniec wystawiła twarz do deszczu i zaczęła się "opalać" czyli pozwalała się dalej zalewać strugami wody które ciekły po głowie i twarzy, spływały niewinnie za dekolt koszuli znikając łachoczącymi strumykami w mniej niewinnych miejscach i przemaczały ją na wskroś.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 09:46
:
Z takiego stanu wyrwał ją rumor niedaleko niej nad basenem. Max chcąc sobie skrócić drogę przeskoczył przez jakiś żywopłot, niestety nie przewidział tego, że jest dość ślisko z powodu deszczu i lądując rymsnął jak długi i przejechał kawałek po śliskim kamieniu. - Jak się nie ma w głowie... - mruknął gramoląc się z ziemi. Najwyraźniej jeszcze nie zauważył Erici.
Caylith - 2009-08-25, 09:55
:
Aż podskoczyła na leżaku z chlupotem i otworzyła oczy przez co strumień wody wlał się do nich momentalnie - Noż cholera... - przecierając ślepia (dzięki bogom za wodoodporne kosmetyki!) skierowała twarz w stronę natręta.
- Parker? - zapytała z zaskoczeniem - dlaczego tarzasz się po moim trawniku w środku ulewy i w dodatku starasz się gadać przysłowiami?
Podniosła łaskawie tyłek i ruszyła do ofiary leżącej na trawie chlapiąc brodząc i pryskając woda na wszystkie strony. W końcu stanęła nad nim i przyjrzała mu się z góry jak wodny demon.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 09:59
:
Max trochę nieporadnie gramolił się z ziemi. Jego spojrzenie trafiło na bose stopy Erici. - Mówiłem Ci już, że masz ładne stopy? - zapytał na oślep sięgając po jej dłoń. Kiedy pomogła mu wstawać jego wzrok przesunął się na kolana, zaczął wędrować wyżej, po udach, zawędrował wreszcie na brzuch, do którego przylepił się cienki materiał koszulki - tutaj z jego ust wydobyło się westchnienie, które mimo swojej dyskrecji nie mogło umknąć Erice. Zaraz potem spojrzenie Maxa zatrzymało się na dekolcie dziewczyny.
Caylith - 2009-08-25, 10:05
:
Mocnymi palcami chwyciła jego dłoń i z pomrukiem - Never. Thanks. Get up... - podciągnęła go wyżej. - Chociaż - rozbawienie zamigotało w dziko zielonych oczach (chyba zakwitły jak trawa w deszczu) - nie mam nic przeciwko mężczyznom klęczącym u mych stóp. Hej hey... oczy mam tu - wskazała druga dłonią w stronę twarzy gdyż takie spojrzenie nieco ją skrępowało. nie żeby nie miał w co się wgapiać - woda sprawiała niezwykłe cuda nawet z w miarę luźnymi koszulami.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 10:10
:
Max podniósł spojrzenie na jej oczy. Minę miał wybitnie głupią, a wręcz przezabawną. -Amm... - chwilę szukał słów. - Słuchaj... Porywam Cię. I nawet nie próbuj protestować, bo porwę Cię naprawdę. Lizzy dzisiaj wieczorem ma samolot. Pomyślałem, że mimo wszystko chciałabyś się z nią pożegnać. - i starał się o jak bardzo się starał, by jego spojrzenie nie uciekało w dół.
Caylith - 2009-08-25, 10:21
:
Skoro uparta gadzina nie chciała stawać na nogi Erica z chlupotem zasiadła na mokrej trawie obok ułatwiając mu kontakt wzrokowy z oczami. Chwilę pomyślała nad tym co powiedział.
- Wiem o tej imprezie, która zrobiliście dla niej - mruknęła w miarę spokojnym tonem - ale nie uważasz, że to przesada tam mnie ciągnąć? Pewnie i Ballmer tam jest - skrzywiła się strasznie paskudnie ale tylko przez chwilę. Potem oblicze nabrało całkiem normalnego, nie maskowanego wyrazu - i nie, nie zamierzam się z nim godzić na siłę. Z nią też.
Wyrwała jakąś trawkę i zaczęła dzielić na małe nieporządne kawałki spuściwszy oczy. Zajęcie musiało być fascynujące bo dłuższą chwilę siedziała cicho.
- It all hurt too much. And... I have no reason to go. - mruknęła niemal niedosłyszalnie przez szum deszczu bez zbędnych marudnych tonów i smutków oraz skarżenia się. Zupełnie jakby omawiała coś zupełnie typowego dla niej. - So why should I?
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 10:35
:
Erico Kathrine Staunton! Najwyraźniej bierzesz mnie za idiotę... Myślisz, że nie wiem jak bardzo Ci na niej zależy? Myślisz, że nie wiem jak bardzo chcesz się z nią pogodzić? - prychnął udając wielce wzburzonego. - Ricky, nie możesz jej potępiać za to, że popełniła błąd, nie możesz jej potępiać za to, że przespała się z Twoim chłopakiem zanim jeszcze byliście parą! Możesz być zła, że Ci o tym nie powiedziała, ale zastanów się, czy Ty byś tak łatwo o czymś powiedziała Lizzy, gdybyś wiedziała, że ja to zrani? - zapytał kokosząc się na trawie. Potem spojrzał w niebo. - Kurde... Moja fryzura... - jęknął.
Caylith - 2009-08-25, 10:48
:
Podniosła głowę i strzeliła zielonymi gniewnymi błyskawicami z oczu. - Maxie Mathew Parkerze, nie ucz mnie co mam robić, a czego nie. Ciebie nikt nie zrównał z gruntem w momencie gdy ufałeś bezgranicznie. Najlepszy przyjaciel nie załatwił cię jak najgorszy wróg - nawet nieświadomie - zaśmiała się wrednie - Linds by się takiej sytuacji nie powstydziła zapewne. I would... wiesz dlaczego? - dodała głośniej rozgniewana już nie na żarty - Bo najgorsza prawda i szczerość są lepsze od zakłamania i ukrywania przed drugą osobą spraw tak ważnych. Fuck, they had 3 months to tell me about it. 3 months! And not a single word, a oboje znali moje poglądy na szczerość w przyjaźni i związku... i patrz jak to się skończyło.
