Zaginiona Biblioteka

Newport Beach - Chata Evana

Noise - 2008-01-15, 22:43
: Temat postu: Chata Evana
Co za piękny dom, prawda? Mnóstwo zieleni, basen i ogrom przestrzeni. Do tego wysokie ogrodzenie z żywopłotem, które zapewnia całkowitą prywatność. Zastanawia mnie tylko po jakie licho mu dom, w którym zamieszkałoby wygodnie 100 osób, skoro mieszka w nim tylko on i jego ojciec, chociaż starego Ballmera na okrągło nie ma. No, ale mój drogi, to są właśnie przywileje bogaczy...


Noise - 2008-01-16, 11:43
:
Gdy Evan dojeżdżał do bramy swego domu, a raczej posiadłości, nacisnął guzik na niewielkim pilocie załączonym do kluczyków i brama samoczynnie zaczęła się otwierać. Auto zatrzymało sie na rozległym podjeździe i po chwili wysiadł z niego Evan. Otworzył sobie drzwi do domu i poszedł do kuchni. Zrobił sobie szybki posiłek, po czym ruszył do swego pokoju. Rozebrał się i poszedł wykąpać. Z łazienki wyszedł po jakiś 40 minutach i niemal od razu zaczął szperać w szafie zastanawiając się co by założyć na imprezę. Jego wybór padł na czarną, lekko dopasowaną koszulkę podkreślającą jego świetnie wyrzeźbione ciało oraz czarne spodnie bojówki. Jako dopełnienie wybrał czarną motocyklową kurtkę i skórzany pasek z ćwiekami w kształcie stożków. Do tego czarne halówki "Nike" i wyglądał nie dość, ze bojowo, to jeszcze zabójczo.
KapitanOwsianka - 2008-01-16, 12:04
:
Ojca jak zwykle nie było, ale to może nawet lepiej. Gdyby był jak nic znalazłby mu jakieś nudnawe, wspólne zajęcie i nici byłyby z imprezy. Z drugiej jednak strony tak wielki dom był całkowicie pusty i to chyba jeszcze bardziej powodowało poczucie samotności.
Nawet sprzątaczka miała dzisiaj wychodne.
Noise - 2008-01-16, 15:34
:
Czasu do imprezy jeszcze trochę zostało, więc postanowił zabić nudę. Włączył wielką plazmę, która wisiała u niego w pokoju i podłączył do niej konsolę. Stał chwilę przy półce z grami, po czym wybrał swój ulubiony tytuł "Gran Turismo 4" i rozpoczął zabawę.
Noise - 2008-01-27, 12:23
:
Evan prowadził samochód do garażu i poszedł do swojego pokoju. Jego myśli krążyły wokół wydarzeń dnia dzisiejszego i choć impreza nie skończyła się najpomyślniej, to zdobył nowych kolegów. Jutro czekało go kolejne starcie, tym razem ze szkołą i nauczycielami. Ale był dobrej myśli. Poszedł spać wciąż myśląc o tym, co go jutro, a właściwie już dziś, czeka.
KapitanOwsianka - 2008-01-27, 12:52
:
Evan zaś włączył muzykę i rzucił się na łóżko, by móc się wreszcie odprężyć.

... Byli jeszcze tacy, dla których wydarzenia tego dnia dawały pewność, że już nie są sami, że ktoś stoi za nimi murem, do tego stopnia, że jest się gotów poświęcić by pomóc. I chyba ta świadomość jest najważniejsza tego dnia.

Bo każdy człowiek potrzebuję żyć z kimś... Mieć kogoś, czy to przyjaciele, dziewczyna, chłopak, czy rodzice. Każdy człowiek potrzebuje osoby, która go wesprze. Nawet w największej głupocie...

The End


Miła melodyjka:
Executive producer:
Captain Oats

Directet by:
Umiar Kukazoo

Script by:
The O.C.: Popularity

Cameras:
Lost Library

Dajcie mi trochę czasu na uporządkowanie tego i wymyślenie nowego odcinka ;P
Noise - 2008-01-28, 17:26
:
Evan przeciągnął się na łóżku i ziewnął potężnie, po czym ostrożnie otworzył jedno oko, a potem drugie. Spojrzał na zegarek i mruknął tylko - Ja jebe... - po czym zebrał swój tyłek do łazienki, bo czas naglił, a za chwilę miała przyjść sprzątaczka. Po niespełna pół godziny wytoczył się z łazienki jakim go pan Bóg stworzył i ruszył do szafy. Zamyślony nie zauważył, że w jego pokoju jest pokojówka. Była to 24-letnia szatynka, która, trzeba przyznać, była naprawdę apetyczna. Zszokowana tym, co zobaczyła, stała zarumieniona z lekko otwartymi ustami wpatrując się gdzieś w okolice przyrodzenia młodzieńca. Evan też był zszokowany, ale widząc reakcję sprzątaczki uśmiechnął się tylko półgębkiem i kontynuował swą podróż do krainy ubrań. Przeszedł koło sprzątaczki ocierając sie o nią lekko i powiedział - Coś się stało Isabelle? - dopiero na te słowa sprzątaczka otrząsnęła się i zaczęła coś mówić, lecz wciąż będąc pod wpływem szoku mówiła tylko coś niezrozumiale. Tymczasem Evan zagłębił się w swojej szafie, która była rozmiarów niewielkiego pokoju i zaczął szperać w poszukiwaniu ubrań. Najpierw założył slipki i skarpety, następnie wciągnął jeansy o prostych nogawkach i luźnego T-shirta bez żadnych nadruków, a na niego czarną koszulę. Na nogi przywdział swoje ulubione halówki Nike i w zasadzie był gotowy do drogi. Naturalnie wszystko co miał na sobie było czarne. Cały proces nie zajął mu dłużej jak 3 minuty i gdy wyszedł z szafy był ogromnie zdziwiony, że sprzątaczka nadal stoi w tym samym miejscu. - Stało się coś Isabelle? - zapytał raz jeszcze powstrzymując się ze wszystkich sił, by nie wybuchnąć śmiechem na widok zmieszanej miny sprzątaczki.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 17:36
:
Dziewczyna tym razem już uśmiechała się zjadliwie Tak się zastanawiam, czy w Twoim wieku nie powinien być trochę większy? zapytała niewinnie, po czym zabrawszy brudy wyszła z pokoju. Twój ojciec czeka na Ciebie... Chce zjeść z Tobą śniadanie. dodała jeszcze na korytarzu, po czym zeszła na dół.
Noise - 2008-01-28, 18:21
:
Słowa Izabelle nie zrobiły na nim zupełnie żadnego wrażenia. Dopiero słowa na temat jego ojca poruszyły jakąś niewidzialną strunę w jego wnętrzu i zanim sprzątaczka zdążyła dojść do schodów Evan już ją wyprzedził. Odwrócił się jeszcze tylko i rzucił przez ramię z łobuzerskim uśmiechem - Jeśli dla Ciebie on jest mały, to chyba spółkujesz z końmi. Ale pokazałbym Ci, że nie rozmiar liczy się najbardziej. - puścił jej jeszcze oczko i zbiegł po schodach na dół do jadalni, gdzie zastał swego ojca. - Cześć tato. - powiedział z uśmiechem i zrobił coś, czego nie robił już od dawna, podszedł do swego ojca i go przytulił. - Ciesze się, że już wróciłeś. Jak tam interesy? - zapytał zajmując miejsce przy stole obok niego, po czym zaczął sobie robić śniadanie.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 19:35
:
Noise... Pamiętaj, że grasz nastolatkiem. Twoja postać ma 16 lat, jesteś jeszcze gówniarzem. Dlatego starsza klasa to zaleta ;)

Cześć synu... ojciec poklepał go po plecach Wybacz, że nie mogłem być z Tobą na rozpoczęciu. Interesy dobrze, dziękuję. uśmiechnął się i odłożył Timesa na mahoniowy stolik. Pomyślałem, że wezmę trochę urlopu i może spędzimy go razem? zaproponował a potem spojrzał na zegarek. Pewnie nie wyrobimy się ze śniadaniem, ale co robisz w porze lunchu?
Noise - 2008-01-28, 19:39
:
- Właściwie to jeszcze nic, ale chętnie zjem go z Tobą. Skoro już wziąłeś ten urlop, to spędźmy trochę czasu razem. - Evan za wszelką cenę starał się zachowywać pozory twardziela, ale Bóg mu świadkiem, że na tym świecie pozostał mu już tylko ojciec i mimo, że przez pracę praktycznie nie spędzali razem czasu, to takie momenty bardzo wiele dla niego znaczyły. - Słyszałeś, że fabryka Shelby wypuszcza limitowaną edycję Mustanga Super Snake? Będzie tylko 1000 sztuk, a cena jednej z nich to 78 tysięcy dolarów. - zagadnął do ojca.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 19:52
:
Mam nadzieję, że to nie jest wstęp do: tutaj zaczął naśladować głos "rozpieszczonego nastolatka" "Och, tato, tato! Kup mi takiego Mustanga, kuuuuuuuuuuuuuuup... Byłem grzeczny w tym roku. powiedział.
W tym momencie Isabelle przyniosła dla niego kawę i uśmiechnęła się tak jakoś, jak nie powinna uśmiechać się służąca do swojego pracodawcy. Potem wycofała sie do kuchni.
Noise - 2008-01-28, 20:23
:
- Ja raczej postrzegałbym zakup takiego samochodu jako potencjalna inwestycja. Jest to edycja limitowana, na dodatek wcale nie droga w porównaniu choćby do Twojego Mercedesa albo Lambo. - uśmiechnął się i zaczął wcinać pierwszego tosta z dżemem. - Wartość takiego samochodu rośnie, a za kilkanaście lat można by go sprzedać z ogromnym zyskiem, bądź byłby doskonałą ozdoba naszej kolekcji, nie uważasz? - powiedział w przerwie pomiędzy kolejnymi kęsami. Widząc spojrzenie służącej nachylił się nieco w kierunku ojca i ściszył nieco głos - Czy ty i Isabelle... - zawiesił głos szczerząc się i poruszając brwiami w górę i w dół.
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 21:10
:
To nie Twój interes... A poza tym to moja pracowniczka. skarcił go ojciec, a potem podrapał się po brodzie myśląc o samochodzie. Tyle, że taką "inwestycją" nie można jeździć. I ta kolekcja jest raczej moja, niż nasza. uśmiechnął się i puścił do niego oko Dobra... Zbieraj się do szkoły. Tylko pojedź SWOIM Nissanem.
Noise - 2008-01-28, 21:14
:
- Ale tato, nie musisz mieć przede mną tajemnic. - uśmiechnął się głupkowato i zrobił maślane oczy trzepiąc przy tym rzęsami. Po chwili jednak znormalniał, dopił herbatę i wstał. - Takim autem można jeździć, tylko trzeba o nie dbać. A przecież nasze samochody zawsze są w dobrym stanie, nieprawdaż? - uśmiechnął się i wrócił do swego pokoju po plecak. Po chwili wszedł do jadalni zapytał się ojca - To gdzie się spotykamy? I o której?
KapitanOwsianka - 2008-01-28, 21:28
:
Pfff... Jacht Klub? zaproponował wypuszczając powietrze z piersi. I mnie nie czaruj. Samochodami, w które się inwestuje by je potem sprzedać, nie jeździ się. To tak jakbyś kupił kolekcjonerską kartę baseballową, a potem nosił ją w kieszeni. powiedział a potem machnął ręką. Nie kupię Ci tego samochodu, bo Ci się we łbie przewróci.
Noise - 2008-01-29, 10:09
:
- I tak wolałbym jeździć moim Nissanem tato. - roześmiał się Evan i zjadł drugiego tosta z dżemem. - Poczekaj chwilkę. - wykrztusił przełykając ostatni kęs tosta. Wytarł ręce w serwetkę i wyciągnął z kieszeni swojego iPhone'a. Kilka razy dotknął wyświetlacza i podał go ojcu. - Filmik na YouTube'ie, gdzie goście pakują go na lawetę. Nadal nie jesteś przekonany do kupna amerykańskiej legendy tato? - basowy pomruk widlastej ósemki robił ogromne wrażenie na każdym miłośniku samochodów. Gwałtowność z jaką 725 koni budziło się pod maską do życia było czymś niezwykłym. - Pogadamy jeszcze później. Ja spadam do szkoły. - wziął od ojca telefon i zabrał plecak, który zostawił pod ścianą. Gdy już wychodził z jadalni odwrócił się jeszcze. - Tato... - głos mu się załamał na chwilkę - Cieszę się, że jesteś. - nie czekając na reakcję ojca odwrócił się i wyszedł. Nie chciał, żeby zobaczył w tej chwili wyraz jego twarzy oraz malujący się na niej smutek, wzruszenie, ból...

:arrow: Harbor High School
Noise - 2008-02-02, 11:37
:
Samochód zatrzymał się przed domem z piskiem opon i wyszedł z niego wkurzony Evan. Natychmiast poszedł do pokoju, rzucił plecak w kąt i podłączył swojego Ibaneza. Całym domem wstrząsnęły brutalne, szybkie i cholernie ciężkie dźwięki wydobywane przez Evana z jego wiosła. Grał, bo chciał się wyładować. Co jakiś czas zerkał na telefon, który położył obok.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 13:40
:
Głośność muzyki sprawiła, że nie słyszał pukania, nie usłyszał też walenia. Wreszcie jego ojciec zdecydował się wejść bez zaproszenia. Nacisnął na klamkę i wszedł. Aż skrzywił się, kiedy dopadła go cała moc głosu wydobywającego się ze wzmacniacza. Evan... Evan! EVAN!!!!
Noise - 2008-02-02, 13:54
:
Zakończył solówkę efektownym slide'm i odwrócił się do ojca z morderczym błyskiem w oku. - Błagam tato, wyjdź. Ściszę to, ale błagam Cię o chwilkę spokoju. - niemal warczał z wściekłości ostatkiem sił powstrzymując się przed wybuchem obracając kostkę w palcach. Przekręcił potencjometr zmniejszając głośność i z głośników na powrót wypłynęła fala ostrych dźwięków. Tym razem jednakże były one znacznie cichsze.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 13:57
:
Dobrze... Myślałem, że chcesz o czymś pogadać. wzruszył ramionami i posłuchał syna. Wyszedł, w końcu każdy ma prawo do prywatności i zostania sam na sam ze sobą.
Noise - 2008-02-02, 15:03
:
Telefon zaświecił się i zatrząsł, gdy dostał nową wiadomość. Evan odłożył na chwilę gitarę i napisał wiadomość. Z uśmiechem na ustach wziął gitarę do rąk i zaczął grać znacznie wolny, melodyjny kawałek. Zamknął oczy i zatopił się w brzmieniach dobywających się z z jego sprzętu audio...
Noise - 2008-02-02, 22:50
:
Wiele piosenek, solówek i improwizacji później Evan odłożył gitarkę na jej miejsce i zszedł na dół do ojca. - Tato, zbieraj się. It's time for the night ride - uśmiechnął się łobuzersko i nie czekając na ojca poszedł do swojego auta. Po chwili silnik pracował już miarowo. Evan dodał gazu podkręcając silnik do wysokich obrotów, by ponaglić ojca do wyjścia.
KapitanOwsianka - 2008-02-02, 22:57
:
A nie możemy zostać w domu? Pograć w Scrable? zaproponował otwierając drzwi pasażera. W duchu najpewniej już się modlił, jak każdy kierowca, który ma stać się pasażerem. Dokąd jedziemy?
Noise - 2008-02-02, 23:06
:
- No can do, dad. - uśmiechnął się Evan. - Tylko dobrze zapnij pasy. Pokażę Ci, czemu nie chcę jeździć żadnym innym samochodem niż mój Nissan - to mówiąc sprawdził, czy ojciec dobrze zapiął pasy bezpieczeństwa. Let's rock - auto natychmiastowo reagowało na każde, nawet najmniejsze dodanie gazu. Ryk silnika i dźwięk zasysanego przez turbosprężarki powietrza - przyspieszenie wgniotło ich w fotele, a pisk opon zapowiadał najgorsze. Na szczęście (dla ojca) Evan nie rozpędzał swojego samochodu zbytnio. - Pojedziemy na mniej uczęszczane drogi. - toczyli się miarowo w stronę wyjazdu z miasta. Natomiast już poza miastem, gdzie policji o tej porze nie było Evan pokazał na co stać i jego i jego brykę. Chmura dymu z opon, kiedy wprowadzał samochód w kontrolowane poślizgi, ryk silnika rozkręcanego do niemal 9 tysięcy obrotów i wskazówka prędkościomierza, która niebezpiecznie szybko pięła się w górę - oto atrakcje dzisiejszej nocy.
Noise - 2008-02-12, 22:06
:
Evan zatrzymał swoje Lambo na podjeździe i wbiegł po schodach do pokoju. Wyciągnął z plecaka wszystkie książki, a zamiast nich włożył tam mały ręcznik, butelkę wody i piłkę do kosza. Następnie zdjął ciuchy i założył czarne krótkie spodenki, luźny czarny podkoszulek koszykarski, a na nogi przywdział czarne adidasy Reeboka. Na lewy nadgarstek zaś założył zamiast zegarka czarną frotkę Adidasa i ruszył z powrotem do auta i pojechał trochę pograć w kosza.

:arrow: Boisko do kosza
Noise - 2008-02-14, 20:37
:
Lambo zatrzymało się na podjeździe i gdy silnik umilkł wysiadł z niego Evan. Zabrał plecak i powlókł się do swego pokoju. Cały czas wydawał się jakby nieobecny myślami. Dopiero zimny prysznic nieco go otrzeźwił, choć nadal pozostawał markotny i w takim humorze, a raczej braku humoru, poszedł spać.
KapitanOwsianka - 2008-02-15, 10:41
:
Przeniesienie akcji
Noise - 2008-02-17, 19:41
:
Evan zatrzymał auto na podjeździe, wziął plecak i poszedł do pokoju. Zaczynał go ogarniać jakiś dziwnie dobry humor. Rzucił plecak w kąt zdjął koszulkę i poszedł po gitarę. Podłączył cały sprzęt, puścił podkład z komputera i po chwili z głośników popłynęło ciężkie brzmienie muzyki. Po chwili Evan dołączył do muzyki swój wokal i zaczął głośno growlować:

- The icy winter is creeping near
Dark skies above us
Buting frost is in the air
Darkness surrounds us

The cold, piercing autumn breeze
Fills the longship sail
Soon the lakes and seas will freeze
And snow will lay its veil

Many years we've been away
The oceans we have roamed
Now the north star guides us on our way
As we are headed home

The many hardships we've endured
Have brought us rich reward
Now the north star guides us home
With cargo full of gold

Many friends died on the way
Only few of us survived
But I would gladly take their place
In Oden's hall up high

The icy winter is creeping near
Dark skies above us
Biting frost is in the air
Darkness surrounds us

Soon the lakes and seas will freeze
Snow will lay its veil
And we will long for the summer breeze
When we can set our sails

KapitanOwsianka - 2008-02-25, 10:39
:
Dwie godziny później podjazd i placyk był już pełen samochodów, a impreza kręciła się na dobre. Ludzie świętowali niemałe zwycięstwo, także prywatne. Oczywiście gwiazdą wieczoru był Nathan jako kapitan i ten, który zdobył najwięcej punktów. Nie mniej Evanowi też się dostała działka z uwielbienia. Co jakiś czas ktoś przychodził i gratulował mu dobrego meczu, najmilsze były jednak całusy dziewczyn i uznanie, jakie zdobył u członków drużyny.
Caylith - 2008-02-25, 11:28
:
Po dłuższym szukaniu miejsca zaparkowała gdzieś BMKę i weszła na imprezę rozglądając się po pierwsze po domu (dawno już tu nie była) a po drugie w poszukiwaniu przyjaciół. Po drodze machała zwykłym znajomym wymieniając tu słówko tam komentarz na temat świetnego meczu. Widząc Evana obściskiwanego i całowanego przez laski usmiechnęła się szatańsko, podkradła do niego cichcem i gdy był sekundę wolny z nagła zarzuciła na niego ramiona uwieszając się od tyłu. Lekko zapachniało miętą i Armani Code - ciągle ukochanym zapachem dziewczyny.
- Niezła gra, Evan... nie wiedziałam, że tak potrafisz latać na boisku. Gdyby nie dach hali pewnie byś w ogóle wzbił sie w powietrze i odleciał jak... jak duch - powiedziała z cichym śmiechem do ucha Evana.
KapitanOwsianka - 2008-02-25, 11:52
:
Jakiś chłopak w typie zakochanego w sobie surfera przeszedł koło nich uśmiechając się w sposób, który tylko jemu wydawał się być uwodzicielski. Cześć Erica, niezły ciuch... powiedział i zaraz zniknął w tłumie, zostawiając Evana i Ricky względnie samych.
Noise - 2008-02-25, 17:09
:
Evan świętował razem z chłopakami z drużyny upajając się zwycięstwem i zainteresowaniem ze strony dziewczyn.
- Teraz może być już tylko lepiej. Będziemy walczyć o kolejne zwycięstwa. - Za Harbor! - krzyknął wznosząc toast butelką piwa.
Gdy usłyszał znajomy głos odwrócił głowę śmiejąc się głośno:
- Oh bez przesady. To Nathan jest tu gwiazdą, ja mu tylko pomagam. - zbył komplement uśmiechając się od ucha do ucha i obracając w jej stronę. - Poza tym kończę z wygłupami, bo boisko to nie miejsce na streetball'owe zagrywki. Liczy się walka i zwycięstwo. - powiedział obejmując ją w pasie. - Napijesz się czegoś? - zaproponował.
Ofelia - 2008-02-25, 18:48
:
Gdy opuszczała halę sportową usłyszała coś o jakiejś imprezie u Evana. Więc czemu miałaby nie przyjść? Poszukiwania domu zajęły jej trochę czasu, ale gdy wkońcu jej się to udało, zaparkowała swoje porsche w jego okolicach.
Zapukała do drzwi, zza których dobiegały toasty i krzyki. Przecież nie wejdzie ot tak gdzieś, gdzie nigdy nie była, ani do kogoś, kogo praktycznie nie zna.
Caylith - 2008-02-25, 19:06
:
- Yeah... - oparła się na jego ramieniu i podniosła jedną brew z lekką kpiną na to co powiedział.
- Do not underestimate yourself, man... byłeś dobry... naprawdę dobry. I udawanie, że tak nie jest to lekka przesada. Sure... Nathan jako kapitan wymiatał ale sam by nic nie zrobił, no nie? Teamwork, my dear, teamwork...
Na wzmiankę o piciu wyjęła mu z ręki butelkę, pociągnęła łyka, skrzywiła się i oddała.
- Piwa nie chcę, nie mam smaku na to dzisiaj. Co masz innego?
Lothrien - 2008-02-25, 19:40
:
-Ello girl.- rzuciła do Vann stojącej przed drzwiami. Nie miała większych problemów ze znalezieniem miejsca do parkowania, to były uroki jazdy na motorze. -Chyba nie myślisz, ze ktoś nas usłyszy.- uśmiechnęła się do koleżanki i nacisnęła na klamkę. Skoro to była chata Evana, to ten z pewnością nie będzie miał pretensji, ze weszły, z resztą komu przyszłoby do głowy zamykać drzwi wejściowe podczas imprezy.
Noise - 2008-02-25, 20:13
:
- Ha! - krzyknął Evan, jak gdyby właśnie dokonał epokowego odkrycia. - Zrobię dla nas najlepszego drinka jakiego widział świat. - i zaczął ciągnąć Erikę w stronę barku. Wyciągnął dwie wysokie szklanki do longdrinków które postawił na blacie , a następnie pobiegł do kuchni. Po chwili wrócił stamtąd z pęczkiem liści mięty, które wrzucił do szklanki i zaczął ucierać niewielkim drewnianym tłuczkiem. Następnie szybko pokroił limonkę na 8 części i do każdej szklanki wrzucił do dwie jej części, które zasypał łyżką cukru. Dodane składniki ponownie utarł, a następnie dodał do nich lód i zalał to rumem Bacardi Mojito. Pojemność szklanki uzupełnił odrobiną wody sodowej i całość zamieszał. Tak oto fantastycznie przyrządzony drink podał Erice, a drugi z nich wziął dla siebie. - Twoje zdrowie. - powiedział uśmiechając się szeroko i delikatnie stukając w jej szklankę.
Caylith - 2008-02-25, 20:24
:
Stuknęła się i nieufnie pociągnęła ze szklanki. Po chwili kiwnęła głową z zaskoczeniem. Takiego drinka faktycznie jeszcze nie piła.
- Dobre... jak sie to zwie i czy nie idzie za bardzo do głowy? Nie mam ochoty za pół godziny tańczyć na stole w pijanym widzie i growlować - zaśmiała się pociągając ze szklanki raz jeszcze.
Po czym oparła się o bar i rozejrzała niedbale po tłumie. Wzrok przeskakiwał z twarzy na twarz pozornie bez celu, chociaż lekkie natężenie w kącikach oczu mogło świadczyć o czym innym. Albo, że raziło ją światło.
- Soooo... masz tu widzę całą ekipę graczy... i stado lasek, Ballmer - strzeliła w jego stronę okiem sprytnie - natężenie celu w polu rażenia... jakaś chearleaderka wpadła ci już w oko?
Ofelia - 2008-02-25, 20:26
:
-Czeeeść- powitała ją radośnie. -No i własnie tego się obawiam.
Wyszczerzyła się głupkowato do Ell. Czasem zdarza jej się nie myśleć logicznie. No ale wolała nie wchodzić ot tak. Z koleżanką to co innego. Ona go znała. Przynajmniej takie odniosła wrażenie.
Weszła za Ell. Rozglądnęła się po wnętrzu. Może i robiło wrażenie, ale teraz było pełne ludzi, nie bardzo była w stanie to ocenić.
Noise - 2008-02-25, 20:53
:
- Widziałaś ostatnio w telewizji reklamę Bacardi Mojito? To jest właśnie to! - roześmiał się na cały głos Evan, po czym upił łyk drinka. - Fajna muzyka, rytmiczne ucieranie listków mięty - wkręciłem się w klimat i wszedłem na stronkę Bacardi. No i jak się okazało mieli tam cały przepis na tego drina, więc kupiłem składniki i czekał na właściwą okazję, żeby go zrobić. Przyznam szczerze, że przerósł on moje oczekiwania, jeśli chodzi o smak. - Uśmiech nie znikał z twarzy Evana ani na moment, Gospodarz rozejrzał się dookoła i zadowolony z przebiegu imprezy wrócił do rozmowy z Ericą. - Główny składnik to rum Bacardi, no a resztę sama widziałaś. Jak to działa nie wiem, ale prędzej to ja będę growlował niż ty. - roześmiał się po raz kolejny i pokazał Erice czubek języka.
KapitanOwsianka - 2008-02-25, 20:56
:
Erica i Evan:
Zabawa już się całkiem nieźle kręciła. Wreszcie podszedł do nich Nathan uśmiechając się wesoło. Objął Ericę ramieniem, ale był już lekko podpity, więc nie do końca się kontrolował. Evan! Świetna zabawa... Właśnie w kuchni zaczynamy grać w "nigdy nie..." idziecie? Może potem zabawimy się w pięć minut w szafie.