Trzasnęła bezsilnie pięścią w trawę rozpryskując wodę. Co ciekawe barwa oczy zupełnie się nie zmieniła. Nadal były zielone, rozgniewane ale w głębi czaiło się ognisko potężnego bólu, który tylko znający ją dobrze potrafili dostrzec. - Still I have no reason to go. - dodała już spokojniej zaciskając dłoń w pięść tak, że knykcie zbielały. - Gotta try harder than that. A fryzura jest mokra i wyglądasz jak przemoczony królik. Potrzebny ci ręcznik.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 10:55
:
Ricky! Do not second name me! You cannot second name me, when I second named you - powiedział rozpaczliwie szukając argumentów. - I tak potrzebuje ręcznika, bo wyglądam jak mokry królik. I jest mi z tym źle. - powiedział, kiedy jego rozgniewanie powoli przechodziło. - Pożyczysz mi coś? - zapytał podnosząc się z ziemi, a potem dość obcesowo i brutalnie pomógł Erice.
Caylith - 2009-08-25, 11:07
:
- I can and I will! 'Cause you started second naming Max Mathew Parker, and if you can I can and nobody's gonna stop me from second naming if he started first and I... - przerwała i nagle wybuchnęła śmiechem, co było o tyle było dziwne, że wcześniej wyglądała na zagniewaną. - Brutal - parsknęła łapiąc równowagę po tak obcesowym podniesieniu i wolną ręką opierając się o klatę Parkera równie przemoczonego jak ona sama, by ja odzyskać. - Chodź mokry nieszczęśliwy króliku, nim zupełnie się rozpłyniesz albo wyrosną ci niegustowne błony między palcami. - złapała go za koszulę na klacie i pociągnęła w stronę domu, odrzucając mokrą grzywkę z oczu. Dwie rzeczy były pewne: że Parker zaraz przestanie moknąć w miarę jak obietnica suchego ręcznika i braku wody nad głową w postaci otwartych drzwi werandy zbliżała się w miarę energicznych kroków Ricky, i to, że Erica nie była już zła. Sądząc po wybuchu śmiechu i kącikach ust drżących bez przerwy niepowstrzymanie ponownie wracał jej lekko kpiący rozbawiony nastrój.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 11:42
:
Schowali się w domu, a po paru minutach Max zgarnął ręcznikiem po twarzy. Ręcznik spadł mu w dlonie. Parker westchnął i zaczął nim wycierać głowę. - Wiem, że Cię zranili... Wiem jak łatwo Cię zranić, a co dopiero po czymś takim. - zaczął po chwili cicho. - Ale jeśli nie pożegnasz się dzisiaj z Lizzy i nie powiesz jej tego, że Ci na niej zależy będziesz kiedyś bardzo żałowała. No i udowodnisz tym samym, że byłaś równie fatalną przyjaciółką jak ona. - westchnął i zajął się wycieraniem włosów. - Ale zrobisz jak będziesz chciała. Tak czy siak... Samochód na Ciebie czeka. - powiedział i odrzucił ręcznik na jej łóżko. Podszedł do mokrej Erici i chwycił ją lekko za ramiona. Ustawił przed sobą i uśmiechnął się ciepło, pochylając się by zajrzeć w jej oczy. - Ludzie zawsze będą ranili. Szczególnie tacy, którzy są najbliżej Ciebie. Tacy zawsze wiedzą jak dokopać. I nie da się przed tym uciec nie zostając starą, zgorzkniałą panną.
Caylith - 2009-08-25, 11:56
:
Z na wpół gniewną na wpół rozbawioną miną spojrzała na niego spod ręcznika, który zjeżdżał z czubka głowy na ramiona. Czarna nadal nieco mokra grzywka kręciła się fikuśnie na wszystkie strony włażąc do oczu a boki skręcały w pierścienie na skroniach. Pomyślała chwilę. - Life is pain. Gotta use to it. I do kopniaków. Na tym chyba polega dorastanie, że znosisz je coraz dostojniej.
Przez moment poczuła się strasznie stara co wyraził wyraz otwartej twarzy. Za dużo tych kopów było ostatnio. A ona chciała tylko odrobiny szczęścia. Pokręciła głową. - I'll go. I zobaczymy co się stanie. Ale nie spodziewaj się radosnego chlipania bab w swoich objęciach i innych tego typu bzdur. Nie mam pojęcia co ja jej powiem. - mruknęła na koniec szorstko. - I nie mam zamiaru zostawać starą panną - buńczucznie podrzuciła głowę z dzikim nieujarzmionym błyskiem w oczach. - No matter what. Nawet jeśli będę musiała całe życie kopać tyłki, przemoczony króliku. - przyjrzała się mu krytycznie z ponownie tańczącymi kącikami ust. W policzkach pojawiły się dołki rozbawienia na widok nowej fryzury Maxa - kudłaty sterczący na wszystkie strony przemoczony króliku, w mokrych spodniach i mokrej koszuli.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 13:03
:
Zrobię wszystko, żeby nie chlipać! And for God sake, przecież tylko raz mi się to zdarzyło na filmie. - puścił jej oko. - A teraz przebierz się, zanim nie zrobię czegoś nieprzystojnego i nie rzucę się na Ciebie, bo wyglądasz niesamowicie seksownie w mokrych ciuchach. - powiedział z westchnieniem i ruszył w kierunku drzwi. - Poczekam w samochodzie.
Caylith - 2009-08-25, 14:05
:
- Nie byłby to pierwszy raz, Max, kiedy się rzucasz więc zdziwiona się nie czuję. - dobiegła odpowiedź już z szafy a potem tajemnicze szelesty kiedy Erica szukała czegoś normalnego i suchego do włożenia. A że miała tajemniczą zdolność ubierania się szybko, której nie posiadło wiele kobiet, nie minęło nawet 10 minut gdy z trzaskiem zamknęła drzwi i w ciemniejszych denimach od Wranglera i podobnej jak wcześniej koszuli z tym, że wojskowo zielonej, pędem przebiegła dystans od Impali i prawie z głową rzuciła się szczupakiem na siedzenie obok kierowcy. - All done. - oświadczyła sadowiąc się wygodniej. - Wieź na to stracenie - dodała pozornie ponurym tonem.
KapitanOwsianka - 2009-08-25, 14:10
:
Max prychnął i przekręcił kluczyk w stacyjce. Samochód chwilę się dusił, jak zwykł to robić, a potem ryknął charakterystycznie, po czym uspokoił się do cichego pomruku. Impala zaczęła toczyć się w kierunku ulicy.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2009-09-12, 22:36
:
Pokój Erici wyglądał jak samo centrum huraganu. Z szafy wyleciała najpierw jedna kiecka, potem gorset i jakieś gatki, potem kolejne sukienki. Wszystko lotem koszącym opadało na łóżko albo obok niego. Właścicielka marudziła w środku szafy wykrzykując standardowe hasło kobiet.
- Nie mam się w co ubrać!
Sparky leżąca w swoim koszu mruknęła z niezadowoleniem gdy zwój czegoś szeleszczącego spadł jej na łeb i udała się pod łóżko. Tymczasem Erica wyszła z szafy wyglądając jak wcielenie marzeń gości o kobiecie w bieliźnie. Gorset bez ramiączek barwy nocy i mikre spodenki. Koronka. Az żal było tego zakrywać, ale niestety... niestety...
W związku z czym zaczęła przekopywać się przez wyrzucone sukienki z niezadowolonymi pomrukami. Na koniec z okrzykiem triumfu wyciągnęła pięknie szafirową sukienkę o całkiem prostym dopasowanym kroju. Bomba, elegancja Francja i to dosłownie. Marchesa. Z ciekawością wcisnęła się w to i usatysfakcjonowana przeglądała się tam i z powrotem w lustrze. Taak.. sukienkę było widać ale i Ericę też. A o to chodziło w dobrych strojach.
- No i jak Sparky? Wystarczająco by wydrzeć wszystkie sekrety z męskich serc?
Kot nie odpowiedział, więc Ricky zaczęła przekopywać szkatułkę z biżuterią w poszukiwaniu czegoś pasującego na szyję.
Caylith - 2009-10-13, 12:47
:
Czarne BMW zahamowało z piskiem opon na podjeździe domu po wjechaniu w takim tempie, że byłoby zdolne zorbić kolejne drzwi gdyby noga w trampce nie wcisnęła ostro hamulca. Erica zgasiła silnik i z zadowoleniem poklepała "swoją dziecinkę" po kierownicy.
- Nie dymisz, nie krztusisz się i nie plujesz z rury wydechowej. Ten mechanik to magik. - zagadała do samochodu - chociaż średnio podobały mi się jego hasła o "grzebaniu pod maską" i "wtykaniu narzędzia w podwozie" - skrzywiła się lekko. Seksizm się szerzy ale nie miała innego wyboru, skoro jedyny znający się na samochodach ze znajomych był obecnie "persona non grata" w jej życiu.
Wyskoczyła z samochodu standardowo bez otwierania drzwiczek i wyłowiwszy papierową torbę z zakupami szybkim krokiem ruszyła do drzwi wolną ręka szperając za kluczem. Zazgrzytał w zamku i drzwi stanęły otworem.
- Honey I'm... - zastopowała - I forgot that no one's around.
KapitanOwsianka - 2009-10-13, 21:08
:
I w tym momencie wpadło jej w oczy kilka walizek stojących niedaleko drzwi wejściowych. Do złudzenia przypominały te, z którymi jej ojciec wyjeżdżał. Za chwilę jej nozdrza wyczuły ciekawe, słodkie zapachy, dochodzące z kuchni. A po chwili z resztą usłyszała brzęk upadającej na kafelki łyżki.
Caylith - 2009-10-13, 21:28
:
- Ehm... dad?!
Przyjrzała się z osłupieniem walizkom, powęszyła co się przypala w kuchni i na koniec chwyciła torbę pędząc w stronę hałasu łyżki. O ile znała swego starego, zaraz coś bardziej tłukącego zleci na ziemię. Z torbą zakupów i podejrzliwą miną na obliczu stanęła w drzwiach i rozejrzała się oceniając straty.
KapitanOwsianka - 2009-10-13, 23:01
:
Strat nie było, oprócz delikatnego bałaganu, który zawsze panuje w kuchni, kiedy gotują mężczyźni. Nathan uwijał się w kuchni przygotowując gofry. Odwrócił się zaskoczony, ale uśmiechnięty do Erici. - Cześć skarbie! Robię gofry, chcesz trochę? - zapytał i z pasją w oczach wrócił do gotowania. Czy to możliwe, że znalazł nowe zainteresowanie? - Jak tam? Bardzo za mną tęskniłaś?
Caylith - 2009-10-14, 11:58
:
Nieco niepewnie wlazła do kuchni. Torba z zakupami wylądowała na blacie wysepki a Erica nieufnie nieco zajrzała zza ojca na ten cały bajzel który robił. Pociągnęła nosem nad gofrownicą - nie pachniało spalenizną. Dziwne... nie przeszkodziło jej to jednak objąć go w pasie i przytulić się krótko do prostych pleców.
- Jasne, że chcę i oczywiście, że tęskniłam. - oświadczyła na końcu i siadła na blacie obok patrząc na niego z ciekawością ale i niewątpliwie czule.
- Have a question. What are you doing home so early and what did you do with my dad? - zaśmiała się, mimo siedzenia wyżej niż zwykle nadal zadzierając nieco głowę by spojrzeć na prawie dwumetrowego Stauntona.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 12:26
:
Pomyślałem... - zaczął walcząc z gofrownicą i goframi - Że firma może funkcjonować dobrze beze mnie... - kontynuował, po czym syknął i złapał się za ucho. Najwyraźniej oparzył palce - Przez jakiś czas. Pomyślałem, że w domu jest ktoś kto bardziej potrzebuje mojej uwagi. - spojrzał na Ericę i uśmiechnął się do niej. - So? Were you good girl? Mam nadzieję, że nie wytatuowałaś sobie nic nowego? - powiedział lekko się krzywiąc.
Caylith - 2009-10-14, 12:42
:
Mrugnęła z rozbawieniem. Fakt, że zapyta albo o tatuaże albo zamarudzi na temat kolejnych sztyletów i mieczy do kolekcji "które na pewno kupiła wbrew jego woli" był pewny.