Elizabeth i Vann:
Ludzi było pełno, nie do końca jasne było tylko to, czy przyszli świętować sukces drużyny czy się schlać. No grunt, że pijanych ludzi było już dużo, a niektóre pary zapomniały już całkiem o tym, że niektóre akcje uchodzą tylko w domowym zaciszu. Atmosfera tez była trochę zbyt bananowa.
Caylith - 2008-02-25, 20:58
:
Prychnęła cicho.
- Cokolwiek to jest, jest dobre... ale niestety poprzestanę na jednym. Growling czy nie growling na stole nie zamierzam lądować ani na nim tańczyć. Ale oki... śpiewy zostawiam tobie... w końcu to nie moje szyby popękają od tego ryku - zaśmiała się, całkowicie odprężona z łokciami na barze i kiwając szklanką z drinkiem to w jedną to w drugą stronę.
Po chwili odsunęła się zwinnie spod ramienia Nathana i popatrzyła z podejrzliwą ciekawością na niego.
Eithel - 2008-02-25, 20:59
:
Wściekle różowe ferrari zatrzymało się na podjeździe domu Evana, skupiając na sobie spojrzenia rozbawionych imprezowiczów. Nic dziwnego - samochód od zawsze wzbudzał kontrowersje. Lindsay po raz ostatni przejrzała się w małym lusterku, po czym z szerokim uśmiechem (nie do końca szczerym) podążyła w kierunku domu.
Wahała się czy w ogóle wybrać się na tą imprezę. W końcu uważała Ballmera za skończonego frajera, niezależnie od jego dzisiejszej gry..
Zupełnie już pozbawiona wyrzutów sumienia, weszła do środka i odszukała Nathana. Rzuciła w jego kierunku powłóczyste spojrzenie...
- Hello sweety! I saw your game...
Noise - 2008-02-25, 21:42
:
Evan uniósł jedynie prawą brew na słowa Nathana w niemym geście zapytania, lecz po chwili powiedział - A co mi tam. Trza się bawić nie? Dzisiaj wieczór należy do zwycięzców. - uśmiechnął się i zwrócił się w stronę Erici. - Shall we? - zapytał stając obok niej i zginając rękę, by mogła ująć go pod ramię.
Caylith - 2008-02-25, 21:51
:
- Bez wygłupów Evan... - powiedziała spokojnie ale z ostrzegawczą nutką w głosie mówiąca wyraźnie, że nie życzy sobie kolejnego rycerskiego show.
Rozejrzała się raz jeszcze rozpaczliwie, bo zupełnie nie miała ochoty na podejrzanie brzmiące zabawy. Po czym zauważywszy swoje dziewczyny uśmiechnęła się do chłopaków.
- Ja spasuję, ale.. macie tu stado dziewczyn, które chętnie sie zabawią. - spojrzała znacząco na plastikową panienkę Nathana zbliżającą się szybko w jego stronę.
- Idź szaleć Evan... - wyszczerzyła się - życzę ci blondynki w szafie.
Po czym machnęła ręką do Elly i Vanessy
- Ej laski! Over here!
Ofelia - 2008-02-25, 21:57
:
Dostrzegła Ericę, która machała ręką w kierunku niej i Elly. Wyszczerzyła się szeroko, wreszcie ktoś znajomy. Przecisnęła się przez grupę ludzi, która cały czas się śmiała i dotrarała do koleżanki.
-Udało się.- mruknęła zadowolona z siebie, jakby dojście do tego miejsca było wielkim wyczynem. -Jak po meczu? Ależ szalałaś- powiedziała do Erici z uśmiechem na pół twarzy.
KapitanOwsianka - 2008-02-25, 21:58
:
Nathan też momentalnie przestał się przejmować Evanem i Ericą. Teraz był całkowicie pochłonięty Linds. Podszedł do niej i pocałował ją namiętnie, przyciskając całe jej ciało do swojego. Wreszcie, kiedy się od niej oderwał powiedział. I jak Ci się podobała moja gra kotku? Wystarczająco? zapytał zaglądając jej w oczy.
Caylith - 2008-02-25, 22:08
:
- Mała - zaśmiała sie do Vanessy patrząc na nią ze swojej sporej wysokości ale bez żadnych złośliwych podtekstów - ja kocham kosza. I kocham piękną grę. A ta była piękna. Mnie po prostu nosi jak jestem na koszykówce... szkoda, że nie ma damskiej drużyny - westchnęła cicho i popiła ze szklanki.
- Weźcie sobie coś do picia dziewczyny.
Ofelia - 2008-02-25, 22:19
:
To miasto nie miało na nią dobrego wpływu. Coraz częściej się głupio szczerzyła, chyba weszło jej to w nawyk. Tym razem także ukazała wszystkie zęby w dziwacznym uśmiechu.
-Ja w kosza dobra nigdy nie byłam... Ani nigdy nie wielbiłam.- powiedziała zamyślona. -Czyli koszykarka, tak? A faceci by cie tak czasem nie dopuścili? Żeby tak tylko pograć- dodała uśmiechbięta.
Caylith - 2008-02-25, 22:23
:
- Ależ ja gram! Tylko na plaży, w weekend i to w siatkę plażową. Jak jest z kim - dodała po chwili namysłu. - Jak nie ma to po prostu biegam. W kosza nie mam kiedy. Chociaż w sumie co by mi szkodziło na którymś PE zaproponować małą rozgrywkę... - zastanowiła się z błyskiem w oku.
Ofelia - 2008-02-25, 22:27
:
-To ty taki raczej aktywny typ kobiety. Siatkówkę plażową akurat lubię. Ale tylko plażową.- powiedziała - A co do biegania... czasem można, nawet kiedyś miałam zamiar codziennie. No ale... łatwo zaplanować, trudniej wykonać.
Lothrien - 2008-02-25, 22:33
:
Ell rozejrzała się po pokoju. To nie była impreza w jej guście. Owszem, zdążyła wypatrzeć kilka znajomych twarzy, czegoś jej jednak brakowało. Dziewczyny pogrążyły się w rozmowie o sporcie, co zupełnie jej nie pociągało. Sportowcy i pomponiary...
-Nie wiem jak wy miłe panie, ale ja się zmywam. Ponoć w okolicach molo szykuje się jakiś koncert...- powiedziała opierając się o barek.
Caylith - 2008-02-25, 22:46
:
- Koncert? Jaki? Kto gra? - natychmiast nadstawiła uszu i popatrzyła z ciekawością na Elly opierając sie łokciami o blat i popijając drinka.
Ofelia - 2008-02-25, 22:49
:
Przyniosła sobie piwo. Nie zaszkodzi czasem trochę wypić. Wróciła i usłyszała coś o koncercie, więc zaczęła się przysłuchiwać rozmowie Elly i Erici.
Lothrien - 2008-02-25, 22:53
:
-Who cares?- odparła wzruszając ramionami, ale widząc minę Ricky ogarnęła się szybko: -Bait Shop Nightclub, Rooney grają, z tego co wiem... To co maleńka piszesz się?- Ell nie przeszkadzało, że Erica jest wyższa spokojnie o kilka centymetrów. -A Ty Vann?
Ofelia - 2008-02-25, 23:00
:
-Rooney?- powiedziała średnio podekscytowanym tonem. -Czemu nie, na koncert zawsze. Rooney są fajni.- stwierdziła i zaczęła nucić pod nosem "When Did Your Heart Go Missing?".
Caylith - 2008-02-25, 23:04
:
- Sure... tylko daj mi skończyć drynia... całkiem dobry - spokojnie popijała drinka patrząc na imprezę wokół niej. W sumie... fajnie było ale co za dużo to nie zdrowo... szczególnie, że część ludzi albo była solidnie wstawiona albo zapomniała udać się z dziewczynami do pokojów. A poza tym... brakowało jej pewnego elementu, żeby się naprawdę dobrze bawić. Pogładziła odruchowo jadeit, który już zdążył sie ogrzać od jej ciepła i odpłynęła myślami na chwilę zastanawiając się jak sobie radzi ofiarodawca i czemu go do cholery tu nie ma.
- Dammit - zaklęła cicho starając się poukładać chaos w głowie i dopiła drinka. Po czym popatrzyła na dziewczyny z uśmiechem.
- Dobra... jeśli skończyłyście już swoje piwa i inne takie to możemy ruszać pobujać się na Rooney. Follow you, Elly - złożyła zamaszysty i bardzo partacki ukłon przed Ell, krzywo sie śmiejąc.
Eithel - 2008-02-26, 02:30
:
Zapewne powinna zareagować entuzjastycznym piskiem, rzucić mu się na szyję i wyszeptać parę miłych słów. Nie zrobiła tego, chociaż było to w jej zwyczaju.. Zamiast tego, spojrzała mu głęboko w oczy i zjadliwie powiedziała..
- So play your game, boy... - po czym odwróciła się w poszukiwaniu jakiegoś drinka, prowokująco kręcąc biodrami.
KapitanOwsianka - 2008-02-26, 08:39
:
My game? zapytał nie do końca rozumiejąc, ale czego wymagać od podpitego sportowca. Rozejrzał się szukając wsparcia, a potem wszedł za barek z tajemniczym uśmiechem. Czego się napijesz Linds? zapytał, nie kryjąc się nawet specjalnie z tym, że zagląda jej za dekolt.
Ofelia - 2008-02-26, 16:02
:
Nie skończyła piwa, ale nie miała na to większej ochoty. Odstawiła je gdzieś na jakiś stolik, na którym stało już kilka pustych kufli.
-Możemy.- powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. Wkońcu szykował się koncert.
Lothrien - 2008-02-26, 19:30
:
-So, let's go girls!- roześmiała się. Po chwili przeciskały się już w stronę wyjścia. Przez chwilę pomyślała, że może dobrze byłoby pożegnać się z Evanem, ale po co zawracać mu głowę, w końcu to on był jedną z gwiazd świecących najjaśniej na tej imprezie. Wyszły przed dom. -Jedziemy w stronę molo, spotkamy się już na miejscu.- rzuciła zakładając swój kask.
Caylith - 2008-02-26, 19:38
:
- Yo, babe! - zaśmiała sie odstawiając szklankę - It's time for this hips to start movin'... movin'... movin'... - ruszyła rozkołysanym tanecznym krokiem przez tłum z Ell pod rękę i ciągnąc Vanessę za sobą.
Na parkingu wskoczyła swoim zwyczajem na siedzenie kierowcy i odpaliła silnik. Ostrożnie wycofała by nie potrącić żadnego zaparkowanego auta, po czym wyjechała z piskiem opon.
- Hey ho.. let's go!
Opony obróciły sie w miejscu wywołując obłok dymu po czym, ruszyła w ślad za motocyklem Ell.
Ofelia - 2008-02-26, 19:45
:
Gdy Erica już ją puściła zaczęła szukać swojego samochodu. Gdzieś go zostawiła, ale nie bardzo pamiętała gdzie. Wkońcu znalazła. Wsiadła do swojego czarnego porsche, rzuciła torbę na siedzenie pasażera i odjechała.
KapitanOwsianka - 2008-02-26, 21:13
:
W drodze do kuchni Evana zaczepił nie kto inny tylko sławna, a raczej niesławna w całej szkole Holly. Objęła go w pasie i uśmiechnęła się robiąc wielkie oczka i eksponując dekolt tak, że nawet największy twardziel by zmiękł, albo stwardniał. Cześć Ballmer... zmierzyła go wzrokiem, o którym można mówić wszystko, ale na pewno nie to, że był dwuznaczny. Był do bólu jednoznacznie erotyczny. Powiedz... Chciałbyś dostać nagrodę, za zwycięstwo? zapytała, widać już zapomniała co zrobił na imprezie u O'Neila.
Noise - 2008-02-26, 22:33
:
Evan dopił tylko drinka i odstawił pustą szklankę na najbliższy stolik, po czym bez słowa wziął Holly na ręce i ruszył z nią na górę, do swego pokoju. W końcu zatrzymali się przy jednych drzwiach i Evan postawił Holly na ziemi, po czym przycisnął ją do nich i zaczęli się namiętnie całować. Gdy po chwili przestali chłopak włożył rękę do kieszeni i wyjął z niej klucz, którym otworzył drzwi do pokoju.
- Witaj w moim małym królestwie. - powiedział Evan uśmiechając się szeroko i zapraszając dziewczynę do środka. Gdy oboje weszli do środka, Evan zapalił światło, które nieco rozświetliło mrok panujący we wnętrzu pokoju, po czym zamknął za nimi drzwi na klucz.
Oczom dziewczyny ukazał się pokój naprawdę dużych rozmiarów, w którym było sporo niezwykłych rzeczy. Najdłuższą ze ścian ozdabiały liczne rodzaje broni różnych rodzajów i wielkości, lecz w przeważającej części były to miecze, natomiast pod inną ścianą stało na stojakach kilka gitar. Jednakże to, co najbardziej przykuło jej uwagę to duże, wręcz ogromne łóżko z baldachimem przykryte jedwabną pościelą w kolorze ciemnej zieleni, na której leżało mnóstwo poduszek.
KapitanOwsianka - 2008-02-26, 22:48
:
Tak po prawdzie to Holly nie bardzo miała czas by podziwiać. Momentalnie rozpięła małe guziczki niebiesko białej bluzeczki i zrzuciła ją ukazując fioletowo biały, koronkowy biustonosz. Białe spodenki, prawie bez nogawek równie szybko zsunęły się na podłogę, a dziewczyna doskoczyła do Evana i przewróciła się wraz z nim na łóżko.
Eithel - 2008-02-26, 23:48
:
W zasadzie rzuciła te słowa bez głębszej refleksji, co nie było dziwne zważywszy stan jej intelektu. Po prostu trzeba było wybrnąć z niebezpiecznej sytuacji, a nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
Oparła się o barek, uśmiechając się do niego promiennie - Cosmopolitan... - rzuciła w jego kierunku rozbawione spojrzenie - If you know how to make it.
KapitanOwsianka - 2008-02-27, 10:52
:
Eeee... Podrapał się w głowę przez chwilę zastanawiając się nad tym jak to coś się robi. Wreszcie złapał za koszulę jakiegoś Geeka i przyciągnął go za barek. Zrobisz dla tej pani Cosmopolitan. Rozumiesz? ale chłopak tylko się uśmiechnął i momentalnie z wprawą zawodowca zaczął przygotowywać drinki. W tym czasie Nathan przeszedł na około barku i stanął koło niej obejmując ją w pasie. To może wyrwiemy się z tej imprezy na górę? Albo w ogóle?
Noise - 2008-02-27, 18:20
:
Po dłuższej chwili namiętności Evan obrócił się wraz z Holly i teraz to on był na górze. Przestał ją całować i spojrzał na nią wzrokiem, który na myśl przywodził zbitego psiaka:
- Wiesz... - zaczął trochę nieśmiało, po czym przełknął ślinę - Proszę bądź delikatna. Jeszcze tego nie robiłem i nie mam doświadczenia w tej kwestii. - widać było, że kolejne słowa ciężko przechodziły mu przez gardło. Trochę speszyła go ta sytuacja i biedny nieco się zagubił, nie wiedząc co ma dalej zrobić.
Eithel - 2008-02-27, 20:30
:
Przez chwilę obserwowała szybkie ruchy chłopaka, który przygotowywał jej drinka. Był naprawdę niesamowity i gdyby nie to, że był zbyt mało ważny, możliwe, że Linds pokiwałaby z aprobatą głową.
Słysząc słowa Nathana, rozejrzała się po pomieszczeniu. Większość ludzi była już mocno pijana, część się ulotniła a ci, którzy pozostali i byli trzeźwi nie stanowili odpowiednich osób do towarzystwa na imprezie. Uśmiechnęła się do niego i swobodnie powiedziała:
- Co ty chcesz robić na górze? Powinieneś wiedzieć, że górowanie nad kimś to moja działka. - jej intelekt był niezwykle porażający.
KapitanOwsianka - 2008-02-27, 20:36
:
Evan:
Holly zaraz po jego słowach roześmiała się, zupełnie tak jakby usłyszała świetny żart. Wreszcie jednak dotarło do niej, że chłopak nie żartuje i uwolniła się spod niego. Spojrzała na niego bystrymi oczami i zapytała przenikliwie Wkręcasz mnie? Naprawdę, byłabym Twoją pierwszą? zapytała poważnie podkurczając pod siebie nogi. To nawet słodkie...

Linds:
Nathan uśmiechnął się rozbawiony. Oczywiście, będziesz mogła nade mną górować. powiedział, a potem wziął ją za rękę i pociągnął w kierunku schodów, nawet nie pozwalając jej dopić drinka. Odbiorę swoją nagrodę. uśmiechnął się uwodzicielsko i nawet Linds widziała jak bardzo on ma na nią ochotę.
Noise - 2008-02-27, 20:51
:
- Nie Holly, to nie żart. - powiedział siadając na łóżku i opierając się o wezgłowie. - Dla mnie zawsze ten pierwszy raz znaczył wiele. Chciałem, żeby to wszystko odbyło się w odpowiedniej atmosferze i z tą właściwą osobą. Chciałem, żeby to była chwila, którą mógłbym zapamiętać do końca życia jako jedna z najpiękniejszych w moim życiu. - westchnął głęboko i wbił spojrzenie w ścianę. - Ale jestem coraz mniej przekonany o tym, czy to ma jakikolwiek sens. - dokończył niemal szeptem. Siedzieli tak chwilę w ciszy, gdy po chwili Evan wyciągnął dłoń w jej stronę i przyciągnął ją do siebie, po czym przytulił. - Słyszałem o Tobie parę złych rzeczy i chyba nie muszę mówić, co to były za plotki. Ale ja wierzę, że tam w głębi jest ktoś miły i wartościowy. - wypowiadając ostatnie słowa przytknął palec wskazujący do jej piersi gdzieś w okolicy serca i uśmiechnął się ciepło.
Eithel - 2008-02-27, 21:07
:
Doskonale wiedziała, jak jej pragnie, co jednocześnie jej schlebiało i ... bawiło. W jej małym rozumku zrodziła się wredna myśl, a może był to tylko chwilowy przebłysk. Na jej zbyt perfekcyjnej twarzy wykwitł tajemniczy i uwodzicielski uśmiech, kiedy szła za nim w kierunku schodów. Zaraz przed nimi postanowiła wyprzedzić Nathana, by jeszcze bardziej wzbudzić jego pożądanie. Jej miniówka była naprawdę szokująco krótka...
Na górze oparła się o ścianę i patrząc na niego elektryzującym, drapieżnym wzrokiem przyciągnęła go do siebie. Zachowywała się jak modliszka, która dopadła wreszcie upatrzoną ofiarę.
KapitanOwsianka - 2008-02-27, 21:21
:
Evan:
Dziewczyna uwolniła się wreszcie z jego objęć. Uśmiechając się tajemniczo przybrała seksowną pozycję, unosząc się na kolanach na łóżku i sięgnęła do tyłu, do zapięcia biustonosza. Whatever... powiedziała wreszcie, a propos tego co jej mówił i uwolniła wreszcie dwie kształtne półkule. Tej nocy nie zapomnisz... powiedziała i ponownie się na niego rzuciła.

Linds:
Porównanie było na pewno zbyt górnolotne dla Nathana, bo wcale się nie czuł jak samiec modliszki. Pocałował ją namiętnie przyciskając ją do ściany. Jego dłonie znalazły się na biodrach Lindsay, znaczy jedna po drugą po omacku szukał klamki do któregoś z pokoi. Wreszcie drzwi ustąpiły i oboje wpadli do jednej z sypialni na górze. Tutaj oderwali się od siebie, by Nathan mógł je zamknąć, a potem ściągnąć koszulkę z pleców.
Noise - 2008-02-27, 21:39
:
Co przez tę krótką chwilę wyrażała twarz Evana ciężko by było sprecyzować. Po chwili jednak postanowił przejąć nieco inicjatywy i zaczął całować jej szyję, schodząc powoli coraz niżej jednocześnie dłońmi poznając każdy kawałek jej ciała.
- Mam nadzieję, że zostaniesz tutaj ze mną na całą noc albo chociaż na większość. Nie licz na to, że skończy się na jednym razie. - powiedział, na krótką chwilę unosząc głowę. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech i już po chwili Evan wrócił do przerwanego zajęcia.
Eithel - 2008-02-27, 21:59
:
Patrzyła na niego oczami, które aż skrzyły się od nieskrywanego pożądania. Kiedy chłopak zdjął koszulkę i rzucił ją w kąt, przylgnęła do niego, powoli zapoznając się z jego ciałem. Całowała go namiętnie, jednocześnie muskając rzęsami jego twarz. Szczupłe dłonie dziewczyny, wędrowały coraz to niżej i niżej... W końcu Linds zaczęła się szarpać z paskiem od spodni Nathana, wydawało się, że pasja ogarnia ją coraz bardziej.
Chwyciła jego dłoń i położyła go na własnym udzie, jednocześnie delikatnie gryząc go w ucho. Jej perfumy mogły oszołamiać, delikatny zapach D&G Light blue wydawał się otaczać Nathana.
KapitanOwsianka - 2008-02-27, 22:10
:
Evan:
Myślę, że na tym możemy skończyć :P


Linds:
Nie oponował, nawet przez moment chciał pomóc, ale wreszcie znalazł dużo ciekawsze i godniejsze zajęcie: przez chwilę szukał jakichś suwaczków, guzików, haftek, czy czegokolwiek ułatwiającego ściąganie sukienki, ale nie znalazł, więc bezczelnie zaczął podciągać sukienkę dziewczyny do góry ukazując tym samym bieliznę. Jego dłonie błądziły coraz wyżej, najpierw na biodrach, potem w talii, podciągając sukienkę, w czasie gdy usta łapczywie całowały każdy skrawek jej szyi, dekoltu i ust.
Eithel - 2008-02-27, 22:48
:
Z sukienkami, które nie mają żadnego rozsądnego zapięcia wiąże się pewien techniczny problem - wolę jej ściągnięcia musi wyrazić również osoba, z której sukienka jest ściągana. Wbrew wszelkim oczekiwaniom, danym statystycznym i stereotypowi blondynki Linds nie pomogła Nathanowi w zdjęciu ciucha. Wręcz przeciwnie...
Delikatnie, w zasadzie sama nie wiedziała jak udało jej się to zrobić, uwolniła się z jego ramion. Spojrzała na niego, mrużąc oczy w niepokojący sposób:
- Wygraj drugi mecz, to dotrzesz do następnej.. - głos płynnie przeszedł w wyuczone "mruczenie" - ... bazy or whatever.
KapitanOwsianka - 2008-02-28, 09:32
:
O c'mon... powiedział z bólem w głosie Please? zaproponował jeszcze takie rozwiązanie, ale kiedy jasnym się stało, że do niczego dzisiaj nie dojdzie padł ciężko na łóżko i zasłonił dłonią oczy. Okej... To jak chcesz, to już idź... Ja zaraz zejdę.
Eithel - 2008-02-28, 20:04
:
Uśmiechnęła się do niego na wpół przepraszająco, na wpół z czułością i nie mówiąc ani słowa opuściła pokój. Zeszła po schodach i przecisnęła się w stronę barku. Nalała sobie czegoś mocniejszego i wypiła jednym haustem, po czym powtórzyła zabieg..
Noise - 2008-03-10, 11:36
:
Kolejne nudne popołudnie. Evan leżał rozwalony na łóżku i gapiąc się w sufit zastanawiał się co dalej. Zupełnie nie miał głowy do niczego i jego jedyną nadzieją na odrobinę rozrywki była wiadomość od kumpla, ze w Chino znowu organizują wyścigi. W końcu, jak trup, zwlókł się z łóżka i podszedł do ściany, gdzie na stojakach stało kilka gitar. Wybrał swojego ulubionego Ibaneza, podłączył go do wzmacniacza i już po chwili z pokaźnych rozmiarów kolumn popłynęły dźwięki gitary, do których po chwili dołączył growl Evana.

Across the rainbow bridge

My days are numbered: soon I have to leave
The Horns have stretched my living thread
The notion of my demise won't leave me be
Why cannot death just set me free!

I've lived a life or prosperity
But I'm not as young as I used to be
Down the road waits misery
Why cannot death just set me free!

Countless armies have I attacked
Not once have I backed down
And though I've spilled a lot of blood
I never once received a mortal wound

I've raided shores in many lands
I cannot count the men I've killed
So many friends died with sword in hand
But the warrior's death was never granted me

I dress myself in battle clothes
Alone I make the final ride
My sight is blurred, by whipping snow
I seek to end my life

I want to walk across the Rainbow Bridge
And see my fathers in the golden hall
They beckon me to join their feast
In my dreams I hear their call