- Czyż zawsze nie jestem dobrym dzieckiem? Oczywiście, że nie - odnośnie tatuaży. Mam tylko to co miałam. Sztuk 2... emmm... 1... - poprawiła się szybko. Nie pamiętała czy stary wiedział o maleńkim tatoo z prawej strony nisko na brzuchu i jak bardzo był o to wściekły, ale wolała nie ryzykować. - Nie widzę potrzeby dziergania czegoś nowego. To co mam wystarczy.
Przyjrzała się mu uważnie.
- Więc będziesz w domu częściej? And we're gonna have father-daughter special time like long ago? - nie mogła powstrzymać tęsknego tonu na myśl o tych dawno minionych wieczorach ze scrabble, pizzą, oglądaniem horrorów i.. a niech go... faktem, że czasem przyłaził przytulić ją na dobranoc 10 lat temu. Otrząsnęła się szybko. - Once again what did you do with my dad? Przecież kochasz swoją robotę...
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 13:41
:
- Nie tak mocno jak Ciebie... - powiedział z uśmiechem. - Zdałem sobie sprawę z tego, ze Cię zaniedbuję. Z resztą i tak muszę popracować trochę w L.A. - uśmiechnął się - Wybierz jeden dzień, który będzie tylko dla Ciebie. A jak już dojrzejesz do usunięcia tych tatuaży... Szczególnie tego drugiego, daj znać... Znam świetnego dermatologa. - puścił jej oczko. - Z czym chcesz gofry? A swoją drogą wiesz, kogo poznałem w Nowym Yorku?
Caylith - 2009-10-14, 14:16
:
- Nie chcę nic usuwać. - zaprotestowała odwracając się i szukając po szafkach syropu klonowego i innych rzeczy - Oba są związane z czymś ważnym. To tak jakby próbować zetrzeć... wspomnienia.
Za syropem na blacie wylądowało parę innych rzeczy w tym bakalii a z lodówki wyjechały owoce.
- With everything on, dad - uśmiechnęła się wesoło. - Skoro już nauczyłeś się robić gofry i je własnoręcznie robisz to skorzystam z sytuacji do spodu.
Balansując miseczka z bitą śmietaną w dłoniach przyjrzała mu się ciekawie.
- Nie mam pojęcia. Znam tego kogoś osobiście lub z pierwszych stron gazet?
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 16:32
:
- Znasz z pierwszych stron gazet... Nathana Petrelliego, pana senatora. Okazuje się, że jego syn uczy się w Harbor. Zaproponowałem, że możesz go wkręcić w towarzystwo. - powiedział z uśmiechem - Przecież jesteś popularna. - zauważył wesoło i skończył przygotowywać gofry dla Erici, po chwili sam zajął się swoimi.
Caylith - 2009-10-14, 21:30
:
- A ten... mówił, że nazywa się Peter ale nazwiska nie podał - skojarzyła cwaniaka od homarów z imprezy z nazwiskiem. - Ja popularna? - sięgnęła po gofra z oczami jak spodki szczerząc kły - raczej nieszablonowa tato. Pokazałam mu co nieco Newport wczoraj, skoro przedstawił referencje typu "mój ojciec poznał twego ojca" czy tam" Nathan obiecał, że pokażesz mi miasto". A sądząc po zachowaniu "harpie" go dopadną dość szybko.
Pokiwała głową i zajęła się gofrem.
- Flawless - wywróciła oczami z zachwytu konsumując smakołyk. - Anyway, zobaczymy kto to jest w praniu. A tak nawiasem parka moich przyjaciół ma pewną prośbę i jakieś tam pytania odnośnie radiostacji, praw autorskich i tak dalej. Pytali czy mógłbyś im pomóc. - uniosła brew pytająco.
KapitanOwsianka - 2009-10-14, 22:45
:
- Tak? Zaproś ich niech wpadną... - powiedział spokojnie i wreszcie usiadł przy stole. - Ale chyba nie dzisiaj... Chciałbym spędzić ten dzień z Tobą. To co Ricky? Na co masz dzisiaj ochotę?
Caylith - 2009-10-15, 11:29
:
Nieco zbił ją z tropu. Co takiego mogą robić ojciec i córka by nie grać sobie na nerwach?
- W sumie nie wiedziałam, że gotowanie jest jednym z twoich ukrytych talentów i zamierzałam zrobić lasagne ale skoro będzie to porcja dla więcej niż 1 osoby to chyba warto by kupić większą ilość składników. Jak dawno temu byłeś na targu warzywnym i w dokach? - uśmiechnęła się szeroko. To mogło wypalić a przy okazji dowie się co stary porabiał u kitajców i wtedy kiedy go nie było.
KapitanOwsianka - 2009-10-15, 12:34
:
Na targu warzywnym? - spojrzał na nią zaskoczony - To jest coś takiego w Newport? Zawsze kupowałem wszystko w hipermarkecie. - uśmiechnął się pod nosem.

przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 12:44
:
Dave i Anna siedzieli na jednej z kanap i czekali, aż Nathan Staunton skończy usprawiedliwiać się z powodu spóźnienia na jakieś przyjęcie. Wreszcie Nathan wyłączył telefon i usiadł na fotelu po drugiej stronie stolika. Erica mówiła mi, że chcecie założyć radiowęzeł w szkole.
Derriuz - 2009-10-18, 13:18
:
- Dokładnie tak, panie Staunton... I pomyśleliśmy - tu zerknął na Annę - Że może byłby nam pan w stanie pomóc... Bo widzisz pan, jeśli nawet uda nam się zdobyć fundusze na cały sprzęt, to pozostaje największy problem, jakim jest muzyka, którą trzeba będzie zdobyć. A konkretniej prawo do puszczania jej... I nie bardzo wiemy jak się za to zabrać. Czy szukać jakichś utworów, których prawa autorskie wygasły, czy może wykupienie możliwości puszczania muzyki w radiu nie wychodzi tak drogo? Albo może powinniśmy poszukać kogoś, kto byłby szczęśliwy, gdybyśmy go promowali w ten sposób? - mówił niepewnie, przyciszonym głosem. W końcu snuł młodzieńcze pomysły przy profesjonaliście, prawda?
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 14:06
:
- Cóż... Sam sprzęt to kupa pieniędzy a potem kopie utworów, które można puszczać publicznie to jeszcze więcej kasy. - powiedział spokojnie lekko krzywiąc się wcześniej na słowa "widzisz pan". Podrapał się po głowie i westchnął. - Najlepiej byłoby Wam puszczać utwory, których prawa autorskie wygasły tyle tylko, że to świat prehistoryczny. Nieznane zespoły najpewniej chętnie się będą zgadzały na puszczanie ich w szkole, ale... Musielibyście z każdym się spotkać i sprawę załatwić. Za dużo fatygi jak na mój gust, tym bardziej, że nie będzie Wam się to liczyło na studia... - zamyślił się nad czymś.
Caylith - 2009-10-18, 16:26
:
Z nosem wetkniętym w nowy numer "Rolling Stone" przysłuchiwała się rozmowie jednym uchem, co jakiś czas łypiąc znacząco okiem na znajomych to na starego. Ciekawe co wymyślą. Zapomniane kapele...
- Hey guys... - skorzystała z momentu ciszy i szybko przekartkowała pisemko po czym ściągnęła nogi z podłokietnika fotela na którym była rozwalona wygodnie - w sprawie tych zapomnianych kapel...
Stuknęła w jedną ze stron gazety kładąc ją na stoliku. Tabelka na stronie i kolumny tekstu oraz wielki nagłówek "Forgotten Bands of the 90's" mówił według niej sam za siebie. Ale spróbowała wyjaśnić.
- Jeśli chcecie się kontaktować z kimś z tych to może tu być użyteczna lista. A stare kapele mogą przyciągnąć młodsze wzorujące się na nich... and... you have an event which can help you promote your radio AND earn money for this radio. Jak myślicie?
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 22:00
:
Nathan spojrzał z rozbawieniem na swoją córkę. - Branża muzyczna może nie jest łatwym biznesem, ale daję głowę, że żaden, nawet zapomniany zespół nie pójdzie za dwójką licealistów. - powiedział z lekkim przekąsem. - Tak czy siak... Zależy Wam na pracy w radiu, czy na radiowęźle w szkole? Bo jeśli to pierwsze to być może mam dla Was propozycję.
Derriuz - 2009-10-19, 01:02
:
Miało być "widzi pan", to tak z rozpędu wyszło kretyńsko :P Załóżmy, że nie było, dobra?

Dave wysłuchał cierpliwie i grzecznie odpowiedzi pana Stauntona. Zerknął na artykuł, o którym wspomniała Ricky i po pytaniu, jakie padło od jej starego zamyślił się na dłuższą chwilę. Zerknął mimowolnie na Annę.
- Sounds... Interesting. And seems like less trouble. Jaka to propozycja, jeśli można wiedzieć, panie Staunton?
Sygin - 2009-10-19, 12:47
:
Od początku rozmowy, na wieść o kolejnych kłodach pod nogi zdążyły jej nieco uszy "opaść". Nie sądziła, że jedno głupie radio wymaga tyle zachodu. Ale w końcu ten wielki facet musiał wiedzieć co mówi. Pomysł Erici tez nie wyglądał tak łatwo jak myślała - zastrzelony celną uwagą prosto w serce. Faktycznie-jak oni mieliby ściągać nawet zapomniane kapele do Newport.
Westchnęła cicho i pozwoliła Dave'owi przejąć pałeczkę dyskusji do spodu przez nie kłapanie dziobem. Za to nastawiła ciekawie uszu na pomysł jaki musiał mieć stary Ricky.
KapitanOwsianka - 2009-10-19, 19:09
:
Cóż... Tak się składa, że niedawno zakupiłem małe, lokalne radio. - powiedział spokojnie - Jeżeli interesuje Was praca radiowa, to nie widzę przeszkód, żebyście zaczęli staż u mnie. Oczywiście po lekcjach, z czasem jak już nauczycie się jak wygląda praca radiowca zaproponujecie własny program i jeśli się spodoba zarządowi, to może, podkreślam MOŻE, będziecie mogli go prowadzić w prawdziwym radio.
Derriuz - 2009-10-19, 22:05
:
- Sounds great! - rzucił z wyraźnym optymizmem Dave, jednak zaraz szybko uspokoił się. Zerknął na Annę, Ricky, Stauntona, Annę, znowu Stauntona.
- I mean... This seems to be a lot better way, then HHS-Radio - rzucił, przytakując sam sobie w zamyśleniu.
- I would be really interested, if Anna is too - zerknął na nią - I guess I have only three questions... When, where and how do we start?
Sygin - 2009-10-19, 22:12
:
Pokiwała głową zgodnie.
- Jasne, że jestem. To będzie fajnie wyglądać w papierach na studia. Besides - mrugnęła z rozbawieniem - first the radio then television, and then the whole world!
Błysnęła zębami w uśmiechu i poczekała na odpowiedź na kolejne Dave'owe pytania.
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 08:48
:
Okej... W takim razie bardzo się cieszę. - powiedział z uśmiechem. - Zadzwońcie do mnie w poniedziałek i umówimy się na spotkanie. - zerknął na Ericę - Musimy lecieć na ten brunch. I tak jesteśmy już spóźnieni. Wybaczcie. - powiedział i ruszył w kierunku schodów.
Caylith - 2009-10-20, 11:18
:
Ricky zrobiła wielkie oczy.
- We're going on brunch... miło, że w ogóle o tym się dowiedziałam... - westchnęła ciężko rzucając gazetką na stolik, gdy zaczęło ja męczyć odwieczne pytanie "Co mam na siebie ubrać?". - No i? - zapytała parki ciekawie. - Satisfied?
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 18:29
:
Nathan uśmiechnął się do Erici - Nie powiedziałem Ci, że jesteśmy zaproszeni? Myślałem, że to jasne. Wybacz. - powiedział pomachał jeszcze na pożegnanie Annie i Dave'owi, po czym wbiegł po schodach.
Caylith - 2009-10-20, 18:57
:
- I'll live - mruknęła cierpiętniczym tonem, strosząc nieco włosy. To było w stylu jej starego zapominać o takich rzeczach. Rzuciła okiem na Annę i Dave'a - He's who he's. And thus we are everywhere late. So sorry, but... - wzruszyła ramionami bezradnie czując się kretyńsko głupio, zmuszona do pozbywania się ludzi których lubi.