Noise - 2008-03-26, 21:16
:
Evan wsiadł do swojego czarnego Nissana i ruszył z piskiem opon. Jechał dość szybko w kierunku drogi prowadzącej poza miasto. Gdy tylko minął granice miasta dodał gazu i pędził jak szalony. Po kilku chwilach zatrzymał samochód w miejscu, w którym umówił się dziś rano, że będzie czekał. Wysiadł z samochodu, usiadł na masce i cierpliwie czekał, aż gość przyjedzie.
Noise - 2008-04-07, 18:03
:
Święta... Jeden z najbardziej znienawidzonych przez Evana dni w roku. Niemal wszystkie święta wyglądały tak samo - siedział samotnie w pustym domu, a jego ojciec przytłoczony obowiązkami kierowania kolosalnym imperium elektronicznym był zapewne w tej chwili na jakimś zebraniu albo konferencji. Chłopak siedział przed telewizorem w samych spodniach i powoli jadł zamówioną chińszczyznę.
Ofelia - 2008-04-12, 17:35
:
Zaparkowała samochód gdzieś w okolicy i poszła w kierunku drzwi domu, w którym mieszkał Evan oczywiście. Zapukała i czekała aż ktoś otworzy.
Noise - 2008-04-12, 17:42
:
Nie musiała długo czekać. Po chwili drzwi się otworzyły i w progu stał gospodarz domu, który na jej widok uśmiechnął się ciepło. Co przykuwało wzrok to to, że był boso i miał na sobie jedynie czarne, materiałowe spodnie.
- Nie myślałem, że przyjedziesz aż tak szybko. - zagadnął wesoło. - Może to nawet i lepiej, że nie zdążyłem się przebrać. - powiedział z figlarnym błyskiem w oku. Wciągnął Vann do środka i gdy tylko zamknął drzwi pocałował ją namiętnie.
- Nie mogłem się doczekać. - mruknął i pocałował ją raz jeszcze.
Ofelia - 2008-04-12, 18:05
:
-Też nie myślałam, ale... ale ty masz boską klatę- uśmiechnęła się wesoło i gapiła się na niego przez dłuższą chwilę. Dała się wciągnąć do środka i odwzajemniła jego pocałunek. -A wiesz... mi się nie spieszyło. Ty ten dom masz taki wielki... I mnie to przeraża, wiesz? Że się tu kiedyś zgubie i nawet ty mnie nie znajdziesz.- powiedziała, gdy skończył ją całować drugi raz.
Noise - 2008-04-12, 18:11
:
Słysząc słowa zachwytu Vann nad rzeźbą jego ciała dla poprawienia efektu napiął mięśnie i wyszczerzył się szeroko. - Trochę nad tym pracowałem, ale opłacało się. - roześmiał się i przytulił ją do siebie. - Nie martw się, nie zgubisz się. Poza tym, nawet gdyby do tego doszło, to wystarczyłoby, żebyś mnie zawołała. - stał chwilę patrząc na nią bez słowa, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Napijesz się czegoś? Może jesteś głodna? - zapytał cicho nie przestając ani na moment patrzeć jej w oczy.
Ofelia - 2008-04-12, 18:36
:
-Opłacało się, opłacało.- cały czas patrzyła na jego klatę z zachwytem.-Ale powiem Ci, że ja to dopiero mam kaloryferek. Przy moim, możesz się schować.- wyszczerzyła się szeroko i wtuliła w niego. -Hmm, nie bój się, kiedyś sprawdzę czy by wystarczyło.
-Stanowcze nie.- też patrzyła w jego oczy. Ale ich niebieski kolor czasem był przerażający, więc po chwili zaczęła gapić się w podłogę. I stwierdziła, że całkiem ładna ta podłoga.
Noise - 2008-04-12, 18:48
:
- To ja wezmę sok z lodówki i pójdziemy do mnie na górę, ok? W tym czasie możesz się rozebrać. - powiedział puszczając jej oczko i akcentując ostatni wyraz. Gdy się odwrócił zauważyła kolejną ciekawą rzecz. A mianowicie Evan miał na całych plecach wytatuowany krzyż celtycki, który teraz ukazywał jej się w całej okazałości. Zaledwie zdążyła zdjąć buty Evan już stał obok niej trzymając w lewej ręce karton z sokiem pomarańczowym.
- Shall we? - zapytał i skradł jej kolejny pocałunek nim zdążyła odpowiedzieć, po czym ujął jej dłoń i pociągnął lekko za sobą.
Wspięli się po schodach, przeszli kawałek korytarzem i stanęli przed uchylonymi drzwiami, które okazały się prowadzić do pokoju chłopaka. Evan otworzył je przed Vanessą i zaprosił gestem dłoni. Jej oczom ukazał się pokój rozmiarów naprawdę sporego salonu. Było w nim duże dębowe biurko na którym stał komputer, wielki telewizor zawieszony na ścianie na przeciwko ogromnego łóżka z baldachimem i mnóstwem poduszek. Jedna ze ścian była obwieszona najróżniejszymi rodzajami broni białej, wśród której przeważały miecze, natomiast pod nią, na stojakach, ustawionych było kilka gitar elektrycznych.
- Witam w moim małym królestwie. - rzekł z szerokim uśmiechem uważnie obserwując reakcję dziewczyny.
Ofelia - 2008-04-12, 19:03
:
-Pewnie...-dążyła zdjąć tylko buty, a to dlatego, że nie miała ani kurtki, ani niczego takiego na sobie. Jedynie koszulkę z gigantyczną pacyfką. Poza tym, była zachwycona krzyżem, który Evan wytatuował sobie na plecach.
Gdy już byli w pokoju, zaczęła się rozglądać, po czym powiedziała:
-Ehm, no cóż... Spodziewałam się czegoś bardziej... nowoczesnego? Raczej nie mieczy na ścianie. Ale te gitary i łóżko są świetne.
Wyszczerzyła ząbki i poszła w kierunku łóżka, na którym usiadła. Było bardzo wygodne i w ogóle. I nawet nie pytała czy może. Bo i po co? Przecież, nie powiedziałby nie.
-I ty codziennie na tym śpisz? Sam w takim wielkim łóżku?- uśmiechnęła się figlarnie.
Noise - 2008-04-12, 19:27
:
- Miecze są nie tylko ozdobą. - powiedział z niejakim namaszczeniem w głosie. Podszedł do ściany i zdjął z niej wyjątkowo pięknie wykonany rapier. Z cichym sykiem dobył go z pochwy i natychmiast przyjął pozycję szermierczą. - Swego czasu trenowałem szermierkę sportową i byłem w tym całkiem niezły. - w dowód tego wykonał kilka ruchów "na sucho", po czym wsunął rapier z powrotem do pochwy i powiesił broń na jej miejscu. - Ale przerwałem właśnie ze względu na gitarę. Chciałem się skupić na mniejszej ilości rzeczy, bo nie starczało mi czasu na wszystko. Mimo wszystko czasem trochę trenuję, tyle że szermierkę średniowieczną. A w wakacje mam zamiar jechać do Europy, żeby wziąć udział w odtwórstwie jednej z bitew. Liczę, że wrócę w jednym kawałku. - wyszczerzył się szeroko, po czym podszedł do Vann i wyciągnął się obok niej na łóżku. - No to na co masz ochotę? - mruknął przyciągając ją do siebie.
Ofelia - 2008-04-12, 19:36
:
-Nie no, teraz to mnie rozwaliłeś. Poważnie.- zaczęła się śmiać. Może i to nie było wcale śmieszne, ale dla niej było. Evan i miecz. -I dobrze, gitara wydaje się bardziej normalna. I też mam nadzieję, że wrócisz w jednym kawałku. Będziesz miał zbroje?- powiedziała i znów zaczęła się śmiać.
-Eh, no nie wiem, nie wiem.- mruknęła i pocałowała go delikatnie, gdy atak śmiechu minął.
Noise - 2008-04-12, 19:49
:
- Zbroja leży w skrzyni. Gdybym wystawił ją na stojaku tylko by się kurzyła, a poza tym nie bardzo mam gdzie ją postawić. - powiedział nieco poważniej. Widać było, że trochę go to dotknęło, że Vann się z niego śmiała. W końcu jednak wypogodził się nieco i ze zwinnością kota szybko przewrócił Vanessę na plecy i znalazł się na niej.
- Ale ja wiem, na co ja mam ochotę. - mruknął drapieżnie i przytrzymał ją delikatnie za nadgarstki, ale tak, by mu się nie wyrwała. Następnie zaczął całować ją w szyję, potem wyciągnął się w dół i zębami podciągnął jej koszulkę odsłaniając jej brzuch.
- Faktycznie, niezły kaloryferek. - uśmiechnął się i pocałował ją kilkukrotnie w brzuch. - Ciekawe, czy wyżej też jest tak apetycznie. - powiedział i uniósł głowę patrząc jej w oczy.
Ofelia - 2008-04-12, 20:04
:
-No tak, zbroja musi być.- uśmiechnęła się szeroko i pogłaskała go po głowie, bo się jakiś taki smutny nagle zrobił.
-No proszę, jaki zdecydowany.- spojrzała w jego niebieskie oczy. Nie musiał trzymać. Nawet nie próbowała się wyrywać.
-Prawda? Mi też się podoba. Mam na jego punkcie obsesje. Z resztą, mój tyłek też mi się podoba.- wyszczerzyła ząbki -Zapewniam Cię, że u góry jest jeszcze bardziej apetycznie. Ale chyba nie będziesz miał okazji tego zobaczyć.- znów uśmiechnęła się figlarnie.
Noise - 2008-04-12, 20:20
:
- Ale dlaczego nie? - zapytał i ponownie chwycił bluzkę w zęby i wciąż ją trzymając przesunął głowę wyżej odsłaniając jeszcze więcej. Jednakże nie był w stanie nic dojrzeć, albowiem patrzył Vann w oczy, a trzymana w zębach bluzka zasłaniała cały widok z jego perspektywy.
Ofelia - 2008-04-12, 20:25
:
-Jakby to powiedzieć... Bo ja jestem jak Szatan. Lubię kusić... Więc jeśli myślisz, że dziś dam Ci się przelecieć, to się mylisz kochanie.- uśmiechnęła się tak jakoś dziwnie i oparła na łokciach.
Noise - 2008-04-12, 20:32
:
- A czy ktoś mówi o seksie? - zapytał szeroko się uśmiechając, po tym, jak wypuścił bluzkę z zębów. - Ja też lubię kusić, kochanie. Dawać przedsmak tego, co jest na deser. Poza tym seks nie jest jedyną formą sprawiania przyjemności. Można to robić na wiele, wiele sposobów. - powiedział zniżając głos do przyjemnego mruczenia, jakie wydają duże koty. Przez chwilę wpatrywał się w nią szeroko uśmiechnięty, po czym rzekł tonem naśladującym małe dziecko, które czegoś bardzo chce - Ja chcę buzi. Duuuuużo buzi.
Ofelia - 2008-04-12, 20:45
:
-No nikt, ale musiałam Ci to uświadomić.- pokazała mu język. -Taaa, w tym przypadku deseru nie będzie. Można, fakt. Ale niektóre sposoby są mniej przyjemne, inne bardziej.- uśmiechnęła się i cały czas na niego patrzyła. -Buzi możesz dostać.
Chciała go z siebie zrzucić, ale nie była w stanie, więc objęła go za szyję i pocałowała bardzo namiętnie.
Noise - 2008-04-12, 21:05
:
Gdy przestali się całować Evan na powrót położył się obok Vann, a jego dłoń wślizgnęła się pod bluzkę i błądziła bo jej brzuchu i boku. - Skoro deseru nie będzie to może mogę chociaż liczyć na wisienkę i nieco bitej śmietany? - zapytał unosząc się lekko i opierając głowę na dłoni, podczas gdy jego druga dłoń nie zaprzestawała krążyć po ciele dziewczyny. Evan pożerał ją wzrokiem, ale mimo to hamował się przed pójściem dalej bez jej zgody.
Ofelia - 2008-04-12, 21:14
:
-Wydaje mi się, że możesz na tyle liczyć.- puściła do niego oczko i uśmiechnęła się słodko. Co jakiś czas zaczynała się śmiać. Łaskotał ją.
Noise - 2008-04-12, 21:19
:
- Czyli na jak wiele? - zapytał ze znajomym już, drapieżnym wyrazem twarzy. Jego dłoń powędrowała niżej, zagłębiając się nieco pod spodnie, na kość biodrową i tam już została. Evan przesuwał jedynie opuszki palców po jej skórze czekając na jej ruch.
Ofelia - 2008-04-12, 21:25
:
-Powiem tak- na trochę.- puściła do niego oczko, a na jej twarzy pojawił się dziki uśmiech. -Ale na deser nie licz.- dźgnęła go palcem w klatę, a po chwili cała jej dłoń się na niej znalazła. Uśmiechnęła się, tym razem wesoło i cmoknęła w czubek nosa.
Noise - 2008-04-12, 21:51
:
Reakcją Evana na jej słowa był tylko pełen niezadowolenia jęk, jaki wydają małe dzieci, gdy nie dostają tego co chcą. Mimo tego nie przestawał się uśmiechać, a w jego oczach tańczyły wesołe iskierki. - Chce mi się. - mruknął zupełnie bez ogródek patrząc Vann w oczy i liznął ją delikatnie w czubek nosa.
Ofelia - 2008-04-12, 22:01
:
-Ale ja nic na to nie poradzę, kochanie- pogłaskała go po głowie, tak, jak się głaszcze małe dzieci i uśmiechnęła się lekko.
Noise - 2008-04-12, 22:36
:
- Ależ oczywiście, że poradzisz. - powiedział z uśmiechem na powrót wyciągając się na łóżku. Przyciągnął ją do siebie i pocałował, a jego ręka z biodra przesunęła się na plecy. Zręcznymi palcami zaczął majstrować przy zapięciu stanika, który jak sie okazało, nie stanowił dla Evana żadnego wyzwania.
- Tak mi się bardziej podoba. - Evan ujął w dłoń skrywany dotąd skarb i przytulił się do Vann. - Mógłbym tak leżeć bez końca - wyszeptał.
Ofelia - 2008-04-12, 22:49
:
-Tak myślisz?- zapytała z uśmiechem i odwzajemniła jego pocałunek. Nie protestowała przy rozpinaniu stanika.
-Eh, no wiesz... Miałam Ci na to nie pozwolić.- mruknęła, ale wcale nie była na niego zła czy coś. -Ale muszę Ci jakoś wynagrodzić brak deseru...- dodała i spojrzała mu w oczka.
Noise - 2008-04-12, 23:00
:
- No to wynagródź mi ten brak deseru. - powiedział cicho, a na jego usta wypełzł lekko prowokujący uśmiech. - Jestem ciekaw jakaż to będzie nagroda. - w tym momencie począł się zajmować tym, co trzymał w ręku, a czego kamera dojrzeć nie mogła.
Ofelia - 2008-04-12, 23:10
:
-Też jestem ciekawa. Jeszcze nic nie wymyśliłam.- puściła do niego oczko i cmoknęła lekko w usta. -Ale może ty masz jakieś specjalne życzenia, hm?
Noise - 2008-04-13, 10:10
:
- Pozwól, że wezmę sprawy w swoje ręce. - powiedział uśmiechając się delikatnie i mocniej do niej przylegając. Jego dłonie i usta krążyły po jej ciele poznając niemal każdą jego część.

Przeniesienie akcji
Noise - 2008-04-20, 12:33
:
Telefon rozdzwonił się w najlepsze, a Evan średnią miał ochotę odbierać, lecz wiedziony jakimś przeczuciem sięgnął po telefon i wcisnął przycisk odebrania połączenia.
- Yeah? Co tam? - zapytał, gdy przyłożył telefon do ucha. Słuchał chwilę, po czym odpowiedział zdawkowo. - I'm on my way.
Leżał jeszcze chwilę na łóżku, po czym wstał i ruszył do garderoby. Wdział na siebie luźnego T-shirta, spodenki z krótkimi nogawkami i adidasy do gry w kosza - wszystko oczywiście w kolorze czerni. Wrzucił jeszcze do plecaka ręcznik, portfel z dokumentami i telefon, po czym zbiegł na dół, wsiadł do Mustanga i ruszył czym prędzej.

:arrow: Boisko do kosza
Ofelia - 2008-04-22, 22:09
:
Dziś przyjechała rowerem. Tak. To jest zdrowsze i nie zanieczyszcza środowiska. Była przerażona, ale tylko trochę. Znowu ten wielki dom. Mruknęła coś do siebie i zostawiła rower gdzieś na drodze. Poszła pod drzwi, zapukała oczywiście i czekała, aż rycerzyk jej otworzy. I nie miała już wianka. Wianki mają to do siebie, że szybko robią się brzydkie.
Noise - 2008-04-23, 06:36
:
Po chwili usłyszała tupot bosych nóg i drzwi otworzył jej Evan, ponownie nagi od pasa w górę. Jednakże tym razem owinięty był jedynie w ciemnoniebieski ręcznik, który przytrzymywał jedną ręką, a włosy miał jeszcze nieco wilgotne po kąpieli.
- Ty to wiesz, w którym momencie przyjechać, żebym miał na sobie jak najmniej. Pewnie następnym razem zastaniesz mnie w samych slipkach. - roześmiał się i gestem zaprosił Vann do środka, po czym zamknął za nią drzwi. Poczekał aż się rozbierze, po czym powiedział - Chętnie bym Cię mocno przytulił, ale nie wiem, czy jesteś gotowa na widok, który ukazałby się Twoim oczom, gdybym przestał trzymać ręcznik. - mówiąc to podszedł do niej, objął ją w pasie jedną ręką i pocałował namiętnie w usta. - Idziemy na górę? - zaproponował.
Ofelia - 2008-04-23, 08:32
:
-Ach widzisz... Kolejny mój talent. Ale muszę przyznać, że tak wyglądasz bardzo seksownie. Zawsze możesz tak mnie witać- puściła do niego oczko i weszła do środka.
-A tam marudzisz, przytulisz mnie później.- uśmiechnęła się szeroko, a potem odwzajemniła jego pocałunek. -Idziemy.- powiedziała i poszli.
Noise - 2008-04-23, 11:22
:
Wspinaczka po schodach, a potem krótka wędrówka korytarzem - oto dzisiejsza wycieczka naszej pary. Weszli do pokoju i Evan niemal natychmiast skierował się do drzwi prowadzących do kolejnego pomieszczenia, w którym mieściła się jego garderoba.
- Daj mi minutkę - powiedział, po czym rzucił ręcznik na łóżko i zniknął za kolejnymi drzwiami. Vann zdążyła ujrzeć Evana jakim go pan Bóg stworzył, lecz tylko jego "tyły". Po niedługiej chwili wyszedł z przebieralni wciągając na siebie jeszcze luźnego T-shirta.
- Napijesz się czegoś? Kawa, herbata, sok? Poza tym chińszczyznę zamawiamy teraz czy po filmie? - zapytał zbierając włosy w kucyk i związując je gumką.
Ofelia - 2008-04-23, 11:28
:
-Pewnie.- powiedziała i oparła się o ścianę czy coś takiego. No i musiała stwierdzić, że tyłek też ma seksowny. Ale dziś miała widoki.
-Woda- pokazała mu język, dumna ze swojej oryginalności. -Myślę, że po... Nie jestem głodna.
Noise - 2008-04-23, 11:39
:
- To się nawet dobrze składa. Przynajmniej nie będę musiał schodzić na dół i gotować wody. - uśmiechnął się i wyciągnął z szafki przy łóżku butelkę wody mineralnej, którą wlał następnie do szklanki i podał ją Vanessie. - Smacznego. - uśmiechnął się jeszcze szerzej i odstawił butelkę koło szafki. Potem wziął dwa piloty z szafki i włączył telewizor i odtwarzacz DVD.
- No to wszystko gotowe. Jeśli chcesz możemy zaczynać nasz mały seansik. - zamruczał podchodząc do niej i biorąc ją na ręce, po czym zaniósł na łóżko i położył się obok niej. - Jak jesteś obok, to ciężko mi się skoncentrować na czymś innym. - powiedział przywierając do niej mocniej i jak to miał w zwyczaju wsunął dłoń pod bluzkę i zaczął ją przesuwać bo jej brzuchu i boku.
Ofelia - 2008-04-23, 11:51
:
-Dziękuje panu.- powiedziała uśmiechając się szeroko i wzięła od niego szklankęz wodą.
-Taaa- odpowiedziała i dała mu się wziąść na ręce. Tyle, że przypadkiem oblała go wodą. -Jej, przepraszam. Chociaż... jak jesteś mokry to ładniej wyglądasz, wiesz?- cmoknęła go w czubek nosa -Lubię Cię kusić.
Noise - 2008-04-23, 13:11
:
- Zaczynam odnosić wrażenie, że wolisz, jak jestem rozebrany. - powiedział ze śmiechem. Usiadł na łóżku, ściągnął z siebie mokrą koszulkę i rzucił ją na fotel. - No to kuś mnie dalej, ale sama też daj się skusić. - patrzył na nią i zamyślił się na chwilę, po czym mówił dalej - A może ja wyleję na Ciebie nieco wody, hmm? Moja pani w mokrym podkoszulku. - i nie czekając na jej reakcję chwycił za szklankę i wylał na nią resztkę wody, która w niej została, mocząc niemal połowę jej koszulki. - Ojej, ależ ze mnie niezdara. - wyszczerzył się i zaczął ją całować. Dopiero po dłuższej chwili przerwał ową czynność i uniósł sie nieco. - Trzeba ją będzie wysuszyć. - powiedział jakoś tak dosyć poważnie i zaczął ściągać z Vann koszulkę, z którą powędrował do fotela i rozłożył ją na jego oparciu. Potem wrócił do niej i przytulił się mocno, po czym włączył film i oboje zaczęli go oglądać.

Przeniesienie akcji
KapitanOwsianka - 2008-04-23, 23:21
:
Mimo to Evan nie mógł skupić się na filmie. Cały czas go coś dręczyło, a uważny widz wiedział dokładnie w czym rzecz. Myślami co chwilę uciekał w kierunku Erici, z którą po raz drugi pokłócił się w krótkim czasie. A zapowiadało się, że wszystko wróci do normy, a przynajmniej zachowa status quo...
Kamera zjechała na okno i zrobiła płynne przejście...

... Z drugiej jednak strony, chyba nie ma nic bardziej bolesnego, niż przyjaźń, która powoli przeradza się w coś, czego nie chcemy, kiedy przyjaźń powoli zamiera z przyczyn, nad którymi nie byliśmy w stanie zapanować, a nawet gdybyśmy byli, to nie chcemy nad nimi panować...

Ciąg dalszy w Parkers house

Noise - 2008-04-27, 15:15
:
Evan wstał i spojrzał przeciągając się na zegarek, jak na największego wroga, po czym powlókł się do łazienki. Po paru minutach wyszedł z niej odświeżony i przystanął na środku pokoju, chyba tylko po to, by po chwili namysłu wrócić do łóżka. Włączył telewizor, a potem wziął do ręki telefon i napisał smsa.
Noise - 2008-04-27, 19:06
:
Po chwili telefon rozdzwonił się, gdyż nadeszła odpowiedź na smsa. Evan uśmiechnął sie tylko i zaczął pisać odpowiedź wychodząc przy tym z łóżka i podchodząc do telewizora, przy którym stała konsola do gier. Uruchomił ją, w napędzie umieścił płytę opatrzoną napisem "Devil May Cry 3", po czym wziął bezprzewodowego pada i z powrotem wskoczył do łóżka przyjmując pozycję półsiedzącą.
- God bless cordless controllers. - mruknął do siebie uśmiechając się szeroko i rozpoczynając zabawę.
Ofelia - 2008-04-27, 19:10
:
Szybko usłyszał pukanie do drzwi. Vann znów stała pod jego wielkim domem, którego raczej nie lubiła. Czekała, aż ktoś łaskawie jej otworzy.
Noise - 2008-04-27, 20:17
:
Musiała zdzwonić dzwonkiem, gdyż najzwyczajniej w świecie Evan nie usłyszał pukania do drzwi. Po chwili drzwi zostały otwarte przez gospodarza, który był ni mniej, ni więcej, ale w samych slipkach.
- Cześć kochanie, jak tam leci? - zapytał uśmiechając się szeroko i i zapraszając Vann do środka. Zamknął za nią drzwi i poczekał aż się rozbierze, po czym odezwał się - Choć, akurat jestem w trakcie rozgrywki. Może spodoba Ci się to, w co gram. Rozwałka jest przednia. - roześmiał się, po czym porwał ją w ramiona i zaczął całować, by po chwili zanieść ją na górę do swego pokoju. Standardem już stało się to, że od razu przeniósł ją na swoje łóżko, a raczej łoże.
Ofelia - 2008-04-27, 20:38
:
Więc zadzwoniła dzwonkiem. Chociaż bardziej lubiła pukanie. Ale nic nie mogła poradzić na to, że Evan musi mieszkać w takim wielkim domu.
Gdy otworzył, przejechała po nim wzrokiem.
-Dobrze. I dobrze cię widzieć. No, no... Prawdę mówiąc wolę bokserki, ale następnym razem, to chyba w ogóle nago otworzysz, co?- uśmiechnęła się szeroko i puściła do niego oczko. -Uwielbiam. Destrukcja mnie kręci.- pokazała mu język i jak zwykle dała się wziąć na ręce. Lubiła jak ją nosił.
Usiadła na jego łóżku i uśmiechnęła się seksownie. Potem spojrzała na telewizor.
-Masz dwa pady?- zapytała.
Noise - 2008-04-27, 20:45
:
- A mam, ale w to akurat we dwoje nie pogramy. - powiedział idąc po drugiego pada, którego po chwili dał dziewczynie. - To ja rozniosę tę wampirzycę na kawałeczki, a potem, jak chcesz możemy pograć w Soul Calibura. Nawalanka przy użyciu różnych broni. Znasz to? - zapytał opierając się o wezgłowie łóżka i wracając do gry. Wiele kosmicznych kombosów później, czyli kilka minut później Evan uśmiechnął się szeroko i powiedział z wyższością - Hell yeah bitch. - słowa skierowane były oczywiście do komputerowej przeciwniczki Evana, a nie do Vanessy. Ghost zmienił płyty w konsoli i na powrót zajął swoje miejsce na łóżku.
- Drzwi nago otwierać Ci nie będę, ale jak chcesz to możesz mnie rozebrać. Obiecuję, że nie będę się bronił. - powiedział prowokacyjnie i wyszczerzył się szeroko.
Ofelia - 2008-04-27, 20:52
:
-Okej, roznieś ją!- powiedziała i wyszczerzyła się bardzo szeroko. -Nie znam, ale pograć możemy. Ja we wszystkim z tobą wygram.
Przyglądała się uważnie temu, jak Evan roznosi wampirzycę na kawałeczki. I trzeba przyznać, że nawet się tym emocjonowała. Od gier była tak jakby trochę uzależniona.
-Gratuluję, kochanie- wymruczała i w nagrodę pocałowała go namiętnie w usta.
-Ja miałabym Cię rozbierać? Nie, ja wolę, jak to facet mnie rozbiera.- puściła do niego oczko. -Ale na to nie zasłużyłeś. Chyba... Chyba, że ze mną wygrasz.
Noise - 2008-04-27, 21:25
:
- Na Twoim miejscu już bym zaczął się rozbierać, bo w Soula nie masz ze mną żadnych szans, skoro jeszcze w to nie grałaś. - uśmiechnął się tryumfalnie i wcisnął kilka przycisków na padzie ustawiając tym samym tryb gry dla dwóch graczy. Odruchowo wybrał postać, którą był pirata-widmo z dwoma mieczami o wdzięcznym imieniu Cervantes. - To jest, kochanie moje, najlepsza postać w grze, której opanowanie jest tak trudne, że tylko mistrzowie są w stanie wykorzystać jej potencjał. Wybierz swoją postać i gramy. - uśmiechnął się i czekał, aż Ofelia wybierze swą postać i będą mogli rozpocząć grę.
Ofelia - 2008-04-27, 21:43
:
-Rozbierać się zacznę jak wygrasz. Poza tym, ogólnie mam wprawę, a ty mógłbyś się za bardzo nie starać, prawda?- uśmiechnęła się słodko i przyglądała się postaci, którą sobie wybrał. -Brzydki jest- prychnęła -Czyli uważasz się za mistrza? Aleś ty skromny.
Zaczęła przeglądać postacie. Wybrała sobie jakiegoś Mitsurugiego. Tylko dlatego, że jej się podobał najbardziej ze wszystkich.
-Seksowny jest- wyszcerzyła się. -A teraz przygotuj się na to, że przegrasz. Tylko najpierw powiedz mi, czym się tu steruje. Żeby szanse były równe.
Noise - 2008-04-27, 21:59
:
- Niezły wybór. Misturugi to jedna z lepszych postaci. Jedna z moich ulubionych.
Tak więc zaczęli ekspresowy kurs obsługi postaci pod czujnym i wprawnym okiem Evana. Vanessa faktycznie miała wprawę w tego typu grach i nauka szła jej zaskakująco szybko.
- Nie no, kotku, idzie Ci wyśmienicie! - powiedział z uznaniem po kilkunastu minutach treningu, nagradzając Vann długim pocałunkiem. - Myślę, że możemy zaczynać pojedynek, ale i tak dam Ci fory. - pokazał dziewczynie język, po czym ustawił ilość życia swojej postaci na 50%, a u postaci Vann ustawił owy współczynnik na poziomie 200%. Potem wcisnął start i postacie pojawiły się na barwnej arenie.
- Watch this. - wyszczerzył się i szybko wklepał doskonale sobie znaną kombinację klawiszy. Jego postać otoczyła zielonkawa poświata, po czym wystrzeliła do przodu i rozpoczęła masakrę. 5 sekundy masakry i całe tony bezradności Vann później, z jej postaci nie zostało nic. - Told ya. - powiedział śmiejąc się głośno. - Ale nie martw się, jest jeszcze druga runda i obiecuję, że nie użyję w niej tego combo. - Po chwili rozpoczęła się druga runda starcia. Evan pozwolił Vanessie zaatakować i to był jego błąd. Odrobinę za wcześnie zdjął blok i pozwolił się rozłożyć na łopatki.
- No, to mamy remis. Postaraj się, a może zostaniesz w ubraniach. Ready? - zapytał, po czym wcisnął klawisz start i rozpoczęła się trzecia runda. Walczyli zażarcie do samego końca, ale jednak doświadczenie Evana przeważyło i choć niewiele brakowało, to jednak Vann przegrała. - I co, zasłużyłem na nagrodę? - zapytał odkładając na bok pada, po czym objął Vanessę i pocałował ją w szyję.
Ofelia - 2008-04-27, 22:07
:
-A widzisz. Co seksowne, to dobre. Tak też jest w twoim przypadku.- uśmiechnęła się do niego tak ładnie, jak jeszcze nigdy się chyba nie uśmiechała.
Bardzo się starała, nie da się rozebrać bez walki. Więc gdy stwierdził, że idzie jej wyśmienicie, tylko puściła do niego oczko i dalej próbowała opanować te wszystkie ataki i w ogóle.
-Nawet for mi dawać nie musisz.- mruknęła, ale jednak się przeliczyła. Była zbyt pewna siebie. Cały czas komentowała pojedynek, że to jest niesprawiedliwe i że Evan oszukuje. Udało jej się wygrać tylko drugą rundę, ale i tak nie dzięki sobie.
-A żebyś wiedział, że się postaram- uśmiechnęła się złowieszczo. Pod koniec zaczęła krzyczeć, że tak nie może być, ale pogodziła się z przegraną dość szybko. -Chyba tak.
Cmoknęła go w nosek i odłożyła swojego pada.
Noise - 2008-04-27, 22:13
:
- Chyba? - mruknął tuląc się do niej - Jeśli nie chcesz, to nie będę nic z Ciebie ściągał. Wystarczy jedno Twoje słowo. - szepnął jej cicho do ucha, pocałował w szyję raz jeszcze i wyciągnął na łóżku czekając, aż Vanessa zrobi to samo. - Ale z drugiej strony chętnie bym obejrzał, jak się dla mnie rozbierasz. - po tych słowach uśmiechnął się szeroko w ten jego miły, ciepły sposób wyrażający bezgraniczne uwielbienie.
Ofelia - 2008-04-27, 22:20
:
-No nie chyba. Nie będę oszukiwać. W końcu wygrałeś, a ja obietnicy dotrzymam.- odpowiedziała mu z uśmiechem. -Coś Ci się od życia należy- położyła się obok niego i spojrzała mu w oczy. Te niebieskie oczy, które tak lubi, mimo tego, że czasem są przerażające. -Ty nie za dużo chcesz? A co ja z tego będę miała, hm?
Noise - 2008-04-27, 22:47
:
- Poza tym, że będziesz miała mnie dam Ci wszystko czego zapragniesz. - powiedział patrząc jej w oczy i położył dłoń na jej policzku gładząc go delikatnie. - Kocham Cię. - szepnął cicho i pocałował ją - bardzo długo i bardzo namiętnie. Przelał w ten pocałunek całe uczucie, które żywił do Vanessy.
Ofelia - 2008-04-27, 22:56
:
-Zdajesz sobie sprawę z tego, że kiedyś to wykorzystam?- uśmiechnęła się, ale po tym co powiedział potem, zrobiła się poważna. Nie była jeszcze w stanie powiedzieć mu, że też go kocha, chociaż chyba coś takiego właśnie czuła. Odwzajemniła jego pocałunek i ani myślała przerywać.
KapitanOwsianka - 2008-04-29, 11:24
:
Przeszkodziło im pukanie do drzwi. Na początku spokojne, potem bardziej natarczywe Evan! Bo spóźnicie się do szkoły. zza drzwi dobiegł głos pokojówki. Wiem, że lubisz szpanować ostrą jazdą samochodem, ale ojciec może nie być zadowolony z wagarów i spóźnień...
Noise - 2008-04-29, 15:18
:
- No to będzie niezadowolony i już. Jadę do szkoły po przerwie na lunch, a do ojca zadzwonię po szkole i powiem mu, że nie byłem na pierwszy trzech lekcjach. - powiedział lekko zirytowany, ale starał się utrzymać w miarę neutralne brzmienie głosu.
- Za kogo ona się uważa? - szepnął do Vanessy i nieco się skrzywił, jakby właśnie jadł cytrynę. Po chwili jednak uśmiechnął się promiennie - Na czym to my skończyliśmy? - mruknął drapieżnie - Ahh, tak. Ktoś tu miał wyskoczyć z ciuchów. - powiedział śmiejąc się cicho i zaczął ściągać z Vann kolejne części garderoby.
Ofelia - 2008-04-29, 15:43
:
-Jak to za kogo... I przepraszam, mogłam cię odciągnąć od tego złego pomysłu, a nie jeszcze brać w nim udział. Ojciec pewnie będzie na ciebie zły- powiedziała. I wcale nie chodziło jej o to, że mogą mieć problemy w szkole. Jedynie nie chciała, żeby Evan przez nią miał problemy z ojcem.
-Miał.Uśmiechnęła się do niego lekko i pozwoliła z siebie ściągnąć bluzkę. -Czyli nie masz zamiaru jej posłuchać?
Noise - 2008-04-29, 19:59
:
- She's just a god damn charwoman baby. A o ojca się nie martw, w moim wieku zdarzały mu się gorsze rzeczy. - powiedział do niej przerywając na chwile pocałunki. - Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę Cię zupełnie rozebraną. - zamruczał, a w zasadzie zawarczał z głębi gardła, chwycił Vanessę i obrócił się razem z nią tak, że teraz to ona była na górze. - Więc? Co będziemy robić teraz, kiedy już mamy natrętną pokojówkę z głowy? - rzekł w momencie, gdy jej stanik akurat odlatywał poza zasięg wzroku.
Ofelia - 2008-04-29, 20:28
:
-Ale to też człowiek i powinieneś mieć dla niej szacunek, o.- mruknęła, ponieważ to zabrzmiało tak, jakby Evan uważał się za lepszego. A tego nie lubiła. -To może ja się zacznę ubierać, żeby Cię trochę podenerwować, hm?- uśmiechnęła się tak jakoś wrednie, jednak nie zaczęła się ubierać.
-No nie wiem... Ale ostrzegam, że na pewno nie będziemy robić tego, na co masz ochotę teraz najbardziej.
Noise - 2008-04-29, 20:52
:
- Szanuję ją, ale nie jest moją matka, żeby mi mówiła co mam robić i tak dalej. Sam potrafię o siebie zadbać i o sobie decydować. - przez chwilę wydawało się, jakby był myślami gdzieś bardzo daleko, lecz po chwili wrócił ze swojej wycieczki myślami. - A skąd możesz wiedzieć na co mam ochotę najbardziej? Chociaż fakt, pewnie coś Cię uwiera tam w dole. - zarechotał cicho, ale zaraz się opanował i liznął ją czubkiem języka w nos. Nagle, ni z tego, ni z owego znowu raptownie się obrócili i teraz to Evan był na górze. - A co, jeśli wezmę całą moją nagrodę i jeszcze mały bonus? - zapytał uśmiechając się drapieżnie.
Ofelia - 2008-04-29, 21:10
:
-Jak uważasz.- nie miała zamiaru dłużej o tym rozmawiać, bo jeszcze by się pokłócili czy coś. -Już trochę czasu się znamy. I domyślam się, czego możesz chcieć.- puściła do niego oczko i cmoknęła go w czubek noska. I zaskoczył ją, aż się przestraszyła.
-Zależy, co masz na myśli mówiąc "mały bonus".
Noise - 2008-04-29, 21:15
:
- To! - wypalił i nim zdążyła zareagować Evan zsunął się nieco w dół i przytknął głowę do jej brzucha, po czym zaczął nią obracać na boki tym samym łaskocząc ją nosem po brzuchu. Po kilku minutach łóżkowych zapasów, łaskotek i śmiechu oboje leżeli zdyszani obok siebie wyczerpani zabawą. - I jak Ci się podobało? - zapytał szczerząc się szeroko.
Ofelia - 2008-04-30, 10:06
:
A ona się śmiała i nie była w stanie nic powiedzieć. No bo niby jak? W końcu wydusiła z siebie "przestań", ale sama nie wiedziała, czy naprawdę chce, żeby Evan przestał.
-Brzuch mnie boli od śmiechu- mruknęła i uśmiechnęła się do niego.
KapitanOwsianka - 2008-04-30, 23:21
:
Strasznie mnie boli, że wam przerywam te urocze sceny :)
Ale muszę gnać z czasem, tym bardziej, ze w długi weekend będę bywał ;P