Sygin - 2009-10-20, 19:02
:
- More than satisfied and eager to talk about it. Thanks Mr. Staunton - odezwała się Anna widząc, że pan domu pognał gdzieś do góry, a więc przemówiła do jego pleców. Potem uśmiechnęła się do nieco bezradnie wyglądającej Erici i złapała Dave'a za rękę wstając i ciągnąc chłopaka ze sobą. - Nie ma po co przepraszać. To tylko rodzic. I rozumiem. Już nas nie ma. Have fun. - mrugnęła do dziewczyny wesoło - Odprowadzimy się sami. Idź się robić na bóstwo.
Po czym złapawszy Ricky za jedno ramię wyciągnęła ją wraz z Davem i pchnęła ją w stronę schodów a jego do drzwi. Machnięcie ręką, trzaśnięcie drzwiami i już ich nie było.
KapitanOwsianka - 2009-10-20, 20:14
:
Przeniesienie akcji.
Caylith - 2009-11-03, 15:06
:
Od parunastu minut Erica tworzyła dziwną pantomimę we własnym pokoju. Zaczęło się od
- Something's not right here... - gdy wyszła z szafy kończąc się ubierać i rozejrzała po zupełnie takim samym pokoju w jakim mieszkała od czasu przyjazdu tutaj. Następnie stanęła na samym środku i okręciła się wokół własnej osi. Potem podeszła do "zbroj-ściany" gdzie wisiała cała jej kolekcja broni i przypatrywała jej się ze ściągniętymi brwiami parę minut. Znowu cofnęła się na środek pokoju, klapnęła na poduszkę i ponownie się przypatrywała to "zbroj-ścianie" to ścianie z szafą, by na koniec wstać ze zdecydowaną miną.
- Czas na zmiany i nieco życia... - zagadała do Sparky, która patrzyła na to show z niemym zainteresowaniem - A nawet o wiele więcej życia. You'll be glad - uśmiechnęła się pod nosem i z głową pełną pomysłów złapała torbę i wywędrowała z pokoju, łapiąc po drodze notepada gdzie były dwie "arcyważne i arcydobre" rzeczy jej autorstwa.
Caylith - 2009-12-06, 15:58
:
- Pół pokoju pomalowane, pół nie. Mam nauczkę by liczyć tylko na 1/3 chętnych malarzy. Chociaż meble mi poprzesuwali...
Oświadczył głos Erici z szafy. Oświadczenie kierowane było do Sparky, której kosz przewędrował ze zwykłego miejsca gdzieś w kąt. Kot siedział zaś na szczycie częściowo wysuniętej szafy i pożerał jakąś roślinkę, której nie powinie pożerać. Na szczęście nie było świadków. Chociaż...
- Hey! Don't eat that! - wrzasnęła Erica wyłażąc z szafy w poplamionych farbą rybaczkach zapiętych na jedną szelkę i krótkiej koszulce. Machnęła groźnie pędzlem na kota, który popatrzył na nią, "olał" jej osobę i wrzaski i nadal jadł kwiatka. Ricky westchnęła ciężko i związawszy włosy w koński ogon podreptała do wiaderka z farbą, zanurzyła w niej wałek i ociekającym ładnym odcieniem głębokiej zieleni zaczęła energicznie jeździć po ścianie gwiżdżąc jakiś szlagier z lat 80tych, który jej ojciec namiętnie ostatnio słuchał.
Sygin - 2009-12-06, 16:37
:
- Co ten śliczny kot znowu takiego zrobił, że na nią krzyczysz? - zainteresowała się Anna pojawiając się w drzwiach akurat na czas by być świadkiem wrzasków Erici na kota na szafie. Stare jeansy i koszulka oraz opaska przytrzymująca włosy świadczyły, że na pewno nie przyszła na ploty. Brązowe oczy rozejrzały się po pokoju. - Przecież nie wykąpała się w farbie ani jej nie pije prawda? - pytanie było retoryczne bo nigdzie nie widziała zielonego kota ani nie słyszała odgłosów chłeptania. Zauważyła za to samą Ericę z wałkiem mażącą po ścianie. - Need a helping hand? - uśmiechnęła się wchodząc do środka i na ślepo do szafy wrzucając torbę, po czym zaczęła szukać pędzla lub wałka dla siebie.
Derriuz - 2009-12-06, 17:06
:
- Or two? - dodał Dave, szczerząc się, a w łapach miał parę wałków i pędzli. Wszedł zaraz za Anną, na sobie miał również stare jeansy i jakąś przedpotopową lnianą, kraciastą koszulę zapinaną na guziki.
- Podwinąłem ojcu trochę "narzędzi" - rzucił, unosząc rękę z nimi ku górze. Spojrzał na kota i uniósł wysoko brwi. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, który wpełzł na jego twarz.
- Smacznego.
Caylith - 2009-12-06, 17:16
:
- Any hand will do. Or leg. - błysnęła zębami w uśmiechu do nowo przybyłych. - Kot żre mojego kwiatka. Kot nie powinien żreć mojego kwiatka tylko kocie żarcie, które ma w misce w kuchni - oświadczyła tonem wyjaśniającym i zrobiła długi zielony maz na ścianie. - Przemaluje kota na zielono. Dzięki Dave. Przydadzą się bo eee... dwóch pędzli nie wymyłam wczoraj i teraz się łamią - dodała zawstydzonym tonem baby robiącej własnoręcznie remont. Jednocześnie kiwnęła głową w stronę kubełków z farbami i innego badziewia łącznie z dwoma pędzlami, które zastygły i stwardniały w farbie. - Częstujcie się. Mamy trochę czasu bo dziś ten imprez u Parkerów, nie? Trza się lekko odstrzelić, a baby potrzebują na odstrzelenie się chwilki.
Johnny Bravo - 2009-12-06, 22:04
:
Do pokoju Ricky'i wszedł kolejny gość, trochę niezgrabnie, ale to wszystko przez ogromne siatki z wałkami, pędzlami itp, które trzymał pod pachami. Ubrany we flanelową, niebieską koszulę (mocno rozpiętą na klacie) w czarną kratę, a do tego zwykłe jeansy z licznymi dziurami m.in. na kolanach. Jego czarne trampki z Converse wlazły własnie w jakąś plamę farby, na co Logan odpowiedział szczerym uśmiechem. Stanął tak zdezorientowany, nie wiedząc co ma dalej robić. - Yyy... Gdzie mam to położyć? - Na jego twarzy malowało się wyraźne zatroskanie. Wyglądał teraz na mocno spiętego, a przy tym na bardziej naturalnego niż w szkole.