Przeniesienie akcji.

Noise - 2008-06-10, 12:38
:
Samochód zatrzymał się przed domem z psikiem opon zarzucając nieco tyłem, gdyż nie posiadał żadnej elektroniki wspomagającej trakcję. Chłopak wszedł do domu zamykając za sobą drzwi z głośnym trzaskiem, po czym skierował się na górę, do swojego pokoju w drodze pisząc smsa. Pootwierał okna w pokoju na oścież, podłączył gitarę do wzmacniacza, uruchomił kolumny i zaczął grać, a gdy skończył pierwszą piosenkę zaczął grać następną.
Caylith - 2008-06-10, 13:07
:
Zaparkowała z całym spokojem na podjeździe. Już przy wysiadaniu z samochodu dobiegł ją jazgot gitary. Zadarła głowę w stronę gdzie Evan miał okna i skrzywiła sie lekko. Nigdy nie zrozumiała jak można przedkładać growl nad melodię.
- Bogowie miejcie go w opiece, jeżeli to jest to - westchnęła ciężko - bo tak tekstu nie dam sprofanować.
Podeszła do drzwi i zastanowiła się czy jest sens pukać skoro Evan szarpał i męczył struny gitary. W końcu machnęła ręką i zrobiła tak jak ponad pół roku temu było normą. Sama wpuściła się do środka domu i po schodach wchodząc po dwa stopnie naraz podążyła do pokoju Ballmera krzywiąc się lekko gdy hałas, który on nazywał muzyką przybrał na sile.
Noise - 2008-06-10, 13:10
:
Weszła do jego pokoju akurat w momencie, gdy katował gitarę solówką. Evan stał tyłem do Eriki, więc nawet nie wiedział o jej obecności. Po około minucie skończył grać kawałek i odłączył gitarę od pieca, by sięgnąć po zwykłe "pudło". Kliknął kilka razy w komputerze, po czym usiadł na łóżku i zaczął grać piekną, spokojną melodię, by po chwili dołączyć do niej swój śpiew.
Caylith - 2008-06-10, 13:14
:
Zatrzymała się przy drzwiach zastopowana zmianą w melodii. W miarę jak muzyka wypływała spod jego palców a słowa z ust, na twarzy dziewczyny zaczął pojawiać się lekki uśmiech. Poznała swój tekst. Z przymkniętymi oczami i z głową przytuloną do framugi słuchała początku powtarzając bezgłośnie tekst, a w drugiej części włączyła cicho swój głos dołączając swój śpiew do Evana o jakiejś półtorej oktawy wyżej. I zupełnie nie zdziwiło jej to, że oba głosy świetnie razem zabrzmiały.
Noise - 2008-06-10, 13:18
:
Evan uśmiechnął się szczerze chyba pierwszy raz od wypadku Parkera. Gdy skończył grać odłożył gitarę na łóżko i wstał podchodząc do Eriki. - Nie spodziewałem się Ciebie tak szybko. To miała być tylko mała próba, ale widzę, że najwyraźniej to, co stworzyłem przypadło Ci do gustu. - jego uśmiech nieco się poszerzył, ale tylko na chwilę, gdyż niemal natychmiast jego twarz ściągnęła się w grymasie bólu spowodowanym zapewne przez siniaka i rozciętą wargę.
Caylith - 2008-06-10, 13:23
:
Uśmiechnęła się z rozmarzeniem gdy ostatnie dźwięki gitary umilkły.
- To było naprawdę świetne i myślę, że... - powiedziała otwierając oczy i cokolwiek miała powiedzieć utknęło jej w gardle na widok jego twarzy. Wlepiła spojrzenie w siniaki i rozciętą wargę a potem spojrzała na niego pod innym kątem jakby mając nadzieję, że to tylko światło. Niestety z każdej strony tak wyglądał.
- For God's sake what a hell happened to you! - zapytała wchodząc do pokoju i rzucając obok gitary torbę.
Noise - 2008-06-10, 13:26
:
- Następna... - powiedział ponurym tonem robiąc minę, jak gdyby był zniesmaczony jej słowami. - Ciekawe jak ty zareagujesz na to, że walczę w klatce. - powiedział bez ogródek, sięgając po picie, które miał w plecaku. Pociągnął tęgiego łyka i spojrzał na Erikę badawczo, jak gdyby chciał przewidzieć jej reakcję.
Caylith - 2008-06-10, 13:32
:
Brwi Ricky powędrowały wysoko w górę gdy spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Walczysz w klatce, tak? Wiesz... - powiedziała z kpiną w głosie opierając sie o kolumienkę łóżka i zaplatając ręce na piersi - zawsze uważałam, że w klatkach walczą psy lub koguty a nie stworzenia mające pewien współczynnik inteligencji. And yet... najpierw tworzysz piękną melodię udowadniając, że masz nie dość, że inteligencję to i świetne ucho oraz wyczucie a potem mi mówisz, że dla forsy pozwalasz sobie obijać mordę. Perfect... - pokręciła głową - Why?
Wszystko to powiedziała cichym i spokojnym tonem ale z niebezpiecznie błyszczącymi oczami co oznaczało, że zaczyna być zła.
Noise - 2008-06-10, 13:38
:
- Erika, rozejrzyj się. Mam tyle kasy, że ludzie oddaliby wszystko, żeby być w mojej skórze. Ja tam nie walczę dla pieniędzy... - powiedział z bólem w głosie i odwrócił się twarzą w stronę okna zapatrując się w dal.
- Co ty byś zrobiła, gdyby poczucie winy i wyrzuty sumienia nie dawały Ci spokoju? Gdybyś musiała przed wszystkimi ukrywać prawdę i codziennie mierzyć się z konsekwencjami kłamstwa? Powiedz mi, co ty byś zrobiła, gdyby to z Twojej winy Max miał wypadek, a potem wszyscy nazywali Cię bohaterką? - Evan odwrócił się do Eriki, a ta zauważyła coś, czego nigdy by się po nim nie spodziewała - po jego twarzy spływały łzy. - Teraz już wiesz jak wygląda mój każdy dzień. - zakończył niemalże szeptem.
Caylith - 2008-06-10, 13:48
:
Ręce jej opadły gdy to usłyszała. Cofnęła się o krok nie mogąc oderwać od niego spojrzenia. Zbladła nagle.
- Ty... spowodowałeś... wypadek... ?- wydyszała nagle czując jak ogarnia ją czysta wściekłość - Przez ciebie teraz on cierpi... i ja też... przez ciebie...
Zrobiła trzy wielkie kroki i stanęła na wprost Evana po czym uniosła rękę jakby chciała go spoliczkować. Coś ją jednak powstrzymało. Dokładnie to samo co ona czuła widać było na jego twarzy. Bezradność, smutek, zagubienie i parę jeszcze innych rzeczy. Erica opuściła rękę zagryzając wargi i na siłę starając się uspokoić. Nie chciała tracić i jego przez swój zapalczywy charakter.
- Oh god... - jęknęła w końcu i przyciągnęła go do siebie przytulając mocno - to wszystko nie powinno się było wydarzyć - mruknęła do niego zaciskając oczy i mocno go obejmując - To... to niczyja wina...
Noise - 2008-06-10, 13:53
:
- Przepraszam. - jęknął Evan i nie pozostało mu nic innego jak przytulić Erikę. - Było już późno, a ulice były puste. Namówiłem go na wyścig, to był tylko kawałek, dwa skrzyżowania. - mówił szybko i nieco nieskładnie wyrzucając z ust słowo za słowem. - Chciałem tylko mu pokazać, że w czymś jestem lepszy od niego. Że w tej jednej jedynej rzeczy to ja jestem górą. Gdyby nie tamta ciężarówka, nic by się nie wydarzyło.
Po tych słowach Evan nic już nie mówił, jedynie oddychał cicho i stał przytulony do Eriki.
Caylith - 2008-06-10, 14:06
:
Ricky z całą premedytacją zaczęła głęboko w sobie zakopywać złość, która się w niej kłębiła tłumacząc sobie, że Evan nie mógł przewidzieć, że jego chojrakowanie doprowadzi do wypadku. Tak jak Parker nie mógł przewidzieć, że zostanie potrącony przez TIRa gdy przyjmował wyzwanie. I tak naprawdę to ona była sama sobie winna za to co się dzieje między nią a Maxem. Nie Evan. Westchnęła głęboko.
- Nie musiałeś nic udowadniać. Piszesz świetną muzykę czyli już w tym jesteś lepszy. Umiesz śpiewać. Umiesz grać na gitarze jak niewielu. A co do jazdy samochodem to się nie wypowiem - mruczała cicho nie wypuszczając go z ramion - Nie musisz nikomu nic udowadniać, Ghost. Musisz tylko pamiętać, że ty też masz i umiesz coś czego Max nie ma i nie umie. I to był tylko głupi, przypadkowy zbieg okoliczności. Na pewno nie wart by dać się tłuc do nieprzytomności jakimś bezmózgom. Szczególnie, że to jest też w moim interesie, żeby z twoją głową było wszystko ok - w jej głosie dało się słyszeć odrobinę rozbawienia gdy postukała Evana palcem w czoło - bo tu się rodzi świetna muzyka.
Noise - 2008-06-10, 16:09
:
- Może i masz rację. - powiedział zrezygnowany i zamknął oczy, a po minie widać było, że głęboko się nad czymś zastanawia. - Ale... - zaczął nieco nieśmiale - Ah, jak to się wszystko popieprzyło. Nic nie jest tak, jak być powinno, zupełnie nic. - Evan zrobił długą pauzę i przez chwilę w pokoju zapanowała zupełna cisza. - Czas zacząć od nowa. Przyszedł czas na zmiany i oboje o tym wiemy. Przejedźmy się gdzieś, gdzie jest spokojnie, gdzieś za miasto. Wezmę gitarę i choć na chwilkę zapomnimy o tym wszystkim, co nie daje nam spokojnie spać. Co ty na to? - zapytał Evan, a jego twarz nieco się wypogodziła. Był teraz dużo spokojniejszy, kiedy już powiedział to, co go najbardziej dręczyło przez ostatnie tygodnie.
Caylith - 2008-06-10, 16:23
:
Popatrzyła na niego z ciepłem w oczach i odruchowo odgarnęła mu kosmyk włosów sprzed nosa. Był naprawdę fajnym facetem... na moment pojawiła się niechciana myśl, że gdyby nie Max... ale zaraz ją odpędziła. Wolała nie wkraczać na niebezpieczne tereny. I nawet nie miała ochoty.
- Ja wiem. Też mam ciężko... ale musi być lepiej. I strasznie chciałabym tak pojechać ale to rola dziewczyny a nie przyjaciółki. - popatrzyła mu w oczy. - A ty masz Vann. Wiem, że nie jest mną i w ogóle... - na moment zrobiła zabawną nadętą minę ale dość szybko przestała się wygłupiać. - ale widać, że jesteś z nią szczęśliwy. To w końcu Walentynki, no nie? Któreś z nas powinno je mieć. - smutek pojawił się w oczach Erici na chwilę.
Noise - 2008-06-10, 16:51
:
- Nie jestem już z Vann. - burknął. - Pokłóciliśmy się i z nią zerwałem, po tym, jak powiedziałem jej to, co Tobie. Jak tak dalej pójdzie, to Walentynki będą najbardziej znienawidzonym przeze mnie świętem. - przez chwilę Evan uśmiechał się krzywo, po czym powiedział - To nigdy nie było to, czego chciałem. To nie był ten rodzaj związku o jakim od zawsze marzyłem. - w jakimś dziwnym odruchu Evan dotknął czubkiem języka rozciętej wargi, po czym powiedział nieco niewyraźnie z nadal wywalonym językiem - Bo ona nie była Tobą.
Caylith - 2008-06-10, 17:07
:
- To jest najgłupsza rzecz jaką mogłeś zrobić. - powiedziała po dłuższej chwili zaskoczonej ciszy. - Więc tak mało znaczyła dla ciebie przez ostatnie... ile tygodni? nieważne... żeby zostawiać ją w Walentynki? I zapewne dlatego, że powiedziała ci to samo co ja tylko ostrzej? Boy, this guy from the cage already damaged your brain... - parsknęła. Odsunęła się od Evana i odwróciła od niego biorąc swoją torbę.
- Nie jest mną - powiedziała cicho - ale to nie znaczy, że należy odrzucać fajną dziewczynę dlatego, że nie możesz mieć tej której chcesz. Zrobiłeś strasznie głupią i przykrą rzecz Evan. Jeśli masz rozum... a przed chwilą myślałam, że go masz... i jeżeli ci kiedykolwiek na niej zależało chociaż trochę, to pojedziesz do kwiaciarni, kupisz największy bukiet róż jaki znajdziesz i pojedziesz do niej błagać o przebaczenie. Z nadzieją, że jeszcze wszystkiego nie spieprzyłeś i że ona zechce nadal być z tobą.
Noise - 2008-06-10, 20:41
:
- Znaczyła wiele i dobrze o tym wiesz, ale w pewnym momencie pewne rzeczy przestają mieć sens i tak jest w tym przypadku. - powiedział jakoś bez emocji Evan, po czym wziął gitarę z łóżka i umieścił ją na stojaku. - Może to nie był najlepszy moment na zerwanie, ale ten powód po prostu był lepszy, niż owijanie w bawełnę i głupie gadki, w których na dodatek cienko mi idzie. - Evan patrzył długo na Erikę, po czym powiedział jeszcze na koniec, by uciąć ten nieprzyjemny temat - Nawet nie wiesz jak bardzo się różniliśmy.
Caylith - 2008-06-10, 20:56
:
Podeszła bliżej z zastanowieniem na twarzy wyciągając rękę w stronę strun. Jedna z nich po chwili cicho brzdęknęła czystym tonem.
- Skoro znaczyła... to nadal może coś jeszcze znaczyć. Rożne charaktery się przyciągają. Myślę, że powinieneś jednak spróbować chociaż porozmawiać z nią. - pociągnęła kilka strun które brzdęknęły dysonansem. Ricky gwałtownie zabrała rękę. I wybuchła nagle - Ja nie rozumiem co z facetami jest, że nie chcecie po prostu pogadać i wyjaśnić sprawy i zamiast tego pozwalacie wszystkiemu się paskudzić! Jak jest dobrze to nagle za 5 minut jest już źle? I mean what's with you all...is it so hard to talk with your girlfriend? - pokręciła głową patrząc w ziemię. Było jasne, że nie mówi tylko o Evanie. - Powiedzieć jej co jest nie tak. Może ona akurat będzie znała rozwiązanie. Please talk to her Evan... do it for me... - podniosła na niego twarz na której malował się głęboki smutek.
- Muszę iść. Coś z sobą zrobić. Coś... - dodała cicho - Popracujemy nad ta piosenką przy okazji ok? - zmieniła nagle temat zamykając się szczelnie pod maska spokoju.
Noise - 2008-06-11, 15:23
:
- Erika, czy ty nie rozumiesz tego co mówię? Ja już dawno chciałem z nią zerwać, a teraz po prostu miałem powód. Chcę zamknąć ten rozdział w moim życiu i skupić się na tym, co jest, czyli na muzyce. - Evan przetarł twarz, jak gdyby był bardzo zmęczony i spojrzał Erice głęboko w oczy. - Tutaj już żadne słowa ani czyny nie pomogą. Bo gdy nie ma miłości z obu stron, to tak naprawdę związek nie ma żadnej przyszłości. I nie mów, że nie mam racji. - ostatnie zdanie powiedział w momencie, gdy się odwracał, po czym podszedł do ściany na której wisiała cała jego kolekcja broni wpatrywał się w nią z namysłem biegając wzrokiem od lewej do prawej. Wreszcie zdjął z drewnianego stojaka katanę i wrócił z powrotem do Eriki. - Pogadam z nią, może przynajmniej będziemy przyjaciółmi, ale na pewno nic więcej. - odetchnął głęboko, po czym dorzucił jeszcze nieco spokojniejszym tonem. - Idę pociąć trochę ryżowych mat i bambusowych pni, a ty w ramach zajmowania się sobą, możesz napisać kolejny tekst. - uśmiechnął się lekko, chociaż wciąż daleko mu było do dobrego humoru.
- Przydałby mi się sparing partner. - mruknął jeszcze cicho.
Caylith - 2008-06-11, 15:41
:
- Napiszę... albo już napisałam tylko wymaga przeróbek - powiedziała patrząc na niego z namysłem. - Dziękuję za to, że przynajmniej ty pogadasz. Nie wolno zostawiać tak rozbabranych spraw.
Przyjrzała się Evanowi z kataną a potem przeniosła wzrok na kolekcję jego broni. Potem na jej twarzy pojawił się lekki tajemniczy uśmiech gdy sięgnęła po inny okaz katany. I ku zdumieniu chłopaka zaprezentowała idealną pozycję szermierczą a potem szybką paradę. I na koniec lekki ceremonialny ukłon dla przeciwnika.
- You've got one if you wish - mruknęła odwieszając ją na miejsce - o ile nie będzie ci przeszkadzać to, że bardzo jestem w tym kiepska. Umiem tylko kilka parad i ataków. Oraz jedną czy dwie pozycje obronne. Tylko tyle zdążyłam się nauczyć w trakcie 3 tygodni treningu więc nie specjalnie jest się czym chwalić. - wyjaśniła.
Odwróciła sie z powrotem do niego.
- Trzymaj się. Idę. Jakby było coś nie tak to wiesz, że możesz dzwonić. - kącik ust uniósł się w lekkim krzywym uśmiechu gdy podeszła i cmoknęła go w policzek. I już jej nie było. W powietrzu pozostał tylko lekki zapach Armani Code i cichnący odgłos zbiegania po schodach.
Noise - 2008-06-11, 18:01
:
- Jak tak dalej pójdzie, to w tym tempie za kilka tygodni będziemy mieli kompletny materiał na płytę. - powiedział uśmiechając się szeroko. Po krótkim pokazie z bronią w wykonaniu Eriki, Evan będąc pod wrażeniem ułożył dłonie wzdłuż boków i odwzajemnił ceremonialny ukłon. - Całkiem nieźle Erika-kun, ale będziemy musieli nad tym popracować. - powiedział szczerząc się głupio. - Na początek kup sobie jakieś ochronne rękawice i hełm i możemy zaczynać trening, jeśli tylko będziesz miała ochotę. Najpierw zaczniemy od Tameshigiri, a potem dopiero przejdziemy do walki jeden na jeden. A jak sobie zasłużysz, to pokażę Ci moją zbroję z okresu Edo. - powiedział puszczając jej oczko.
Po buziaku w policzek Evan, bo jakże mógłby inaczej, odprowadził Erikę do drzwi - Podrzuć mi kiedyś te teksty to zobaczę, co da się z tym zrobić. W razie czego dzwoń. - przytulił ją jeszcze lekko na pożegnanie. Poczekał, aż odjedzie, po czym poszedł za dom, poustawiał bambusowe pnie i maty ryżowe i rozpoczął trening cięć - tameshigiri.
Noise - 2008-07-07, 16:14
:
Evan leżał na brzuchu przykryty do pasa kołdrą i oddychał miarowo. Nagle, jakby z wysiłkiem, otworzył jedno oko, po czym szybko je zamknął i jęknął cicho. Wyciągnął lewą rękę i dłuższą chwilę poklepywał nią szafkę nocną stojącą obok łóżka w poszukiwaniu pilota. Gdy go wreszcie odnalazł wcisnął natychmiast przycisk "play" i z głośników popłynęła muzyka. Chłopak przewrócił się na plecy i przesłuchał kawałek, po czym zebrał się z łóżka i poszedł do łazienki umyć się przy akompaniamencie muzyki.
KapitanOwsianka - 2008-07-09, 15:13
:
Przez bramę wjechał czarny Range Rover, przejechał spokojnie przez długi podjazd i zatrzymał się niedaleko schodów wiodących do drzwi. Ze środka wysiadł Max i spojrzał na dom. Fiu... gwizdnął A ja myślałem, że dziadek ma rozmach. mruknął pod nosem i wbiegł po schodach. Stanął przed drzwiami, odnalazł dzwonek i nacisnął przycisk.
Noise - 2008-07-10, 18:42
:
Max nie musiał długo czekać i już po chwili drzwi otworzył mu Evan.
- Cześć Max, dobrze że jesteś. - powiedział chłopak wyciągając na powitanie dłoń w stronę Parkera. - There's somethin' you must see. - powiedział z odrobiną powagi w głosie, lecz uśmiech na jego twarzy, ciepły i przyjacielski, podpowiadał Maxowi, że nie może to być nic złego. - Chodź za mną. - rzucił jeszcze, po czym zamknął za sobą drzwi i ruszył wolno w stronę garażu. Gdy obaj dotarli do drzwi, które zresztą śmiało można by nazwać wrotami, Ghost włożył na chwilę rękę do kieszeni, a drzwi garażowe zaczęły się powoli otwierać. Widok, który ujrzał Max przyprawiał o szybsze bicie serca każdego bez wyjątku. W ogromnym garażu stało 10 wyjątkowo pięknych i doskonale utrzymanych wozów, lecz to nie one przyciągały wzrok, lecz sporych rozmiarów kształt przykryty szarą płachtą.
- Do dziś prześladuje mnie wspomnienie tamtego wieczoru i po prostu nie mogłem tak tego zostawić. - mówił Ballmer idąc stronę kształtu okrytego płachtą. - Byłem Ci coś winny za to wszystko co dla mnie zrobiłeś i nadszedł czas zadośćuczynienia. - to rzekłszy Evan jednym płynnym ruchem ściągnął płachtę, a oczom Parkera ukazała się Impala, niemal identyczna jak ta, która miał. Jednakże jej stan był daleki od doskonałości. Niebieska farba łuszczyła się i schodziła z karoserii odsłaniając rdzę nadgryzającą karoserię. Wnętrze auta również było w nie najlepszym stanie, lecz był to Impala.
- Czeka nas sporo roboty Max. Chciałbym żebyś pomógł mi odrestaurować ten samochód do takiego stanu, w jakim powinien się znajdować. - mówił poważnie patrząc mu prosto w oczy. - Chcę, by to auto wyglądało tak, jak powinno. By jego dusza powróciła do karoserii i żebyś przestał wreszcie jeździć tym cholernym Range Roverem. - ostatnie zdanie Evan powiedział z szerokim uśmiechem, po czym roześmiał się głośno.
KapitanOwsianka - 2008-07-10, 21:27
:
Max spojrzał na samochód zupełnie zaskoczony. Podszedł do niego i dotknął maski, po czym przejechał dłonią po niej i po dachu, wreszcie też po pokrywie bagażnika. Przełknął ślinę tak jakby zupełnie nie wiedział co powiedzieć. Spojrzał na Evana Brachu... Nic mi nie jesteś winien, ale teraz ja jestem winien coś Tobie. powiedział i przygryzł dolną wargę dotykając klamki samochodu. Otworzył drzwi i wsiadł do środka. Palce zacisnęły się na karbowanej kierownicy. Raaany, jak mu tego samochodu brakowało. Welcom Eleonore... mruknął cicho cytując film i oparł się wygodniej.
Noise - 2008-07-13, 13:55
:
- Come on dude! - powiedział Evan stając obok samochodu. - Jesteś mi winien tylko jedno. To, że jak już wyremontujemy Impalę, to będziesz o nią dbał jak cholera. Poza tym... - powiedział chłopak sięgając do kieszeni - Check this out. - w wyciągniętej stronę Maxa dłoni leżały kluczyki do auta.
KapitanOwsianka - 2008-07-13, 15:14
:
Wziął kluczyki z ręki Ballmera, włożył je szybko do stacyjki i przekręcił. Samochód chwilę się dusił i zdechł. Max ze śmiechem stuknął głową w kierownicę. To mój samochód... powiedział wreszcie Tamta Impala zrobiła dokładnie tak samo jak pierwszy raz do niej wsiadłem. Coś z gaźnikiem, nie dało się go do końca wyregulować. Zawsze się dusił, zanim zapalił. podniósł się Evan, to moja Impala... To jest, wiem, że to inny samochód, ale... Jak mój.
Noise - 2008-07-13, 21:31
:
- Cieszę się, że to słyszę. Mam nadzieję, że będziesz z niej równie zadowolony, co ze starej. - powiedział opierając się o bok samochodu. - A właśnie. Chcesz wyremontować ten silnik, czy może wolisz wrzucić tutaj nowy Hemi? Wszystko jest do załatwienia... - Evan przez chwilę się zawahał, lecz dorzucił szybko - ...brachu.
KapitanOwsianka - 2008-07-14, 10:53
:
Max otworzył drzwi i obszedł samochód by otworzyć pokrywę silnika. Spojrzał nań i zamyślił się Tamten samochód remontowałem z wujkiem całkowicie. Silnik też remontowaliśmy sami. Tylko lakiernik się nim zajął prócz nas. Dlatego był to taki wyjątkowy samochód. Z drugiej strony można by mu wcisnąć silnik na biopaliwo. podrapał się po brodzie, zaglądając głębiej i sprawdzając coś w nim. Zobaczymy jak wyjdzie. Obawiam się, że silnik może być za bardzo zdezelowany.
Noise - 2008-07-15, 19:18
:
- Nie martw się Max, przywrócimy tej Impali dawną świetność. Myślę, że Nathan i Dave z chęcią nam pomogą i dorzucą cząstkę siebie do tego auta. A jeśli chodzi o silnik, to mamy wystarczające środki, by skombinować wszystko co tylko dusza zamarzy. - powiedział Evan podchodząc do Maxa i stając obok niego. Chwilę obaj stali wpatrzeni w stary, potężny silnik Chevy'ego, po czym Evan powiedział jakby nieco nieśmiało. - Możesz na mnie liczyć w każdej sprawie.
KapitanOwsianka - 2008-07-15, 21:38
:
Oh please... Not this sissy stuf. uśmiechnął się ciepło do Ballmera Chyba nie musimy się ściskać, co? powiedział z jeszcze szerszym uśmiechem. Masz tu narzędzia? Czy przenosimy samochód do mojego garażu? zapytał ściągajac z pleców kurtkę.

Przeniesienie akcji.
Caylith - 2008-08-18, 22:42
:
Czarna BMKa wjechała bez ryków opon i silnika na podjazd posiadłości Evana. Jej właścicielka zgasiła silnik, wyskoczyła z bryki i rzuciła okiem na zegarek. Po chwili oparła się o samochód i postanowiła moment zaczekać na Elly dla rozrywki przyglądając sie gigantycznemu domowi.
Lothrien - 2008-08-18, 23:00
:
Lizy pojawiła się chwilę potem. Głośny pomruk silnika zapowiedział jej przybycie nim jeszcze pojawiła się na horyzoncie. Zeskoczyła ze żmijki, zdjęła kask i tradycyjnie wyciągnęła papierosa. -Yo bitch!- przywitała grzecznie koleżankę. -Cóż za punktualność...- wsparła się na masce samochodu Ricky i razem z nią podziwiała ogrom chaty Evana. Nie miała przyjemności bywać tu zbyt często. Właściwie nie mogła sobie przypomnieć czy była tu więcej niż raz.
Noise - 2008-08-19, 09:01
:
Nim obie dziewczyny zdążyły wymienić coś więcej, niż grzeczne powitania od strony wielkiego garażu dobiegł ich ryk potężnego silnika rozkręcanego kilkukrotnie do bardzo wysokich obrotów. Drzwi do garażu były otwarte, a ze środka wylewało się na zewnątrz światło lamp. Zapewne Evan majstrował coś przy jednym ze swoich potworów.
Caylith - 2008-08-19, 11:09
:
- Cześć, dziecinko - Ricky uśmiechnęła się lekko na widok Ell. Widząc, że ta wyciąga papierosy poczęstowała się jednym - zawsze jestem punktualna.
Odpaliła fajkę i zaciągnęła się dymem pierwszy raz od wielu miesięcy gapiąc się na chałupę Evana. Po chwili spojrzała na Elly z zafrasowaniem na twarzy jakby chciała jej coś powiedzieć ale łomot silnika odwrócił jej uwagę. Jedna czarna brew podjechała do góry z zaskoczeniem i dziewczyna przechyliła się lekko do przodu by sprawdzić co się dzieje.
- Ha! Ballmer tresuje konie mechaniczne - zamruczała z rozbawieniem w głosie. - Może by go tak przestraszyć? - puściła dym nosem jak smok.
Lothrien - 2008-08-19, 17:43
:
-Myślisz, że nie słyszał naszego przybycia?- spytała powątpiewając, czy jakikolwiek plan przestrachu może się udać. -Doprawdy...- zaczęła nienaturalnie zblazowanym tonem. -A gdzie orkiestra, gdzie baloniki? Zaprawdę nietaktowne powitanie...- jej mina przywodziła teraz na myśl święte oburzenie. Szybko jednak ustąpił miejsca niezdrowemu zainteresowaniu -Chodź zobaczymy czy ciekawie wygląda Evan cały umazany smarem... Albo chociaż odrobinę upaćkany...- Ell postąpiła naprzód parodiując skradanie.
Caylith - 2008-08-19, 17:55
:
Ściągnęła do końca papierosa, zdusiła go pod butem i stłumiła śmiech.
- Babe, ja się nie zdziwię jeśli zastaniemy go nie tylko wysmarowanego smarem ale i z gołą klatą - powiedziała cicho do Ell, mrugnąwszy okiem - Vann opowiadała, że jak na początku zaczęli ze sobą być, 3 krotnie otwierał jej drzwi jak do niego przyjeżdżała, w dezabilu: raz w samych spodniach, raz w gaciach i raz w samym ręczniku - Ricky zagryzła wargi próbując na siłę stłumić atak wesołości. - Goła klata - dodała skradając się za przyjaciółką na palcach - a jak będziemy mieć szczęście to sam suspensor.
Noise - 2008-08-19, 20:36
:
Widok jaki zastały dziewczyny nie odbiegał zbytnio od ich wizji. Czarny Nissan Evana stał niemal przy samych drzwiach garażu. Maska była uniesiona w górę, a silnik pracował miarowo na niskich obrotach. Nad pracującym motorem stał pochylony Evan, który trzymał klucz w ręku i co chwila zerkał to w głąb silnika, to na monitor laptopa podłączonego do komputera silnika, na którym wyświetlało się kilkanaście różnych wykresów, liczb i najróżniejszych pomiarów we wszystkich kolorach tęczy. Chłopak było tylko lekko umazany smarem na dłoniach, lecz był w samych spodniach. Najwyraźniej był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył ich przybycia.
Caylith - 2008-08-19, 20:59
:
Ricky z kącikami ust drżącymi z wesołości zatrzymała się tuż za Evanem, który nadal nie widział skradających się dziewczyn. Rzuciła rozbawione spojrzenie na Ell a potem przyjrzała się widocznej połowie Evana, którego tułów znajdował się w bebechach wozu. Dziewczyna przekrzywiła powoli głowę na bok bezczelnie gapiąc się na wypięty tyłek, a potem błysk pomysłu zrodził się w jej oczach. Wykonała szybką pantomimę do Elly, pokazując jej jaką akcję planuje i trzęsąc się z bezgłośnego śmiechu. I po chwili jednocześnie wyciągnęły ręce robiąc lekki zamach.
Dwa energiczne klaśnięcia rozległy się w garażu, gdy oba pośladki Ballmera doświadczyły jednoczesnego klapsa ze strony dziewczyn, które już nie były w stanie dłużej utrzymać ciszy. Ricky tylko jeszcze poczekała na efekt w postaci rąbnięcia się faceta w maskę wozu ciemieniem oraz efektownego pisku... co byłoby za piękne by było możliwe. Chociaż...
Noise - 2008-08-19, 21:33
:
Fakt, Ballmer momentalnie wyprężył się jak struna, lecz na jego szczęście nie przywalił ciemieniem w maskę samochodu, choć trzeba przyznać, że zabrakło może cala. Chłopak obrócił się szybko i z zaskoczeniem spojrzał najpierw na Ricky, a potem na Lizy - Eeeeee... Cholera... - mruknął wyraźnie skonfundowany, po czym najpierw rzucił okiem na swój strój, a potem na ekran komputera. - Przepraszam dziewczyny. Tak mnie to wciągnęło, że zapomniałem o bożym świecie. - uśmiechnął się przepraszająco, lecz po chwili wyszczerzył się w zachwycie, a oczy mu zabłysły. - Ale skoro już tu jesteście to jedna z was mi pomoże. Możesz to być ty Ricky. Wsiądź na chwilkę do auta i kiedy dam Ci znać wciśnij pedał gazu do połowy i rozkręć silnik do 8500 obrotów, a potem zdejmij nogę z gazu. Potem na mój znak rozkręcisz silnik do tych samych obrotów, ale kopniesz gaz w podłogę, ok? Musze mieć te ostatnie dane telemetryczne, żeby wszystko odpowiednio skalibrować. - rzekł szczerząc się szeroko i przypadkowo dotknął zabrudzoną ręką klatki piersiowej zostawiając na niej czarny ślad pięciu palców.
Caylith - 2008-08-20, 10:50
:
Erica nie mogła w żaden logiczny sposób pomóc rozkręcać czegokolwiek bo właśnie zginała się wpół w ataku śmiechu. Wprawdzie nie usłyszała pisku ani rąbnięcia głową w maskę, ale mina Evana była dla niej wystarczająca. Tak więc śmiała się tym swoim ładnym głębokim śmiechem tak rzadko u niej słyszanym i w momencie jak Evan zrobił zdziwioną minę a jej chwilowo przeszło, znów zaczęła się śmiać i tylko machnęła ręką na Ell zataczając się do tyłu.
Lothrien - 2008-08-20, 12:38
:
Ell także nie mogła powstrzymać spazmów histerycznego śmiechu. Zaskoczona mina Evana z powodzeniem zrekompensowała brak orkiestry powitalnej i baloników. Kiedy już była bliska by się opanować jedno spojrzenie na skręcającą się ze śmiechu Ricky zrujnowało jej plany. W końcu jednak odetchnęła głęboko i wytarła pojedynczą łezkę śmiechu. -Ojej...-odetchnęła z ulgą. -Dawno tak się nie uśmiałam.- z zaciekawieniem podeszła do samochodu, przy którym majstrował Evan i zajrzała pod maskę. Nie miała o tym większego pojęcia, choć mechanika zawsze ją odrobinę pociągała. -Hmmm a co ty tu robisz chłopczyku?- spytała przyglądając się wykresom na monitorze.
Noise - 2008-08-20, 14:01
:
- A takie tam zabawy. - powiedział Evan starając się rozluźnić, choć boczył się nieco za to, że się z niego śmiały. Szybko mu jednak przechodziło i już po chwili nie było żadnego śladu bo złym humorze - Ustawiam wyprzedzenie zapłonu, ilość mieszanki paliwowej podawanej przez wtryskiwacze do cylindrów, bogactwo mieszanki paliwowej, stopień kompresji sprężarek i takie tam. A mówiąc prościej obcinam mu nieco mocy i momentu obrotowego. Silnik dłużej pożyje, a ja nie potrzebuję na tą chwilę aż tak wyśrubowanych wartości. W razie czego mam zapisane stare ustawienia, więc wystarczy mi kilka minut, żeby wszystko wróciło do pierwotnego stanu. - powiedział opierając się o samochód. - Dobra, chodźmy stąd. Dokończę to sobie jutro, albo kiedyś tam. - powiedział odpychając się lekko od auta, po czym podszedł do wielkiej skrzynki z narzędziami i włożył klucz, który trzymał w ręku do jednej z szuflad.
Caylith - 2008-08-20, 16:03
:
Ricky otarła oczy i przestała rechotać akurat w połowie mechanicznego bełkotu Evana.
Przez chwile przyglądała mu sie ze zdziwieniem jakby nagle wypuścił czułki a potem pokręciła głową.
- I have no idea idea what are you talking about - powiedziała z niewinnym uśmiechem - still I'm a girl. Jakbym zaczęła nawijać o lakierach do paznokci... - zaczęła i zrobiła głupią minę. Ona na takie tematy też nie gadała - też bym się nie zrozumiała - dokończyła błyskotliwie. - Let's go Ell. Zobaczymy czy cokolwiek się zmieniło od mej ostatniej bytności tutaj. Może w hallu stoją zbroje - poklepała go po ramieniu i zaczęła wyciągać Ell z garażu na zewnątrz.
Noise - 2008-08-20, 21:57
:
Evan szybko wylał nieco rozpuszczalnika na szmatę i starł smar z rąk i klatki piersiowej po czym zamknął drzwi do garażu i popędził za dziewczynami. - W zasadzie niewiele się zmieniło od Twojej ostatniej wizyty - powiedział, gdy zrównał się z dziewczynami - No, może poza tym, że mam teraz w pokoju perkusję, bo nie chciało mi się za każdym razem latać na dół. - rzekł szczerząc się szeroko. W tym momencie cała trójka dotarła do drzwi wejściowych, które Evan otworzył przepuszczając dziewczyny przodem - Welcome in the playboys mansion girls.
Caylith - 2008-08-20, 22:06
:
Wśliznęła się do domu i rozejrzała. Zbroi żadnej faktycznie nie było.
- Perkusja? Na perkusji też sie tłuczesz... oh god... a myślałam, że growling i szarpanie strun to wszystko co trzeba będzie znieść. - westchnęła teatralnie szczerząc się po chwili wesoło. - Ciekawe co jeszcze... skoro playboy mansion to pewnie gdzieś tu trzymasz awaryjne roznegliżowane chórki przebrane w królicze uszka i ogonki... - weszła niespiesznie na schody odruchowo kierując się w stronę pokoju Evana. Po chwili jednak się zatrzymała.
- Tam? Czy gdzie indziej mamy się kierować? - pytająco uniosła brwi.
Noise - 2008-08-20, 23:10
:
- Może być tam, tylko powiedzcie co wziąć do picia. - zapytał idąc niespiesznie w stronę barku. - A co do króliczych uszek i ogonków, to te zostawiłem dla was na później. Będziecie moimi słodkimi króliczkami, a ja waszym mrocznym królikiem. - powiedział śmiejąc się przy tym upiornie. Za to jego palce zabębniły wesoło w udo wystukując jakiś wesoły, żwawy rytm.
Caylith - 2008-08-21, 12:29
:
Zlazła ze schodów przewracając oczami.
- You're overpushin' man... - zamruczała. Zachowywał się jak się zachowywał.. ale nieco już przesadzał z tym świntuszeniem. Skrzywiła się lekko i zajrzała do barku.
KapitanOwsianka - 2008-08-21, 13:04
:
I właśnie w tym momencie rozdzwonił się jej telefon komórkowy. Kiedy spojrzała na wyświetlacz ze zdziwieniem spostrzegła roześmiane zdjęcie Maxa i podpis: Parker's calling.
Caylith - 2008-08-21, 13:07
:
Wygrzebała telefon z torby i zrobiła wielkie oczy...
- Well I'll be damn. He'a alive!?... przepraszam na moment - wymaszerowała z okolic barku i siadła sobie na schodach. Dotknęła przycisku odbierania - Yeah, babe...?
Lothrien - 2008-08-21, 14:00
:
-Dla mnie tequila, jeśli to nie kłopot oczywiście.- ciekawie rozglądała się dookoła, kiedy była tu ostatnio tłum imprezowiczów nie sprzyjał zwiedzaniu. Rozdzwonił się telefon Ricky. -Jej weź to samo, najwyżej pomarudzi, ale na bank wypije. Tu można palić, czy może mam wyjść na zewnątrz.- spytała rozglądając się za popielniczką.
KapitanOwsianka - 2008-08-21, 14:26
:
Cześć skarbie... Co tam? zapytał, a z jego głosu można było wywnioskować, że jest przybity. Erica już dawno nauczyła się, że oceniać emocje Maxa, z resztą zazwyczaj miał serce na dłoni i łatwo było z niego czytać. Chciałem... Chciałem tylko usłyszeć Twój głos...
Caylith - 2008-08-21, 14:47
:
Od razu jej minął buńczuczny nastrój. Uśmiechnęła się ciepło co było słychać nawet w głosie jakim się odezwała.
- A wszystko gra. Napadłyśmy z Ell Evana w jego posiadłości i jakoś zabijamy czas. A on jest biedny - zaśmiała się cicho. - Co tam u ciebie? Nie odpowiadasz na telefon, no i prawdę mówiąc nie brzmisz tak jak zwykle w tej chwili - zmarszczyła brwi z zafrasowaniem - Is something wrong?
Noise - 2008-08-21, 21:14
:
Evan podszedł do barku i wyciągnął z niego butelkę tequili. Przy okazji zajrzał do kuchni i zabrał stamtąd talerzyk, nóż, cytrynę i solniczkę. - Chodźmy na górę i zostawmy Ricky sam na sam z Maxem. Zapalisz sobie u mnie na balkonie, a ja w tym czasie wezmę ekspresowy prysznic. - powiedział Ballmer kierując się w stronę schodów. Wskoczył po nich szybko na górę i poprowadził Ell do swojego pokoju. - Czuj się jak u siebie. - rzekł, gdy odkładał zebrane przez siebie fanty na szafkę stojącą obok swojego wielkiego łoża, po czym poszedł do pokoju, który służył mu za szafę i zabrał stamtąd ciuchy na przebranie i wskoczył do łazienki. Tak jak obiecywał, Ghost wziął ekspresowy prysznic i 5 minut później wyszedł spod prysznica czysty, piękny i pachnący niczym młody bóg.
- So, how are ya? Trochę czasu Cię tu nie było i ciekawi mnie czy wydarzyło się przez ten okres coś ciekawego. - powiedział stając obok Lizy i uśmiechając się delikatnie, acz ujmująco.
Lothrien - 2008-08-21, 21:57
:
Ell zgodnie z sugestią rozgościła się na balkonie. Przez chwilę popodziwiała widok dookoła, szybko jednak wsparła się plecami o barierkę lustrując wnętrze pokoju Evana. Musiała przyznać, że robiło wrażenie. Kiedy wreszcie się pojawił odwzajemniła uśmiech i odparła z rozbrajającą szczerością -Za mało się znamy bym mogła zadręczać Cię "fascynującą" opowieścią o wszystkich swoich przeżyciach...- przez chwilę starała się zachować powagę, jednak zupełnie jej to nie szło. Evan szybko mógł się domyśleć, że najwyraźniej nic przełomowego w Europie się nie zdarzyło. -A poważnie... To taki trochę inny świat. Poznałam wielu nowych ludzi, ale oni myślą zupełnie inaczej niż my. Nawet nie wiem jak to opisać. Domyślam się, że tutaj mieliście o wiele więcej "atrakcji"...- zawiesiła głos jakby zastanawiając się czy powinna mówić dalej. -Nie wszystkie niestety z tym pozytywnym akcentem.- było oczywiste, że mówi o wypadku. Skupiła swoje przeszywające spojrzenie na twarzy Evana.
KapitanOwsianka - 2008-08-21, 22:13
:
Nie... Znaczy... Nieważne. w tym momencie usłyszała w słuchawce czyjś głos i na pewno był to głos jakiejś dziewczyny Max... Chodź do mnie. i głos wybitnie był nafaszerowany erotycznym podtekstem. Em.. Słuchaj, muszę kończyć. Widzimy się jutro w szkole. Pa... i rozłączył się zostawiając Ericę samą ze swoimi myślami.
Caylith - 2008-08-21, 22:39
:
Ricky wypuściła telefon z ręki. Nie rzuciła nim. Po prostu wypadł jej gdyż palce odmówiły posłuszeństwa i zwolniły zacisk na aparacie. Potem patrzyła jak spadał na ziemię (mogłaby przysiąc, że w zwolnionym tempie) i zjeżdżał ze schodka w dół popiskując cicho sygnałem rozłączonego połączenia. A uśmiechnięty Max na wyświetlaczu patrzył na nią i szydził.
Wszystko to niemal w absolutnej ciszy. Po chwili stwierdziła, że słyszy wesołe dyskusje Evana i Elly na górze - trochę jakby z innego świata. Ricky podniosła głowę i popatrzyła w górę w stronę pokoju. Chciała stąd pójść. Już. Teraz. Jak najszybciej zanim coś się z nią stanie, ale w sumie trzeba im dać znać, że idzie. Po chwili więc wstała, podniosła telefon i ruszyła na sztywnych nogach na górę.
Stanęła w drzwiach blada jak śmierć i spojrzała na tą parkę wzrokiem zachlastnej żywcem sarny.
- I... gotta go... he's... he is... with her...- powiedziała głosem nieco tylko głośniejszym od szeptu, pokręciła głową słabo i odwróciła się po czym zaczęła złazić po schodach za cel główny stawiając sobie teraz dotarcie do swego samochodu.
Noise - 2008-08-22, 09:58
:
Evan nie zdążył odpowiedzieć Ell, gdyż w tym momencie spojrzał na Ricky - Dammit. - rzucił tylko i wybiegł z pokoju za Eriką. Zbiegł szybko po schodach i stanął przed nią chcąc ją zatrzymać. - Nie możesz wsiąść do samochodu w tym stanie. - powiedział najpierw dość poważnie, ale gdy tylko spojrzał na twarz dziewczyny zmiękł. Wszedł schodek wyżej i przytulił ją lekko - It's not your fault. Zostań z nami. Jesteśmy Twoimi przyjaciółmi, możesz na nas liczyć. - wyszeptał cicho gładząc ją delikatnie po włosach.
Caylith - 2008-08-22, 11:56
:
Popatrzyła na niego jak na wariata. Czy on nie widział, że za chwilę coś się z nią stanie? Wprawdzie sama jeszcze nie widziała co ale... nie chciała by ktokolwiek był tego świadkiem.
- Chcę... iść... stąd - wydusiła z siebie niskim cichym głosem, który nijak nie przypominał jej własnego. Bardziej warkot śmiertelnie przerażonego lub na wpół oszalałego stworzenia - Więc puść mnie. Muszę... potrzebuję... - spojrzała na niego z pustką w oczach - Just... let go...
Głaskanie i przytulanie nie robiło na niej żadnego wrażenia. Zupełnie jakby Evan przytulał jeden ze swych ćwiczebnych manekinów.
Lothrien - 2008-08-22, 13:20
:
Kiedy Ricky wbiegła do pokoju Ell właśnie kończyła dopalać papierosa. Niewiele myśląc wyrzuciła niedopałek przez balustradę i ruszyła w pogoń za dwójką przyjaciół. Całą scenę obserwowała z góry. Już dawno nie widziała Ricky w takim stanie, na jej twarzy odmalował się teraz niepokój przez który przebijała złość. Nie sądziła, że Max mógłby się tak zachować. Nie wiedziała co właściwie się wydarzyło, ale cokolwiek co doprowadziło Ricky do takiego stanu z pewnością nie jest błahostką. Zeszła ze schodów milcząc bowiem tuż obok ostatniego schodka leżała torba Ricky. Lizy zwykle nie miała w zwyczaju tego robić, jednak teraz perfidnie wykorzystała fakt iż Evan obejmuje przyjaciółkę i wyjęła jej kluczyki od samochodu. Powiesiła sobie jej torbę na ramieniu i powiedziała wreszcie: -Let her go...- zwróciła się spokojnie do kumpla. -Ale jeśli myślisz, ze puszczę Cię samą w takim stanie gdziekolwiek to jesteś głupsza niż sądziłam.- ruszyła w stronę drzwi. Gdziekolwiek Ricky chce jechać ona ją zawiezie. -I możesz mnie znienawidzić... if you want.
Caylith - 2008-08-22, 13:44
:
Wysunęła się z ramion Evana. Puste spojrzenie na moment skoncentrowało się na Ell, która przywłaszczyła sobie jej torbę i coś tam szeleściła o głupocie. O tak.. Ricky była głupia. Jak but. Albo jak pierwsza z brzegu blondynka. Albo jak...
- I'm sorry... nie chciałam ci rozchrzanić imprezy - przerwała potok myśli patrząc na Evana i z trudem zbierając do kupy chaos który miała w głowie. - Ja już pójdę. - zastanowiła się jeszcze nad czymś. Chodzący testosteron i furiat stał przed nią. Trzeba było coś zrobić, żeby nie wygłupił się jakimś rycerskim numerem. - To moja sprawa. Jeśli ci kiedykolwiek zależało na mnie pod jakimkolwiek względem... stay out of this. - zielone oczy na moment błysnęły taką groźbą, która, znając Ericę, a Evan ją znał, była nie do zignorowania i bardzo realna. Ominęła go i podeszła do Ell.
- What a hell are you doin' ? - zapytała uprzejmym tonem i popatrzyła na nią z nienaturalnym spokojem na twarzy. - Może oddaj mi kluczyki... chcę iść.. gdzieś albo pojechać gdzieś by być sama. - mówiła już nieco normalniej ale ogólny wygląd był daleki od normalności.
Lothrien - 2008-08-22, 14:06
:
-Udowodnię Ci, że w moim towarzystwie będziesz tak sama, jak jeszcze nigdy dotąd.- Ell nie żartowała. Była przy Ricky kiedy ta ledwie zaczynała poznawać Parkera, była kiedy ta się zakochała tym bardziej nie miała zamiaru jej puścić teraz. Bez względu na konsekwencje. -Sama nie wiesz czego chcesz- widzę przecież.- jej ton był poważny, ale spokojny i opanowany. Ricky musiała wiedzieć, że w tej trudnej chwili nie jest sama, naprzeciw niej stał ktoś kto w zaistniałej sytuacji będzie mógł zachować rozsądek. Ktoś na kim można się oprzeć. -Chodź. A jeżeli wydaje Ci się, ze poddam się bez walki... Try me.- spojrzenie ciemnych oczy Ell mówiło jedno- nie ustąpi. Nigdy nie ustępowała, kiedy wiedziała, że ma rację.
Noise - 2008-08-22, 14:26
:
Evan wziął kilka głębszych oddechów żeby się uspokoić, po czym powiedział najspokojniejszym tonem na jaki było go stać - Właśnie ocaliłaś Parkera przed niechybnym pobytem w szpitalu. - po czym ruszył na górę i zniknął za drzwiami do pokoju. Po chwili dziewczyny usłyszały przeciągły, wysoki dźwięk, który zawsze towarzyszy gitarze podłączanej do wzmacniacza, a po chwili z pokoju Evana dobiegła ich uszu muzyka grana przez chłopaka.
Caylith - 2008-08-22, 15:01
:
Przymknęła na moment oczy. Było ogólnie źle. Ze wszystkim. I w życiu nie przypuszczała by samo słowo "Parker" mogło tak boleć. Gdy Evan zaczął znęcać się nad gitarą popatrzyła na Ell. I coś w nieugiętym spokojnym spojrzeniu gothki się nagle załamało. Zadrżała jej broda a oczach pojawiły sie "świeczki". Siadła ciężko tam gdzie stała.
- Nie chce być sama... bo chyba coś strasznego zrobię. Elly I don't want to be alone... - jęknęła chowając twarz w dłoniach. Z jakiejś przyczyny wiadomo jednak było, że przez "sama" Rica nie tylko ma na myśli bycie samej w tym momencie ale i niechybny skutek sytuacji z Maxem. - Zabierz mnie gdzieś. Nawet na molo... I just... oh god... - zadrżały jej ramiona gdy się załamała już kompletnie.
Lothrien - 2008-08-22, 16:10
:
Ell westchnęła ciężko. Pochyliła się nad przyjaciółką i pomogła jej wstać jednocześnie przytulając ją czule do serca. -Chodź.- powiedziała cicho. Wyszły przed dom, chwilę potem ryk silnika samochodu Ricky zmierzył się z rykiem gitary dochodzącym z pokoju Evana. Przy czym ten pierwszy wyraźnie się oddalał. Lizy zostawiła motocykl u kumpla, z pewnością wróci po niego, kiedy sytuacja zostanie opanowana. Tymczasem mierząc swoje umiejętności z BMW Erici, Ell jechała nieśpiesznie w kierunku granic miasta. Na molo o tej porze będzie zbyt wiele osób. Całkiem niedaleko, tuż za miastem od drogi głównej odchodziła wąska ścieżka w prawo...
Noise - 2008-08-22, 17:34
:
Evan odłożył gitarę i wyłączył sprzęt. Ten wieczór zapowiadał się tak dobrze i w jednym momencie wszystko się posypało. Ballmer sięgnął do szafki obok łóżka i z samego rogu wyciagnął małe metalowe pudełko. Otworzył je i wyciągnął z niego bibułkę, zapalniczkę i niewielką foliową torebeczkę.
- It's been a long time Mary Jane. - powiedział sam do siebie, po czym wysypał część zawartości torebeczki na bibułkę i szybko ją zwinął, skręcając w ten sposób jointa. Evan podszedł do komputera, puścił muzykę i wyszedł na balkon, gdzie usiadł na leżaku i wpatrując się w nocne niebo zaczął palić skręta.
Caylith - 2008-08-23, 11:28
:
BMW zamruczało ponownie wjeżdżając na podjazd domu Ballmera i ponownie nie prowadzone przez właścicielkę - która siedziała na fotelu pasażera i kończyła ćmić papierosa. Gdy Liz wyłączyła silnik Ricky zamruczała zaciągając się raz jeszcze:
- Last stop - Ballmer's mansion. Tutaj wysiadasz, kochanie, i próbujesz się rozerwać chociaż przez resztę wieczoru.
Wysiadła z samochodu, zdusiła niedopałek butem i podeszła z 2 strony do samochodu. Przyjrzała się Ell i nawet lekko uśmiechnęła - o ile zmęczone skrzywienie warg można było uznać za uśmiech w wykonaniu Erici.
- I'll be fine. Pojadę tylko wywietrzyć z głowy resztkę szaleństwa, kupię sobie karton fajek i pewnie pojadę do domu nie spać. - przegarnęła ręką ciemne włosy - Ell, jakby co to upewnij sie, że Evan nie zacznie robić jakichś głupich numerów od jutra począwszy, ok? W końcu nic nie wiadomo i może to faktycznie fałszywy alarm. A jak nie to i tak jest to tylko moja sprawa i tylko ja mogę ją załatwić.
Lothrien - 2008-08-23, 11:45
:
Ell nie gasiła silnika, zrzuciła na luz i zaciągnęła ręczny. Wysiadła z samochodu i kiedy kumpela wsiadła na jej miejsce oparła się o drzwi z niezwykle surową miną: -Jesteś pewna, że nie chcesz wejść?- spytała, ale kiedy Ricky pokręciła głową na znak, ze woli jednak zostać sama, dała za wygraną. -Nie rób głupstw i nie zadręczaj się.- cmoknęła Ricky w policzek i pomachała jej na pożegnanie.
Kiedy BMW odjechało Lizy podeszła do drzwi i zadzwoniła, miała cichą nadzieję, że Evan usłyszy dzwonek do drzwi i nie będzie musiała tu kwitnąć przez resztę nocy.
Noise - 2008-08-23, 12:02
:
Ell nie musiała długo czekać. Najpierw usłyszała kroki na schodach, a po chwili drzwi otworzył jej Evan. Wyglądał prawie normalnie, nie licząc dziwnego szerokiego uśmiechu i lekko zmrużonych oczu, które nieco błyszczały. - Oh, Elly. Nie spodziewałem się Ciebie tutaj. Może wejdziesz? - zapytał, po czym wychylił się lekko za drzwi i rozejrzał na boki - Co z Ricky? Wszystko gra?
Lothrien - 2008-08-23, 12:15
:
Ell przyjrzała mu się podejrzliwie. -Przyjechałam po swoje fanty. Gdzieś na górze zostawiłam torbę no i chyba nie sądziłeś, że mogłabym moją dziecinkę zostawić na całą noc samą z obcym facetem...- zastanawiała się czy Evan domyśli się, że mówi o motocyklu. Jego mina była jakaś niewyraźna a doświadczenie Ell podpowiadało odlot. Weszła do środka. -Ricky będzie żyć. Powiem Ci, ze to niesamowicie głupia sprawa, ale trzeba się z tym liczyć kiedy ludzie zaczynają się bawić w uczucia.- Nie bardzo wiedziała jak przedstawić to wszystko Evanowi, wiedziała jaką sympatią darzył Ricky. -Wiesz jak to jest- im bardziej się zaangażujesz tym łatwiej cię zranić.
Noise - 2008-08-23, 12:27
:
Evan przesunął się nieco na bok i gestem ręki zaprosił Ell do środka - Wejdź. - powiedział. Chłopak wzdychnął, a jego twarz przybrała normalny wyraz, nie licząc lekko błyszczących oczu. - Szczerze? Nie sądziłem, że po takim czasie Parker odwinie Ricky taki numer. Chociaż lepiej go nie osądzać zawczasu. - Ballmer zaczął się powoli wspinać po schodach na górę. Gdy oboje weszli do pokoju spojrzenie Evana niemal natychmiast padło na butelkę tequili stojącą na szafce - Może jednak jakoś uratujemy ten wieczór? Mamy całą butelkę tequili, a mnie zostało jeszcze dość sporo gandzi. Co o tym myślisz?
Lothrien - 2008-08-23, 12:49
:
Lizy roześmiała się na wspomnienie słów Ricky o "rozrywaniu się przez resztę wieczoru". Może to wcale nie był zły pomysł. Nigdy nie miała okazji poznać Ballmera więc może wreszcie to się zmieni.
-Brzmi niezwykle kusząco.- odpowiedziała wesoło. -Wiesz mnie się wydawało, że on przy niej wreszcie wydoroślał, że się zmienił. Z resztą sama nie darzyłam go sympatią- do czasu. Ten dzisiejszy list, potem ten telefon, który wyprowadził Ricky z równowagi... Chciałabym, żeby to był tylko niefortunny zbieg okoliczności. I w sumie tak na razie musimy to traktować, póki nie wiemy co jest grane.- rozejrzała się ponownie po pokoju Evana. -Niesamowita kolekcja...- powiedziała z uznaniem podchodząc do ściany na której wisiała kolekcja broni. -Mogę?- spytała wskazując na jeden z mieczy, który przykuł jej uwagę.
Noise - 2008-08-23, 12:59
:
- Jasne. Tylko uważaj, większość z nich jest ostra, a ja bardzo sobie cenię moje ciało. - roześmiał się wesoło i usiadł w swoim ulubionym fotelu. Przez chwilę patrzył się w sufit, dumając nad czymś, po czym odezwał się - To wszystko jest takie zakręcone. Zastanawiam się, czy to dlatego, że to Newport, czy to może z nami jest coś nie tak. - Ballmer spojrzał na Lizy i zapytał wesoło - So, wanna drink, wanna smoke, or maybe both?
Lothrien - 2008-08-23, 13:30
:
-Both...- odparła z prostotą. Zdjęła miecz ze ściany i z uwagą przyjrzała się rękojeści. Potem delikatnie zważyła miecz w dłoni i wyciągnęła go w stronę Evana. -Nie wątpię...- stwierdziła, choć nie bardzo było wiadomo czy mówi o ostrości miecza czy ciele chłopaka. Dłoń swobodnie poruszała się w nadgarstku. W końcu dziewczyna zdecydowała się odwiesić oręż na miejsce. -Często wyrywasz na to panny?- spytała z rozbawieniem. -Robi wrażenie.
Noise - 2008-08-23, 15:11
:
- W ogóle nie wyrywam na to dziewczyn. - powiedział z uśmiechem wstając z fotela i podchodząc do łóżka na którym leżało metalowe pudełko. Wyciągnął z niego zawartość i zaczął robić kolejnego skręta. Ell musiała przyznać, że szlo mu to całkiem sprawnie - Szczerze, to nawet nie potrafiłbym się zdecydować, na co miałbym je wyrywać. Na moją muskulaturę, kolekcję broni, super bryki, czy umiejętność posługiwania się tym żelastwem bądź jeżdżenia jak zawodowiec. Szczerze, to wolę mój wrodzony urok osobisty. - uśmiechnął się szeroko odsłaniając zęby po czym wstał z łóżka i podszedł do dziewczyny - Wanna smoke here or on the balcony?
Lothrien - 2008-08-23, 15:54
:
-Good point...- roześmiała się słysząc jak Ballmer wymienia wszystkie swoje przymioty. -Na balkonie.- pozwoliła sobie zabrać butelkę tequili z szafki i wyszła na balkon. -Nim ewakuowałam się stąd w pośpiechu chciałam spytać o ten nieszczęsny wypadek...- zaczęła dość delikatnie. -Oczywiście jeśli nie chcesz o tym mówić zmień subtelnie temat, a ja obiecuje do tego nie wracać.- wsparła się plecami o balustradę i odkręciła butelkę.
Noise - 2008-08-23, 18:09
:
- Możesz pytać o co chcesz. A o wypadku Ci opowiem, nie ma żadnego problemu. - powiedział Evan. Nim wyszedł na balkon podszedł na chwilę do komputera i włączył muzykę, by już po chwili stanąć koło Ell.
- Mieliśmy z Maxem małą sprzeczkę, sam nawet nie pamiętam o co. - powiedział, po czym odpalił jointa i zaciągnął się mocno. Po chwili wypuścił dym i kontynuował - Cóż, chciałem nawet przejść do rękoczynów, ale jak to Parker, zbył mnie gadką, że za cienki jestem dla niego i że to nie ta liga. - Evan zaciągnął się po raz drugi i podał skręta Lizy - Los chciał, ze spotkaliśmy się gdzieś koło 2-3 w nocy w mieście. Ulice były puste, a akurat staliśmy na światłach. Wyzwałem go na wyścig, mieliśmy przejechać dwa skrzyżowania, taka forma współzawodnictwa. Gdy dojeżdżaliśmy do drugiego skrzyżowania światła zmieniły się na czerwone. Ja zdążyłem przejechać, ale Max już nie i w jego auto rąbnęła ciężarówka. - w tym momencie Evan zrobił pauzę, bo coś widocznie go męczyło, lecz po chwili powiedział nieco twardszym tonem - Strasznie mnie wkurzało to, że każdy uważał mnie za bohatera, bo to ja go zawiozłem do szpitala. Uratowałem mu życie, ale gdyby nie głupie wyzwanie, to do niczego by nie doszło. - powiedział wyciągając dłoń po butelkę z tequilą.
Lothrien - 2008-08-23, 18:21
:
Wzięła od niego skręta i zaciągnęła się w milczeniu. Podała mu butelkę z tequila. -Jeśli mogę być szczera... Jesteśmy już prawie dorośli Evan. Każdy ponosi odpowiedzialność za własne decyzje, bez względu na to jakie są ich konsekwencje. Parker nie musiał podejmować wyzwania.- zaciągnęła się ponownie. -Good one.- stwierdziła oddając skręta Ballmerowi. -Więc jeżeli upatrujesz w tym swojej winy to być może zupełnie niesłusznie. Tym bardziej, że wypadki nie należą do normalnych następstw tego typu wyzwań. Tym samym...- uśmiechnęła się do niego szczerze. -...winy przypisać Ci nie można.- tym razem ona wyciągnęła dłoń po butelkę.
Noise - 2008-08-23, 18:56
:
- Your're right. - powiedział podając jej butelkę, a w zamian biorąc od niej skręta - Jesteśmy kowalami własnego losu, choć moim zdaniem większość wydarzeń, to po prostu czysty przypadek. Wznieśmy toast za tequilę, rozmowę w miłym towarzystwie i piękną noc. - uśmiechnął się ujmująco i zaciągnął, by po chwili wypuścić dym w stronę rozgwieżdżonego nieba. - Wiesz co? Ja jednak wolę wygodnie się rozwalić na leżakach, niż stać opierając się o balustradę. - to powiedziawszy ruszył powoli w stronę leżaków, do których były raptem trzy kroki. Evan rozłożył się wygodnie na jednym z nich i wyciągnął jointa w stronę Ell - Omija Cię kolejka.
Lothrien - 2008-08-23, 19:11
:
-Oczywiście, że mam rację. Zawsze mam...- powiedziała przekornie. -Niech więc będzie... tequila, noc i towarzystwo.- pociągnęła spory łyk z butelki i podała ją Evanowi jednocześnie biorąc od niego skręta. Ułożyła się wygodnie na leżaku obok i zaciągnęła głęboko. -Przypadek...- zamyśliła się. -Może to dziwne, ale uważam że nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko jest konsekwencja tego co już było. Teraźniejszość to tylko ta najbardziej zewnętrzna warstwa przeszłości...- ponownie się zaciągnęła, żar odbił się blaskiem w jej oczach, a po chwili wszystko przesłonił obłoczek dymu. -Chociaż na pewno są rzeczy, na które nie mamy wpływu.- oddała mu skręta. -O matko, ale się melancholijnie zrobiło- wybacz.-
Noise - 2008-08-23, 19:17
:
- Nie mam Ci czego wybaczać. Dawno nie miałem okazji z nikim porozmawiać o czymś ciekawszym, niż najnowsze ploteczki ze świata bogatych i zblazowanych. - Evan pociągnął łyka z butelki i podał ją Lizy - Cholera, odzwyczaiłem się od alkoholu, zwłaszcza tak mocnego. Zaraz mnie upijesz i będziesz oglądać moje dzikie wybryki. - chłopak patrzył się przez chwilę w niebo pogrążony w milczeniu - Mam ochotę popływać. - wypalił z grubej rury szczerząc się szeroko - I, cholera, nie jestem już w stanie dłużej powstrzymywać działania tego gówna. - powiedział wymownie patrząc się na skręta trzymanego przez Ell, a po chwili zaczął cicho rechotać. - Chyba się spaliłem. - powiedział odkrywczo.
Lothrien - 2008-08-23, 19:40
:
Roześmiała się słysząc te słowa. Dłuższa znajomość z Chilyackiem uodporniła ją na działanie tego typu używek przynajmniej w znacznej mierze. Musiała przyznać, że towar był na prawdę dobry a w połączeniu z tequila dawał niezłego kopa. -To, że będę oglądać to pół biedy Słońce, gorzej jak zechcę je uwiecznić.- pokazała mu język. -Ze mną jak z dzieckiem, mówisz i masz. Tylko błagam nie skacz przez balustradę z nadzieją, że w dole znajdziesz wodę. Chodź pokażesz mi gdzie masz basen- popływasz sobie, a ja będę pilnowała, żebyś się nie utopił. Tylko zabierz to ze sobą...-wskazała na butelkę.
Noise - 2008-08-24, 13:04
:
- Po dłuższym namyśle stwierdzam, iż znacznie ciekawszą formą rozrywki będzie jacuzzi. - powiedział wstając z leżaka z niewielkim trudem, po czym wziął butelkę i wyciągnął dłoń do Ell, by pomóc jej wstać. - A skakać to ja nie zamierzam, jeszcze mi życie miłe. Jak już będę chciał spadać w dół, to albo z liną uczepioną do nóg, albo ze spadochronem. - Evan zamyślił się, lecz po chwili jego twarz została rozjaśniona szerokim uśmiechem od ucha do ucha. - Wiem! Zrobię sobie kurs spadochroniarski. - powiedział najwyraźniej bardzo zadowolony ze swojego pomysłu. Zgiął rękę w łokciu tak, by Ell mogła go za nią złapać - Shall we? - zapytał wskazując ręką w której trzymał butelkę na drzwi balkonowe.
Lothrien - 2008-08-24, 13:14
:
-Znakomity pomysł!- Ell zawsze była zwolenniczką sportów ekstremalnych. -Zapiszę się wraz z Tobą!- wstała z leżaka i chwyciła Evana pod ramię. Miała dodać, że najlepiej od razu powinni się tym zająć, ale logika nakazywała poczekać. Logika podpowiadała jej także, że nie ma kostiumu kąpielowego co skutecznie uniemożliwi jej korzystanie z jacuzzi. -Pan prowadzi...
Noise - 2008-08-24, 13:28
:
- Spoko, możemy pospadać razem. - powiedział Evan i zaczął prowadzić na dół. Ruszyli, najpierw przez pokój Evana, potem na korytarz, gdzie niemal natychmiast czekało ich największe wyzwanie - schody - ale udało im się pokonać i tę przeszkodę. Następnie długi hall i salon o rozmiarach wystarczających, by wygodnie pomieścić tu kilkadziesiąt osób. Ballmer otworzył wielkie, szklane drzwi prowadzące na tyły domu i oboje wyszli na zewnątrz. Pierwsze co rzucało się w oczy, to wielki basen, w stronę którego szli. - Lepiej nie wskakiwać do niego w tym stanie, bo pójdziemy na dno jak Titanic. - zaśmiał się Evan i poprowadził Ell w bok. Zaczęli obchodzić basen dookoła i po chwili dotarli do jacuzzi. Woda delikatnie buzowała od bąbelków, a cała wanna była delikatnie podświetlana co dawało naprawdę znakomity efekt. Ballmer postawił tequilę obok jacuzzi i ściągnął koszulkę - Get naked Elly. Chyba nie chcesz, żebym relaksował się sam, co? - zapytał nie przestając się uśmiechać i puścił jej oczko. Potem przyszedł czas na buty i skarpetki, które wylądowały obok koszulki, a na sam koniec chłopak zdjął spodnie zostając tym samym jedynie w czarnych slipach. Evan zanurzył w wodzie najpierw jedną nogę, a potem drugą - Excellent. - powiedział zadowolony i rozsiadł się wygodnie w jacuzzi.
KapitanOwsianka - 2008-08-24, 13:37
:
Przeniesienie akcji.
Lothrien - 2008-08-24, 13:43
:
Ell rozglądała się dookoła, a widząc pytające spojrzenie Evana wyjaśniła: -No szukam tych króliczych uszek i ogonków. Jestem tu ledwie od godziny a Ty już każesz mi się rozbierać.- puściła mu oczko. Wchodzenie do jacuzzi w pełnym stroju byłoby o wiele bardziej niezręczne, niż czarna bielizna z drobnej koronki. Lizy zdjęła ubranie i pobieżnie złożone rzuciła obok. -Suń się.-powiedziała. Kiedy już usadowiła się wygodnie naprzeciwko Ballmera odetchnęła z wyraźną ulgą. -Powiem ojcu by postawił mi coś takiego w pokoju...na twoim miejscu w ogóle bym stąd nie wychodziła... Nie śpij!- ochlapała go wodą.
KapitanOwsianka - 2008-08-24, 13:47
:
Hej! Przeniesienie akcji było!
Noise - 2008-08-24, 13:56
:
Spoko, spoko ;)