Sygin - 2009-12-07, 12:25
:
- Ja się odstrzelę tu, jeśli mogę. W torbie mam wszystko. Mogę? - zrobiła maślane oczka sięgając po jeden z wałków Dave'a. - Nie zajmę wiele miejsca, a nie chce mi się biegać z powrotem do domu.
Nie czekała z drżeniem na odpowiedź wiedząc, że Erica nie będzie mieć nic przeciw. Ten dom na pewno miał więcej niż jeden pokój albo sypialnię więc mogą się poprzebierać gdziekolwiek - niekoniecznie w tym remontowanym pokoju. - O cześć...eee... jak cię zwą? - zainteresowała się widząc kolejnego chłopaka z zestawem pędzli i wymalowała piękną zieloną plamę na jednej ze ścian.
Caylith - 2009-12-07, 13:39
:
- Możesz, możesz. Na pewno będzie szybciej. Zajmie się jeden z wolnych pokoi i zrobi na bóstwa. Oh, hi Logan - popatrzyła przez ramię na nowo przybyłego - tam gdzie reszta tych badziewi leży. Fajnie, że przyleźliście bo chyba bym przez miesiąc nie skończyła. - uśmiechnęła się z zadowoleniem i energicznie zaczęła jeździć wałkiem po ścianie rozmazując zrobiony wcześniej maz. Jednocześnie pociągnęła nosem mocniej. - Ale będę mieć odlot... co za kolooory... - wybuchnęła cichym śmiechem.
Johnny Bravo - 2009-12-07, 17:43
:
Odetchnął głęboko i wypuścił wszystko spod pach, przybierając mimowolnie wyraz ulgi na twarzy. -Więc... Co i jak malować? - skierował pytanie do Ricky'i, biorąc wałek i rozglądając się po wszystkich otwartych puszkach w różnych kolorach i odcieniach. Stanął koło krótko ściętej dziewczyny - Logan Carter, but call me Logan. And you're... Anna, right? - Na co skinął głową w jego stronę. Nie spuścił wzroku, a wręcz zmierzył go od góry do dołu, myśląc jednocześnie w jaką sprawę mógł był zamieszany wraz z Hillary. Na pewno w jakąś sprośną... Zaśmiał się cicho pod nosem z własnej uwagi, trochę jak dziecko gdy usłyszy niestosowny żart.
Caylith - 2009-12-07, 19:21
:
- Jest to łatwe do odgadnięcia - kichnęła nieco od wyziewów farby - ta ściana która nie ma jednolitej barwy zielonej kwalifikuje się do pędzlowania. Więc trochę roboty jeszcze jest.
Wskazała wałkiem na połowę pokoju pokrytego byle jakimi mazami, ze ścianami częściowo białymi i tylko jedną dokumentnie wymalowaną od góry do dołu. - Do wyboru do koloru. A drabinka stoi koło okna jak coś.
Derriuz - 2009-12-07, 19:40
:
- Więc wy się ze sobą poznajcie, a ja... - mówił z szerokim, nieco złośliwym uśmieszkiem na twarzy zostawiając sobie tylko jeden pędzel w ręku.
- I've got a work to do - wyszczerzył się do nich, mrugnął do Anny i wziął się za pędzlowanie...
Sygin - 2009-12-10, 22:10
:
- Anna - przechyliła głowę na bok kiwnąwszy potwierdzająco z lekkim uśmiechem. Następnie z pędzlem w dłoni przymierzyła się do jednego z wiaderek i rozejrzała się w poszukiwaniu wolnej powierzchni do malowania. Jej wzrok spoczął na pędzlującym Davie... reszty łatwo się można domyślić. Z całym spokojem, krztusząc się ze śmiechu podeszła sobie do niego po cichu i spokojnie namalowała mu płynnym ruchem na plecach najpierw linię w dół a na dole strzałkę wskazującą tyłek. - Bardzo gustownie. Jakiego podpisu tu brakuje?
Johnny Bravo - 2009-12-10, 23:45
:
Z całą pewnością nikt z obecnych w tym pokoju tego nie słyszał, ale na widok pary Dave'a i Anny zaśmiał się sam do siebie, jak można tak się bezwarunkowo uwiązać na smyczy? I do tego w pełni świadomie!? Zapach farby trochę działał mu na nerwy, więc skierował do wszystkich pytanie - Będzie komuś przeszkadzało otwarte okno? - I nie czekając na odpowiedź otworzył je na oścież. Powiew świeżego powietrza wtargnął do pokoju, a Logan wziął głęboki wdech - Od razu lepiej - Stwierdził w duchu i przystawił drabinę do ściany, która wymagała pędzlowania. Złapał za narzędzia pracy, umoczył wałek i zabrał się do roboty. Był dość niedaleko od Ricky więc zaczął niezobowiązującą rozmowę - Nie wiem, czy dobrze to odbieram, ale wygląda to tak, jakbyś chciała poprzez zmianę własnego pokoju, zmienić "coś" w swoim życiu? - Chwilę jeszcze zastanawiał się nad słowami, czy dobrze to powiedział i patrzył z ukosa, tak aby mieć dziewczynę na oku i ścianę, którą maluję.
Caylith - 2009-12-11, 12:00
:
- Wariaci - zaśmiała się patrząc na pierwszy z występów Anny. - Try "Kick me". - doradziła i obserwując ich jednym okiem jeździła wałkiem dalej. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak nieskładna babranina, ale fragment ściany nad którym się pastwiła już był porządnie zamalowany. Na pytanie Logana kiwnęła głową. - Częściowo to jest prawda. Zmiany są potrzebne, szczególnie jak się nie jest pewnym czy to co się robi albo co cię otacza nie pasuje już do ciebie. Po drugie ma o wiele za dużo czasu z którym nie mam co zrobić. A po trzecie znudził mi się taki pokój jak był. Goci, metal, metalopastyczne rzeźby... to co tu powstanie będzie - uśmiechnęła się lekko - czymś czego jeszcze nigdzie nie widziałam a o czym słyszałam tylko.