Evan ziewnął, a potem przeciągnął się na łóżku. Rzucił pobieżnie okiem na zegarek leżący na szafce i obrócił się na lewy bok. Przytulił dziewczynę leżącą obok i powiedział cicho - Pobudka śpiochu, już południe. Chyba szkoła będzie musiała dziś obejść się bez nas. Masz ochotę na śniadanie do łóżka? - zapytał zanurzając twarz w burzy czarnych loków.
Lothrien - 2008-08-24, 14:09
:
Lizy pomału wracała do żywych. Ależ miała dziś zwariowane sny w nocy. Przeciągnęła się mrucząc cicho... I nagle otworzyła oczy szeroko ze zdumienia. To nie był sen! Na jej twarzy pojawił się niezidentyfikowany uśmiech. Kiedy przyjeżdżała tu po torbę nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Odwróciła się w stronę Evana i przyjrzała mu się badawczo w końcu powiedziała: -Mhmmm, pod warunkiem, że zrobimy je razem.- usiadła na łóżku zręcznie zakrywając się kołdrą. -Wodyyy...- popatrzyła na niego błagająco.
Noise - 2008-08-24, 14:15
:
- Się robi. - powiedział Evan z szerokim uśmiechem i natychmiast obrócił się w prawo i sięgnął dłonią po butelkę. Lecz chłopak był zbyt blisko krawędzi łóżka i łupnął potężnie o podłogę, gdy z niego zleciał. Jednakże szybko zerwał się z podłogi ściskając w dłoni butelkę z wodą i wyciągając ją w stronę Ell. Zaraz jednak zdał sobie sprawę z tego jak "bogato" jest odziany i wślizgnął się szybko pod kołdrę. - No więc, co pani preferuje na śniadanie? Lodówka jest pełna. A może zaczniemy od deseru? - zapytał uśmiechając się szeroko.
Lothrien - 2008-08-24, 21:02
:
Deser okazał się pomysłem trafionym w dziesiątkę. Jakiś czas później ponownie wrócili jednak do punktu wyjścia:
-Co byś powiedziała na omlety z truskawkami i bitą śmietaną? - zapytał Evan szepcząc jej do ucha. -Sounds great.- odparła troszkę zmęczonym głosem. -Miałbyś coś przeciwko gdyby wzięła szybki prysznic?
Noise - 2008-08-24, 22:05
:
- Pewnie, że nie. Czuj się jak u siebie i niczym się nie krępuj. Jesteśmy tutaj zupełnie sami i nikt nam przeszkadzał nie będzie. - powiedział uśmiechając się lekko. - A właśnie, w łazience oprócz prysznica mam też jacuzzi, więc jeśli chcesz, to mogę do Ciebie dołączyć. A i plecy umyję i co tam tylko będziesz chciała. - głos miał rozleniwiony do granic możliwości.
Lothrien - 2008-08-25, 12:06
:
Szturchnęła go zaczepnie w bok wyrywając ze słodkiego rozleniwienia. -Jeszcze trochę tych słodkości i Cię zemdli.- usiadła na łóżku i owinęła się kołdrą. Zupełnie nie przejmując się faktem, że jest to jedyna kołdra, która leży na łóżku, wstała i wolnym krokiem poczłapała w stronę łazienki zabierając ją ze sobą. -Upsss...- stwierdziła niewinnie oglądając się przez ramię.
Noise - 2008-08-25, 12:42
:
- Nie martw się, nie zemdli mnie. Jestem na to odporny. - powiedział wyraźnie zadowolony z siebie uśmiechając się lekko. Gdy Ell zabrała kołdrę Evan leżał jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami, ale gdy usłyszał "Upsss" otworzył oczy i podniósł się na łokciach - A pani z tą kołdrą to gdzie, do wanny? No way my dear! - wykrzyknął z teatralną miną i rzucił się w pogoń za dziewczyną.
Lothrien - 2008-08-25, 16:20
:
Lizy zdążyła jeszcze pokazać mu język, porzucić swój łup i dyskretnie przemknąć do łazienki, tak by kamera mogła objąć tylko górną część jej nagich pleców. Zamknęła się od środka nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Rozejrzała się po łazience nie omieszkując zwrócić uwagi na rzeczy osobiste Evana. Po chwili ze środka rozległ się szmer prysznica, a łazienka szybko wypełniła się parą. Po kilkunastu minutach Ell wyszła owinięta ręcznikiem a mokre kosmyki włosów opadały jej na ramiona. -Pachnę twoim żelem pod prysznic.- zakomunikowała odkrywczo.
Noise - 2008-08-25, 16:59
:
- Mmmm, I like that. - powiedział podchodząc do Lizy, po czym przytknął nos do jej szyi i powąchał jej skórę. - Wiesz co? Mogłabyś mi umyć plecy. - rzekł otwierając drzwi do łazienki i wchodząc do środka. Evan uśmiechał się szeroko i nim zniknął za drzwiami puścił jej jeszcze oczko. Drzwi nie były zamknięte, chłopak zostawił je lekko uchylone.
Lothrien - 2008-08-25, 18:02
:
Kiedy Evan zniknął w łazience Lizy przez chwilę biła się z myślami. Pod prysznicem miała chwilę, żeby pomyśleć. Fakt nie planowała takiego obrotu sprawy co nie znaczyło, że nie jest jej na rękę. A gdyby tak... W końcu okres późnił jej się dopiero dwa tygodnie, jeszcze nic nie wiadomo. Gdyby jednak to pociągnąć wszystko mogłoby się jeszcze dobrze skończyć... Dobrze, ale dla kogo?
Zebrała z podłogi swoją bieliznę, słysząc jak z łazienki dochodzi szum wody. W końcu podjęła decyzję. Evan usłyszał jak wchodzi do łazienki. -We gotta talk.-powiedziała na tyle głośno by przekrzyczeć szum wody. Była już kompletnie ubrana, co dawało jej pewną przewagę. -Look...-usiadła na wannie krzyżując nogi. -Nie chcę, żeby ostatnia noc zmieniła cokolwiek.- zaczęła bez owijania w bawełnę a jej oczy przybrały nieco smutny i zmęczony wyraz. -Nie planowaliśmy tego, a ja za bardzo Cię lubię żeby komplikować Ci życie. Z resztą nie jesteś typem osoby, która mogłaby znajomość oprzeć tylko i wyłącznie na seksie.- wstała. -Przynajmniej mam nadzieję, że nie jesteś... Postarajmy potraktować to tak, jakby nigdy się nie zdarzyło... Could you do that?
Noise - 2008-08-25, 18:08
:
Evan w tej chwili mył zęby i gdy Ell zaczęła mówić, chłopak przerwał czynność i obrócił głowę w jej stronę nadal będąc pochylonym nad umywalką. Wyglądał zabawnie ze szczoteczką wystającą z ust, które otaczała piana z pasty, a do tego włosy opadły mu na twarz.
- Yf yu shey show - powiedział ze szczoteczką w ustach i uśmiechnął się promiennie, przynajmniej na tyle, na ile pozwoliła mu na to szczoteczka w jego ustach. - Gonna be ok Lizzy. - powiedział wyjmując na chwilę szczoteczkę - Ale plecy i tak byś mi mogła umyć. - rzekł śmiejąc się i wrócił do szczotkowania uzębienia.
Lothrien - 2008-08-25, 18:15
:
Odetchnęła z wyraźną ulgą. Nawet odprężyła się na tyle by na ostatnie słowa Evana chwycić za ręcznik do rąk i z całej siły wymierzyć mu nim klapsa. -Good. Ahh...-przystanęła jeszcze w drodze do drzwi. -Do something for me... Do not tell Ricky 'bout it. Przynajmniej na razie.- wyszła z łazienki i zabrała swoją torbę. -Bye Zręcznousty!- usłyszał jeszcze z korytarza. Najwyraźniej Lizzy zrezygnowała ze śniadania zadowalając się deserem.
Kilka sekund później odjechała.
Noise - 2008-08-25, 18:27
:
~ Kobiety... ~ Pomyślał Evan. Dokończył mycie zębów, a potem wskoczył pod prysznic. 15 minut później, wykąpany i ubrany stanął na środku pokoju zastanawiając się co dalej. Gdy jego wzrok padł na gitarę uśmiech rozjaśnił jego twarz. Chwycił swojego customowego RAN'a i podłączył go do pieca. Następnie włączył muzykę na komputerze i zaczął grać razem z nią. Gdy utwór się skończył, Evan rozłączył sprzęt, odłożył gitarę na stojak i w szampańskim nastroju zszedł na dół smażyć omlety.
Noise - 2008-08-31, 14:34
:
Evan rozparty w swoim fotelu chwycił za telefon i zaczął pisać smsa. Palce rytmicznie stukały w wyświetlacz jego iPhone'a bezbłędnie trafiając w poszczególne literki.
KapitanOwsianka - 2008-08-31, 20:10
:
... Inni zyskują...

Evan rozparty w swoim fotelu chwycił za telefon i zaczął pisać smsa. Palce rytmicznie stukały w wyświetlacz jego iPhone'a bezbłędnie trafiając w poszczególne literki.

Ciąg dalszy w Caleb's cribb
KapitanOwsianka - 2008-12-07, 17:11
:
... gdzie Erica i Evan leżą razem na łóżku i pracują nad swoją muzyką i tekstami.

głosem Erici:
... że nawet jeśli życie płata figla i ktoś bardzo bliski krzywdzi, to trzeba trwać dalej, a wtedy może pojawi się ktoś kto pomoże pozbierać się i...

Evan spogląda na Ericę ciepło i wraca do kłótni na temat tworzonego właśnie utworu.

głosem Evana... i kogo będziesz kochał naprawdę. W końcu do cierpliwych świat należy, bo na rzeczy wartościowe warto czekać... Zawsze...

przeniesienie akcji do rezydencji Chillmanów
Caylith - 2008-12-07, 20:10
:
Erica Staunton z ciężkim westchnieniem przewróciła się na plecy na Evanowym wyrku, gdzie kombinowali nad najnowszym kawałkiem, mamrocząc coś pod nosem. Cokolwiek to było, było związane z papierem zapisanym drobnym maczkiem i straszliwie pokreślonym - aż dziwne, że sama mogła cokolwiek w tym przeczytać. Papier ten zaszeleścił gdy dziewczyna machnęła nim nad sobą usiłując znaleźć jedno słowo, którego jej brakowało.
- No nieee... Evan rusz głową... co się rymuje z "czeluście piekielnych otchłani"? "Ogniste oczy twej pani"? "Ta pieśń jest do bani"? This sucks, that's what it is right now... Dammit! - papier opadł na twarz spod którego dobiegło żałośliwe stęknięcie - I jak ja mam napisać dobry tekst jak nie mogę znaleźć odpowiednich słów...
Derriuz - 2008-12-07, 21:26
:
Przed posesję Ballmerów zajechał motocyklista na czarnym, ślicznym chopperze. Narobił przy tym sporego hałasu. Miał na sobie niebieskie jeansy, czarną skórzaną kurtkę i czarny kask na głowie.
- Ballmer! - krzyknął w stronę budynku i zatrąbił kilkakrotnie - Wiem, że tam jesteś, wyłaź z tej swojej nory! - zawołał żartobliwym tonem.
- C'mon, man, I don't have a whole day! - wykrzyknął i zatrąbił jeszcze kilka razy. Miał szczerą nadzieję, że rodziców Evana nie było w domu, ale po prostu nie mógł się powstrzymać. Max gdzieś zniknął, to samo Marc. Shabby'ego też nie było od dawna. Anna wyjechała do Pittsburgha. Ericę wcięło. W sumie, to nie chciało mu się komórki używać, wolał się przejechać i powitać ludzi w należytym stylu, o tak!
Noise - 2008-12-07, 23:04
:
Evan opadł na łóżko plecami odbijając się lekko od materaca. - Jakoś niespecjalnie pomysły przychodzą mi do głowy. - powiedział markotnym, nieco zmęczonym tonem i przewrócił oczami ukazując same tylko białka. Jednakże niedługo mu było dane poleżeć, gdyż usłyszał odgłos klaksonu i jakieś niezrozumiałe krzyki dobiegające sprzed domu. - Ciekawe kogo to licho przyniosło. - rzekł wstając z cichym stęknięciem z łóżka, jak gdyby była to czynność wymagająca jakiegoś wyjątkowego wysiłku, po czym powlókł się w stronę tarasu nad wejściem do domu. Gdy na niego wyszedł ujrzał motocyklistę, którego twarz zasłaniał kask. - Taaaaak? - zapytał przeciągle, opierając się o barierkę tarasu.
Derriuz - 2008-12-07, 23:11
:
- It's me, the most chilled man in the world - zawołał, po czym ściągnął kask z głowy i wsadził go pod pachę - Where the hell is everybody!? - zawołał i po krótkiej chwili dodał jeszcze - Open the gate, man! - i nałożył kask z powrotem, czekając aż raczy wpuścić go na teren swojej posiadłości.
Noise - 2008-12-07, 23:22
:
Twarz Evana rozjaśnił szeroki uśmiech i już po chwili zbiegał szybko po schodach. Erica mogła usłyszeć jego uradowany głos - Dave wrócił! - po czym wcisnął przycisk otwierający bramę wjazdową na teren posesji. Ballmer wciągnął szybko buty i wyskoczył przed dom oczekując nadjeżdżającego Dave'a.
Caylith - 2008-12-07, 23:30
:
- Ha! Mam! - wrzasnęła radośnie i błyskawicznie przewróciwszy się na brzuch skrobnęła kilka słów, zamazała parę innych i błysnęła zadowolonym uśmiechem. W międzyczasie Evan gadał z kimś na balkonie więc zamiast podzielić się wspaniałym odkryciem, zlazła z łóżka nadal wodząc nosem po kartce, podeszła do jednej z gitar i szarpnąwszy strunę złapała ton po czym zaczęła podśpiewywać to co miała, swoim mocnym głosem.
- Man, check it out... that sounds good... - mruknęła zbliżając się do drzwi na balkon i prezentując końcówkę nowego tekstu w połączeniu z muzyką czegoś co można było nazwać ostrym metalo-gotyckim kawałkiem. Niestety Evan właśnie ją minął wspominając coś o Davie.
- Dave? Jaki Dave... - wrzasnęła za nim, ale ostatecznie wciągnęła trampki i pognała po dwa stopnie na raz po schodach w pościgu za gościem. Po drodze coś jej zaświtało - Chillman? - zapytała zdyszana wpadając na niego z rozpędu i patrząc na gościa na motocyklu z jedną czarna brwią wędrująca wysoko pod grzywkę.
Derriuz - 2008-12-07, 23:36
:
Gdy tylko brama się otworzyła silnik jego choppera ryknął wściekle i na chwilę Chillman stanął na jednym kole, nieco zbyt szybko zajechał pod sam dom i wyhamował gwałtownie, bokiem, niemal robiąc ślady z gumy. Zgasił silnik, ściągnął kask i położył go na siedzeniu motocykla złażąc z niego jednocześnie.
- A bit different, but the same old! - wyszczerzył się do znajomych - Hey, didn't expect you here too... - dodał, unosząc brwi i patrząc na Ericę. Potem znowu na Evana - Where's Max? Anna? All the others? - zapytał z nieco kwaśną miną na twarzy.
Caylith - 2008-12-07, 23:43
:
- Zabawne... - zaśmiała się nieco kwaśno, opierając o Evana w ten charakterystyczny sposób w jaki dziewczyna opiera się o swego faceta - ja się nie spodziewałam już ciebie więcej zobaczyć. Nie na takim cudeńku... - oczy dziewczyny błysnęły na widok motocykla. - Ani w ogóle na niczym innym. Nie wiem gdzie jest Anna. I inni. - wzruszyła ramionami - I kindda lost touch with them within last few weeks, except Elly of course. - celowo pominęła wspomnienie chociaż słowem na temat Parkera. Chillman sie domyśli prędzej czy później sam. Raczej prędzej. A ona nie miała ochoty gadać na ten temat i tyle.
Derriuz - 2008-12-07, 23:58
:
- I bought it when I was leavin', to blend in... You know... Ale zakochałem się w tej maszynie, wpakujesz się wszędzie, mniej miejsca zajmuje na parkingu i tak dalej. Anyways, we should round up as many as we can and have some little reunion, dont'cha think? - uniósł lekko brwi z uśmiechem.
- And get Elly here, też pewnie chciałaby się tym cudeńkiem pozachwycać... A może nawet się z nią pościgam - mrugnął do Ricky.
Noise - 2008-12-08, 10:06
:
- Dobrze, że wróciłeś. - powiedział uradowany Evan podchodząc do Chillmana i ściskając go jak starego, dawno nie widzianego druha. - By the way, I've got new machine too. - rzucił pospiesznie i puścił się niemalże sprintem w stronę garażu. Wielka brama uniosła się w górę, a Ballmer przemknął pod nią, zanim jeszcze otworzyła się na dobre. Po chwili dało się słyszeć charakterystyczny bulgot silnika i z garażu wyjechał Evan na swoim monstrum, po czym zatrzymał się obok Dave'a i zgasiwszy silnik zszedł z choppera i podszedł do Ricki. - Teraz możemy wozić się we dwóch stary. - rzekł uśmiechając się lekko, po czym objął Ericę i musnął jej usta swoimi.
KapitanOwsianka - 2008-12-08, 10:30
:
Okej... Derriuz mam nadzieję, że masz świadomość tego, że chopper mimo swej silnej mocy nie stanie na tylnym kole tak jak ścigacz, bo raz ma za małą moc, a dwa jest za ciężki. Z kolei jeśli chodzi o ściganie się, to przyspieszeniem i rozwijaną prędkością zupełnie nie może równać się z nacked bikem Lizy... :P
Caylith - 2008-12-08, 11:20
:
- Bikers... god save me... - wywróciła ślepkami widząc dwóch gości na motocyklach chwalących się, który ma większego... potwora... Na wskutek tej myśli zaplotła ramiona na piersi i zaczęła się szczerzyc z rozbawieniem - Panowie, jeszcze moment a zacznę się zastanawiać, który z was ma większy kompleks na punkcie wielkości... szczególnie, gdy zaczniecie gadać na temat długości "nogi". - oddała całusa Evanowi z ciepłem w oczach i przytuliła się do niego z zastanowieniem na mordce, myśląc nad poprzednim pytaniem Chillmana.
- Reunion? To nie jest w sumie taki zły pomysł, ale, jak powiedziałam, obecnie mam kontakt tylko z Ell. Mogę ją i jej bestyjkę ściągnąć - pytanie tylko gdzie. i Kogo jeszcze. I kiedy. And why didn't you use your phone to catch'em all...
Derriuz - 2008-12-08, 12:05
:
Draven, Draven, zdaję sobie sprawę z tego co właśnie mówisz, ale nie wiem czy przyjrzałeś się zdjęciu w profilu :) . Widać tam, bez obrazy mistrzu, ale że nie wygląda jak standardowy chopper. Raczej powiedziałbym, coś pomiędzy :P . No i też olbrzymi to ten model nie jest. Sorry ;P . Wiem, wiem, znowu to robię, wybacz, ale jeśli o moc chodzi, to przecież to Newport, musiał być tuningowany xD . A chopper to piszę dla formalności, no bo chopperem to nazwali, ale sam widzisz w how to be ^^' . Poza tym przenieśmy to może na gg :D .

- I think the same thing - odparł Evanowi i odwzajemnił jego uścisk.
- Well, well, well, Ballmer - uśmiechnął się szeroko - Gonna be really cool - podrapał się po brodzie w zastanowieniu i po raz kolejny jakoś wolał zignorować czułości parki i po prostu.
- Odzwyczaiłem się od komórki, wiesz jak to jest... To znaczy, w sumie nie wiesz jak to jest, bo nawet nie wiecie pewnie gdzie zniknąłem i tak dalej... Ale to nieważne. Tak więc, jeśli możesz ją ściągnąć to to zrób, ja ściągnę Maxa. Hej, może nawet przyprowadzimy Linds? - wyszczerzył zęby w szalonym uśmiechu.
Caylith - 2008-12-08, 12:15
:
Skrzywiła się niemiłosiernie ale nie wiadomo czy na wspomnienie o Parkerze czy o Linds. Prawdopodobnie w kwestii obojga.
- Tutaj? Teraz? Robimy imprezę u Evana? Gotta tell her something... - oświadczyła, grzebiąc po kieszeniach spodni w poszukiwaniu telefonu. Nie było go. Po chwili Ricky przypomniała sobie, że leży na górze obok na wpół gotowych tekstów.
- So you guys decide where to. I will be back for a minute... - mruknęła i pognała z powrotem do pokoju Evana szukając swego nowego ślicznego iphonika, którym nie mogła sie przestać zachwycać.
Derriuz - 2008-12-08, 12:26
:
- As soon as possible. Może być tu, u mnie to musiałbym pokombinować, a najlepiej by było jakby Max się zgodził, his place is legendary - odparł z uśmiechem do zwiewającej Ricky.
- Okay, buddy, got one question... - rzekł przyciszonym głosem, nachylając się do niego. Spojrzał w boki gestem rodem z jakiegoś filmu o szpiegach i kontynuował - How long him and her... - zaczął, dłońmi symulując coś pomiędzy rozerwaniem, a wybuchem - And you and her... - i tutaj pozderzał ze sobą wnętrza dłońmi, co mogło na myśl przywieść coś nieprzyzwoitego, ale przypuszczał, że Evan pojmie o co mu chodzi i się nie obrazi.
Noise - 2008-12-08, 13:44
:
- Impreza może być tutaj nawet za chwilę. Alkohol jest, basen jest, pogoda jest, a ludzie będą. - powiedział ze śmiechem, po czym odprowadził Ricky wzrokiem, gdy wracała do domu po swój telefon. Teraz z kolei całą swoją uwagę skupił na Chillmanie. - Nie wiem, jakoś przed końcem roku szkolnego przestało im się układać, potem zerwali i można by powiedzieć, że stopniowo zapełniałem pustkę w jej sercu. Sporo się tu wydarzyło, ale mam nadzieję, że szybko nadgonisz wszystkie newsy. Am I right buddy? - zakończył wypowiedź szerokim uśmiechem i jeszcze raz obejrzał Dave'a od góry do dołu, jak gdyby jego widok wywierał na nim ogromne wrażenie.
Derriuz - 2008-12-08, 13:55
:
- Nie było mnie tak krótko, a tyle się pozmieniało - westchnął, drapiąc się po policzku w zamyśleniu - Sure you're right, and as long sa you two are happy, I'll be too. Although I fell sorry for Max. Wiesz, po tak długim przesiadywaniu w paskudnym hoteliku z grzybem i szarymi prześcieradłami z niemalże całkowitym brakiem używek, że mam ochotę się zabawić. Jedyne, co trzymało mnie przy życiu to fajki, bo i żarcie było chyba gorsze niż więzienne. A żarcie załatwisz jakieś przednie? Wiesz, szczyt burżujstwa, bo tam wszystko smakowało jak papier z klejem - skrzywił się lekko na samo wspomnienie.
Noise - 2008-12-08, 15:38
:
- Ces't la vie, nic nigdy nie jest tak, jak byśmy tego chcieli. - i gdy tak Dave opowiadał o sobie wyraźnie widać było, iż Evanowi zrobiło się szkoda. - W takim razie dzisiaj robimy imprezkę pod szyldem "Wielki Powrót Chillmana" - rzekł ze śmiechem i klepnął go przyjacielsko w ramię, po czym wyciągnął telefon z kieszeni spodni i zaczął wybierać właściwy numer. - So, what would you like to eat? - zapytał z szerokim uśmiechem błyskając białymi zębami. - I'm callin' to the best restaurant in the city.
Caylith - 2008-12-08, 17:01
:
- Gentelmen... - rozległ się zadowolony głos i Ricky pojawiła się w holu bawiąc się swoim iphonikiem. Szybkie energiczne kroki doprowadziły ją do drzwi wejściowych, gdzie sobie stanęła w wejściu opierając się o framugę plecami - Czy ja słyszałam o dobrym żarciu? - padło zaciekawione pytanie. Palce migały po telefonie gdy Ricky grzebała po kontaktach z uśmiechem na ustach. - Oh please order me something Chinesse... or lobster-like. Czy to możliwe, o Evanie? - mrugnęła do chłopaka unosząc głowę znad telefonu i patrząc na niego z rozbawieniem.
Noise - 2008-12-08, 17:10
:
- Sure thing baby. - powiedział uśmiechając się do niej promiennie. - Niech tylko Dave się zdecyduje na co ma ochotę i dzwonię. - w oczekiwaniu na decyzję Chillmana Evan raz jeszcze obejrzał jego i jego motocykl jak gdyby wciąż ciężko mu było uwierzyć, że Dave stoi właśnie przed nim, po czym zapytał Ricky. - So, chinese, lobster or both?
Caylith - 2008-12-08, 19:39
:
One at the time, please... - mruknęła z rozbawieniem - nie mam żołądka na dwie rzeczy naraz.
Telefon popiskiwał gdy dziewczyna zajadle w nim grzebała. - A co wybierzesz to już twój wybór. Ufam, że mnie nie otrujesz. Chillman, zdecyduj się co chcesz jeść.
Derriuz - 2008-12-08, 19:45
:
- Both! I feel like i could eat half of this planet and another one in second bite - mrugnął do nich obojga - And some french, good food, zjadłbym coś dziwnego na finiszu - dorzucił, zacierając dłońmi z szerokim uśmiechem na twarzy - I'll call Max - po tych słowach sięgnął do kieszeni po komórkę i wybrał numer Maxa. Przystawił słuchawkę do ucha i cierpliwie czekał.
Caylith - 2008-12-08, 19:55
:
- You heard him, hon - zaśmiała się cicho czekając ze swej strony na połączenie z Ell. - Cholera, zajęte - mruknęła po kilkunastu sekundach i rozłączyła się. - Spróbuję za chwilę. - dodała po czym postanowiła spożytkować ten czas na obejrzeniu potwora Dave'a, wokół którego to choppera zaczęła łazić, oglądać tył i przód i w ogóle zachwycać się konstrukcją. - Dasz mi się kiedyś przejechać?
Derriuz - 2008-12-08, 19:59
:
- Anytime, anywhere. Po prostu poproś a mój agent rozpatrzy propozycję w ciągu następnych trzydziestu dni - zaśmiał się, nie odejmując ani na chwilę telefonu od ucha. C'mon, man, pick it up! - pomyślał, krzywiąc się lekko.
- A tak na serio, to jeśli chcesz to możesz i teraz - dodał po chwili.
KapitanOwsianka - 2008-12-08, 22:03
:
Wreszcie w słuchawce odezwał się znajomy głos Yeah, speak to me... a Dave mógłby przysiąc, że w tle słychać "Carry on my wayward son" i bulgot silnika Impali. Widać Max wreszcie naprawił samochód, w sumie to logiczne, bo miał wystarczająco czasu.
Noise - 2008-12-08, 22:42
:
- Then we're goin' to have a little feast - rzucił cicho z uśmiechem i jak pozostali chwycił za telefon i wybrał odpowiedni numer, czyli numer do restauracji. Odczekawszy kilka sygnałów, w słuchawce odezwał się kobiecy głos. - Dzień dobry. Chciałbym zamówić trzy porcje chińszczyzny, homara i wołowinę duszoną w czerwonym winie. - potem Evan podał jeszcze adres na który wszystko ma zostać przywiezione, po czym podziękował grzecznie i się rozłączył. - Done. - powiedział z nieukrywaną satysfakcją w głosie i wyszczerzył się szeroko.
Derriuz - 2008-12-08, 22:47
:
- I see your baby is up and running - ucieszył się Dave - Great. Where the heck are you? I'm back to Newport. Wybacz, że mnie nie było i zniknąłem bez słowa, za długo by opowiadać... Organizujemy imprezę na cześć mojego powrotu, liczę na to, że się zjawisz... Przyjacielu - dodał na końcu. Czuł, że powinien był to podkreślić, sugerując po dość dziwnym tonie, jak mu się zdawało, Maxa. A może po prostu nie spojrzał na telefon kto dzwoni? Dziwne.
Caylith - 2008-12-08, 23:03
:
- Super - Erica, która wcześniej zdążyła wrócić od motocykla - widać nie miała ochoty zapoznawać się z nim akurat teraz - zjechała plecami po framudze drzwi i siadła w progu wyciągając długie nogi przed siebie - żarcie jest, picie powiadasz, że też... a towarzystwo się złazi.
Telefon ponownie powędrował do ucha, podczas gdy numer Ell się wybierał. W oczach Ricky odmalowała się zaduma. Zastanawiała sie co jej najmilejsza dusza właśnie robi i jak się czuje... zważając na średnio miłe okoliczności, w jakich sie znalazła. Czas najwyższy by ją jakoś rozerwać.
KapitanOwsianka - 2008-12-08, 23:16
:
Dave usłyszał cichy śmiech w słuchawce telefonu. Dave, bardzo chętnie bym wpadł, ale jest mały problem. Jestem akurat poza miastem i nie bardzo mam jak wrócić. powiedział wesoło.
Derriuz - 2008-12-08, 23:22
:
- Damn it... Well... Then come back as soon as you can, we will save some tequila for ya, 'kay? - zapytał z usmiechem do słuchawki. Śmiech po drugiej stronie wyraźnie go rozluźnił i wyluzował - Nie będę kłamać, nie będziemy czekać bo jestem głodny i spragniony jak po miesięcznym pobycie na Saharze, ale im wcześniej wrócisz tym prędzej poświętujemy z okazji mojego powrotu. A jak nie wrócisz, to sam się do ciebie wybiorę, buddy. Jakoś się zobaczymy. Póki co - see ya! - zawołał do słuchawki i rozłączył się po usłyszeniu odpowiedzi i komórkę wpakował w spodnie.
- Max jest na jakimś odludziu - wzruszył lekko ramionami - Szkoda, ale cóż poradzić... To kiedy zacznie się impreza? Może od razy coś chluśniemy? - zapytał z wyraźną niecierpliwością w głosie.
Caylith - 2008-12-09, 00:32
:
- Ah, there she is...
Szeroki uśmiech pojawił sie na twarzy Erici gdy sygnał łączenia zmienił sie w głos, a na wyświetlaczu zamiast dwóch strzałek łapanego połączenia pojawiła się skarykaturowana mordka Ell - niezwykle podobna do prosięcia ale niewątpliwie mająca jej rysy. Pożegnalny prezent Vanessy miał zastosowanie.
- Hi sweety. Nic się nie stało poza tym, że stać się może impreza. Chillman powstał z martwych. I nawet zakosił z piekła choppera, na którym pojawił się u Evana. No i... kombinujemy imprezę w Ballmer's Mansion. And you're invited. Pooowiedz, że przyjdziesz... - dokończyła ciepłym głosem.
Caylith - 2008-12-09, 11:26
:
Uśmiech spłynął z twarzy jak zmyty wodą.
- Oh... are you sure? It's gonna be fun - zapytała jeszcze dla wszelkiej pewności. - No ale jak się upierasz to trudno. Może jakoś przeżyję towarzystwo dwóch wariatów przechwalających się czyja rura wydechowa ryczy głośniej, i kto ma dłuższą nogę... Jak byś zmieniła zdanie to przyjedź, babe.
Noise - 2008-12-10, 08:54
:
- Ja bym proponował najpierw zapalić, potem zjeść, a na koniec się napić. Pasuje Ci taka wersja wydarzeń Dave? - zapytał Evan, po czym wsiadł na swój motocykl i uruchomił silnik, który natychmiast zaskoczył i zaczął pracować jednostajnie, acz głośno. - Odprowadzę maszynę do garażu i zaraz wracam. - rzucił krótko i szybko wprowadził jednoślad do garażu. Minutę później już wracał w stronę Ricky i Chillmana wolnym, wyluzowanym krokiem. - Here I am. - powiedział z uśmiechem stając obok Dave'a.
Derriuz - 2008-12-10, 15:00
:
- Zapalić... Sure, why not, cokolwiek do palenia nie masz na myśli. A skoro już przy tym jesteśmy... Nie masz nic przeciw? - wyciągnął z kieszeni paczkę Lucky Strike'ów lightów i wskazał na nią. O ile dobrze pamiętał, to Evan nie palił, a Ricky chyba rzuciła.
- A zresztą, poczekam - stwierdził i schował paczkę, po czy skinął na Ballmera - Prowadź, mistrzu.
Noise - 2008-12-10, 18:41
:
Wyraźnie uradowany odpowiedzią Dave'a Evan uśmiechnął się, po czym kiwnął lekko ręką i powiedział. - C'mon then. A jak chcesz palić, to ja nie widzę żadnych przeciwwskazań. Czuj się jak u siebie stary. - po tych słowach ruszył wolnym, wyluzowanym krokiem w stronę domu, a po drodze chwycił Ricky w ramiona i niosąc ją wszedł do domu. - Would you...? - zapytał Chillmana obracając głowę do tyłu i wymownym spojrzeniem obrzucając drzwi. - Szkło, fajka czy skręt? - zapytał Dave'a, gdy wspinali się po schodach do jego pokoju.
Derriuz - 2008-12-10, 19:31
:
- Great - rzucił z uśmiechem, wyciągając jednak jednego z Lucky Strike'ów i zamknął drzwi wchodząc do środka z fajką już w gębie. Odpalił papierosa swoją ulubioną benzynówką i polazł za nimi. - Szkło, I guess - odparł po krótkim namyśle, rozglądając się wnętrzach, zaciągając się za każdym razem potężnie i z widoczną na jego twarzy ulgą po każdym buchu.
- Na motocyklu nie da się palić - wyjaśnił na wszelki wypadek, po czym dodał już dłuższą wypowiedź:
- Y'know, this place didn't change a bit.
Caylith - 2008-12-10, 19:38
:
Podniesiona znienacka pisnęła cicho i wybuchnęła serdecznym śmiechem.
- Okej, porywają mnie i na rękach noszą. See ya... - rozłączyła się i nadal się szczerząc złapała Evana mocniej. - Nie waż się mnie upuścić, Ballmer... a przynajmniej na żadną powierzchnię mniej miękką niż łóżko albo kanapa. I tak w ogóle to bardzo mi się ta nowa metoda podróżowania podoba... - machnęła ręką z telefonem wielkopańsko i przybrała nadęta minę. - więc możesz mnie tak nosić stale, my dear... - dodała z rozbawionymi iskierkami w zielonych oczach i radośnie machnąwszy odzianą w niedowiązanego trampka nogą. Zaczynało być wesoło... jedyną średnio radosną rzeczą było, że Ell nie mogła przyjść ale Ricky postanowiła złapać ją później.
Noise - 2008-12-11, 13:12
:
- Dream on. - odpowiedział krótko, po czym zaśmiał się i strzelił Ricky w tyłek. Gdy weszli do jego pokoju, Evan najpierw podszedł do wielkiego łóżka, na którym położył Ericę, a następnie usiadł obok niej i wyciągnął z małej szafki metalowe pudełko. Gdy je otworzył ze środka natychmiast dało się poczuć charakterystyczną woń marihuany. Evan wyciągnął foliowy woreczek oraz szklaną lufkę o fikuśnym kształcie nieco poskręcanego saksofonu i włożył odpowiednią ilość "zioła" do lufki. - Wanna start? - zapytał z uśmiechem patrząc na Dave'a i wyciągając w jego stronę załadowane szkło. - By the way, nie używaj swojej benzynówki, bo smak będzie ohydny.
Caylith - 2008-12-11, 16:50
:
Prychnęła i siadła sobie po turecku zbierając rozsiane po łóżku papiery z tekstami i próbne zapisy nutowe - wszak muzyka nie mogła być tylko w głowie, trzeba ją było gdzieś utrwalić. Czując dziwny zapach pociągnęła nosem.
- Weeds? - zapytała konkretnie zdumiona. Gdy mówili o paleniu myślała, że chodzi o fajki a tu widać cięższa artyleria... Przeniosła wzrok z Evana na Dave'a pozwalając swojej tresowanej brwi podjechać wysoko do góry. - nice... jak twój stary to wywęszy będziesz miał kłopoty. A ja z tobą bo cię nie powstrzymałam. - mruknęła z rozbawieniem sięgając po jeszcze jeden papier. Przebiegła wzrokiem po tekście od niechcenia i skreśliwszy jedno słowo zastąpiła je innym. - By the way, let me try it, guys later, ok?. - mrugnęła do chłopaków z rozbawieniem - nigdy nie próbowałam, a kiedyś musi być ten pierwszy raz.
Derriuz - 2008-12-11, 21:01
:
- Jeśli panienka nie chce zaczynać, to sam chętnie to zrobię - odparł z uśmiechem i wziął do ręki szkło, po czym z kieszeni wyciągnął... Zapalniczkę gazową, tanią jaką mają milion innych mieszkańców tej planety. No z grubsza taką.
- Awaryjna, jakby benzyna się skończyła - odparł, wskazując na zapalniczkę i podpalił zielsko, ciągnąć przy tym cały czas powietrze przez lufkę. Gdy zorientował się, że żar sam już idzie, to zgasił zapalniczkę i ciągnął aż została mu w płucach resztka miejsca na czyste powietrze. Tak więc podał lufkę, biorąc ostatni wdech i wstrzymując oddech, wraz z zapalniczką Evanowi. I trzymał ile dał tylko radę. Gdy już czuł skurcze przepony wołającej o kontynuowanie naturalnemu procesowi wdechów i wydechów wypuścił prawie niewidzialną chmurkę. Dobrze się wchłonęło.
- Well, zawsze możesz oświadczyć, że odrabiałeś pracę domową z chemii i stąd ten smród - powiedział gdy lżej mu było, po tym całym wstrzymywaniu, oddychać.
Caylith - 2008-12-11, 23:10
:
Z prawdziwym zainteresowaniem przyjrzała się procesowi ciągnięcia dymu z lufki w wykonaniu Chillman'a i aż ją przytkało na maleńką ilość dymu jaka wypuścił.
- Nah.. this can't be good. Or maybe it is? - mruknęła z niedowierzaniem. Co było w tym dymku takiego dobrego, że połknął prawie cały? Pokręciła łebkiem na poły spodziewając się, że zaraz zrobi się niebieski na twarzy i kipnie na dywanie Evana, ale nic takiego się nie stało. Za to telefon zawibrował jej w kieszeni.
- Ooo... może Lizzy zmieniła zdanie - ucieszyła się i odebrała telefon nie patrząc nawet na to kto dzwoni.
- Hi bitc... - zaczęła i nie dokończyła gdy rzuciła okiem odruchowo na numer. Prosięcej karykatury tam nie było. Był za to obrazek gorylicy drapiącej się w tyłek. - Linds? Is that you? - zapytała na koniec ostrożnym tonem.
Caylith - 2008-12-13, 23:07
:
Westchnęła ciężko... tylko syczenia tu brakowało.
- Oh sure... why not. W sumie to obie mamy równie przyjemną sytuacje w domu pewnie - mruknęła zgryźliwie, ale z minimalną ilością zrozumienia dla paskudnych syknięć. - Gdzie chcesz pogadać? Bo w sumie ja się od swojego domu staram trzymać z daleka kiedy tylko mogę... on a beach? Or you choose... - dodała spokojnie i cicho, takim tonem jak należy przemawiać do nadpobudliwych i wariatów.
Caylith - 2008-12-15, 15:27
:
Westchnęła ciężko, zlazła z łózka i podreptała na taras by kolesie mogli sobie palić spokojnie. A ona nie lubiła prowadzić rozmów tego typu przy publiczności. W dodatku palącej zielsko.
- Możemy się spotkać za jakieś pół godziny. Na przykład na molo. Your's dad's leaving? - zdumiała się nieco, chociaż przez tą rewelacje, kilka innych rzeczy stało się nagle jasnych. - Mój ojciec z kolei jest w separacji z Ivy... która wyprowadziła się dwa tygodnie temu.
Oparła się łokciem o balustradę, a na roześmianej do tej pory twarzy pojawiło się smętne zamyślenie. Dobry nastrój szlag trafił. - Ok... gotta go. Pogadamy za pół godziny, ok? - obejrzała się w stronę pokoju skąd wypływały zapachy palonej marihuany. Głos Ricky nagle stał się całkiem inny. Zupełnie nie tak jakby rozmawiała z jedną z najmniej przez siebie lubianych osób, ale z kimś mającym taki sam cyrk w życiu jak ona. Poczekała na odpowiedź.
Caylith - 2008-12-18, 00:02
:
Rozłączyła się i dłuższą chwilę z namysłem patrzyła na blednący wyświetlacz. Pomysł, że Ivy i ojciec Lindsay mogą teraz mieszkać razem wydał jej się raptem bardzo... logiczny. Ogarnęła ją złość. Tak... Ivy i jej fagas świętują a jej stary nie nadaje się do życia, jest cieniem siebie i w ogóle ciężko sie do niego odezwać czy wydusić z niego jakiekolwiek słowo przez ten nastrój. A ona jeszcze zbiera za to! Uch...
Ericka odwróciła się na pięcie i wróciła do pokoju.
- Gotta go. Umówiłam się z...kimś na plaży za pół godziny, na dyskusję, która nie zapowiada się miło. Bawcie się dobrze, chłopaki. - uśmiechnęła się do nich z roztargnieniem łapiąc swoją torbę i pakując telefon do kieszeni. Klepnęła Dave'a w ramię.
- Welcome home, man - mruknęła z uśmiechem, by po chwili odwrócić się do Evana nad którym pochyliła się i wycisnęła mu na ustach słodkiego buziaka. - You know where to find me... - zrobiła gest rozmowy przez telefon - więc w razie czego dzwoń.
Noise - 2008-12-19, 16:52
:
- Luzik stary, mój ojciec przebywa w domu tak często, jak śnieg gości w Kalifornii. - powiedział Evan szczerząc się szeroko i szybko przejął szkło od Chillmana, gdyż towar jeszcze lekko się tlił. Pospiesznie włożył lufkę do ust i zaczął delikatnie się zaciągać, przy czym proces ten trwał długo, bardzo długo rzec by można. Minęła dobre pół minuty, gdy Evan skończył bucha i wciągnął odrobinę powietrza do płuc, które przytrzymał tam drugie pół minuty, po czym wypuścił. Cały czas wodził wzrokiem za Ricky rozmawiająca przez telefon, a gdy powiedziała, że musi iść wcale nie wyglądał na zadowolonego. - Come back as soon as possible. - powiedział zaraz po tym, gdy dała mu buziaka i uśmiechnął się szeroko. - So, Dave, it seems that we're gonna have a green gay party with lots of food. - powiedział przekazując mu szkło - But now, inhale my friend, inhale.
Caylith - 2008-12-19, 18:07
:
- Green gay party.. oh my god... - stęknęła zdegustowana, wzięła jakąś poduszkę i cisnęła nią w Evana - Ty... tylko się nie spal doszczętnie. Wolałaby, żebyś mnie poznał następnym razem jak mnie zobaczysz... Wrócę. Obiecuję. - dodała. Zresztą i tak naprawdę nie miała ochoty wracać do domu, co się ostatnio często zdarzało. Może znowu zadekuje się tutaj... Evan lepszy niż naburmuszony i nabzdyczony stary, puszczający gniewne szlagiery z lat osiemdziesiątych. Wzięła torbę i wyszła z pokoju. Już po chwili szybki stukot nóg na schodach oraz chwilę później ryk silnika BMW dał znać, że "Ricky has left the building."
Derriuz - 2008-12-19, 19:04
:
Dave westchnął ciężko słysząc słowa Evana.
- That's what I was just about to say. But hell, może jakieś ufo-kobiety przylecą do nas i nam potowarzyszą. Chociaż... She-alien...? Naaah! - zawołał zdegustowany, a wszystko to mówił jakby serio brał pod uwagę takie prawdopodobieństwo. Przejął fifkę od Ballmera i przyłożył do ust. Jako, że żar zdechł, to wyciągnął zapalniczkę gazową, którą miał na wszelki wypadek i podpalił powtarzając poprzedni rytuał. Długie ciągnięcie, trochę powietrza na koniec, żeby gardło oszczędzić i wstrzymanie oddechu. Szkło oddał Evanowi.
Noise - 2008-12-19, 22:02
:
- Nie martw się kochanie, nie poczekam z obiadem. - rzekł do Ricky z szerokim uśmiechem w odpowiedzi na jej słowa, po czym skupił całą swą uwagę na Dave'ie.
- Nie ma to jak dobry trójkącik. Tylko ty, ja i Mary Jane. - powiedział wesoło przejął szybko szkło od Chillmana, by powtórzyć proces inhalacji, nim żar zgaśnie. W trakcie zaciągania się wyciągnął rękę w prawo i chwycił pilota na którym wcisnął przycisk "Play", a z głośników popłynęła muzyka.
Derriuz - 2008-12-20, 18:40
:
- Well... Gotta beer? - zapytał, unosząc lekko brwi - I hope food will be delivered soon... - podrapał się po brodzie w zamyśleniu - De-livered. Hmm... Well, sure I hope there will be no liver too - dodał ni to żartobliwie, ni to na poważnie. Myśli prędko zaczęły wkraczać mu na inny tor.
- Hej, co byś powiedział na to, żeby później zerknąć na mojego choppera? Słyszałem, że co nieco na mechanice się znasz i zastanawiam się czy mógłbyś zrobić z nim coś... Ciekawego - uśmiechnął się lekko.
Noise - 2008-12-20, 21:39
:
- To beer or not to beer... That's the fuckin' question... - powiedział z poważną miną Evan parodiując dzieło Szekspira. - Jasna sprawa stary, piwko chłodzi się w lodówce na dole. - rzekł wstając z łóżka i gestem pokazując Chillmanowi, by ruszył za nim. W drodze do lodówki odpowiedział mu na resztę pytań. - Coś niecoś się znam, ale na Twoim miejscu cudów bym nie oczekiwał. - rzucił z uśmiechem, oglądając się na Dave'a przez ramię. - No to co byś chciał z nim zrobić? - zapytał skręcając w tym momencie do kuchni. Zrobił jeszcze parę kroków, po czym otworzył drzwi do lodówki, w której było sporo piwa różnych marek, w tym europejskich, zarówno w puszce jak i w butelce. - Częstuj się. - powiedział biorąc do reki butelkę ciemnego piwa, które wprawnie otworzył zębami, a kapsel wypluł do zlewu, po czym upił sporego łyka.
KapitanOwsianka - 2008-12-27, 21:37
:
Przeniesienie akcji.
Caylith - 2009-01-12, 22:33
:
Cichy warkot BMW oznajmił okolicy, że Ricky ponownie się pojawiła w rezydencji Evana. Na dodatek uzbrojona w pudełko chińszczyzny, które stało sobie obok kierownicy. Czarnowłose dziewczę zaparkowało z łomotem i wyskoczyło sprężyście z bryki, przesadzając jednym skokiem drzwiczki samochodu. Rozprostowała się szybko i rozejrzała zwracając uwagę na to czy z okna Evana nie idą tumany dymu...może goście są jeszcze przytomni...
Z tą myślą sięgnęła po pudełku kurczaka z curry, otworzyła je i zamieszawszy pałeczkami w środku ruszyła do drzwi, przez które sama się wpuściła - tak jak zwykle.
- Honey, I'm home! - wydarła się z rozbawieniem włażąc po schodach i pochłaniając kawałek kurczaka - więc lepiej schowaj kochankę pod łóżkiem... jestem w połowie schodów... - dodała po chwili - a teraz przed drzwiami...
Wylazła na samą górę i wetknęła głowę do pokoju Evana ciekawa jak sytuacja tam wygląda.
KapitanOwsianka - 2009-01-17, 11:23
:
W tym samym momencie rozdzwonił się telefon komórkowy Ricki.
Caylith - 2009-01-17, 18:28
:
Telefon ryknął głosem rozwścieczonego dzikiego kota - widać Ricky nie zmieniła w ogóle dzwonków mimo generalnego remanentu i czyszczenia komórki z niepotrzebnych/niechcianych numerów jakiego dokonała miesiąc temu. Cofnęła głowę z drzwi pokoju Evana i manipulując komórką w torebce siadła na najwyższym schodku. Telefon błysnął w dłoni.
- Yeah, talk to me - rzuciła służbistym tonem.
KapitanOwsianka - 2009-01-17, 18:32
:
Hi, hon... ze słuchawki doleciał głos Lizzy. Chciałaś się ze mną spotkać. Nadal aktualne, czy już się zdążyłaś na mnie obrazić? dobiegł także przytłumiony śmiech, trochę nerwowy i jakby wymuszony, szczególnie jeśli chodziło o Elisabeth.
Caylith - 2009-01-17, 18:39
:
- Nah - mruknęła z uśmiechem opierając się o ścianę i wyciągając przed siebie nogi - miałam średnio przyjemne spotkanie z Lindsay, kolesie palą właśnie jakieś zioło i nie wiem w jakim są stanie i czy w ogóle rozpoznają mnie... więc odtruć się trochę muszę i pogadać z kimś kto nie pluje jadem ani nie śmieje się z faktu posiadania ręki - dodała z przekąsem w głosie. - Gdzie i kiedy?
KapitanOwsianka - 2009-01-17, 18:46
:
Nie wiem... Możemy w zasadzie pogadać też przez telefon, ale chciałam tam do was wpaść... powiedziała i umilkła Chociaż w tej sytuacji, to chyba zły pomysł. Przyjedziesz do pustego pałacu mojego ojca?
Caylith - 2009-01-17, 19:03
:
- Jasne. Teraz? - zapytała kombinując jak wyjaśnić chłopakom, że przed chwilą przyszła a teraz znowu znika. - Moment moment... to jest jakaś "sytuacja"? - zapytała podejrzliwie nawiązując do ostatnich słów Ell.
KapitanOwsianka - 2009-01-17, 19:06
:
Emm... Nie, tak mi się powiedziało. westchnęła Jak chcesz, póki co i tak nie specjalnie mam co robić, więc siedzę i myślę. Chcesz to wpadaj, czekam.
Caylith - 2009-01-17, 19:11
:
- Jasne... już lecę... stay tuned... - rzuciła w słuchawkę i rozłączyła się z zamyśleniem na twarzy. Szare komórki zaczynały powoli kojarzyć fakty. Z Ell coś musiało być nie tak, a jedyny powód o którym wiedziała, że może być nie tak to... - Oh fuck... - skomentowała wniosek, który przyszedł jej do głowy. Podrywając się na nogi miała tylko nadzieję, że to jej wybujała wyobraźnia. Tak więc rzuciwszy raz jeszcze okiem w stronę pokoju zbiegła z powrotem w dół i wróciła do nadal ciepłej BMki. Już po chwili silnik mruczał jak kot a Erica wycofywała się z podjazdu by puścić się wariackim tempem w stronę "pałacu" Caleba.
Noise - 2009-01-31, 12:48
:
Evan przeciągnął się z mrucząc cicho, po czym odłożył gitarę na stojak i sięgnął po telefon. Kilka uderzeń w dotykowy wyświetlacz wystarczyło, by wybrać numer opatrzony etykietą "Kitty". Połączenie zostało nawiązane i gdy chłopak przystawił telefon do ucha usłyszał najpierw jeden sygnał połączenia, potem drugi i znajomy głos w słuchawce. - Cześć kochanie, wybierzemy się gdzieś teraz? - zapytał natychmiast i uśmiechnął się do siebie. Widać już miał plan działania i teraz tylko Erica musiała się zgodzić.
Noise - 2009-01-31, 15:26
:
- To będzie niespodzianka. - powiedział konspiracyjnym szpetem wolnym krokiem przechadzając się po pokoju. - Będę za czterdzieści pięć minut, więc lepiej, żebyś była gotowa i nie kazała mi czekać. - rzekł ze śmiechem, po czym dodał po chwili. - Bye Kitty - dodał jeszcze, po czym zakończył połączenie i ruszył do łazienki wziąć prysznic.
Noise - 2009-02-11, 11:40
:
Na łóżku leżeli Evan z Ericą obżerając się frytkami z ketchupem, a na wielkim telewizorze LCD wyświetlał się jakiś film. - Druga część Underworlda była lepsza od tej. - powiedział z uśmiechem Ghost popatrując kątem oka na Ricky, po czym włożył sobie do ust kolejne kilka frytek zapychając się tym samym doszczętnie. Ilość frytek drastycznie spadała za sprawą ich obojga i powoli w misce widać już było dno.
Caylith - 2009-02-11, 11:50
:
To było znacznie lepsze niż latanie po Balboa Fun Zone. Sekundowała mu z frytkami nie fatygując się dbaniem o linię - miała tak świetny metabolizm, że jeść mogła wszystko i nadal wyglądała jak trzeba. Opierając głowę o jego ramie powierciła się chwilę układając się wygodniej na łóżku - Yeah... ta laska jest trochę podobna do Seleny ale... eeee.. jakaś taka nie bardzo. Wolałam tamtą, jak jej tam, Kate Beckingsale. Bardziej wampirza. Ale łaki zrobione miodzio - aż cmoknęła z zachwytu i z kłapnięciem pożarła ostatnią frytkę. - Ciekawe czy na tym faktycznie poprzestaną... - zastanowiła się.
Noise - 2009-02-11, 12:09
:
- Ta aktorka jest niewydarzona. Do tej pory grała wyłącznie w durnych filmach i żaden z nich mi się nie podobał tak jak i ona sama. - stwierdził wyjątkowo dosadnie, po czym odstawił miskę na szafkę obok łóżka i cmoknął Ricky w czoło. - Idę umyć ręce, no chyba ze chcesz, żebym Cię wytłuścił. - powiedział ze śmiechem i szybko wyplątał się z jej objęć zeskakując natychmiast z łóżka, zanim by jej przyszło obrócić jego słowa przeciwko niemu.
Caylith - 2009-02-11, 12:32
:
- Nawet o niej nie słyszałam - mruknęła - a na zapowiedziach wydawała się być fajniejsza. I nie taka sztuczna. Dam sobie uciąć głowę, że ma botoksowane usta. Sure, babe - skwitowała hasło o tłustych łapach - a ja się po prostu wyliżę - prychnęła śmiechem, słysząc jak dwuznacznie to zabrzmiało. - I zaraz paluszki czyste będą - dodała pospiesznie, szczerząc kiełki.
Noise - 2009-02-11, 15:09
:
- Tak tak, wyliż się, to Ci na pewno dobrze zrobi. - odparł śmiejąc się głośno, po czym ruszył w stronę drzwi do łazienki. - Sure, you don't wanna cpme with me? - zapytał z kuszącym uśmiechem na ustach znikając za drzwiami. Po chwili do jej uszu dobiegł szum wody w umywalce.
Caylith - 2009-02-11, 18:55
:
Rozległo się skrzypnięcie łózka i lekkie kroki.
- Why do you need here? - zapytała Ricky stając w drzwiach i opierając się ramieniem o framugę - Mam ci potrzymać? - rzuciła niewinnie - marynarkę? - dodała na koniec szczerząc się z rozbawieniem.
Noise - 2009-02-11, 19:56
:
- Tak, musisz mi potrzymać, bo lekarz nie kazał mi dźwigać. - usłyszała głos Evana i niespodziewanie zza rogu wychynęła jego ręka, wciągając ją szybko do środka. Drzwi trzasnęły lekko, gdy w nadziei na ratunek Ricky pociągnęła za klamkę. Zza zamkniętych drzwi dobywały się ciche śmiechy ich obojga, a kamera odjechała na bok ukazując piękne, rozgwieżdżone nocne niebo nad Newport.