KapitanOwsianka - 2009-12-13, 22:54
:
Na dole trzasnęły drzwi i dało się słyszeć charakterystyczne dla Rachel kokieteryjne - Hello Mr. Staunton, ćwiczył pan? - ale Rachel na odpowiedz nie czekała. Minęło kilka chwil i stanęła w progu pokoju Erici - Co mnie ominęło? Przepraszam za spóźnienie, ale Parker mnie zatrzymał. - uśmiechnęła się ciepło do Ricky i rzuciła na jej łóżko. Ubrana w szpilki od Jimmy'ego Choo, dżinsy dzwony i niebiesko biały top z jednym ramiączkiem od Roberto Cavalli'ego, absolutnie nie pasowała do robotniczej atmosfery.
Derriuz - 2009-12-13, 23:03
:
- H-hey! - zawołał i wyginał się pół minuty, żeby zobaczyć w końcu co zostało namalowane na jego plecach. Kiedy w końcu to dojrzał pokiwał głową jakby sam do siebie.
- How about... - zaczął z udawanym zamyśleniem - "The sexiest ass on earth"? - uniósł lekko brwi i z uśmieszkiem spojrzał na Annę. Przeniósł wzrok na Rachel.
- Czyżby ktoś tu stwierdził, że ciuchy które ma są już niemodne i potrzebują wymiany?
KapitanOwsianka - 2009-12-13, 23:05
:
- Mówiłam... - uśmiechnęła się nieco zjadliwie i potrząsnęła rudawą czupryną - Parker mnie zatrzymał. A potem miał czas tylko by mnie podwieźć, więc nie mogłam się przebrać. Za to mam szampana w torebce.
Caylith - 2009-12-14, 11:58
:
Wałek energicznie jeżdżący w dłoni Erici na moment zamarł w drodze, by po chwili podjąć wędrówkę. - Emm.. Rach... I'm not sure if there wasn't any paint stains there where you're lying... twoje ciuchy mogą okazać się już do wymiany. Więc tak dyskretnie radzę jednak to sprawdzić - łypnęła okiem z rozbawieniem by po chwili przenieść spojrzenie na Dave'a.
- Nie ma to jak brak samokrytyki u niektórych - zaśmiała się na słowa Chillmana - Od ciebie spodziewałam się usłyszeć, że napis powinien brzmieć "Kiss my, chilly ass."
Johnny Bravo - 2009-12-14, 22:47
:
-Hey! Maybe baby, you want take my shirt? - Po czym uśmiechnął się teatralnie w kierunku Rachel. Strzałkę na plecach Chillmana skwitował lekkim parsknięciem i cichym śmiechem pod nosem. Po czym napiął mięśnie warg w geście uznania, za pomysłowość tesktów, które można by umieścić na koszuli.
KapitanOwsianka - 2009-12-14, 22:51
:
Rachel zerwała się z łóżka Erici i po chwili odetchnęła z ulgą. - W porządku... Żadnych plam. - zerknęła na Logana i uśmiechnęła się pod nosem. - Maybe... Ale dopiero jak postawisz mi kolację.
Johnny Bravo - 2009-12-14, 23:03
:
Logan zszedł z drabiny powolnymi krokami i nie spuszczając Rachel z oczu zbliżył się na wyjątkowo małą odległość. Aż czuł oddech Rachel, lekko przyspieszony (ciekawe czym spowodowany nagłym poderwaniem się z łóżka, czy z powodu zbyt bliskiej odległości?). Pochylił się w jej stronę, by szepnąć jej do ucha - Z przyjemnością, tylko czy Parker mnie nie uprzedzi? - I powrócił do wcześniejszej pozycji, aby lekko drwiącym wzrokiem wlepić wzrok w jej ładną buzię i burzę rudych włosów. Mimowolnie puścił oczko sugerując, że się z nią drażni.
Caylith - 2009-12-15, 09:15
:
- Ej, ludzie... nie flirtować... malować - zaczęła pół serio narzekać spod swojej ściany - bo inaczej będę musiała spędzić na wygnaniu kolejne dni.
KapitanOwsianka - 2009-12-15, 09:58
:
Oh sweety... - Rachel powiedziała do Logana - Parker już był tam, gdzie chcesz się wśliznąć. - spojrzała znacząco na Ricki, a kiedy usłyszała jej narzekania uśmiechnęła się szeroko. - Kochanie, zawsze możesz się przespać u mnie.
Sygin - 2009-12-15, 13:10
:
- Może i seksowny... ale czy najbardziej?
Wygięła się nieco przyglądając się tyłkowi Logana, oceniając widać najbliższy męski obecny w okolicy.
- W tym pokoju. - wyszczerzyła się cmokając Dave'a w policzek i tym razem narysowała krechę pędzlem na ścianie, potem kilka kolejnych robiąc kwadrat i zaczęła go wypełniać.
Johnny Bravo - 2009-12-18, 17:39
:
- A skąd wiesz gdzie chce się wślizgnąć? - Popatrzył znacząco na Rach. Uśmiechnął się zawadiacko i wrócił na swoje miejsce pracy. Gdy wchodził na drabinę rzucił krótkie i czułe spojrzenie w stronę Rachel. A potem gwiżdżąc sobie cicho kontynuował swoją robotę, zadowolony z kolejnego udanego (choć nie do końca) flirtu.
Co do komentarza odnośnie jego tyłka, nie przejął się za bardzo. Głównie dlatego, że nie lubił zajętych dziewczyn, a poza tym nie miał w zwyczaju rozbijać związków. To nie w jego stylu, o dziwo.
KapitanOwsianka - 2009-12-20, 16:12
:
Rachel zbyła Logana uśmiechem i wzruszeniem ramion. Na koniec puściła mu oczko. - To co Ricky? Na czas schnięcia farby zatrzymasz się u mnie? - zapytała udając niewiniątko. - Zapewniam niezapomniane wrażenia...
Caylith - 2009-12-21, 17:34
:
Przekrzywiła głowę, znowu zdruzgotana faktem tak niezwykłej przyjacielskości u tej dziewczyny. Przecież to cień Linds... tej Linds którą ma za wroga... co jest grane...
- Da się zrobić - pokiwała głową, chociaż spokojnie mogła nocować w jednej z pozostałych sypialń, to jednak nie dawało jej spokoju dziwaczne zachowanie rudej. Trzeba to było wybadać.
KapitanOwsianka - 2009-12-21, 19:32
:
Przeniesienie akcji.