Przeniesienie akcji :P
KapitanOwsianka - 2009-02-14, 20:53
:
... inni to oparcie znajdują, chociaż...

Ciąg dalszy w: Domu Lily G.

Noise - 2009-04-13, 13:42
:
Telefon rozdzwonił się, a z jego głośnika wydobył się głośny dźwięk ostrej muzyki do wtóru z operowym głosem "Dwell in depths of the darker self at any shore of infinity... ". Evan, wciąż jeszcze pogrążony w półśnie, nie otwierając oczu wyciągnął dłoń po iPhone'a. Jedno uderzenie dłoni o blat szafki, potem drugi, wreszcie trzeci... Trafił! - Mhmmmmmm... - rozległo się po drugiej stronie w słuchawce. Chłopak nawet nie kłopotał się z otwieraniem oczu i sprawdzeniem, kto dzwoni.
Noise - 2009-04-14, 20:46
:
- Mhmmmm... - dało się ponownie słyszeć po drugiej stronie słuchawki, co jednoznacznie wskazywało na obecny stan rozmówcy. Na szczęście jako tako kontaktował, pomimo tego, że oczy wciąż miał zamknięte a wyraz twarzy bynajmniej nie wskazywał na to, aby się przebudził.
- I don't... - mruknął do słuchawki, lecz twarz rozpłaszczona policzkiem na poduszce powodowała, że Ricky ledwie była w stanie zrozumieć co powiedział.
Noise - 2009-04-18, 12:26
:
- I'm dead, women... - wymamrotał do słuchawki takim głosem, jakby zaraz miał się rozstać z życiem, albo przynajmniej ze stanem przytomności. Po chwili w słuchawce rozległo się głośne ziewnięcie, mruczenie towarzyszące przeciąganiu się, by ostatecznie z głośnika telefonu dobiegł ją już nieco bardziej normalny głos Evana. - Ja bym najchętniej został w łóżku i jeszcze pospał, ale jeśli masz ochotę wpaść do mnie to mi powiedz, przynajmniej umyję zęby. - rzekł, po czym ziewnął raz jeszcze.
Noise - 2009-04-21, 19:49
:
- Wait up. - usłyszała głos Evana świadczący o tym, że chyba gwałtownie się przebudził, gdyż nie brzmiał już jak półprzytomny ćpun. - Przyjedź teraz jeśli chcesz, bo ja też muszę się pojawić później w szkole. A zanim wpadniesz, zdążę wziąć prysznic i tak dalej. - rzekł zachęcająco i uśmiechnął się szeroko, czego jednakże Ricky widzieć już nie mogła.
Caylith - 2009-04-27, 11:06
:
Czarne BMW zajechało z miłym pomrukiem na parking przed rezydencją Ballmerów. Erica miękkim skokiem przesadziła drzwiczki jak to miała w zwyczaju i miękko krocząc w swoich paskowych sandałkach ruszyła do drzwi rezydencji - do której wpuściła się sama, jak to miała ostatnio w zwyczaju.
- Evan? I'm here, babe! - zawołała tylko jeszcze, zamykając drzwi i zatrzymała tam. Wpuszczenie się to jedno, łażenie po czyimś domu to co innego.
Noise - 2009-04-27, 16:49
:
No response. W domu zaległa cisza, zupełnie tak, jakby nikt w nim nie mieszkał. Nie było ani znajomego dźwięku katowanej gitary, ani muzyki płynącej z rozbudowanego systemu audio - jednym słowem cisza. Więc albo Evan jeszcze spał, albo wyniósł się do łazienki, co było równie prawdopodobne.
Caylith - 2009-04-27, 16:55
:
- Where could he be... - zastanowiła się gadając do siebie i znudzona oczekiwaniem pognała po schodach do pokoju inkryminowanego, gdzie zamierzała go poszukać. Na łażenie po dalszych przestrzeniach domu nie miała ochoty bo może się natknąć na ta herod-babę służącą. Delikatnie otworzyła drzwi i zajrzała do pokoju Evanowego szukając chłopaka.
Noise - 2009-06-06, 15:04
:
Evan siedział na skraju łóżka z ponurą miną i pustym, wbitym w przestrzeń wzrokiem. W dłoniach bezmyślnie obracał telefon, na wyświetlaczu którego widniała fotografia Lizy, zupełnie tak, jakby chciał do niej zadzwonić, lecz coś go przed tym powstrzymywało. W tle grała muzyka, a u stóp chłopaka leżała torba, do której spakował najpotrzebniejsze rzeczy na wypad z Parkerem. Lecz póki co był tylko on, sam na sam z tysiącem myśli krążącymi wokół jego i dziecka, które wkrótce miało przyjść na świat...
KapitanOwsianka - 2009-06-08, 21:10
:
Z piskiem opon czarna Impala zatrzymała się na podjeździe. Max oparł się o drzwi i nacisnął na klakson dwa razy. Potem dla efektu jeszcze trzeci raz.
Noise - 2009-06-09, 09:11
:
Parker nie musiał długo czekać i po chwili z domu wyskoczył Evan z niewielką torbą podróżną w dłoni. Pospiesznie zamknął za sobą drzwi i podbiegł truchtem do samochodu. Torbę bezceremonialnie wrzucił na tylną kanapę, a sam usadowił się na miejscu pasażera. - Hey dude. - powiedział przybijając z Maxem "secret handshake".
KapitanOwsianka - 2009-06-09, 09:16
:
Pożegnałeś się z Ericą? Wiesz... W Tijuanie różne rzeczy mogą się wydarzyć. Chicks, Mexs, Donkey Show... uśmiechnął się szelmowsko, stukając palcem w Ipoda podłączonego do systemu grającego samochodu. Wszystko to będziemy musieli zaliczyć.
Noise - 2009-06-09, 21:10
:
- No... - mruknął krzywiąc się tak, jakby ktoś kazał wypić mu szklankę najbardziej kwaśnego soku z cytryn. - Nie miałem do tego głowy. Ale zadzwonię do niej w drodze. - dodał po chwili. Na słowa Maxa jedynie pokiwał lekko głową i uśmiechnął się, choć zbyt wiele radości póki co w owym uśmiechu nie było. Na długą chwilę między nimi zapanowała cisza radiowa, przerwana w końcu przez Evana. - Mam wrażenie, że nie jedziemy tam tylko dla chicks and donkey shows.
KapitanOwsianka - 2009-06-09, 22:04
:
Samochód spokojnie pomrukiwał tymi swoimi zrywami. Max przez długi czas nie odpowiadał na to co powiedział Evan. Wrzucił bieg i spokojnie wyjechał na ulicę. Dopiero za miastem przyspieszył i przerwał ciszę. Jadę znaleźć ojca dziecka Lizzy... Rachel znalazła Chilyacka w TJ. powiedział i uśmiechnął się pod nosem. Dobrze, że jedziesz ze mną... i szturchnął Ipoda, z którego poleciało Highway to hell
Noise - 2009-06-12, 13:46
:
- I'll beat shit out of that bastard... - mruknął pod nosem, lecz bulgot silnika Hemi zagłuszył jego słowa. Evan musiał prędko obrócić twarz w bok, by Parker nie zobaczył emocji, w tym głównie gniewu, malujących się na jego twarzy. Dopiero po dłuższej chwili i wielu głębokich oddechach, Balmer zwrócił się z powrotem w stronę Maxa - Czy to pewne, że on jest ojcem jej dziecka? - zapytał bez ogródek.
KapitanOwsianka - 2009-06-12, 14:30
:
Chyba, że sypiała jeszcze z kimś innym i się nie zabezpieczyła. powiedział z uśmiechem pod nosem. Ale to raczej nie w stylu Lizzy. Tak myślę. wyjechali na autostradę. Max włączył światła. Ja wiem tylko o Chilyacku.
KapitanOwsianka - 2009-06-21, 17:18
:
Przeniesienie akcji.
KapitanOwsianka - 2009-10-07, 09:55
:
Przed dom zajechał Dodge Chellenger z obniżonym zawieszeniem i spoilerem w kolorze białym opalizującym czarno. Samochód zatrzymał się w jakiejś odległości od drzwi, po czym wysiadła z niego szatynka, którą Evan poznał na wczorajszych wyścigach. Spojrzała na chatę z rozbawionym uśmiechem, po czym sięgnęła do wnętrza samochodu i dwa razy nacisnęła na klakson.
Noise - 2009-10-07, 10:47
:
Miała szczęście z porą jaką wybrała sobie na odwiedziny, bowiem Evan właśnie wyszedł z łazienki i wycierał włosy kiedy zatrąbiła.
- Who the hell?
Mruknął pod nosem odrzucając ręcznik na bok, po czym ruszył szybkim krokiem na taras, by zobaczyć kogo licho niesie. Widząc znajomą twarz uśmiechnął się krzywo, po czym prędko zawinął z powrotem do domu po koszulkę, by nie paradować w samych tylko spodniach. Chłopak zakładał ją w zasadzie w biegu pokonując schody na dół, a przy drzwiach założył buty i wyszedł przed dom podchodząc do dziewczyny.
- Co Cię tu przywiało?
Zapytał na powitanie uśmiechając się przy tym nieco zadziornie.
KapitanOwsianka - 2009-10-07, 10:56
:
You said you can drive... - powiedziała z wyzywającym uśmiechem - Show me... - rzuciła mu kluczyki, po czym obeszła samochód i wsiadła od strony pasażera. - Ten minutes... Molo... Time is tickin'.
Noise - 2009-10-07, 15:01
:
- I said.
Przytaknął uśmiechając się szeroko i płynnie chwycił kluczyki w dłoń wykonując pierwszy krok w przód. Nie chcąc stracić czasu wsiadł do auta i odpalił je, a w czasie gdy silnik się rozgrzewał Evan ustawił szybko fotel i zapiął pas. Chwilę później koła już buksowały wytwarzając chmurę spalonej gumy, gdy Dodge obrócił się o 180 stopni, by następnie z piskiem kół wyrwać do przodu. Nie szczędził auta ani trochę, w końcu chciała, by jej pokazał...
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 11:18
:
Evan od rana ćwiczył. Na początek trochę ćwiczeń rozciągających, na rozgrzewkę. Potem powalczył trochę z wyimaginowanym wrogiem by wreszcie poświęcic się treningowi fizycznemu. Właśnie wykonywał setny brzuszek, kiedy rozdzwonił się jego telefon. Ale nie ten stary, tylko ten, który dostał od Szatynki.
Noise - 2009-10-18, 22:41
:
Najpierw przez myśl przemknęło mu, kto mógł ustawić tak idiotyczny dzwonek jak muczenie krowy, szybko jednak Evan opadł plecami na podłogę i przeturlał się na brzuch. Potem już bardzo szybko wykonał pompkę unosząc tułów do góry, po czym podciągnął pod siebie nogi i wstał ruszając żwawym krokiem po telefon.
- Słucham?
Rzekł do słuchawki podchodząc do okna i starając się uspokoić nieco przyspieszony oddech.
KapitanOwsianka - 2009-10-18, 22:59
:
Chcesz dla mnie jeździć? Udowodnij... - odezwał się głos Hana - Czarna Impala, po lekkim tuningu... - i tutaj padł adres, który doskonale znał, bo był to adres Parkerów. - Czekam na Ciebie wieczorem, L.A. doki. Znajdziesz mnie. - i dźwięk świadczący o tym, że Han się rozłączył.
Noise - 2009-10-23, 15:04
:
- Got it... - rzucił krótko do słuchawki, po czym odjął telefon od ucha i popatrzył na niego spokojnym, analitycznym wzrokiem myśląc nad tym co właśnie usłyszał. W końcu jednak odrzucił telefon z powrotem na łóżko i ruszył do łazienki wziąć szybki prysznic. Dopiero gdy nieco ochłonął dotarło do niego, że ma sprzątnąć auto swojego kumpla i odezwały się w nim wyrzuty sumienia. Mimo to, zdecydowany był podjąć ten ryzykowny krok i miał nadzieję, że wraz z rodzicami poszedł na ten cały brunch u jakiegoś Pitrelliego. Zabrał oba telefony i wyszedł z domu kierując się szybkim krokiem ku domostwu Parkerów.